Mój mąż gdy wychodzimy razem np. Na jakąś imprezę, wesele itp. to wypatruje sobie jakąś inną kobietę która go interesuje
ŻONA

Joanna Spychalska
Szanowna Pani,
po zapoznaniu się z Pani wiadomością w pełni rozumiem, jak bolesne może być doświadczanie tego typu zachowań ze strony męża, zwłaszcza, że są Państwa ze sobą od 18 lat.
Odnosząc się do Pani zapytania, to co ważne, to na pewno wystosowanie jasnych i klarownych komunikatów w stronę męża np. za pomocą korzystania z mowy asertywnej: „Kiedy patrzysz na inną kobietę czuję ból i rani mnie to. Chciałabym żebyś tak nie robił”.
Może Pani również wyrażać swoją prośbę o postawienie się w swojej sytuacji: „Spróbuj zrozumieć mój punkt widzenia, spróbuj zrozumieć jak się czuję”.
Natomiast czytam również, że jest to sytuacja która powtarza się. Jeżeli jest to coś stałego i niezmiennego w czasie, być może warto byłoby skorzystać z pomocy terapeuty par, aby lepiej zrozumieć Państwa potrzeby i znaleźć sposób na rozwiązania opisanej powyżej sytuacji.
Warto, aby zastanowiła się Pani również nad tym, jak mogłaby Pani określić swoje granice. Jakie zachowania są dla Pani nieakceptowane i jakie jakich konsekwencji mąż może się spodziewać w przypadku ich powtarzania.
To co ważne, to aby pamiętała Pani o tym, że niezależnie od tego, jakie komunikaty słyszy Pani ze strony męża, Pani uczucia są ważne i to Pani jest od nich ekspertem. Niezależnie od tego co uważa na ten temat druga ze stron, jej zachowanie ma wpływ na Pani samopoczucie. Zachęcam do skupienia się na wyrażaniu swoich uczuć i potrzeb w jak najjaśniejszy sposób, z jednoczesnym szukaniem wsparcia na zewnątrz, jeżeli poczuje Pani taką potrzebę.
Pozdrawiam,
Joanna Spychalska

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dlaczego w obecności osoby, z którą żyjemy, nie mamy ochoty nic robić, wykonywać obowiązków i mamy poczucie zmęczenia, a gdy jej nie ma, to wszystkie obowiązki jesteśmy w stanie wykonywać bez większych kłopotów?
Cześć!
Mam "problem" z narzeczoną, z którą jestem prawie 10 lat. Czuję się chyba jak niedorajda życiowa?
Od początku... Od samej szkoły podstawowej miałem utrudniony kontakt z rówieśnikami, sam nie wiem czemu. Przez to znalazłem sobie "przyjaciół" na czatach GG, i od tamtej pory jestem uzależniony (w tej chwili od przeglądania społeczności)
Narzeczoną "znalazłem" na GG z tego samego miasta. Ja 16, ona 14 lat. Od samego początku jesteśmy ze sobą, ja byłem jej X chłopakiem, a ona dla mnie pierwszą. Wiadomo, na początku była wielka miłość, małe kłótnie (zawsze z jej strony do tej pory), ale raczej nie mieliśmy wspólnych tematów. Od tych prawie 10 lat, nie zerwaliśmy ze sobą ani razu, ale były "poważne" kłótnie, najczęściej spowodowane przez nią. Ja jej nigdy nie zdradziłem, ona również nie. Nigdy jej nie dawałem powodów do zazdrości, ponieważ zależy mi tylko na niej, ale dla niej znajomość męsko-damska nie istnieje, kilka lat temu musiałem usunąć wszystkie dziewczyny z fb oraz usunąć i założyć nowe konto. Miałem na to szczerze wywalone, bo mi na tych znajomościach nie zależało, więc to wszystko robiłem.
Skończyliśmy technikum, to się razem wyprowadziliśmy do innego miasta, ona na studia, ja do pracy. Z opowieści różnych ludzi, myślałem, że nasz "początek" razem mieszkania będzie ciężki, ale okazało się, że było dobrze. Przeszkadzało jej od tamtej pory, że jestem uzależniony od telefonu. Fakt, siedzę dużo na telefonie, ale ona mi nigdy nie pomogła z tego nałogu wyjść. Jestem w stanie wytrzymać bez telefonu nawet 24 h, jak jestem czymś zajęty/pochłonięty to nie siedzę aż tak w telefonie. Były sprzeczki jak w każdym związku, pewnie niektóre pamiętam, ale tego za dużo by było. Na wszystkie wyjazdy ja ją zabierałem, ponieważ ona studiuje, do pracy chce pójść dopiero po studiach 😐 oraz wszystkie wypady ja proponuję. Ja pracuję sobie kiedy chcę i ile chcę i prawdopodobnie, przez jej ciągłe narzekanie oraz kłótnie, od półtora roku nie mogę wstać z łóżka o 5 rano aż do teraz (bo jestem zmęczony), czyli już 3.5 roku. Pracuje w systemie od poniedziałku do piątku od 6-15, później spędzaliśmy razem czas przeważnie przed telefonem/tv. Nawet zabroniła mi pracować w soboty pod pretekstem, że mało czasu z nią spędzam.. taa spędzanie z nią przed tv.., ale po paru dyskusjach już pracuję w soboty.
