Left ArrowWstecz

Kontynuacja pytania udawania ciąży.

Nie chodzi o to, że ja się tym zachwycam, po prostu podoba mi się wizualny wygląd ciąży, śledzę też często w internecie takie treści, jak mężczyźni i kobiety również robią sobie brzuchy, jak w ciąży.
User Forum

Anonimowo

1 rok temu
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Ponownie zachęcam do rozwiewania wszelkich wątpliwości w indywidualnym kontakcie z psychologiem, ponieważ widzę, że odpowiedzi tu uzyskiwane nie są dla Pana wystarczające. Myślę, że będzie Pan bardziej usatysfakcjonowany, kiedy będzie się można indywidualnie zająć Pana sprawą w osobistym kontakcie. Pozdrawiam  

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak poradzić sobie z problemami finansowymi? Jak się mobilizować i iść do przodu w tym trudnym czasie?

Jak poradzić sobie z problemami finansowymi? Jestem obecnie bezrobotna. 

Z mężem ciągle się kłócimy. Ostatnio musieliśmy pożyczyć pieniądze, bo nie przedłużono mi kontraktu. Zaczynam się bać. Nie pamiętam, żebym się jakoś rozluźniła, ciągle spięta. 

Mam wrażenie, że nigdy nic nie osiągnę. Ale z czasem jak nikt nie odpowiada na moje CV to tracę motywację i łapię depresję. Jak się mobilizować i iść do przodu w tym trudnym czasie?

Mąż od dłuższego czasu zachowuje się skandalicznie. Jak opętany.
Mąż od dłuższego czasu zachowuje się skandalicznie. Jak opętany. Twierdzi, że ktoś mu zagraża, chce go zabić. Wmawia mi zdrady bezpodstawnie, kontroluje telefon, konta, kamerę samochodową i nawet sprawdza bieliznę. Ciężko mi zrozumieć jego zachowanie, nic nie dociera do niego. Twierdzi, że za jego plecami z kimś współpracuje przeciw niemu. Odciął mnie i dzieci od pieniędzy, zabrał auto, którym nie jeździ bo nie ma prawa jazdy i gdzieś je ukrywa. Przyjmował leki od psychiatry ale przestał. Jak mamy żyć, my się go boimy z dziećmi?
Jak radzić sobie z presją męża na drugie dziecko po traumatycznym porodzie?

Dzień dobry, mam takie pytanie. 

Nie potrafię poradzić sobie z presją męża na drugie dziecko. Mamy jedno dziecko, które ma 5 lat i jestem po traumatycznym porodzie, z którego nie mogłam się długo pozbierać. 

Gdyby nie wsparcie rodziców nie wiem, czy dałabym sobie sama radę. Mąż ciągle naciska, nie przyjmując moich argumentów, że nie jestem gotowa, że boję się o swój stan psychiczny i na ten moment kompletnie nie czuję potrzeby posiadania drugiego dziecka. Jednak ten temat ciągle wraca przy każdym żarcie, każdych pretensjach. Mąż ma rodzeństwo, z którym nie utrzymuje kontaktu. Ciągłe dociskanie mnie powoduje u mnie coraz większy smutek, że nie jestem zrozumiana, a jednocześnie niewystarczająca. Rozumiem, że chciałby mieć drugie dziecko, też tego zawsze chciałam, do momentu tego, co mnie spotkało i rozsypało na części pierwsze. Jestem szczęśliwa z tym, co mamy i potrafię to doceniać i się z tego cieszyć. Nie mam już pomysłu jak z nim rozmawiać o tym wszystkim, ciągle mówię mu wprost, jak jest i co czuje i jakie są moje obawy.

