Left ArrowWstecz

TW! Córka okalecza się. Nic nie pomaga.

TW!
Moja córka okalecza się żyletkami i ciągle myśli o śmierci, wizyty z psychologami i psychiatrami nie pomogły.

Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry. 

Sytuacja wygląda na naprawdę poważną. Jeśli córka myśli o odebraniu sobie życia, myślę, że nie ma co czekać, tylko należy zadzwonić na 112 lub pojechać na najbliższy sor psychiatryczny. To, że wcześniejsze próby pomocy nie przyniosły skutku, nie oznacza, że tym razem będzie tak samo. Najważniejsze to nie zostawiać jej teraz samej.

 

Justyna Bejmert

Psycholog 

7 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Paweł Zamojć

Paweł Zamojć

Dzień dobry, Panie Robercie,

 

to, co Pan opisuje, jest bardzo poważne i wymaga natychmiastowej reakcji. Samookaleczanie i myśli samobójcze to sygnał silnego cierpienia psychicznego. Jeśli istnieje ryzyko, że córka może zrobić sobie krzywdę, proszę wezwać pomoc – numer 112 lub udać się na izbę przyjęć psychiatryczną.

 

Nawet jeśli wcześniejsze wizyty nie przyniosły efektu, warto szukać dalej – skuteczna może być np. terapia dialektyczno-behawioralna (DBT), która pomaga uczyć się radzenia sobie z emocjami bez samookaleczania.

Proszę też zadbać o siebie – taka sytuacja jest ogromnie obciążająca. Może Pan skorzystać z konsultacji dla rodziców w kryzysie.


W razie potrzeby dostępne są numery:

116 111 – telefon zaufania dla młodzieży (całodobowo, bezpłatnie)

800 100 100 – dla rodziców i opiekunów

 

To bardzo dobrze, że Pan reaguje – to pierwszy krok, by pomóc córce.

 

Z wyrazami wsparcia 

Paweł Zamojć 

mniej niż godzinę temu
Marcin Łazarski

Marcin Łazarski

Przykro mi, że Twoja córka zmaga się z tak trudnymi problemami. To bardzo poważna sytuacja, która wymaga specjalistycznej opieki i wsparcia. Niezależnie od tego, jak trudna wydaje się być obecna sytuacja, ważne jest, abyś wiedziała, że nie jesteś w tym sama i że możliwe jest znalezienie pomocy.

Przede wszystkim warto skupić się na tym, by Twoja córka poczuła się słuchana i zrozumiana. Często, gdy ktoś zmaga się z myślami o śmierci i samookaleczeniami, może to wynikać z głębokiego bólu emocjonalnego, z którego nie potrafi sobie poradzić. Często jest to wynik tłumionych emocji, poczucia beznadziejności lub braku wsparcia. Czasami pomoc psychologów i psychiatrów może wymagać czasu, aby wypracować skuteczną strategię wsparcia.

Jeżeli dotychczasowa pomoc nie przynosiła

1) omówić sprawę ze specjalistami i rozważyć czy oni są w stanie to udźwignąć 


2) rozmowa z córką, jeśli jest możliwość to motywować do przeciwstawiania okaleczenia 

3) szukanie, w jaki inny sposób może wyrażać wewnętrzny ból 


Pozdrawiam,


Psychoterapeuta

Marcin Łazarski 

6 dni temu
Kamil Hołyst

Kamil Hołyst

Panie Robercie,

Jeśli jest Pan przekonany, że realnie zdrowie lub życie Pana córki jest zagrożone, a dotychczasowe leczenie nieskuteczne, zalecam udanie się na izbę przyjęć do najbliższego szpitala psychiatrycznego (w większości przypadków nie jest wymagane skierowanie, choć takie można uzyskać u lekarza pierwszego kontaktu lub psychiatry).  Personel dyżurujący, podejmie decyzję o przyjęciu do leczenia stacjonarnego lub wydadzą decyzję o braku wskazań do hospitalizacji. Być może dłuższy pobyt i intensywne oddziaływania terapeutyczne przyniosą oczekiwany efekt.


Pozdrawiam,

Kamil Hołyst

Psychoterapeuta

6 dni temu
Urszula Żachowska

Urszula Żachowska

Dzień dobry, 

 

dobrze, że córka jest zaopiekowana psychologicznie i psychiatrycznie, jeśli specjaliści nie pomagają warto porozmawiać z nimi nad możliwościami leczenia. Być może można rozważyć zaopiekowanie w ramach terapeutycznego oddziału psychiatrycznego. 

