Left ArrowWstecz

Mam 29 lat i 2 lata temu przeprowadziłam się z rodzinnego domu na wsi do wielkiego miasta.

Witam, cześć, hej! Tak w zasadzie to nie wiem, czy jest sens zadawać pytanie odnośnie tego, co mnie męczy. Wychodzę z założenia, że trzeba poznać całą historię człowieka... No ale chcę spróbować poszukać gdzieś pomocy. Mam 29 lat i 2 lata temu przeprowadziłam się z rodzinnego domu na wsi do wielkiego miasta (ucieczka i jak najdalej). W domu rodzinnym zawsze czułam się inaczej, niezrozumiała, inna. Lubiłam się uczyć, czytać i mieć własne zdanie, jestem ambitna. Moja rodzina prosta, skupiona na rolnictwie i tv. Moja mama cicha i skromna, ojciec głośny i nadużywający alkoholu. W zasadzie do dziś słyszę, że nie spełniam oczekiwań, że nic nie osiągnie itp. W nowym mieście się odnalazłam i można powiedzieć - jestem spełniona. Co mnie dręczy? Sumienie i wyrzuty. Słyszę, że oni coraz starsi, że nie pomagam, że mam wrócić. Nie chcę tego... To nie dla mnie. Jest dużo do mówienia, pisania, ale... ;)

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie kocham żony, jesteśmy przeciwieństwami i potwornie męczę się w relacji.

Dzień dobry, Z żoną jestem już 12 lat po ślubie, a razem jesteśmy od 17. 

Mamy wspólnie syna w wieku 10 lat. Od wielu lat (conajmniej 11) borykam się z problemem w moim związku, w którym się średnio dogadujemy ze względu na ogromne różnice charakterów, temperamentów, celów w życiu, wspólnych zainteresowań itp. 

Od conajmniej 5 lat sam przed sobą stwierdziłem, że ja jej po prostu nie kocham. Kompletnie nic nie czuję, nie tęsknię jak gdzieś wyjadę, nie myślę o niej. Parę miesięcy temu przyznałem się jej do tego, że jej nie kocham i będę chciał zakończyć nasz związek. Ogólnie to poczułem ulgę, że w końcu to powiedziałem i myślałem, że będzie lepiej, ale ulga była na krótko. Oczywiście był płacz, ale po dłużej rozmowie sama stwierdziła, że jest kiepsko. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona boi się samotności i że sobie już nikogo nigdy nie znajdzie. I jak tak gada to ciężko mi trochę na sercu to słuchać, ale ja nie potrafię dłużej tego ciągnąć. Ja po prostu nie jestem już w stanie dać czułości, miłości, itp. Jak ją przytulam to się dosłownie zmuszam do tego. 

Ostatnimi czasy przez przypadek poznałem pewną dziewczynę, z którą się świetnie dogaduję. Jeszcze nic między nami nie zaszło, ale mogłoby dojść. Ja jeszcze staram się trzymać na wodzy z emocjami, bo nie chce niczego odwalić będąc w związku. Dosłowne przeciwieństwo mojej żony. Ja osobiście nie widzę żadnych szans na to, aby się znowu zakochać w żonie. Jest ogólnie dobrą osobą, ale ja już nie mogę tak żyć i siebie oszukiwać. Przez tyle lat też sam się bałem, że nikogo innego sobie nie znajdę, więc tkwiłem w tym. Jest to tak naprawdę pierwsza moja dziewczyna, która mnie zaakceptowała, gdyż nigdy powodzenia nie mialem i być może teraz wychodzą mi jakieś braki z lat młodzieńczych i rzeczy, które powinienem przeżyć w tamtym okresie życia. Żona mówi, że się zmieni itp.ale jak można swój charakter czy sposób bycia zmienić. Ja wiem, że tak się nie da. 

Moje pytanie, jak rozwiązać ten cały problem w moim związku, jak to zrobić, aby wszyscy jak najlżej to przeszli… dzień w dzień o tym myślę, śpię tragicznie i jestem już tym wykończony psychicznie i fizycznie. Czy powinienem się udać do psychologa na rozmowę? Nie wiem co zrobić, żeby się uwolnić od tego wszystkiego.

