- Strona główna
- Forum
- LGBTQIA+, inne, rodzicielstwo i rodzina, zaburzenia osobowości
- Jestem mężczyzną,...
Jestem mężczyzną, lubię udawać kobietę w ciąży zmieniając ubiór, jest to dla mnie przyjemne. Czy to jest ok?
Janusz
Kamil Gołuszka
Panie Januszu, jeśli ma Pan poczucie, że sprawia to Panu trudności i wywołuje być może niechciane uczucia, warto zapisać się na psychoterapię, bo spróbować bliżej przyjrzeć się tej sprawie i zrozumieć źródła tej potrzeby.
Zobacz podobne
Dzień dobry mam problem ze sobą i nie wiem jak sobie z nim poradzić.
Chodzi o moją mamę. Kocha mnie, przytula, gotuje obiady i nie hamuje moich ambicji i wspiera mnie we wszystkim, jednak mam do niej odrazę i agresję. Nie chcę jej krzywdzić, ale wybucham do niej agresją cały czas, nawet jak nic do mnie nie mówi. Odkąd skończyłam 18 lat dochodzą również przekleństwa, ale tylko z mojej strony. Mama jest smutna i widzę, że pęka jej serce, bo bardzo jej dokuczam, ale nie potrafię przestać. Kocham ją i nienawidzę. Wskoczyłabym za nią w ogień, ale i ją do niego wepchnęła. Na myśl, że mogę jej wbić szpilkę i doprowadzić do złego stanu odczuwam satysfakcję i zadowolenie, a gdy skończę umartwiam się jak mi jej żal i nie chcę, aby była smutna. Wiem, że jak odejdzie, to ja razem z nią.
Dzieciństwo miałam bardzo dobre, bo mama sama mnie wychowywała. Może chodzi o ojca, bo bardzo jej dokuczał, jak miałam może z 2 latka, potem odeszłyśmy. Może podświadomie chcę przejąć jego rolę.
O co chodzi i co jest ze mną nie tak? Chciałabym, aby mama miała kochającą córkę, a nie potwora. Bardzo proszę o pomoc.
Piszę tutaj, bo naprawdę już nie wiem, co mam robić. Mam 6-miesięcznego synka z mężem. Od kiedy urodził się maluch, czuję się jakbym była sama. Damian kompletnie się wyłączył z opieki nad dzieckiem. Jego argument brzmi zawsze tak samo: "przecież mała potrzebuje cyca, ja i tak nie pomogę". Nie wstaje w nocy NIGDY. Nawet jak dziecko płacze godzinami, on sobie śpi jak zabity i mówi, że "to moja robota". Codziennie wieczorem znika - albo na padla z kumplami, albo na jakieś swoje zajawki. Wraca późno, czasem nawet nie wiem o której. A ja siedzę sama z maluchem od rana do wieczora, potem całą noc wstaję co 2-3 godziny. Teraz planuje wyjazd z kolegą do Hiszpanii na 2-3 TYGODNIE. Jak mu powiedziałam, że nie dam rady sama z dzieckiem przez tyle czasu, to się zdenerwował i powiedział, że "w pierwszych dwóch latach życia dziecko potrzebuje matki, a nie ojca" i że "powinnam być wdzięczna, że może pracować i nas utrzymywać". Ja już nie śpię prawie wcale od 6 miesięcy. Zaczęłam mieć napady płaczu, czuję się jak zombie. Czasem patrzę na siebie w lustrze i nie poznaję tej osoby. Boję się, że wpadam w depresję poporodową, ale nawet na wizytę do lekarza nie mogę pójść, bo kto będzie z dzieckiem? Próbowałam z nim rozmawiać, ale on mówi, że przesadzam i że "wszystkie kobiety jakoś sobie radzą". Jego matka też mu przytakuje i mówi, że "za jej czasów mężczyźni w ogóle nie zajmowali się dziećmi". Co mam robić? Czy to normalne? Czy rzeczywiście powinnam "dać radę" sama? Czuję się jak najgorsza matka na świecie, że już nie mam siły... Przepraszam za chaotyczny wpis, ale naprawdę jestem na skraju wytrzymałości. Co mam zorbić?