Mam dwie córeczki, męża, jestem zdrowa, ale nie umiem być szczęśliwa.
Dobry wieczór. Mam dwie córeczki, męża, jestem zdrowa, ale nie umiem być szczęśliwa. Czasami chciałabym zniknąć, chyba nikt by nie zauważył...
Jestem mężczyzną, lubię udawać kobietę w ciąży zmieniając ubiór, jest to dla mnie przyjemne. Czy to jest ok?
Witam serdecznie, jestem mężczyzną, mam 34 lata. Od kilku lat robię coś, co wizualnie przypomina bycie w ciąży-wkładam sobie poduszki i staram się z nich tworzyć sobie największy brzuch, jaki dam radę zrobić i faktycznie wygląda to wtedy tak, jakbym rzeczywiście był w ciąży, choć niekoniecznie traktuje to jak udawanie ciąży, po prostu lubię to robić. Robię to praktycznie codziennie, bardzo lubię też chodzić spać z takim brzuchem wypchanym.
Dziewięć lat temu związałem się z kobietą, która wychowuje dzieci swojej siostry na zasadzie rodziny zastępczej spokrewnionej
Witam. Dziewięć lat temu związałem się z kobietą, która wychowuje dzieci swojej siostry na zasadzie rodziny zastępczej spokrewnionej. W tamtym czasie pod jej opieką znajdowali się Michał 15, Marcin 14, Bartek 8 i Ania 6. Dzieciaki zaakceptowały mnie normalnie i z mojej strony było podobnie. Pod opieką matki biologicznej pozostał Grześ, który pojawił się niemalże natychmiast jak poprzednie dzieci trafiły pod opiekę mojej kobiety. Niestety matka biologiczna nadal nie dbała o dzieci a najbardziej o tego nad którym miała władzę rodzicielską. Alkohol, mężczyźni, brud i brak jedzenia. Grzesia trzeba zabrać do ośrodka... Wtedy moja zwróciła się do mnie czy nie będę miał nic przeciwko, jakby wzięła jeszcze Grzesia pod opiekę, ponieważ bała się, że rodzeństwo będzie rozdzielone. Zgodziłem się bez wahania. Grzesia pokochałem jak własne dziecko. Matka biologiczna odwiedziła syna jeszcze dwa razy i kontakt się urwał... Ojciec biologiczny w ogóle się nie kontaktował... Do dziś... A dziś Grześ ma 11 lat... Osiem lat pomagam go wychowywać. W tym czasie nauczyłem go wielu rzeczy, których powinien nauczyć go ojciec. Mówi do mnie tato z czego jestem dumny... Czuję, że mnie też kocha, ale... pojawił się ojciec biologiczny... Grześ ma dylemat czy przyjąć go do swoich znajomych na portalu społecznościowym i powiedział wprost mojej kobiecie, że boi się, że się od niego odwrócimy... Nie wiem, jak mam z nim o tym porozmawiać? Boję się, że go stracę... W końcu to ojciec biologiczny... Nie wiem, co robić?
Dzien dobry. Moje 14-letnie dziecko cierpi na depresję.
Dzien dobry. Moje 14-letnie dziecko cierpi na depresję. Ma stany lękowe, napady paniki, od roku leczymy ją farmakologicznie. Ja powoli tracę nadzieję, że to minie. Boję się o nią każdego dnia. Sama przestaję sobie z tym radzić. Jak mogę jej pomóc?
Odkryłam porno w telefonie męża. Nie widzę kłopotów w naszej relacji, a od tego momentu przechodzę kryzys.
Witam. Ostatnio przechodzę przez trudny czas, chciałam sprawdzić męża i w jego telefonie znalazłam porno. było tego dużo, kochamy się raczej regularnie, mamy synka 2 latka. Ostatnio nawet mam problem też, odkąd to odkryłam, trzęsą mi się ręce i serce szybciej bije i cała się trzęsę. Jadłam normalnie posiłki, a teraz nic nie mogę przełknąć. Nie wiem, co mam robić, boję się, że się wykończę.
Jak pomóc dziewczynie z myślami samobójczymi i problemami w domu?

Boję się o życie mojej dziewczyny, ma duże problemy z rodzicami, którzy często wyżywają się na niej (słownie), karają za najmniejsze drobnostki, obrażają i często sprawiają wrażenie, jak by im w ogóle na niej nie zależało. Moja dziewczyna ma przez to duże problemy psychiczne. Ponad rok temu miała już próbę samobójczą i coraz częściej mówi, że chce się zabić, powiedziała nawet, że jeżeli do czerwca (jej 18 urodzin) się nic nie zmieni, to obiecuje, że się zabije. Dzisiaj jej rodzice odkryli jej blizny po samookaleczeniu i zamiast z nią porozmawiać, tylko zaczęli ją obrażać, boi się, że po powrocie z wyjazdu, na którym teraz jest, jej rodzice będą dla niej jeszcze gorsi. Próbowałem jej pomóc, wielokrotnie z nią rozmawiałem, ale to nic nie daje, nie pozwala mi też umówić ją na wizytę u psychologa (w tajemnicy przed rodzicami) nie wiem, co mogę zrobić.

