Left ArrowWstecz

Bezsilność i zagubienie w długoletnim związku - jak radzić sobie z emocjami?

Jestem w długoletnim związku, niebawem stuknie nam 17 lat. Poznaliśmy się, gdy mieliśmy 21 lata i obłędnie w sobie zakochaliśmy. Dwa lata później byliśmy rodzicami. 

Nie jesteśmy w związku małżeńskim. Jak to w relacji bywało różnie, ale nigdy tak źle, jak jest teraz. 

W ostatnim czasie odczuwałam, że jest dobrze. Nie zauważyłam niczego niepokojącego. Podkreślę, że moja inteligencja emocjonalna jest rozwinięta. Nie mam trudności w interpretacji intencji, zachowań i emocji ludzi. Kilka miesięcy temu mój partner oznajmił, że jego uczucia się zmieniły i trwa to od dawna. 

Nie jest to związane z inną kobietą. Jestem zagubiona, nic z tego nie rozumiem, czuję, że nic nie mogę zrobić. To nie jest ani rozstanie, ani bycie razem. Utknęłam i ciężko mi się oddycha, gdy tylko o tym myślę. Podkreślę, że rozmowy przychodzą nam bardzo trudno i niewiele wnoszą, bo mój partner nie wie co dalej, co czuje. Łatwizna tak nie wiedzieć. Ja w tym wszystkim czuję, jakbym kochała i nie kochała jednocześnie. Jakbym chciała i nie chciała być w związku jednocześnie. Czasami myślę, że gdy odszedł i wziął odpowiedzialność za brak wcześniejszej komunikacji o tym, że coś jest nie tak, a także za decyzję, że nie włoży pracy w prawdziwą pielęgnację relacji, byłoby mi lżej. Jestem bardzo zmęczona. Jakbym miała powiedzieć, jak się czuję, to czuję kompletną bezsilność. Nie mam wpływu na poprawę mojego stanu emocjonalnego. To bardzo zasmucające. Jestem na siebie zła, że uwierzyłam w to, co widziałam. 

Jestem na siebie zła, że z wyrozumieniem trwam w tym, co jest teraz, choć mogłabym już wracać do siebie po stracie. 

Im dalej tym mam mniej siły, wiary i chęci, by to ratować.

User Forum

Ula

9 miesięcy temu
Asia Zioło

Asia Zioło

Pani Ulu, wyobrażam sobie, że musi być to bardzo drenujący stan emocjonalnie i bezsilność wydaje się zrozumiała. 

Jednocześnie perspektywa trwania tak w nieskończoność do atrakcyjnych nie należy i rozumiem, że chciałoby się jakiejś decyzji, gdy jednocześnie brak takowej wydaje się dawać nadzieje. Wybrzmiało mi słowo "odpowiedzialność", otrzymała Pani komunikat i co dalej? Zastanawiam się, jak wcześniej rozwiązywaliście problemy? Może mniejszej wagi, ale z pewnością były - nazywało się je jakoś, definiowało i...? 

Myślę też o tym, co Pani pisze w kontekście wpływu na poprawę swojego stanu emocjonalnego. Dość dużo wpływu/kontroli Pani mu oddała. A co jeśli Partner nie weźmie tej odpowiedzialności, nie podejmie tej decyzji i będzie, jak jest? 

Co Pani wybiera, na co się decyduje w takiej sytuacji? 

Warto przyjrzeć się też sobie, swoim wyborom, jakie mam - niezależnie, czy wybierać a, b czy x, y lub z, gdy wiem, czemu tak, a nie inaczej, odzyskuję trochę sprawczości nad swoim życiem. Ostatnia myśli jest o złości, często mówi o granicach, które nie są respektowane. A jak wygląda ta granica, na którą zupełnie nie ma w Pani zgody? Jakie zachowania będą nieakceptowane, jak to Pani pozna? Może to pomóc zobaczyć siebie w szerszym kontekście i też zaopiekować się sobą, swoimi emocjami.