4 lata temu zorganizowałem wakacje, gdzie jej się oświadczyłem ( bo myślałem, że nasza relacja trochę się poprawi (nawet sama mi powiedziała wtedy, że nie mam na co liczyć, że ona się zmieni..)
Sprawy łóżkowe? Może z 4-5 razy w miesiącu? Od prawie samego początku związku. Czy to jest normalne? Raczej nie. Czasami to jest "moja wina", bo gdzie w dniu mieliśmy sprzeczkę nie chce mi stanąć, to jeszcze mi robi, ale że mam z tym coś zrobić.. Od 2 lat jej tata trochę naciska na wesele, ale ja z tym tematem trochę zwlekam, bo nie chcę mieć takiej relacji jak do teraz, bo za 5-10 lat będzie jeszcze gorzej i później zabawa w adwokaty.. (ale ona nie zna powodu). Nie będę ukrywał, bo sam już bym chciał mieć wesele ( tu też pojawia się konflikt, bo ona ma małą rodzinę i chcę małe wesele a resztę kasy od rodziców przeznaczyć na wkład własny do mieszkania, ale ja mam dużą rodzinę, z którą mam dobry kontakt, no i chciałbym ich zaprosić).
Do tej pory nie pracuje (bo jest na ostatnim roku studiów), przez to nigdzie nie jeździmy, nie zwiedzamy, a ja właśnie to uwielbiam. Przez ostatnie miesiące, ona się przyczepia o każdą drobnostkę, aż mam już powoli dosyć, nawet jestem już mało uśmiechnięty, przed rodzicami próbuję ukrywać, że nic się nie dzieje. Ostatnio zorganizowałem wycieczkę jednodniową w góry, wstaliśmy z rana, ona już gotowa, a ja do niej mówię że jeszcze z łazienki muszę skorzystać, ona już w złość. To mówię jej, to idź odpal samochód, niech szyba odmarznie. Nie pamiętam dokładnie w tej chwili tej sytuacji jak to było w 100%, ale ona już z nerwami (bardzo nerwową osobą ona jest), że ona nie wie jak odpalić samochód, mimo tego, że ma prawo jazdy, jeździła już tym samochodem, no ale nic, poszła i zaraz wróciła wściekła, że jej nie powiedziałem jak się samochód odpala i że ona nigdzie nie jedzie.. Oczywiście, pojechaliśmy, ale całą drogę ze sobą nie rozmawialiśmy.
W ostatni weekend byliśmy u mojej siostry i jej chłopaka, którzy są ze sobą 5/6 lat, a ich miłość wygląda zawsze na początkującą, czyli dużo miłości, przytulania, całusów, Nawet jak przy kuchni coś robili, to on ją przytulał i słyszałem u siostry śmiech, a u mnie zaraz by było nie dotykaj mnie, bo coś tam robię... :((( Siostra z jej chłopakiem byli sami świadkami jak moja narzeczona się zachowuje i były między nami 2 małe sprzeczki i gdy poszła do łazienki siostra mnie się spytała czy ona tak zawsze, czy jej zawsze nic nie pasuje.. Następnego dnia jak wróciliśmy już do siebie do mieszkania, napisałem do siostry, że przepraszam za atmosferę i że przeszkadzaliśmy. Ona, że nie przeszkadzaliśmy, tylko, że jej jest przykro jak jestem traktowany.. :((( W tą niedzielę wróciliśmy i do czwartku byłem dla niej chłodny, nie dotykałem, nic nie mówiłem (bo po co mam coś mówić jak zaraz się zdenerwuje). Niestety zepsułem w czwartek mówiąc do niej, że mam straszną ochotę na nią, a ona do mnie z tekstem "spadaj", później poszła się umyć i niestety spytałem się czy dla mnie się myjesz? Nie. ja: dlaczego? ona: bo nie będziesz nadal ze mną rozmawiał podczas drogi ( bo szykowaliśmy się na weekend 1 listopada do miasta rodzinnego, gdzie za każdym razem jak jeździmy na wieś, ona jedzie do swoich rodziców, a ja do swoich.. :(( No i podczas jeszcze tej gadki mówiła, że ją już nie dotykam, no to jej powiedziałem no, bo przestałem Cię dotykać, bo "zrozumiałem" że tego nie lubisz i się denerwujesz za każdym razem. No i już nic nie powiedziała.