Mąż ciągłe mnie poniża i mówi, że jestem beznadziejną matką i żoną. Mam myśli samobójcze - co mi jest?
Jestem gównem. Dosłownie... Mój mąż utwierdza mnie w tym przekonaniu codziennie, codziennie sugeruje mi, że powinnam się leczyć, że jestem beznadziejna matka i żona, że koło kobiety nawet nie stałam. Jestem świeżo po porodzie, cała ciążę przeplakalam, poród i pobyt w szpitalu też. Po wyjściu ze szpitala wcale nie było lepiej. Jestem też DDA, a mój mąż nadużywa alkoholu i wydaje mi się, że stąd u mnie te huśtawki emocjonalne. Czasami bywam szczęśliwa, ale to naprawdę mało kiedy... Zazwyczaj mam zły humor i wybucham z byle powodu. Tak naprawdę to sama nie wiem kim jestem. Gdy mąż pije i mnie poniża miewam myśli samobójcze... Co mi jest? Jak się nazywa ta dolegliwość?
Mieszkam z córką w miejscu związanym z rodziną mężczyzny, od którego chcę odejść. Co robić?
Witam, postanowiłam odejść od mężczyzny, który podczas kłótni przekracza wszelkie granice (nie potrafię przestać go kochać ), aktualnie zostało mi pożyczone mieszkanie i samochód ( od jego Cioci ) w tym wszystkim jest 5- letnia córka, która nie chce iść na noc do niego , mówi , ze pójdzie tylko ze mną i pyta, kiedy znów będziemy razem. Nie wiem co mam robić , mówić .
Mam poważne problemy zdrowotne, dzieci z niepełnosprawnościami, a mąż (przez pewną znajomość) utracił moje zaufanie. Co robić?
Mam pytanie, otóż od około 5 lat mam zdiagnozowaną nerwicę lękową, obecnie pod kontrolą psychiatry i na lekach , gdy pojawiło się najmłodsze dziecko- córka upragniona przez narzeczonego ,a był on wtedy pół roku po ciężkim wypadku na skuterze , depresja poporodowa i nerwica niszczyły mnie i jego ,bałam się sama przebywać w domu i inne nawet wymyślane powody z perspektywy czasu ,obecnie do dziś mierze się z nerwicą , do sedna - od porodu córki zaczęła nerwica brać całość na związek, otoczenie , a od początku roku pojawił się kryzys - do narzeczonego przyczepiła się inna kobieta, on początkowo tylko wysłuchiwał jej, aż wbiła się w nasz związek, gdzie już diagnoza w zeszłym roku syna - autyzm i niedawna drugiego dziecka asperger plus niedotlenienie, jest obciążeniem szczególnie dla mnie - ja nie pracuję, cały czas z nimi jestem, od kwietnia do sierpnia powiedzmy, że spotykał się, powiedział mi , ale u nas wyglądało tak, że jakby nie do końca się zmieniło, 1 września poroniłam w około 10 tygodniu , czuję pustkę itp. Ta kobieta, mimo że wyjechała, to wygląda jakby nic się w ich relacji nie zmieniło, nie wie o moim poronieniu ,o chorobie drugiego dziecka, bo tylko jedno wiedziała, i wróciliśmy z narzeczonym do siebie - przepraszam za długie pytanie , jakieś 2 tygodnie temu zaczął traktować mnie jak kiedyś za dobrych czasów, czułam uczucia itp ,szczególnie na wspólnych wyjściach, potem schody - bo dotknęłam jego telefonu, jak zgubił i nim mu przekazałam, pokasowałam wiadomości od tej kobiety , w tych wspólnych wyjściach powiedział, że rozumie mnie i przestanie pisać- że mam się nie przejmować , od tamtego momentu kłócimy się, moja nerwica ,,plus zdrowie po poronieniu, mam wyniki na przetaczanie krwi , to wzięło całość, znów z osoby, z której wydobył uśmiech, życie, jazda chwilą, zaczęłam kontrolować go , być nieznośna, czepiać się itp. , ale też nie pomaga ile powinien , zależy mi na tym związku , na całej rodzinie, nie chcę, żeby nerwica niszczyła relacje ,chcę też spokoju od tej kobiety , mam do niej numer, ale nie chcę żeby odbiło się to na mnie , nie wiem, co ze wszystkim zrobić i w tym wszystkim już wcześniej lekarz też podejrzewał u mnie białaczkę, dlatego zależy też mi na przeżyciu tyle ile mam czasu z nim , z dziećmi.
Jak radzić sobie z odrzuceniem i nierównym traktowaniem w rodzinie?

Mam problem w domu, z moim tatą szczególnie. 

Widzę nierówne traktowanie między mną a bratem. 

Brata pyta się, czy gdzieś z nim nie pojedzie, jak po długim czasie przyszedł do kuchni, to powiedział do niego "czekaliśmy na ciebie", podnosi na mnie często głos i się na mnie frustruje. Ostatnio trochę dochodziło między nami do różnicy zdań i zauważyłam, że zaczął mnie już wgl ignorować. 

Jak ja przychodzę do kuchni, to on ostatencyjnie wychodzi i jak ja wychodzę, to dopiero do tej kuchni wraca i z bratem moim rozmawiają godzinami, a ze mną ostatnio herbatę pil może rok temu, i to może max. 2 razy, nie więcej. Kiedy się pytałam, czemu tak robi, to powiedział, że tak jest dobrze (czy coś takiego), że tak powinno być? Że on rozmawia z moimi braćmi a ja z mamą. Później była taka sytuacja, że obok niego było wolne krzesło i ja obok niego usiadłam, to parę minut później się przesiadł koło mamy. Kiedy indziej znowu była podobna sytuacja, że kiedy obok mnie było wolne miejsce (tylko obok mnie) to przyniósł sobie krzesło z pokoju obok i usiadł na boku. 

