Left ArrowWstecz

Jak naprawić relacje małżeńskie po latach konfliktów i odzyskać radość życia?

Dzień dobry, Jestem z mężem od 18 lat w tym 15 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy uważani za świetną parę i nam było ze sobą dobrze. Mój mąż był moim najlepszym przyjacielem. Kilka lat temu zaczęło się między nami psuć. Byłam z dziećmi w domu, mąż pracował. On był wiecznie niezadowolony, bo w pracy miał dużo obowiązków, ja byłam zmęczona ciągłą opieką nad dziećmi i brakiem pomocy (Mąż ciągle był w pracy, a dziadkowie z różnych przyczyn odmawiali pomocy). Zaczęliśmy się kłócić. Zarzucał mi brak wsparcia, ja jemu nieobecność. Poszedł na zwolnienie lekarskie, żeby mu udowodnić, że go wspieram, napisałam mu wypowiedzenie. Zostaliśmy bez pracy i środków do życia. W międzyczasie pojawił się konflikt z moimi rodzicami. Mój tato jest trudnym człowiekiem i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Niepotrzebnie weszliśmy z nim w układ, pomógł nam spłacać kredyt, robił nam meble do domu, a w zamian za to oczekiwała pełnej swobody i wtrącał się w nasze życie. Na tym polu też było wiele kłótni. W końcu mój mąż zwolnił się z pracy i zaczął mówić o przeprowadzce do swoich rodziców. Miałam duże wątpliwości. Snuliśmy wcześniej marzenia, że na starość przeprowadzimy się tam i zbudujemy mały domek. Na początku co jakiś czas pojawiał się temat możliwej przeprowadzki. Że odetniemy się od moich rodziców, że będą większe możliwości, że będziemy mieć chociaż jednych dziadków na miejscu. W końcu i na tym punkcie pojawiły się kłótnie. Mój mąż był zdecydowany, ja miałam wątpliwości. W końcu uległam i wyprowadziliśmy się. Przekonała mnie bliskość dziadków i to, że będziemy mieć swój wymarzony dom. Minęło 3 lata. Mieszkamy w starym domu po dziadkach mojego męża. Początkowo bez łazienki bez ogrzewania. Przez ten czas mój mąż nadal nie pracuje i tylko obiecuje, że zrobi remont, że tym się zajmie czy tamtym. Wróciłam do pracy, żeby było z czego żyć i żeby on będąc w domu, mógł zająć się budową domu i ogarnięciem naszego obecnego lokum. Nic się nie dzieje. Ustalamy coś jednego dnia, na drugi dzień wracam z pracy i tylko słyszę, że dzieci mu nie dały zrobić, że pogoda była nie taka, albo że musiał zająć się czymś innym. Rozumiem, że może się coś wydarzyć, co uniemożliwia realizację planów, ale codziennie? Wiem, że ja też nie jestem łatwym do życia człowiekiem. Czasami myślę sobie, że jestem toksyczna. Wydaje mi się też, że żeby było dobrze, obie strony muszą chcieć. Mój mąż się tłumaczy brakiem motywacji, kiepska kondycja psychiczna. Ale nie szuka nigdzie pomocy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nie mam innego wyjścia. Albo zaakceptować, albo odejść. Nie umiem już z nim rozmawiać. Ale też pamiętam, jak nam kiedyś było dobrze razem i pamiętam to, że w każdej sytuacji kiedyś mogłam na nim polegać. Szkoda mi dzieci, szkoda mi tych wspólnych lat. Z drugiej strony jestem już tak zmęczona tą ciągłą walką. Poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie, a zamiast trójkę dzieci i wsparcia męża mam czwórkę dzieci i zero wsparcia. Może ja to wszystko źle odbieram i tak naprawdę to ja robię coś złego i przez to jest, jak jest. Co mogę zrobić? Jak to wszystko naprawić? Czasu nie cofnę, błędów nie cofnę. Jest w nas tyle żalu i tyle frustracji. Jak się tego pozbyć jak odzyskać chęć życia i radość?

