Left ArrowWstecz

Jak naprawić relację, w której partnerka nie czuła się kochana, a ja uznałem, że to chyba prawda. Jak radzić sobie, gdy w związku jest normalnie, a nie zawsze romantycznie i przebojowo?

Jak pozbyć się chorej wizji miłości? Dzień dobry, próbujemy wraz z moją byłą dziewczyną naprawić związek po 5 miesiącach. Odszedłem, bo uznałem że nie kocham - nigdy, zanim nie zacząłem się nad tym zastanawiać pod wpływem jakiegoś cytatu z sieci, zawsze byłem pewien, że kocham. Od tego momentu zaczął się lęk, cały ten czas czułem, że nikt mi jej nie zastąpi, ale bałem się naprawić to. Teraz próbujemy, ale z tyłu głowy mam gdzieś to, że może faktycznie kocham za mało. Ale wiem, że chcę przyszłości z nią, a ona ze mną. Chcemy zamieszkać razem i to wszystko odbudować. W związku mówiła mi, że nigdy nie czuła się nie kochana. Jak się pozbyć tej romantycznej chorej wizji, gdzie zawsze muszą być anielskie pienia i nie ma miejsca na krztę wątpliwości?
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry, 

rozumiem, że próbuje Pan naprawić związek po okresie rozważań i zerwania. Warto podkreślić, że związki mogą być skomplikowane, a uczucia mogą się zmieniać z czasem. W sytuacji, w której próbuje Pan naprawić związek, a jednocześnie ma lęki i wątpliwości, ważne jest podjęcie konkretnych kroków w celu zrozumienia swoich uczuć i budowania zdrowej relacji. Najważniejsza w związku jest komunikacji, czyli otwarta rozmowa z partnerką o swoich uczuciach i obawach. Wyrażenie swoich myśli może pomóc zrozumieć siebie nawzajem i znaleźć wspólne rozwiązania. Proszę przyjrzeć się swoim uczuciom i zastanowić się, skąd biorą się Pana obawy. Czy mają one źródło we wcześniejszych doświadczeniach, czy wynikają z obecnej sytuacji? Proszę pamiętać, że nikt nie jest doskonały i związki także nie są idealne. Ważne jest zaakceptowanie, że czasem mogą pojawiać się trudności i wątpliwości. Kluczowe jest, jak razem radzicie sobie z tymi trudnościami. Rzeczywiste związki różnią się od romantycznych idealów. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że miłość to również praca, kompromis i zrozumienie dla drugiej osoby. Skoncentrujcie się na wspólnych celach i planach na przyszłość. Wspólne cele mogą pomóc zacieśnić więzi i skierować wasze wysiłki na budowanie wspólnej przyszłości. W razie potrzeby zawsze można rozważyć rozpoczęcie terapii par. Terapeuta może pomóc w zidentyfikowaniu problemów, budowaniu lepszej komunikacji i wspólnym rozwiązaniu trudności. Proszę pamiętać, że związki wymagają zaangażowania obu stron, otwartej komunikacji i gotowości do wspólnego rozwoju. 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Najważniejszy jest dla mnie związek i to co nas łączy, na co dzień jest wszystko ok, ale różnią nas potrzeby seksualne.
Witam W sumie to nie wiem czy to co chcę opisać to jakiś problem. Chciałbym się po prostu upewnić, że wszystko jest ok. Najważniejszy jest dla mnie związek i to co nas łączy, na co dzień jest wszystko ok, ale różnią nas potrzeby seksualne. Jesteśmy w małżeństwie, mamy 3 dzieci, ostatnie to bliźniaki, przed dziećmi jak to młode wolne pary dosyć często się ze sobą bawiliśmy i uprawialiśmy seks. Po porodach to się mocno zmieniło, ona trochę przytyła, ciało się zmieniło, wiadomo też że po porodach pochwa już nie taka sama. Do tego jeszcze zdecydowaliśmy się na wkładkę, żeby być pewnym, że nie wpadniemy z kolejną ciążą, bo finansowo byśmy nie dali rady. Na początku wydawało mi się, że ten brak zainteresowania seksem minie, ale dzieci już podrosły, a tu nadal rzadko. W końcu z nią porozmawiałem i się okazało, że po pierwsze od założenia wkładki w pochwie jest sucho i nie jest w stanie być wystarczająco morka do stosunku nawet jak się mocno podnieci i ją nakręcę grą wstępną, próbowaliśmy lubrykantów, ale słabo się sprawdzają, bo po porodach i tak jest "luźno" w środku, a po lubrykancie to już ogóle, aż czasami traciłem wzwód bo była za mała stymulacja, ogólnie seks z penetracją przestał jej sprawiać przyjemność i nie jest w stanie osiągnąć orgazmu podczas penetracji. Oboje lubimy seks oralny i tutaj mówi, że jest ok, podczas stymulacji oralnej dochodzi bez problemu i lubi to, ale też lubi masturbację i wyznała, że najlepiej dochodzi kiedy sama masuje łechtaczkę. Więc zaproponowałem żeby się z tym nie ukrywała, że przecież ją kocham i może to robić przy mnie, możemy to też robić razem, mnie bardzo kręci jej widok jak to robi. Więc od długiego czasu zamiast normalnego seksu mamy częsty petting, pieszczoty, oral, wspólną masturbację, kiedy ona się masturbuje ja pieszczę jej ciało, zajmuję się piersiami, tulę ją itd. mi to nie przeszkadza, a jeśli chodzi o mnie, to w sumie czy dojdę w pochwie, ustach czy jak zrobi mi ręką, albo sam, to nie ma dla mnie większego znaczenia. Czy to jest ok jeśli to nam wystarcza? Czy można żyć bez normalnego seksu i nie potrzebować go do zaspokajania się nawzajem w związku? Na co dzień między nami jest ok, chyba oboje jesteśmy wystarczająco zadowoleni, bo frustracja z braku seksu zniknęła, dogadujemy się, jest nam ok. Nie jesteśmy jacyś wybrakowani, czy taka forma zaspokojenia może nam służyć zamiast normalnego stosunku?
Mąż obwinia mnie, odgraża się, że pozbawi się życia. Dostaje furii, przestał chodzić do psychologa.
Witam. Mam obecnie ciężką sytuacje z mężem. Bardzo dużo przeszedł w przeszłości i martwię się o niego, mam wrażenie, że obwinia mnie za wszystko za każdym razem jak się odezwę albo sprzeciwię na jakiś temat to uważa, że chcę mu na złość zrobić. Już sama nie wiem, co mam robić. Ma on również ataki furii, w czasie której nie da się go zatrzymać i odgraża mi się, że się zabije i wybiega z domu. Chodził już do psychologa, ale on już nie przyjmuje. Czuję się obwiniana za wszystko i jest mi z tym bardzo źle, bardzo boję się o niego, że sobie coś zrobi.
Partner ani razu nie zadzwonił do mnie i syna, gdy byliśmy na wyjeździe. Cieszył się, że wyjeżdżam i powiedział, że mogę wracać, kiedy mi się chce.
