Left ArrowWstecz

Kocham przyjaciółkę, chciałbym z nią być. Boję się jednak odejść od obecnej partnerki. Czy naprawdę kocham przyjaciółkę, czy to skutek przemijającego braku kontaktu?

Mam poważny problem. Jestem w długoletnim związku. Ostatnio zacząłem kręcić ze swoją najlepsza przyjaciółką i wyznałem jej uczucia, że skrycie się w niej kocham. Po czasie odwzajemniła uczucie i zostawiła swojego partnera. (Było to około 4 miesiące temu). Na tą chwilę z przyjaciółką nie mam kontaktu, bo nie potrafię odejść od obecnej partnerki. Strach przed złamaniem jej serca jest bardzo silny i nawet jak sobie wymyślę przez cały dzień jak to rozegrać to finalnie jak się zobaczymy w domu to nie jestem w stanie nic wydusić. Naprawdę jestem zakochamy w przyjaciółce i nie chce jej stracić na zawsze, ale nie umiem podjąć tego istotnego kroku. Dodatkowo przez okres, który nie rozmawiamy (kilka dni) zacząłem się zastanawiać czy tak bardzo brakuje mi jej tylko ze względu na przyjaźń i rozmowy codzienne, czy z samych uczuć. Pomocy
Dominik Kupczyk

Dominik Kupczyk

Stojąc przed dylematem między obecnym związkiem a uczuciami do przyjaciółki, dla Pana kluczowe jest dokładne zrozumienie własnych emocji. Ważna będzie szczera rozmowa z obecną partnerką, mimo że może to być dla Pana trudne. Proszę przemyśleć potencjalne konsekwencje swoich decyzji dla wszystkich zaangażowanych stron. Rozważenie wsparcia psychologicznego może być pomocne w nawigacji przez te skomplikowane emocje i w komunikowaniu ich w sposób odpowiedzialny. Powinien Pan dać sobie czas na przemyślenie sytuacji, unikając pochopnych decyzji. 

1 rok temu
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Dzień dobry,

z Pana opisu wynika, że stoi Pan przed dylematem, czy budować nowy związek, czy zostać w obecnym? Myślę, że jest to trudna decyzja, którą należy rozważyć z wielu stron i wbrew pozorom spróbować podążać nie tylko za emocjami. Jak najbardziej sugerowałabym porozmawianie z jedną i drugą partnerką, być może konsultacje ze specjalistą ale przede wszystkim rozważenie obu sytuacji i wyważenie co jest najlepsze dla Pana, co tak naprawdę Pan chce.

