Left ArrowWstecz

TW: samookaleczenie. Pragnienie głębokich ran i blizn - potrzeba większych samookaleczeń przez nieustanne myśli

TW: samookaleczenie

 

Rany po samookaleczeniach, muszą być jak największe, najgłębsze, im jest większa i bardziej rozległa, tym bardziej jestem dumna z siebie. Tylko chore jest to już na, tyle że mój mózg cały czas mówi, że jest niewystarczająco, mimo że patrząc obiektywnie, są głębokie, regularnie dochodzę żył i tak dalej, ale dla mojego mózgu to dalej jest za mało i to już jest chore, to mnie tak męczy, że tnę się i płacze, bo już nawet to nie pomaga, bo mój mózg nawet wtedy się nie wycisza. POTRZEBUJE mieć jak największe blizny i rany

User Forum

Anonimowo

5 miesięcy temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Witaj,

Twoje słowa są bardzo mocne i bardzo poruszające. Przede wszystkim chcę, żebyś usłyszała to jasno: to, przez co przechodzisz, to ogromny ból psychiczny, a to, co robisz sobie fizycznie, jest próbą poradzenia sobie z czymś, co jest wewnętrznie nie do udźwignięcia. Samookaleczanie nie jest dziwactwem ani szukaniem uwagi, to mechanizm przetrwania, który Twój umysł wypracował, by na chwilę złagodzić napięcie, odsunąć ból psychiczny, poczuć, że masz kontrolę. Ale niestety, jak już sama widzisz, ten mechanizm przestaje działać, a spirala bólu tylko się nakręca. Nie jesteś chora ani zepsuta. Twój mózg po prostu znalazł sposób, by jakoś sobie poradzić. Teraz trzeba powoli, krok po kroku, nauczyć go nowych sposobów, które nie będą Cię niszczyć. I wiedz, że to jest możliwe — choć teraz może się tak nie wydawać.

Co możesz zrobić doraźnie to zdrowsze techniki zastępcze,  bezpieczne rozładowanie napięcia np.

Użyj kostek lodu, przyłóż je do nadgarstków, karku, policzków. Dają intensywne doznanie bez uszkodzeń skóry. Narysuj czerwonym markerem linie tam, gdzie zwykle się ranisz. To często daje podobne wizualne ukojenie, ale bez krzywdy. Możesz też spróbować uderzać w poduszkę, miękki materac, rozładować napięcie fizycznie. Mocno ściskaj kostkę lodu w dłoni lub gumową piłeczkę antystresową, co skupia to uwagę na ciele, ale bez autodestrukcji. W sytuacjach silnego kryzysu, wskocz pod zimny prysznic lub zanurz dłonie w bardzo zimnej wodzie. 

To wywołuje mocne fizyczne uczucie i czasem przerywa trans. Pisz na kartce wszystko, co czujesz, wyrzucaj z siebie myśli bez cenzury. Potnij kartkę, a nie siebie. Słuchaj bardzo głośnej, intensywnej muzyki pozwól, by krzyczała za Ciebie.

Oddychaj głęboko 4-7-8, czyli wdech 4 sekundy, wstrzymanie 7 sekund, wydech 8 sekund. To uspokaja ciało i mózg. Ważna refleksja z psychologii autodestrukcji, zatrzymaj się na chwilę i spróbuj zadać sobie pytanie

Co JA chcę poczuć, kiedy się tnę?

Co próbuję zagłuszyć?

Skąd płynie ten głos, który mówi, że to niewystarczająco?

Często za samookaleczaniem stoi ogromna potrzeba ulgi od poczucia winy, nienawiści do siebie, żalu, bezsilności. Czasem to echo tego, co kiedyś nam mówiono np. „jesteś do niczego” i teraz sami to powtarzamy sobie w głowie.

To bardzo pomaga, by zacząć oddzielać myśli od faktów. To, że Twój mózg mówi „za mało”, „za płytko” to nie znaczy, że to prawda. To automatyczny schemat, który teraz już nie działa. W psychoterapii szczególnie poznawczo-behawioralnej lub dialektyczno-behawioralnej DBT, tego właśnie się uczymy, zauważać, co za tym stoi, i dawać sobie nowe narzędzia, zdrowsze dla nas samych. Na koniec bardzo ważne. 

Proszę, nie zostawaj z tym sama. Jeżeli czujesz, że nie wytrzymasz, zadzwoń na telefon zaufania (116 123), skontaktuj się z bliską osobą lub idź do szpitala, jeśli czujesz, że naprawdę nie możesz się powstrzymać. Bardzo ważne, abyś skorzystała z pomocy specjalisty, który pomoże Ci przejść przez kryzys. Życie nie zawsze będzie tak wyglądać, a masz wpływ na to, by je zmienić. Jestem z Tobą myślami, przyszłym Ci dużo ciepła!

 

Z pozdrowieniami 

 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

5 miesięcy temu
Magdalena Pardo

Magdalena Pardo

Dzień dobry,

 

dziękuję, że podzieliła się Pani tym trudnym doświadczeniem. To, co Pani opisuje, wskazuje na poważne trudności emocjonalne i potencjalny kryzys związany z samookaleczaniem. Chciałabym Panią zapewnić, że nie jest Pani sama i że istnieją kroki, które mogą pomóc Pani poczuć się lepiej i znaleźć wsparcie. Nalegam na kontakt z psychologiem, psychiatrą lub terapeutą specjalizującym się w leczeniu zaburzeń emocjonalnych i samookaleczania. Profesjonalista, pomoże Pani zrozumieć przyczyny tych myśli i zachowań, a także opracować bezpieczniejsze strategie radzenia sobie, bez fizycznego krzywdzenia się. Wspólnie z nim opracuje Pani alternatywne sposoby radzenia sobie z emocjami, przyjrzy się Pani temu, skąd bierze się silna potrzeba ranienia siebie i jak stopniowo budować akceptację dla siebie samej bez konieczności zadawania sobie bólu. Proszę podzielić się swoimi trudnościami z zaufanymi osobami - rodziną, przyjaciółmi lub innymi bliskimi, którzy wesprą Panią w tych trudnych chwilach. 

Jeżeli odczuwa Pani tak silną potrzebę samookaleczania się, proszę natychmiast szukać pomocy - może zadzwonić Pani na numer alarmowy, telefon zaufania, infolinię wsparcia. Może Pani także udać się do najbliższego szpitala, jeżeli Pani bezpieczeństwo jest zachwiane. Proszę pamiętać, że głębokie rany mogą się infekować, powodować trwałe szkody, a nawet zagrażać Pani życiu.

