Left ArrowWstecz

Cześć, mam męża i dzieci i ostatnio dowiedziałam się, że mój mąż

Cześć, mam męża i dzieci i ostatnio dowiedziałam się, że mój mąż przesyła sobie z byłą koleżanką z pracy zdjęcia nóg z wakacji, jako pocztówki. Podobno to jest śmieszne. Dla mnie niekoniecznie, szczególnie gdy mój mąż przesyła gołe nogi z plaży albo ona gołe nogi, a w ręce trzyma kieliszek wina. Rozmawialiśmy, on twierdzi, że to nic nie znaczy, że to tylko śmieszna zabawa. Powiedziałam mu, że oczekuję, że zakończy tę znajomość . Nie zgodził się. Ustawił znikające wiadomości po 24 h z tego czatu, a po dalszych rozmowach ze mną zmienił kod pin do komórki. Proszę o radę ,jak powinnam się zachować. Co zrobić, aby nie utrzymywał z nią już więcej kontaktu, bo na tym mi zależy. Z góry dziękuję za pomoc.
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Niestety nie jesteśmy w stanie udzielić instrukcji czy rady „jak sprawić, żeby drugi człowiek zrobił coś/przestał robić coś”, tak samo jak Pani nie jest w stanie zmusić męża do tego, aby zrobi to, co Pani chce, bo jest po prostu drugim człowiekiem. Jednak słyszę, że ta sytuacja jest dla Pani trudna, niekomfortowa i potrzebuje Pani jakoś się nią zająć. 
W tej sprawie możemy udzielić paru wskazówek: warto przede wszystkim rozmawiać z mężem o swoich uczuciach, obawach, pokazywać swój punkt widzenia. Mimo iż jest Pani w trudnych emocjach, warto próbować robić to na spokojnie, z akcentem na mówienie o tym, jak Pani to przeżywa, bez wywierania presji czy stawiania żądań. Po drugie warto, aby Pani sama zadawała sobie pytanie, czego Pani się boi, z czego te obawy wynikają, jak odnoszą się do rzeczywistości Państwa małżeństwa. Być może warto robić to w towarzystwie psychologa, który pomoże to poukładać i wraz z Panią zastanowi się, jak może Pani zadbać tu o swoje granice. Pozdrowienia 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam pasje, marzenia, ale nie radzę sobie z konkretną nauką z powodu niepełnosprawności intelektualnej. Mam również duży problem z nawiązywaniem znajomości
Dzień dobry Mam 24 lata, obecnie nie pracuje, ani nie studiuje ukończyłam szkołę policealną na kierunku technik administracji oraz szkołę średnią na kierunku technik ochrony środowiska, od dzieciństwa mam problem z nawiązaniem relacji z rówieśnikami, obecnie nie mam znajomych, ostatnio zerwałam kontakt z toksycznymi znajomymi.Jeśli chodzi o naukę to w klasach 1-3 szkoły podstawowej dobrze się uczyłam z roku na rok było coraz gorzej, nie tylko z matematyką, ale również z innymi przedmiotami. Maturę zdawałam rok po skończeniu szkoły średniej, pierwsze zdałam polski, później za rok angielski, później za rok pisałam matematykę nie zdałam, poprawki również nie zdałam.Mimo iż w gimnazjum byłam w poradni psychologiczno- pedagogicznej, mam opinię o lekkim stopniu niepełnosprawności intelektualnej oraz orzeczenie o lekkim stopniu niepełnosprawności, egzamin gimnazjalny i egzamin zawodowy pisałam w normalnych warunkach i zdałam je dobrze. Mam problem z podstawową matematyką, Z językiem angielskim,mam ubogie słownictwo,jestem nieśmiała i brakuje mi pewności siebie.Mam nerwicę natręctw,często myje ręce,jestem leniwa i jestem egoistką w stosunku do najbliższych. Brak mi zaradności oraz jestem bardzo mało ogarnięta.Co w tej sytuacji zrobić, proszę o poradę? Dziękuję i pozdrawiam. Mam dużo pasji i zainteresowań: Muzyka Fotografia Moda Ochrona środowiska Hotelarstwo Turystyka Administracja- w tym kierunku chciałabym kiedyś pracować(administracja w hotelu) lub jako asystentka stomatologiczna.
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem. Niestety od 4 lat jego stan psychiczny się pogorszył (tuż przed 40-stka). Zaczął mieć wtedy problemy z seksem i potencją. Niestety nie poszedł z tym nigdzie do lekarza, choć prosiłam, do tego codziennie pije alkohol (piwo, sporadycznie wino). Przestał mieć przez to jakiekolwiek plany, nie chce ze mną spędzać czasu, popadł w pracoholizm. Nie mamy życia seksualnego, rzadko się widujemy, a do tego ciągłe kłótnie, bo ja odczuwam potrzeby sexu, a on niby nie. Przez to ja czuję się kiepsko i miewam zaburzenia nastroju, depresję i nerwicę. Co mogę zrobić, żeby to naprawić?
Jak pomóc przyjaciółce z depresją, która straciła wiarę w terapię i sięga po używki?