pozdrawiam

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Witam. Jakiego typu specjalista i rodzaj terapii będzie dla mnie odpowiedni?
Witam. Jakiego typu specjalista i rodzaj terapii będzie dla mnie odpowiedni? Mam od pewnego momentu problemy z gniewem (zawsze byłem bardzo spokojnym i cierpliwym człowiekiem) bardzo częste moje słowa są błędnie interpretowane przez innych. Bardzo mocno uderzają we mnie nawet najmniejsze złośliwości (nigdy tak nie było), aż doprowadzają mnie do płaczu. Do tego zaczęły pojawiać się najprawdopodobniej ataki paniki. Staram się pracować nad sobą, ale dochodzę do jakiegoś momentu progresu i nagle albo nie jestem w stanie pójść dalej, albo wszystko znika i od nowa jest to samo (te blokady progresu w różnych dziedzinach życia mam od wielu lat). Czuję się, jakby w życiu nic mi nie wychodziło i wszystko, za co się wezmę prędzej czy później i tak miało się rozsypać. Do tego dochodzi bardzo wysoka zazdrość, spowodowana, między innymi, niskim poczuciem wartości i traumami z przeszłości (byłem bardzo długi czas zdradzany i oszukiwany przez moją ex). Przez to wszystko mój związek od kilku miesięcy intensywnie się sypie. Sądzę, że potrzebuję psychologa.
Dzień dobry, zmagam się z depresją, w nikim nie mam wsparcia
Dzień dobry, zmagam się z depresją, w nikim nie mam wsparcia, mam niską samoocenę, nie mogę znaleźć tego 1 i prawdziwej miłości.
Jak poradzić sobie z frustracją i stresem w trudnej sytuacji finansowej? Różnice w podejściu do życia w związku
Poszukuję wsparcia, innej perspektywy, sama nie wiem czego. Od długiego czasu jesteśmy w ciężkiej sytuacji finansowej, mamy małe dziecko i ustalony podział obowiązków - ja zajmuje się domem, mąż zajmuje się pracą. Wykonuje małe zlecenia w jego czasie wolnym, co w aktualnej sytuacji często pozwala nam „dożyć”, gdyż dopiero od niedawna dostał pracę dorywczą. Czuję, że jestem w ciągłym stresie, trybie przetrwania i zamartwiania się o kolejne rachunki, pożyczki i ich spłaty. Frustracji dodaje tez fakt, że muszę sobie tak wiele odmawiać, bez wyjścia typu „zrobię nadgodziny i sobie pozwolę”. Pojawia się u mnie niechęć do zbliżeń, irytacja do jego prawie każdej bzdurnej czynności, czuję do niego złość za tę całą sytuację, mając wewnętrzne przekonanie, że tak po prostu nie może/powinno być (może to o zmianę przekonania chodzi?). Jesteśmy zupełnie różni jeśli chodzi o podejście do życia - punktualność, dokładność, chęci do działania - to miejsca, w których my stoimy po przeciwnych stronach. I w tym dole nasze przeciwieństwa jeszcze bardziej mi przeszkadzają, stąd zaczęłam się zastanawiać nad tym czy nie powinnam zachować się jakoś inaczej? Tylko jak? Udawać i przekonywać samą siebie, klasycznym sloganem „jakoś to będzie/będzie dobrze?” Diabelsko ciężko jest mi to sobie wyobrazić, a co dopiero tak zrobić. Czy to kwestia wybaczenia? Akceptacji wad drugiej strony? No nie wiem… dlatego tu jestem. W najgorszym czasie swojego życia, gdy nie mogłam znaleźć pracy poszłam na budowę, a tu usłyszałam, że on już ma dość wykonywania swojego zawodu, gdy dostał propozycję odstąpienia miejsca w pracy od swojego znajomego, i tak mnie to odrzuciło… Mam duże zrozumienie, wiem, że może działać podświadomie, ale kurczę, to nie moja działka, aby rozwiązywać jego każdy problem i doszukiwać się co za czym stoi. Jak widać powyżej, jestem strasznie sfrustrowana i proszę o pomoc. Pozdrawiam.
Dzień dobry, z partnerką spotykamy się od 4 miesięcy. Partnerka ma córkę, lat 7.
Dzień dobry, z partnerką spotykamy się od 4 miesięcy. Partnerka ma córkę, lat 7. Na początku, kiedy poznałem młodą, była najpierw bardzo zawstydzona, potem bardzo mnie polubiła. Oczywiście ze wzajemnością i nawet podoba mi się układ nowej rodziny. Od jakiegoś czasu (około 3tyg.) pojawiła się natomiast duża zazdrość ze strony dziecka. Kiedy chcemy się przytulić, oddala nas od siebie, bądź wchodzi między nas. Kiedy chcemy rozmawiać, ucisza nas. Kiedy chcemy się pocałować to też nas rozdziela. Kiedy śpię u nich, to przychodzi w nocy. Czasami mówi, że boli ją brzuch, albo ma koszmary, albo jest głodna itd. i zabiera mamę do swojego pokoju, albo do salonu, żeby spała tylko z nią. Jeżeli to się nie udaje, to wchodzi do łóżka pomiędzy nas. Zauważam, że uczucie zazdrości postępuje i jest coraz mocniejsze. Wczoraj mam wrażenie, że pomimo że byłem tam 15 minut, to symulowała ból nogi, żeby tylko zająć się w pełni nią. Z plusów - córka nadal mnie uwielbia, przytula się i jest ogólnie bardzo kochanym dzieckiem. Martwi mnie jednak to, że jest zazdrośnicą, ponieważ obawiam się, jak może się to odbić na naszej relacji, skoro nie mamy okazji ani porozmawiać, ani pobyć sami ze sobą nawet na