I np. była taka sytuacja jeszcze w sklepie, że nie chciał ze mną robić wspólnie zakupów. To wszystko mnie już psychicznie tak wykańcza, że nie daje sobie rady emocjonalnie i ciągle płacze o to, bo czuję, że moja mama też mnie ignoruje i też woli brata. Np.pyta go, czy pojadą tu, czy tam. Jak mieliśmy robić zakupy to powiedziała do taty " to ty zrobisz zakupy z K. a ja sama" . No i oczywiście tata powiedział, że on zrobi sam.. czuję się odrzucona w tym domu, niechciana. Było wiele, na prawdę wiele rozmów na ten temat. Widzieli moje łzy, ale one ich nie ruszają. I w końcu z tej złości i smutku zaczęłam na niego mówić po imieniu, czyli " Zbyszek". To była w domu jedna wielka awantura i afera i odwrócenie się do mnie, że jak ja tak mogę do własnego ojca mówić i jak ja się zachowuje. 

Nie było żadnego zrozumienia moich uczuć i było odrzucenie mnie przez resztę rodziny. Czyli w sumie wychodzi na to, że on może mnie ignorować i mi to pokazywać, a ja mam biernie to znosić .. nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić już, z tymi emocjami :( Problem w tym, że ja na nich za bardzo polegam, bo tak naprawdę mam tylko jedną koleżankę, z którą rozmawiam raz na miesiąc, ma dziecko i swoje życie już więc rozumiecie. Dlatego może tak się uwiesiłam tej rodziny. 

Z narzeczonym będę mogła zamieszkać dopiero za około pół roku, bo obiecał bratu pokój. (Wtedy nawet nie myślałam o zamieszkaniu). Nie wiem, jak sobie radzić z tym przerażającym smutkiem i poczuciem osamotnienia?

Zaburzenia nastroju, wykończenie psychiczne - jak sobie pomóc?
Co powinnam zrobić w momencie, kiedy opiekuję się osobą przewlekłe chorą (zaawansowane POChP - pomoc we wszystkich czynnościach), nie mogę liczyć na rodzinę (ataki w moją stronę), a sama choruje na c-ptsd i depresję i nie daję sobie już psychicznie rady?
Od dobrych 5 lat w stresowych sytuacjach, przede wszystkim w kłótniach z rodzicami dostaję jakiś ataków. Objawiają się tym, że zaczynam się bić, walić głową o podłogę, ścianę, o cokolwiek co koło mnie jest. Potem płaczę, bardzo długo, obwiniam się o wszystko, wyzywam się od najgorszych, chce się zapaść pod ziemię, zniknąć, często nie mogę złapać tchu, aż w końcu przestaje starczać mi sił, jestem bardzo zmęczona i przestaje płakać, mówić, leżę po prostu bez ruchu. W dodatku ciągle słyszałam komentarze ze strony taty, że zachowuje się jak małe dziecko, że mam przestać i że nadaje się do zakładu psychiatrycznego. Czułam się z tym bardzo źle, że cierpi na tym cała moja rodzina. Brzydziłam się sobą. Mam już 19 lat, od pół roku nie miałam już tego, ale ostatnio mój brat (9lat) zaczął tak robić. Boję się, że to przeze mnie, bo on to wszystko widział. Chce mu jakoś pomóc, żeby nie przechodził przez to co ja. Co mam zrobić?
Córka, 15 lat, staje się drażliwa wokół tematu aborcji i praw kobiet.

Córka zaczęła przejawiać strach, gdy pojawia się temat aborcji. Jest to dla mnie nieco zaskakujące, ponieważ jest jeszcze młoda (15 lat)  i nie spodziewałam się, że ten temat może ją w ogóle niepokoić. Unika rozmów związanych z ciążą (próbuję jakoś edukować) czy prawami kobiet, chodzi poddenerwowana cały dzień, gdy np. rano w telewizji pojawią się te tematy. To prawda, że teraz ten temat jest ciężki, ale ona tak jakby staje się drażliwa i nie potrafi się skupić na czymkolwiek. Nie wiem co mam robić czy naciskać na rozmowę, czy to zostawić.

Jak rozmawiać z dzieckiem po burzliwym rozstaniu z toksycznym partnerem?

Dzień dobry. 

Rozstałam się z partnerem w maju 2023 roku w sposób burzliwy, zostałam pobita i wyrzucona z domu razem z dzieckiem. Do dzisiaj nie oddał mi rzeczy prywatnych po 16 latach związku. Mamy 3 sprawy, w tym o widzenie. 

