
- Strona główna
- Forum
- traumy, zdrowie seksualne, związki i relacje
- Czy to możliwe, że...
Czy to możliwe, że przez pierwszego partnera, któremu zależało tylko na współżyciu a mi na uczuciu, myślę przy obecnym partnerze, iż jemu też tylko zależy na fizyczności
Oliwia
Anna Tobolewska

Zobacz podobne
Oto poprawiony tekst pod względem ortograficznym:
Cześć, Mam następujący problem, z którym nie mogę sobie poradzić od wielu lat. Jestem z kobietą - żoną w sumie prawie 20 lat, w tym 13 lat po ślubie. Po jakimś czasie od momentu, jak się związaliśmy, przyznała się do swojej przeszłości. W wieku 15 lat miała pierwszego chłopaka, z którym współżyła. Powiedziała mi to na początku naszego związku. Miałem trudności, ale ten fakt zaakceptowałem. Przedstawiła to wtedy jako epizod, który był dla niej przykry, nie chce do tego wracać. Mówi, że miała problem z asertywnością, podobno robiła to mimo tego, że tego nie chciała. Po kilku latach - już małżeństwa - podczas jakiejś rozmowy wydało się, że ten chłopak nie był jedynym. Był ktoś jeszcze, o czym mi nie powiedziała, ukryła to przede mną na początku naszego związku. Ponownie to "przetrawiliłem" i "zaakceptowałem". Jestem z nią tyle lat, mogę powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, mamy dzieci, dużo razem osiągnęliśmy, mamy spory majątek, nieruchomości, biznesy, dobre stanowiska w pracy. Ostatnio na jaw wyszły kolejne fakty. To nie był zwykły seks, to był również seks oralny - nazwijmy to jednostronny, z jej "aktywnym" udziałem. Dowiedziałem się o tym teraz, po prawie 20-stu latach małżeństwa. Czuję się oszukany, zawiodła moje zaufanie, nie była wobec mnie szczera. Ponadto - przypadkiem - trafiłem na profil na socjalach jej byłego. Każdy jego post był przez nią polajkowany. Dla mnie to taki symbol, mały gest, że ona "nie ma mu za złe" tego, co się wydarzyło, tego, że ma to wpływ na całe nasze życie, na cały nasz związek. Przez cały ten czas - choć nie dawałem sobie po tego poznać - o tym pamiętam, rozmyślam. Nie codziennie, nie co tydzień. Raz na jakiś czas. Przypomina mi się to wszystko. Cierpię, rozdrapuję, babram się w tym. Ona twierdzi, że to nie ma znaczenia, że to nie wyglądało jak seks zakochanych. Ona to robiła, bo on nalegał. Ale czy mogę jej wierzyć? Jak jej zaufać? Jak przestać myśleć? Jak przestać się w tym babrać i rozdrapywać przeszłości. Ciężko mi zaakceptować nową rzeczywistość. Mimo tego, że mnie to rani, to czuję, że ją kocham. Chcę być blisko niej. Ona jest bardzo dobrym człowiekiem, czuła, troskliwa, wspaniała matka dla naszych dzieci. Ale jej przeszłość mnie wykańcza. Opowiada, jak to jej znajomi otwarcie rozmawiają - w obecności swoich aktualnych partnerów - o swoich byłych i o tym, co robili. Dla niej to było takie normalne. Dla mnie nie. Dziękuję za pomoc. Pozdrowienia.
Znajomość mojego męża z kolegą wydaje mi się być trochę zbyt zażyła. W zasadzie kontakt ze sobą utrzymują właściwie cały czas, mąż pisze do niego nawet w pracy, często do niego jeździ. Ostatnio przeczytałam wiadomość, którą mąż do niego pisze, że jest 100% hetero, ale odczuwa do niego jakąś dziwną słabość... Nazywa go też Klonikiem i Bąbelkiem. Mąż mówi, że to tylko kolega, ale ja mam inne odczucia, chyba się zakochał... Co o tym sądzić?
Piszę z zapytaniem: jak można poradzić sobie z ignorowaniem w towarzystwie szczególnie przez męża? W domu wszystko fajnie, tylko jak mamy iść gdziekolwiek, gdzie będzie chociaż dwoje ludzi, ja się już przed tym spotkaniem denerwuję, bo mój mąż będzie mi ciągle przerywał w rozmowie, dokańczał moje historie, nie słuchał tego, że ja coś w tym czasie opowiadam, tylko wchodzi ze swoją opowieścią albo nagle musi o coś wszystkich zapytać ! Jesteśmy razem 13 lat, i ta jego cecha ciągłego bycia w centrum mnie już tak denerwuje, że już nie mam siły. Tyle razy prosiłam, mówiłam, że to mnie rani, że czuję się ignorowana, nieważna.... A najgorsze jest, to, że ludzie za tym idą i równie dobrze w ogóle mogę nie przychodzić, bo po co skoro jestem tylko jakimś tłem... Mamy dziecko, drugie w drodze, pomimo tego naprawdę jesteśmy fajną parą, ale jak tylko mamy iść np. na wesele, to ja już widzę, jak on lata po wszystkich znajomych i rodzinie, bo on musi się przywitać, ja stoję gdzieś tam z dzieckiem, potem jak mu mówię, że poszedłeś sam toon: no.myslałem, że idziesz za mną.... Brakuję mi tego, bycia jego partnerka, żoną w towarzystwie. Jak patrzę na inne małżeństwa, to jednak na takich imprezach siedzą razem, tym bardziej, jak mają dzieci. Ja rozumiem, że przecież to jest okazja do rozmów, oczywiście no ale nie tak, że wchodzimy razem, a ona pojawia się na chwilę zjeść, a potem dalej szuka, aby z kimś pogadać i tylko palcem mnie pokazuje, że tam siedzi żona....