Dodatkowo przy samouszkodzeniach konieczne jest stała opieka lekarska nad ranami np. w ramach opieki w POZ, lekarz może być mocny w stwierdzeniu, na ile nie ma konieczności hospitalizacji. 

 

Pozdrawiam

6 dni temu
Klaudia Dynur

Klaudia Dynur

Dzień dobry,

 

to bardzo poważna sytuacja, która wymaga natychmiastowej reakcji i specjalistycznej opieki. Zasadnym byłoby udać się na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego. Personel dyżurujący podejmie decyzję o zasadności przyjęcia do leczenia stacjonarnego. Jeśli pojawią się sytuacje bezpośrednio zagrażające życiu lub zdrowiu córki, należy zadzwonić na 112.

Najważniejsze to nie zostawiać jej teraz samej, a jednocześnie zatroszczyć się o siebie, aby wciąż móc efektywnie nieść pomoc.

 

Pozdrawiam serdecznie 

Klaudia Dynur 

Psycholog

5 dni temu
Sylwia Harbacz-Mbengue

Sylwia Harbacz-Mbengue

Dzień dobry,

sytuacja wygląda na poważną, dlatego proszę natychmiast udać się do szpitala psychiatrycznego. 

 

Pozdrawiam 

Sylwia Harbacz-Mbengue 

Psycholog

5 dni temu
Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry, 

 

Wyobrażam sobie, że dla Ciebie jako dla rodzica ta sytuacja musi być bardzo trudna. To naturalne, że czujesz bezsilność i zagubienie, jak również lęk. Jak już zostało wskazane w innych wiadomościach - jeżeli dotychczasowe metody leczenia nie przyniosły skutku, to konieczne może się okazać pójście z córką na SOR, a następnie leczenie w szpitalu. 

Następnie, gdy najmocniejszy kryzys zostanie zaopiekowany, to można pomyśleć o terapii w nurcie DBT. Intensywna część tej terapii zakłada zarówno spotkania indywidualne z psychoterapeutą, jak również trening w grupach. Natomiast jest ona wyspecjalizowana w pomocy dla osób ze skłonnościami samobójczymi oraz samouszkodzeniami. 

Wiem, że teraz sytuacja może Ci się wydawać beznadziejna, ale samookaleczanie to często sposób na radzenie sobie z cierpieniem lub napięciem. W ramach leczenia jest możliwe wypracowanie zdrowszych metod radzenia sobie ze stresem i odzyskanie dobrego samopoczucia u Twojej córki. 

Trzymam za Was kciuki!

 

Pozdrawiam,

Paulina Habuda. 

Psycholog

5 dni temu
Daria Składanowska

Daria Składanowska

Dzień dobry,

Bardzo dziękuję, że Pani napisała — to niezwykle ważne, że szuka Pani pomocy dla córki w tak trudnej sytuacji. Sam fakt, że Pani reaguje i szuka wsparcia, jest kluczowy. To, co Pani opisuje, wskazuje, że córka przeżywa poważny kryzys psychiczny i wymaga natychmiastowej pomocy specjalistycznej.

Jeżeli córka nadal się okalecza, mówi o śmierci lub istnieje ryzyko, że może sobie coś zrobić — proszę nie zostawać z tym sama i jak najszybciej szukać pomocy interwencyjnej:

 

można zgłosić się na najbliższy Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) lub do Izby Przyjęć psychiatrycznej – tam dyżurują lekarze, którzy mogą udzielić pomocy od razu, można też zadzwonić na bezpłatny, całodobowy numer wsparcia:
-116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (dziecko może zadzwonić samodzielnie lub napisać czat),
-800 70 2222 – Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym (także dla rodziców i opiekunów).

Nawet jeśli wcześniejsze wizyty u psychologa czy psychiatry nie przyniosły poprawy, warto szukać dalej – czasem potrzebne jest inne podejście terapeutyczne, inny specjalista lub zespół, który kompleksowo zajmie się sytuacją (psycholog, psychiatra, terapeuta rodziny).

Proszę też pamiętać, że w przypadku tak nasilonych objawów nie należy czekać na wizytę w prywatnym gabinecieCentra Zdrowia Psychicznego oferują pomoc bez skierowania i bez zapisów. Można tam zgłosić się w każdej chwili, również z dzieckiem.