Mąż już raz prawie się ze mną rozstał przez romans. Teraz znów chce to zrobić. On jednak uważa, że nie ma dokąd pójść, wspieram go w tym wszystkim.
Witam, jestem w związku małżeńskim od ponad 30 lat. Mąż trzy lata temu oświadczył, że chce odejść. Pozew został złożony, nie zrealizowany. Przyczyną była inna kobieta. Byłam wówczas w szoku i skorzystałam z psychologa. Mąż w tym czasie zaczął się plątać w tym co mówił i robił. Okazało się, że kobieta w której zadurzył się nie chciała go, a relacja jej z moim mężem nie była taka, jaką on przedstawiał. Rozpoczął terapię i razem również chodziliśmy. Nie było łatwo. Czas obecny: znów zauważyłam dziwne zachowania męża. Spytałam wprost. W odpowiedzi usłyszałam , że jest ktoś. Że chce być z tą osobą. Powiedziałam, że nie mam siły przechodzić drugi raz tego samego i najlepszym rozwiązaniem będzie rozstać się. Wówczas usłyszałam , że nie ma dokąd iść, gdzie ma mieszkać ? Że wyrzucam go z domu itp. po czym dodaje, że z tą kobietą nie łączą go bliskie kontakty. Zachowuje się jakby nic nie stało się , a za chwilę płacze i przytula mnie, powtarzając, że mnie krzywdzi, zmarnował życie i chce zniknąć. Zasugerowałam, by koniecznie udał się na wizytę do psychiatry , ewidentnie potrzebna jest pomoc. Do tej pory miał i cały czas ma wsparcie we mnie. Zaczynam zastawiać się nad wszystkim. Mam w głowie mętlik i nie wiem już jak postępować. Jeśli chory, to trudno zostawić kogoś bez pomocy, a z drugiej strony jestem zmęczona zachowaniami męża , huśtawką itp . Może sama potrzebuję psychologa, który ukierunkował by mnie, jaki obrać kierunek ?
Wypalenie zawodowe przez poczucie wstydu, alienacji, lęku. Jak poradzić sobie z bezrobociem, które z tego wynika?
Mam 48 lat. Toksyczny wstyd zabił mnie zawodowo. Nie umiem wyjść z bezrobocia. Lęk uogólniony, bezsenność, lęk przed totalnym społecznym wykluczeniem. Mam rodzinę,ale chcę z tym poradzić sobie sama. Od czego zacząć?
Zaburzenia odżywiania, niechęć do zmiany i lęk. Celowo sprawiam sobie cierpienie, wiem, że tak nie mogę funkcjonować.
Nie mam pojęcia co mam zrobić, chodzę do psychologa i rozmawiamy o moich zaburzeniach odżywiania, ale dalej nie jestem gotowa nic z tym zrobić, nie jestem gotowa na wprowadzenie regularności w jedzeniu, czuje się komfortowo tak, jak teraz jest, ale wiem, że jest to dla mnie złe i męczy mnie to, czuje się jakbym zasługiwała na cierpienie, jednak nie chce cierpieć, nie chce zmieniać tego jak się odżywiam bo boje się ze gdy to zmienę to przytyje, a tak to czuje się bezpiecznie, jednak nie chce dalej tak żyć, nic już nie rozumiem.
Problem z partnerką z depresją poporodową i przemocą w związku - jak sobie poradzić?

Dzień dobry. Piszę tutaj, ponieważ mam bardzo duży problem z kobietą, która ma problemy psychiczne. Jej problem polega na tym, że ma problemy z adaptacją otoczenia, depresję poporodową+ odebranie jej córki przez Mops. 

Jej były partner bił ją przez 6 lat prawie i w dodatku wynosił z domu rzeczy, które później sprzedawał.. Kobietą powinna brać tabletki, które jej przepisał psychiatra (ZOLTRAL), o ile dobrze pamiętam tak nazywają się te tabletki.. 

Jesteśmy razem w związku już z 3 miesiące i miałem nadzieję, że udźwignę ten ciężar, ale niestety nie dam rady, próbuje wszystkiego, ale z jej strony jest jakaś ściana. 

