Agresywne zachowanie męża a wpływ na dzieci
Witam.Zacznę może od tego, że mój mąż jest moją pierwszą miłością, zawsze mi się wydawało, że jest dobrym człowiekiem. Od kilku lat, odkąd na świecie pojawiły się dzieci i ma więcej pracy i przestaje go poznawać. Rzuca przedmiotami, wyłącza bezpieczniki, gdy dzieci nie chcą iść spać -wtedy bardzo krzyczą, bo boją się ciemności, potrafi pociągnąć dziecko za nogę i przeciągnąć kilka metrów po podłodze, jak dzieci czymś się bawią i nie chcą iść spać grozi że zaraz te zabawki spali albo wyrzuci do kosza..jest w nim dużo złości, agresji, rzuca wyzwiskami "zamknijcie się" albo "spier*alaj do spania" Raz w złości powiedział do mnie i dzieci "wy jesteście ku*wa rozjebani" Potrafi też być miły, jest bardzo pracowity i ciągle mówi że oczywiście wszystko jak zwykle jego wina. Martwię się, bo nasz starszy syn, który skończył 7 lat i dłużej miał okazję tatę obserwować niestety powtarza jego zachowania :( jest bardzo wrażliwy, gdy tylko jego siostra zrobi coś nie po jego myśli ,rzuca się na nią, bije, poddusza i mówi tak jak jego tata że zaraz jej zabawki powyrzuca..przy pieczeniu pierników wylał ze złością na głowę córki miskę z lukrem, bo nie słuchała co on do niej powiedział..później bardzo płacze, widać, że nie radzi sobie z trudnymi emocjami. Jest mi ciężko w tej sytuacji. Proszę o pomoc
Mama dwójki dzieci

Adam Gruźlewski
Szanowna Pani,
sytuacje o których Pani pisze, ewidentnie świadczą o przemocy stosowanej przez Pani męża. Opisane zachowania noszą znamiona przestępstwa. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takich zachowań. Kluczowe w takiej sytuacji jest zadbanie o bezpieczeństwo zarówno Pani, jak i dzieci. Proszę rozważyć powiadomienie o tym Policji i co najmniej skorzystanie z pomocy w najbliższym Ośrodku Interwencji Kryzysowej. To nie Pani odpowiedzialność, że mąż nie radzi sobie z emocjami i nie potrafi kontrolować złości.
Pozdrawiam
Adam Gruźlewski
psycholog, psychotraumatolog

Joanna Nizińska
To, co opisujesz, to przemoc – wobec Ciebie i dzieci. Takie zachowania są bardzo szkodliwe, a Twój syn zaczyna je naśladować. To nie Twoja wina. Dzieci potrzebują wsparcia psychologa, a Ty bezpiecznej przestrzeni, by porozmawiać o tym, co się dzieje. Twój mąż może się zmienić tylko, jeśli sam tego zechce.

Justyna Bejmert
Sytuacja wygląda bardzo poważnie i niepokojąco. Z tego co Pani opisuje wynika, że mąż stosuje przemoc fizyczną i psychiczną wobec dzieci i Pani. Myślę, że najważniejsze będzie teraz to, by zadbać o Wasze bezpieczeństwo. Może Pani skorzystać ze wsparcia Niebieskiej Linii 800 120 002. Proszę nie wahać się również skorzystać z numeru alarmowego 112, jeśli boi się Pani o zdrowie i życie swoje oraz dzieci. Wsparcia może też szukać Pani w miejskim lub gminnym ośrodku pomocy społecznej.
Z poważaniem,
Justyna Bejmert
Psycholog

Paulina Habuda
Dzień dobry,
Z dużym smutkiem czytałam Pani wiadomość. Pomyślałam sobie, że to co Pani opisuje musi być naprawdę trudne dla całej rodziny, ale też wymaga szybkiej interwencji.
Z opisu wynika, że Pani mąż nie radzi sobie z gniewem i traci kontrolę. Być może przeżywa dużo trudności, problemów w pracy, frustracji. Jakiekolwiek trudności go spotykają, nie można akceptować przemocy. Wyzwiska i ciągnięcie dzieci za nogę jest przemocą.