9 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Jak sobie radzić z zazdrością i lękiem w młodym związku?

Witam, jestem młodą osobą, w tym roku skończę 18 lat. 

Jestem w związku 7 miesięcy i właśnie z tym mam problem. 

Mam na myśli, że czuje, że jestem zbyt "uzależniony" od swojej partnerki. Potrafię wpadać w panikę, gdy nie odpisuje mi dłużej niż parę minut, od razu mam w głowie najczarniejsze myśli, że może mnie zdradzać i wpadam w panikę. Staram się walczyć również z moją zazdrością, która potrafi się uaktywnić nawet w błahych sprawach. Potrafię być zazdrosny o nawet najmniejszą jej interakcją z drugim człowiekiem. Jest to naprawdę bardzo męczące. Dziś dowiedziałem się, że przyjdzie do niej na noc koleżanka i już na samą myśl kipię z zazdrości. Nie wiem, jak mam sobie z tym radzić staram się, żeby nie rzutowało to na moją dziewczynę, ale im dłużej trwa ten związek, tym ja staję się bardziej zazdrosny. Nie wiem, co już z tym robić Pozdrawiam.

Mam lęk przed odrzuceniem i samotnością. W tym wszystkim nie wiem, co się dzieje w mojej relacji z pewną kobietą. Jestem zagubiony.
Staram się opisać to najkrócej jak mogę. Po 6 latach od ostatniego związku, a 4 latach od ostatniego spotkania się z kobietami. Spotkałem się z kobietą, 8 lat starszą, przeszła w życiu wiele, mamy podobne problemy, których większość ludzi nie rozumie. Mniej więcej po miesiącu zaczęła mnie dystansować. Doszukaliśmy się w sobie tego, że ja mam lęk przed odrzuceniem, ona zaś lęk przed bliskością. Więc każde jej odepchnięcie, powodowało mój żal, który z kolei ją rozjuszał, że za duże nadzieje się pojawiły w mojej osobie. Mnie bolało, że ona tak uważa i błędne koło kręciło się coraz szybciej. Po tym miesiącu doszło do rozejścia. Ona zaczęła mi zarzucać, że czuje się szczęśliwy zbyt szybko, że cieszą mnie małe rzeczy, że się zakochałem, ja zarzucałem, że ona odpycha mnie każdą uwagą w stylu ‘dziś jest fajnie , jutro możemy się nie znać’ i wyznała mi , że miłość w jej życiu nie jest warunkiem do szczęścia. Z kolei w moim jest to podstawą. Dlatego na tyle wtedy uwierzyłem , że nie stworzymy razem nic dobrego, że udało mi się pierwszy raz w życiu wytrzymać i nie odzywać się więcej. Zakładałem, że podobnie jak to wyraziła – nie znaczyłem dla niej nic specjalnego i poradzi sobie z dnia na dzień. Przez kolejne dwa miesiące próbowałem poznawać inne osoby, ale to zawsze nie było to, nie było tego zrozumienia, ani zaangażowania w kontakt, a kiedy już pojawiła się osoba pewna, no to faktycznie zachowywała się bardzo desperacko, była o mnie zazdrosna w każde 5 minut ciszy między nami, dzwoniła, pisała, wolała podtrzymywać rozmowę ciągłymi pytaniami ‘co robisz’ ‘co tam’ , byle tylko non stop być w kontakcie. W końcu musiałem powiedzieć – dość. Znalazłem jej dawny profil na facebooku, gdzie się okazało, że w wieku 16 lat miała już dziecko z chłopem po 30stce, który wyglądał bardzo słabo i patologicznie. Wyciągnąłem z tego wniosek, że tej osobie jest wszystko jedno i nie potrzebuje ona nic konkretnego we mnie widzieć, aby mnie pokochać. To dla mnie za słabe, uważam, że nie pasuję do życia kogoś takiego. Po każdej takiej porażce przypominała mi się ta kobieta, z którą czułem dużo zrozumienia przez ten miesiąc. Po dwóch miesiącach naszej rozłąki postanowiłem ją zaczepić poprzez anonimowe wysłanie kwiatów w walentynki z liścikiem ‘nie zasługujesz, by wrócić do domu bez kwiatów, miło Cię wspominam’ . Oczywiście domyśliła się , że to ja, napisała do mnie, była wzruszona, doceniała mnie, wyraziła tęsknotę, przyznała rację w niektórych tematach z ostatniej kłótni. Zmieniła zdanie w kilku sprawach, nie mówiła już takich rzeczy, że związek nie ma wpływu na jej życie, szczęście itd. Oczywiście próbowałem na początku być ostrożny, trochę się dystansowałem na jej osobę ze względu na to, że ona sama przyznaje, że nie rozumie sama siebie, często zmienia zdanie i nie lubi być oceniana. Dla mnie