
Jak pomóc partnerce żyjącej w cieniu depresji rodzica i nie zgubić się w tym samemu?
Anonimowo

Justyna Bejmert
Dzień dobry. Słyszę o Twojej potrzebie wsparcia partnerki, a z drugiej strony słyszę też o Twojej bezsilności i zmęczeniu. To bardzo trudne być obok i pomagać osobie zmagającej się z depresją i niskim poczuciem własnej wartości. Ale często jeszcze trudniejsze jest zaakceptowanie tego, że jeśli partnerka nie będzie chciała skorzystać z pomocy, to nie zrobisz tego za nią. Możesz oczywiście z nią rozmawiać, wspierać, motywować ją do podjęcia współpracy ze specjalistą, ale nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za jej życie. Pamiętaj w tym wszystkim o sobie i swoich granicach. Przesyłam Ci dużo ciepła,
Justyna Bejmert
Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Michał Koliński
Twoja dziewczyna zmaga się z ciężkim wpływem depresji mamy i brakiem wsparcia rodzinnego, co nie jest Twoją winą. Możesz jej pomagać przez obecność, słuchanie i drobne gesty wsparcia, ale nie jesteś w stanie „naprawić” jej ani jej mamy. Najważniejsze - dbaj o własne granice, nie bierz odpowiedzialności za jej emocje i staraj się delikatnie sugerować profesjonalną pomoc np. grupy wsparcia czy konsultacje online. Ty możesz być stabilnym punktem, ale nie terapeutą. Dbanie o siebie, rozmowa z kimś zaufanym lub psychologiem jest równie ważne, by nie wypalić się w tym procesie.

Gizela Rutkowska
Witam.
Pana dziewczyna ma depresję. Konieczne jest przekonanie jej do wizyty u specjalisty, również psychiatry. Dlaczego nie przekonuje jej to, że matka nie chodząc właśnie na terapię i nie lecząc się , znajduje się w stanie, o jakim Pan pisze? Sam Pana tutaj cudu nie dokona, nie okłamujmy się. Co więcej, zacznie Pan w końcu wycofywać się z tego związku, bo dlaczego ma Pan być nieszczęśliwy dlatego, że ktoś inny nie ma w sobie radości życia? Świetna decyzja o podjęciu studiów. Wyjście z tego zaklętego kręgu, złapanie dystansu. Proszę dobrze inwestować w siebie, mniej w ratowanie świata.
Może to kontrowersyjna rada, ale trzeba mieć instynkt samozachowawczy i niekoniecznie zgadzać się na życie w takim smutku wokół.
Pozdrawiam serdecznie
Dr Gizela Rutkowska
Psycholog
Terapeuta

Piotr Jeliñski
Witam
Przede wszystkim mama Twoje dziewczyny powinna podjąć leczenie u psychiatry na depresję. To jest kluczowe, bo bez tego nie rozwiążecie niczego dalej. Relacje w domu Twojej dziewczyny są również problematyczne, ale tego nie da się zmienić. Można pracować nad jej podejściem do nich i to jest druga istotna kwestia. Obawiam się, że bez pomocy profesjonalnej się tu nie obejdzie. Twoja dziewczyna ma z pewnością obniżone poczucie własnej wartości i o to musisz zadbać. Nie masz na to bezpośredniego wpływu. Tutaj nie wystarczy powiedzieć, że poszedłem na studia, a ty nie jednak ja Ciebie widzę jako osobę atrakcyjną. Ona tego w ten sposób nie przyjmie, bo tutaj chodzi o to, co ona czuje o emocje, a nie deklaracje, chociażby były jak najszczersze. Musisz jej pomóc pośrednio odbudować to poczucie własnej wartości. Zróbcie coś razem, zapisz ją na jakiś kurs, a może wciągnij ją w jakąś działalność, gdzie mogłaby się wykazać. Ona sama musi się odbudować, a Ty możesz jej w tym pomóc. Po czasie z pewnością ona to doceni, co umocni Waszą relację. Życzę Ci powodzenia. I nie rób nic na siłę tylko działaj z wyczuciem a na pewno się uda.
Pozdrawiam
Piotr Jeliński
psycholog