Witam . Jestem z synem na wakacjach. Mój partner od czasu mojego wyjazdu ani razu do mnie nie zadzwonił, nie zapytał o syna jak się czuje i jak mu jest na wakacjach nic zero. Przed wyjazdem bardzo się cieszył, że jadę tak jakby nie mógł się tego doczekać aż wyjadę . Cztery razy pytał się mnie kiedy wracam . To tak wyglądało jakby chciał się upewnić, ponieważ zapewnie miał coś zaplanowane, a żebym go nie nakryła dlatego zapytał kiedy wracam, by swój plan zakończyć w dzień przyjazdu . Ale wracając do tematu opisanego tuż na początku. Przed wyjazdem wspomniałam partnerowi, że jeśli będzie chciał porozmawiać to niech dzwoni w każdej chwili. Powiedział, że to ja mam do niego dzwonić, on dzwonić nie będzie, bo nie chce przeszkadzać. Jak wspomniałam wcześniej .Oczywiście dla mnie to bujda na resorach i kolejne jego kłamstwo, bo kiedyś mieszkałam u rodziców i dzwonił normalnie, nawet rozmawialiśmy po 8h dziennie i jakoś mu to nie przeszkadzało, że mieszkam z rodzicami, a teraz nagle stwierdził, że nie będzie dzwonił, bo nie chce przeszkadzać. Ja rozumiem, że jestem mu obojętna , bo po ostatniej rozmowie telefonicznej właśnie tak to brzmiało, ale żeby nie zadzwonić i nie zapytać o syna to już kpina. I on twierdzi, że w jego uczuciach do mnie nic się nie zmieniło. Jasne. Ja to widzę inaczej niż on. Jeśli ktoś naprawdę kocha to nie będzie szukał wymówek, żeby nie zadzwonić. Jeśli komuś zależy na rodzinie, to zawsze znajdzie czas by zadzwonić i zapytać jak leci nawet na 5 minut. Od czasu wyjazdu to ja ciągle dzwonię, a jemu nawet 15 minut szkoda na to by zapytać jak się dziecko czuje, ponieważ się ciekawsze zajęcia niż zapytanie o dziecko. Jestem na niego wściekła. Po ostatnim moim telefonie do niego tylko poczułam gorzki smak w ustach kiedy zapytałam jak sobie radzi to powiedział cytuje,, świetnie sobie radzę a prosić Cie nie będę, żebyś wróciła, możesz siedzieć ile chcesz możesz wracać. nie wracać jak chcesz,, Po rozmowie napisałam mu smsa, ponieważ nie miałam ochoty rozmawiać z nim przez telefon cytuje,, jest mi bardzo przykro z tego co powiedziałeś na koniec rozmowy. Widać, że Twoja miłość została zastąpiona obojętnością. Dziękuję za szczerość,, po czym tydzień już z nim nie rozmawiam. W piątek napisałam mu tylko smsa, że zadzwonię w sobotę, czyli dziś i to wszystko. Szczerze ręce mi się pocą jak mam do jego dzwonić czy przypadkiem nasza rozmowa nie skończy się kolejny raz takim ekscesem, jaki miał miejsce tydzień temu. Ja wszystko rozumiem, ale żeby nie zadzwonić i nie zapytać chociażby o syna jak się czuje czy zdrowy jak spędza wakacje. Normalny mężczyzna, który troszczy się o swoją rodzinę i zależy mu na niej zadzwoniłby i zapytał czy wszystko jest w porządku, a tutaj nie ma nic, żadnego zainteresowania. Jeśli miałabym opisać w kilku słowach to co teraz czuję i to co czułam po rozmowie z nim, to byłoby to smutek, złość, niedowierzanie i niepewność relacji. Czuję, że coś jest nie tak. Mam obawy co do związku. Boję się nawet mu wspomnieć o tym co czuje, ponieważ powie, że przesadzam, że coś mi się wydaje, a co gorsza może dojść do kłótni, jak kiedyś kiedy zaczęłam wspominać mu o moich odczuciach.
Dzień dobry, Proszę o pomoc, a może radę tutaj, bo po pierwsze nie mam z kim porozmawiać
Dzień dobry, Proszę o pomoc, a może radę tutaj, bo po pierwsze nie mam z kim porozmawiać, a po drugie łatwiej się pisze niż mówi. Mam problem z rodziną męża, albo ze mną jest problem, sama nie wiem… Jestem mężatką od 10 lat, mam 2 dzieci, 7 i 4 lata, mieszkam u teściów, mam oddzielne wejście, ale większość czasu spędzam na dole u nich ze względu, że moje dzieci lubią tam chodzić, bawić się i jeść. Często dzielę kuchnię z teściową, wspólnie gotujemy, jemy. Wkurza mnie dość często, bo ja uwielbiam czystość, porządek, ona nie, bynajmniej jej na tym nie zależy, chyba że spodziewa się gości. Ogólnie moi teściowie są ok, teść głównie bardzo mi pomógł przy wychowaniu dzieci i w ogóle wydaje mi się, że mogę na nich polegać. Każdy ma wady i zalety. Mój problem polega na tym, że mój mąż ma siostrę starszą, której ja bardzo nie lubię. Jest mężatką, ma dzieci w wieku moich, co gorsze mieszka kilka domów ode mnie. Dom, w którym mieszkam, nie jest ani moją, ani męża własnością, teściowie twierdzą, że to będzie nasze, zainwestowałam sporo pieniędzy w ten dom już. Siostra męża jest bogata, ma swoją firmę, jak dla mnie jest pewna siebie, zarozumiała, uważa, że wszystko jej wolno, przyjeżdża kiedy chce, bierze z podwórka, garażu, co chce w nocy o północy, bardzo mnie to irytuje. Kiedy nie wyjdę na podwórko, widzę ją, jej dzieci i męża. Nie znoszę ich wszystkich, dzieci chwalą się wszystkim, czego oni nie mają i w ogóle. Nie umiem sobie z tym poradzić, nie lubię z nimi rozmawiać, teściowa jest w nich zapatrzona. Mój mąż widzę, że jest zmęczony sytuacją ,to jego jedyna siostra, mieli dobrą relację, ale wydaje mi się, że przyczyniłam się tym, że ich unikam, że nie spotykają się jak kiedyś, nie wiem jak kontakt telefoniczny, nie pytam. Odnoszę wrażenie, że wszyscy mają o to pretensje do mnie, bo co ona mi niby takiego zrobiła – i w sumie nic, ja po prostu nie mam o czym z nią rozmawiać, nie przypadła mi do gustu od 1 spotkania. Często się kłócę z mężem o to, nawet nie wiem, czy mi na nim zależy, czasami myślę, że muszę dać radę, bo dzieci mamy. Nie stać mnie, żeby wziąć kredyt i się wyprowadzić. Czy jestem zazdrosna, bo ona ma pieniądze, nie wiem sama, może…na pewno łatwiej by mi się żyło, nie jest tak, że żyję od 1 do 1. Pochodzę z rodziny, w której nigdy się nie przelewało, teraz mój status finansowy się poprawił. Opisałam długo ,a miało być w skrócie ,w każdym razie liczę na pomoc, może wsparcie i wnioski czy ja wymyślam sobie problemy, bo sytuacja mnie dobija, nie potrafię cieszyć się każdym dniem.
Od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.
