Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie z partnerem, który obawia się zaangażowania po rozwodzie?

Mój partner mówi,że boi się zaangażować bo ciągle mnie rani i nie wie czy nie za szybko wszedł w związek po rozstaniu z żoną jest 2 lata. Odpuścić czy starać się .jesteśmy że sobą od 7 miesięcy.a znamy się od nastolatków.Widze,że czasem chce a później wycofuje się.
User Forum

Lola

5 miesięcy temu
Wiktoria Pela

Wiktoria Pela

Cześć! To, co opisujesz, jest naprawdę złożone i wymaga sporo delikatności oraz zrozumienia.

Twój partner mówi o swoich obawach związanych z zaangażowaniem i raniącymi doświadczeniami, co może wynikać z trudnego przejścia po rozstaniu z poprzednią partnerką. Fakt, że jest to dla niego nadal świeży temat, może wpływać na to, jak funkcjonuje emocjonalnie i w relacji z Tobą.

Widzę, że z jednej strony on próbuje się angażować, a z drugiej momentami się wycofuje — to może świadczyć o jego wewnętrznym konflikcie i niepewności, co jest naturalne po bolesnych przejściach.

Jeśli znacie się od lat, to macie pewien fundament i historię, która może być wsparciem, ale jednocześnie to, co teraz przeżywacie, wymaga szczerej rozmowy o granicach, potrzebach i oczekiwaniach obu stron.

Kilka rzeczy, które warto rozważyć:

Daj sobie przestrzeń na obserwację i ocenę swoich potrzeb — jak długo jesteś gotowa czekać na jego pełne zaangażowanie i co dla Ciebie oznacza “staranie się” w tym związku?

Spróbujcie otwarcie porozmawiać o tym, co każdy z Was czuje i czego potrzebuje, bez presji na natychmiastowe rozwiązania. Warto, by Twój partner mógł mówić o swoich lękach i obawach, a Ty o swoich uczuciach i granicach.

Zastanów się, czy oboje jesteście gotowi na pracę nad tym związkiem, na wzajemne wsparcie i budowanie zaufania. Jeśli tak, terapia par może być pomocna.

Jeśli czujesz, że sytuacja Cię wyczerpuje, a jego wycofywanie się powoduje ból i niepewność, zadbaj o swoje emocje i granice. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest dać sobie i partnerowi przestrzeń, by każdy mógł poukładać swoje sprawy.

Decyzja, czy odpuścić, czy starać się dalej, jest bardzo osobista. Ważne, byś słuchała siebie i nie traciła poczucia własnej wartości. 

5 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Szanowna Pani

 

Myślę, że nikt prócz Pani samej jednoznacznie nie odpowie na pytanie "co zrobić" natomiast warto zastanowić się, czy wchodzić w relacje z osobą, która wycofuje się przy bliższym kontakcie? Czy masz przestrzeń na jego "lęk i wahanie"? Co dla każdego z Was oznacza to "ranienie" o którym Pani pisze?

To, że znacie się od nastolatków, może dawać złudzenie, że "coś Was łączy", ale to niekoniecznie oznacza gotowość na wspólną przyszłość teraz. Być może znacie swoje przeszłe wersje, ale obecne potrzeby i rany są inne. Warto się zastanowić również, gdzie jest Pani granica na tego typu zachowania oraz czy ma Pani gotowość na podjęcie relacji gdzie jedna ze stron jest unikająca.