logicznie rzecz biorąc jest to takie obudowanie się aurą, że ‘mogę robić co chcę, wchodzisz w to na własne ryzyko, i nie biorę odpowiedzialności sama za siebie’. Ale z czasem jednak dałem się kolejny raz wkręcić w to. Ona mnie na każdym kroku doceniała, twierdzi, że jestem osobą, z którą można przedyskutować wszystko, że wyciągam wnioski, chcę rozmawiać, że jestem inny, że nikomu tak nigdy na niej nie zależało. Do naszego spotkania przeminęło 20 dni, miała po drodze jakieś swoje inne sprawy, chorobę dziecka, potem swoją. Nie wnikam w to. Natomiast przyjechałem do niej po to, żeby się dowiedzieć, że ona znów jest w związku z byłym facetem. Uderzyło mnie to, nie rozumiałem dlaczego mi nie napisała tego natychmiast, tylko jednak doceniała mnie, rozmawialiśmy o ewentualnej przyszłości itd. Wypłakała mi się, że ją przekonał, namówił, że się zmieni, a nadal nie poświęca jej uwagi, nie przytula, nie poznaje jej ze swoimi dziećmi, nigdy jej nie zabrał na wakacje, na ulicy idą osobno tak jakby się jej wstydził. A z kolei pojawiam się ja, człowiek który jej kiedyś wyciągał serce na dłoni. Ja w pewnym momencie nie wytrzymałem tej rozmowy i wyszedłem. Ona tego dnia nie chciała się przytulić, ani żadnego dotyku, chciała być w porządku wobec tamtego faceta. Po czasie do mnie dotarło, że chodzi w tym wszystkim o to, że jeżeli ją zrozumiem i zaakceptuje tą sytuację, to możemy to jeszcze odkręcić i zacząć od początku. I tutaj się bardzo pomyliłem… Oczywiście przerobiliśmy ten temat rozmawiając przez internet i wydawało mi się, że tak właśnie to wygląda, że wystarczą moje chęci i zrozumienie, żebyśmy dali sobie szansę. Kolejnego dnia wpadłem na szalony pomysł po optymistycznym dialogu przez internet, że chcę się do niej przytulić chociażbym miał teraz o północy wsiąść w samochód i przejechać 80km. Zgodziła się. To było na swój sposób piękne i szalone. Było nam razem miło, umiałem się wyłączyć i nie myśleć o problemach, ale gdzieś gnębił mnie ciągle temat tego faceta. Liczyłem na to, że początek ze mną oznacza automatyczny koniec z nim, lecz gnębiło mnie czy w tej sytuacji, kiedy wybrała mnie, ponieważ on totalnie zawiódł. Czy gdy on się pojawi, to wtedy ona jemu zabroni się dotknąć? Jej odpowiedź była wymijająca, bo ona twierdzi, że on jej w ogóle nie dotyka. Spotykamy się po dwóch dniach i poruszyłem ten temat czy rozmawiała już z nim, a ona mówi, że to nie jest proste. Pomyślałem ‘w porządku, rozumiem’. Natomiast gdzieś w toku rozmowy powiedziała o nim ‘mój facet’. Zapytałem dla pewności ‘dlaczego mówisz o nim „mój facet” ‘. Ona na to „Bo tak jest”. I wtedy świat mi się zawalił. Bo nie rozumiem co tu się dzieje. Czy ja jestem w tym momencie kochankiem? Jeżeli wybrała, że chce dać szansę mnie, a on totalnie zawiódł, to kim jestem ja, skoro o nim nadal mówi ‘mój facet” ? Tutaj się zrodził wielki problem. Kobiety bardzo nie lubią logicznego spojrzenia. Ona w pewnym momencie uznała , że nie wybrała żadnego z nas, co w moich oczach stworzyło obraz, że poszukała u mnie czułości, której od niego nie dostała. Oczywiście powiedziałem, że to tylko tak wygląda, bo ja czuję cos innego, ale ją to bardzo zabolało. Później twierdząc ‘kto Ci powiedział, że nie wolę Ciebie?’ wyszła mi całkiem inna wersja wydarzeń. Jeżeli woli mnie , to on już jest skreślony, istnieje tylko teoretycznie i wystarczy mu o tym powiedzieć, że to koniec, ale dlaczego w takiej sytuacji nazywa go swoim facetem? To bardzo trudne, w tym wszystkim tylko udało się obrócić kota ogonem, bo mnie to zabolało, a ona skupiła się na tym, że ją oceniłem w ten sposób. Nieważne dla niej, że ja się czuje jak kochanek, ważne dla niej, że jej zachowanie wygląda jak zdrada. Uznała nagle, że nie byłem wart złamania zasad. Że musi sobie poukładać całe życie zanim się ponownie skontaktujemy. I teraz pojawia się mój problem psychiczny. Bo ja sam chciałem wymóc na niej zakończenie tamtej relacji, a wyszło na to, że ja poszedłem