Dzień dobry, od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.Czuje z tego powodu poczucie winy i wstydu. Pojawia się ta osoba również w moich snach. Potem wybudzam się z płaczem,ponieważ nie chcę tego doświadczać. Jest to dla mnie trudne i niekomfortowe . Wiem,że terapeuta nie jest przyjacielem ani rodzicem. Ja nawet nigdy nie miałam zamiarów przenosić tej relacji poza gabinet. Po prostu czuje do niej miłość jako do człowieka. Jest bardzo piękną,atrakcyjną i mądrą kobietą. Największy przypływ pozytywnych emocji odczuwam gdy darzy mnie komplementami. Często podkreśla moją urodę i charakter. Niestety ja wiele razy przekroczyłam granice tej Pani. Potrafiłam pisać codziennie po kilka wiadomości. Teraz już ona wycofała się z tego,mamy większy dystans. Doskwierają mi natrętne myśli na temat jej osoby. Nie chcę czuć tego co czuje. Przynajmniej nie wobec człowieka,który ma mi pomóc i jest tylko specjalistą. Nie umiem sobie z tym poradzić i nie wiem jak rozwiązać tą sytuacje. Próbowałam terapii u innego terapeuty,ale nie chcieli mnie przyjąć mówiąc,że uczucia przeniesienia, utarte schematy które ciagle powtarzam mogłyby powielać się w następnej relacji. Czy powinnam powiedzieć tej Pani o tym co tak naprawdę do niej czuje? Czy nie spotkam się z odrzuceniem ? Jest mi wstyd za to co czuje i nieraz płacze z tego powodu.
Mężczyzna grozi mi, że wyśle wszystkie prywatne rozmowy do bliskich jak nie zacznę się z nim spotykać - co zrobić?
Dzień dobry . Pisze tu , ponieważ naprawdę nie mam już pojęcia gdzie szukać pomocy.  Otóż dwa lata temu napisał do mnie na portalu społecznościowym pewien mężczyzna i tak zaczęła się nasza znajomość . Miał problemy w domu z żoną , był u schyłku rozwodu . Pomogłam mu przejść przez ten ciężki okres dla niego , podobnie jak on mi . Rozwiódł się z kobietą z którą był 20 lat , nie mieli dzieci. Zaczął mi pisać mimo że nie widzieliśmy się jeszcze na oczy , że mnie kocha , że mu zależy ... Zwierzał się mi i mówił wszystko o sobie , podobnie jak ja jemu... Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi , przynajmniej ja tak myślałam , mówiąc mu dosłownie wszystko o sobie . Dodam że mam trzy córki z poprzedniego małżeństwa i naprawdę nie łatwa przeszłość. Zaufałam mu tak po prostu i zaczęłam czuć coś więcej . Nie spotykałam się z nim , mimo że nalegal , potrzebowałam trochę czasu żeby się na to odważyć. On nagle przestał się odzywać i okazało się że znalazł sobie kobiete. W ciągu miesiąca zrobił jej dziecko i zamieszkał z nia. Jednak ich związek szybko się rozpadł , finalnie nie uznał dziecka i nie ma żadnego kontaktu z tym maleństwem. Przez większość czasu będąc z nią pisał do mnie i żalił się na nią , a ja próbowałam go wspierać jakoś. Widziałam jak pisał że ja kocha że jest wszystkim dla niego.   Zmienił front nagle po ich rozstaniu. Spotkaliśmy się i mówił że kochał cały czas mnie , że jestem miłością jego życia.... Zerwałam kontakt z nim na pół roku bo nie pozwalalo mi moje sumienie spotykać się z nim dłużej , wiedząc że ma dziecko w drodze z inną. Przez te pół roku nie mieliśmy kontaktu. Tamtą urodziła , ale jego to nie interesowalo. Do czego zmierzam... Po pół roku nawiązaliśmy kontakt ze sobą. Znowu.... Jednak znowu coś nie mogło się między poprawić.  Ja mu nie ufałam ... Zaczął mi grozić że ujawni wszystkie nasze prywatne rozmowy . Że wszystko wyślę moim przyjaciołom , rodzinie , byłemu mężowi. Przechodzę pieklo . Rozmowy z nim nic nie dają. Jak zerwę kontakt on to zrobi. Napisał już do dwóch bliskich mi osób. Szarga moje dobre imię. Nęka mnie. Po dwóch miesiącach milczenia gdy tylko znów założyłam portale społecznościowe bo musiałam usunąć , z powodu jego nękania z różnych kont znów zaczął pisać . Odrazu groźby . Raz grozi i nęka za chwilę płacze i przeprasza. Jestem wrakiem człowieka .. nienchce żyć... Dostałam nawrót nerwicy i depresji. Nie umiem tego zakończyć. Boje się . Proszę o odpowiedź co mam zrobić 😭😭😭
Nie umiem powiedzieć do męża po imieniu. Używam miłych przezwisk, być może wynika to z jego charakteru?
Wiem że to dziwne, ale nie potrafię tego wytłumaczyć, dlaczego do partnera/męża nie potrafię mówić po imieniu? Inne określenia, np. kochaniutki, żabko, żuczku, to tak...on jest osobą bardzo wygadaną, dominującą, musi mieć swoje zdanie na każdy temat, mówi, że szanuje inne zdanie, ale sprzeciwu nie znosi...ma problem z alkoholem, jest uzależniony od telefonu, flirtuje z innymi...tak w wielkim skrócie.
Boli mnie to, że upłynęło mi tak wiele czasu i tak wiele odbierają mi moje zaburzenia. Czuję, że nie mam nic i nic nie robię.
Nie mam nic w wieku 25 lat i tak bardzo mi przykro. Staram się nie wybiegać za bardzo w przyszłość i cieszyć się każdym krokiem, bo życie za bardzo mnie przeraża. Staram się robić 8 rzeczy dziennie z swojej listy, to nie jest dużo. W wtorek robiłem Matematykę i Analizę Matematyczną oraz Algebrę Liniową. Jakoś utknąłem z kolejnymi aktywnościami. Chciałbym jak najszybciej przeczytać i obejrzeć "Lalkę", jestem na 36 stronie, zacząłem oglądać pierwszy odcinek serialu Ryszarda Bera. Chciałbym podejść w przyszłym roku do ośmiu przedmiotów na maturze za 400 zł od podejścia i do poprawy praktycznego egzaminu zawodowego AU 68 Technik Administracji za 350 zł. Na moment wróciłem do Algebry Liniowej i chciałem ją porobić, przygotowuję się do wolnego słuchania Fizyki bo chciałbym iść na Fizykę do Łodzi i zacząć swoje własne odpowiedzialne normalne życie. Jestem osobą niepełnosprawną oraz od piętnastego roku życia choruję na zaburzenia psychiczne, współtworzę etiudę jako drugi asystent ds. lokacji. Zrezygnowałem z pójścia na Nowowiejską ze strachu, mam 30 lipca konsultację w Krakowie. Powinienem być w tej chwili na Nowych Horyzontach, nie ma mnie drugi rok, a jeździłem cztery lata, chcę nagrywać vlogi o najlepszych filmach z lat 2018,2019,2021,2022, marzę o tym sześć lat, poszukuję pracy w Baristic Inclusive School, zrezygnowałem z gry w tenisa, bo ukochany trener nie gra już w weekendy. Chciałem wyrzucić w krzaki telefon na dwa lata, zmarnowałem sobie życie przy komputerze i telefonie. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Mój były znajomy chodził na nielegalne ravy w pandemii. Ja nigdy nie miałem tyle swobody do decydowania o swoim własnym życiu. Znam chłopaka, który mając 23 lata był w Tajlandii, był 8 razy w Amsterdamie, był na Słowacji, na Litwie, w Rzymie, Włochy, Neapol, był w Mediolanie, w Maroko, w Belgii, w Luksemburgu, w wieku 26 lat na Malcie, niedawno był w Tokio, nie wiem jeszcze gdzie. Zjeździł masę krajów, jak miał 16 lat to mógł robić co chciał. Nigdy nie czułem się osobą sprawczą oraz odpowiedzialną za swoje życie, dopiero się tego uczę. Nigdy nie miałem poczucia samostanowienia o sobie. Nigdy nie byłem na Openerze, byłem cztery razy na Nowych Horyzontach. Nigdy nie uprawiałem seksu, mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru przez dziewczynę. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. Przykro mi, skończyłem szukać lokacji do filmu studenckiego, a w sumie to całą robotę odwaliła jakaś dziewczyna. Przez moment uczyłem się dzisiaj algebry i fizyki, robię rzeczy dla szesnastolatków. Zjadłem pół ptasiego mleczka. Boli mnie to, że upłynęło mi tak wiele czasu i tak wiele odbierają mi moje zaburzenia. Nie wiem czy to kwestia zaburzeń czy czekogokolwiek, ale nie czuję się osobą dojrzałą emocjonalnie. Bardziej utożsamiam się z szesnastolatkiem niż z dwudziestopięciolatkiem. Moje życie towarzyskie to minimalna ilość ludzi z radio studenckiego a ja powinienem co sobotę wychodzić na imprezy, nigdy nie byłem na imprezie u kogoś ani nigdy u nikogo nie nocowałem. Ostatnio nic nie robię. Ledwo siadłem na moment do Fizyki, wróciłem do zadań z energii fotonu, robię rzeczy dla szesnastolatków i idzie mi to topornie. Bardzo chcę zdawać Fizykę na maturze i te 8 przedmiotów za 400 zł, mocno przeraża mnie upływający czas i sytuacja w której się znajduję. Czas działa na moją niekorzyść, jedyne co mi zostało to działać, ale ostatnio nie mogę robić nic i nie wychodzę z domu. Skończyłem szukać lokacji do filmu studenckiego. Bardzo się boję, że moja praca nigdy nie przyniesie żadnych efektów. Nie mówiąc już o tym, że nieważne co i ile to ogromny ból, żal i syf i tak z mną zostanie. Moje życie towarzyskie jest bardzo dalekie od tego co sobie kiedyś wymarzyłem. Przez swoich toksycznych rodziców nigdy nie byłem samodzielnie zagranicą, nigdy niczego w życiu nie miałem. Nigdy nawet nie byłem z znajomymi na Mazurach, mój były znajomy, który na mnie nasrał był. On chodził na nielegalne ravy w pandemii a kiedy nie miał planów wakacyjnych to zaraz pojechał na weekend z znajomymi nad morze. Ja jeszcze nie mam matury i nie byłem na studiach. Muszę iść do dermatologa, przejść na dietę, powalczyć o włosy i zlikwidować łupież nieleczony przez jedenaście lat, mam krosty i strupy na całym ciele. Muszę znaleźć pracę, zdać maturę z 8 przedmiotów, iść do pracy, iść na studia i zamieszkać w pokoju w Łodzi. Marzę o pracy w PAN, młodsi od mnie jeżdżą do Cannes a ja jeszcze nie byłem. Chciałbym mieć tatuaże i robić tatuaże, chcę sobie kupić Monoxidil i Revadil, wcierki. Pamiętam jak mi mój inny znajomy powiedział, że nigdy nie byliśmy kolegami, kiedy wcześniej zapytałem czy mogę się u niego zatrzymać to powiedział, że tak to nie, nigdy nie, inni mogli. Zbyt wiele oczekuje od ludzi i jestem bardzo mylną osobą. Tak bardzo chciałbym grać na syntezatorach, oglądam sobie pianino na YouTube, chciałbym grać sety DJskie, nauczyć się grać na konsolecie. Rodzice bardzo często mówią do mnie jak do małego dziecka, zmuszają mnie do chodzenia do fryzjera, obcinania włosów. Raz w życiu zrobiłem obiad a dwa razy w życiu kupiłem sobie ubranie. Mam poczucie straconej młodości i jeszcze nie miałem kroku w dorosłe życie. Poczytałem "Lalkę", podręcznik do Administracji, zacząłem, geografię i Konrada Wallenroda. Niestety szukanie kodeksu pracy i kodeksu postępowania administracyjnego przyprawia mnie o wielki stres, próbowałem siąść do polskiego. Zacząłem szukać kodeksów i nic. Zjadłem dwa ciastka i resztę dnia wywaliłem do śmieci, położyłem krzyżyk, biała flaga. Tak bardzo wypadają mi włosy i po prostu płaczę, chcę sobie kupić, rewadil, Monoxidil i wcierki. Mam w wtorek konsultację na OLZON w Krakowie. Chciałbym wrócić na siłownię, nigdy nie prasowałem ani nie prałem, nawet nie gotowałem budyniu. Czuję się tragicznie. Jak moja siostra gdzieś wyjdzie to jest cisza, jak ja gdzieś wychodzę to dwadzieścia wątków i afera na całego. Poszedłem spać i się obudziłem. Chciałbym mieć normalne życie, pojechać na festiwal do Wenecji. Nienawidzę swojego życia i po prostu bardzo płaczę, ja mam dość. Siostra wyszła do chłopaka a ja nigdy u nikogo nie nocowałem i nigdy u nikogo nie byłem na imprezie. Nie chcę tak żyć, gdy będę mieć 35 lat to będę przez całe życie nadrabiać za stracony czas. Zastanawiam sięczy w tym roku poradzę sobie z ośmioma przedmiotami, pogodzeniem tego z wolnym słuchaniem i pracą, zastanawiam się czy znów nie odroczyć matury, mam OGROM pracy. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek w życiu przeczytałem książkę i kiedy przestałem czytać lektury oraz czy się uczyłem po 11 roku życia, nigdy sobie na nic nie zapracowałem a moje wspomnienia zostały wyparte poprzez wątpliwości. Nie starczy mi życia na nadrobienia go w całości, kolejny piątek bez seksu. Codziennie zasypiam z płaczem bo jeszcze śpię u rodziców. Nie zjadłem normalnej kolacji tylko drożdżówkę, nie chcę mi się jeść. Znam chłopaka, który w wieku 20 czy 21 lat i dalej, ciągle gdzieś wychodził, co sobotę był na imprezie z znajomymi. Ja tak nie miałem i nie mam, jak myślę o tym czego nie miałem i nie mam to to mnie potwornie cofa przed zrobieniem czegokolwiek. Nie wyszedłem dziś z domu, bo jest mi wyjątkowo ciężko, kolejny piątek, bez seksu, kolejna sobota bez seksu, 25 lat bez seksu. Nie byłem samodzielnie zagranicą jako dziewiętnastolatek i już nigdy nie pojadę sam do Amsterdamu w wieku 22 lat. To mnie potwornie boli i czuję się przegrany, tak bardzo mnie boli cała masa utraconego czasu. Zacząłem medytować, ostatnio razem z kolegą dotarłem do wniosku że moje problemy i ja sam nie jestem w stanie w tej chwili racjonalnie spojrzeć na swoje życie. Nigdy nie czułem się sprawczy w swoim życiu. Życie jest krótkie i za krótkie na to wszystko co chciałbym w nim osiągnąć, potwornie mi przykro i płaczę, zaraz będę mieć 35 lat. Mój kolega z liceum stracił dziewictwo mając szesnaście lat, zapewne nikt mu nie odebrał poczucia samostanowienia o sobie, sprawdzał granicę u rodziców, robił co chciał,miał otwarte mentalne furtki u rodziców. Jak moja siostra gdzieś wyjdzie to jest cisza, jak ja gdzieś wychodzę to dwadzieścia wątków i afera na całego. Siostra wyszła do chłopaka a ja nigdy u nikogo nie nocowałem i nigdy u nikogo nie byłem na imprezie. Nienawidzę swojego życia i czuję się jak gówno, nie mam nic i czuję się bardzo pusty i czuję ogromny ból. Ja mam same mentalne szlabany. Nigdy niczego w życiu nie miałem, tylko raz w życiu przeżyłem