User Forum

Kn

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Widzę Pani zmęczenie i obciążenie, szczególnie gdy odczuwa Pani brak zaangażowania i wsparcia ze strony męża, co rodzi frustrację. Jego tłumaczenia brakiem motywacji i złym samopoczuciem, bez podjęcia próby zmiany czy wsparcia terapeutycznego, utrzymują trudną sytuację, a problemy w komunikacji pogłębiają żal i rozczarowanie. 

 

Warto spróbować otwartej rozmowy, najlepiej z pomocą terapeuty par, by przerwać negatywne wzorce. Jeśli partner nie będzie gotowy na taką formę wsparcia, ważne jest, aby to Pani zadbała o swoje potrzeby i emocje, szukając wsparcia samodzielnie, by móc lepiej ocenić, co jest dla Pani i dzieci najlepsze. Współpraca z psychologiem może pomóc w podjęciu świadomej decyzji o dalszych krokach.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Justyna Bejmert 

Psycholog 

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Krzysztof Chojnacki

Krzysztof Chojnacki

Dzień dobry Pani. To, co Pani opisuje, jest bardzo złożoną i trudną sytuacją, w której przez lata narosły wzajemne pretensje i poczucie osamotnienia. Zrozumiałe jest, że czuje się Pani zmęczona i sfrustrowana. Poczucie, że dźwiga Pani na sobie ciężar odpowiedzialności za dom i rodzinę, podczas gdy mąż nie wywiązuje się z obietnic, mogłoby prowadzić do uczucia bezsilności. Z Pani opisu wynika, że mąż, już kilka lat temu, zaczął przeżywać trudności. To, w połączeniu z jego brakiem motywacji, mogłoby wskazywać na kryzys, być może związany z kryzysem połowy życia lub zaburzeniami nastroju. Jego obecne zachowanie wydaje się być formą unikania problemów, które go przerastają. Pani spostrzeżenie, że aby coś się zmieniło, obie strony muszą chcieć, jest bardzo trafne. Bez chęci zmiany ze strony męża, naprawa sytuacji wydaje się bardzo trudna. Kluczowe byłoby, aby przede wszystkim on sam uświadomił sobie problem i podjął decyzję o szukaniu pomocy. W takiej sytuacji, kiedy czuje Pani, że nie umie już rozmawiać z mężem, a w związku narosło tyle żalu i frustracji, samodzielne rozwiązanie problemu jest niezwykle trudne. Rekomendowałbym podjęcie indywidualnej psychoterapii dla Pani, aby mogła Pani uporać się z obciążeniem emocjonalnym i odzyskać siłę. Jeśli mąż wyraziłby gotowość do zmian, to terapia małżeńska mogłaby być kolejnym krokiem. Taki specjalista pomógłby Wam odzyskać zdolność do komunikacji i zrozumieć wzajemne potrzeby. Niezależnie od decyzji męża, profesjonalne wsparcie dla Pani jest kluczowe, aby odzyskała Pani chęć życia i radość. Czasu nie cofniecie, ale możecie spróbować inaczej podejść do tej sytuacji.
Pozdrawiam 

3 miesiące temu
Katarzyna Steinborn

Katarzyna Steinborn

Szanowna Kn, to, co opisujesz, jest długotrwałym kryzysem relacji, w którym oboje utknęliście w powtarzalnym schemacie: Ty bierzesz coraz więcej odpowiedzialności, on wycofuje się i traci motywację, a frustracja narasta. To nie jest wyłącznie Twoja wina ani jego – to mechanizm, który wymaga przerwania.

Kluczowe teraz jest zadbanie o Twoje poczucie bezpieczeństwa i siły: utrzymanie niezależności finansowej, odzyskiwanie małych przestrzeni dla siebie i wsparcie z zewnątrz (terapia indywidualna, grupy wsparcia). Rozmowy z mężem powinny być krótkie, konkretne, skupione na ustaleniach i terminach, bez wchodzenia w dawny żal w trakcie ustalania zadań. Jednocześnie jasno komunikuj, że jego brak działania i brak szukania pomocy nie są dla Ciebie akceptowalne w nieskończoność.