Sąd wyznaczył 2 widzenia w miesiącu i 2 razy w tygodniu telefon. Partner nadużywał alkoholu, poniżał mnie, wg mnie jest narcyzem i osobowością toksyczna. 

Chodziłam na terapię i dopiero teraz to do mnie dochodzi, były jasne sygnale, ale ja byłam ślepa. Aktualnie Córka ma 5 lat, a ja nie daje sobie rady z jej napadami i złością. 

Czuję, że cierpi, ale wg mnie i wielu osób, ex partner nie nadaje się do opieki nad dzieckiem. Podczas spotkania krytykuje Ją i prawi same uwagi na przykład ,,dlaczego nie umiesz wierszyka'' ,,dlaczego nie umiesz liczyć po angielsku'', ,,będziesz pracować w sklepie''!! Kupił Jej kostkę drewnianą do składania i nie pomógł Jej złożyć, tylko patrzył, jak się męczy. 

Poszłam z Nią do toalety, to ze łzami w oczach poprosiła, abym Jej pomogła ją złożyć. Nie wiem, jak mam Jej tłumaczyć tę sytuację, przecież nie powiem, że tata mnie pobił i się Go boję, że pije i nie jest odpowiadaniem człowiekiem do Jej wychowania.

Chodzę do ośrodka, bezpłatnie, ale chyba nie do końca wszystko dobrze robię. Jestem załamana, w takich momentach, gdy Córka krzyczy ,,nie lubię Cię, chce do taty''. 

Biegnie wtedy po misia, którego dostała od ojca i go przytula, a mi serce pęka. Dodam, że misia dostała wraz ze słowami "pamiętaj, jak będzie Ci źle, to rozmawiaj z misiem i go przytulają a ja usłyszę". Nie wiem, czy ja przewrażliwiona jestem, ale wg mnie nie należy tak mówić do dziecka. Potrzebuje pomocy, jak rozmawiać i tłumaczyć obecną sytuację.

Chętnie pójdę po poradę w okolicach Piaseczno, Grójec, Warszawa.

Dylemat macierzyństwa: co zrobić, gdy partner nie jest gotowy na dziecko?

Dzień dobry, zwracam się z ogromną prośbą o obiektywną opinię o mojej aktualnej sytuacji życiowej i jak dalej żyć. 

Jestem ze swoim partnerem (już mężem) od liceum. 

Aktualnie mamy po 33 lata. Od początku znajomości komunikowałam, że moim celem życiowym w życiu rodzinnym jest bycie matką. Mąż deklarował również chęć posiadania jednego dziecka w przyszłości. Uzgodniliśmy orientacyjnie, że będziemy to realizować ok. 30 r.ż. Co jakiś czas przy różnych okazjach kontynuowaliśmy te zapewnienia (wybór imion, pojawienie się dziecka w rodzinie). Przez pandemię, moje zawirowania w pracy, temat potomstwa trochę się przesunął, ale mając 30 lat (październik 2022), zaczęłam się badać pod tym kątem i wróciłam do naszych zapewnień i, że czas się przygotować do realizacji naszych planów (wspomnę też, że mieliśmy oboje stabilne i dobrze płatne prace na umowy na czas nieokreślony i własne komfortowe mieszkanie z niskim kredytem). 

Mąż zaczął unikać tematu. Ja co jakiś czas do niego wracałam, tłumaczyłam, że może nie pójść tak łatwo (mam chorą tarczycę i inne problemy hormonalne) i że nie możemy już tego odwlekać, bo będzie tylko gorzej fizycznie. Ostatecznie w czerwcu/lipcu 2023, gdy znowu to ja zaczęłam ten temat i oczekiwałam jakiś deklaracji z jego strony to powiedział, że chciałby dziecko, ale jeszcze nie jest gotowy i żeby dać mu ok. rok czasu. Było to dla mnie duże opóźnienie, biorąc pod uwagę też inne aspekty mojego życia, ale chciałam, żeby też był gotowy i przekonany więc tak uzgodniliśmy. W tym czasie ten temat pojawiał się z obu stron np. przy zmianie samochodu to, żeby wózek się zmieścił, plany przemeblowania sypialni z uwzględnieniem łóżeczka itd. 

Na początku 2024 r. zaczęłam się przygotowywać, znowu robić badania i w czerwcu 2024 dostałam od lekarzy zielone światło, wręcz mówili, żeby dalej nie zwlekać. Męża na bieżąco informowałam co do moich wizyt i wyników. Zbliżał się nasz urlop nad morzem we dwoje w lipcu 2024 więc idealna okazja na odstawienie tabletek. Powiedział, że jeszcze potrzebuje miesiąc. Powiedział coś w stylu, że „nie chce, żeby ten urlop mi się z tym kojarzył”. U mnie już się zaczynały pojawiać jakieś dziwne stany emocjonalne z tym związane i zaczęłam być momentami niemiła dla męża i opryskliwa. Miałam poczucie, że mnie oszukuje. 