satysfakcjonującego Sylwestra, zazwyczaj tego dnia nakrywamy się kołdrą, płaczę i idę spać, inni dziwią się czemu to robię. W liceum poza dwoma sytuacjami nikt mnie nigdzie nie zapraszał, ludzie wiedzieli, że nie przyjdę przez toksycznych rodziców. Rodzice nie pozwalają mi wracać na piechotęz stacji kolejowej najbliżej domu. Zawsze czułem się niewolnikiem rodziców a uczucie bycia nikim dlatego kogoś dla kogo chcesz być kimś jest straszne. Nigdy nie byłem sam zagranicą przez moich rodziców. Mama kontroluje nawet tonw co się ubiorę, znam chłopaka, który wyjeżdżał na wyjazdy zagraniczne od osiemnastego roku życia, to potwornie boli. Nigdy nie miałem poczucia samostanowienia o sobie. Dzisiaj będę musiał się spakować na ewentualność do Krakowa, mama pewnie będzie się wtrącać w ciuchy. Bardzo się boję, że mimo wszystko nie uda mi się zdać 8 przedmiotów na maturze, za 400 zł od podejścia. Zastanawiam się czy ponownie nie odroczyć matury, mam do zdania jeszcze egzamin praktyczny zawodowy z Techniką Administracji, będę go zdawać piąty raz, muszę złożyć deklarację na początku sierpnia. Czuję się jak gówno, nigdy nie byłem samodzielnie na wakacjach zagranicą. Czuję się jak bohaterowie "Tatuażysty z Auschwitz", nie mogę umrzeć, bo nigdy się nie kochałem. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Nigdy nie prałem. Czuję się jak Ochocki twierdzący, że bardzo mało osiągnął do 28 roku albo jak Wokulski, który zazdrościł Ochockiemu tych dwóch fakultetów.
Jak poradzić sobie z rozstaniem? Jak zająć swoją głowę, aby nie myśleć o byłej partnerce?
Witam powiem wprost. Jest mi źle nie wiem co zrobić byłem 2 lata z moją dziewczyną ponad dwa lata jakieś 4 miesiące temu przyłapałem ją na zdradzie przepraszała mnie że się zmień itp. ale ja ją prosiłem by znów spróbować. Wprost nigdy nie powiedziała mi że mnie nie kocha itp. Ale drugiej relacji nie zakończyła co spadło na mnie jak grom z jasnego nieba ponieważ dowiedziałem się wszystkiego od jej matki. Ona mnie okłamała że jedzie na koncert a była u niego było to miesiąc temu znów mnie przepraszała i chciała jeszcze raz spróbować zgodziłem się przez dwa tyg było dobrze do pierwszej kłótni odcięła ze mną kontak i wyniosła się do niego. Teraz najważniejsze szczegóły ja jestem mężczyzną 24 lata ona kobietą 18 które skończyła niedawno. Czy naprawdę byłem parasolem bezpieczeństwa ponieważ mnie jej rodzina lubiła poczuła wolność i poszła sobie ? Wiem że pisała z innymi facetami jej nowy gościu to 31 letni facet mieszkając 400 km dalej zarabia mniej jak ja jest łysy mieszka z rodzicami i nawet sam sobie nie potrafi ugotować. Rodzina się jej wyrzekła koleżanki nie chcą znać. Sama uważa że jej rodzina to patologia ale to dobrzy ludzie nie mają czasu bo pracują ale nigdy nie kazali jej charować mimo to ona ich nienawidzi mało tego groziła na matkę policją i cieszyła się jak powiedziałem że prawie umarła ze strachu kiedy zniknęła na parę dni nie wiadomo gdzie. Ona ma problemy jak cięcie się i ataki paniki połączone z autoagresją zawsze potrafiłem ją uspokoić. Jak postrzega to osoba nie zaznojoma z tematem. Ja nie chcę jej spowroten tak mi mówi rozum serce podpowiada inaczej ale to przejdzie. Tylko jak mogę zająć swoją głowę nie myśląc o tym. Wiem że spartaczyła sobie życie i szkoda mi jej po prostu szkoda ten faceta też normalny nie jest gdyż w stosunku do mnie stosował groźby a robiła ze mnie Jelenia już od roku z tego co się dowiedziałem. Urwałem kontakt mimo że zrobiła się teraz burza gdyż wyniosła się z domu nikt nie wie gdzie jest a ona poszła do kolesia którego widziała 4 razy w życiu na oczy i poznała na 6obcy. Szukają ją rodzice dziadkowie no cała rodzina ale niby nie chcą mnie wplątywać choć wiedzą że ją kochałem. I co mam o tym myśleć jak pozbyć się tych myśli że coś się jej może stać jakaś krzywda itp. jak wcześniej wspomniałem serce tęskni i się martwi o jej głupotę a rozum mówi daj sobie spokój.
Partner prosi o szansę, jednak nie stara się. Nie wiem co o tym myśleć?
Zerwałam z facetem, on prosi o kolejną szansę, której nie wykorzystuje. Nie stara się. Co mam myśleć?
Zauważyłam, że mój partner ogląda profile półnagich kobiet na tik toku i nie tylko. To był dla mnie cios! Mam wrażenie, że jest uzależniony. Zaufanie... legło w gruzach chociaż zapewnia mnie, że mnie nie zdradza (tylko ogląda) . Nie potrafi wyjaśnić dlaczego. Czuję się okropnie i nie potrafię sobie z tym poradzić. Mówiłam mu o tym. Uważa, że nic złego nie robi i że od zawsze oglądał "dupy"-jak to określa, nawet zanim się poznaliśmy. Czy to normalne zachowanie u mężczyzn a ja przesadzam? Czy to musi oznaczać, że jest mną znudzony? Że jestem tylko materacem do wyżycia się? Proszę o anonimową pomoc.
Jak odszyfrować niektóre zachowania kolegi z pracy?
Witam, nie znam sie na relacjach miedzy ludzkich I nie potrafie odszyfrowac niektorych zachowan. Prosze o interpretacje. Pracuje od wielu lat z jednym mezczyzna, ktory zawsze traktowal mnie dobrze I czasem pojawial sie w moich snach. Jednak nigdy nie myslalam o nim powazniej gdyz uwazalam, ze to nie moj typ. Od jakiegos czasu wszystko sie zmienilo. Zakonczylam swoj wieloletni zwiazek I ow mezczyzna zaczal mnie traktowac inaczej. Tzn.jeszcze lepiej niz przedtem. Wspiera mnie emocjonalnie, udziela porad, odwozi do domu po pracy, rozwesela, zartuje. Pyta o rozne rzeczy jak sobie radze I naprawde mnie skucha, bo pamieta o czym mowie I zadaje pytania. Widzial juz moje lzy. Powiedzialam mu kiedys w emocjach dlaczego nie moge spotkac mezczyzny takiego jak Ty, tylko zawsze trafiam na byle kogo, ze chcialabym miec takiego facet, ktory jest spokojny, dobry, madry , ma klase itd. Odpowiedzial mi , ze wszystko pomalu metoda malych kroczkow. Ciagle sie zastanawiam co on o mnie mysli. Pamieta o wszystkich rzeczach ,ktore kiedykolwiek mowilam, jest zawsze usmiechniety, wyroxumialy. Zakochalam sie w nim bez pamieci. Mysle ze to trwa juz od dawna jednak blokowalo mnie to, ze bylam w zwiazku. Chcialabym zeby ktos obiektywnie spojrzal na jego zachowanie wzgledem mnie I podpowiedzial mi co powinnam zrobic, jak sie zachowac, czy on tez moze czuc to co ja. Bede wdzieczna.
Problem z nawiązywaniem relacji z kobietami - jak pokonać kompleksy i izolację