Wyobrażam sobie, że dzieci mogą mieć w sobie dużo lęku i stresu. Ponadto są w wieku w którym dzieci są absolutnie wpatrzone w rodziców i naśladują ich zachowania - jak można zauważyć w przypadku Pani syna. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, to problemy z agresją, regulacją emocji, lękiem u dzieci będą się pogarszać.
Zachęcam Panią do skłonienia Pani męża do jak najszybszej konsultacji z psychiatrą/psychologiem/terapeutą. Jeżeli nie czuje się Pani na siłach aby przeprowadzić taką rozmowę sama, lub ma Pani jakieś obawy, to może Pani do rozmowy zaprosić kogoś bliskiego komu Pani ufa. Może Pani również od razu skontaktować się z infolinią: 800-120-002.
Pozdrawiam
Paulina Habuda
Psycholog

Aleksandra Wincz- Gajda
Droga Mamo Dwójki Dzieci,
Zachowanie męża budzi niepokój i wydaje się potrzebować konsultacji i pomocy psychologicznej. Nie mniej jednak ważne są Pani emocje i trudność w tej trwającej latami sytuacji.
Pisze Pani, że zachowanie męża zmieniło się wraz z pojawieniem się dzieci i wzrostem ilości pracy. Być może znaczenie ma tutaj "zwykłe" zmęczenie, przeciążenie, poczucie odpowiedzialności, a może zaczął wtedy działać jakiś inny czynnik na jego indywidualnej, osobistej mapie psychologicznej. Z pewnością pojawienie się dzieci ma też wpływ na psychologiczną sytuację pary. To także może mieć znaczenie dla męża.
Może Pani porozmawiać z mężem lub zaproponować konsultację pary, tak by móc przedyskutować swoje emocje, myśli i hipotezy, a także usłyszeć męża. Rekomendowałabym w takiej sytuacji psychoterapeutę systemowego- tak, by cała rodzina została objęta namysłem i wsparciem, by zaproponowany został kierunek pomocy- dla Pani, męża i dzieci.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Patrycja Jędraszko
Dzień dobry,
Z Pani wypowiedzi wynika, że jest teraz Pani bardzo trudno, natomiast sytuacje które Pani opisuje zdecydowanie nie są bezpieczne dla Pani ani dzieci. Rozumiem, że Pani mąż potrafi być też miły, że jest pracowity, że mówi, że „to jego wina” — takie cykle (przemoc – skrucha – „miły okres”) są typowe w związkach, gdzie pojawia się agresja. Jednak nie to zmienia faktu, że zarówno Pani jak i dzieci jesteście w sytuacji zagrażającej - zarówno emocjonalnie jak fizycznie. Z sytuacji, którą Pani opisuje, wynika, że dzieci również żyją w atmosferze strachu, a zachowanie starszego synka jak słusznie Pani zauważa spowodowane jest obserwacją zachowania taty - w ten sposób dzieci najprościej się uczą. To bardzo trudne, jednak jeśli czuje Pani, że sytuacja wymyka się spod kontroli proszę nie wahać się zadzwonić pod numer alarmowy 112 - w ten sposób chroni Pani siebie i dzieci. Warto również skorzystać ze wsparcia Niebieskiej Linii, bezpłatny telefon wsparcia dla osób doświadczających przemocy: 800 120 002 (czynny całą dobę), gdzie może Pani anonimowo uzyskać porady prawne i psychologiczne. Proszę pamiętać również o tym, że przemoc nigdy nie jest winą ofiary, a Pani oraz dzieci zasługujecie na traktowanie z szacunkiem - to Wasze podstawowe prawo.
Z pozdrowieniami,
Patrycja Jędraszko
Psycholog

Bartłomiej Bugowski
To, co opisujesz, brzmi bardzo trudnie i wywołuje uzasadniony niepokój. Sytuacja, w której Twój mąż reaguje agresją wobec dzieci i w stosunku do Ciebie — poprzez groźby, rzucanie przedmiotami, pociąganie dzieci po podłodze czy wyzwiska — jest poważna. Nawet jeśli po chwili potrafi być miły i bierze winę na siebie, nie zmienia to faktu, że przemoc w domu, niezależnie od okoliczności, jest szkodliwa dla dzieci i dla relacji rodzinnych.