Dzień dobry. Mam dyskretne pytanie. Moja przyjaciółka choruje na depresję. Ma 34 lata. Pracuje. Mieszka z rodzicami. Jakiś czas temu dostała od psychiatry lek na depresję, ale on bardziej pomaga jej zasnąć, niż jej pomaga na ogólne samopoczucie. Chodziła jakiś czas temu do psychologa z Mopru. Ale pani psycholog powiedziała jej, że ma do niej nie przychodzić. Że potrzeba czasu, aby problemy się rozwiązały. Przyjaciółka nie chce już chodzić do tego psychologa. Nie wie czy te spotkania jej pomogą. Straciła wiarę w wizyty u psychologa. I tamta pani psycholog powiedziała, że powinna odczekać kilka tygodni. Obecnie tam już nie chodzi. Została bez terapii. 

Przyjechała do mnie na parę dni do Ząbek. Ale niestety już jutro wraca do siebie do domu. Powiem szczerze, że o nią się martwię. Nie chcę , żeby straciła życie przez swoje problemy. Kiedyś inaczej się zachowywała. Bywało u niej lepiej. Teraz kompletnie się załamuje. Bardziej jest zamknięta w sobie. Obecnie spędzamy trochę czasu razem. Od jej przyjazdu minęły 3 dni. Wczoraj spędziłyśmy z sobą dzień. 

Zmartwiła mnie tym, że kiedy nie radzi sobie z problemami sięga po używki, np. alkohol i pali zapachowe papierosy. Nie wiem już jak mam jej pomóc. Czasem boję się, że zrobi sobie krzywdę. Przyjaciółka na co dzień bierze na stałe leki na nadciśnienie, na niedoczynność tarczycy, meltforminę i lek na depresję. Miała nawet kiedyś zakrzepicę i przez nią wylądowała w szpitalu. Uważam, że nie powinna pić alkoholu przy braniu leków. Proszę o poradę w sprawie mojej przyjaciółki. Z poważaniem Mała.

Rozstanie - nie mam nikogo, z kim mógłbym rozmawiać i dzielić się w ten sam sposób.
Właśnie dziewczyna z mną zerwała. To było moje pierwsze zerwanie w życiu, jest bardzo bolesne i zawsze pisałem do niej o wszystkim i teraz czuje pustkę i cały czas nic nie robię, mamy dobre relacje, ale chcę z nią ograniczyć kontakt. Co powinienem zrobić? Nie mam nikogo bliskiego, z kim mogę porozmawiać na podobnym szczeblu, co z nią.
Jak radzić sobie z atakującym mnie byłym mężem?

Jesteśmy po rozwodzie, on szybko założył sobie nową rodzinę. A i tak mnie dręczy, jest złośliwy dla mnie, zachowuje się tak, jakbym to ja go porzuciła i zdradziła. Cały czas zarzuca mi kłamstwa i manipulacje dzieckiem, co jest nieprawdą. Próbowałam mu wyjaśnić, że córka mówi, że jego nowa żona ją źle traktuje i jest świadkiem ich kłótni i dlatego nie chce do niego chodzić, ale on i tak twierdzi, że nastawiam córkę przeciwko niemu. On dopytuje się wszystkich czy mam kogoś, a mi dalej zarzuca, że kazałam mu się wyprowadzić zaraz po złożeniu przez niego pozwu o rozwód. 

Mam go dosyć i unikam go jak mogę, jak musimy mieć kontakt to próbuje mnie sprowokować do kłótni, denerwuje go, że nie reaguję na jego zaczepki. Nie zamierzam wchodzić w nowy związek, dobrze mi samej i odkrywam siebie, zaczynam kochać swoje życie, siebie. Ale on cały czas niszczy mnie, docinkami i wydaje mi się, że czerpie z tego jakiegoś rodzaju chorą satysfakcję. Jego rodzina mi mówi, że nie wygląda na szczęśliwego i zakochanego. Że cały czas niszczy jakiekolwiek więzy, nawet rodzinne, nawet rodzinę atakuje. 