Miałam też wymagającą i stresującą pracę, ze zmianą, której zwlekałam z uwagi na nasze plany, co dodatkowo mnie dobijało. Minął miesiąc, mąż dalej unikał tematu i jak ja o tym zagadałam, to usłyszałam, że o jakim dziecku ja mówię, że nam się nie układa i że nasz związek to jest tylko „ciągnięcie wózka”. 

Ja w szoku, bo generalnie dobrze nam się układa od lat i mąż też to podkreśla. Co jakiś czas mamy jakieś gorsze dni/ tygodnie to fakt, ale nigdy tak wcześniej nie powiedział i nie dał mi tego w taki sposób odczuć. Wiem, że są aspekty w naszym życiu, które bardzo chciałby zmienić (częstotliwość współżycia, moje nadprogramowe kilogramy), ale wiemy oboje i to okazujemy, że się bardzo kochamy, lubimy, szanujemy i jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Wiemy też oboje, że ma ogromny problem z podejmowaniem decyzji. On nadal unikał tematu, a moja frustracja rosła. Od tego czasu zacząłem się dziwnie czuć emocjonalnie. We wrześniu 2024 pojawił się z mojej strony temat rozwodu (rozpisałam konkretne kroki do rozstania się itd.), ale mąż poważniej zachorował i skupiłam się na opiece nad nim. Proponowałam również wspólną terapie, ale nie chciał. 

Nie chciałam rozmawiać o naszej sytuacji z nikim bliskim, więc miałam sama kilka konsultacji z terapeutą, jak tę sytuację rozwiązać. Mieliśmy z mężem kilka rozmów przeze mnie zainicjowanych, żeby omówić, co go blokuje, jaki jest problem. 

Jak już mieliśmy dosyć, podczas jednej rozmowy, to uzgadnialiśmy wspólnie termin kolejnej rozmowy, żeby nie uciekło (moja inicjatywa). W tym czasie mówił, że jego zdaniem dziecko wpłynie negatywnie na naszą relację, że jest nam przecież dobrze i on nie chce niczego zmieniać, że lubi nasze życie we dwójkę, że boi się, że dziecko będzie na 1 miejscu u mnie, że może nie będzie dobrym ojcem, że generalnie nie czuje aktualnie potrzeby. Staraliśmy się każdy aspekt przegadać. Też podzieliłam się swoim odczuciami i wątpliwościami. Przez to wszystko mi się posypały wyniki badań, ale konsensus rozmów był w październiku 2024 taki, że on nie jest pewien dalej czy chce dziecko, ale nie chce mnie stracić, więc spróbujmy jak znów dostane od lekarzy zielone światło. Więc jak dalej biegałam po lekarzach i badaniach i dostałam w styczniu zielone światło wiec zgodnie z rozmowami, odstawiłam tabletki, poinformowałam męża i od tego czasu unika zbliżeń. Wie o tym, że zaraz po odstawieniu tabletek mogę mieć większe szanse na zajście w ciąże przy moich schorzeniach i że plan był taki, żeby z tego czasu skorzystać. Minęły 2 tygodnie i wczoraj po kilku dniach, gdy nie reagował na moje inicjatywy intymne, znowu ja musiałam rozpocząć rozmowę, że o co chodzi. Powiedział, że ma jakąś blokadę, ale w sumie mu dziecka nie brakuje i nie ma takiej potrzeby, nadal nie wie, czy w ogóle je chce mieć, że dalej się źle czuje itd. Jest mu dobrze jak jest i jest szczęśliwy ze mną i nie chce zmian. Ja dalej jestem przekonana, że chce mieć dziecko, być matką, a przynajmniej się o to postarać. Czuję się aktualnie oszukana, że to wszystko było grą na czas, mówi, że nie że za każdym razem był ze mną szczery. Jednocześnie wiem, że psychicznie nie chce być dalej w tej sytuacji niepewności, mój zegar biologiczny leci nieubłaganie i albo zaakceptuje fakt, że nie będę mieć dziecka, ale będę z nim (nadal mam poczucie, że to jest mój najlepszy człowiek i ukochany mąż) albo odejść, zanim frustracja weźmie górę i zniszczę to, co nas łączy, bo myśl o dziecku mi towarzyszy od zawsze i myślę, że nie będę się w stanie pogodzić z tą stratą. 

Mam też takie myśli, że moja intuicja podpowiadała mi od kilku lat, że on nie zdecyduje się na dziecko ze mną, ale zawsze się łudziłam i ją uspokajałam i miałam nadzieję, że tylko potrzebuje więcej czasu. Aktualnie jestem w rozsypce i myślę, co dalej zrobić. Czuję, że powinnam odejść, równocześnie mając myśli ile to zmian i że miałabym opuścić swoją ukochaną osobę dla swojego marzenia/wizji, które może się nigdy nie zrealizować. I że to z partnerem się żyje i dziecko jest uzupełnieniem tej relacji, a ja nie chce tworzyć innej póki co, niż z nim. Nie wiem, co dalej robić tzn. mózg wie (odejść), ale serce dalej się łudzi, że jakoś to będzie i jest dobrze.