na bok, co strasznie mnie boli i już chyba spokojniej się czułem w roli tego w cudzysłowie kochanka. Mam niską samoocenę, mam lęki przed odrzuceniem, nikt mnie nigdy tak nie doceniał, ona nigdy nie doświadczyła kogoś komu zależy tak jak mnie. Przechodziła w życiu przez takich idiotów, że ja wiem, że dałbym jej coś dobrego, czego nie miała. Za bardzo mi to wszystko do siebie pasuje, żebym umiał zrezygnować. Próbowaliśmy delikatnie pisać przez kolejne kilka dni, ale wreszcie pojawiła się zapora z pierwszego rozstania – Jestem szczęśliwa sama, mam komfort psychiczny, żaden związek nie będzie miał wpływu na moje życie itd. I tym razem nie potrafię tego przyjąć, pamiętając, że po ostatnim takim wyznaniu jednak jej mnie brakowało. Doszedłem do tego, że powinienem wstrzymać emocje i przestać się odzywać, niech ona faktycznie ułoży to wszystko. Rozstanie z tym facetem to trudna sprawa, bo on mimo, że w ogóle na nią nie zwraca uwagi to jest uparty, że musi z nią być, a ona tez jest uziemiona, bo jest mu winna pieniądze, a jej firma cały czas się zadłuża i nie prowadzi do zysku, on z kolei jak się wkurzy to może nastawić całe miasteczko przeciwko niej… Jest mi bardzo ciężko, poznałem dość jej historię z życia, i mam na sobie takie poczucie, że bardzo chciałbym ją uratować przed tym złym światem, chciałbym, żeby to właśnie mi zawdzięczała swój spokój i przestrzeń na szczęście. Chodź widzę w tym wszystkim, że to ja jestem pewnego rodzaju zakochanym pasożytem, bo mi tak bardzo zależy na tym by być jej siłą, głównie przez to, że wtedy i ja czuję się silny. Muszę się wznieść na wyżyny swojej wytrzymałości i po prostu odpuścić, może znowu zrozumie kim byłem. Nie wiem tylko jak opanować swoje emocje. Są może jakieś leki, które pomogą skutecznie uspokoić myśli? Tu mną włada mój lęk przed samotnością i odrzuceniem. Boje się też drugi raz stracić coś, co jak się okazało nie było dla niej czymś nic nie wartym. To doprowadzenie do takiej czystej płaszczyzny na której moglibyśmy zacząć od początku będzie bardzo trudne w jej sytuacji, boje się , że do tego nie dojdzie. Wiem, że gdybym nie był tak wylewny i umiał to rozegrać ze spokojem, to mielibyśmy szansę zostać szczęśliwą rodziną. Bo zgodności w naszych marzeniach i naszych demonach nie brakuje.
Przestałam czuć się dobrze ze sobą i w związku. Czuję się samotna, nierozumiana.
Nie wiem czy powinnam udać się do psychologa, czy może da się rozwiązać mój problem samodzielnie. Od jakiegoś czasu czuję się samotna z moimi problemami. Ciężko mi się zebrać do zrobienia czegoś w ciągu dnia, przez co potrafię przesiedzieć cały dzień w łóżku. Wydaje mi się, że mam problem ze zrozumieniem swoich emocji i tego co czuję. Boję się zranić moimi słowami innych. Nie wiem, czego chcę obecnie w życiu. Weszłam w relacje z moim przyjacielem, ale nie czuję się z tym dobrze. Mimo powiedzenia mu tego, on chce i tak spróbować a ja boję się go zranić. Od lat super się dogadywaliśmy, ale odkąd weszliśmy w związek, zaczął mnie denerwować, nie mam ochoty się z nim widzieć ani pisać, mimo że wcześniej nic w jego zachowaniu mi kompletnie nie przeszkadzało, a nawet myślałam, że może byłby dla mnie odpowiednią osobą. Do tego czuję się, jakbym miała problemy z pamięcią i problem ze słuchaniem innych. Kiedyś byłam świetnym słuchaczem, a aktualnie często zapominam co mi ktoś powiedział albo nie potrafię się skupić na tym co do mnie ktoś mówi. Czuję się źle ze sobą. Kiedyś uważyłam się za ładną, czułam obecność znajomych wokół mnie i to, że każdy mnie lubi, a aktualnie czuję się samotna, niezrozumiana i nieatrakcyjna. Kiedyś mimo że byłam bardzo nieśmiała, dużo łatwiej było mi nawiązywać relacje z ludźmi. Dodam, że mam obecnie 20 lat i od roku studiuję w innym mieście, oddalonym od mojego domu. Czy mama nadużywająca od paru lat alkoholu może mieć wpływ na to jak się obecnie czuję?
Jak poradzić sobie z emocjami po kryzysie w związku i odbudować zaufanie?