 

Z pozdrowieniami

Katarzyna Organ

psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia

5 miesięcy temu
Natalia Ksiądz-Gołębiowska

Natalia Ksiądz-Gołębiowska

Lola, 

Wyobrażam sobie, że sytuacja, w której jesteś, może budzić wiele emocji - czasem skrajnych i niejednoznacznych - szczególnie przy zachowaniu partnera, który zbliża się do Ciebie, by za chwilę się oddalić.
W takich momentach warto przyjrzeć się swoim myślom: Co sobie wtedy myślę? Co czuję?
Odpowiedź na pytanie „odpuścić czy się starać” może przyjść tylko od Ciebie - to Ty najlepiej wiesz, co jest dla Ciebie ważne, na co jesteś gotowa, a czego już nie chcesz doświadczać. Bo ta odpowiedź nie leży tylko w tym, co on czuje i robi, ale też w tym, co Tobie służy, co daje Ci poczucie stabilności i spełnienia.
Warto zapytać siebie: Czego ja potrzebuję w relacji?
Ale też:
-Czy czuję się w tej relacji ważna i widziana?
-Czy ta relacja mnie wspiera, czy częściej pozostawia w niepewności i napięciu?
-Co sprawia, że chcę w niej trwać? A co mnie rani lub osłabia?
-Czy ta relacja przybliża mnie do życia, jakiego pragnę? 

Zachęcam do zatrzymania się przy swoich potrzebach - one będą dobrym drogowskazem. 

Pozdrawiam,
Natalia Ksiądz-Gołębiowska
Psycholog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny

5 miesięcy temu
Alina Wiśniewska

Alina Wiśniewska

Dzień dobry

Zaangażowanie i ranienie to zupełnie różne sprawy. Być może słusznie Pani się zastanawia, czy jego poprzednia relacja jest zakończona. Trudno się zaangażować, kiedy nie odbyła się żałoba po poprzednim związku. Może odpowiedzi na te pytania można by szukać podczas konsultacji dla par.

5 miesięcy temu
Aleksandra Działo

Aleksandra Działo

Być może warto zdefiniować, jakie są Państwa potrzeb oraz jaki czas jest dla Państwa potrzebny, żeby zidentyfikować swoje emocje. Może dobrą opcją, byłoby umówienie się na wybrane warunki funkcjonowania w relacji przez jakiś czas, a potem po kilku miesiąc sprawdzenie, czy takie warunki dla Państwa są odpowiednie i czy chcą Państwo coś zmienić. Bliska relacja nie musi być czymś na stałych warunkach, ma prawo rozwijać się razem z nami. Proszę dać sobie i partnerowi czas na obserwację Państwa potrzeb i emocji. 

 

Pozdrawiam ciepło,

5 miesięcy temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Lolu,

 

temat zdecydowanie do przepracowania na terapii. W pierwszej kolejności zasugeruj, proszę swojemu partnerowi spotkania z psychologiem, jeśli będzie mu raźniej, to pomyślcie o terapii par. W przeciwnym razie istnieje prawdopodobieństwo, że ta trudność będzie mu towarzyszyć w wielu relacjach. Odsyłam również do poczytania sobie o stylach przywiązania (szczególnie styl unikowy i styl lękowy).

 

Trzymam kciuki!

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

5 miesięcy temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry, 

Pani partner wydaje się być w wewnętrznym konflikcie—z jednej strony chce relacji, z drugiej obawia się konsekwencji swoich działań. Zaangażowanie wymaga gotowości, ale też wzajemnego bezpieczeństwa emocjonalnego.

 

Czy czuje Pani, że ta relacja przynosi więcej radości niż niepewności?

Czy partner wykazuje chęć pracy nad sobą i relacją, czy raczej unika rozmów o przyszłości?

Jak długo jest Pani gotowa czekać na jego decyzję? Czy ma Pani swoją granicę cierpliwości?

Co Pani potrzebuje od związku, aby czuć się bezpiecznie i kochana?
 

Może warto otwarcie zapytać partnera, czego tak naprawdę chce i czy jest gotowy na rozwój tej relacji.