Z całych sił próbuje nie analizować, ale niestety mi się nie udaje. Cały czas się zastanawiam, jak z kogoś tak rodzinnego, empatycznego i uśmiechniętego człowieka, mógł się zrobić taki człowiek. Znałam go kilkanaście lat, a teraz boję się człowieka, którym się stał. Co mam robić?

Jestem w 6-letnim związku jednak czuję, że coś się zmieniło. Mój partner jest gamerem, przez co całe wieczory spędza sam w pokoju komputerowym a mj po pracy poświęca 1-2h.
Witam Mam pewien problem, przez który już się psychicznie wykańczam. Jestem w 6-letnim związku jednak czuję, że coś się zmieniło. Mój partner jest gamerem, przez co całe wieczory spędza sam w pokoju komputerowym a mj po pracy poświęca 1-2h. Wcześniej to znosiłam ale chciałabym wspólnie spędzać wieczory i zasypiać póki nie ma dzieci i możemy skupić się na sobie. To jest jego pasja (a wydaje mi się, że może już uzależnienie) od zawsze dlatego teraz czuję się winna, że mi się "odwidziało". Dodam, że obecnie mamy 22 i 24 lata, nie mamy dzieci od 3 lat mieszkamy razem. Ogólnie jest kochającym partnerem, czuję się przy nim bezpieczne ale czuję, że związek to ja, on + komputer. W weekendy gra od 20 do 3:00-4:00 a wstaje ok 12. Martwi mnie to bo boję się o przyszłość, że przez te gry zostanę z obowiązkami sama, nigdy nie doświadczę wspólnego śniadania czy chodzenia spać. Dodam, że ma problem w dbaniu o porządek a ja przeciwnie i tu też się sprzeczamy. Jest dla mnie ważny, dobrze mnie traktuje, powtarza jak kocha ale ta długość wspólnego czasu, brak wspólnych posiłków czy też kładzenia się spać z czasem coraz bardziej mnie wykańcza. Mój przyjaciel jest w stanie poświęcić mi więcej czasu niż własny chłopak. Wiele osób powtarza mi, że powinnam odejść bo nie dostaję tego, czego pragnę a druga część, że powinnam się cieszyć tym co mam. Były rozmowy, słyszałam "nie musisz martwić się o przyszłość, nie zostawię cie samej" ale nie wiem... Jednego jestem pewna- z gier na pewno nie zrezygnuje i 4h dziennie to obowiązek. Nie wiem co robić i przyznam szczerze, że trochę ciągnie mnie do przyjaciela, ta jego... dojrzałość. Na bieżąco słyszę, że skupiając się w tym wieku aż tak na grach i stawiając je wyżej niż partnerkę to jest niedojrzałość... Jednocześnie boję się odejść, boję się że strącę coś naprawdę cennego i nigdy nic lepszego nie zdobędę. Co mogę zrobić? Czy przez gry naprawdę powinnam odejść skoro czuję się kochana i bezpieczna ale brakuje mi kilku elementów które od zawsze widziałam u rodziców i też o tym marzę (wspólne śniadania, oglądanie razem czegoś w TV i chodzenie spać, wspólne wyjaścia na cały wieczór średnio raz na miesiąc/dwa). Czy to ze mną jest coś nie tak, że 1-2 h dziennie razem z partnerem to dla mnie mało? To ja jestem zaborcza? Pogubiłam się w uczuciach...
Jak radzić sobie z emocjami: frustracja, ból, a przez to wchodzenie w toksyczne związki.

Gdy pozwolę sobie czuć i myśleć całkowicie trzeźwo, czuję ogromny ból i współczucie dla samej siebie, na to co mnie spotkało. Nie jestem w stanie w tej frustracji i bólu wysiedzieć albo czuję furię i nie wiem jak ją rozładować. Albo czuję nudę tak głęboką, że czuję się jak na pustyni. Albo cały czas prawie chce mi się płakać. Gdy przejdę do stanu który wygasza ten ból, sabotuję siebie - podoba mi się facet, który jest toksyczny, spędzam czas nijak itp. 

Potrzebuję konkretnej porady, bo na terapii wcale nie usłyszałam, jak sobie pomóc. Tylko siedzenie w problemie, a to mi nie pomaga. 

Teraz przełączam się między stanem - przecież ten facet jest idiotą i na mnie nie zasługuje, nie mogę o nim tyle myśleć. Ale jak już to do mnie dotrze to dociera także szeroka perspektywa tego, co mnie jeszcze bardziej przygniata i to jest takie błędne koło.

Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego.
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego. Nie mam przyjaciół, zawieranie jakichkolwiek znajomości jest niemożliwe, wieczny smutek, który 24 g na dobę czuje, załatwienie sprawy u lekarza, w urzędzie wiąże się z dużym stresem i paniką. Nieraz zrobiłem 30 km do specjalisty, np. jak wbiło mi się ciało obce w oko, to siedziałem w samochodzie i ryczałem takie emocje. Zawodowo nigdzie nie mogę się odnaleźć, staram się pracować obecnie Niemcy z rodziną, ale niestety 1 pokój na 3 osoby czuje się źle, nie mogę być sam nawet 1 g, czuje się źle. Wiem, że jak zrezygnuje z pracy, to nie mam dobrych relacji z mamą przeciwieństwa, zawsze byłem nierobem i nic nie pomagałem, nie pije alkoholu od 7 lat z powodu w sumie urodziny mojej siostry byłem bez pracy i rodzina no zaczęła mi docinać, że nic nie robię itp. parę przykrych słów które, nigdy się nie zakochałem, boje się nigdy mi nikt nie powiedział nawet mama, że mnie kocha, myślałem wielokrotnie o samobójstwie, ale się boję, mam w sobie tyle bólu, że mnie rozrywa psychicznie, jestem już zmęczony, nie mogę być sam minuty, telewizor radio na okrągło, a ja się modlę o spokój cisze.
Dzień dobry, Chciałabym zapytać o to czy istnieje jakakolwiek szansa,
Dzień dobry, Chciałabym zapytać o to czy istnieje jakakolwiek szansa, aby mój partner-zdiagnozowany podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym po udawanej próbie samobójczej dla zwrócenia na siebie uwagi-jako osoba z dysocjalnym zaburzeniem osobowości, zmieniła kiedykolwiek swoje postępowanie i schemat działania wobec mnie i naszego dziecka. Stosował wyrafinowane techniki przemocy psychicznej i finansowej. Odeszliśmy od niego z dzieckiem. Teraz mówi, że nas kocha, a wcześniej twierdził, że mnie tylko na początku związku a 6-letniego syna nie, ponieważ powiedział mu, że bardziej kocha mamę. Czy istnieje jakakolwiek bezpieczna opcja powrotu do tego człowieka? Czy terapia małżeńska może cokolwiek pomoc?
Mężczyzna grozi mi, że wyśle wszystkie prywatne rozmowy do bliskich jak nie zacznę się z nim spotykać - co zrobić?
Dzień dobry . Pisze tu , ponieważ naprawdę nie mam już pojęcia gdzie szukać pomocy.  Otóż dwa lata temu napisał do mnie na portalu społecznościowym pewien mężczyzna i tak zaczęła się nasza znajomość . Miał problemy w domu z żoną , był u schyłku rozwodu . Pomogłam mu przejść przez ten ciężki okres dla niego , podobnie jak on mi . Rozwiódł się z kobietą z którą był 20 lat , nie mieli dzieci. Zaczął mi pisać mimo że nie widzieliśmy się jeszcze na oczy , że mnie kocha , że mu zależy ... Zwierzał się mi i mówił wszystko o sobie , podobnie jak ja jemu... Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi , przynajmniej ja tak myślałam , mówiąc mu dosłownie wszystko o sobie . Dodam że mam trzy córki z poprzedniego małżeństwa i naprawdę nie łatwa przeszłość. Zaufałam mu tak po prostu i zaczęłam czuć coś więcej . Nie spotykałam się z nim , mimo że nalegal , potrzebowałam trochę czasu żeby się na to odważyć. On nagle przestał się odzywać i okazało się że znalazł sobie kobiete. W ciągu miesiąca zrobił jej dziecko i zamieszkał z nia. Jednak ich związek szybko się rozpadł , finalnie nie uznał dziecka i nie ma żadnego kontaktu z tym maleństwem. Przez większość czasu będąc z nią pisał do mnie i żalił się na nią , a ja próbowałam go wspierać jakoś. Widziałam jak pisał że ja kocha że jest wszystkim dla niego.   Zmienił front nagle po ich rozstaniu. Spotkaliśmy się i mówił że kochał cały czas mnie , że jestem miłością jego życia.... Zerwałam kontakt z nim na pół roku bo nie pozwalalo mi moje sumienie spotykać się z nim dłużej , wiedząc że ma dziecko w drodze z inną. Przez te pół roku nie mieliśmy kontaktu. Tamtą urodziła , ale jego to nie interesowalo. Do czego zmierzam... Po pół roku nawiązaliśmy kontakt ze sobą. Znowu.... Jednak znowu coś nie mogło się między poprawić.  Ja mu nie ufałam ... Zaczął mi grozić że ujawni wszystkie nasze prywatne rozmowy . Że wszystko wyślę moim przyjaciołom , rodzinie , byłemu mężowi. Przechodzę pieklo . Rozmowy z nim nic nie dają. Jak zerwę kontakt on to zrobi. Napisał już do dwóch bliskich mi osób. Szarga moje dobre imię. Nęka mnie. Po dwóch miesiącach milczenia gdy tylko znów założyłam portale społecznościowe bo musiałam usunąć , z powodu jego nękania z różnych kont znów zaczął pisać . Odrazu groźby . Raz grozi i nęka za chwilę płacze i przeprasza. Jestem wrakiem człowieka .. nienchce żyć... Dostałam nawrót nerwicy i depresji. Nie umiem tego zakończyć. Boje się . Proszę o odpowiedź co mam zrobić 😭😭😭
Córka po rozwodzie, mam wrażenie, nie daje ojcu wolności w ułożeniu sobie życia i organizacji.