 

Proszę dbać o siebie i jak najszybciej zasięgnąć pomocy specjalisty.

Magdalena Pardo

5 miesięcy temu
Weronika Tomaszczyk

Weronika Tomaszczyk

Potrzebujesz pilnej pomocy specjalistycznej. Zalecam, abyś jak najszybciej zgłosiła się do psychiatry - bezpośrednio, do najbliższego szpitala psychiatrycznego lub na szpitalny oddział ratunkowy. Otrzymasz tam fachowe wsparcie, ocenę Twojego stanu i opiekę, która pomoże Ci ustabilizować swój stan emocjonalny i psychiczny.

Jeśli jesteś teraz w stanie zagrożenia życia, zadzwoń pod 112 lub udaj się do szpitala.

5 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Martwię się, że mama wpada w nadużywanie alkoholu, rozmawiam z nią, ale jestem odepchnięta. Do kogo mam się zwrócić?
Witam serdecznie, mam taki problem z bliską mi osobą (mamą), mianowicie martwię się, że zaczyna być uzależniona od alkoholu. Nie wygląda to tak, że upija się do nieprzytomności, ale bardzo często sięga po piwo ostatnio w sumie codziennie, w weekendy nie kończy się na jednym piwie tylko czasami na dwóch czteropakach na cały weekend , o ile myślałam, że faktycznie może jest to sposób na odstresowanie o tyle zaczęłam się niepokoić jeszcze bardziej, gdy co jakiś czas zaczęła ona upijać alkohol, który stoi w szafce w kuchni i należy do ojca, nieraz dolewała tam dla niepoznaki wodę lub kupowała w sklepie świeży alkohol i go dolewała, rozmawiając z nią na ten temat tłumaczyła, że miała ochotę na drinka, ale nie chciała, żeby ojciec wiedział, że pije jego alkohol (dodam, iż jest on dosyć despotyczny i nerwowy, nieraz robił z tego powodu afery). Mało tego znajduję po szafkach puste puszki po piwie a ostatnio w torbie znalazłam pustą buteleczkę po setce... Nie wiem co robić, zawsze miałam z mamą świetny kontakt, martwię się , jak mogę jej pomóc? Dodam jeszcze, że obie mamy nienajlepszy czas w swoim życiu, dużo problemów dodatkowo mam wrażenie, że mama zaczęła przechodzić menopauzę. Jakiś czas temu próbowałam z nią rozmawiać, przyznała, że nie radzi sobie z problemami i dlatego czasem postępuje w ten sposób, ale w momencie gdy ostatnio zwracam jej uwagę, że może pije trochę za dużo piw oburza się i mówi, że ma prawo wypić sobie piwo po pracy i nie jest to nic złego. Nie wiem czy przesadzam czy nie wyolbrzymiam problemu, ale wolę zapytać niż później żałować, że czegoś z tym nie zrobiłam, nie mam się do kogo z tym zwrócić i o tym porozmawiać, dlatego piszę tutaj. Proszę o pomoc. Pozdrawiam
Trudność w szkole z nauczycielem. Nie pasuję do świata przez autyzm. Czy nauczanie online byłoby ok? Co mam poradzić?
Witam. Jestem uczennicą 3 klasy informatycznej i mam już 17 lat. Już wiele w życiu mnie spotkało i mimo leczenia psychiatrycznego i terapii czuje, że z każdym kolejnym nieprzyjemnym wydarzeniem spadam z powrotem na dół na gorszy stan, gdzie trudniej można mnie wyciągnąć. Zdiagnozowano mi spektrum autyzmu i osobowość borderline. Jestem osobą bardzo przewrażliwioną i skłonną na wszelkie impulsy, choć rok temu było z tym o wiele gorzej (miałam częstsze epizody maniakalne, gdzie byłam wręcz nieznośna). Najpierw zakończył się toksyczny związek z facetem kilka miesięcy temu (prawdopodobnie miał zaburzenie osobowości o rysie antyspołecznym i mitoman). Niedawno co się zaczął rok szkolny, a już zdążyłam mieć załamanie nerwowe, chodzi o nauczyciela, który z powrotem ma mnie uczyć. W 1 klasie informatycznej bardzo mnie zdołował, rzucał niepotrzebnymi komentarzami w moją stronę, bo nie należałam i nie należę wciąż do uzdolnionych uczniów, raczej mam wolne tempo nauki. To nie jest typ nauczyciela, który ma zamiar wstawiać jedynki każdemu, lecz upatrzy w każdej klasie tylko jedną ofiarę, aby ją dołować do końca edukacji i trafiło się akurat na mnie (bo w końcu dziewczyna jeszcze wtedy niezdiagnozowana). Jego opinie są bardzo mieszane, ponieważ się dzielą na tych, którzy mówią, że on bardzo dobrze przygotowuje do egzaminów zawodowych, a następni mówią, że to nauczyciel nie do zniesienia, dobijający. 1 klasę przeżyłam, lecz jakim kosztem. Musiałam dodatkowo zaliczać poprawkę w sierpniu ,bo oczywiście z jego przedmiotu nie zdałam. Nawet nie raczył mnie pochwalić kiedy z 1 wskoczyłam na 5. Jedyne jego zdanie brzmiało ''niech ci będzie'', natomiast drugi nauczyciel (bo było dwóch nauczycieli w tej sali) mnie bardzo pochwalił, że go pozytywnie zaskoczyłam. 2 klasa totalny spokój, w końcu on mnie nie uczył a ku zdziwieniu rodziców przedmioty, które on mnie uczył nagle zdawałam bez problemu, może nie bardzo idealnie, ale oceny typu 3 i 4 a czasem i 5 się pojawiały. Teraz 3 klasa i już zdążyłam mieć myśli samobójcze, myśli o samookaleczaniu się, ponieważ ten nauczyciel wrócił. Moja mama postanowiła, że nie zostawi tak sprawy, bo wie jak bardzo wielką traumę psychiczną mi ten nauczyciel spowodował. Sprawa poszła do dyrekcji i wychowawca najpierw z nim porozmawiał. Wystarczyło tylko kiedy on mnie zaczepił następnego dnia i powiedzieć ''dlaczego kłamiesz?'' Ja mu opisałam jak się czułam, że mnie pan stresował itp itd a on na to ''przestań wymyślać głupoty, masz się tylko uczyć jak każdy inny, rozumiesz?'' następnie wybiegłam płaczem i od razu zadzwoniłam do mamy o zabranie mnie do domu, potem mama zadzwoniła do wychowawcy a wychowawca przekazał sytuacje wicedyrektorowi. Wicedyrektor postanowił, że tak tej sprawy nie zostawi a skoro się nawet nie odezwał do niego a już taka reakcja, to on mnie przepisze do swojej klasy (też informatycznej) tam, gdzie nie mają z nim godzin. Ucieszyłam się jak nigdy, że nie zostałam z tym sama. Chce przypomnieć, że wicedyrektor (mój obecny wychowawca) i ten były wychowawca wiedzą, że mam spektrum autyzmu, mam wszystkie papiery (orzeczenie itd) nawet za niedługo będzie spotkanie o zrobieniu dla mnie IPET'u, czyli będą ustalać jakiś mój plan pod względem moich potrzeb, trudności, więc nie jest tak że ściemniam, tylko serio tak jest a są na to papiery. Następnego dnia się jednak dowiedziałam (od jednego z nowej klasy), że my mamy mieć 2 godziny z tym nauczycielem. Myślałam, że mu się coś pomieszało, ale spojrzałam na plan i...miał racje. Od razu poprosiłam mamę, żeby porozmawiała z wicedyrektorem (moim obecnym wychowawcą) o tym. On powiedział, że nie da rady go całkowicie zlikwidować z tego planu, ponieważ są też ci którzy go chwalą (za to że dobrze przygotowuje do egzaminów) i powiedział, że jak na razie widzi 2 opcje: albo idę na nauczanie online na ten rok szkolny, a następnie na kolejny rok szkolny wracam i już będzie tak plan ustalony, że z tym panem nie będę mieć, albo jakoś przeboleć ten rok. Moja psycholog się dowiedziała o tym i jej zdanie jest takie, że nauczanie online mnie zaszkodzi, bo się wycofam społecznie, ale decyzja należy do nas i to od nas zależy i przede wszystkim ode mnie co chce zrobić. Moja mama i ja jesteśmy zdaniem, że jeśli faktycznie nie będzie innego wyjścia (bo wicedyrektor powiedział, że jeszcze spróbuje coś wymyślić) to dla mojego spokoju, żebym się nie stresowała (bo naprawdę, na myśl o tym nauczycielu a co dopiero, że ma mnie uczyć, zaczynam bardzo płakać i ciężko mnie uspokoić) pójdę na nauczanie online na rok szkolny. Jest mi bardzo źle i boję się, że będę zmuszona mieć z nim styczność, a ja tego nie chce. Jestem coraz słabsza psychicznie i nie dam rady udźwignąć tego stresu, nawet tych 2 godzin...Czuje się bezradna i obwiniam się, że mam ten autyzm i borderline. Gdyby nie to, to moje życie byłoby łatwiejsze, bo wychodzi na to, że otaczający mnie świat jest dla mnie męczący, ja do niego nie pasuje.
Metody relaksacyjne do szkoły. Proszę o pomysły.
Jakie metody relaksacyjne stosować w szkole, aby się uspokoić. Podczas lekcji często nie mogę usiedzieć w miejscu i muszę wyjść z sali, aby się uspokoić.
Rozpieszczanie dziecka przez wujka
Czy słysząc od jednego z rodziców że za bardzo rozpieszcza się ich dziecko będąc przyszywanym wujkiem faktycznie powinno się zastanowić nad swoim zachowaniem?(chłopiec ma 10 lat)
5-letnia córka nie chce chodzić do przedszkola. Ze stresu boli ją brzuch.