Dziś po grobach się spotkaliśmy, rozmawialiśmy już trochę lepiej, na koniec dnia się do niej przytuliłem, dała mi buziaka (dłuższy pocałunek ja muszę za każdym razem wymuszać i nie zawsze się to udaje i to od samego początku.. no, ale było tak samo dzisiaj, nie dała się pocałować, więc spojrzałem się na pająka, ona również i kazała mi go zabić, ja się tylko uśmiechnąłem, powiedziałem papa i wyszedłem.
Gdyby normalnie mnie pocałowała, zabiłbym tego pająka.. ale usłyszałem " zje*any jesteś" oraz jak go zabiła to dodała "beznadziejny jesteś". Jak wróciłem do domu, nic nie napisałem. Po jakimś czasie napisała czy jestem już w domu, odpisałem "ta", ona: ta, to zajebiscie. ja: co. ona: nic nie pisz do mnie już wcale gdzie jesteś. ja: skoro i tak jestem beznadziejny ona: już obrażony, bo cię poprosiłam, żebyś zabił robala? i głupio się jeszcze śmiałeś. i bardzo dobrze. ja: cieszę się. ona: daruj sobie i się już nie wysilaj, nie odpisuj już jak nie masz nic do powiedzenia, dobranoc.
Przepraszam za moje składnie i itp, ale jestem w tym bardzo słaby..
Do psychiatry się wybieram już 2 lata.. ale muszę w końcu pójść. Nawet mojej narzeczonej mama powiedziała, że moja siostra jest bardzo za chłopakiem i on również za nią, bo po nas tego nie widać... Nawet nie wiecie, jak wtedy bardzo smutno mi się zrobiło... Nic takiego w sumie nie napisałem, ale się rozpisałem, może mi pomożecie coś.. Musiałbym wszystkie nasze sprzeczki zapisywać w notatniku, żeby je tu wypisać, bo mam słabą pamięć. Za każdym razem jak już jest zdenerowana, mówi innym głosem to jej mówię " o i już zdenerwowana/uniesiony głos" i twierdzi, że nie, że ją teraz tym zdenerwowałem.. Zależy mi bardzo na niej..
Przytrafiła mi się dziwna historia. Lata temu byłem na randce z dziewczyną. Randka była udana, ale wtedy różnica wieku między nami spowodowała, że nie zdecydowaliśmy sie na kolejną.
Po kilku latach wpadliśmy na siebie, zaczęliśmy pisać i umówiliśmy sie ponownie. Już na drugim spotkaniu powiedzieliśmy sobie sporo miłych rzeczy i zbliżyliśmy sie do siebie fizycznie ( jeszcze nie łóżkowo ). Na trzecim spotkaniu porozmawialiśmy o tym. Troche sie wyrwałem i powiedziałem jej, że traktuje ją, jako moją dziewczynę. Stonowała mnie i powiedziała, że owszem, chce sie ze mną spotykać i mnie lepiej poznać, ale ze związkiem powinniśmy poczekać. Dodała, że jak wszystko będzie dobrze i wrócę zza granicy to wtedy zaczniemy być razem. Przyznalem jej racje i w 100% to zaakceptowalem.
Wszystko zaczęło rozwijać sie bardzo szybko i bardzo dobrze. Randki, prezenty, wspólne wyjazdy i imprezy. Zero kłótni, same pozytywne wibracje. Pomimo tego że nie byliśmy parą, ona zaprosiła mnie na noc do swojego domu. Mieszka z rodzicami, którzy również byli wtedy w domu ( dodam, że to młoda dziewczyna, ma nieco ponad 20 lat ). Troche później zostałem również zaproszony na obiad rodzinny. Ona, jej rodzice, ciotka oraz brat z partnerka. Było naprawdę fajnie. Zaraz po tym obiedzie zabrałem ją do siebie do domu. Była mała imprezka, ona została na noc a dzień później mieliśmy jechać na wycieczke do kraju, w którym pracuje.