Żeby relacja mogła się odbudować, potrzebna jest jego aktywna decyzja o zmianie i podjęcie realnych kroków (np. terapia, praca, udział w obowiązkach). Priorytetem jest teraz ochrona Twojego zdrowia psychicznego i stworzenie stabilnych warunków życia, niezależnie od tego, czy on w tę zmianę wejdzie, czy nie.

Masz prawo do poczucia spokoju i własnej przestrzeni, w której możesz odetchnąć. To, że sięgasz po wsparcie, pokazuje Twoją siłę i jest ważnym początkiem drogi ku zmianie.

Pozdrawiam, Katarzyna Steinborn

3 miesiące temu
Anna Tecław

Anna Tecław

Bardzo dziękuję, że podzieliła się Pani tak szczegółowo swoją historią. To, co Pani opisuje, to ogromne obciążenie emocjonalne i fizyczne, które trwa od lat. Nic dziwnego, że czuje się Pani zmęczona, przytłoczona i pozbawiona radości. Widać, że wkłada Pani wiele siły w utrzymanie rodziny, a jednocześnie brakuje Pani wsparcia, na które mogłaby Pani liczyć.


W Pani wypowiedzi wybrzmiewają dwie ważne rzeczy: pamięć o tym, jak było kiedyś dobrze, oraz świadomość, jak bardzo obecna sytuacja odbiega od tych marzeń. To naturalne, że Pani waha się między chęcią ratowania relacji a potrzebą zadbania o siebie.


W tak trudnych momentach pomocne bywa oddzielenie kilku wątków:

1) Kondycja psychiczna męża - jego brak motywacji i wycofanie mogą wymagać specjalistycznej pomocy. Warto zachęcać go do konsultacji z psychologiem lub lekarzem.

2) Pani dobrostan - potrzebuje Pani przestrzeni na odpoczynek i wsparcie. Może to oznaczać własną terapię, rozmowę z kimś zaufanym, czy ustalenie granic w codziennych obowiązkach.

3) Relacja jako całość - jeśli oboje będziecie gotowi, terapia par może pomóc odbudować komunikację i przywrócić poczucie partnerstwa.

 

Wiem, że dziś może to brzmieć przytłaczająco, ale zmiana rzadko następuje „od razu”. Czasem pierwszym krokiem jest właśnie zadbanie o swoje siły i odzyskanie perspektywy. Bez tego trudno odbudować relację.

 


