
- Strona główna
- Forum
- inne, związki i relacje
- Współlokator,...
Współlokator, odkąd wszedł w związek, jest dla mnie nieobecny. Brakuje mi go, rozmowy nic nie dają.
Chris
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry,
z tego, co rozumiem, czuje się Pan samotny w związku z zaangażowaniem kolegi w relację romantyczną. Współlokator jest bardzo zaangażowany w ten związek, spędza czas z ukochaną i jedyny temat rozmów dotyczy jej. Pan oczekiwałby od kolegi czasu dla Waszej przyjaźni. Myślę, że jest to dobry powód do rozmowy (spokojnie, bez wyrzutów) tego, jak Pan się czuje i jakby Pan widział czas spędzany wspólnie.
Pozdrawiam
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Tomasz Sznajder
Szanowny Panie Chrisie, widzę, że relacja ze współlokatorem to ważny dla Pana aspekt i ma Pan pewne oczekiwania wobec niej. Zastanawiam się, czy lokator to rzeczywiście odpowiedni kandydat do dzielenia się kwestiami z obszaru “chciałbym wyrzucić z siebie swoje problemy”. Myślę w tym miejscu, dlaczego akurat w osobie Michała upatruje Pan wsparcia oraz dlaczego czuje się Pan “trochę zaniedbany”. Chętnie pomogę w przyjrzeniu się Pańskim potrzebom i ustaleniu, w jaki sposób - być może inny niż dotychczas - mogłyby być zaspokojone, a w efekcie czerpać z życia to co dla Pana ważne. Zapraszam na konsultację online lub stacjonarną w 3mieście :) Pozdrawiam serdecznie!

Zobacz podobne
Jak radzić sobie z palącymi ludźmi wokół? Wielu ludzi pali i przy zwracaniu im uwagi nie ma żadnego zrozumienia, a to przecież trucie ludzi. Najbardziej uporczywe jest, to gdy jestem w krajach, w których palenie jest fajne i normalne, np. Włochy, Francja. Rozmawiałam z kilkoma osobami, próbuję ich uświadamiać, a oni mówią, że u nich palenie to tradycja. Palą dosłownie wszyscy i jest to okropne, gdy siedzi się np. przy stoliku w restauracji, kawiarni i wszyscy palą. Naprawdę problem jest znacznie większy niż w Polsce, chociaż u nas też jest coraz gorzej z paleniem. Tyle że inaczej zwraca się uwagę we własnym kraju, a za granicą jak się upomni, że nie chcę wdychać trucizny, to jeszcze mają problem, ze to ich kraj i ich zasady. Wielokrotnie rezygnowałam z tego, żeby usiąść na zewnątrz w jakimś upatrzonym miejscu, bo wiem, że za chwilę ktoś wyciągnie papierosa. Nawet nie da się usiąść na ławce bez wdychania tej trucizny! Mam dosyć, również tego, że ludzie są dzisiaj tak wytresowani, żeby nie zwracać uwagi tym, co robią źle, a jednocześnie ludzie trujący innym tym dymem mają jakieś społeczne przyzwolenie. Jedyne rozwiązanie, jakie na razie widzę to po prostu fizyczne oddalenie się, ale ciężko tak się żyje naprawdę.