Zobacz podobne
Dlaczego w obecności osoby, z którą żyjemy, nie mamy ochoty nic robić, wykonywać obowiązków i mamy poczucie zmęczenia, a gdy jej nie ma, to wszystkie obowiązki jesteśmy w stanie wykonywać bez większych kłopotów?
Witam.
Mam pytanie: po ponad 20 latach razem, będę się rozwodziła z mężem. Mąż ma depresję, stwierdzona przez lekarza przed chyba 5laty. Nie leczył się. Tabletki miał od lekarza przepisane, ale brał, jak chciał. Jak wspominałam o terapii, był zaraz na mnie zły, że on nie będzie tego robił, bo raz był u pani psycholog i nic mu to nie dało. Przez te lata byłam przy nim, chociaż nie powiem, czasem było ciężko. Mąż w domu nie robił całkowicie nic, starałam się go wyręczać, ile mogłam, pracując na cały etat, starałam się też być cały czas dla naszych dzieci (16 i 9 lat), starałam się też ogarniać dom. Z biegiem czasu słyszałam coraz częściej, że to moja wina, że on ma depresję, bo chodził do pracy, gdzie się jej nabawił przeze mnie i dzieci, że jest w miejscu, w którym nie chce być (mieszkamy w Niemczech) też przeze mnie i dzieci.
Z biegiem czasu doszły brak szacunku i chamskie dogadywanie i oczywiście coraz częściej wypominanie wszystkich moich błędów i tego, że nie mam chęci na seks. W sumie w domu bałagan więc i tego nie robiłam, za mało zarabiałam (pracowałam, odkąd przyjechałam do Niemiec, zawsze na cały etat - 41,5 godzin tygodniowo) I czasem tylko jak powiedziałam, że żal mi, że z dziećmi nie spędzam tyle czasu, ile bym chciała (on nie robił z nimi nic), to i tak zaraz był zły, bo dużo ludzi tak robi i dzieciom nic się nie dzieje. 23.09 (nigdy nie zapomnę) mój mąż (pracuje jako kierowca ciężarówki, codziennie w domu) zadzwonił w trakcie pracy, a akurat miałam wolne i jak zwykle (nie pierwszy raz) nasza rozmowa toczyła się tak już po chwili (w sumie to był jego monolog), jaką to ja jestem zła żona, że nie ma seksu, że jestem do niczego (nie wyzywał ani nie bil), ale wtedy coś we mnie pękło. Po tym jeden dzień nie rozmawialiśmy i nie spal w domu, a potem zaczęło się piekło przez 2 miesiące.
Nie chce do tego wracać, ale nurtuje mnie jedno pytanie, bo "naturalnie" całej sytuacji jestem winna ja, bo po tym powiedziałam, że nie chce z nim być, a on się przez te 2 miesiące pierwsze starał i albo mnie kochał i naprawiał, albo nienawidził. Prosiłam, żeby mi dał święty spokój, ale nie docierało.
Teraz jak oboje się chcemy rozwieść, ale non stop słyszę, że to moja wina, bo go w chorobie zostawić chce (ja twierdzę, że to nas obu wina). Czy to normalnie, że ja tak zareagowałam?
Ranił mnie bardzo przez przynajmniej półtora roku, starałam się być silna i tłumaczyłam go depresja, ale coś we mnie pękło.
Czy takie odzywanie się do drugiej osoby mogę ta depresja tłumaczyć, bo on się tak tłumaczy cały czas.
Czy to ja powinnam go na siłę zaciągnąć na terapię (teraz w końcu po kłótni robi)? Czy ja musiałam i muszę przy nim być, bo ma depresję? Cały czas mam wrażenie, że on chce na mnie wymusić poczucie winy. On niby wie, co złe robił, ale jak rozmawiamy, to próbuje i tak się wybielić i na mnie winę zrzucić.
Ja wiem, że moja wina jest taka, że mu nie mówiłam, że mnie to rani, co mówi. W sumie próbowałam, ale było zaraz, co się czepiasz (tylko bardziej chamsko).
Ja chce już normalnie żyć, chce się skupić na dzieciach, a potem być może i dla mnie poszukać terapeuty.
Nie wiem, czy będę chciała jeszcze z kimś być, czy będę umiała, ale nurtują mnie te pytania i będę wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam
