Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z palącymi ludźmi wokół?

Jak radzić sobie z palącymi ludźmi wokół? Wielu ludzi pali i przy zwracaniu im uwagi nie ma żadnego zrozumienia, a to przecież trucie ludzi. Najbardziej uporczywe jest, to gdy jestem w krajach, w których palenie jest fajne i normalne, np. Włochy, Francja. Rozmawiałam z kilkoma osobami, próbuję ich uświadamiać, a oni mówią, że u nich palenie to tradycja. Palą dosłownie wszyscy i jest to okropne, gdy siedzi się np. przy stoliku w restauracji, kawiarni i wszyscy palą. Naprawdę problem jest znacznie większy niż w Polsce, chociaż u nas też jest coraz gorzej z paleniem. Tyle że inaczej zwraca się uwagę we własnym kraju, a za granicą jak się upomni, że nie chcę wdychać trucizny, to jeszcze mają problem, ze to ich kraj i ich zasady. Wielokrotnie rezygnowałam z tego, żeby usiąść na zewnątrz w jakimś upatrzonym miejscu, bo wiem, że za chwilę ktoś wyciągnie papierosa. Nawet nie da się usiąść na ławce bez wdychania tej trucizny! Mam dosyć, również tego, że ludzie są dzisiaj tak wytresowani, żeby nie zwracać uwagi tym, co robią źle, a jednocześnie ludzie trujący innym tym dymem mają jakieś społeczne przyzwolenie. Jedyne rozwiązanie, jakie na razie widzę to po prostu fizyczne oddalenie się, ale ciężko tak się żyje naprawdę.

User Forum

Anonimowo

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

Rozumiem, jak frustrujące może być wdychanie dymu papierosowego w miejscach publicznych, szczególnie gdy w grę wchodzi zdrowie i poczucie niesprawiedliwości. Ma Pani prawo czuć złość i zmęczenie - wrażliwość na zdrowie swoje i innych nie powinna być powodem do tłumaczenia się.

 

Jednocześnie warto pamiętać, że zmiana postaw kulturowych, zwłaszcza w krajach, gdzie palenie jest normą społeczną, to proces długofalowy i często oporny. Stąd może pojawiać się w Pani poczucie bezradności i odrzucenia, zwłaszcza gdy próbuje Pani działać prospołecznie, a spotyka się z niezrozumieniem. To naprawdę obciążające.

 

Może pomocne byłoby spojrzenie na to nie tylko jako na walkę z czyimś złym nawykiem, ale też jako troskę o siebie i wyznaczanie granic. Jeśli nie da się ich jasno zakomunikować słowem - to czasem rzeczywiście trzeba odejść, zmienić miejsce, ochronić siebie fizycznie, ale też emocjonalnie. Nie dlatego, że Pani się poddaje, ale dlatego, że wybiera Pani siebie. 

 

Życzę wszystkiego dobrego,

Justyna Bejmert

Psycholog 

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Anna Tecław

Anna Tecław

Dzień dobry,


Czytając Pani słowa, czuję, jak bardzo jest to dla Pani obciążające. Dym papierosowy w miejscach publicznych to nie tylko kwestia dyskomfortu to również poczucie, że inni naruszają Pani przestrzeń, zdrowie i prawo do swobodnego oddychania. Ma Pani pełne prawo czuć złość, irytację i zmęczenie, gdy te granice są przekraczane.

 

To naturalne, że próby rozmowy z palaczami czy uświadamiania ich mogą spotykać się z oporem, zwłaszcza w miejscach, gdzie palenie jest silnie wpisane w kulturę. W takiej sytuacji łatwo poczuć bezsilność, bo to trochę jak walka z całym systemem, a nie tylko z pojedynczymi osobami. Dlatego zachęcam, by spojrzeć na to w inny sposób. Nie jako na przegraną batalię, lecz na ochronę własnego komfortu i zdrowia. Czasem oznacza to wybór miejsc „wolnych od dymu”, czasem odejście od sytuacji, w której czuje się Pani źle. To nie jest rezygnacja to akt troski o siebie.


Warto też mieć w zanadrzu kilka krótkich sposobów radzenia sobie z napięciem: skoncentrowanie się na oddechu, odwrócenie uwagi na coś przyjemnego czy wewnętrzne przypomnienie sobie, że to Pani decyduje, gdzie i w jakich warunkach spędza czas. To daje większe poczucie kontroli, nawet jeśli świat wokół się nie zmienia. Dbając o siebie w ten sposób, wysyła Pani jasny sygnał - „moje zdrowie i komfort są ważne”. I to jest bardzo dobra, zdrowa postawa.
 

Życzę Pani spokoju i wielu miejsc, w których powietrze jest tak czyste, jak Pani tego potrzebuje.


Anna Tecław

Psycholog

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Anonimko,

 

w przypadku kiedy ktoś pali w Twoim otoczeniu, jednym z najczęściej stosowanych rozwiązań jest po prostu odejście na bok. W restauracjach i kawiarniach jest zakaz palenia i od paru lat w pomieszczeniu nigdy nie spotkałam się z tym, aby ktoś złamał ten zakaz. Chyba, że masz na myśli ogródek w restauracji. Wtedy również zalecam, aby wejść do środka albo usiąść z dala od palących. Nie sprawisz żadnymi siłami, by na świecie czy nawet w Polsce zniknęło to wspomniane wyżej uzależnienie. Każdy pełnoletni ma do tego prawo i każdy (przynajmniej mam taką nadzieję) wie, z jakimi skutkami się to wiąże. Widzę natomiast u Ciebie ogromny lęk i wyostrzenie wzroku w tym kierunku. A to jest kwestia do przepracowania. 