Byłam ze swoim facetem prawie 9 lat, jednak od stycznia przechodzimy kryzys. W lutym się wyprowadził i teoretycznie nie byliśmy parą. Ciągnie nas do siebie, próbowaliśmy się dogadać, ale bezskutecznie. Dowiedziałam się jednak, że w czasie kiedy mieliśmy tą 'przerwę' poznał dziewczynę, z którą spędzał czas i rozmawiał. Mówił, że zakończył tę znajomość, bo wie, że kocha mnie i to ze mną chcę odbudować to, co budowaliśmy przez tyle lat. Jest mi bardzo ciężko, bo kocham Go naprawdę mocno, ale nie wiem, czy jestem w stanie poradzić sobie z myślą, że ktoś był w jego życiu. Mówił, że nie zdradził, a ja zaczynam się zastanawiać czy jest to prawdą. Boję się, że z czasem dostanę jakieś dowody. Mam pełno myśli, z którymi nie mogę sobie poradzić. Mieliśmy od kwietnia zamieszkać razem i zacząć budować nowy, silniejszy związek, nie wracając już do tego starego. Mówił, że szukał zrozumienia i wsparcie w tej osobie, ale nie czuje nic do niej. Boję się, że będąc ze mną, będzie rozmyślał o niej. Jestem rozbita... Chciałabym sobie bardzo poradzić z tymi myślami, zamknąć ten ciężki rozdział i faktycznie zacząć budować relację opartą na szczerości, wierności, zaufaniu, wspieraniu się wzajemnym. Nie wiem tylko, czy jestem w stanie udźwignąć całą tę sytuację. Cały czas chciałabym Go wypytywać o relację z tą dziewczyną, co miała, czego ja nie miałam, jak się poznali, dlaczego do niej zagadał, skoro wiedział, że może mnie to skrzywdzić... Jest mi po prostu bardzo ciężko... Ale kocham Go całym sercem, on mówi, że też mnie kocha, że zostawił za sobą to wszystko i chcę angażować się w naszą relację... Proszę o pomoc! Jestem bezradna.