Mam ogromny problem z nawiązywaniem relacji z ludźmi, ale głównie z kobietami. Jestem chłopakiem, 19 lat. 

Od kilku lat całkowicie izolowałem się od ludzi, bo czułem się gorszy od swoich rówieśników. Kończę szkołę w tym roku i coraz bardziej dokucza mi myśl, że jestem inny niż wszyscy, nie potrafię nawiązać relacji z żadną dziewczyną, pomimo tego, że dbam o siebie, mam pasje, zarabiam pieniądze, trenuję na siłowni. 

Przez ostatnie kilka lat miałem kompleksy albo z powodu trądziku, który leczę od 2 lat. W technikum od początku byłem nielubiany prawdopodobnie przez to, że przybieram maskę kogoś, kim nie jestem i dostaję odwrotny efekt. W szkole podstawowej nie byłem traktowany poważnie, byłem raczej klasowym klaunem chcącym się przypodobać innym. Prześmiewczo komentowano mój ubiór, fryzurę, jednak podchodziłem do tego z dystansem, ale z tyłu głowy bardzo mnie to bolało. Dopiero ostatnio zacząłem się zastanawiać, że coś jest ze mną nie tak, po studniówce, na którą nie poszedłem i po zobaczeniu rówieśników, którzy świetnie się ze sobą bawili. Nie chciałem iść, bo w podstawówce na próbach poloneza i innych tańców dziewczyny często wyśmiewały się i uśmiechały się do siebie, gdy miały zatańczyć ze mną. 