Pozdrawiam
Martyna Jarosz

5 miesięcy temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

Twoja sytuacja jest bardzo delikatna i pełna emocji. Partner mówi o swoich lękach i wprost przyznaje, że boi się zaangażować, bo obawia się, że znów Cię zrani, a także, że może zbyt szybko wszedł w relację po rozwodzie. Dwa lata od zakończenia wieloletniego małżeństwa to czas, który dla niektórych wystarcza na odbudowanie siebie, ale dla innych nadal może być okresem, w którym emocje nie do końca się uporządkowały. To, że jesteście ze sobą już siedem miesięcy i znacie się od dawna, pokazuje, że coś Was przyciąga i buduje więź. Jednak to wycofywanie się, o którym piszesz, może wskazywać, że Twój partner jeszcze nie w pełni uporał się z przeszłością i nie jest gotowy na pełne, stabilne zaangażowanie. Takie wahania między bliskością a dystansem często pojawiają się u osób, które chcą być w związku, ale jednocześnie boją się zranienia, odpowiedzialności czy utraty kontroli nad własnymi emocjami.

Rozumiem, jak trudne musi być dla Ciebie balansowanie między nadzieją a poczuciem niepewności. To wyczerpujące emocjonalnie, zwłaszcza kiedy pojawia się myśl: czy czekać dalej, czy już teraz zadbać o siebie i zakończyć tę relację. Każde z tych rozwiązań ma swoją cenę i swoją trudność. Ważne jest, byś w tym wszystkim nie zagubiła siebie, swoich potrzeb, swojego poczucia bezpieczeństwa i godności. Nie chodzi o to, by zrezygnować z uczuć, ale o to, by nie zatracić się w ciągłym czekaniu na decyzje drugiej osoby. Masz prawo pragnąć bliskości, poczucia stabilności i jasności w relacji. Masz prawo oczekiwać, że partner, nawet jeśli się boi, podejmie też odpowiedzialność za pracę nad sobą, nad swoim lękiem i nad Waszą relacją.

W takich trudnych emocjonalnie sytuacjach czasem pomocne jest wsparcie psychologa, by w bezpiecznej przestrzeni poukładać własne myśli, zrozumieć potrzeby i podjąć decyzje, które będą najlepsze dla Ciebie i Twojego spokoju psychicznego. Każda relacja ma swój rytm, ale żadna nie powinna opierać się wyłącznie na niepewności i czekaniu. Jesteś ważna i Twoje potrzeby także się liczą. Przesyłam dużo ciepła 

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

 

5 miesięcy temu

Zobacz podobne

Jak uwolnić się od myśli?
Jak uwolnić się od myśli? Nie mogę funkcjonować. Wymyślam sobie chore scenariusze dotyczące mojego chłopaka. Nie mogę pracować ani na niczym się skupić.
Jak poradzić sobie z zakończeniem relacji, przywoływaniem sobie tej osoby w wyobraźni?

Witam, Mam pewien problem od kilku miesięcy. 
Przez ostatnie dwa lata tworzyłem relacje z koleżanką z pracy. Nie doszło między nami do zbliżenia, jednak zdarzały sie pocałunki w policzek i przytulanie, czułe słówka itd. W ostatnim czasie ta osoba wyjechała na kilka miesięcy i ten kontakt powoli wygasał. Ja nie mogłem sie z tym pogodzić i byłem zazdrosny, przerzucałem poczucie winy na nią i dochodziło między nami do kłótni. W pewnym momencie zrozumiałem, że to jest koniec tej relacji. Pomimo tego ciągle w głowie mam jej obraz, wcześniej analizowałem rozmowy, które odbywaliśmy i szukałem "drugiego dna" lub przeżywałem je. Poza tym w głowie odbywałem rozmowy, które nie miały miejsca, ale w moim wyobrażeniu mogłyby odbyć sie w przyszłości. Te rozmowy wytłumiłem i już tego nie robię, ale w trakcie dnia co bym nie robił i gdzie bym nie był, przypomina mi się ona. Doszło do tego, że na samą myśl o tym, że niedługo wróci zestresowałem sie bardzo i ten strach mnie sparaliżował. Jak pozbyć sie obrazu tej osoby z głowy mimo tego, że to "zauroczenie" dawno mi przeszło?