Witam, mam problem z 5-letnią córką. Od października nie chce chodzić do przedszkola. Codziennie płacze i powtarza, że nie pójdzie. Przez dwa lata chodziła, choć nie można powiedzieć, że chętnie. Większość dzieci zna od 2 lat. Teraz połączona jest z zerówką i zaczęło się pisanie literek i rozwiązywanie w książce. Na początku mówiła, że boi się nauczycielki, później, że boi się książki, bo nie umie rozwiązywać. Ciągle powtarza, że tęskni za mamą i chce cały dzień zostać przy mamie. Nawet nie chce wychodzić gdzieś indziej bez mamy. Oczywiście jest wycofana i nie interesuje ją zabawa z innymi dziećmi. 

Proszę o pomoc, bo dziecko ze stresu boli brzuch. I nie może codziennie płakać, że nie pójdzie do przedszkola. Dodam, że w przedszkolu nie ma jakiś większych starań i zabaw ze strony przedszkolanek, tylko podręczniki i zabawa z innymi dziećmi.

Ataki paniki, poczucie odrealnienia. Męczące myśli pełne lęku. Co robić, bym znów normalnie funkcjonowała?
Witam, przychodzę z dosyć męczącym problemem. Od początku października mam znaczne osłabienie, mimo dobrego stanu zdrowia. Wszystko zaczęło się od tego, że praktycznie zemdlałam 1 października i wtedy pojawił się u mnie ogromny lęk. Unikałam wychodzenia z domu, bo bałam się, że wtedy zemdleje. Po jakimś czasie nieco się poprawiło, ale potem znowu wróciło, gdy byłam przeziębiona. Miałam wtedy pierwszy "atak" myśli o tym, że to wszystko jest snem i nie jest prawdziwe, strasznie się wtedy trzęsłam i biło mi serce, więc zakładam, że mógł to być atak paniki. Tydzień po tym wydarzeniu wróciłam w miarę normalnie do codzienności i było okej. Lecz w nocy z 30 na 31 miałam sen z moją zmarłą babcią i potem samoistnie pojawiły mi się myśli na temat śmierci, chorób, odrealnienia itp. na tyle nasilone, że musiałam wrócić wcześniej do domu, bo nie mogłam tego w ogóle opanować. Dodam też, że kiedyś już miałam takie pojedyncze myśli na temat śmierci, bo bardzo się bałam, że umrę (to było jeszcze przed śmiercią mojej babci, więc wtedy to nie miało uzasadnienia bym o tym jakoś myślała). Ogólnie męczą mnie nie raz różne myśli do tego stopnia, że mam wrażenie, że zaraz całkowicie stracę kontrolę. I od czasu tego snu znowu jestem bardzo osłabiona, ciężko mi się myśli i ciągle muszę sprawdzać czy na pewno nie śpię. W sumie sen to teraz jedyny mój odpoczynek, bo nawet w weekend takie stany mnie atakują i przeszkadzają w dosłownie wszystkim. Bardzo liczę na jakąś pomoc, bo chciałabym cieszyć się życiem, które tak uwielbiam. :) Z góry dziękuję za odpowiedź <3
Syn po 2 latach w przedszkolu dalej nie chce do niego chodzić, miał trudności z jedzeniem i snem, płacze. Co zrobić?
Mój syn chodzi już 2 lata do przedszkola, 1 rok płacz przez pierwsze 2 tygodnie, w nocy budzenie się i płakanie, że on nie chce iść do przedszkola i niejedzenie, dopiero zaczął cokolwiek jeść w drugim półroczu, zaczął się nowy rok przedszkolny codziennie płacz, że nie chce iść do przedszkola, wchodzi i się przebiera z płaczem, wchodzi na salę i już się trochę ogarnia, ale z jedzeniem trochę lepiej, jak się już po niego przychodzi, to mówi, że było fajnie, ale od razu mówi, że jutro już nie przyjdzie- najgorzej jest jak tylko usłyszy, że idziemy do przedszkola, to dostaje histerii, tak choćby szedł za karę do tego przedszkola - już nie wiem, co mam robić czy zmienić przedszkole, a jak się go pytamy, dlaczego nie chcesz iść do przedszkola to odpowiada, bo nie lubi tam chodzić i nie lubi Pani Gosi.
Młodszy syn włożył starszej siostrze rękę w majtki, gdy spała - bardzo boję się jakie ta sytuacja może mieć konsekwencje
Witam mam 14 letniego syna ,jest osobą bardzo wrażliwa .To co się stało strasznie mnie załamało .Otóż będąc w odwiedzinach u starszej siostry kiedy spala włożył jej rękę do majtek .Nie wiem co dalej zrobić muszę być wsparciem dla córki i dla syna .Boję się bardzo ,ta cała sytuacja mnie przeraziła,nie wiem co mam zrobić . Proszę o pomoc
Gnębiona córka, niemożność zakończenia sytuacji, co robić?
Witam serdecznie. Jest początek listopada, urodziny córki, zaproszone koleżanki, świetna zabawa i dogadywanie. Po urodzinach zaprosiła wspólną koleżankę i zaczyna się... Od połowy listopada 2022 roku córka ma problem z koleżanką z klasy (obecnie 5 klasa) . Zaczęło się niewinnie od jakichś drobnych uwag i przeszło do obrażania, drwienia typu - Boże, ale Ty jesteś głupia, skarżysz a moja mama i tak wierzy mi, a nie Tobie i Twojej mamie, debilka, kujonka, nienawidzę Cię itd. ( z naszej niewiedzy sytuacji odbija się to zmianą zachowania i wylewaniem frustracji w domu) Po rozmowie z córką i dotarciu do tego, co jest powodem takiego zachowania, idę na rozmowę z mamą i naszymi córkami z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Pierwsze moje pytanie zabrzmiało, co się stało i czy moja M. ją może jakoś obraziła, że tak zaczęła traktować M. - Odpowiedź brzmiała " NIE , ale jej nie lubię (gdzie znają się od malucha. Były nocki,wspólne zabawy)po dłuższej rozmowie i przyznaniu się przez nią do wyzwisk i dokuczania, jej mama powiedziała do mojej córki, że nie może tak brać wszystkiego do siebie i , że życie