Przemocowy mąż, boję się odejść ze względu na dzieci i że sobie coś zrobi.
Jestem z mężem od 18 lat (10 lat po ślubie). Gdy się poznaliśmy Mąż był człowiekiem bardzo skromnym, delikatnym i spokojnym.
Gdy urodził się pierwszy syn zaczęły się bardzo nerwowe sytuacje. W kłótniach Mąż potrafił uderzać pięścią w drzwi aż zrobił w nich dziurę, rozwalił mi telefon twierdząc, że go zdradzam. Niejednokrotnie groził, że sobie coś zrobi.
Często robi awantury przy dzieciach i to mnie najbardziej boli. Zarzuca mi, że to wszystko moja wina, bo ja mało z nim współżyje. A ja już po tych wszystkich wydarzeniach zamknęłam się na niego. Ciężko mi z nim rozmawiać, dzielić problemami, śmiać. Nasze rozmowy to tylko są na temat dzieci. Nie chcę, żeby mnie przytulał, dotykał. On twierdzi, że czuje się bardzo odrzucony.
Ostatnio w kłótni powiedział przy dzieciach "pakuj się i wypier*alaj ". Wczoraj przez godzinę krzyczał na mnie jaka jestem okropna, bo znowu się z nim nie kocham, że pójdzie do moich koleżanek jak tak dalej będzie, znowu, że sobie coś zrobi. Kazał mi wybierać albo on albo moja rodzina. Nie mam od niego zbyt wiele pomocy, jest wiecznie chronicznie zmęczony. W domu rzadko robi coś sam od siebie, o wszystko muszę się prosić, albo obiecuje ze coś zrobi a nie robi. I znowu zostaje z tym ja. Mam ochotę odejść, ale boję się, że faktycznie sobie coś zrobi. No i dzieci...kochają go strasznie....
Oliwia

Justyna Papurzyńska-Parab
Witam serdecznie,
Na początek chciałabym wyrazić współczucie z powodu Pani sytuacji i tego, czego Pani doświadcza. Myślę, że to nie jest łatwe widzieć tak diametralną różnicę w zachowaniu i myśleniu człowieka, który kiedyś był inny i w którym Pani się zakochała.
Niestety, wygląda na to, że z niewiadomych przeczyn (a być może w gruncie rzeczy zawsze taki był), mąż zaczął przejawiać zachowania przemocowe. Myślę, że należy tą sprawę postawić jasno- przemocą jest zarówno niszczenie rzeczy wokól, jak i wyzwiska w Pani stronę, obwinianie Panią o problemy między Wami, grożenie, że zrobi sobie krzywdę, oraz próby wyrzucania Pani z domu. Co więcej, osobami doświadczającymi przemocy są także dzieci- i fakt, że dzieci kochają ojca, nie zmniejsza ich krzywdy w byciu ofiarami przemocy.
Z tego, co Pani pisze, ma Pani pomysł rozwiązania tej sytuacji, ale mam wrażenie, że brakuje Pani pewności, co do słuszności tej decyzji. Widzę też emocjonalne związanie z komunikatami ze strony męża, które sprawiają, że w jakimś stopniu może Pani czuć się za niego odpowiedzialna. Myślę, że warto porozmawiać o tym na sesji, gdzie będzie miała Pani szansę swobodnie wyrazić swoje obawy, emocje, potrzeby, a także spojrzeć z innej perspektywy na Pani sytuację małżeńską i zachowanie męża. Małżonek wykazuje się postawą mocno kontrolującą- pracując ze specjalistą, może Pani nauczyć się odzyskać kontolę nad swoim życiem i poczuć się na tyle silna i pewna, by zawalczyć o szczęście swoje i swoich dzieci.
Życzę powodzenia i pozdrawiam gorąco,
Justyna Papurzyńska- Parab

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Oliwia,
czy posiadanie dzieci było Waszą wspólną decyzją? I kolejne pytanie, czy mąż w dalszym ciągu po pojawieniu się dzieci był na pierwszym miejscu?
Na pewno trzeba byłoby zacząć od szukania przyczyny zachowania Twojego małżonka. I przeanalizowania przeszłości, tj. cofnięcia się do momentu Waszego poznania i przejście krok po kroku przez kolejne etapy Waszego życia z czujnością.
Sugeruję doraźne konsultacje z psychologiem w celu wychwycenia wspomnianych wyżej nieprawidłowości i kolejno opracowania rozwiązań.
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Paulina Urbanowicz
Dzień dobry,
Bardzo Pani współczuję tak ciężkiej sytuacji. Czy próbowała Pani rozmawiać z mężem, skąd wynika takie zachowanie? To, czego Pani teraz doświadcza musi być na pewno ciężkie, szczególnie, że na pewno stara się Pani to wszystko ukrywać przed dziećmi.
Proszę rozważyć konsultację psychologiczną, lub poszukać wsparcia u rodziny lub przyjaciółki. Najważniejsze, żeby w tej sytuacji czuła Pani wsparcie.
Pozdrawiam,
Paulina Urbanowicz

Katarzyna Aleksandrzak
Dzień dobry!
W sytuacji eskalacji przemocy - a tego właśnie doświadcza Pani ze strony męża, warto skonsultować się ze specjalistą. W takich warunkach łatwo stracić zaufanie do własnych odczuć i granic. Gorąco zachęcam do pilnego kontaktu z ośrodkiem interwencji kryzysowej lub Niebieska Linią, gdzie szybko i nieodpłatnie uzyska Pani wsparcie psychologiczne i informację o możliwych do podjęcia krokach i dostępnych formach pomocy dla Pani i małżonka.
Łączę pozdrowienia.
Katarzyna Aleksandrzak
Psycholog, Psychoterapeuta, Interwent kryzysowy