Po kłótniach każe mi się wyprowadzać, wyrzuca mnie albo ja sam wychodzę, bo nie daje sobie rady. 

Tylko niestety albo biega za mną po mieście, albo nachodzi moich znajomych i moją rodzinę w poszukiwaniu mnie. 

Wczoraj kolejna niefajna sytuacja. Po północy przyszła na plac do moich rodziców i stała pod drzwiami i podsłuchiwała przez drzwi czy mnie tam nie. Mam dość chciałbym się uwolnić od niej.. proszę pomóżcie mi

Problemy w małżeństwie: mąż mnie niszczy, a ja chcę odejść. Jak sobie poradzić?
Witam jestem żoną i matką r dzieci . W moim małżeństwie jest już od jakiegoś czasu źle najpierw walczyłam z teściową i mężem kiedy teściowa zmarła myślałam że wszystko się zmieni ale to bylo tylko marzenie on nigdy się nie zmieni tylko jeszcze bardziej mnie niszczę psychicznie ciągle cię awanturuje wyrzuca mnie z domu już mam dość wszystkie rachunki ja płacę on nie dokłada się nawet grosza to co zarobi trzyma dla siebie ja ciągle jestem wyzywana i ciągle mi powtarza że jestem dla matką z nerwów nie jem bo się boje ze znów zrobię coś nie tak o dzieci dbam sama karmię ubieram kształcę jego one nie obchodzą ale od jakiegoś czasu zauważyłam że muj organizm zaczyna inaczej reagować na stres mam.omdlenia i to nie tylko przy kłótniach ale jakim kolejek stresie jestem w tym związku już prawie 20 lat chciała bym odejść ale nie mam gdzie proszę pomóżcie mi co mam robić ...
Widzę, że nie wierzę w siebie ani w lepsze jutro. Jestem przeciążona i chronicznie zmęczona. Nie wiem czy to minie.
Dobry wieczór Bardzo dziękuję za odpowiedź. Faktycznie, nie wierzę ani w siebie ani w to, że mogę zrobić coś dobrze. Odkąd wyszłam za mąż (a po 6 latach się rozwiodłam), zawsze byłam krytykowana, przez męża, jego rodzinę. Byłam postrzegama jako osoba niezaradna itd. W czasie gdy ja opiekowałam się dzieckiem, domem, pracowałam, mój mąż wolał alkohol, przemoc domową i zupełnie zapomniał o istnieniu moim i syna. Obecnie od kilku lat w ogóle nie interesuje się synem. Dosłownie w ogóle. Syn ma problemy w szkole, co przyniosło kolejne poważniejsze sprawy, z którymi muszę się zmierzyć, wszystko muszę załatwiać sama, psychologów, psychiatrów, w dodatku muszę pilnować swojej pracy, gdzie panuje, można śmiało powiedzieć terror. Obecnie syn ma też problemy zdrowotne, więc biegamy od lekarza do lekarza..Codziennie czuję, że juz nie dam rady tego unieść wszystkiego, co odciska się widocznie na moim zdrowiu. Schudłam, co widzę sama po sobie, ale i tez w pracy nie uszło to uwadze koleżanek, zaczynają mnie boleć wszystkie części ciała, miewam ataki paniki, każda, nawet najmniejsza, najprostsza czynność, jak rozwieszenie prania, to dla mnie wysiłek. Mam siostrę, ale ona nie jest raczej zainteresowana mną ani chęcią chociażby rozmowy ze mną...co choć trochę by mi pomogło... Codziennie rano budzę się z myślą, że kolejne sprawy czekają... wizyta w szkole, w poradniach... w dodatku syn jest na etapie buntu młodzieńczego, więc w domu toczą się kolejne historie... nie umiem juz nawet plakać. W pracy ciągle biorę zdalną pracę albo się zwalniam, bo muszę być i w szkole i w poradni, i w innych instytucjach, w których pobyt wywołuje u mnie paraliż. Przy moim synu staram się uśmiechać, żeby wiedział, że ma we mnie wsparcie, a tak naprawdę jestem już u kresu sił chociaż wiem, że muszę walczyć o jego lepsze jutro...