Partner po rozwodzie nigdy nie jest w stanie podać terminu naszych spotkań, gdyż dostosowuje się do dorosłej (18l) córki, która zawsze go szachuje, nie umie się określić, kiedy przyjedzie lub mówi 'może jutro się zobaczymy' lub w tym tygodniu, któregoś dnia zostanę u Ciebie....dotyczy to również Świąt.. nawet, gdy mówi, że go nie będzie w domu, córka zjawia się pod drzwiami i dzwoni informując go, nigdy nie daje możliwości zorganizowania ojcu życia. Córka jest dla niego najważniejsza i zależy mu, żeby się z nią widywać, przystaję na to, ciagle zabiera ją do restauracji, kupuje drogie prezenty..czasami mam wrażenie, że jest to adorowanie.... czy córka jest rozdarta między Matką a Ojcem, czy próbuje ich pogodzić i nie chce, żeby on ułożył sobie życie? Czy czas pomoże, żeby pogodziła się z rozwodem i dala Ojcu wolność? Czy on chce takiej wolności? Czy jest to próba wywierania wpływu? Czy takie relacje ojciec- córka są poprawne? Czy to jest zrowa miłość? Czy córkę należy traktować trochę jak narzeczoną? Czy są to wyrzuty sumienia za rozwód? A ojca tak przedmiotowo?
Czuję się wykończona brakiem komunikacji z partnerem, boję się, że dostanie napadu paniki.
Dzień dobry, mój partner się ode mnie oddala. Czuję się samotna w tym związku. Mój partner leczy się na nerwicę lękową i ataki paniki. Nie chce ze mną o tym rozmawiać. A mnie strasznie to męczy, bo chcę mu pomóc, ale nie wiem jak. Co w takim momencie powiedzieć, co zrobić... Czy złapać go za rękę czy przytulić? Przy próbie jakieś reakcji na atak on wybucha złością i to wcale nie pomaga. Strasznie mnie to męczy, że nie mogę mu pomóc. Uczęszcza na terapię, ale zabronił mnie pytać jak na niej było , co robili itp. Nie rozumiem tego. Czuję się wykończona psychicznie, ciągle płaczę tak, żeby nikt nie widział, udaję przed każdym, że jest wszystko w porządku. Partnerowi nie mówię jak coś mnie trapi, żeby nie dostał jakiegoś ataku. Jak wraca z terapii jest strasznie dziwnie do mnie nastawiony. Ja już jestem tak tym zmęczona, że naprawdę nie wiem co mam robić. Chcę mu bardzo pomóc i okazywać mu wsparcie. Ale jak ja mam to zrobić? Budzę się z bólem w klatce piersiowej, coraz ciężej mi się oddycha w ciągu dnia, bo ciągle szukam rozwiązania jak mu pomóc. A on nie chce i to mnie strasznie rani, jesteśmy ze sobą 6 lat. Planujemy ślub, rodzinę. Ale jak ja mam dalej o tym myśleć, jak nie rozmawiamy o naszych uczuciach, on woli pogadać o nich ze swoją terapeutką, a ja nie chcę go denerwować. Proszę o jakąś radę co dalej robić?
Nie wiem co czuję do partnerki, bardzo mnie to martwi. Nie wiem jaką podjąć decyzję.
Witam, mam 18 lat i jestem w związku prawie 2 lata. Ostatnie parę miesięcy miałem bardzo mieszane myśli co do związku, w którym jestem. Raz było lepiej parę tygodni, a źle parę dni, a teraz na odwrót się robi ,jest lepiej na parę dni a jest źle parę tygodni. Nie wiem czy kocham swoją dziewczynę, po prostu nie wiem, myślę, że Ją kocham, a czasami muszę się nad tym zastanowić. Jej charakter mi się podoba, ale czasami mam wątpliwości czy jest w moim typie wizualnym. Czuję, że takie myśli źle na mnie wpływają i na cały związek, źle się z tym czuję, nie umiem wybić tego z głowy, a czuję, że będzie jeszcze gorzej. Ciężko mi wyobrazić sobie jakieś wyjazdy czy wakacje z partnerką. Nie umiem szczerze porozmawiać z partnerką, boję się, że będzie myślała, że chcę z nią zerwać, a ja nie wiem czego chce czy chcę z nią być dalej, czy chce to zakończyć, jest to dla mnie wszystko bardzo trudne. Myślałem nad wizytą u psychologa, ale finansowo jest to niemożliwe, nie chcę prosić od rodziców, bo wiem, że też nie jest dobrze z pieniędzmi. Chciałbym usłyszeć jakąś dobrą radę, ale nie wiem czy jest to możliwe. :/
Wsparcie mamy w wychodzeniu z żałoby - jak to zrobić dobrze?
Dzień dobry, pochodzę z rodziny wielodzietnej, w sumie miałam 5 rodzeństwa. Ponad dwa lata temu zmarł mój starszy brat. Ja już po tych dwóch latach powiedzmy uporałam się z żałobą i chce zacząć normalnie żyć. Mieszkam z mamą i niepełnosprawnym bratem. Mam nadal tkwi w początkowych etapach żałoby. Izoluje się od nas, nie interesuje się naszym życie, ale jednocześnie pragnie żebyśmy byli jej podporządkowani. Nie pozwala na życie własnym życie. Mało tego zarzuca nam że nie wspieramy jej, nie wspominamy brata. Tłumaczenia że po takim czasie my mamy prawo żyć odbiera jako atak. Czuje, że utknęliśmy w toksycznej relacji i nie wiem jak z tego wybrnąć. Może terapia rodzinna byłaby odpowiednią albo zmuszenie mamy do indywidualnej terapię. Wspomnę jeszcze, że mama jest już pod opieką psychiatry i na stałe przyjmuje leki na depresję, które jak twierdzi nic nie pomagają.
Mąż socjopata. Grozi mnie i dzieciom. Przez kredyt na dom z powrotem go wpuściłam do życia.