Najważniejsze teraz, by córka nie została sama i miała zapewnione bezpieczeństwo. Nawet jeśli trudno o rozmowę, Pani obecność, spokój i wsparcie mogą być dla niej ogromnie ważne.

 


psycholog / doradca kariery

Składanowska Daria

2 dni temu
dobrostan

Darmowy test na dobrostan psychiczny (WHO-5)

Zobacz podobne

Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka
Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka, w głowie raczej na 11 lat. Konflikt z ojcem, ignoruje go, często powtarza, że nienawidzi. Z premedytacją robi mu na złość. Często straszy mnie, że zrobi sobie krzywdę. Gdzie się udać po pomoc, co robić, jak z nią rozmawiać?
Piszę w sprawie problemu w relacjach z moimi rodzicami. Mam 13 lat, jestem uczennicą 8 klasy
Dobry wieczór, piszę w sprawie problemu w relacjach z moimi rodzicami. Mam 13 lat, jestem uczennicą 8 klasy. Od zawsze mam doskonałe oceny, ale mimo to moi rodzice uważają, że wszystko olewam i się nie przykładam, dlatego, że robię to na ostatnią chwilę (a to nie prokrastynacja. Sama planuję, kiedy czego będę się uczyć i do tej pory ten system się sprawdza). Od zawsze układa nam się średnio, ale ostatnio jest jeszcze gorzej. Rodzice w ramach noworocznej zmiany sami ustalili, że mam od teraz punktualnie o 22 chodzić spać. Wcześniej też kazali mi chodzić spać o konkretnej godzinie (zazwyczaj 23), ale nie było to tak sztywne. Przeszkadza mi to, że decydują za mnie w nawet tak prostych, codziennych sprawach. Chciałabym mieć więcej niezależności, swobody. Potrafię sama zadbać o siebie i zdecydować, kiedy będzie najlepsza pora na pójście spać. Czy to w ogóle możliwe, żeby udało mi się zmienić ich konserwatywne podejście? Z góry dziękuję bardzo za odpowiedź i pozdrawiam Karolina
Jak przygotować 6-latka do spotkania z biologicznym ojcem, gdy wychowuje go ojczym

Jak przygotować 6-letnie dziecko do pierwszego spotkania z ojcem biologicznym, gdy wychowuje ją z mężem, którego uważa za tatę i nie wie o istnieniu biologicznego ojca?