jeszcze Ją doświadczy, ale porozmawia z dzieckiem i wyjaśni zasady, że tak nie wolno. Za każdym razem, gdy moja M. wracała ze szkoły, pytałam, jak się sprawy mają i czy jest już jakaś poprawa, odpowiedź brzmiała " Nie, jest chyba nawet gorzej"? Niestety rozmowa która się odbyła nie przyniosła żadnych skutków, a nawet mam wrażenie, że nasiliła konflikt . Gdy córka przechodzi obok- Ta mierzy Ją wzrokiem, gdy córka rozmawia z koleżankami -Ta odciąga Je i mówi " chodźcie, nie zadawajcie się z Nią, bo jest głupia i skarży" Tłumaczę córce,że może jest zazdrosna o coś lub kogoś? Może Ją obraziła? Ale odpowiedź brzmiała zawsze NIE. Może wpływ na zachowanie ma to, że Jej rodzice kilka lat temu się rozwiedli? Nie wiem. Ale mówiłam, że córka ma Ją ignorować i nie odzywać się. Ostatni tydzień wakacji tego roku uświadomił mnie, że problem jest większy niż się wydaje. Koleżanki były na nocce u nas i zapytałam jak tam dziewczyny się dogadują (bo może rzeczywiście coś przeoczyłam w zachowaniu M.) Odpowiedziały, niestety, że tamta dziewczynka zawsze prowokuje i nie tylko obraża moją M. ale także własną kuzynkę i inne dziewczynki a nawet dostawała za takie zachowanie uwagi w szkole, choć głównie przytoczę, co mówi o mojej córce i Jej przyjaciółce do innych("po co One ścięły włosy? Wyglądają teraz jak mop do podłogi" ," ale A. wygląda jak wieloryb" " jak nie dostanę pochwały albo dobrej oceny z W-F u to chyba będę ryczeć, żeby dostać dobra ocenę", " M. to się musi wszystkim chwalić " ," Ona chyba nawet gaci nie pierze, jak dostanie nowe ciuchy, bo zaraz ubiera się w nie, żeby się przechwalać" ) Ostatnio ich grupka umówiła się na rowery i mówię, że może, by warto wyciągnąć rękę i zaprosić ją też. To był mój błąd. Na wycieczce silnie zaznaczała swoją obecność a ku końcowi wycieczki mojej M. spadł koszyk z bagażnika i nie mogąc sobie poradzić mówi" może byś mi pomogła?" a ta dziewczynka do mojej córki " masz ręce, co się tak gapisz, wydłubię Ci kiedyś te oczy" i wstawiła się E. I mówi "daj już spokój z tym zachowaniem, nie podoba się nam, że tak traktujesz M. Doszło do tego, że dziewczynka obraziła się jeszcze na nie i naskarżyła swojej mamie, że to moja córka zaczyna, że się tak odzywa obraźliwie do niej. Dziewczynki zgodziły się potwierdzić złe zachowanie tamtej, ale jak zadzwoniłam zapytać, co się wydarzyło na wycieczce, mama oznajmiła do mnie z podniesionym tonem, że Jej córka wyjaśniła, jak to wygląda i moja M. Wszystko zaczyna od początku. To, co dziewczynki opowiadały mi tamta dziewczynka zrzuciła na M., żeby się wybielić a jak mówiłam, że większość dzieci z klasy może potwierdzić złe zachowanie jej córki to stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, bo wierzy w zaparte swojej córce(ręce opadają), zastanawiam się nad kupnem dyktafonu i udowodnieniu Jej winy lub o spotkaniu rodziców z wychowawcą, by coś z tym zrobić ale boję się, że sytuacja przyniesie odwrotny skutek. Co robić? Naprawdę jestem już zmęczona i trochę zdesperowana. Obawiam się, że dziewczynka nie zapanuje nad sobą i dojdzie do rękoczynów (jest bardzo impulsywna). Proszę o pomoc i radę. Mama gnębionej Córki.
W dzieciństwie wielokrotnie składałem wizytę u różnych psychologów. Przede wszystkim moja najbliższa rodzina zarzucała mi w tym czasie, że mówię nie tylko mało, ale i cicho oraz to, że „uciekam tam, gdzie nie powinien uciekać” (na przykład najbliżsi obawiali się, że wyjdę na ulicę i będę histeryzował na oczach groźnego psa). W wieku 11-12 lat otrzymałem dokument, z którego miałyby wynikać moje wady takie jak nieumiejętność układania prostych, logicznych i spójnych zdań czy też zaburzenia ruchowe mojego ciała (nogi, ręce, głowa, itp.). Ten istotny punkt zaczepny całego dokumentu udało mi się odtworzyć go dopiero po kilkunastu latach, ponieważ to zaświadczenie po prostu zaginęło aniżeli trafiło do szkoły, jednak nie otrzymałem w ogóle kopii oryginalnego dokumentu. Z mojego punktu widzenia chodzi prawdopodobnie o dyspraksję (dziennika objawów nie prowadzę, ale pamiętam wiele takich przypadków). Dodatkowo w ostatnich latach chodzę do lekarza, który zleca mi EKG. Praktycznie wszystkie dokumenty z wynikami EKG obrazują tą samą dolegliwość – szybsze bicie serca. I to raczej się nie zmieni prędko, mimo chęci dostosowania się do większości zaleceń lekarza (np. bardzo mocne ograniczenie spożywania napojów energetycznych). Poważniejszych problemów z sercem nie mam, co potwierdza to, iż w związku z tym nie była konieczna wizyta w szpitalu. Jestem osobą mocno introwertyczną, praktycznie od początku nauki odrzucaną przez innych, często też nękaną i „segregowaną” z przyczyn niezależnych nawet od samego siebie. Podstawówka, gimnazjum, szkoła średnia i studia – nie miałem szans na odnalezienie i utrzymanie znajomych, byłem tylko „statystą” w oczach uczniów, być może też nauczycieli. PYTANIE ZASADNICZE: Proszę wskazać prawdopodobieństwo, z jakim mogę zostać dopuszczony do wyrobienia prawa jazdy z takimi dolegliwościami? (tj.: objawy charakterystyczne dla zaburzenia dyspraksji, problemy z sercem, charakter introwertyczny)