Dowiedziałem się, od partnerki, o tym, że gdy była młodsza, leżała w szpitalu, u stwierdzono u niej niemożliwość podejmowania decyzji
Witam, mam pytanie, chodzi o moją partnerkę, kobietę, po przejściach. Gdy poznaliśmy się, wszystko układało się nam bardzo dobrze, była osobą, która potrzebowała opieki, potrzebowała bycia, z bliska osoba, i było tak, nie miałem do tego rządnych zastrzeżeń. Pojechaliśmy razem, na wczasy, i było nam cudownie, bardzo zbliżyliśmy się do siebie, co podobało się nam, a moja partnerka, była pozytywnie zaskoczona moją osobą. W trakcie naszej znajomości, przy rozmowach, które miały miejsce, dowiedziałem się, od partnerki, o tym, że gdy była młodsza, leżała w szpitalu, u stwierdzono u niej niemożliwość podejmowania decyzji, powiedziała mi o tym, przez łzy, i zdarzały się sytuacje, że zamykała się, w sobie, gdy chciałem pomoc, nie dopuszczała mnie, mówiąc, że boi się, powody, nie umiała podać. Chciałem, byśmy poszli, do psychologa, po pomoc, kategoryczne odrzuciła to, mówiąc, że trafi, do szpitala. Mieliśmy zamieszkać razem, przywiozła, do mnie swoje rzeczy, lecz z kwestią całkowitej przeprowadzki czekała, i odsowala w czasie ten fakt, mówiąc mi, że nie wie jeszcze, że ma obawy, że nie wie. Po powrocie z wczasów, zabrała swoje rzeczy, i wróciła, do siebie. Gdy wyjeżdżała, widziałem w jej oczach łzy, a gdy mówiłem, by została, mówiła, że nie może, bo boi się, i nie wie. Odjechała, i kontakt całkowicie został zerwany, nie odbiera moich telefonów, nie odpisuje na sms, z tego co mówiła mi, to po wczasach wraca do swojego mieszkania, gdzie ma spokój, a gdy pytałem o tak że mieszkaliśmy razem, to w odpowiedzi słyszałem jej słowa, że podobało się jej to, Nie wiem co mogli się stać, chciałbym pomóc, przekonać partnerkę do mnie, lecz nie potrafię, nie wiem jak.
Kryzys przy poczuciu bezwartościowości w relacji seksualnej, niechęci do siebie.
Dzień dobry. Mam już dość życia. Czuję się w środku jak wrak człowieka. Mam 45 lat dwoje dzieci i żonę, choć sam już nie wiem. Problem może wydawać się śmieszny. Aczkolwiek dla mnie nie jest. Są dni, że chciałbym już odejść. Od urodzenia borykam się z problemem mikropenisa. Rodzi się pytanie jakim cudem mam żonę. Nie wiem. Od nie wiem kiedy nie kochamy się. Ja z powodu okropnych kompleksów nie inicjuje, żona z kolei nawet nie porusza tematu seksu. Wiem, że nie daje jej satysfakcji tym co mam (niecałe 8cm). Byłem na operacji z tego powodu. Lekarze przed zapewniali, że odzyskam swój normalny rozmiar. Okazuje się że w dzieciństwie miałem jakiś zabieg i ten mikro to nieudana ingerencja lekarzy. Przed ostatnim zabiegiem byłem pełen nadziei. Czułem, że moje życie w końcu nabierze barw. Po wszystkim okazało się, że rozmiar zmienił się, ale o dwa cm w dół. Lekarze teraz nabrali wody w usta. Moja samoocena praktycznie nie istnieje. Zauważam po sobie symptomy depresji. Oddałbym kilka lat życia, żeby chociaż trochę poczuć się jak facet. Mój członek teraz wygląda dramatycznie. Z obrzydzeniem patrzę na siebie. Zasypiamy z żoną bez słowa. Nawet wracając z pracy nie pocałujemy się. Mam wrażenie, że żyję w jakimś koszmarze. Często budze się w nocy i płaczę z bezsilności. Nie chcę już tak żyć. Są dni, że mam w sobie tyle siły i samozaparcia, że postanawiam skończyć ze sobą. Jednak okazuje się, że nie mam odwagi. W głowie cały czas dzwonią mi słowa żony, kiedy powiedziała mi, że jej były miał wielkiego penisa. Innym razem tak od niechcenia złapała mnie za krocze i powiedziała mój boże tam nic nie ma. Czuję potrzeby seksualne, ale tłumie to w sobie na tyle, ile mam siły. Lęk i wstyd mi nie pozwalają. Nie mam już siły.
