Jak radzić sobie z atakującym mnie byłym mężem?
Jesteśmy po rozwodzie, on szybko założył sobie nową rodzinę. A i tak mnie dręczy, jest złośliwy dla mnie, zachowuje się tak, jakbym to ja go porzuciła i zdradziła. Cały czas zarzuca mi kłamstwa i manipulacje dzieckiem, co jest nieprawdą. Próbowałam mu wyjaśnić, że córka mówi, że jego nowa żona ją źle traktuje i jest świadkiem ich kłótni i dlatego nie chce do niego chodzić, ale on i tak twierdzi, że nastawiam córkę przeciwko niemu. On dopytuje się wszystkich czy mam kogoś, a mi dalej zarzuca, że kazałam mu się wyprowadzić zaraz po złożeniu przez niego pozwu o rozwód.
Mam go dosyć i unikam go jak mogę, jak musimy mieć kontakt to próbuje mnie sprowokować do kłótni, denerwuje go, że nie reaguję na jego zaczepki. Nie zamierzam wchodzić w nowy związek, dobrze mi samej i odkrywam siebie, zaczynam kochać swoje życie, siebie. Ale on cały czas niszczy mnie, docinkami i wydaje mi się, że czerpie z tego jakiegoś rodzaju chorą satysfakcję. Jego rodzina mi mówi, że nie wygląda na szczęśliwego i zakochanego. Że cały czas niszczy jakiekolwiek więzy, nawet rodzinne, nawet rodzinę atakuje.
Z całych sił próbuje nie analizować, ale niestety mi się nie udaje. Cały czas się zastanawiam, jak z kogoś tak rodzinnego, empatycznego i uśmiechniętego człowieka, mógł się zrobić taki człowiek. Znałam go kilkanaście lat, a teraz boję się człowieka, którym się stał. Co mam robić?
Malwina

Karolina Walczyk
Rozumiem, jak bardzo to dla Ciebie trudne. Zauważ jednak, że nie masz jednak wpływu na to, jak on się zachowuje, ale masz wpływ na to, jak chronisz siebie i córkę. Najważniejsze teraz to wyznaczać jasne granice (np: kontakt w sprawach dziecka), nie wdawać się w jego prowokacje i dbać o własne poczucie bezpieczeństwa. To normalne, że trudno Ci pogodzić dawny obraz partnera z tym, jak się teraz zachowuje — ale pamiętaj, to on ponosi odpowiedzialność za swoje postawy. Jeśli czujesz, że ta sytuacja Cię przerasta, może warto rozważyć wsparcie terapeutyczne lub grupy wsparcia dla osób po rozwodzie. To mogłoby być pomocne, aby Ci nie dać się wciągnąć w jego gry i dalej budować spokojne życie dla siebie i córki.
Serdecznie pozdrawiam,
Karolina Walczyk
Psycholog, Psychoterapeuta

Adam Gruźlewski
Pani Malwino,
dziękuję za podzielenie się tą historią. Mam wrażenie, że w opisanej sytuacji może dochodzić do zachowań przemocowych ze strony byłego partnera. Stąd bardzo ważną kwestią staje się zadbanie o własne (i córki) bezpieczeństwo, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Być może jakiekolwiek próby wyjaśniania Pani zachowań i postaw, w tym związanych z waszym wspólnym dzieckiem, są całkowicie bezskuteczne. Słusznie Pani postępuje, unikając kontaktów z osobą, która Panią krzywdzi emocjonalnie. Jednocześnie sugerowałbym rozpoczęcie terapii w kierunku wzmocnienia własnych zasobów tak, aby były mąż nie miał do Pani emocjonalnego "dostępu". Natomiast w przypadku zagrożenia fizycznego lub udokumentowanych (lub takich, które słyszała inna osoba) gróźb, należałoby powiadomić Policję.
Pozdrawiam serdecznie
Adam Gruźlewski
psycholog, psychotraumatolog

Elżbieta Byzdra-Rafa
Dzień dobry 🙂
Zacznę od końca 🙂
Mąż przez lata był Pani zdaniem ciepłym, empatycznym i rodzinnym człowiekiem...