Wyjazd doszedł do skutku, niestety godzine po wylądowaniu samolotu doszło miedzy nami do drażliwej rozmowy, w której wyszło, że rozmawiając kiedyś z jednym znajomym przedstawiłem ją jako moja dziewczyne ( bylo to jakies 2,5 miesiaca po naszej pierwszej randce). Nie była z tego zadowolona, ja troszke to zbagatelizowałem i powiedziałem jej, że nie za bardzo widzę już różnice pomiedzy spotykaniem sie a byciem w związku, bo przecież śpimy razem ( nawet pod jej dachem kiedy są jej rodzice), jestem zapraszany na wspólne obiady, no i po prostu nie kryjemy sie z tym co jest miedzy nami i wiekszosc znajomych myśli, że jestesmy razem. Zrobiło sie niemiło. Powiedziała, że być moze to wszystko wydarzyło sie za szybko. Następne 2 dni byly kiepskie. Czulem sie w jej obecności niekomfortowo. Przestała być czuła i okazywać mi bliskość. Powiem wiecej, mam wrażenie, że nawet celowo odpychała mnie od siebie i wbijała szpilki. Mniej lub bardziej świadomie.
Po tych 2 dniach bylo mi przykro. Przykrość przerodziła sie w złość postanowiłem z nią porozmawiac. Bylem bliski zakończenia tej relacji i skrócenia jej pobytu u mnie, ale rozmowa okazała sie pełna emocji i ostatecznie znowu sie do siebie zbiliżylismy. Kolejne 2 dni byly zdecydowanie lepsze. Wróciła czułość, kontakt fizyczyny i seksualny. W jej ostatni dzien pobytu porozmawialiśmy jeszcze raz. Powiedzieliśmy sobie, że czujemy cos do siebie i bedziemy w kontakcie, ale damy sobie troche wiecej czasu i przestrzeni na przemyślenia. Niestety ja musialem zostac, ona wróciła ( wiedziała, że za 3 miesiace wracam do Polski na stałe ).
Po tygodniu porozmawialismy. Troche sobie wyjaśniliśmy co sie stalo, rozmowa byla owocna i mialem nadzieje, że jakos to wytrzyma do mojego powrotu na stale. Doszedlem do wniosku, że to ona zachowała sie niedojrzale i powinna teraz pokazać, że jej zalezy. Bylem otwarty i cieply na jej kontakt, ale sam raczej go nie inicjowałem. Chociaż oczywiście tez mi sie to zdarzało. Czestotliwosc naszego kontaktu zaczęła spadac. Po 2 tygodniach ciszy ( 5-6 tygodniach od jej wyjazdu ) odezwalem sie do niej. Chcialem pogadac i zapytac czy mamy ochote spedzic razem sylwestra. Byla to nasza ostatnia rozmowa. Po bezplciowej wymianie zdań o tym co slychac powiedziała mi, że u niej idzie to raczej w przeciwnym kierunku. Boi sie, że jeśli wrócę do Polski to znowu bedzie zachowywać sie tak jak przez pierwsze 2 dni u mnie. Powiedziała, że odepchnąłem ja od siebie tym, że tak szybko chciałem przypisać naszej relacji status zwiazku. I że w sumie nie czuje jakiejs dużej potrzeby dzielenia sie tym co u niej ze mną. Troche tego nie rozumiem, bo sama inicjowała te wszystkie sytuacje, które świadczyły o tym, że waga i status tej relacji sie zwiększa. Powiedzialem jej to, a ona stwierdziła, że postepowala tak jak mówiło jej serce. Kiedy rozmawialiśmy po raz ostatni nie brzmiala pewnie. Używała slow takich jak chyba, moze, raczej tak, raczej nie. Az sie jej zapytalem czy my to kończymy, czy chyba kończymy, bo przestaje rozumiec. Zakończyliśmy.
Przez cala rozmowe zachowałem spokoj i nie pokazywalem emocji. Cos tam przebąkiwała ze jakbym byl w Polsce to pewnie byłoby inaczej. Minelo kilka dni. A ja po prostu zastanawiam sie co sie wydarzyło. Moge dodac ze oboje jeszcze kilka miesiecy temu bylismy w dosyc długich i poważnych związkach. Ja 2 lata, ona 4 lata. Do tego podczas jej pobytu u mnie dostała okresu, dokładnie 3 dni po tej drazliwej rozmowie, która byla początkiem konca. Co moze oznaczac PMS. Sama po czesci tak wyjaśniała swoje zachowanie. Niby nie byliśmy nawet para, ale jednak cala ta relacja trwala jakies 3.5 miesiaca a mi po prostu zaczęło na niej zależeć. Nie wiem co o tym myslec. Mimo tego jak sie zachowała, nie jestem na nia jakos bardzo zly lub obrazony. Sam siebie raczej tez jakos nie obwiniam. Czekam na opinie.