Twój starszy syn, obserwując te zachowania, zaczyna je naśladować, co jest naturalną reakcją w procesie uczenia się — dzieci uczą się emocji i sposobów reagowania poprzez modelowanie dorosłych. To, że reaguje złością, agresją wobec siostry i frustracją w sytuacjach codziennych, pokazuje, że doświadcza trudnych emocji, których nie potrafi samodzielnie regulować. W takich warunkach bardzo ważne jest, aby miał bezpieczne i przewidywalne wsparcie oraz wzorce spokojnego rozwiązywania konfliktów.
To, co możesz zrobić teraz, to przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo dzieci i swoje. Ważne jest wyznaczenie granic wobec agresji — zarówno fizycznej, jak i słownej. Możesz też rozważyć kontakt z psychologiem dziecięcym, który pomoże dziecku radzić sobie z emocjami, oraz z terapeutą lub doradcą rodzinnym, który oceni sytuację i wspomoże opracowanie strategii bezpieczeństwa i wspierania dzieci.
Twoje obawy są w pełni uzasadnione. To nie jest normalne zachowanie i nie powinnaś tego ignorować. Szukanie pomocy, rozmowa ze specjalistami i zabezpieczenie dzieci jest w tej sytuacji priorytetem, bo agresja dorosłego wpływa zarówno na ich rozwój emocjonalny, jak i poczucie bezpieczeństwa w domu.
Masz również możliwość kontaktu z Niebieską Linią – Ogólnopolskim Pogotowiem dla Ofiar Przemocy w Rodzinie pod numerem 800 120 002 (czynne całą dobę, bezpłatnie i anonimowo). To miejsce, w którym możesz spokojnie omówić swoją sytuację ze specjalistą i przedyskutować możliwe rozwiązania oraz formy wsparcia.

Alicja Szymańska
Dzień dobry,
To, co Pani opisuje, jest bardzo trudne i poruszające. Widzę w Pani słowach dużo troski o dzieci i jednocześnie ogromny ciężar, który dźwigasz.
Z tego, co Pani pisze, wynika, że w domu pojawia się wiele zachowań ze strony męża, które są krzywdzące – zarówno wobec Pani, jak i wobec dzieci. Rzucanie przedmiotami, wyłączanie światła w sposób, który budzi strach, szarpanie dziecka, wyzwiska czy groźby – to nie są tylko „przejawy złości”, ale formy przemocy. Bardzo ważne jest, że to Pani dostrzega i że zauważyła Pani, jak starszy syn zaczyna powielać takie wzorce. Dzieci uczą się przez obserwację – i właśnie dlatego Pani zaniepokojenie jest w pełni uzasadnione.
To naturalne, że Pani czuć się rozdarta – z jednej strony są momenty, gdy mąż potrafi być miły czy pracowity, z drugiej strony pojawiają się zachowania, które ranią i zostawiają ślad w psychice dzieci. Niestety, te drugie mają ogromny wpływ na rozwój emocjonalny i poczucie bezpieczeństwa Państwa dzieci.
W tej sytuacji kluczowe jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa Pani i dzieciom. Może Pani rozważyć kilka kroków:
- Porozmawiać z kimś bliskim i zaufanym – niech nie zostaje z tym Pani sama, wsparcie z zewnątrz jest bardzo ważne.
- Skontaktować się z instytucją pomocową (np. Niebieska Linia – telefon 800 120 002, czynny całą dobę, bezpłatnie i anonimowo). Tam może Pani opowiedzieć o sytuacji i dowiedzieć się, jakie ma Pani możliwości prawne i psychologiczne wsparcia.
- Zadbać o pomoc psychologiczną dla siebie i dzieci – dla Pani jako osoby, która musi się mierzyć z ogromnym stresem, a dla dzieci, by miały przestrzeń, gdzie będą mogły bezpiecznie wyrażać emocje i uczyć się radzenia sobie w zdrowy sposób.