Coś musiało spowodować, że się rozstaliście. Czy możliwe jest, aby już przed złożeniem przez męża pozwu rozwodowego coś się zaczęło u niego zmieniać... Może jakieś trudności emocjonalne? Choroba? Uzależnienia?...
To byłby sygnał do rozpoczęcia przez niego terapii...
Ale niezależnie od wszystkiego stan obecny jest taki, że jesteście rozwiedzeni, macie wspólną córkę i trudności w relacjach...
To, co Pani może zrobić, to zadbać o siebie i o swoje granice. Obecnie dla siebie jesteście tylko rodzicami wspólnego dziecka i tylko na tej płaszczyźnie musicie się kontaktować. Jeśli córka twierdzi, że nie chce jeździć do taty, bo on kłóci się z aktualną partnerką (stąd moje wcześniejsze dywagacje o jego trudnościach emocjonalnych), to trzeba z nim na spokojnie porozmawiać i ustalić nowe zasady kontaktu córki z ojcem. Najlepiej, aby ta rozmowa i zasady zostały zapisane lub nagrane, aby można się było do nich odnieść później...
To też ważne dla podejmowanych przez Panią kolejnych kroków. Jeśli mąż nie zgodzi się na taką rozmowę i ustalenia, to pozostaje kontakt z prawnikiem i skierowanie sprawy do sądu. Jest to w jak najlepiej pojętym interesie Państwa córki. Ona ma prawo do kontaktu z ojcem (i ojciec z nią) i na też prawo do bezpieczeństwa i komfortu w tych kontaktach 🙂
Inne tematy poruszane przez Pani byłego męża warto ignorować i nie wchodzić w jakiekolwiek dyskusje. Najwyżej można stosować zasadę "zdartej płyty" powtarzając z uporem: " To, czy kogoś mam, czy nie, to są moje sprawy i nie mam obowiązku cię o tym informować".
Zachęcam Panią do podjęcia terapii dla siebie, aby nauczyła się Pani skutecznego stawiania i obrony swoich granic.
Pozdrawiam
Elżbieta Byzdra -Rafa
Terapeutka Gestalt

Sylwia Harbacz-Mbengue
Witaj Malwina,
rozumiem, że przeżywasz trudny czas. Zadbaj przede wszystkim o siebie. Ogranicz komunikację do absolutnego minimum, czyli do spraw dotyczących dziecka Zadbaj o własną relację z.córką, wzmacniaj jej poczucie bezpieczeństwa. Przestań też analizować jego zmianę zachowania, to bardzo, wyczerpujące, a niestety możesz nigdy nie poznać odpowiedzi na to pytanie. Jeśli jego zachowanie eskaluje i czujesz, że przekracza granice, porozmawiaj z prawnikiem. Może on pomóc w formalnym uregulowaniu zasad kontaktu z dzieckiem. Zdecydowanie zalecam też, abyś sama poszukała wsparcia u psychologa lub terapeuty.
Wszystkiego dobrego
Sylwia Harbacz-Mbengue
Psycholog

Elza Grabińska
Pani Malwino,
w tej sytuacji najważniejsze jest zadbanie o siebie i swoje granice. Jeśli w grę wchodzą nieprzyjemnie dla Pani docinki czy prowokacje, warto zatrzymać się i przypomnieć sobie, że nie ma Pani obowiązku reagować.
To, co robi partner, mówi o nim, a nie o Pani. Pani nie ponosi odpowiedzialności za jego zachowanie i nie może Pani na niego wpłynąć. Pani odpowiedzialność dotyczy siebie i córki. Reszta, choć z pewnością trudna dla Pani do zniesienia, jest poza Pani zasięgiem.
Wszystkiego dobrego, Elza Grabińska, psycholog.

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
Masz pełne prawo do ochrony swojej granic i spokoju. Twój były partner może przeżywać własne frustracje, ale to nie usprawiedliwia jego zachowań wobec Ciebie ani wobec dziecka. To, że nie reagujesz na prowokacje, to oznaka siły, nie słabości. Najważniejsze teraz to zadbać o siebie i o córkę. Jeśli jego zachowanie przekracza granice, warto rozważyć wsparcie prawne lub psychologiczne, np. mediacje rodzinne albo kontakt z terapeutą.
Trzymam kciuki!