Mam poważne problemy zdrowotne, dzieci z niepełnosprawnościami, a mąż (przez pewną znajomość) utracił moje zaufanie. Co robić?
Mam pytanie, otóż od około 5 lat mam zdiagnozowaną nerwicę lękową, obecnie pod kontrolą psychiatry i na lekach , gdy pojawiło się najmłodsze dziecko- córka upragniona przez narzeczonego ,a był on wtedy pół roku po ciężkim wypadku na skuterze , depresja poporodowa i nerwica niszczyły mnie i jego ,bałam się sama przebywać w domu i inne nawet wymyślane powody z perspektywy czasu ,obecnie do dziś mierze się z nerwicą , do sedna - od porodu córki zaczęła nerwica brać całość na związek, otoczenie , a od początku roku pojawił się kryzys - do narzeczonego przyczepiła się inna kobieta, on początkowo tylko wysłuchiwał jej, aż wbiła się w nasz związek, gdzie już diagnoza w zeszłym roku syna - autyzm i niedawna drugiego dziecka asperger plus niedotlenienie, jest obciążeniem szczególnie dla mnie - ja nie pracuję, cały czas z nimi jestem, od kwietnia do sierpnia powiedzmy, że spotykał się, powiedział mi , ale u nas wyglądało tak, że jakby nie do końca się zmieniło, 1 września poroniłam w około 10 tygodniu , czuję pustkę itp. Ta kobieta, mimo że wyjechała, to wygląda jakby nic się w ich relacji nie zmieniło, nie wie o moim poronieniu ,o chorobie drugiego dziecka, bo tylko jedno wiedziała, i wróciliśmy z narzeczonym do siebie - przepraszam za długie pytanie , jakieś 2 tygodnie temu zaczął traktować mnie jak kiedyś za dobrych czasów, czułam uczucia itp ,szczególnie na wspólnych wyjściach, potem schody - bo dotknęłam jego telefonu, jak zgubił i nim mu przekazałam, pokasowałam wiadomości od tej kobiety , w tych wspólnych wyjściach powiedział, że rozumie mnie i przestanie pisać- że mam się nie przejmować , od tamtego momentu kłócimy się, moja nerwica ,,plus zdrowie po poronieniu, mam wyniki na przetaczanie krwi , to wzięło całość, znów z osoby, z której wydobył uśmiech, życie, jazda chwilą, zaczęłam kontrolować go , być nieznośna, czepiać się itp. , ale też nie pomaga ile powinien , zależy mi na tym związku , na całej rodzinie, nie chcę, żeby nerwica niszczyła relacje ,chcę też spokoju od tej kobiety , mam do niej numer, ale nie chcę żeby odbiło się to na mnie , nie wiem, co ze wszystkim zrobić i w tym wszystkim już wcześniej lekarz też podejrzewał u mnie białaczkę, dlatego zależy też mi na przeżyciu tyle ile mam czasu z nim , z dziećmi.
Witam, Jak znaleleźć szczęście w zyciu ? Mam 24 lat, a mam wrażenie że wpadłam w rutynę starszych osób - Praca, szkoła, dom. Od jakiegoś czasu zadaję sobie pytanie czy jestem w życiu szczęśliwa? I jak głębiej sie zastanawiam nad tym to stwierdzam że moj sens życia nie istnieje. Nie mam wyznaczonego celu. Żyje bo żyje i nie widzę swojej przyszłości. Mam wrażenie że zgubiłam poczucie wartości szczęście. Czuje się nieszczęśliwa, samotna.
Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce.
Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce. Na początku było wszystko w porządku, później stwierdził, że nic mnie nie obchodzi, że myślę tylko o sobie, zaczął mnie obwiniać o to, że nie zaspokajam jego potrzeb małżeńskich. Powiedział mi to dopiero, jak wyjechałam. Cały czas sugerował, że lepiej będzie, jak poznam kogoś innego, kto mnie doceni, na zmianę robił mi wyrzuty i przepraszał. Parę dni temu dowiedziałam się, że spotyka się z inną, gdy pytam o to czy kogoś poznał, zawsze zaprzeczał. Nie wiem, co robić, jestem w rozsypce, od kilku dni nie mogę nic przełknąć, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
Witam. Jak nakłonić męża na rozmowę z psychologiem.
Witam. Jak nakłonić męża na rozmowę z psychologiem. Albo nawet wspólne spotkanie. Martwię się o niego. Obecnie dziwactwa same się go trzymają. W związku z żywieniem, zagrożeniem, jakie czeka na niego na każdym kroku. Ciągle tylko napięta sytuacja, nie można o niczym innym z nim porozmawiać, mnie w tym nie ma, bo jak tylko się odezwę, jest zaprzeczenie i mówienie, jakie zło na mnie czeka. A gdzie ja normalne problemy dnia codziennego i reszta. Miarka się przebrała, to jest nie do zniesienia, ja na tym cierpię. A żadne argumenty nie przemawiają do niego. Wiem ze to jest niemądre co napisze, ale muszę go zmusić do rozmowy z kimś. Bo jak nie to pozostaje tylko rozwód. Czy można kogoś zmusić sądownie do leczenia? Brakuje mi już pomysłów.
Cześć, mam męża i dzieci i ostatnio dowiedziałam się, że mój mąż
Cześć, mam męża i dzieci i ostatnio dowiedziałam się, że mój mąż przesyła sobie z byłą koleżanką z pracy zdjęcia nóg z wakacji, jako pocztówki. Podobno to jest śmieszne. Dla mnie niekoniecznie, szczególnie gdy mój mąż przesyła gołe nogi z plaży albo ona gołe nogi, a w ręce trzyma kieliszek wina. Rozmawialiśmy, on twierdzi, że to nic nie znaczy, że to tylko śmieszna zabawa. Powiedziałam mu, że oczekuję, że zakończy tę znajomość . Nie zgodził się. Ustawił znikające wiadomości po 24 h z tego czatu, a po dalszych rozmowach ze mną zmienił kod pin do komórki. Proszę o radę ,jak powinnam się zachować. Co zrobić, aby nie utrzymywał z nią już więcej kontaktu, bo na tym mi zależy. Z góry dziękuję za pomoc.
Mąż ukrywał przede mną kwestie finansowe, pożyczki. Jasno mówiłam mu, że dla mnie bezpieczeństwo finansowe jest ważne. Co mam zrobić?
Jak sobie poradzić z tym, że mój partner oszukał mnie w kwestiach finansowych i brał chwilówki ukrywając to przede mną, bo jesteśmy małżeństwem od 3 lat. Dodam, że jestem z rodziny rozwodników, gdzie mną i moim bratem nie interesowali się rodzice i dbali tylko o to, żeby swoje zachcianki spełniać. Mieszkaliśmy wszyscy razem w takim kłamstwie. Była też przemoc emocjonalna, wyzwiska itd. W końcu po studiach udało mi się oderwać od tego cyrku rodzinnego i przeprowadzić a potem poznałam mojego męża i tak od kilku lat okłamywał mnie, że panuje nad finansami, aż mleko się rozlało. Dla mnie ważne jest bezpieczeństwo finansowe , analizuje każdy wydatek, a mąż wiedząc jak podchodzę do sprawy, jak to powiedział "nie chciał mnie obciążać " zamiast powiedzieć jak jest i żylibyśmy skromniej, co od zawsze mu powtarzałam, że dla mnie to ok, bo jestem z biedniejszej rodziny. Nie wiem co mam zrobić, czy odejść, bo mam już kompulsywne zajadanie stresu i stany nienawiści do aktualnej sytuacji , czy walczyć?