Ponad 3 lata po pierwszym rozwodzie związałam się z mężczyzną 9 lat młodszym. Szybko się wprowadził (nie do końca to była wspólna decyzja), zaskarbił sobie zaufanie dzieci. Był spokojny, małomówny, tolerancyjny. Rodzice jego też nas zaakceptowali. Przeszliśmy razem covid, śmierć mojego Taty. Sprawiła ona, że zawalił mi się świat. Szybko, niemal bez zastanowienia podjęłam decyzję, że tak-to jest ten na resztę życia. I udawałam, że nie widzę, że jest obrażalski nie wiadomo z jakich powodów, że po alkoholu nie jest ok, że najlepiej nie mieć swojego zdania. 

Wzięłam Mamę pod swój dach, żeby ją wspierać po śmierci Taty. Zrobiło nam się ciasno, więc decyzja o kupnie domu, wspólny kredyt (mój wkład własny to w zasadzie materiały, wszystkie prawie sprzęty są kupione za pieniądze z darowizny Mamy i spadku). Mąż zadeklarował, że on wszystko zrobi (naprawdę potrafi wszystko). Sytuacja niemal idealna. 

Ale zaczął odkrywać swoje oblicze. Skoro już nie mieszkał u mnie, to przestał się kryć ze swoimi socjopatycznymi zachowaniami. Dodam, że mąż jest osobą bardzo inteligentną ze świetną pamięcią. Wyzwiska i groźby z byle powodu- zjeb genetyczny, strzęp, pier..kretynka, Nie tylko po alkoholu. Poniżanie mnie i dzieci, że jesteśmy patusami, że zgnijemy bez niego, że on będzie stał i patrzył jak to wszystko sie wali. 