Witam, piszę ze skomplikowaną sprawą. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić może ktoś pomoże to jakoś sensownie i logicznie rozwiązać...
Witam, piszę ze skomplikowaną sprawą. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić może ktoś pomoże to jakoś sensownie i logicznie rozwiązać... A więc może zacznę tak, nadszedł grudzień i pewnego dnia podczas kłótni (wtedy jeszcze moja narzeczona) zaczęła mnie namawiać, żebym pojechał do siebie do domu na jakiś czas, żebyśmy od siebie odpoczęli, bo sporo w ostatnim czasie się kłóciliśmy (generalnie te kłótnie były praktycznie w 95% spowodowane przez moje nieodpowiednie i nieodpowiedzialnie zachowania, wtedy tego jeszcze nie rozumiałem). I generalnie ona wyszła następnego dnia do pracy i długo nie wracała i nie odbierała ode mnie i po jakimś czasie w końcu zaczęła pisać, że już nie chce ze mną być, że mam się spakować, że przez to, jak się zachowałem i co robiłem, to ona straciła do mnie zaufanie i przez to też już do mnie nie czuje, że wyczerpałem ją psychicznie i ma już tego dość. Byliśmy ze sobą 6.5 roku. Więc ogólnie jak przyszła w końcu domu to błagałem ją, żeby mi dała ostatnią szansę, że teraz serio się ogarnę totalnie i że nie pożałuje tego. Uzgodniłem z nią, że pojadę do siebie na tydzień i nie będę się z nią kontaktować i potem może wrócę, to zobaczymy i po 6 dniach dzwoni do mnie, że mam nie wracać, że ona mi odeśle rzeczy i wgl... Dobra ja i tak pojechałem, mimo że miałem 450 km do miejsca, gdzie mieszkaliśmy razem. Czekałem na nią. Znów z nią rozmawiałem, błagałem ją, przepraszałem i wgl, ale to nic nie dało. Ona była totalnie bez jakichkolwiek uczuć do mnie po 6.5 latach czułem jakbym gadał z jakąś totalnie inną osobą, którą jakbym pierwszy raz widział na oczy, to był totalnie ktoś inny. Ale podczas rozmowy powiedziała, że teraz nie chcę ze mną być, ale za jakiś czas no na przykład za pół roku nie wyklucza, że może, ale też nie może wykluczyć, że kogoś innego nie znajdzie. Ogólnie robiła już teraz wszystko, aby żebym jej dał spokój i sobie poszedł (generalnie rozumiem, że tak chciała, bo wiem, co robiłem źle i wgl i każdy by tak zrobił). Ale jest tego wszystkiego inny problem. Mianowicie jak ona tego pierwszego dnia nie odbierała, ja zadzwoniłem do swojego (wtedy jeszcze przyjaciela), żeby się wygadać, bo zawsze sporo gadaliśmy na różne swoje prywatne sprawy. Ja zawsze na niego mogłem liczyć.. i generalnie do momentu aż jeszcze nie widziałem, że ona nie da mi tej szansy, to miałem z nim kontakt. Pytał co tam, jak się trzymam i wgl.. A gdy już się dowiedział, że nie mieszkam z nią i że nie mam z nią kontaktu i generalnie wszystko mu powiedziałem, jak wyglądało między nami, to przestał do mnie dzwonić, pisać (mówię, pewnie ma znowu jakieś problemy zdrowotne, bo miał i ma dalej spore albo ma dużo roboty i po prostu któregoś dnia się odezwie). Choć miałem już od tego dnia, kiedy ostatni raz z nim gadałem przeczucia, że on coś knuję, bo słuchał tylko, co ja mówię i jakby zbierał informacje, które może wykorzystać przeciwko mnie... (ale nie no mówię jak przyjaciel, nie zrobiłby mi takiej rzeczy). Jak się potem okazało, dowiedziałem się 31 grudnia, że moja była ma chłopaka, bo napisałem jej życzenia noworoczne itp, a ona mi odpisała i napisała, że jest szczęśliwa z obecnym chłopakiem... ja odpisałem jej : to pozdrów****** I ona napisała, dlaczego o nim piszę, a ja to, że kto niby inny, a ona, że ktoś inny jej sprawa i ja napisałem to powodzenia i po prostu odpuściłem (generalnie jeszcze wtedy nie byłem ciągle pewnym czy to na pewno on, ale coś w moim organizmie cały czas mówiło, że to on, ale nie potrafiłem w to uwierzyć). I generalnie sprawa