chwilę. Widzę też, że frustruje to moją partnerkę. Na ten moment tłumaczy córce, że będziemy w przyszłości rodziną, że kocha ją najbardziej na świecie i jest najważniejsza itd. Ja też staram się poświęcać jej czas na zabawy, czy obowiązki i czas ten spędzamy bardzo mile, również zapewniam małą, że nie zabiorę jej mamy i zawsze będzie dla niej najważniejsza. Ogarnia mnie jednak niepokój czy w tym wszystkim nie rozmyje się to, co między mną a partnerką. Świetnie się dogadujemy, mamy wiele wspólnego, ciągnie nas do siebie i czujemy, że to jest to. Prośba o poradę - w jaki sposób można pracować z małą zazdrośnicą ? Jaki mniej więcej potrzebny jest czas, by zaakceptowała model nowej rodziny ? Czy ja mogę tutaj coś podziałać, czy wszystko jest w rękach mamy ? Pozdrawiam
Jak skutecznie wyjść z toksycznego związku?
Witam co mam zrobić aby wyjść z toksycznego zeiazku
Nieznajomy facet napisał do mnie wiadomość na messengerze, ale niedługo po tym dezaktywował konto
Nieznajomy facet napisał do mnie wiadomość na messengerze, ale niedługo po tym dezaktywował konto, ponieważ zauważyłam, że nie da się wysłać do niego wysłać żadnej wiadomości. Nawet nie zdążyłam odpisać. Nie wiem, o co chodzi, to jest kolega znajomej z pracy, która twierdzi, że to bardzo fajny chłopak i że ja mu się bardzo spodobałam. Ja nie kojarzę, kto to może być, na swoim profilu na Facebooku nie miał swoich zdjęć. Na mieście mnie też nie zagadywał nikt, więc ani się nie domyślam, kto to mógłby być. Wiadomość od niego była ładna, jednak były błędy ortograficzne. Czy mam się pytać koleżanek o tego faceta? Czy powiedzieć im co się stało? Może po prostu zamknąć tę sprawę i nie wracać do tego więcej? Ogólnie to chciałabym mieć jakiegoś kolegę, przyjaciela, ale nic na siłę. Nie ten, to może kiedyś będzie inny.
Dzień dobry, 3 tygodnie temu zerwałem z dziewczyną
Dzień dobry, 3 tygodnie temu zerwałem z dziewczyną (3-letni związek) z powodu obsesyjnych wręcz wątpliwości "Czy to ta jedyna, czy to miłość itp..." Zerwałem, bo przestałem czuć miłość i tęsknotę do niej, choć było nam w związku dobrze i chciałem zatęsknić, zweryfikować uczucie i nie dawać nadziei w przypadku gdybym nie wrócił. (Pomieszkiwałem u niej 3-4 dni w tygodniu, wszystko stało się bardzo szybko, dzień wcześniej mówiłem, że kocham, a na drugi zerwałem). Stało się wręcz przeciwnie, szybko przestałem czekać na wiadomości od niej, nauczyłem się żyć sam, tęsknoty już nie ma, ale ciągle się zastanawiam kiedy poczuję tęsknotę i impuls do naprawy związku, które nie przychodzą... Czy jest we mnie to uczucie, tylko lęk przed wątpliwościami przysłania mi je, czy rzeczywiście jej nie kocham? Mam 32 lata i oboje byliśmy swoimi pierwszymi partnerami. Coś w środku podpowiada mi, że zrobiłem błąd (nigdy się nawet nie pokłóciliśmy), ale coś innego blokuje mnie przed próbą powrotu. Nie chce robić tego na siłę, aby nie niszczyć jej od nowa, bo ona i tak przeżyła to rozstanie, lecz z drugiej strony boję się, że całkowicie ostygnę i będzie to już sytuacja całkowicie beznadziejna.
Mam trudności z zaufaniem po związku oraz kłamstwie. Zamykam się na uczucia, nie przywiązuję się.
Witam. Jak poradzić sobie z brakiem zaufania wobec partnera? W skrócie wygląda to tak: pierwszy chłopak zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. W późniejszych związkach widziałam ze swojej strony brak zaufania, ciężko mi wykrzesać uczucia takie, jak przywiązanie - w myśl zasady "mała strata, krótki żal". Obecnie jestem z partnerem 7 lat, jednak ufać do końca nie potrafię ( był czas, że bardzo mnie okłamał, po dziś dzień nie potrafię tego mu zapomnieć). Nie mam ochoty na bliskość. Odejść nie mogę -mamy dziecko oraz nie mam gdzie (jeden rodzic pije, drugi nie żyje).
Mój partner cierpi na depresję
Witam Mój partner cierpi na depresję, jest to związane m.in. z tym że od kilku lat jest alkoholikiem, niedawno rzucił picie, ok. 2 miesiące temu, ale jego stan psychiczny jest w opłakanym stanie. Ma leki, w nocy nie może spać, do tego nie może znaleźć pracy, choć kiedyś wiodło mu się bardzo dobrze. Teraz nie może dostać żadnej pracy związanej z jego branżą, dostaje odmowy na rekrutacjach. Do tego spodziewamy się dziecka, to jeszcze dodatkowo napędza strach, że sobie nie poradzimy. Co jako partnerka mogę zrobić, jak mu pomóc? Nie ukrywam, że jego stan też źle na mnie wpływa, cały czas siedzimy w domu, ja wychodzę tylko do pracy, a on zostaje sam z myślami.
Byłam w kilku związkach i każdy traktował mnie jak opcję.
Byłam w kilku związkach i każdy traktował mnie jak opcję. Czasami mam dość życia i nie wiem co mam zrobić ze sobą. Wydaje mi się że jestem taką zabawką dla facetów. Znam kogoś od dawna i ta osoba mnie kocha, ale boje się wejść w tę relację, bo ciągle myślę, że mogę być opcją też dla niego. Jak mam zrobić, żeby uwierzyć w to, że naprawdę on chce ze mną być i mnie nie skrzywdzi?