Żale do teściowej tylko wzmogły jej wielką chorobliwą miłość do syna. Była nawet konfrontacja - w której mamunia ostatecznie wygłaskała i wyściskała synusia, bo to my jesteśmy tym złym obozem, a on najcudowniejszy. 

I tak cyklicznie sie wszystko powtarzało, moje uczucie wyparowało, kiedy przyskoczył do mnie z nożem. Dlaczego mu na to pozwalałam- nie wiem. 

Za chwilę były Święta, wtedy nagle zmarła moja Mama. Mam do siebie ogromny żal, że powiedziałam jej wiele przykrych słów, kierowana fałszywym poczuciem solidarności z panem i władcą. 

Niedługo on się zwolnił z pracy, bo miał podjąć lepiej płatną załatwioną przez jego ojca. 4 miesiące siedział na moim utrzymaniu. Teściowie dokładali do kredytu i głaskali po glowie. 

Byłam u prawnika, jeszcze rok temu było mnie stać na rozwód z jego pomocą, dziś nie. Kredyt, pożyczka, bo siostra upomniała sie o zachowek.. Wszystkie oszczędności poszły w remont i na utrzymanie domu i rodziny. On o tym dobrze wie, od początku jak powyzywał, pogroził to uciekał pod skrzydła mamusi. A ona cieszyła się z jego obecności i nawet nie zapytała czy mam z czego żyć i czy może mi jakoś pomóc. W końcu jej powiedziałam, że w tym trójkącie ja nie chcę żyć. Niewiele to dało. 

Kolejna akcja, kolejna ucieczka, tekst teściowej - że może mu coś powiedziałam skoro sie tak zachował (wyzwiska i link do artykułu, gdzie mąż dusił i zakopał zwłoki żony). Przestałam odbierać telefony od teściowej, prawie miesiąc nie mieszkaliśmy razem. Byłam szczęśliwa, ale i pełna niepokoju o przyszłość. Doradca kredytowy utwierdził mnie w przekonaniu, że nie udźwignę zobowiązań, więc nadal z nim jestem i dzień w dzień myślę co z tym zrobić. Dodam, że syn rozpłakał się przy wychowawczyni, że ojczym mu groził, byłam wzywana do szkoły, niczemu nie zaprzeczyłam, ale powiedziałam, że kontroluję sytuację. Dzieci są dla mnie najważniejsze, córka ma 19 lat i ma lęk społeczny, nie odzywa się do mnie po tym, jak pozwoliłam mu wrócić do domu. Nie chcę kolejnej przeprowadzki, fundować dzieciom i sobie. Całe życie moich rodziców jest włożone w ten dom(pieniążki z darowizny i spadku). Chcę tu zostać, ale uwolnić się od tego socjopaty (sam sie do tego przyznał). Proszę o odpowiedź, czy mamy szansę na normalne życie.