Martyna Jarosz
psycholog

Lucio Pileggi
Myślę, że bardzo trudno jest nie wracać do analizy tak złożonej sytuacji – długiej relacji, która zaowocowała narodzinami dziecka i stała się ważną częścią Pani historii.
Jednym z kluczowych aspektów jest zrozumienie, jak chronić swoją córkę i czy istnieją podstawy do podjęcia kroków prawnych w tym zakresie.
Jeżeli natomiast ma Pani powody, by obawiać się, że były mąż może wyrządzić Pani krzywdę, warto zadbać o swoje bezpieczeństwo – zarówno przy wsparciu bliskich, jak i poprzez działania prawne.
Bardzo ważne jest stawianie granic i ograniczanie kontaktu z byłym mężem, aby nie ulegać prowokacjom ani rozmowom, które do niczego nie prowadzą.
Mogę jedynie spróbować odczytać sens pytania „Co mam robić?”.
Być może chodzi w nim o to, jak poradzić sobie z tą sytuacją tak, by nie zniszczyła pozytywnej zmiany, którą udało się Pani wprowadzić w życie.
Jeżeli tak, to warto pamiętać, że naturalne jest odczuwanie zaskoczenia, gdy dostrzegamy zmianę w drugiej osobie lub ujawniają się jej bardziej destrukcyjne strony. Równie normalne jest to, że nasze myśli wciąż wracają do analizy zdarzeń, które wciąż realnie wpływają na codzienność. Każdy w podobnej sytuacji reagowałby w ten sposób.
Możliwe też, że pojawia się w Pani poczucie winy – np. myśl: „Jak mogłam wcześniej nie zauważyć tych jego destrukcyjnych cech?”. Takie wątpliwości również są naturalne.
Nasz umysł zadaje sobie pytania o to, co można było zrobić lepiej – w ten sposób próbuje uczyć się z przeszłości i chronić nas w przyszłości. Warto jednak pamiętać, że nie wszystkie hipotezy, które tworzy nasz mózg, są sensowne czy prawdziwe.
Być może to jeden z tych powodów – lub zupełnie inny rodzaj zmartwienia (to oczywiście tylko moje przypuszczenia 😊).
Czasem takie myśli stają się na tyle dominujące, że odbierają nam energię i utrudniają działanie czy skupienie się na tym, co naprawdę ważne – na życiu zgodnym z własnymi celami i wartościami. Wtedy warto rozważyć rozmowę ze specjalistą, który pomoże uporządkować emocje i myśli oraz odbudować poczucie równowagi i sprawczości.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Pani dużo siły w tym czasie.
Lucio Pileggi, Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry,
piszę w takiej sprawie: od kilku miesięcy zmagam się z problemem co do mojej żony. Od jakiegoś czasu jestem o nią zazdrosny tak bardziej niż kiedyś i każdego potencjalnego faceta traktuje jak zagrożenie. I nie radzę sobie zbytnio z tym. Co zaczyna bardzo irytować moja żonę i mówi mi o tym. Żebym się ogarnął, bo wchodzi to na tory takiego toksycznego związku. Chcę walczyć z tym, ponieważ też niszczy mnie to od środka. Jestem rozjechany emocjonalnie i potrzebuje pomocy. Mam 36 lat, żona 32. Mamy 9- letniego syna, mieszkamy na wsi i mamy trochę ograniczony kontakty z ludźmi, bo ja tylko do pracy od 6 do 16 tak od 11 lat, odkąd się z żoną "mamy". Proszę o pomoc, moja żona jest wspaniała, troskliwa, kochana, ale też mówi, że potrzebuje trochę "swobody". Dziękuję i pozdrawiam. Proszę pomóżcie mi.
Mam problem. Rozstałam się nagle z narzeczonym – w sumie to on mnie porzucił. Najpierw stwierdził, że chyba ma depresję. Gdy chciałam, żeby porozmawiał ze mną, nie chciał, a zamiast tego wysłał mi filmik z osobą, która mówiła, że jest ciągle smutna.
Do mojej mamy napisał, że czuje się dobrze sam ze sobą i że odczuwa brak radości z życia. Nagle przestał chcieć wsparcia. Zrobiliśmy oficjalne pożegnanie. A teraz mamy kontakt i nawet z jego strony pojawia się chęć spotkań.