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Od 20 lat jestem w związku małżeńskim. Mój problem to mój mąż, który jest bardzo agresywny słownie. Nigdy nie wiem w jakim humorze wstanie, zazwyczaj jak tylko usłyszę z rana, że trzaska drzwiami albo czymś rzuca, to już wiem, że będzie awantura i zazwyczaj jest to awantura za coś, co wydarzyło się np. 6 miesięcy wcześniej. Wyzwiska typu *przekleństwa*, aż mi wstyd to pisać. Zastraszanie za każdym jednym razem mnie i dzieci, gdzie nie pójdzie do pracy, to go wywalają. W tym roku właśnie został wyrzucony z ósmej pracy, tymczasem ja pracuje jak wół, żeby na wszystko starczyło. Po całej awanturze jednostronnej, bo ja się nauczyłam nie reagować, bo jeszcze gorzej wtedy jest, oczekuje, że padnę mu w ramiona, a jak tego nie zrobię, to zaczyna się na nowo. Wyzwiska, rzucanie przedmiotami. O naszych dzieciach zawsze mówi te "downy". Ręce opadają normalnie. Odchodził już 4 razy i zawsze wracał z płaczem, że to ostani raz. Mój syn ma już 18 lat i ostatnio próbował mnie bronić to się ojciec do niego do bójki rzucił, a zapytał tylko 'czemu cały czas wyzywasz mamę, ona przez ciebie płacze'. Wiem, że jestem w toksycznym związku, ale nie potrafię się z niego uwolnić.
Mam wszystkiego dość. Jestem taka zmęczona. Byliśmy ze soba 15 lat, 7 lat po ślubie. On nagle, oświadczył że chce rozwodu. Próbowałam walczyć, ale im bardziej walczyłam to on się wściekał. Już wydawało się, że będzie dobrze i znów nagle zaskoczył mnie i ze łzami powiedział, że złożył pozew o rozwód. Na moja prośbę się wyprowadził. Tydzień po wyprowadzce powiedział, że ma wątpliwości. A potem już szedł w zaparte, mówił, że po tym wszystkim co mi powiedział nie mógłby być już ze mną.
Mamy prawie 3 letnie dziecko, więc musieliśmy się widzieć. On zaczął mnie oskarżać przez sms,y że go okłamuje, szantażuje dzieckiem i oczerniam. Kiedy prosiłam, żeby to wytłumaczył i dał przykłady, bo przecież tak nie jest, to milczał. Jeszcze cały czas mi robił wyrzuty, że chciałam, żeby się wyprowadził.
W cztery oczy zupełnie inny człowiek, widzę i nie tylko ja, że go ciągnie do mnie, szuka mojego towarzystwa. Kiedy parę razy mnie zaskoczył i przyjechał z dzieckiem szybciej i byłam prosto z pod prysznica lub w piżamie to widziałam, że patrzy na mnie z pożądaniem. Gdy dałam mu swój laptop, żeby coś tam zrobił i zobaczył nasze wspólne zdjęcie na tapecie to widziałam łzy w jego oczach.
Powiedziałam, że go dalej kocham, zareagował najpierw zagubieniem i smutkiem, potem pojawiła się nagła złość. Kiedy powiedział, że mu lepiej samemu i że nasz związek był bagnem to odcięłam się od niego, teraz moja Mama pośredniczy między nami i ona odbiera i daje dziecko. Po prostu mnie niszczyło to wszystko. Od 3 tygodni się nie widzieliśmy i nie odzywam się do niego. To on powiedział mojej Mamie wczoraj, że zaczyna go to denerwować. Moja Teściowa mówi mi, że jest przerażona nim, bo go nie poznaje, strasznie schudł, przestał o siebie dbać, zaczął mieć kłopoty ze zdrowiem i ma strasznie smutne oczy, a jednocześnie zrobił się agresywny słownie. Wyznał też mojej teściowej, że już z nikim nie ma kontaktu.
Od kiedy go nie widzę i nie mam kontaktu jestem spokojniejsza, radosna, zaczęłam malować obrazy, remontować dom, po prostu żyje. Ale nie wiem czy to nie dziecinne zachowanie z mojej strony? Kocham go, ale teraz mi lepiej chociaż dalej są dni kiedy tęsknię za tym jaka więź mieliśmy między sobą i że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi kiedyś. Czuję się lepiej, bo wiem, że mnie nie zaskoczy żadnym bezpodstawnym atakiem słownym i złością.
Wiem jednak, że to nie on, mój Mąż był zawsze kochany, czuły, rodzina była najważniejsza, ale moja depresja poporodowa, obowiązki i śmierć jego przyjaciela… chyba go to zniszczyło.
To już tyle miesięcy od kiedy się wyprowadził, na szczęście te dni kiedy jest mi źle sa coraz rzadsze. Nie mogę uwierzyć, że w styczniu jeszcze mi wyznawał miłość i wiedziałam, że to szczere, a w następnym styczniu będzie rozwód. Strasznie mi smutno za człowiekiem, który już chyba zniknął bez powrotnie. I szkoda mi go, bo córka nieraz mówi, że Tatuś jest smutny i płakał. Wiem, że nie powinnam analizować, ale trudno mi pojąć, skąd taka nagła niechęć jego do mnie i ta jego złość, że nie chce go widzieć, przecież to on zdecydował, że chce rozwodu i nie chce walczyć, a na mnie jest zły, że próbuje jakoś sobie to ułożyć. Mówił, że był już u paru psychologów i lekarzy psychiatrii, ale, że mówią mu, że jest zdrowy.