Mam 12 lat, odczuwam objawy depresji, zniechęcenie, brak radości i obniżoną samoocenę. Nie radzę sobie, a rodzicom nie ufam we wsparciu.
Mam 12 lat, wszystko było normalnie. Od 4 tygodni czuję, że coś we mnie pękło, straciłem zainteresowania, które kiedyś mi sprawiały przyjemność, kiedyś dla przyjemności się uczyłem nawet po 6 godz(nawet uczyłem się z podręcznika do 1 liceum z matematyki różnych rzeczy np. logarytmów, ale później mnie nauczycielka matematyki, która mi go dała, zniechęciła mnie do tego, choć samą nauczycielkę lubiłem). teraz jestem niczym, nic nie robię z własnej inicjatywy, leżę w łóżku i co najwyżej posłucham muzyki. W szkole się po prostu zmuszam jakoś tak, że nikt nie zwraca na to uwagi. W domu nie robię nic oprócz tego, do czego mnie zmuszają rodzice, bo nie mam siły. Dlatego, że nie mam stwierdzonej żadnej choroby psychicznej(podejrzewam u siebie depresje dlatego, że mam jej symptomy) przez co jeszcze bardziej czuję się źle ze świadomością, że to może być mój głupi wymysł, aby uzasadnić moją głupotę, aroganctwo, chamstwo, egoizm oraz lenistwo - to też mnie demotywuje do poinformowania mojego psychologa szkolnego. A swoich rodziców na pewno nie mam zamiaru poinformować, bo nie mam do nich zaufania oraz ogólnie nie darzę nikogo pozytywnymi uczuciami, najczęściej, po prostu, nikogo nie darzę uczuciami a własnej matki nienawidzę, cały czas tylko się z kimś kłóci, obraża kogoś lub wyzywa a później udaje kochaną mamusię(albo ma po prostu skrupuły). Czuję, że nie mam przyjaciół, choć tacy mnie otaczają to nie czuję, że nimi są, przez co czuję się jeszcze gorzej z myślą, że nie potrafię z nikim prowadzić zdrowej relacji - naprawdę okropnie to boli, czuję przez to ciągły stres związany ze szkołą. Przez to wszystko mam ochotę popełnić samobójstwo, aby to wszystko zakończyć, ponieważ wiem, że moje życie donikąd prowadzi, jest tylko jednym długim kółkiem pełnym bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, pełnym stresu, strachu oraz lęku przed rozpoczynaniem jakiejkolwiek konwersacji, wszystko co w życiu sprawiało mi przyjemność teraz jest dla mnie bólem, wszystkie moje zajęcia jakie miałem, teraz są dla mnie zbyt męczące, przez co jestem zły na siebie ze świadomością, że nie mam siły, na naukę, która kiedyś była przyjemnością o tyle dobrze, że jeszcze moje oceny się nie posypały, bo choć nauka w szkole jest cięższa pod względem słuchania oraz wnioskowania z wypowiedzi nauczycieli to samo robienie sprawdzianów oraz kartkówek już nie aż tak bardzo(może dlatego, że kiedyś się tego nauczyłem?). Jestem po prostu beznadziejny we wszystkim co robię, czuję, że wychodzi okropnie wiem, że tylko wszystkich zawodzę oraz niszczę swojej klasie życie poprzez swoją arogancję, którą pokazuję swoimi ocenami, wiem, że ci cierpią przeze mnie, przez to jak muszą patrzeć jaki jestem lepszy od nich a ja czuję, że jestem gorszy, choć oceny tego nie pokazują to się czuję gorszy od każdego. Na dodatek w mojej szkole jestem pośmiewiskiem, choćby ze względu na moje nietypowe zachowanie(najwyżej dla innych jest ono nie typowe), ponieważ w przeciwieństwie do nich jestem przez większość czasu smutny, nauczyciele tego nie zauważają, ponieważ myślą, że jestem tak bardzo poważny. Grono takich osób tylko się zwiększa a ci żartują sobie ze mnie w każdej możliwej sprawie tak, że nie da się tego znieść psychicznie, pogarszają oni tylko mój stan psychiczny i utwierdzają mnie w przekonaniu, że wszystko jest ze mną nie tak, sprawiają mi ból psychiczny prawie codziennie. Możliwe, że jest to jeden z powodów, dlaczego podchodzę do relacji w taki socjopatyczny sposób. Także często przeprowadzam w głowie najrozmaitsze rozmowy takie, które nawet miałyby prawo istnieć, lecz często się nie wydarzają, co mnie lekko frustruje(to co napisałem w tym zdaniu jest raczej ciekawostką, ponieważ wątpię, aby miało coś z tym wspólnego, też chciałem o tym komuś powiedzieć). Proszę aby ktoś mi powiedział co powinienem zrobić i czy to w ogóle jakaś choroba czy moje wymysły. Przepraszam, jeśli w niektórych miejscach są nagłe wcięcia tematów, ale dopisywałem parę rzeczy na koniec przed wysłaniem oraz przepraszam za wszystkie błędy w tekście jeśli takie tam są. Ps. Wiem że jestem głupim bachorem ale prosiłbym o odpowiedź nie nakreśloną tym że jestem młody a co za tym idzie nie doświadczony w rządnych aspektach życia, Dziękuję. Pozdrawiam Jakub
Czuję straszną pustkę.
Czuję straszną pustkę. Cały czas, choć moje życie wcale nie jest wcale ponure, to nawet gdy jestem szczęśliwa, czuję tę przygniatającą pustkę. Próbowałam różnych rzeczy - najpierw wleciały energetyki, później coraz to gorsze używki, ale nic nie pomaga. Próbowałam zakończyć to życie, by zobaczyć, jakie emocje wtedy we mnie wstąpią, ale dalej nic. Miałam ciężkie dzieciństwo, przemoc psychiczna i fizyczna to była codzienność, alkoholizm wszędzie dookoła. Jeśli to ważne, mam 15 lat i czuję, że to zbyt mało, by marnować sobie tak życie. Nie chcę iść na terapię, a i tak rodzice do tego nie dopuszczą.
Jak radzić sobie z emocjami, gdy dziecko zaniedbuje obowiązki domowe i skupia się na ekranie?