Jak radzić sobie z toksycznym małżeństwem i przemocą psychiczną?
Zastanawiałam się nad odejściem od męża który za każdym razem twierdzi zapewnia mnie o swoich uczuciach co do mnie iż kocha pożąda pragnie że go podnieca moje ciało, że kocha tylko mnie. Mąż moim i chyba zdaniem każdego będzie po tym co opiszę potraktowany jak osoba toksyczna z zaburzeniami osobowości psychiczna oraz pracoholik manipulant, narcyz. Wszystko ok cudowne dni noce poranki wspólne powroty z jego pracy, magiczny sex co do czego powie na drugi dzień że uprawiał sex ze mną dłużej abym nie marudziła mu potem sądzi że źle dobrał słowa ok lecz nie rozumie nie chce zrozumieć jak mnie ranią jego słowa. Sex pomału zaczyna zanikać mąż zastawia się raz zmęczeniem po pracy, potem że cyt,, kochanie przepraszam nie mogę dłużej bo mam przecież problem z tym penisem boli mnie,,...mówię ok kochanie możemy jak mówiłeś inaczej rozpalać namiętność- tak mówił nie raz mi mój mąż kochający mnie bardzo mój mąż, że mimo iż będzie zmęczony nigdy nie będzie zmęczony by spędzić ze mną miło czas, że moje ciało go jara zawsze ma na mnie ochotę. Wypisuje mi słodzi smsami jak mu brakuje mojej osoby jak tęskni jak bardzo ma na mnie ochotę, co do czego po wspólnym powrocie do domu zaczyna mieć dziwne zachowania tak jakby chciał mnie zdenerwować wyprowadzić z równowagi, krytyki non stop potem wszystko przezuca na mnie, że ryje mu głowę itp. Nie raz pytam męża pi co to wszystko po co obiecujesz czarujesz robisz nadzieję potem wybierasz się. Na każdą swoją odpowiedź szybkie ma wymówki. Potrafiliśmy w ciągu nocy uprawiac sex sam tego chciał, w dzień wieczorami teraz tego nie ma on twierdzi jak mówi cyt,, pierw ryjesz mi łep wchodzisz mi do głowy potem czegoś oczekujesz???,, jest zapatrzony jedynie w pracę, pracuje na kuchni nie ma ludzi do pracy on jedynie sam. Tłumaczyłam mężowi że wiecznie jestem sama że brak mi miłości czułości dotyku rozmowy sexu męża chyba to nie interesuje, mało ze sobą rozmawiamy odczuwam że jeden wolny dzień od jego pracy to wymyśli wszystko by między nami do niczego nie doszło by był tkzw kwas. Nie dociera że mnie to rani, obiecuje wypady nad morze kwiaty kino i Bog wie co jeszcze co do czego szlak trafił...mąż nie interesuje się moimi potrzebami uczuciami ciągle krytykuje potrafi powiedzieć że jestem chora psychicznie nie chce widzieć nie widzi żadnego błędu w sobie. Nie mam siły już na ten związek ratujemy już nas któryś raz z żelu byliśmy na terapiach małżeńskich pomogły ale mężowi na chwilę. Mąż nie widzi we mnie dobrej osoby raz powie ze widzi że bardzo się zmieniłam następnym razem ze to ja nigdy się nie zmienię. O sobie zawsze ma dobre zdanie wiedząc że robi źle. Bił mnie kiedyś bo piłam teraz jestem po terapii nie pije od roku wszystko sądziłam wraca do normy jak mąż mówił że chce spokojnego życia i jest szczęśliwym ze mną choć ja tego nie odczuwam ciągle mnie rani choć tego nie zauważa. Nie wiem co robić odsuwam się od męża potrafi mi grozić że zaraz ktoś dostanie w ryj jeśli nie dasz mi się wyspać polatasz sobie, zaczyna na nowo być agresywny obojętny olewający. Nie wiem co robić sam mówi nie raz podchodź do mnie kiedy tylko chcesz, boję się podchodzić bo różne najścia ma raz zechce wtulic raz będzie krzyczał, była już sytuacja że złapał mnie za gardło mówił jestes moja na zawsze tylko moja rozumiesz???? Ok odpowiedziałam a ty moj , nie odebrałam tego z początku jako zastraszania. Kiedy oznajmiłam że odejdę podam o rozwód bo już mam dość że chce partnera z którym spędzę namiętny sex będzie chemia wyjścia a nie tylko dom gary szmata odkurzacz i nawet nie mówić o tym co ja czuję bo zaraz wybucha itp mąż wziął miękko moje słowa i co zrobisz straszysz mnie grozić że podasz o