wygląda tak, że moja była narzeczona, z którą byłem 6.5roku aktualnie jest z moim byłem przyjacielem, ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Ja wiem o tym człowieku bardzo dużo i wiem, że on od zawsze miał problem, żeby jakąś kobietę spotkać, bo każda jedna go zlewała, a on potrafił każdego wysłuchiwać był takim "psychologiem" zawsze dobra rada. Ludzi do niego ciągnęło, a on zbierał tylko informacje i wykorzystywał je w odpowiednim momencie. Wiele osób mi kazało na niego uważać, ale ja mówiłem, że zawsze na niego mogę liczyć i zawsze to broniłem i mówiłem, że ludzie przesadzają. I problem jest taki, że ja wiem, że jeśli on by do niej nie zaczął gadać ani pisać jakbym ja mu nie powiedział o swoich problemach to byśmy z moją była byli z powrotem razem, bo generalnie strasznie ją kochałem (ale miałem swoje problemy trochę natury psychicznej, które teraz ogarnąłem i jestem totalnie innym człowiekiem, ale na zdecydowanie plus) i nie chciałem jej teraz nic utrudniać i robiłem wszystko, jak chciała... Ale no ogólnie dowiedziałem się tak z 2 tyg., że miała problemy też psychicznie i prawdopodobnie chodziła od jakoś listopada po kryjomu do psychologa i sobie nie radziła z tym wszystkim, ale nic nie dała po sobie poznać, że chce się rozstać czy coś była cały czas taka sama (ale generalnie ja też mogłem wtedy tego nie zauważać) i ogólnie to ona za czasów dziecka miała bardzo duże problemy zdrowotne. Cudem jest, że wgl żyje i jest teraz zdrowa. No i sprawa wygląda tak, że po prostu ten były przyjaciel zaczął do niej pisać i wspierać ją a ona była zrozpaczona po rozstaniu i była dla niego bardzo łatwą zdobyczą, bo wiedział wszystko o mnie, a ona nie widziała, że on wie, więc zaczął jej mówić to, co chciała usłyszeć, bo on potrafi bardzo dobrze manipulować ludźmi (nie jedna osoba mnie przed tym ostrzegała) i po prostu ona poczuła w końcu, że ktoś ją wspiera i rozumie i potrafi zrobić to, co ona chce... Generalnie nie powinno mnie to już interesować, bo to jej życie jej sprawa, ale nie potrafię się pogodzić z tym, że sam jego na nią wręcz nasłałem (bo pamiętam, jak w rozmowie przez telefon mówiłem mu, że bym nie chciał, żeby ktoś teraz kto zna też mnie i tę sytuację nie zaczął jej wspierać, bo to ich połączy, on na to nic nie odpowiedział, bo już coś planował), ale kto by się spodziewał, że były przyjaciel może tak wykorzystać sytuację. I nie potrafię sobie poradzić z myślą, że wiem, że on ją zmanipulował i ja o tym wszystkim wiem, co i jak się stało, a nie mogę z tym nic zrobić, bo ona nie wysłucha mnie teraz, bo liczy się tylko on, bo mówi jej co chce, bo teraz razem na mnie cisną i on robi wszystko lepiej teraz niż ja, bo wie, co robiłem źle, więc oczywiście, że w jej oczach jest dużo lepszy, a wiem, że ten człowiek jest strasznie fałszywy i może ją skrzywdzić. Ja cały czas próbuje się oszukiwać, że jej teraz nienawidzę, że już nie chciałbym z nią być, a tak naprawdę cały czas ją strasznie kocham i chciałbym z nią mieć kiedykolwiek jeszcze jakiś kontakt, bo jest dla mnie najważniejsza osoba na świecie... Myślę, że z czasem bym jej to wszystko jakoś wybaczył i stworzyłbym z nią to wszystko, co razem planowaliśmy... Co ja mam z tym wszystkim zrobić, bo ona nie wysłucha tego, że to wszystko było zaplanowane i wgl, że on ją manipuluje. Generalnie ja wiem, że na 110% nie mieli nic wspólnego, bo spędzaliśmy ze sobą każdą, chwilę pracowaliśmy razem i wgl więc na pewno wcześniej się nie spotykali ani nie pisali, tylko dopiero w momencie aż ja jemu powiedziałem, że z nią nie jestem (a on generalnie do każdej laski zarywał, ale miałem go za przyjaciela). Wiem generalnie jestem sam sobie winny, bo o problemach w związku nie mówi się byle jakim ludziom, tylko idzie ewentualnie do psychologa lub rozmawia z rodziną, a nie... Generalnie nie wiem, co ja mam z tym wszystkim zrobić, bo wiem, że nigdy o niej nie zapomnę, a nie potrafię żyć ze świadomością, że ktoś wykorzystał moją naiwność i manipuluje i może skrzywdzić osobę, która cały czas kocham, a ja nie mogę nic z tym zrobić... Jak radzicie rozwiązać tę sytuację najlepiej, żeby to naprawić lub w jakiś sposób ostrzec.