Zawirowania sercowe: co zrobić, gdy chłopak wysyła mieszane sygnały?
A październiku tamtego roku, siedziałam z moimi koleżankami na stołówce, gadałyśmy o moim ówczesnym chłopaku, który mi się podobał. Wtedy wszedł tam też on, nazwijmy go Mateusz. Wszedł ze swoimi kolegami na stołówkę, mieliśmy krótki kontakt wzrokowy, wtedy ja się skuliłam. (Ponieważ, słyszałam plotki, że jest babiarzem, no nie zbyt dobry typ chłopaka) Oni to zauważyli, bo chwilę później podbił do mnie i zapytał się czuję chodzę z jakiś chłopakiem (miał tak samo na imię jakiś przyjęliśmy czyli Mateusz) i chwilę z nim dyskutowałam, taka wymiana zdań, że "nie jestem z nim" "nie no jesteś" i tak dalej. Aż przerwał to jego kolega, który z resztą jego grupy stał za nim i powiedział mu, że mnie z kimś pomylił "Stary, ale to nie ona" wtedy odszedł. Ja wraz z dziewczynami się z tego śmialiśmy i miałyśmy "laga", ale wróciliśmy do rozmowy o wcześniejszym chłopaku. I po tym jak powiedziałam "Dobra, to wróćmy do rozmowy o moim crushu" długo nie minęło jak znowu do nas podszedł i usiadł na miejscu wolnym obok mnie. Chciał posłuchać o czym gadamy (i tutaj nie wiem czy on słyszał, że powiedziałam to o moim crushu czy nie). Moje koleżanki go jednak wyrzuciły, (chociaż on nie chciał, odchodzić)ponieważ ja byłam w za dużym szoku. Potem jak już zbuczany przez swoich kolegów odszedł, ja z dziewczynami obgadałam to i poszłyśmy pod naszą sale na górze. Jak się okazało on też już tam był i latał z góry na dół ciągle się na mnie patrząc. Podobno zapytał jeszcze mojego kolegi z klasy jak się nazywam - co już było hitem. Po kolacji wychodziłam z dziewczynami ze stołówki (mieszkam z nim razem w intetnacje) On z kolegami siedział na kanapie, ja jako, że jestem osobą czasami nadzwyczaj śmiałą, to pomachałam do niego a on na mnie warknął, i wiem jak to brzmi, ale naprawdę sama byłam w szoku. Kolejna sytuacja z kolacją to było jak, ja na nią nie poszłam. A on czekał na mnie tam godzinę, i jak moja koleżanka na głos tak, żeby słyszał, powiedziała, że już idę to zaczął się poprawiać i odrazu się wyprostował. Pod koniec grudnia, jeszcze przed przerwą świąteczną, do naszej szkoły przyjechali Izraelczycy, i jeden z nich z którym się dogadaliśmy. Powiedział nam, że jeśli mamy problem ze swoimi miłościami to może nam pomóc je zdobyć, więc dziewczyny kazały mi iść po Mateusza. Tak też zrobiłam. Spotkałam go na stołówce jak wiązał buta, ja podeszłam do niego i zapytałam "Hej, pójdziesz ze mną na chwilę gdzieś" lub coś takiego na co on kazał mi poczekać i odrauz poszedł za mną, co mnie zaskoczyło, bo odpowiedział mi nawet miło, bez problemu i w ogóle. Podczas gdy gadał z tym izraelczykiem, ja stałam obok - i dowiedziałam się, że ma dziewczynę z innego miasta i szczerze przyznam byłam lekko załamana. Jak się później jeszcze okazało co do tej dziewczyny był z nią już w czasie jak zaczął mnie "podrywać" co obrzydziło mnie do niego i zapomniałam o nim. Jednka wrócił, bo zerwali i to było niedługo (nie no tak z prawie 4 tygodnie do 5) po tym jak się dowiedziałam, że z kimś jest. Sytuacja z niedawna. Moje koleżanki postanowiły siąść przy nim ma kolacij, dosłownie stolik obok. Akurat tak się zdarzyło, że wybrały mi miejsce idealnie tak, że on mógł patrzeć na mnie a ja na niego. I patrzył się prawie ciągle, jak odchodziłam od stolika również nie obeszło się bez spojrzenia na mnie i to takim idącym po mnie. Jak jego kolega chciał zostać i zjeść na swoim miejscu, dalej od naszego stolika to on nalegał, że ściąć tam gdzie wcześniej, do tego zmienił pozycję i siadł na wprost okien też także mnie. Gdy wychodziłam z kolacij to mijałam się z nim i centralnie zjechał mnie wzrokiem, tak się dziwnie popatrzył. Czy ktoś mi może pomóc, co ja mam zrobić z tym chłopakiem, czekać, odpuścić, zagadać nie wiem i co on ma na myśli robiąc takie coś? Podoba mi się bardzo i nie chciałbym Theo zostawiać, ale nie jestem za chętna już do prawie 5 miesięcznego czekania
Mąż od dłuższego czasu zachowuje się skandalicznie. Jak opętany.
Mąż od dłuższego czasu zachowuje się skandalicznie. Jak opętany. Twierdzi, że ktoś mu zagraża, chce go zabić. Wmawia mi zdrady bezpodstawnie, kontroluje telefon, konta, kamerę samochodową i nawet sprawdza bieliznę. Ciężko mi zrozumieć jego zachowanie, nic nie dociera do niego. Twierdzi, że za jego plecami z kimś współpracuje przeciw niemu. Odciął mnie i dzieci od pieniędzy, zabrał auto, którym nie jeździ bo nie ma prawa jazdy i gdzieś je ukrywa. Przyjmował leki od psychiatry ale przestał. Jak mamy żyć, my się go boimy z dziećmi?