To, że pisze Pani o tym na forum i szuka Pani pomocy, to już bardzo ważny krok. Pokazuje, że nie godzi się Pani na tę sytuację i chce Pani chronić dzieci przed dalszym powielaniem destrukcyjnych schematów.
Pozdrawiam
Alicja Szymańska
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam problem.
Umówiłam się do psychologa, bo już nie radzę sobie z sobą. Rodzina nie akceptuje psychologów dla osób dorosłych.
Rodzina - to mąż, moja mama i tata, z którymi mieszkamy. Uważają, że powinnam sama radzić sobie z problemami, w końcu jestem dorosła i znaleźć powody swojego zachowania i sama to przepracować. Jednak mi się nie udaje i chcę zasięgnąć pomocy, bo widzę, że robi się coraz gorzej.
Jednak jak gdzieś jadę, to wszyscy mnie się pytają, gdzie jadę i po co, w tym mąż. Nie wiem, co im odpowiadać, najchętniej bym skłamała, że na zakupy, ale zakupy tak długo nie trwają.
Znów by było na jakie zakupy i gdzie od męża pytania.
Nie wiem, co w takiej sytuacji zrobić.
Niedawno napisałam zapytanie o chorobę Munchausena.
Jedna z Pań zapytała, co daje mi ból. Od nastoletnich lat się okaleczałam i po prostu sprawiało mi to przyjemność. I fizyczną i psychiczną. Czułam fizyczną ulgę i choć przez chwilę ktoś się mną interesował. W wieku 17 lat poznałam mężczyznę, który jest teraz moim mężem. Zaszłam też wtedy w ciążę i przysięgłam wtedy mojemu dziecku, że więcej się nie okaleczę. Prawie mi się udało, bo przez 13 lat zrobiłam to tylko raz. Gdy zachorowałam, na początku nikt nie wierzył mi, że naprawdę źle się czuję. Lekarz wysłał mnie do psychiatry, twierdząc, że mam depresję i załamanie psychiczne, bo zbiegło się to z utratą pracy, chociaż w ogóle mnie to wtedy nie zmartwiło, bo miałam jeszcze jedną pracę. Nikt mnie nie słuchał, po prostu ładowali we mnie antydepresanty. Aż pewnego dnia przy zwyczajnej kontroli holterem, bo byłam kilka miesięcy po zabiegu kardiologicznym, po prostu zatrzymało mi się serce. I wtedy okazało się, że mam ostrą postać boreliozy, która zniszczyła serce i prawie mnie zabiła. Jeszcze okazało się, że jestem w ciąży. Przez całą ciążę umierałam ze strachu o życie dziecka i o swoje życie. Niecały rok później miałam nawrót boreliozy, też mnie nikt nie słuchał. Zrobiłam badania na własną rękę i oczywiście nawrót. Wyleczono, ale problemy kardiologiczne się pogłębiły.
Zrobiono mi eksperymentalny zabieg, który tylko pogorszył wszystko jeszcze bardziej. Nie byłam w stanie funkcjonować, nie miałam siły, serce szalało, wywoływało utraty przytomności, a lekarze mówili, że to przejdzie, bo to etap gojenia. Trwało to rok. W międzyczasie umarła moja przyjaciółka poznana w szpitalu z wręcz identyczną historią choroby jak moja. Byłam przerażona, gdy zaproponowano wstawienie rozrusznika, nawet się nie zawahałam. Przyniosło to ulgę na chwilę, ale strach o własne zdrowie i życie przerodził się w potrzebę. Uświadomiłam sobie, że ja nie chcę zostać wyleczona, chcę być leczona, bo tylko wtedy ktoś mnie słucha, poświęca mi uwagę. Mój mąż nie był przy mnie, nawet gdy wszczepiali mi rozrusznik. Ograniczał się do podrzucenia mnie kolejny raz do szpitala i na tym zainteresowanie się kończyło. Zresztą tak jest cały czas. Mam wrażenie, że jestem mu potrzebna tylko do codziennych obowiązków, żeby miał mniej na głowie i nic więcej. Rok temu próbowałam popełnić samobójstwo. Wzięłam ogromną dawkę antydepresantów, ledwo mnie uratowano, spędziłam 10 dni w szpitalu psychiatrycznym. Nie wstrząsnęło to za bardzo moim mężem. Raczej cieszył się, że dalej będę użyteczna. Nikt nie wie o próbie samobójczej, ukryłam to, wstydząc się, a mój mąż też stwierdził, że lepiej to ukryć. Wołał zamieść wszystko pod dywan, zamiast mi pomóc i mieć gdzieś opinię innych. Jestem w tym sama, nie potrafię pójść dalej. Zostałam tylko ja i moje choroby. Na szczęście mój stan zdrowia znów się zaczął pogarszać, więc przynajmniej czuję spokój.