Dzień dobry. Jestem żoną, mama jak radzić sobie z emocjami, gdy po powrocie z pracy zastaje syna w tv a obowiązki, które ma są niewykonane . Np. niezrobione łóżko, niewyciągniętą śniadaniówka, rozrzucony plecak itp. jak zwracam uwagę, to syn mówi, że się czepiam i robię ciągle hałas, bo mu się zapomniało. Synowi codziennie się zapomina o zrobieniu łóżka. Czasami odnoszę wrażenie, że syn jest przez nas kierowany jak robót, nic sam nie pomyśli, tylko pyta się, kiedy komputer. Uczy się bardzo dobrze, ale jeżeli jest sprawdzian, to krzyczy, że umie, umie, a potem są efekty umienia ze słaba ocena płacz i poprawianie

TW. Kryzys suicydalny, jestem w 5 klasie - mam apatię, nudzę się, widzę życie szaro.
Dzień dobry. Chodzę do 5 klasy(rocznik 2012) i chce ,aby moje życie już się skończyło. Nie mogę sie zabić ,bo boje sie tego,co po będzie sie dziać tutaj na ziemi po mojej śmierci. Pewnie będą chodziły jakieś plotki itd...i właśnie tego sie boje. Na ten moment nie pamiętam, jak sie to zaczęło(na pewno przynajmniej rok temu),bo postanowłiam o innych problemach zapomnieć(nie przejmować sie),bo i tak mnie zaraz nie będzie. Miałam sie zabić 30 marca(niedawno),ale nie doszło do tego. Miało to sie stać w nocy(poza domem),ale porę przespałam i wcześniej przemyślałam to i zaczęłam sie bać właśnie tego co tu prawdopodobnie się stanie po tym. Teraz wszystko jest mi obojętne i na nic nie zwracam uwagi,bo myślę, że może zrobie to nie przejmując sie ,co po tym sie stanie. Udaje, że wszystko jest dobrze. Oczywiście z pozoru jest dobrze. Wcześniej często byłam smutna i starałam sie to ukrywać itd... Było tego dość dużo i nie chce mi sie wymieniać. W głębi serca nadal to wszystko czuję, ale tak jak już powiedziałam wcześniej. Jedyne co widzi otoczenie, to mój brak apetytu. Mój umysł generalnie jest w słabej formie, w porównaniu do poprzedniej...o połowę gorzej. Ze skupieniem słabo. Ostatnio był konkurs kangur matematyczny i zrobiłam tylko kilka zadań, bo na resztę nie miałam siły i nie mogłam usiedzieć. Największym obecnym problemem jest moje nudne życie szkolne.(wcześniej też inne,ale jak juz wcześniej wspomniałam). Koleżanki i koledzy mnie nie interesują i wszystkie znajomości, które zawarłam wcale nie są mi potrzebne. W szkole za łatwo wgl jest. Nie lubię sie uczyć ,zbrzydło mi to i nie mam już żadnych zainteresowań. Nic, a szczególnie ta szkolna "nauka" (łatwizna),nie daje mi szczęścia. Fajnie byłoby, jakby wszystko było 2 razy trudniejsze i doszłaby filozofia. Lubię takie trudne rozważania, ale skończyłam to w połowie lutego, w tym momencie, gdy było tragicznie z moim psychicznym samopoczuciem. W szkole oceny mam takie różne. Nie mogę powiedzieć, że wszystko umiem, bo na przykład taka historia czy geografia. Najprostszy przykład. To jest tak nudne i łatwe do zrozumienia, że nie chce uczyć sie szczegółów tych przedmiotów i z tego mam takie trójki. Nie trzeba wkładać do tego prawie żadnego wysiłku i nawet nie chcę sie przykładać do tych szczegółów. Wszystko na logike, wychodzi 3 lub 4. Teraz odczuwam jakąś taką apatie. Również boli mnie teraz to, że tak (nie wiem, jak to powiedzieć),o niczym nie myślę. Odczuwam taką pustkę w glowie i chce również powiedzieć(tak dziwnie zabrzmi, ale nie mam pojęcia, jak to inaczej powiedzieć), że nie czuje tak w sobie siebie. Jeszcze musze dokończyć na temat szkoły. Rówieśnicy i takie ziomki(mam ich kilku w 7 klasach) śmieją sie(że takie żarty)z prawie każdego mojego tekstu. Nie chce tego(że mówić takie tam rzeczy, jestem taka szkolna gwiazda),no ale nie mam wyjścia, bo inaczej jest nudno i chce również przy tym o tym wszystkim zapomnieć i nie mam innych pomysłów i wgl nie trzeba sie prawie skupiać do tego. Na początku kolegom z 7 klasy tak w żartach mówiłam, że chce sie zabić, ale potem wzięli to na poważnie i błagają o niezrobienie tego. Dla mnie to wszystko jedno, jak chodzi o nich. Nie potrzebuje ich poza szaleństwem. Poznałam ich przez dziewczyny z mojej klasy. Ja zaczęłam z ta chęcią, mówiąc, że sie zakochałam(powiedziały temu 1 z tamtej reszty). W rzeczywistości chciało pobawić mi sie w zarywanie.(pobawić sie chłopcami). Jeszcze dlatego, że chciałam urozmaicić zabawą z nimi przerwy. Życie teraz mnie przynudza i czuję, że otoczenie chyba robi mi pranie mózgu. Ogólnie chciałabym płakać, ale nie jestem w stanie. Chyba musze jeszcze podkreslić, że mam częste wahania nastroju, może to jest spowodowane okresem dojrzewania, ale tu to nie mam zdania. Jeszcze raz wspomnę, że wcześniej naprawdę było dużo problemów( postanowiłam zapomnieć, bo zaraz i tak koniec,(szczęście)ale wgłębi serca pewnie jeszcze sa)i najwyraźniej było to genialne, bo chyba nikt sie nie domyślił. Ukrywałam to wykorzystując okres dojrzewania. Ja już straciłam nadzieje, przyszłość widzę w jak najciemniejszych barwach. Szkoda mi, mogłabym więcej opisać, ale jak juz mówiłam, postanowiłam juz o tym wszystkim sie nie przejmować i wszystko jest mi obojętne, bo mam nadzieje, że zaraz koniec. Samopoczucie nie najlepsze . (maksymalnie dalabym 4/10).