Pozdrawiam ciepło, 

Anna Tecław

Psycholog

3 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego.
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego. Nie mam przyjaciół, zawieranie jakichkolwiek znajomości jest niemożliwe, wieczny smutek, który 24 g na dobę czuje, załatwienie sprawy u lekarza, w urzędzie wiąże się z dużym stresem i paniką. Nieraz zrobiłem 30 km do specjalisty, np. jak wbiło mi się ciało obce w oko, to siedziałem w samochodzie i ryczałem takie emocje. Zawodowo nigdzie nie mogę się odnaleźć, staram się pracować obecnie Niemcy z rodziną, ale niestety 1 pokój na 3 osoby czuje się źle, nie mogę być sam nawet 1 g, czuje się źle. Wiem, że jak zrezygnuje z pracy, to nie mam dobrych relacji z mamą przeciwieństwa, zawsze byłem nierobem i nic nie pomagałem, nie pije alkoholu od 7 lat z powodu w sumie urodziny mojej siostry byłem bez pracy i rodzina no zaczęła mi docinać, że nic nie robię itp. parę przykrych słów które, nigdy się nie zakochałem, boje się nigdy mi nikt nie powiedział nawet mama, że mnie kocha, myślałem wielokrotnie o samobójstwie, ale się boję, mam w sobie tyle bólu, że mnie rozrywa psychicznie, jestem już zmęczony, nie mogę być sam minuty, telewizor radio na okrągło, a ja się modlę o spokój cisze.
Mój mąż ma bardzo krótką cierpliwość i podczas kłótni bardzo silną potrzebę wygrania jej
Witam. Jesteśmy małżeństwem z moim mężem już prawie 16 lat. Mój mąż jest ogólnie bardzo pozytywną, pomocną osobą. Ludzie go w otoczeniu bardzo lubią. Mamy dwójkę dzieci i zawsze chętnie pomaga w domu etc. Jest człowiekiem, który chętnie pomoże potrzebującym, gdy ktoś poprosi go o pomoc, to nigdy z niczym nie ma problemu. Zawsze z każdym zagada, ale i w domu potrafimy mieć naprawdę fajne rozmowy. Od początku naszego związku jeszcze przed małżeństwem wiedziałam o tym, iż jest on dość wybuchowym człowiekiem, ale jako 21 latka, gdy braliśmy ślub, myślałam, że to nic takiego. Mój mąż ma bardzo krótką cierpliwość i podczas kłótni bardzo silną potrzebę wygrania jej. I tu by nie było problemu, gdyby nie to jakich słów używa podczas takich sytuacji. Przeklinanie w moim kierunku, agresywna postawa ciała etc, brak możliwości przerwania kłótni pomimo moich starań. Kiedyś powiedział mi, że on tak zawsze miał problem z doborem słów i żebym nigdy do serca nie brała tego, co do mnie mówi… ale to nie jest łatwe… Przez 16 lat nigdy na mnie ręki tak naprawdę nie podniósł, ale na tyle lat razem wiele było sytuacji naprawdę kryzysowych. Wypowiadane są słowa typu: „Ty kurwo” „Wypierdalaj” „Jesteś popierdolona” I ja przez wiele lat naprawdę staram się z tym sobie radzić… wiem, że powinnam załagodzić sytuacje, nie odzywać się, ale nie zawsze mi to wychodzi… i niestety, kiedy stawiam się, na mojego męża to działa jak płachta na byka… Wtedy jego ulubionymi argumentami są to, że jestem gruba (tu raz schudłam, aby udowodnić, że nie to jest problemem) i że nie jestem tradycyjną gospodynią domową, czasami nie gotuje, tylko coś na szybko przygotuje. Mieszkaliśmy za granicą przez 16 lat i od dwóch lat ja z dziećmi wróciłam do Polski, a mąż został za granicą i przyjeżdża raz w miesiącu na kilka dni. Zapewne nasza rozłąka ma wpływ na jego zachowanie, ale sytuacje zdążały się, jak mieszkaliśmy razem i teraz tez jak mieszkamy osobno. W większości (choć nie zawsze) największe kłótnie czy sceny dzieją się po alkoholu, kiedy to już mój mąż traci kontrole nad słowami… niestety kilka razy już usłyszałam, że ma ochotę „mi przyjebać” i dwa razy niestety, że jakby mógł, to by mnie zabił… Ostatnio niestety zdarzyła się sytuacja gdzie na ognisku u mojego taty po kłótni na jakiś temat sytuacja wymknęła się z pod kontroli i mój tata na niego krzyknął w obronie mojej i jego żony…mój mąż po ostrej