Siostra nie pozwala na kontakt z siostrzenicą, mimo że byłam dla niej wielkim wsparciem. Zrzuca na mnie winę za jej nieudaną relację z córką.
Cześć . Mam siostrzenicę, która ma 14 lat i mam bardzo dobra z nią relacje , ale typowa ciocia - siostrzenica . Jako że jest moją chrześnicą, do tej pory często ją gdzieś zabierałam i moja siostra nigdy nie miała z tym problemu, wręcz często mówiła, żeby poszła do chrzestnej to może jej da pieniądze itp. Na obecną chwilę moja siostra odcięła nam kontakt, ponieważ stwierdziła, że „ co ja powiem to święte a oni nic na niej nie mogą wymusić „ . Wiele razy tłumaczyłam jej kwestię podejścia , że czasem warto podziękować jej za poodkurzanie mieszkania , że ogarnęła ładnie pokój . Ale moja siostra twierdzi, że to jej obowiązek . I nadszedł etap - jak to w życiu nastolatki , że więcej się buntuje na słowa rodziców i moja siostra obwinia za to mnie, gdyż ona mnie bardziej słucha niż ich. Efektem tego wydaje mi się, że jest zazdrosna o tą tj .moją relacje z nią , chociaż tłumaczyłam jej , że relacja z ciocią , babcią będzie inna niż z rodzicem , a niestety przez wiele lat ona nie skupiała się na tym, aby z nią budować tej relacji , ponieważ skupiała się na starszej córce, która była chora i niedawno odeszła . Teraz uważam, że przechodzi ciężki okres i nie widzi, że możliwe, że przez te kilka lat zaniedbała tą relacje z 14-latka , bardzo się cieszę, że próbuje ją odbudować, tylko obwinia mnie za wszystkie swoje błędy i choćbym jej tłumaczyła, do niej nie dociera inny punkt widzenia . Uważam za nielogiczne być zazdrosnym o relacje z chrzestną, z którą dziecko czuję się swobodnie do rozmowy , lubi spędzać czas , a ja zawsze chciałam sprostać oczekiwaniom bycia chrzestną, więc kiedy wiedziałam, że nie mogli sobie pozwolić na jakiś wyjazd albo jakiś drobiazg to po prostu ich wspierałam i nigdy nie mieli z tym problemu, tak jak pisałam wyżej, wręcz namawiali dziecko . I w obecnej chwili cała wina porażki z ich strony jest zrzucona na mnie i obecnie utrudniona mam relacje z siostrzenicą, ponieważ jej zabraniają kontaktu, twierdząc, że jak odetną nasz kontakt to ich relacja się poprawi . Bardzo mi przykro jest, że po latach oczekiwań w moim kierunku jestem teraz złym człowiekiem, bo oni mają złą z nią komunikację i relacje i nie widzą błędu w sobie, tylko w całym świecie dookoła . Stwierdziłam po niemiłej wymianie zdań, że się odsunę . Tylko nie chciałabym, żeby siostrzenica odebrała to, że ja jako chrzestna ją olałam , zignorowałam, bo wiedziała, że zawsze mogła na mnie liczyć . A z drugiej strony rozmawiając z nią nie chciałabym przedstawić tego tak, że to rodzice utrudniają tą relacje, żeby nie zbuntowała się przeciwko nim - bo nigdy nie kierowałam ją w tą stronę , wręcz odwrotnie wiele z nią rozmawiałam i tłumaczyłam . Nie wiem co robić . Myślę o tym, że jak zrobię tak. jak moja siostra oczekuje- urwę kontakt- to młoda nie będzie miała poczucia wsparcia u kogoś dorosłego jak do tej pory oraz za 10 /15 lat będzie miała żal do mnie, że nic nie zrobiłam, aby przeciwstawić się decyzji rodziców . Ale to oni na obecną chwilę decydują o niej i ja chyba nie mogę zrobić nic .
Jak radzić sobie z odpowiedzialnością za rodzeństwo z MPD po odejściu ojca