Brak motywacji przed maturą, czarne myśli i wybór przyszłości
Sam nie wiem co ze sobą zrobić. Moja matura się zbliża a ja nic nie umiem, co najwyżej potrafię stworzyć fajną historię lub rozśmieszyć parę osób ale to bezużyteczne. Nie mam nikogo z kim mógłbym porozmawiać (dlatego jestem tutaj) pójście po jakąś profesjonalną pomoc też będzie ciężkie bez robienia szumu (więc np psycholog szkolny odpada). Prawie codziennie zalewają mnie czarne myśli o tym jaką mam przyszłość (czyli jej brak) czasami doprowadzały do łez, choć nie jestem przygnębiony non stop (choć tak wyglądam) MUSZĘ wybrać jakieś studia albo pójść do pracy ale nie mam żadnego doświadczenia ani w tym ani w tym a moje beznadziejne oceny nie pomagają. Co gorsza nie umiem się zmusić lub zmotywować do niczego w ostatnich miesiącach, uczenia się, pisania historii nawet grania w gry, ale to pewnie po prostu lenistwo. Sam nie wiem czy to co się u mnie dzieje to coś poważniejszego lub coś rozwijającego się a może po prostu dramatyzuje, kto wie?
Bardzo boję się omdlenia, przez co ciężko chodzi mi się do szkoły. Chodzę na psychoterapię, było bardzo dobrze, jednak ostatnio sytuacja się powtórzyła.
Dzień dobry, jak pokonać lęk przed konkretną sytuacją? Od jakiegoś czasu mam lęk przed zemdleniem, przez co ograniczałam najpierw ruch, np. nie ćwiczyłam na wfie w szkole albo musiałam częściej jeść, by zapobiec zemdleniu. Raz miałam naprawdę blisko do takiej sytuacji i wtedy wszystko się zaczęło. Od dwóch tygodni uczęszczam na terapię i po tym było mi o wiele lepiej, nawet myśli lękowe zniknęły a ataku paniki nie miałam jakieś dwa tygodnie. Niestety, ale mam wrażenie, że jak za długo jest dobrze, to musi pojawić się coś stresującego. Byłam dzisiaj w szkole i normalnie szłam do klasy z przerwy a nagle poczułam się tak, jakbym miała zemdleć. Było to dziwne, bo cały dzień czułam się dobrze i jadłam dosłownie parę sekund wcześniej. Weszłam jednak do sali i próbowałam się uspokoić, mówiłam sobie, że nic się nie dzieje i zaraz mi minie. Nie minęło i parę minut potem miałam nagłe pogorszenie samopoczucia, mam wrażenie, że na poziomie tego, jak parę miesięcy temu, gdy miałam pierwszą taką sytuację. Oczywiście, zawsze jak pojawia się to, czego się obawiam, to jednak ta panika się pojawia i w sumie to potem bardziej trzymały mnie własne emocje, miałam wrażenie, że mam jakiś zawał serca, bo tak mi waliło. Poczułam się taka bezradna, tyle włożyłam, by leczyć się z zaburzeń lękowych, a tu kolejny nawrót po tak pozytywnych tygodniach. Jest mi podwójnie ciężko walczyć z lękiem, ponieważ od urodzenia mam tendencje do lęków, które pojawiały się w różnych okresach życia. Terapeutka, do której chodzę potwierdziła to, co podejrzewałam od dawna, wiele moich cech pokazało na to, że nie jest to coś co wystąpiło nagle, a było to we mnie zawsze, ale ukryte i pokazywało się czasami . Teraz nie wiem co robić, jutro pewnie muszę iść do szkoły, a nie chcę, bo pewnie cała klasa będzie się śmiać z tego, co było dzisiaj. W dodatku, jak mój tata mnie odbierał powiedział pielęgniarce o moich lękach, sama nie wiem po co i gdy mówiła, że nie mogę się migać od życia, zaraz będę dorosła i nie mogę robić takich rzeczy, to po prostu wybiegłam ze szkoły z płaczem. Mam wrażenie, że sporo osób w moim otoczeniu nadal nie do końca rozumie tą rzecz, z którą się borykam. Nie mówiłam o tym w szkole nikomu, oprócz moich przyjaciółek, bo się boję reakcji nauczycieli, a klasie to nie ma co mówić. Co zrobić by nie martwić się o tą dzisiejszą sytuację? :(
Czy powinnam oddać dziecku smoczek?
Pytanie które nurtuje mnie może być banalne, głupie, ale po nacisku żłobka na mnie i na córkę decyduje się zapytać. Moja córeczka ma 2 latka i 4 miesiące. Jest dziewczynką już od pieluchowaną, kolejny etap od smoczkowanie zaczęłyśmy 2,5 tygodnia temu. W domu jest super córka sama zasypia na noc bez problemów i dodatkowej pomocy. Na drzemkę czasem trzeba ja namówić , po leżeć obok itp. (Ze smoczkiem zasypiała od razu), ale zazwyczaj idzie spać, ale też nie staram się jej zmuszać. od złobka dostaje dzisiaj telefon że dziecko wpada w histerie i nie chce iść spać i woła ciągle smoczka, widząc inne dzieci z nim. Nie chce się położyć one nie wiedzą jak ją uspokoić i ogólnie to mam ją zabrać. Pani mówi,że smoczka zabrałam zbyt drastycznie i za szybko( dziecko miało smoczka tylko do zasypiania). nie wiem co mam robić oddać jej tego smoczka , czy nie słuchać Pani w żłobku bo w domu i poza nim nie wspomina o nim nawet? Prosze o pomoc bo jestem w kropce, a nie chce dla dziecka źle.
Klinika psychiatrii dzieci w Poznaniu: zajęcia, pobyt i psychoterapia – szpital Karola Jonschera