Kiedy powiedziałam, że jest to dla mnie niezrozumiałe – skoro twierdzi, że chce być sam – i uznałam, że moje życie go nie interesuje, stwierdził, że nic go nie interesuje. Zaczęliśmy pisać i zapytałam go, czy jest szczęśliwy. Odpowiedział, że tak, że chce być całe życie sam. Gdy zapytałam o możliwość ponownego związku ze mną w przyszłości, powiedział, że tego nie widzi i że w ogóle niczego nie widzi.
Powiedziałam mu, że czuję się oszukana – że to, co pisał do mojej mamy, okazało się nieprawdą. Odpowiedział, że to nie jest nieprawda, ale nie chce o tym pisać.
Wiem, że muszę zadbać o siebie i staram się to robić, ale chciałabym zrozumieć, czy takie zachowania są normalne u osób przeżywających kryzys.
Od 23 lat jestem w związku, od 20 w małżeństwie.
Mamy 19-letniego syna. Ostatnie 3 lata to rozmowy bardzo często przechodzące w ostre kłótnie moje z synem o szkołę, o nałogi, maturę, zaniedbywanie obowiązków domowych i szkolnych, w końcu o jego stosunek do mnie i żony. W końcu "przelało się".
Nie umiałem odczytać bardzo mocnych sygnałów od żony, która nie mogła poradzić sobie z tym, jak wyglądają moje relacje z synem. Z jej perspektywy było w tej relacji bardzo dużo nienawiści. Sprowokowana przez te powtarzające się sytuacje żona zaczęła widzieć mocniej złe cechy, których było w naszym związku więcej. Chodzi o moje częste granie w piłkę, które wiązało się z zostawianiem żony na 2-3 godziny w domu dwa lub trzy razy w tygodniu, moje takie "wsobne" złości na naszych zajęciach z tańca, o niewykazywanie przeze mnie radości z każdego nawet najmniejszego sukcesu syna.
Kocham syna i kocham żonę, której miłość chcę odzyskać.
Pragnę również odbudować zdrową relację z synem.
Żona twierdzi, że już nic nie da się zrobić. Od kilkunastu miesięcy nie ma między żoną i mną kontaktu cielesnego. Wspieram żonę w jej staraniach o większą niezależność. I jestem bezradny. Nie wiem, co robić...
Jestem z moim partnerem ponad rok, nie mieliśmy łatwego początku, gdyż on spotykał się z moją przyjaciółką ja z jego przyjacielem. Fakt było to przelotne, ale myślałam, że przez to przejdziemy. Przyjaźniliśmy się długo .. około roku .. wiedzieliśmy o sobie dużo, rozmawialiśmy godzinami o wszystkim … po około roku nie wiem, kiedy zakochaliśmy się w sobie … na początku było pięknie, był czuły, kochany, szarmancki, dawał mi tyle czułości i miłości jak nikt dotąd. Zauważyłam jednak, że ma problemy z alkoholem a za każdym razem, gdy wypił, byłam jego największym wrogiem … wyzywał mnie od kurew, szmat, później doszło kilkakrotnie do rękoczynów …i wieczne wypominanie przeszłości, byłaś kur..a, ciągle mnie wypytywał o sex z bylymi partnerami, czy było mi lepiej, szczegóły, które mnie aż obrzydzały. Taki temat potrafił ciągnąć dwa dni / w zależności od tego ile trwał tzw. melanż. Potrafiłam nie spać dwa dni, bo wypytywał mnie o wszystko, nie dało się nie odpowiedzieć, nie dało się go uspokoić, gdy próbowałam to zrobić, było Jeszcze gorzej. Później przychodził na kolanach i błagał o wybaczenie, mówił, że to alkohol. I znowu był najkochańszy, szarmancki. A ja wierzyłam, że go wyleczę :( postawiłam warunek .. zaszycie się .. 8 miesiącu był zaszyty, był w miarę spokój, chociaż były ataki agresji , wyłonienie przeszłości , partnerów , ale nie tak agresywnie jak po alkoholu . Po 8 miesiącach pojechaliśmy do wakacje , wzięłam ze sobą swojego syna nastolatka . I zaczął się koszmar , codziennie picie , nie skłamię jak powiem że 20 drinków dziennie to normalka . Codziennie jazda , wyzywanie mnie przy synie , wyzywanie jego , wyrzucanie nas z pokoju , mówienie że twoja matka to kurwa ,nie no ogólnie dramat. Ja rozstrój żołądka a wakacje stały się koszmarem . Szkoda mi mojego syna tak bardzo . Nie da się go uspokoić , załagodzić , jak inny człowiek , potwór , psychopata bez empatii traktujący mnie jak największego wroga . Najlepsze jest to że na tych wakacjach kupił pierścionek zaręczynowy i się oświadczył, a na drugi dzień mi go wyrwał z palca. Codziennie wyzyska , szarpanie , wymyślanie sytuacji, które nie miały miejsca, bo warto zaczyna,c że po alkoholu ma urojenia i wymyśla sobie sytuacje . Jak można kogoś kochać niby ogromną miłością - i tak kogoś traktować , jeden dzień cię kocha drugiego dnia traktuje jak największego wroga . Nie wiem jak z tego wyjść .