rozwód??? Be że mnie zginiesz gdzie ty pójdziesz. Mimo iż mąż zaprzecza wydaje mi się iż ma inną kobietę bardzo zadowolony aż wypoczęty w skowronkach każdego dnia Leci do pracy mi buziaki daje usmieszki zdjęcia jak za mną już tęskni ledwo min po rozstaniu, ale ja uważam że to kłamstwa poprostu kłamstwa. Mąż sądzi że to ja zawsze stwarzam takie sytuacje że ms mnie w dupie. Zastanawiałam się naprawdę nad rozwodem nie mam do kad pójść. Kocham męża ale nie chce tak żyć mam potrzeby bliskości czułości on tego nie chce rozumieć zakochany w pracy ja boczny tor. Mówił nie raz że uwielbia mnie tulić że podoba mu się moje ciało że zawsze ma na mnie ochotę klamie samego siebie bo nie robi żadnego gestu. Co mam myśleć robić??? Zaczynam poważnie się na nowo męża bać nie mogę powiedzieć jemu kompletnie nic, wszystko odbiera źle nie chce rozmawiać zaraz słyszę zd go mecze. Czy mam odpuścić poprostu???? Nie mówić o sexsie o uczuciach tęsknicie potrzeby czułości dotyku??? Zlozyc o rozwod z jego winy przemoc psychiczna??? Zawsze o wszystko czepia się doprawdza do łez nic sobie z niczego nie robi. Nie puszcie o terapiach psychologach itp bo on sądzi że z nim wszystko w porządku to ja jestem dramat psychiczna itp... czy przez te męskie problemy może mu aż tak upaść na głowę??? Nie chce spędzać ze mną czasu tylko robota robota jego życie ja jestem z półki jak miś, gospodyni domowa. Proszę porady gdzie uciec czy uciekać co robić??? Dystans??? Nie wiem detektyw??? On tylko pracuje ja chora na serce teraz psychika nie ma co się dziwić jestem poprostu załamana czuje ze mąż oszukuje zawsze było pięknie a teraz zero wyjść sexu nawet objęcia przytulenia....Chce zniknąć z tego świata byłam ostrzegana przez osoby przed mężem bym do niego nie wracała a jednak posłuchałam siebie zrobiłam błąd. Miałam wyjechać z Polski nie zrobiłam tego dla niego wyszłam z nałogu dla niego on sądzi że wszystko docenia lecz ja tego nie odczuwam. Mecze się mam mętlik w głowie. Jeśli zechce jak mówi będę chciał przytulić przytulę proste??? Jest chamski poprostu gbur nie wierze mu przestaję ufać, nawet powiedziałam że to ja jestem nikim nic nie rusza jakby wcale nie słuchał lecz wiem że słucha. Mi mówi że cyt ,, odpierda..sz się słowami potem czegoś oczekujesz dziwisz się że mam cie w chu..,, mówię że ja też mam swoje ja ale w przeciwnym wypadku podchodzę rozwiązywać chce problem on nie. Nawet powiedziałam że on żony juz nie ma i nikt by z nim z takim podejściem nie wytrzymał a mąż atak na mnie ze mnie by nikt nie chciał. .wiedząc że jeden zgrabna laska mężczyźni oglądają się za mną sam widział nie raz nie rusza go mówi że nie musi być zazdrosny bo nie pójdę i tak do innego. Co waszym zdaniem zrobić??? Obserwować zbierać dowody dystans nie odzywać się nie chcieć sexu dotyku??? Tak będę robić powie ze mam pewnie frajera. Co robić poradźcie błagam
Czy krytykowanie śmiechu dziecka przez rodzica jest uzasadnione?

Dzień dobry, Mąż do córki niespełna 6-letniej, powiedział, że „śmieje się jak głupi do sera”. Powiedział to w sytuacji, gdy śmiała się wg niego w ramach głupawki. Powiedziałam mu później sam na sam, że takie słowa są upokarzające i absolutnie nie powinien tak mówić do swojego dziecka. On się nie zgadza ze mną i twierdzi, że zrobił to z troski, aby w przyszłości inne dzieci się z niej nie śmiały. Uważa, że takie słowa ojca do dziecka są ok. Ja uważam, że dziecko ma prawo śmiać się jak chce, a jeśli chciałby zmodyfikować zachowanie dziecka, to powinien zrobić to w inny sposób. 

Czy mogłabym prosić przede wszystkim o opinię, czy takie słowa ojca do dziecka są w porządku oraz ewentualnie o komentarz, czy ma sens w ogóle modyfikowanie śmiechu dziecka, które jest małe i ciągle się zmienia? Dziękuję!