Czy wie ktoś, jak wygląda klinika psychiatrii dzieci i młodzieży w szpitalu klinicznym im. Karola Jonschera w Poznaniu? Jakie zajęcia się tam odbywają? Jak wygląda pobyt? Jak często jest psychoterapia?

Od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat
Dzień dobry, od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat, poznaję świat, ale to mocno utrudnia mi życie. Mianowicie zawsze jak kogoś poznaję, bądź nawet przy bliskich, czuję się jakby ludzie mieli mnie porzucić, mam wrażenie, że ich zanudzam, męczę czy cokolwiek. Czuję się praktycznie cały czas ciężarem dla innych, choć świadomie wiem, że tak nie jest. Również nie potrafię nawiązać relacji z ludźmi, ciągle się obawiam, że ta osoba sobie żartuje i mnie zostawi. Prawdopodobnie wiem, skąd może się to brać (matka mnie porzuciła jak byłam mała, a ojciec powiedział mi jak miałam 7 lat, że jeśli się nie zmienię to porzuci nas tak samo jak ona), jednak nie wiem, jak sobie pomóc. Te myśli są strasznie natrętne i ciągle wracają. Również mam olbrzymie wahania emocjonalne, o drobną rzecz potrafię się popłakać i czuję się od razu beznadziejnie, choć wcześniej było dobrze. I czasem w ułamku sekundy z dobrego stanu wpadam w takie coś, zdarza się, że mam wtedy myśli samobójcze (ale tylko myśli, nie zrobię tego nigdy, bo poza tym czuję sens życia, kocham pomagać i nie ma mowy o depresji, to tylko w danej chwili tak myślę, jak jestem pod wpływem emocji). Kompletnie nie panuję nad sobą, jak wpadam w złość to na całego, w smutek, radość i wszystko tak samo. W danej chwili żyję tylko tą emocją i potem dopiero jak to mija, analizuję swoje zachowanie i żałuję pewnych czynów. Również miewam ataki paniki, czuję się wewnętrznie osamotniona. Niby mam ludzi mi bliskich, ale nie czuję w nikim wsparcia, czuję się niezrozumiała i samotna. I to nie tak, że cały czas, tylko wiem, że to we mnie siedzi i w losowych momentach ze zdwojoną siłą się ujawnia. Też mam niezdrowe zachowania na tle nerwowym, nieświadomie obgryzam paznokcie, wyrywam je, obgryzam skórki do krwi, zdrapuję strupki paręnaście razy (mam od tego dużo blizn, bo od małego tak robię) i nie potrafię z tym przestać, bo robię to nieświadomie. Nie wiem, podejrzewam u siebie borderline, ale nawet jeśli, to nie wiem jak sobie z tym pomóc. Również mam co jakiś czas wrażenie bycia śledzonej, zamykam oczy jak wchodzę do ciemnych pomieszczeń, bo boję się, że coś tam jest a jeśli zaatakuje, to chociaż tego nie zobaczę, śmieję się z tego potem, ale i tak jest to przerażające w danej chwili. I trochę ponad miesiąc temu zaczęłam zbyt intensywnie reagować na nagłe głośne dźwięki, a zwłaszcza wrzaski, krzyki. Jak nauczyciel uderzy dłonią o stół, to już staję się nerwowa, czuję łzy w oczach i nie umiem ich powstrzymać. I potem przez resztę dnia jestem mocno rozchwiana emocjonalnie i co chwilę bez powodu lecą mi łzy. Już nie mówiąc o krzykach, nawet nie bezpośrednio na mnie. Wydaje mi się, że może być to trauma, wychowałam się w trochę ciężkich warunkach, wrzaski, policja to była norma jak byłam w przedszkolu, a po rozwodzie rodziców tato bardzo często krzyczał i unosił się o byle co, zdarzała się delikatna przemoc psychiczna, fizyczna (już teraz nie, kocham go, ale i tak skutki się teraz odbijają. A, i mam wrażenie, że mogę mieć parentyfikację). Bardzo proszę o jakąś radę, bo to wszystko mnie wyniszcza. I dziękuję za pomoc.
14-letni syn ma depresję, nie chce pójść na psychoterapię. Co my, jako rodzice, możemy zrobić, by mu pomóc?
Mój 14 letni syn ma depresje. Ma zaleconą psychoterapię, jednak nie chce iść do psychologa, jedynie chodzi na wizyty do psychiatry. Co możemy zrobić jako rodzice, jak mu pomóc wyjść z depresji?