Dzień dobry, mam pytanie, otóż mam partnera od 9 lat, on ma córkę z poprzedniego związku, ale piecze mają dziadkowie(od strony jego byłej partnerki), bo oboje rodziców mają odebrane prawa, partner już miał odebrane, jak ona była mała, kiedyś miał możliwość widywania się z dzieckiem(byłam na początku ciąży) i szczerze powiem czułam się jak piąte koło u wozu, nie zachęcał, abym się do nich zbliżyła czy coś, po czasie miał możliwość odzyskać prawa, ale po dłuższym namyśle stwierdził, że nic z tym nie zrobi, bo już na nowo ma mieć swoją rodzinę i tak się stało - zaszłam w drugą ciążę i tak życie leciało, moje dzieci mają 8 i 3 lata, w dzień ojca partner dostał życzenia od byłej córki i pytała o to, dlaczego ją zostawił itp. Ona już ma 13 lat, a ja znowu stanęłam jak pod ścianą, co robić, jeśli ona będzie się chciała z nim spotykać? Ja wiem, że nie zaakceptuje tej sytuacji, bo widzę momentami jakie podejście ma do naszych dzieci, np. sam nie wyjdzie z nimi na spacer, nie wyjeżdżamy nigdzie, po prostu sam nie zajmuje się dziećmi. Sama popadam w paranoje, czy sama stwarzam problem?
Dzień dobry.
Mamy 11-letnią córkę. Od pewnego czasu w ogóle nas nie słucha, spóźnia się, pyskuje, obraża, pokazuje język, krzyczy, a w ataku złości uderza, w co popadnie. Jako rodzice jesteśmy już wykończeni. Mamy ustalone zasady, ale córka wcale się do nich nie stosuje. Internet i telefon zostały jej zabrane.
Możemy prosić o radę, jak rozmawiać z nastolatką? Dodam, że czasami jestem niekonsekwentna, ponieważ bardzo kocham córkę i zdarzają się momenty, kiedy wszystko jest w porządku. Ona jednak wygaduje bzdury, że nie mamy dla niej czasu. Pracujemy, a każdą wolną chwilę staramy się jej poświęcać. Dużo czasu spędza na dworze z koleżankami. Kiedy mówię jej, że tęsknimy za wspólnymi chwilami, reaguje tylko głupim uśmiechem.
Nie chce się pakować do szkoły, brakuje mi już słów. Jestem psychicznie wykończona.