Jak żyć po zdradzie męża?
Będzie dlugo bo historia jest skomplikowana i dla mnie bardzo trudna. Opowiem tu wszystko nikt nie zna tej historii do końca i wszystkiego. Mam 31 lat męża z którym znam się 13 lat 4 lata jesteśmy o ślubie. Mamy dziecko 4 lata. Pracujemy oboje , mąż jest dobrym ojcem a nie koniecznie dobrym mężem. Lubi wypić może nie często tylko w weekendy ale gdy wypije zachowuje się różnie wp stosunku do mnie chodzi. Że 3 razy zdarzyło mu się nie wrócić do domu po upiciu. I teraz do sedna na początku kwietnia dowiedziałam się że piszę i spotyka się z inną kobieta i trwało to 2 miesiące gdy z nią się spotykał i pisał a ja o wszystkim wiedziałam chociaż mówił mi że urwał z nią kontakt. Doszło między nimi do seksu. On się w niej zakochał nawet dla mnie to powiedział. Odsyłał nawet jej wiadomości które ja mu wysyłałam. Spotykali się nadal. Dopiero po interwencji rodziny z jego strony zakończyli ten romans. On mnie błagała prosił mówił że zrozumiał ten błąd że kocha tylko mnie i córkę. Starał się ja też starałam się bardzo żeby to jakoś poskładać uwierzyłam mu. I tu nagle nie przemyślanie ja popoelnilam błąd chyba chcąca zrobić mu na złość poszłam na piwo z jego kolega. Wypiłam jedna i wróciłam do domu. Powiedziałam mu o tym odrazu był zły. Mówił że on tak się starał a ja to zniszczyłam. Jednak jeszcze tego samego dnia mi to wybaczył. Teraz ja mam okropne wyrzuty sumienia że poszłam na te piwo nie mogę z tym żyć. Chciałabym to wszystko na nowo naprawic i żyć tak jak wcześniej. Tylko boję się że on mnie teraz zostawi że mi nie uwierzy że było to tylko piwo. Jakoś nie mogę normalnie funkcjonować. Proszę o jakąś radę jak z tym wszystkim żyć jak to przerobić. Chcę żeby moja rodzina znów była szczęśliwa tylko jak ..... Co mogę zrobić?
Bardzo kocham swoją dziewczynę, ale ostatnio mam napływ myśli czy chce z nią dalej być, czy mi się podoba...
Witam, mam około 18 lat jestem z moją dziewczyną około rok. Bardzo kocham swoją dziewczynę czuje że jest ta jedyna i idealna super spędza mi się z nią czas, wspieramy się nawzajem, często się spotykamy, znamy już swoje rodziny, znamy się bardzo dobrze. Ostatnio coś jest nie tak mam napływ myśli czy chce z nią być dalej? czy na pewno mi się podoba? (coraz częściej rozglądam się za innymi dziewczynami co uważam za złe ale nie mogę tego powstrzymać) (napływ myśli którego nie mogę powstrzymać tylko gdy jestem z znajomymi lub z nią to o tym nie myślę lub minimalnie) mamy dużo pięknych wspomnień i jest to moja pierwsza miłość. Jest ona bardzo wrażliwą osobą i boję się z nią na ten temat porozmawiać nie chce jej ranić. I nie potrafię sobie poradzić z tymi myślami i nie wiem co robić dalej coraz bardziej brakuje mi do tego sił, boje się że już tak cudownej osoby nie spotkam. Proszę o pomoc
Jakie zachowania mogą świadczyć o braku realnego zaangażowania w relację romantyczną?
Jak rozpoznać, że chłopak traktuje mnie jako zamiennik, kochankę dla swojej oficjalnej dziewczyny. Jakie zachowania mogą o tym świadczyć, nie tylko w sferze seksualnej, ale też zwykłej?
Poczucie winy po romansie zakończonym wiele lat temu
Dzień dobry. Nie mogę uporać się z poczuciem winy. Historia jest długa i skomplikowana, ale po krótce chodzi o to, że żałuję romansu, w który się wdałam kilka lat temu. Kocham męża, jest dla mnie kimś najważniejszym, a oszukiwałam go zdradzając go. Nie mogę sobie tego wybaczyć, zwłaszcza, że na tym drugim mężczyźnie nawet mi nie zależało i szczerze nie wiem dlaczego wciągnęłam się w tak bezsensowną relację. Romans jest zakończony od ponad czterech lat, mąż nic o tym nie wie, a ja nie potrafię pozbyć się poczucia winy. Od jakiegoś czasu każdego dnia myślę o tym co zrobiłam i czuję się z tym coraz gorzej. Mój mąż jest opiekuńczym, kochającym facetem, nie zasłużył na to co zrobiłam, toteż nie jestem w stanie mu wyznać prawdy, bo to by zniszczyło mu życie, a także zniszczyłoby nasze małżeństwo, które jakkolwiek to brzmi, jest naprawdę udane. Jak sobie poradzić z tym poczuciem winy?
Złość, bo nie mogę opowiedzieć swojej części historii przy osobie, która czuje się ofiarą.
Hej, 1,5 roku temu byłam w trudnej sytuacji i chłopakowi, który chciał ze mną związku odpowiedziałam „nie“, jednym z powodów było to, że nie podobał mi sie sposób w jakim obchodził sie do mojej koleżanki, po prostu flirtował z nią na moich oczach wiedząc, że mi to przeszkadza. Po jakimś czasie jednak znowu sie spotkaliśmy, nerwy opadły i myślałam, że możemy zacząć od początku, odpowiedział, że nie, bo jestem zazdrosna i za bardzo przywiązana, a on potrzebuje swobody. Problemem jest dla mnie straszna złość, której nie mogę sie pozbyć, mimo że od tego czasu minęło sporo czasu i myślę, że pogodziłam sie z tym, że nie będziemy razem, tylko ta złość mnie tak męczy to, że nigdy nie miałam szansy opowiedzieć swojej części historii, ta złość jest tak silna, że czasem nie pozwala mi jasno myśleć. Jest jakis sposób, żeby pogodzić sie z tym? Żeby jakoś sobie to przetłumaczyć i pozbyć sie jej na dobre. Mnie przeszkadza tak bardzo, że on czuje się w tym wszystkim ofiarą. Z gory dziekuje Karo