W szkole średniej od 2 miesięcy nie pojawiłem się na lekcji wfu gdzie były próby poloneza, aby uniknąć sytuacji, gdy musiałbym wziąć udział w tańcu. Zdaję sobie sprawę, że jestem całkowicie normalnym chłopakiem, to potencjalne nawiązanie relacji z płcią przeciwną lub nawet kontakt byłby dla mnie niesamowicie stresujący i chciałbym się dowiedzieć, jak to pokonać lub do kogo ewentualnie się udać, aby pozbyć się problemu. 

Wiem, że to abstrakcyjna sytuacja, że w takim wieku mam aż takie problemy, ale nie jestem w stanie wybić sobie z głowy, że jestem gorszy od innych. Z góry dziękuję za odpowiedź

Mam pewien problem, który nie daje mi spokoju od kilku miesięcy. Z moją przyjaciółką poznałyśmy się w pracy, pracowałyśmy w przedszkolu
Dzień dobry. Mam pewien problem, który nie daje mi spokoju od kilku miesięcy. Z moją przyjaciółką poznałyśmy się w pracy, pracowałyśmy w przedszkolu. Już od pierwszego spotkania nadawałyśmy na tych samych falach, bardzo się polubiłyśmy i zbliżyłyśmy. Zawsze każda okazywała sobie ogromne wsparcie, mogłyśmy na siebie liczyć i w tych dobrych i złych momentach. Starałyśmy się zawsze pielęgnować naszą znajomość, której byłam tak pewna. W pracy złożyłam wypowiedzenie umowy, ponieważ było wiele sytuacji, które nie były dla mnie do zaakceptowania, generalnie atmosfera i warunki tam pozostawiały wiele do życzenia. Niestety jakiś czas po moim wypowiedzeniu miałyśmy wraz z koleżankami egzamin z awansu zawodowego, którego niestety nie zdałam. Cała komisja odgórnie ustaliła wcześniej, że do tego dojdzie o czym dowiedziałam się po fakcie. Moja koleżanka zdała i miała tak proste pytania, na które odpowiedziałabym przez sen, a ja zostałam zmieszana z błotem i miałam bardzo trudne pytania, jednakże na połowę z nich odpowiedziałam. Na moim egzaminie panowała grobowa atmosfera a tam była luźna atmosfera i każdy sobie śmieszkowal. Chwilę po moim egzaminie koleżanka powiedziała że tydzień przed była na szczerej rozmowie z p. Dyr i rozmawiały o finansach i zapewnieniu, że w pracy zostanie. Wszystkim dookoła nawet rodzicom mówiła jednak wcześniej, że odchodzi ponieważ nie może patrzeć na to co się dzieje w pracy. Ja czekając caly dzień na wynik egzaminu usłyszałam od niej że to chyba znak aby została, że los nie chce aby odeszła. Nigdy nie miałam żalu o to że faktycznie chciałaby tam zostać ale nie powinna w taki sposób postępować i mówić jednego dnia że odchodzi a drugiego zostaje. W dzień egzaminu kiedy dowiedziałam się, że nie zdałam i kiedy koleżanka mi oznajmila, że chyba jednak zostanie poczułam się jakby ktoś mnie rozerwał na strzępy, odarta z resztek swojej godności. Całym rokiem bardzo ciężko na to pracowałam, sumiennie się przygotowywałam oraz do końca dbałam o to aby mieć na czas dokumenty. W ostatni dzień składania dokumentów teczki STAŻYSTY przygotowałam wszystkie potrzebne notatki, sprawozdania a ona jeździła po mieście z mężem twierdząc, że już nie zdąży i nie zależy jej bo to tylko 50 zł do wypłaty. Ja za wszelką cenę ją od tego odwiodlam i pomogłam aby dopięła terminu i udało się. Po egzaminie przestałam się do niej odzywać. Nie mogłam bardzo długo dojść do siebie, czułam się bardzo mocno zawiedziona i oblanym egzaminem i nią. Czułam się po prostu oszukana, że jedna z najbliższych mi osób tak mnie zawiodła i że znów tracę bliska relacje. Ona długo czekała aż się odezwę, tak mówiła inna koleżanka z pracy ale ja bardzo długo chowałam w sobie urazę. Egzamin był z końcem sierpnia i od tamtego czasu nie miałyśmy kontaktu. Bardzo długo nie dawało mi to spokoju bo czułam wewnętrznie, że coś nie jest zakończone i brakowało mi jej przez ten czas ale nie potrafiłam się odezwać. Postanowiłam wysłać życzenia świąteczne. Doznałam szoku kiedy zobaczyłam, że usunęła mnie z listy znajomych. Zapytała co u mnie słychać, ja odpowiedziałam i nie odczytała mojej wiadomości. Mija kolejny dzień i dalej się do mnie nie odezwala. Czuję się z tą całą sytuacją okropnie. Czy jest coś co mogę więcej zrobić? Czuje, że bardzo mi jej brakuje ale czy tą relacje są się jeszcze uratować? Czy mam odpuścić i nie zawracać jej głowy? Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam serdecznie Karolina
Jak zakończyć toksyczny związek, w którym partner wykorzystuje finansowo?
Czy to ja jestem winna? Zmęczenie w związku pełnym sprzeczek i emocjonalnych rollercoasterów.

Nie mam już siły. Jestem w związku 11 miesięcy, a znamy się około 2 lata. Nie mieszkamy razem. 

Po ok. dwóch miesiącach związku zaczęły się sprzeczki, a dokładniej to raczej według mojego partnera ja wyłączam myślenie. Zawsze lub prawie zawsze robię coś źle i mój partner to mówi, a raczej obwinia, że ile razy mi mówi to, jak grochem o ścianę. Ja zawsze się przyznaje do winy, kajam i przepraszam, chociaż w moim odczuciu jest tak, że to są wyolbrzymione rzeczy lub błahe. 

Ja się winna nie czuję, ale tak mi wpaja do głowy, że i tak później czuję się, jak śmieć, bo go zraniłam. Podam może przykład. Radio w samochodzie jest i gra cicho. 

W momencie, gdy coś mówię, czy się pytam partnera, on nie odpowiada. Ponawiam więc próbę kontaktu, ale dalej brak odzewu. Dla mnie jest to sygnał, że nie chce o tym mówić, czy nie chce odpowiadać. Okej, ja to szanuje, może ma gorszy dzień albo jest myślami gdzieś indziej, więc nie męczę na siłę. Po chwili pytam lub mówię na inny temat i następuje cisza ze strony partnera, więc pytam ponownie.

Dopiero wtedy następują słowa uniesionym głosem, że nie słyszy, bo jest radio rozpuszczone. Potem jest moja wina, bo tyle razy mówi o tym radiu, że jest za głośno, a ja nie pamiętam i mam w ***** to, że tyle razy mówi o tym radiu i że tego nie szanuje, że już ma dość powtarzania tego co chwilę i po prostu się nie odzywa, bo szkoda słów, bo i tak się nie ogarnę. 

Później praktycznie jest cały dzień o tym, że ja nie szanuje go, że ja się nigdy nie zmienię, że nie myślę i zazwyczaj wtedy się komunikujemy drogą pisaną.

W rzeczywistości jak próbuję przeprosić lub cokolwiek się zapytać np. o stan zdrowia, bo się martwię czy coś innego to spotykam się z tonem odpowiedzi takim agresywnym i od niechcenia, że to jak się czuje partner, jest moją winą.

Ogólnie odpowiada słowami, a nie zdaniami. 

Mnie się wtedy samej odechciewa pytać o cokolwiek i rozmawiać. 

Od około 3 miesięcy statystycznie co 1-2 tygodnie są właśnie takie sytuacje. Po każdej takiej sprzeczce on pije alkohol i sugeruje, że to przeze mnie pije, bo już się wytrzymać ze mną nie da i ja się nie zmienię i mi nie wierzy, że się zmienię.

Mówi, że związek się rozpada przez moje zachowanie. 

Jeśli komuś jest niedobrze, to pije alkohol? 

No chyba nie, ale mój partner widocznie tym się leczy... 

A jak jest sytuacja w drugą stronę, to jakoś nie robię takich akcji, tylko zwracam uwagę, że mi to nie odpowiada, a partner dalej robi to samo. Ja jakoś nie robię mu wywodów, bo nie chce, żeby czuł się smutny z tego powodu. 

Gdy się godzimy, to jest taka fala miłości. 

Nie mam siły, ale Go kocham i to toleruje.

Pytanie, czy to ja jestem winna? 

Po prostu już jestem zmęczona tym rollercoasterem...