wymianie zdań uderzył pięścią mojego tatę w twarz… po tym powiedziałam do niego, że chce rozwodu, a on się zabrał i pojechał naszego domu. Na następny dzień wróciłam z dziećmi do domu i teraz nie wiem, co mam robić… za dwa dni mój mąż wraca za granice… po rozmowie powiedziałam mu, jak się czuje i on starał się tłumaczyć, że go mój tata sprowokował, ale czy to znaczy, że nikt z moim mężem nie może się kłócić z obawy o jego relacje… Jego argumenty to to że stresuje się finansami, że bardziej wspieramy moją rodzinę niż jego etc i ja to częściowo rozumiem, ale mam wrażenie, że nie dociera do niego to, że jego argumenty nie są na tym samym poziomie jak jego czyny czy słowa, jakie wypowiada. Powiedziałam mu, że ma iść na terapie i powiedział, że pójdzie, ale tak naprawdę zastanawiam się, czy to coś da… To jest ten sam człowiek, który obiera pomarańcze dla naszego dziecka… uśmiecha się i wita z ludźmi na ulicy i wstanie rano w niedziele, aby zrobić naleśniki a mi da dalej pospać…
Byłam w kilku związkach i każdy traktował mnie jak opcję.
Byłam w kilku związkach i każdy traktował mnie jak opcję. Czasami mam dość życia i nie wiem co mam zrobić ze sobą. Wydaje mi się że jestem taką zabawką dla facetów. Znam kogoś od dawna i ta osoba mnie kocha, ale boje się wejść w tę relację, bo ciągle myślę, że mogę być opcją też dla niego. Jak mam zrobić, żeby uwierzyć w to, że naprawdę on chce ze mną być i mnie nie skrzywdzi?
Jesteśmy małżeństwem od 4 lat, poza strefą intymną wszystko jest bardzo dobrze
Jesteśmy małżeństwem od 4 lat, poza strefą intymną wszystko jest bardzo dobrze, nie sprzeczamy sie, wspieramy się, spędzamy dużo czasu razem, mocno się kochamy i dobrze nam razem. Jest między nami coraz mniej namiętności, często jest tak, że uprawiamy seks 1 raz w miesiącu, czasem 2-3 razy, jednak za każdym razem muszę się kilka dni prosić o zbliżenie... a ostatecznie seks sprowadza się do rutynowych pozycji, jakby chodziło tylko o skończenie, jak najszybciej, żebym się odczepił... Nie mamy dzieci, mieszkamy w swoim mieszkaniu wspólnie, oboje mamy w miarę lekkie prace, które nie zajmują więcej niż 8h dziennie i zawsze staram się pomagać w domu. Namawiałem nie raz żonę na jakieś urozmaicenia, ale zawsze słyszę "nie mam ochoty" albo "innym razem", a ja mam potrzebę czegoś nowego, jakiś fantazji albo chociaż inicjatywy z jej strony czy poczucia że możemy się wspólnie delektować zbliżeniem... Próbowałem rozmawiać z nią o tym, słyszałem, albo że przecież jest wszystko ok, albo że spróbuje czegoś nowego, ale nic się nie zmienia. Co jeszcze mogę zrobić, żeby namówić żonę do większej aktywności z jej strony? Jak ją zachęcić do częstszego seksu? Jak ją przekonać do wspólnych eksperymentów z intymnością?
Kryzys - uzależnienie od hazardu
Ile warte jest życie? Mam 35 lat od 17 z przerwami gram. Wiem i mam świadomość, że to patologiczny hazard. Najgorsze rzeczy jakie zrobiłem to przegrałem prawie wszystkie pieniądze na budowę domu. Jednak podniosłem się i udało się wszystko naprawić. Minęły 3 lata a ja znowu przegrałem 150tys i z tego już się chyba nie podniose. Mam 2 wspaniałych dzieci, żonę, dom, dobrą pracę, ogólnie życie "teoretycznie jak w bajce". A od tygodnia myślę ciągle o samobójstwie niedługo odezwą się w sprawie długów. Jestem maksymalnym idiotą z nałogiem. Za te pieniądze mogłem dla rodziny zrobić wszystko, a przybiłem sobie kolejne gwoździe do trumny. Musiałem to komuś napisać. Pozdrawiam
zdrada

Zdrada – przyczyny, skutki i jak sobie z nią radzić?

Zdrada to głębokie naruszenie zaufania w związku, występujące w formie fizycznej lub emocjonalnej. Powoduje trwałe rany psychiczne u obu partnerów. Analizujemy przyczyny zdrad, ich konsekwencje oraz metody odbudowy relacji po takim doświadczeniu.