Przez kłótnie, które wynikały z nadmiernego przywiązania partnera_ki do matki, zakończyliśmy związek. Ja kocham nadal, ale jest mi ciężko.
Niedawno zostałam porzucona po wieloletnim związku, ze wspólnym mieszkaniem. Mam potworne wyrzuty sumienia, bo uczucia drugiej osoby wygasły przez kłótnie, które prowokowałam (raz na kilka miesięcy). W naszym związku istniały problemy - matka osoby, z którą byłam, nie akceptowała naszego związku, nie miałam z nią kontaktu, czułam się wymazywana. Jednocześnie osoba, z którą byłam wspomagała matkę finansowo, szły na to co miesiąc spore sumy, duży był też nakład czasu poświęcany pomocy matce, co zaczęło negatywnie odbijać się na związku - czułam się główną odpowiedzialną osobą za prozę życia, dom. Do tego dochodziły spięcia związane z finansami, czasem na szukanie pracy, obowiązkami, spóźnianiem się itd, bo relacja z matką była bardzo absorbująca dla drugiej strony. Zaznaczę, że w naszym życiu często były imprezy, upijanie się raz na kilka miesięcy. I właśnie w takim stanie wybuchłam - krzyczałam, byłam złośliwa, krytykowałam i raniłam osobę, z którą byłam, mówiłam słowa, których nigdy bym na trzeźwo nie wypowiedziała - wtedy wychodziły ze mnie frustracje związane z całą sytuacją. Druga strona była bardzo wrażliwa, płakała, przeżywała to. Próbowałam z tym walczyć, ale nie wychodziło. W końcu stwierdziłam, że jedyną metodą będzie zupełne zaprzestanie picia. Ale druga strona nie chciała tego - po kłótniach na jakiś czas nie było alkoholowych wyjść, ale później zdarzało się, że sama namawiała mnie na alkohol. Bardzo kocham tę osobę. Bardzo cierpię, bo wiem, że to przez moje wybuchy zniszczyłam jej uczucia. Jest bardzo wrażliwa. Wiem, że nie mamy już szansy - prosiłam o nią, prosiłam o pójście na terapię, rozwiązanie problemu jej trudnej relacji z matką i mojego z wybuchami. Jednak druga strona nie kocha już - przez moje kłótnie. Poza kłótniami starałam się być dobrą partnerką - dbałam, byłam opiekuńcza, starałam się stworzyć ciepły dom. Czy jest możliwe żeby kłótnie były powodem całkowitego rozpadu uczuć drugiej strony? Ja kocham nadal, mimo że wyszły na jaw kłamstwa, również finansowe, że sytuacja rodzinna osoby, z którą byłam, była dla mnie niesamowicie trudna.
Kryzys w związku - mamy 51 lat, z nową żoną przechodzę przez trudny moment. Proszę o parę spotkań i pomoc psychologiczną
Dzień dobry, Mam 51 lat, bliźniaki w wieku 20 lat, dobrze działającą firmę. Jestem wdowcem - w 2021 roku zmarła po długiej chorobie moja żona. Po dwóch latach poznałem kobietę, w której zakochałem się.... Wspaniała jest ..... jednak jest to osoba, która po 25 latach rozstała się z mężem z jego winy (zdradził ją). Tak się złożyło, że jest to dobry psycholog ds. terapii indywidualnych.... No ale cóż, życie. Moja partnerka, jak wszystko jest fajnie to jest fajnie..... Jak nie to zamyka się jak "muszelka" w sobie i trwa to kilka dni. Bardzo ją kocham i generalnie to, co ona robi przekłada się na moje życie. Moje życie jest stabilne, spokojne, pozbawione problemów finansowych etc. Dzieciaki odchowane, idą na studia..... I kurcze byliśmy w ten weekend na weselu. Wesele jak to wesele - rodzinę widzi się czasami pierwszy raz od 20 lat. Poszedłem pogadać...... została sama przy stole..... Po weselu następnego dnia awantura .... tzn... bardziej ciche dni...... które trwają do dzisiaj ......" czy ty wiesz czego chcesz od życia ? I od naszego związku ? Czy Ty w ogóle rozumiesz co to znaczy związek ? (a mamy po 51 lat). I tak przez cały dzień. Dotrwaliśmy do punktu, który nazywa się"komplementowanie kobiet". Normalnie robiłem to przy mojej śp. żonie bardzo często i zawsze byłem u jej boku. A teraz ? Czy Ty zdajesz sobie sprawę Grzegorz, że komplementowanie innych kobiet w mojej obecności jest dla mnie obraźliwe ? Ja nie wiem..... może ja jestem starej daty i już komplementów nie należy używać ? Totalny foch w domu po tym weselu ........ Potrzebuję wsparcia - pewnie kilka wizyt online. żeby ktoś mi uzmysłowił - jak to teraz jest z kobietami bo kurcze się pogubiłem..... No jak nie można mówić komplementów kobietom ? ???? Aha - Grzegorz - niedopuszczalne jest jak wychodzisz i nie informujesz mnie na weselu gdzie wychodzisz...... no szedłem sobie nalać drinka, do toalety albo żeby porozmawiać z moją nie daj Boże miłą bratową...... .(no musiałem). Ty musisz mi mówić gdzie idziesz bo ja tu nikogo nie znam........ No kurcze masz kobieto 51 lat - jesteś prezesem firmy ...... jak ja wychodzę na 20 minut to sobie spróbuj pogadać z kimś nowym Będę wdzięczny za wsparcie.
Jak radzić sobie z partnerem wyładowującym złość na rodzinie i unikać toksycznych relacji?