Koleżanka oszukuje mnie, próbuje mnie kontrolować używając dziwnych sposobów
Moja koleżanka wmawia mi, że osoby, których konta pokazuje mi na portalach społecznościowych to jej rodzina, a ja napisałam do tych osób i one jej nie znają, czy to jest jakieś zaburzenie? Ponadto próbuje mnie kontrolować nie tylko osobiście, ale przez konta innych osób, którzy najpradopodobniej też nie są tymi, za których się podają. denerwują się jak zbyt długo nie odpisuje, po kilku próbach skonfrontowania się z nią, ona wmawiała mi, że to ja sobie coś ubzdurałam, boję się jej, co mogę zrobić? Proszę o poradę..
Trudności w związku: partnerka potrzebuje przerwy, a ja się czuję zaniedbany - co robić?

Dzień dobry, mam pewien problem, a mianowicie: mam 21 lat, moja dziewczyna 19. Jesteśmy ze sobą dwa lata. Ostatnio mamy trudną sytuację w związku. Moja dziewczyna powiedziała, że potrzebuje dwóch/trzech dni bez kontaktu, na przemyślenie sobie wszystkiego. Problem polega na tym, że nie rozumiem tej drogi relacji. Moja partnerka od dwóch dni nie ma ze mną żadnego kontaktu. Ja rozumiem, że potrzebuje czasu dla siebie i oczywiście dostanie go, ile tylko zechce, ale nie rozumiem tego rozwiązania — żadnego kontaktu — ponieważ aktualnie jest tak, jakbyśmy nigdy się nie znali. Nie ma „dzień dobry” rano czy „dobranoc” wieczorem.

Nigdy nie oczekiwałem dużo, a przynajmniej nie więcej, niż sam daję dla tej relacji. Przez te dwa dni oczywiście w dalszym ciągu nie mamy kontaktu. Przez te dwa dni nie czuję się okej. Uważam, że wchodząc w związek, powinniśmy rozmawiać, jak jest trudno — komunikować się ze sobą, a nie izolować i udawać, że nie istniejemy. Nie wiem czemu, ale takie rozwiązanie uważam za niedojrzałe i nieodpowiednie w związku, bo to te trudne sytuacje określają nas jako związek i pokazują, komu jak zależy na budowaniu tej relacji.

Może jeszcze jestem za młody, żeby zrozumieć sens takiej decyzji, ale nie czuję się z nią dobrze. I zamiast porozmawiać o tym z partnerką, muszę czekać, aż się w końcu odezwie. Mam nadzieję, że troszkę wyjaśniłem swoją aktualną historię, opisując swoje zdanie oraz uczucia. A przechodząc do meritum i mojego pytania: co mam zrobić w tej sytuacji i czy taka decyzja z jej strony jest dobra dla związku? I czy zachowanie mojej dziewczyny — udając, że nie istniejemy — nie jest zachowaniem egoistycznym, nie zważając na mnie i moje uczucia?

Gdy męża nie ma w domu, jestem pełna energii.
Nie wiem co się dzieje, ale kiedy mój mąż wyjeżdża w delegację kilku dniową lub tylko na jeden dzień, ja jestem pełna energii do działania,potrafię się mobilizować i działać.Natomiast,kiedy on jest w domu kompletnie nic mi się nie chce,zmuszam się do działania i nie mam w tym radości, dotyczy to większość dziedzin naszego życia?Dodam,że mamy 3 dzieci w wieku przedszkolno- szkolnym, 17 lat małżeństwa. Mój mąż jest alkoholikiem,który po terapii wrócił do picia, w międzyczasie okazało się,że ma depresję.
Jak poradzić sobie z niepewnością w związku na odległość z obcokrajowcem?

Dzień dobry, ponad trzy lata temu zdarzyła mi się trudna historia, której konsekwencje ponoszę do dziś i nie wiem, jak się z tej sytuacji wyzwolić. Poznałam mężczyznę, który jest obcokrajowcem i zakochaliśmy się w sobie. 

Najpierw on się bardzo zaangażował, choć widział mnie tylko parę godzin, później ja stopniowo dochodziłam do wniosku, że może takie rzeczy jednak się zdarzają. 

Utrzymywał ze mną regularny kontakt przez kilka miesięcy, co najmniej dwa razy w ciągu dnia przez wiadomości Whatsapp. Często też dzwonił, żeby choć na mnie popatrzeć, bo rozmawialiśmy po angielsku, a on pamięta ten język ze szkoły w stopniu podstawowym. Po pół roku przyjęłam jego zaproszenie. Nie skorzystałam z gościnności, którą proponował, ale spotkaliśmy się w mieście i zabrał mnie do domu. Uklęknął przede mną i poprosił, żebyśmy byli razem. Zgodziłam się. Cieszył się jak dziecko. Planował kolejne spotkanie, przedstawienie mnie rodzinie. Spotykaliśmy się w jego mieście co 3 miesiące. Chciał, żebym uczyła się jego języka, wyrywały mu się słowa o małżeństwie, ale konkretnie nie przedstawił mi żadnych planów. Przedstawił mnie natomiast swojej rodzinie i przyjaciołom po 10 miesiącach od poznania się. Mimo jego usilnych próśb nie zgodziłam się na współżycie, nie czułam się dostatecznie bezpiecznie, by ryzykować. 

Choć chciał być ojcem i mówił, że nie poradzi sobie, bo mnie potrzebuje. Po jednej takiej konfrontacji nagle przestał pisać, a w zasadzie nie nagle, tylko po 6 tygodniach od mojego powrotu, po trzeciej wizycie u niego. 

On mnie nigdy nie odwiedził, odmawiając zaproszenia ze względów zawodowych i finansowych. Odezwałam się do niego ja po miesiącu. Wszystko wróciło, pisał, dzwonił, bardziej ciepło i otwarcie mnie traktował, bardziej deklaratywnie, tylko nie chciał się spotkać, kiedy to proponowałam. 

Po moim trudnym przeżyciu osobistym najpierw mnie wspierał, a potem znów się nie odzywał, jakby strata mojej najbliższej osoby dotyczyła jego. Od tamtego czasu to ja musiałam pisać pierwsza. Aż do tego lata, kiedy zażądałam spotkania i rozmowy o nas. Pojechałam się z nim spotkać. Usłyszałam nagraną wiadomość "kocham cię, całuję" i na tym kontakt w zasadzie się urwał. Nie odpowiada na moje wiadomości, już 3 w różnych odstępach czasu. Ostatniej nie wyświetlił. 

Jest wrażliwcem, to na pewno, ale nie jest chłopcem. 

Oboje jesteśmy już bardzo dojrzali, poznaliśmy się w takim ostatnim momencie, by stworzyć tradycyjny związek. 

Oboje nie byliśmy w formalnych związkach. Nie mam pojęcia co z tą sytuacją zrobić. Nauczyłam się w międzyczasie komunikatywnie jego języka, korzystałam z pomocy psychologicznej, która niestety nie wniosła nic zasadniczego. Nie mam pomysłu jak rozwiązać tę sytuację, wiem tylko, że nie potrafię tego zostawić. 

Co mogę zrobić, żeby poczuć się lepiej?