Witam. Mam problem z komunikacją w związku ze strony faceta. Jesteśmy ze sobą już 13 lat, wychowujemy córkę (14-latka z poprzedniego Związku) oraz naszego syna 11-latka. Problemy bywały różne, mieliśmy inne podejście do podziału obowiązku, odpowiedzialności i funkcjonowania w rodzinie. Między nami jest różnica 12 lat (mój narzeczony jest starszy). Pokonaliśmy wiele różnic i wypracowaliśmy normalny system rodzinny. Codziennie praca, dom i dzieci. Od pewnego czasu dzieci jeżdżą na weekendy do dziadków i mamy wtedy czas dla siebie i wspólnych znajomych, z którymi spotykamy się co jakiś czas. Od dłuższego czasu mój facet miewa zachwiania humoru, gdy coś mu się nie podoba, to w sposób bardzo dosadny o tym mówi. Często słyszę, że to moja wina, bo mam inne zdanie. Gdy zwraca uwagę bezpodstawnie dzieciom i one komunikują, że coś nie jest zgodne z prawdą, to słyszą, że nie musi z nimi rozmawiać, żeby nic od niego nie chcieli itp. Gdy przesadza, to rozmawiam z nim i próbuje zażegnać konflikt, wtedy słyszę, że podważam jego autorytet. Od kilku dni obraził się właśnie o wymianę zdań i nieodzywanie też do dzieci. Nie interesuje się czy coś im potrzeba, czy są głodne itp. Wraca z pracy, bierze coś do jedzenia, myje się i siada przed komputer, na którym ogląda różne filmy. Potem się kładzie i tak następny dzień nastaje. Na co dzień oboje pracujemy, ale w domu sprzątam tylko ja, robię zakupy, gotuję, szykuje śniadania, piorę itp. A gdy mówię, że nie jestem służącą i chcę, żeby robił, to ze mną to słyszę, że on pracuje ciężej i nie umie gotować, po co Sprzątać i prać codziennie, a zjeść można na mieście. Czasem wysyłam go z kolegą na działkę na ryby, żeby się zrelaksował i odpoczął od pędu i obowiązków (3/5 dni) ja oczywiście zostaje z dziećmi i żyje jak co dzień. Nigdzie nie chodzę po imprezach i nie wyjeżdżam sama, bo lubię wspólne podróże i wspomnienia. Czasami mam dość, bo to tak jak bym miała trójkę dzieci. Gdy jest ok, to potrafi dużo załatwić i ogarnąć spraw, ale gdy już się obrazi i jak mi dzieci świadkiem o jakiś wymysł to palcem nie ruszy i traktuje nas jak powietrze. Często podkreśla, że mieszkanie jest jego, że on to się dorobił, bo ma swoją firmę, a ja nie mam nic (jestem nauczycielem w przedszkolu) i na nic mnie sama nie stać. Że wychowuje dzieci na niezaradne, bo pozwalam im na telefon czy wyjazdy weekendowe i jedyne co będą w życiu mogli Robić to pracować w biedronce. Często myślę sobie, że nie zasługuje na takie komentarze i nie mam czasu na fochy, bo gdy mam dość i nie chce rozmawiać, to rozmawiam służbowo przez dzień czy dwa, ale dzieci nie odczuwają tego, bo funkcjonuje wtedy normalnie tyle, że w większej ciszy do ich ojca. Kiedyś wspomniałam o terapii, że może warto pójść do psychologa i porozmawiać, bo może oboje coś źle robimy bądź źle widzimy, ale wtedy słyszę „to idz, tobie się przyda psycholog, bo coś jest z tobą nie tak, ja nie mam potrzeby”. Jak mogę pomóc sobie bądź nam, żeby żyło się łatwiej ?
Dzisiaj miałam sytuację. Napisała do mnie mama "pozdrowienia z PKP w Lublinie". Ja napisałam wzajemnie. Spokojnej jazdy. Mama napisała" dziękuję, będziemy w kontakcie", Ja: skupcie się na pobyciu nad morzem, nie musicie non stop pisać. " Okey ( mama )" Ja napisałam jeszcze raz dobrej jazdy bezpiecznej. Magdzie, siostrze, napisałam podobne słowa, a ona napisała " dzięki nie martw się nie będziemy pisać I zajmować Ci cennego czasu " Ja się zaczęłam tłumaczyć, że nie miałam nic złego na myśli. Mi chodziło jedynie o to, że jak będą nad morzem to żeby skupiły się na czasie spędzonym nad morzem. Że jak my jesteśmy nad morzem z mężem to my nie piszemy, tylko chłoniemy ten czas razem. Oczywiście ja przepraszałam, tłumaczyłam i ratowałam sytuację. Zawsze tak było, że ja byłam za bardzo, ta zła, kłótliwa, wszystko co złe to ja. Dlaczego czuję się tak źle? Dlaczego tlumacze się? Dlaczego pisze wiadomości przepraszające? Czuję się też niekochana...a tak odnośnie siostry... to kurcze...fajnie jest nocować u nas, zostawiać kota...przyjeżdżać ..a z drugiej strony...Jak się pokłócę z nią...Jak powiem coś, co nie będzie po jej myśli, to od razu ja ta zła...wzbudzanie poczucia winy...