Czy to problem mojego niedopasowania do obecnych czasów, rodziny męża? Relacja i jego rodzina przeczy moim wartościom, nie widzę budowania tutaj swojej rodziny.
Witam, w październiku 2021 poznałam mojego męża. Po kilku rozmowach telefonicznych przed pierwszym spotkaniem poinformował mnie, że ma dwójkę dzieci w wieku 15 i 17 lat. Byłam hmm… przerażona. Ja miałam lat 27, a on 38. Jego była partnerka wtedy miała jedno z dzieci. Nie wiedziałam co o tym myśleć, gdyż inna sytuacja by była, gdyby dzieci były z matką. A tak to wiadomo, kiedy ja nie mam dzieci, czułam, że będę ograniczana, nie będę mogła być w 100% sobą, uważać, co mówię i nawet przy seksie myśleć o tym, że obok jest dziecko i ciągle na głowie to, że za drzwiami ktoś jest. Nie jestem osobą wulgarną itd., ale czułam, że ta rola mnie przerośnie. Koniec końców powiedział mi, że dzieci potrafią się sobą zająć, że syn ciągle siedzi na komputerze i ma słuchawki… Zaczęliśmy się spotykać, nic mi nie przeszkadzało, wiadomo, jak to na początku związku, próbowaliśmy zrobić na sobie dobre wrażenie. Ja przyjeżdżałam do niego czasami na noc, on gotował, sprzątał. Czasami wyzywał bardzo na syna, że nic nie robi, ciągle gra, odpuszcza szkołę. Operował taką złością, że go sama uspokajałam. W międzyczasie przyznał mi się, że jest poszukiwany przez policje, ale nawet jeśli policja by go złapała gdzieś to będzie okej wszystko, to było sprzed 15 lat i już dawno przedawnione, ale musi iść do adwokata. Minął nowy rok, czyli 2,5 miesiąca i wrócił z psem ze spaceru z policją. Zgarnęli go, poszedł do więzienia, ja po prostu czułam się jak w filmie, nigdy nie miałam do czynienia z łamaniem prawa, a co dopiero więzieniem… Zostałam u niego z jego synem, psem, po kilku miesiącach przyszła tu jego córka też, bo obydwoje chcieli mieszkać ze mną. Były ciągłe kłótnie o syf w domu, niepomaganie, a ja robiłam wszystko, co mogłam. Odnośnie odsiadki to jeździłam na każde widzenie, wysyłałam pieniądze, robiłam paczki, żywiłam jego dzieci, płaciłam nawet jakieś jego zaległe alimenty na dzieci, kiedy się ukrywał, bo jego była je wyłudziła, gdyż wiedziała, że on będąc poszukiwanym i tak nic z tym nie zrobi. Po roku czasu odsiadki wzięliśmy ślub na jego przepustce. Byłam naprawdę nieszczęśliwa będąc sama, ale wiedziałam, że w końcu wyjdzie i wszystkie nasze plany wejdą w życie. Wyszedł na warunkowe zwolnienie po 1roku i 3 miesiacach. Zmienił się nie do poznania. Zrobił się bardzo agresywny słownie, nasze plany były jednak tylko słowami, by mnie zatrzymać. Zadłużyłam się itd., chodzę do psychiatry, biorę leki, ale czuje, że tu nie pasuje. Będąc w ich domu, ja powinnam się dopasować, ale nie mogę przepalić tego, że jego jedno dziecko nie skończyło szkoły - tylko gimnazjum, jego córka oblała rok, nie pomagają dosłownie nic w domu. A odpowiedź ich to „to nie mój pies, to nie moja szklanka, ja nie będę po nikim sprzątać, tylko po sobie”. Mój mąż ewidentnie sobie z tym nie radzi i kłócimy się o to za każdym razem… Ja mam dość matkowania, zajmowania się nie swoimi dziećmi, mam dość takiego braku empatii czy szacunku, pomocy. Jestem wychowana w religijnej, empatycznej rodzinie, gdzie mając 15 lat robiłam obiad dla całej rodziny, sprzątałam cały dom, a kiedy mama dawała mi pieniądze na wycieczkę, to nie wydawałam nic, żeby mamie oddać. Mój mąż wychowany jest, że jego matka robi za niego wszystko, nawet chleb do pracy i dla niego to normalne, że ja również powinnam to robić. Czuję, że przez to ja jestem hmm.. zawiedziona, sfrustrowana ciągłym syfem, sprzątaniem, gotowaniem (nie mówiąc o tym, że córka jego, np. skarży się jego ex, że robimy obiady tylko dla siebie, to, co my lubimy, a problem tkwi w tym, że ja robię obiad dla wszystkich, ale ona nic nie je, ryby nie je, grzybów nie je, ziemniaków nie je, pomidorów nie lubi, owoców nie lubi), młoda śpi cały dzień, żyje w nocy, nie chodzi do szkoły. Mój mąż mówi, że ja zachowuje się, jakbym miała 70 lat, że mam wyluzować. On też szkoły nie skończył, namawiał córke do jarania zioła, jak byli za granicą (miała 14-15 lat), im więcej tu jestem, tym bardziej czuję, że to nie jest miejsce dla mnie. Bardzo bym chciała mieć swoje dzieci, ale widząc jak mój mąż