Cześć, pisałam tu jakiś miesiąc temu... Wątek: Jak pomóc ojcu zmanipulowanemu przez nową partnerkę po śmierci mamy? Prośba o rady. Od tamtego czasu wiele się zmieniło na gorsze... W poprzednim wątku nie napisałam wszystkiego. Mam 29 lat, choruję na MPD (orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym), ale jestem osobą samodzielną. Mieszkam jeszcze z ojcem, bratem, partnerką ojca i jej córką. Moja mama zmarła 5 lat temu. Po jej śmierci tata zapewniał, że „będziemy razem” i damy radę jako rodzina. Przez pewien czas tak było – do momentu, gdy dwa lata temu w jego życiu pojawiła się partnerka. Od tego czasu stopniowo się wycofywał, aż niedawno oświadczył, że się wyprowadza do niej. Zostawia mnie i młodszą siostrę (25 lat) (która ma dwoje małych dzieci), oraz dwóch braci, którzy mają znaczne MPD i wymagają całodobowej opieki z całą odpowiedzialnością, mimo że formalnie nadal jest prawnym opiekunem jednego z naszych braci. Deklaruje, że „będzie przyjeżdżał”, ale cała opieka spadła na mnie i moją siostrę. Ta kobieta twierdzi, że „jesteśmy już dorośli” i tata nie ma obowiązku się nami zajmować. A przecież nie chodzi tylko o wiek – chodzi o to, że nasi bracia są całkowicie zależni, potrzebują pomocy przy wszystkim, a my nie mamy żadnego wsparcia z zewnątrz. Najbardziej martwię się o moją siostrę. Całe życie pomagała mamie, teraz wychowuje swoje małe dzieci i jeszcze będzie musiała według ojca pomagać mi w opiece nad braćmi. Jest bardzo młoda, a już nosi na sobie ciężar, którego nie powinna musieć dźwigać. Nie takiego życia dla niej chciałam. Czuję się okropnie, że to wszystko na nią spadło. A przecież miała prawo do własnej rodziny, spokoju, planów... Ja z kolei szukam pracy, ale teraz nie chcę zostawiać siostry samej. Choć mówi, że da sobie radę, przed tym jak się dowiedzieliśmy, że ojciec nas zostawia, już było jej ciężko, płakała itd... Kocham rodzinę, ale czuję się przytłoczona, bezsilna i bardzo zawiedziona zachowaniem ojca. On wybrał partnerkę, która go całkowicie sobą pochłonęła, a my przestaliśmy się liczyć. Boję się, że ja i siostra nie damy rady psychicznie i fizycznie... Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!