Nie wiem, od czego zacząć . Doszło do mnie że jestem z psychopata i okropnie się go boję . Jest mściwy i zdolny do wszystkiego . Nie chce odejść na ścieżce wojennej . Ale nie wiem jak to zrobić . Mam rozwalona psychikę , i nie wiem dlaczego jest dla mnie taki agresywny . Co się stało z człowiekiem, w którym się zakochałam , dla którego byłam oczkiem w głowie , który taktował mnie jak księżniczkę a teraz jak zwykła szmatę ….
Witam, mam problem z partnerem. Ogólnie dobrze się rozumiemy i znamy już dłuższy czas, mamy razem dziecko. Problem polega na tym, że on niby się cieszy, że jest ojcem, ale w ogóle mi nie pomaga. W domu nie miał żadnych obowiązków, jest jedynakiem, wszystko robiła za niego matka. Nie ma poczucia obowiązku, wraca z pracy, siedzi na internecie, niby coś tam robi albo wychodzi z domu niby do swojego ojca i znika na 2-3h a jak wraca, twierdzi, że przecież krzywda mi się nie stała, że zostałam sama. I tak w kółko, chociaż proszę go o pomoc, nie otrzymuje jej. Mało tego jeszcze ją muszę ogarniać każdą nadobniejszą rzecz w domu, a on potem i tak powie mi, że tylko siedzę w domu i bawię się z dzieckiem. A ja mam na głowie wszystko dziecko, dom, zakupy, naprawy, samochód, rachunki, do tego dochodzi wspólny biznes, jakieś sprawy typu ubezpieczenia, jego widzimisię, czyli jak czegoś ode mnie chce (a chce bardzo często) to dzwoni, prosi i wymaga. Próby rozmowy nie działają, próbowałam i prośbą i groźbą i czynem zmusić go do myślenia, że ja nie jestem sprzątaczką i służąca, a dziecko jest wspólne. Czasem nawet wydawało mi się, że już zrozumiał i na jakiś czas się zmieniał, ale wystarcz,y że ktoś mu zaproponował wyjście z domu np. tesciu zawoła go na chwile do warsztatu i już na 3h zapomnina, że ma dziecko i że mieliśmy ją kąpać (jest jeszcze malutka). I ją znowu zostaje sama. Potem przestałam robić dla niego wszystko, efekt jeszcze gorszy, bo chodził obrażony, nie odzywał się do mnie. Najgorsze, że on w ogóle mnie nie słucha i mam wrażenie, że jestem dla niego darmową nianią i pomocą domową. Moje zdanie jest totalnie dyskryminowane i niestety, ale bardziej słucha matki i koleżanki z pracy niż mnie. Nawet w kwestii wychowania dziecka na mnie spada cały ciężar, nie przejmuje się, jak sobie daje rade i jakie mam zasady, ale wystarczy, że któraś z nich powie ze np.mam nie dawać jej truskawek, to on od razu się odpala, że mam tego nie robić, bo ona powiedziała. Albo najgorzej jak ustalamy wspólnie jakieś reguły, typu zakaz całowania dziecka, ale jak jego matka to robi, to już się nie odezwie i to mu nie przeszkadza, bo ona po prostu się cieszy I ona taka jest a ja muszę to akceptować. Jego matka mnie też bardzo pomija w kwestii macierzyństwa, córka zawsze jest bardziej podobna do tatusia, na wycieczce była z tatusiem, tatuś ją będzie nosił, patrzy na tatusia itd. A o mnie do dziecka mówi, że ją szarpie (jak załamałam jej rękawiczki i kwiliła), że na mnie jest zła, że jej nie noszę tylko siedzi w bujaka, ale zaraz przyjdzie tatuś i będzie nosił. Mówiłam mu, ze mam z nią problem, do tego nas nachodzi, wchodzi mi do pokoju, kiedy jestem rozebrana, dokucza mojemu dziecku aż płacze, chociaż ona myśli, ze tylko ją dotyka a płacze przeze mnie, bo jej dałam smoczka, kłamie, że nie otwieram