Dzień dobry. Mam problem, ponieważ nie wiem, gdzie chcę mieszkać
Dzień dobry. Mam problem, ponieważ nie wiem, gdzie chcę mieszkać. Skończyłam studia i od kilku lat czekałam na to, aż w końcu będę mogła się wyprowadzić za granicę, bo nie lubiłam Polski. Jednak, gdy w tym czasie byłam na wakacjach, zawsze na koniec chciałam być już w domu i w głowie marzyła mi się przytulna jesień i oglądanie filmów. Byłam w zeszłym roku we Włoszech 3 miesiące na praktykach, na początku podobało mi się i miałam odczucie, że chcę tam mieszkać, jednak wydarzyły się przykre rzeczy, które coraz bardziej zniechęcały mnie do tego miejsca. Pomimo cudownych nieraz widoków, nie potrafiłam się cieszyć krajobrazem. I tak musiałabym wracać do Warszawy, gdyż jesienią zaczynałam zajęcia. Chodzi jednak o to, że nie pamiętam ostatniego czasu, gdy będąc za granicą chciałam tam zostać. Za to, gdy jestem w Polsce przez jakiś czas, mam jej dosyć, zniechęca mnie jej przeciętność i ludzie w moim wieku, którzy są często wulgarni i mało lojalni. Skąd mam wiedzieć, czego tak naprawdę chcę? Dlaczego po powrocie do Polski czuję ulgę, a zaraz potem znowu chcę wyjechać? Jedna rzecz nie zmienia się od kilku lat - nienawidzę Warszawy i nie chcę tu zostać. Po skończeniu studiów wiedziałam, że chcę mieszkać w Szwajcarii, nie dostałam jednak żadnej pracy. Do Włoch mnie aż tak nie ciągnie, nie mam już takiego wyobrażenia o tym kraju jak kiedyś. Wrociłam właśnie z wakacji z południa Francji, na których byłam sama. Na początku jak zawsze podobało mi się, jednak zniechęcił mnie brud (niestety obecny w wielu krajach Europy Zachodniej), gorąc, samotność, uraz stopy, który uniemożliwił mi chodzenie, byłam strasznie zmęczona, nie miałam ochoty nawet siedzieć w wodzie. Po tym doświadczeniu mam ochotę przeprowadzić się na południe Polski, byłam tam ze 2 razy, skąd mam jednak wiedzieć, że nie odwidzi mi się? W dodatku, gdy jest lato, mam ochotę na jesień, przytłacza mnie słońce. Za to gdy jest zima, marzę o mieszkaniu w tropikach. Jesień natomiast zawsze mnie cieszy - jest otulająca, nie przytłacza, nie narzuca się. Z drugiej strony, skoro siedzę tutaj i jakoś żyję, to może wystarczy się przestawić i przyzwyczaję się do nowego miejsca. Wiem, że przeprowadzka zawsze wiąże się z ryzykiem, jednak powinna być dobrze przemyślana. Z drugiej strony wielu rzeczy nie da się przewidzieć. Jak żyć w takich warunkach? Obawiam się, że nie znajdę swojego domu.
Kryzys w relacji-chciałabym popracować nad sobą, jednak w odniesieniu do Nas, a partner nie chce uczestniczyć w tym procesie.
Mój partner, jak się okazuje, zmęczony moim podejściem i brakiem wyciągania wniosków, zmienił nastawienie do mnie. Przez kilka dni był dość nieprzyjemny i niegrzeczny, natomiast gdy powiedziałam, że taki niegrzeczny on mi nie odpowiada, stwierdził, że w takim razie nie wiem, czego chcę, bo ten grzeczny też mi nie odpowiadał. Gdzieś się zagubiłam, nie biorąc pod uwagę, że swoim zachowaniem wobec niego, doczekam się, że będzie miał dość, ale nie że aż w takim sposób... Za dużo widziałam "ale" (teraz wiem, że zdecydowana większość za często, a w dodatku bez potrzeby..), nie patrząc, że sama wzorowa nie jestem. Mam obecnie czas na poprawę. Nie wiem, ile tego czasu. Dodał, że jak się nic nie zmieni, to się wyprowadzi i może wtedy zrozumiem. Ale..on