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu

Zobacz podobne

Szukam terapii zajęciowej - Warszawa. Autyzm wysokofunkcjonujący. Obecnie doświadczam przemocy ze strony placówki.

Jestem osobą w spektrum autyzmu i mam 29 lat, od wiosny 2019 roku uczęszczam na terapię zajęciową, w której aż 6 razy została naruszona moja nietykalność cielesna: trzy razy przez uczestników a trzy razy przez instruktorów, z czego jeden raz przez panią psycholog, która cały czas straszy mnie telefonami do ojca mojego, żeby przyjechał tam, bo chcą z nim odbyć rozmowę w sprawie innej placówki, też dedykowanej osobom dla osób z zespołem Aspergera, a raz chcieli też wzywać Policję, ponieważ po namowach mojego chrzestnego chciałem nagrać, w jaki sposób trenerka od sportu znęca się nad innymi, by pokazać w domu, co się tam odprawia. 

Co mogę zrobić w takiej sytuacji, bo szukam pomocy wszędzie, gdzie się tylko da? Rozmowy z ojcem swoim, żeby zrobił tam porządek, nie pomagają, a bardzo chciałbym, aby ktoś mi podpowiedział, co mógłbym zrobić i bronię się przed pobytem w szpitalu psychiatrycznym, bo mnie w tej placówce też tym straszą, jak i więzieniem i mówią, że żadna dziewczyna mnie nie będzie chciała, a w domu też nie jest kolorowo, bo dziadek mój wydzwania w różne miejsca i namawiał mnie też do samobójstwa i nie chcę się leczyć psychiatrycznie. 

Proszę o pomoc i szukam też terapii grupowej na terenie Warszawy dla osób z zespołem Aspergera a w szpitalu psychiatrycznym byłem w Instytucie Psychiatrii i Neurologii też w Warszawie. 

Proszę o pomoc (informacja od platformy - prosimy o kontakt z nami przez kontakt@twojpsycholog.pl, przekażemy dane kontaktowe). 

Szukam też innego psychiatry też na terenie Warszawy, który zgodzi się mnie prowadzić, bo lekarz z Rawy Mazowieckiej po krytyce instruktorów z tej terapii zajęciowej chce odmówić leczenia mnie dalszego. Proszę o pomoc.

Zaczęłam niedawno psychoterapię w nurcie CBT, w przeciągu 3 spotkań zdążyłam zaufać i polubić terapeutkę.
Zaczęłam niedawno psychoterapię w nurcie CBT, w przeciągu 3 spotkań zdążyłam zaufać i polubić terapeutkę. Jednak na 4 spotkaniu powiedziała mi, że niestety nie będzie w stanie prowadzić mojej terapii, wyjaśniła mi powody i wysłała namiary do bardziej doświadczonych terapeutów. Był to dla mnie szok i ogromne rozczarowanie. Od razu skontaktowałam się z wieloma osobami i jestem załamana, mam wrażenie, że wszyscy doświadczeni terapeuci w moim mieście nie mają terminów, trzeba czekać rok. Niestety nie mam warunków do terapii online, nie mieszkam sama. Czekam na pierwszą wizytę u psychiatry, ale czuję, że zostałam sama, bez pomocy i zastanawiam się, czy mogę sobie jakoś sama pomóc?
Co mogę zrobić, aby uwolnić się od traumy z dzieciństwa na tle seksualnym?
Co mogę zrobić, aby uwolnić się od traumy z dzieciństwa na tle seksualnym?
C-PTSD a wzrost drażliwości: Czy aktywacja nerwu błędnego powoduje pogorszenie?
Dzień dobry, mam C-PTSD. Od około 3 miesięcy robię systematycznie różne ćwiczenia aktywujące nerw błędny brzuszny. Od jakiegoś czasu stałem się bardziej drażliwy, pojawia się nadwrażliwość na bodźce, częściej doświadczam niepokoju, lęku i czasem jest on silniejszy niż zwykle, ogólnie chaos emocjonalny. Czy to pogorszenie wynika z tego, że robię coś źle, czy to efekt "rozmrażania" układu nerwowego? Proszę o odpowiedź i wskazówki, bo trochę mnie to martwi.
Czy świadomość tego, że w domu nie było tak, jak być powinno daje szansę, że nie będziemy powielać schematów?
Czy świadomość tego, że w domu nie było tak, jak być powinno daje szansę, że nie będziemy powielać schematów i nie będziemy szukać podświadomie środowiska, do którego nasz układ nerwowy się przyzwyczaił? Wydaje mi się, że chęć zmian na "lepsze i zdrowsze" połączone z rozbudowaną świadomością i pracą nad sobą, a tym samym możliwością łapania się na tych "negatywnych" działaniach i schematach są ogromnym krokiem przybliżającym nas do wyzbycia się ich. Co jednak z kwestią podświadomości? Czy mimo naszych szczerych chęci podświadomość i tak może płatać nam figle i dążyć do tych niewłaściwych wzorców?