Co zrobić, gdy partner jednego dnia przerzuca złość spowodowaną konfliktem z byłą żoną na mnie i moje dziecko. Krzyczy, obraża, grozi, że wyrzuci nas z domu. A następnego oczekuje, że o wszystkim zapomnę i będę zachowywać się, jakby nie było wcześniejszej sytuacji. Obraża się, że z obawy o agresję wycofuje się z czułości. Żąda, bym przeprosiła go za to, że zwróciłam mu uwagę, by nie podnosił głosu przy dziecku i nas nie straszył wyprowadzką. Czy relacja z taką osobą ma racje bytu? Jak sobie radzić z ciągłym stresem, obawą o utratę dachu nad głową.

Mieszkam z chłopakiem z którym bylam kiedyś w związku a teraz już nie wiem. Ma silne objawy kompulsyjno-impulsyjne i potrzebę zmuszania mnie do sprawdzania całego mieszkania. To zajmuje mnóstwo czasu, utrudnia mi sprzątanie i wysypanie się i bardzo mnie stresuje. Być może wpadnę przez to niedługo w depresję i być może nie będę sobie radzić w pracy. Rozmowy nie wiele dają, leczenie też nie. Próbowałam zmusić go do wyprowadzki bo to moje mieszkanie ale bez pomocy policji albo jego agresywnego ojca prawdopodobnie nie będzie to możliwe. Zresztą stres spowodowany szantażami że ma się wyprowadzić na dłuższą metę nie sprzyja zdrowiu ani jego ani mojemu. Obawiam się że chłopak w końcu się zabije, zresztą mówi o tym często. Do szpitala nie chce iść. Nie wiem co mam zrobić.
Chcę pracować nad relacją z partnerem po burzliwej przeszłości, ale on nie daje mi odpowiedzi na to, co mogę zrobić lub czy idę w dobrym kierunku. Nie potrafi odbudować zaufania, mimo że się staram.
Mój partner, jak się okazuje, zmęczony moim podejściem i brakiem wyciągania wniosków i , jak twierdzi, dalszymi kłamstwami (bo bardzo dużo go kłamałam przez 13 lat związku) ma dość. Może od początku - zdradziłam go 7 lat temu, dowiedział się o tym dzień po ślubie w tamtym roku. Przy tej okazji przyznałam mu się też do kilkunastu pocałunków z obcymi mężczyznami. Zdradziłam go po tym, jak podniósł na mnie rękę, przepraszał i twierdził, że żałuje, ale ja chyba nie potrafiłam mu tego wybaczyć i zrobiłam najgorszą rzecz w życiu - zdradziłam. Później relacja - on próbował, naprawdę widziałam, że się stara, ale ja nie potrafiłam z nim rozmawiać, nie potrafiłam się otworzyć - miał plany marzenia, mieszkanie i wakacje ślub itd. Czułam przez tę sytuację, że mam niską samoocenę i nikomu się nie podobam i zaczęłam to sprawdzać niestety na imprezach, na które wychodziłam, ale nigdy do niczego więcej tam nie doszło. Przyznałam mu się do tego wszystkiego. Jego warunkiem próby uratowania czegokolwiek było przestać kłamać. Ok. Cały czas pytał o rozmiar mojego kochanka, nie chciałam o tym rozmawiać, ponieważ wydawało mi się to nieprzyzwoite, żeby go tym katować. Więc mówiłam uparcie, że nie pamiętam. Po pół roku znowu wrócił do tematu to mu powiedziałam, że był trochę większy i chce teraz rozwodu, bo go kłamałam. Przez kilka dni był dość nieprzyjemny i niegrzeczny, natomiast gdy powiedziałam, że takie zachowanie u niego mi nie odpowiada stwierdził, że w dupie to ma. Gdzieś się zagubiłam, nie biorąc pod uwagę, że swoim zachowaniem wobec niego, doczekam się, że będzie miał dość, ale nie, że aż w taki sposób... Za dużo widziałam "ale" (teraz wiem, że zdecydowana większość za często, a w dodatku bez potrzeby), nie patrząc, że sama wzorowa nie jestem. Mam albo może już i miałam czas na poprawę. Nie wiem, ile tego czasu tak naprawdę mi zostało, bo już się dzisiaj pakował. Dodał, że jak się nic nie zmieni, to się wyprowadzi i może wtedy zrozumiem i wyciągnę wnioski przy następnym związku. Ale..on mi nie powie, co i jak. Mam sama to ogarnąć, bo jestem dorosła, a nie 7-letnim dzieckiem. Na co dzień teraz jest dość obojętny, postawił na swoim i nie odpuści ot tak. Nie odzywa się, zablokował mój numer tel, udaje, że mnie nie ma a jak już się odezwie to atakuje, wyzywa od najgorszych. Dodał, że to nie on mnie zdradził, tylko ja i to ja teraz miałam pół roku, żeby coś zmienić a twierdzi, że nie zrobiłam nic. Gdzie rozmawiałam z nim szczerze o swoich uczuciach, pragnieniach. Nawet któregoś dnia się zapytałam czy idę w dobrym kierunku to powiedział, że no, za chwilę się zastanowił i powiedział, że albo nie wiem, bo nie chce zapeszać, po czym dwóch tygodniach taka akcja. Mam mętlik w głowie ogromny - odbierając jego obojętność dystansem i oddalaniem, wyjdzie, że nic nie robię, że mam to gdzieś, by się poprawić. W obecnej sytuacji, boję się bez jakiejkolwiek wskazówki, otuchy, obrzucę go całą tęczą i bardziej zniechęcę. Sam powiedział, że mam teraz zagwostkę, bo nie chodzi o to, że teraz jak się grunt zatrząsł, to będzie wszystko cacy na klaśnięcie. Mimo tego, nie wiem jak do tego wszystkiego podchodzić, nie chcialam go też przytłoczyć chociaż właśnie swoimi podjętymi działaniami pod wpływem emocji przy kłótni to zrobiłam i przestał się odzywać i zaczął traktować jak powietrze. Teraz po tym wszystkim, mimo że powiedziałam mu o wszystkim i przede wszystkim prawdę, on dalej twierdzi, że napewno jeszcze kłamie i ukrywam. Gdy np. w przeszłości mówił, że za mało go wspieram, pytałam, ale jak on oczekuje? Bo wygląda w takim razie, że nie umiem okazać wsparcia, tym bardziej tak jakby on naprawdę chciał, to może trzeba mi to wprost jak krowie na rowie, nauczyć, to kończyło się "wiesz, dorosła jestes". Taka sytuacja mogła sie powtórzyć. Po czym teraz zbieram żniwa... To przykładowa płaszczyzna. Mocno się pogubiłam. Zależy mi na nim, jest dla mnie ważny. Dziękuję mu za szansę, raczej próbę szansy, zamiast od razu mnie pogonić. Aczkolwiek nadal nie potrafię podchodzić do tego roztropnie i z chłodną głową, czym bardziej się zapętlam. Wcześniej gubiłam i zapętlałam się w sieci kłamstw a teraz w bezradności. Dodam, że mamy dwójkę dzieci 7 lat i 1 rok.
Jak opanować wybuchy nerwowe, które kończą się kłótnią z bliskimi mi osobami?
Witam, jak opanować wybuchy nerwowe, które kończą się kłótnią z bliskimi mi osobami?
Poznawanie faceta-nie wiem jak mam to robić, żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się na mnie.
Co rozumieć przez takie wiadomości - po 5 randkach od faceta po długoletnim związku i rozwodzie. Mamy po 30 lat. Na koniec ostatniego spotkania powiedziałam " myślałam, że już się nie spotkamy, bo nie odczytywałeś moich wiadomości od kilku dni " akurat wtedy już wychodził z taksówki i dalszego ciagu rozmowy nie było, wcześniej powiedział, że bardzo podobały mu się nasze rozmowy. Jak zaproponowałam, żebyśmy się spotkali to odpisał: Nie bardzo mam ochotę, mimo że bardzo fajnie mi się z Tobą rozmawiało, to na koniec spotkania poczułem presję i wyrzutki w moją stronę. Sorry, ale ciężko mi się zaangażować w takim stopniu, w jakim byś chciała. Serio próbowałem, ale najwidoczniej dla mnie jest za wcześnie na poważne relacje. Ja odpisałam: Wiesz co, na koniec spotkania tylko powiedziałam, że nie odczytywałeś wiadomości i myślałam, że już się nie spotkamy. Nie była to presja ani wyrzut, tylko po prostu polubiłam Cię i dziwnie się czułam, kiedy przez tyle dni nie odczytywałeś wiadomości. Mi odpowiadało to wolne tempo poznawania się i myślałam, że też mnie polubiłeś Na pewno nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak presja ani wyrzut, nie to było moim celem. On odpisał: Ale tu lubienie nie ma nic do rzeczy - bo tak bardzo Cię polubiłem🫠 oraz zapytał się, co było celem tego, co powiedziałam Napisałam mu : Nic więcej niż to, że jeśli ktoś nie odczytuje przez kilka dni moich wiadomości, a mamy umówione spotkanie, to ja nie wiem czy zostałam olana czy wszystko jest ok 🤷‍♀️ jeśli tak masz, że nie odczytujesz wiadomości przez kilka dni i to jest dla Ciebie normalne to możesz mi to powiedzieć i ja to będę wiedzieć i nie będę się zastanawiać następnym razem czy zostałam olana bez słowa, czy jest ok i spotkanie aktualne. Niestety nie znam jeszcze Twoich zachowań czy nawyków tak, jak Ty nie znasz moich. Naprawdę nie chciałam, żebyś wtedy odebrał to jako wyrzut i tak samo teraz nie chcę, żebyś odbierał to jako wyrzut. Według mnie to jest bardziej rozmowa o sposobie komunikowania się i sygnalizowanie jak druga osoba może coś odbierać, nic więcej 🙂 Wiem też, że polubiłam Cię, dobrze się z Tobą czuję i chciałabym Cię lepiej poznać w tym tempie, nie przyspieszając niczego i tyle 🙂 Czy jest szansa, żeby rozwijać znajomość powoli ? Nie chciałabym stracić z nim kontaktu. Chcę go poznawać powoli, ale nie wiem jak mam to robić żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się.
Partner zauważa naszą znajomą bardziej niż mnie. Komplementuje ją, ja czuję się niechciana.

Witam serdecznie. Mam 38 lat. Jestem w związku od 16 lat. Mam od jakiego czasu problem z partnerem (56 lat) . Otóż partner ma moce parcie na obce kobiety. Komentuje je i opiniuje w mojej obecności w taki sposób, w jaki nigdy mnie nie opiniował. Aby nieco lepiej mogli państwo zrozumieć sytuację postaram sie w skrócie opisać jedną z sytuacji jaką miałam z nim w tym roku. 

W marcu kiedy byłam z partnerem na zakupach podjechała pod sklep nasza wspólna znajoma z jednej miejscowości. Mój partner od razu odwrócił się w jej stronę po czym bez wahania rzucił tekst,, ale się wyrobiła, bo kupiła nowe ciuchy ,,. Nie ukrywam, że zabolało mnie to i to mocno. Ale w jego oczach zobaczyłam coś, czego u niego nigdy nie widziałam w stosunku do mnie. Ten zachwyt w jego oczach, ten podziw. To mnie już rozebrało na łopatki po całości. Zrobiło mi się bardzo przykro. Miałam ochotę skonfrontować go z całą tą sytuacją podchodząc do niej i mówiąc, że mój partner chce jej coś ważnego powiedzieć, jednak plan nie powiódł się. 

Po powrocie do domu odbyłam z nim rozmowę. Powiedziałam co mi się nie podobało w tej całej sytuacji i że mnie to zabolało. Partner natomiast stwierdził, że to nic takiego, to w końcu zwykły komentarz, nic wielkiego 🤷. 

Sytuacja we wtorek powtórzyła się z tą samą znajomą, co wcześniej . Wracając od paczkomatu wsiadłam do auta, po czym mój partner od razu rzucił tekst,, o Anka kupiła kupiła sobie nowe auto, nawet słyszałem, że pracuje,,. Dodam w expresowym tempie ją dostrzegł w tłumie stojących aut. Oczywiście nie pozostałam dłużna musiałam swój komentarz puścić cytując oczywiście jego słowa, które powiedział do mnie w marcu tego roku, oczywiście z uśmiechem na ustach już bez złości. Partner nic nie powiedział. 

Podsumowując cały opis. Czuję się niezręcznie, kiedy on ciągle ją wychwala. Ja sama nigdy nie usłyszałam od niego komplementu typu,, ale się wyrobiłaś,, Jeśli już coś powie to jest to rzucone na odczepne, bez jakiejś pozytywnej emocji i takie nieszczere. Jeśli coś nowego i kupię jakiś ciuch to zwykle partner zauważa to po 2 latach użytkowania. A u znajomej w mig zobaczył nowy ciuch. 

Nie wspomnę o tym, że od dłuższego czasu mamy problem z bliskością. Kiedy podchodzę do niego i chce się przytulić to on po paru minutach odpycha mnie pod byle pretekstem, np. że musi to czy tamto zrobić. Sytuacja tamta już kilkakrotnie miała miejsce. Dlatego zaprzestałam jakichkolwiek przytulanek. Dawniej lubiłam się do niego przytulić, kiedy stał przy szafce, teraz już tego nie robię, bo po chwili kiedy podejdę do niego i próbuje objąć, on zaraz wymyśla cuda wianki. Dlatego odpuściłam 😢 On wtedy staje się słodki i przytula kiedy chce sexu, a tak nic, zero przytulanek. Kiedyś potrafił przytulić, komplement rzucić, a teraz nic, zero. Czasem rzuci jakiś oschły komplement typu,,ale zgrabny tyłek,, jednak on nie robi na mnie wrażenia, bo wiem, że nie jest on szczery, nie ma tego spojrzenia, które było kiedyś. Przecież tak nie powinno być, żeby facet okradał z kompletów swoją partnerkę, a sypał je pod adres obcej. Są komplementy, które powinny być tylko zarezerwowane dla swojej drugiej połówki.

Wiele razy próbowałam rozmawiać o uczuciach i tym, co czuje co mi się nie podoba, ale jak się okazuje nie przynosi to efektu, on wciąż ją komentuje nie w taki, to w inny sposób zawsze ją zauważy. Czuję się z tym fatalnie. Nie będę mu nic na ten temat wspominać to i tak nie ma sensu, bo zaraz powie,, przecież to nic wielkiego nic się nie stało,, czyli standardowe gadanie. 

Z jego strony nie ma szacunku, nie ma czułości nie ma nic. Partner ma wiele za uszami jak np. konta randkowe, kupowanie prezerwatyw bez mojej zgody, mimo że ich nie używamy i te kłamstwa, na których co rusz go nakrywam. Przez te całe sytuacje, które odstawił, straciłam poczucie bezpieczeństwa, brak zaufania do niego. Mimo że mam wysokie poczucie własnej wartości, potrafię stawiać wyraźnie granice, nie potrafię zaakceptować niektórych sytuacji. Czasem, żeby sobie z nimi poradzić, obracam je w żart tak, jak ta z dzisiejszego dnia. Terapia dla par ani indywidualna nie wchodzi w grę. Jednak chciałam poznać Państwa opinie na opisaną przeze mnie sytuację. Pozdrawiam serdecznie.