podchodzi do tematu swoich dzieci, to to jest dla mnie antykoncepcja z nim na lata. Przez ostatni czas tak się zdystansowałam, że w ogóle nie rozmawiam z jego dziećmi, z jego mamą, a z mężem pewne tematy omijam, bo po co się kłócić. Jest teraz na warunkowym zwolnieniu, ale mimo to, co nakazał mu sąd, aby dalej był na wolności, on dalej ma to gdzieś, bo przecież ''on nie ma 70 lat, żeby siedzieć grzecznie w domu". Postanowiłam się rozstać, ale koniec końców stanęło na tym, że idziemy do psychologa dla par, a jeśli nic się nie zmieni, to chcę się rozstać. On mówi, że MOŻE PSYCHOLOG MI PRZEMÓWI DO ROZUMU, BO JA NIC NIE ROZUMIEM. Czasami mam wrażenie, że może rzeczywiście to ja mam złe podejście, może jestem zbyt rygorystyczna, może jestem za bardzo odpowiedzialna… ale kiedy on mnie potrzebował i jego dzieci, to ta odpowiedzialność i robienie czegoś na już, jak ktoś czegoś potrzebował, to wtedy byłam najlepsza. Wiem, że też nie jestem idealna, ale czasami jak już nie daję rady, to nazywam ich PATOLOGIĄ, wtedy mąż bardzo się denerwuje, mówi do mnie, że mam "zamknąć mor**, że mam zamknąć się *****" itd. Chciałabym zaczerpnąć może zdania na ten temat czy za dużo wymagam? Czy może rzeczywiscie ze mną jest coś nie tak? Po prostu porównując go do mojego ojca czy dziadka, to ja widzę przed soba ojca Sebixa spod sklepu i nie mogę tego zaakceptować, że mogłabym dopuścić do tego, że dziecko z mojego łona będzie miało ojca, który będzie je demoralizować. A jego odpowiedź na to zawsze jest, że TERAZ SA INNE CZASY, LEPIEJ, ŻEBY DZIECKO PALIŁO ZIOLO W DOMU NIŻ GDZIEŚ POZA. Mam wrażenie, że zaburza on moje wartości, które były mi wpajane od dzieciństwa i wiem, jaką rodzine chcę stworzyć, a widząc rodzine, jaką tworzy on, to coraz bardziej jestem przekonana, że nie chce być jej częścią. Mam jeszcze nadzieje, że coś się zmieni, jak pójdziemy do psychologa, bo według niego to, co on robi, nie jest patologiczne, jak praca na czarno, komornicy, alimenty, uderzenie syna w twarz, palenie z nim i córką zioła, wszyscy maja podstawowe wykształcenie, nie chodzą do szkoły, maja problem z prawem, kuratorów. Czy to jest coś, co muszę zaakceptować? Nie wiedziałam tego przed ślubem, po ślubie tylko powoli wychodziło to wszystko od momentu jego wyjścia z więzienia, czyli około 8 miesięcy temu. On nawet mi mówił wczoraj, że jeśli ja bym chciała ćpać nawet codziennie, to on by mi nie zabronił tak, jak ja mu zabraniam nawet raz na jakiś czas. Nie wiem co o tym myśleć…może rzeczywiście to ja powinnam wyluzować? Może źle się dopasowuję do czasów, jakie obecnie panują? :/
Często zmagam się z przebodźcowaniem, które przekłada się na bóle ciała.
Dzień dobry. Mam 16 lat i bardzo często zmagam się z uczuciem przebodźcowania, przytłoczenia po całym dniu. Chodzę do liceum, spędzam w szkole długie godziny, a potem wracam komunikacją miejską i zazwyczaj już wtedy doświadczam bólu głowy w skroniach czy senności. Po powrocie marzę jedynie o zamknięciu się w pokoju nawet na parę minut i odpoczęciu. Jeśli dochodzi do tego nauka, to już w ogóle staję się wrażliwa na jakiekolwiek bodźce i każdy hałas, rozmowy czy nawet zbyt jasne światło mnie drażnią. Robię się płaczliwa i trudno mi kontrolować emocje, szczególnie gdy jednocześnie boli mnie głowa. W szkole przebywanie w głośnych miejscach przez połowę dnia to katastrofa, dlatego nawet rozmowy z koleżanką z ławki stają się dla mnie problemem i łatwo męczę się kontaktem z ludźmi. Z rodziną jest inaczej. Kiedy odpocznę , potrafię rozmawiać godzinami. Z jednej strony to zrozumiałe, bo przebodźcowanie po całym dniu bodźców jest normalne, ale z drugiej niepokoi mnie to. Jestem introwertykiem i domatorem, większość czasu spędzam w domu z książką czy serialem i tak właśnie się relaksuję. Jak mogę sobie pomóc z takimi symptomami i czy może to wiązać się z czymś poważniejszym? Potrzebowałam wyrzucić to z siebie.
dysleksja

Dysleksja - przyczyny, objawy, diagnostyka i wsparcie

Dysleksja to zaburzenie wpływające na czytanie i pisanie, ale nie na inteligencję. Jeśli Ty lub ktoś bliski ma trudności w nauce, warto poznać objawy dysleksji, jej przyczyny i metody wsparcia. Odpowiednia pomoc może znacząco poprawić jakość życia i nauki.