mi nie powie, co i jak. Mam sama to ogarnąć. Na co dzień teraz jest dość obojętny, postawił na swoim i nie odpuści ot tak. Przyjmie całusa, odpowie, że kocha, ale tak nijak.. Dodał, że nie zdradził, nie zdradza i mnie nie zdradzi, że nie wraca do żadnej byłej, ani nie dostaje d... na boku. Ale budzi się w mojej głowie myśl, że czekając na zmianę buduje gdzieś sobie nowy grunt... Mam mętlik w głowie ogromny - odbierając jego obojętność dystansem i oddalaniem, wyjdzie, że nic nie robię, że mam to gdzieś, by się poprawić. Jesli ktoś mi powtarza nie noś żółtego,do twarzy Ci w innym, to się zastanowię, zapytam co założyć. Jesli odpowiedź jest, że coś innego, to probuję inne kolory, albo wcale, skoro nie dostałam odpowiedzi wprost: nie noś zółtego, zielony to jest to. A w obecnej sytuacji, boję się bez jakiejkolwiek wskazówki, otuchy obrzucę go całą tęczą i bardziej zniechęcę. Sam powiedział, że mam teraz zagwostkę, bo nie chodzi o to, że teraz jak się grunt zatrząsł, to będzie wszystko cacy na klaśnięcie. Mimo tego, nie wiem jak do tego wszystkiego podchodzić, nie chce go zagłaskać. Gdy np. w przeszłości mówił, że za mało go doceniam, pytałam ale jak on oczekuje? Bo wygląda w takim razie, że nie umiem pokazywac docenienia, tym bardziej tak jakby on naprawdę chciał, że może trzeba mi to wprost jak krowie na rowie, nauczyć, to kończyło się "wiesz, dorosła jestes". Taka sytuacja mogła sie powtórzyć. Po czym teraz zbieram żniwa... To przykładowa płaszczyzna. Mocno się pogubiłam. Zależy mi na nim, jest dla mnie ważny.Dziękuję mu za szansę, raczej próbę szansy, zamiast od razu mnie pogonić. Aczkolwiek nadal nie potrafię podchodzić do tego roztropnie i z chłodną głową, czym bardziej się zapętlam.
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny.
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny. Wcześniej mówił mi, że jestem bez ambicji, nie mam celu w życiu, bo zajmowałam się dziećmi, nie dążyłam do niczego przed urodzeniem dzieci, pracowałam w sklepach. On pielęgniarz i ratownik w czasie małżeństwa zrobił studia i magisterkę z pielęgniarstwa, w szpitalu poznał młodą pielęgniarkę. Mój problem jest taki, że porównuję się ciągle do niej, czuję się nikim, jestem teraz pokojówką w hotelu, nie mam nic żadnych studiów, nie mam talentu, żyje tylko dla dzieci, wstydzę się siebie, taki nikt.
Czy można przezwyciężyć kryzys, kiedy sprawcą napaści molestowania jest psycholog/psychoterapeuta?
Czy można przezwyciężyć kryzys, kiedy sprawcą napaści molestowania jest psycholog/psychoterapeuta? Jak sobie z tym poradzić?
Myślę negatywnie, co prowadzi do pozytywnych skutków.
Myślę negatywnie, co prowadzi do pozytywnych skutków. Od dłuższego czasu przy różnych sytuacjach staram się wyobrazić najgorsze, aby do tego nie doprowadzić. Mam wrażenie, że jeśli pomyśle coś negatywnego wydarzy się odwrotność np. Jeśli przed konkursem pomyślę, że się pomylę to to się nie wydarzy, ale jeśli będę myśleć, że poszło mi dobrze, to okaże się, że się pomyliłam. Tak z wszystkim. Wyczytałam w internecie, że pozytywne myślenie jest podstawą wszystkiego i próbowałam tego, ale mam wrażenie, że dochodzi do negatywnych skutków. Najgorsze jest przekonywanie siebie, że naprawdę "wierzę" w negatywne myśli, a nie tylko próbuje stworzyć sytuacje. Jak mam się tego pozbyć?