jej drzwi, jak ktoś ma do nas przyjść np.znajomi przychodzą raz na 2 miesiące, to nagle ona jest u nas kilka dni i kilka razy pod rząd, a potem wcina ją na tydzień byle by nie było tak że ktoś widział małą a ona nie bo nie może tego znieść. Oprócz tego próbowała dawać jej jakieś jedzenie niedostosowane do wieku na szczecie ciotka partnera interweniowała. Ale on nie widzi problemu,ja mam być miła i akceptować to co ona robi bo ona ma problemy emocjonalne, bo małżeństwo jej i jej męża się nie udalo (w sensie z teściem się im nie układało nigdy) I ona się cieszy z wnuczki .Jednoczesnie nie mogę robić co uważam za słuszne przy moim dziecku ale pozwalać na to matce bo ona się po prostu cieszy.Koelzanka jeszcze ją j jego podpuszcza że ona robi dobrze i nie widzi nic złego w jej zachowaniu.Mysle że największym problemem nie jest ona sama tylko moj chłop który nie potrafi postawić granic.Ona mu nawet ciuchy wybierała i nadal wybiera i też nic w tym złego nie widzi.Cale życie przekraczała wszelkie jego granice i myśli że moje też może a on jej na to przyzwala.Jednoczesnie wychowała go na Pana domu któremu wszystko się należy i mam mu usługiwać i jest oburzona że ją od niego wymagam pomocy i powrotu do domu a potem myali i rozpowiada wszystkim jak to on się nie zajmuje córką.Co do głupich zdjęć nawet jest problem bo robiąc dziecku zdjęcia rozsyłam po rodzinie ale jak nie wyślę do jego matki to już ma problem,przecież to nie mój obowiązek,sam może to zrobić ale nie bo ja wychodzę na tą złą że jestem dla niej złośliwa a ona się tak cieszy.Duzo jeszcze było takich sytuacji nienormlanych.Najbardziej mnie nie denerwuje ona tylko on że się nie postawi i choć raz nie stanie po mojej stronie.Przeciez ją mu nie każe wybierać ani się kłócić wystarczy żeby jej powiedział wprost żeby tego czy tego nie robiła albo się tak nie odzywała do mnie.Co do pomocy też nie wymagam nie wiadomo czego chce tylko jechać na zakupy o innej porze niż 19/20 i żeby on zajął się na ten czas dzieckiem.Nie wiem jak mam na niego wpłynąć tak jak mówię żadna rozmowa nie przyniosła skutku.Juz nawet mi powiedział że ją to wiem co mu siedzi w glowie i znam się na ludziach(chodziłam do szkoły o profilu pshchologicznym)I stwierdził że mam rację a za dwa dni znowu zostałam sama z chorym dzieckiem i jeszcze stwierdził że to ze mną jest problem i że nie jest mu przykro jak mnie traktuje.Ja też przez tą całą sytuację jestem zła,rozdrażniona,złośliwą i sarkastyczna bo już nie daje rady.Nie chcę się podporządkowywać i być wiecznie sama,nie chce żyć na czyjeś dyktando i dać się dyskryminować jednocześnie dając z siebie wszystko dla dziecka.Dodam że jego ojciec też wie jaka jest jego matka i jak go wychowała i dużo razy stawał po mojej stronie.Bardzo proszę o rady jak to ugryźć albo jak przestać się tym PR,ejmowac
Dzień dobry,
zacznę może od początku skąd wg.mnie może brać się problem.... Żona w dzieciństwie była przez ojca bita, zmuszana do pedantycznego sprzątania i rygoru posłuszeństwa, wszystko pod karą bicia. Od ponad dwóch lat, a w ciągu ostatniego półrocza najbardziej, nasilają się u niej stany napadu agresji, niekontrolowanej agresji skupiającej się na mnie, agresji słownej w niewyobrażalnej skali - wyzwiska od najgorszego, krzyki.