Trudności w wyrażaniu emocji i poczucie niezrozumienia przez bliskich - jak odzyskać siebie
Często czuję się niezrozumiały przez otaczające mnie osoby. Nie potrafię rozmawiać o tych emocjach, miewam chęci powiedzieć o tym co czuję, jednak nie potrafię tego przedstawić, gdy nadarza się taki moment. Ciężko zebrać mi to w słowa, może pojawia się też obawy zbagatelizowania, czy też niezrozumienie ze strony bliskich. Mam żonę, psa, mieszkamy razem. W trakcie etapu dzieciństwa wiele widziałem, wiele słyszałem. W dzieciństwie często dostrzegałem problemy rodziców, głównie finansowe, w czym często uczestniczyłem widząc to wszystko. Rzadko moglem pozwolić sobie na coś więcej, jednak byłem świadomy, że rodzice robią co mogą. W tamtym czasie postanowiłem, że u mnie będzie inaczej. Jestem osobą, która zawsze chętnie pomoże bliskim nie oczekując nic wzamian, często sam tą pomoc oferuje. Jestem osobą, która lubi porządek, ideał, dużo analizuje. Z żoną jestem rok po ślubie, znamy się od kilku lat, od 4 lat razem mieszkamy. Rodzina jest dla mnie priorytetem, własne cele, własne wydatki nie istnieją dla mnie. Chciałbym lepszego życia dla swojej rodziny niż sam miałem, nie chciałbym mając w przyszłości dziecko obarczać je problemami. Staram się upiększać nasze życie, dbać o otoczenie, utrzymywać pewien standard. Dbać o żonę, zmieniam się nawet na lepsze, więcej słuchając. Czuję, ze zatracam w tym trochę siebie. Nie potrafię rozmawiać o emocjach. Często czuję, że rodzice, żona, bliscy nie liczą się z moim zdaniem, nie traktują mnie na poważnie, nigdy nie pytają co tak naprawdę chciałbym od życia, ciągle tylko oczekiwania, aby zmienić pracę na lepszą, bo kierowca dostawca przecież nie brzmi dobrze, nie zagwarantuje przyszłości, a po coś robiłem magisterkę. Jestem osobą ambitną, ale nie da się ukryć, że wszystko kosztuje i kieruje się w pracy jedną zasadą, praca to tylko pieniądz, aby ułatwić życie, zapewnić standard, utrzymać rodzinę, dać rodzinie coś więcej od życia niż sam miałem w dzieciństwie. Żona miała tego trochę więcej, stąd pewnie inne podejście. Nie mogę odnaleźć siebie, robię zawsze to co trzeba. Sprzątam, dbam o dom, podwórko, samochody, wszystko robię na czas. Bliscy postrzegają, że przesadzam, że "nakręcam się", gdy staram się poznać wszystko konkretnie od a do z, analizując. Więcej myślę o innych niż o sobie samym. Sam nie wiem dlaczego to piszę, co chciałbym usłyszeć, ale być może uzyskam to, czego nawet nie wiem, że szukam.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!