Gdy już agresja osiąga maksymalny stan, to zdarzają się ataki fizyczne na mnie. Zawsze chodzi o to, że robię coś nie tak jak ona, że sprzątam inaczej, że czegoś nie zrobię, że dziecko rozrzuci zabawki (wtedy jest na mnie krzyk, że ja syfie, jestem z tego powodu brudasem, nie dbam o dom, nie doceniam, że ona sprząta, jak jestem w pracy).
Problem ze sprzątaniem - ma manię sprzątania do pedantycznego stopnia ideału. Jeśli ja chce coś zrobić, to mam to zostawić, bo wg.niej nie umiem (często chodzi o sprzątanie), jeśli ułożę np.łóżko dziecka troszkę inaczej niż ona, to pretensje, że nawet łóżka nie potrafię ułożyć - a zmieni dosłownie o 10 cm, przesune rzecz np. maskotkę i już jest wtedy Ok wg.niej.
Mówię i proszę dziesiątki razy, żeby zostawiła sprzątanie mieszkania, pranie dla mnie jak wrócę do domu z pracy, to zrobię (pracuje od poniedziałku do piątku i w domu mnie nie ma od 7:00 do ok.17:30), a tymczasem jak jestem w pracy, to ona sprząta, włącza pranie, a ja po powrocie wieczorem słyszę, że nic nie robię w domu, nie sprzątam, prania nie robię...
Zaczynają się często wyzwiska w moją stronę.
Kolejny przykład: karmie dziecko, dziecko zje trochę lub nie chce jeść - wtedy słyszę, że "mam wyje*ane" na dzieci, nie dbam o nie, jestem beznadziejnym ojcem, bo głodne dziecko chodzi przeze mnie, tylko o sobie myślę, żeby się najeść....
Rano przed pracą staram się zrobić, co mogę w domu, jeszcze jedno dziecko do przedszkola zawożę - też są pretensje, że się zabieram, a jej zostawiam dom i sprzątanie, pranie na głowie a ja jestem szczęśliwy, bo uciekam z domu...
Jestem jedynym żywicielem rodziny, żona nie pracuje.
W domu jak idę do pracy, ona zostaje z jednym dzieckiem. Próbowałem ją namówić na tabletki na uspokojenie - oburzyła się. Nie ma mowy nawet o prośbie o udanie się do psychologa...
Skala jej agresji wobec mnie jest porażająca w ostatnim czasie- jestem winien wszystkiego, co się dzieje...
Wybucha o paproch pozostawiony na ziemi, o to, że dziecko klocki rozrzuci w pokoju, bo ona się nasprzątała, a ja nie szanuje jej pracy... Naprawdę jestem bardzo opanowany i spokojny i słucham tego wszystkiego "jak świnia grzmotów", jeśli mnie atakuje, to się zasłaniam... Boję się, że kiedyś nie wytrzymam i na atak fizyczny oddam jej... W samoobronie zacząłem nagrywać dźwięk, podczas gdy zaczyna mnie obrażać i wyzywać... wymyśla niestworzone rzeczy. Pretensje ma jak wrócę po pracy 15 minut później, bo po zakupy do sklepu podjadę...
Raz miałem awanturę za powrót 20 minut później, bo w korku utknąłem... Mam nagrane, jak się wtedy chamsko odzywała do mnie i mi ubliżała. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale zacząłem nagrywać to w samoobronie, gdybym został oskarżony o to, że ja jestem agresywny, chamski itp. Nie wiem, co mam zrobić...
Co mogę zrobić. Zawsze odwraca sytuacje na odwrót, że to ja jestem cham, jestem agresywny itp. zupełnie nie widzi swojego zachowania...
Czytałem trochę i sprawdzałem i dochodzę do wniosku, że żona ma nerwice natręctw, ale chyba nie tylko...