
Miesiąc temu zerwał ze mną chłopak. Bardzo cierpię z tego powodu, po rozstaniu spotkaliśmy się kilka razy, wiem, że z jednej strony był to błąd, a z drugiej widzę po jego zachowaniu, że w jakiś sposób mu zależy
Smutna

Zobacz podobne
Mąż uważa, że tylko ja – żadna inna. Były plotki, że miał romans w pracy. Życie małżeńskie – OK, czasem sprzeczki o byle co.
Teraz pytanie – jak podejść do sprawy? Mąż pracuje z kobietami, z jedną z nich poszła fama, że miał romans. Zaprzecza. OK, próbowałam zaufać, lecz jest ciężko – potrafi momentami być wobec mnie chamski, agresywny, nie chce zbliżeń. Kiedy frustracja i agresja mijają – nagle jest czuły, jakby nigdy nic, jakby nic sobie z tego nie robił.
Kierowniczka, z którą zna się dosyć dobrze, potrafiła mówić mojemu mężowi, że ją irytuję. Podobno go zje***ała „za mnie” – przepraszam za słowo, ale już mam dosyć. Ta kobieta potrafiła mnie zaatakować słownie, że niby nie powinno mnie interesować, co łączyło mojego męża z inną kobietą. Mąż uważa, że to tylko plotki.
Mam zaufanie do mojej koleżanki, z którą rozmawiałam. Powiedziała, że mąż mną manipuluje, kłamie, że coś tu nie gra. Kierowniczka za każdym razem wyręcza się tylko moim mężem – żeby poszedł do apteki po leki, żeby wlał płyny do auta... i tak w kółko. Nikogo innego nie prosi, tylko jego. A on twierdzi, że inni są nieudolni, a on nic złego nie robi. Yhy...
I teraz sytuacja: dzwoni do mnie na wideo rozmowę – zawsze widzę jego twarz. Nagle, kiedy rozmawiamy przed pracą, mówi do mnie: „poczekaj” i ustawia kamerę na czarne tło – raczej celowo, żebym nic nie widziała. W tym momencie słyszę głos kobiety, chyba tej „tempej” kierowniczki. Po chwili, kiedy odeszła, mąż nagle odwraca kamerkę, jakby nigdy nic, mówiąc, że „niechcący” ją przestawił. Yhym, jasne… Powiedział, że ona tylko podjechała autem i mówiła coś, że jakiegoś pracownika zamknęła policja.
Pytam męża: czy naprawdę był problem, żeby trzymać normalnie telefon? Czy trzeba było tak szybko zmieniać obraz? Buziaczki czy co? Różnie można to odebrać, prawda? Twierdzi, że „niechcący”… A potem nagle mówi do mnie: „Nie przyjeżdżaj po mnie do pracy”. Jak mam to odbierać? Kłamie mnie z tą babą, czy serio może „niechcący”?
Jeszcze tekst: „Masz tak robić – nie przyjeżdżaj”. No to co – pojechać i mieć podejrzenia, czy nie? Dodam tylko, że ta kobieta bardzo mnie nie lubi – i ja jej też. Kiedy jeżdżę po męża, widzi mnie, robi miny – ja to widzę. Mówiłam mężowi. On twierdzi, że ma ją „w dupie”, a ja widzę, że ona robi niestosowne gesty, kładzie mu rękę na klatkę piersiową, uśmiecha się jak kokietka, klepie go i łazi za nim krok w krok.
Mąż uważa, że „za dużo biorę do siebie”. Ale moim okiem – to nie wygląda normalnie. Czy mam powody do podejrzeń?
Zacznę od tego, że być może ja mam ze sobą jakieś problemy a na pewno na tle psychicznym, ponieważ strasznie zostałam skrzywdzona rok temu przez męża, a w sumie przez samą siebie - dlaczego?
Mąż dosyć często stawiał, przez 20 lat bycia razem, na życie zawodowe - praca, praca i jeszcze raz praca. Rzadko miał czas dla mnie i dzieci, zazwyczaj bywałam z dziećmi samą w domu, ciągle pranie, sprzątanie, gotowanie, czekanie aż wróci do domu - niestety zmęczony, no i zero pożytku, wiadomo.
Zaczęłam szukać towarzystwa ludzi, z którymi pogadam, wykorzystam czas jak mąż jest w pracy, nie tylko na szmatach i garach, ale by odzywać się do ludzi. I tak się stało, iż poznałam ludzi, nie do końca fajnych, bo takich, którzy spotykają się, aby plotkować o wszystkim i o niczym, którzy pili i ćpali. Wcięłam się w ten świat, zaczęło mi pasować, razem z nimi piłam, aż się rozpiłam.
Zaczęłam wierzyć w to, iż moje małżeństwo się rozpada, mąż tylko praca, potem filmy i spać, a ja tak naprawdę nieważna, nie było czasu, aby porozmawiać czy super spędzić czas, nawet w sferze intymnej. Nie mieliśmy dla siebie czasu, oddalałam sie od męża i doszło do tego, że wyrzucił mnie z domu. Miał dosyć moich schadzek, alkoholu i awantur.
Popsułam sie strasznie, ledwo uszłam z życiem, chore serce, a teraz głowa popsuta przez alkohol, trauma jak mąż mnie zranił, mimo prośby wiele razy, że jestem - bądź ze mną, nie praca i praca. Rozumiem, nie ma ludzi do pracy, pieniążki potrzebne, ale można, jeśli sie chce, podzielić życie zawodowe, a prywatne - do męża nigdy to nie docierało.
Uwielbia swoją prace po prostu. Kiedy tłumaczę, że wiecznie jestem sama, że tęsknie, nie mam do kogo sie odezwać, to jakby grochem o ścianę. Kiedy mnie wyrzucił, zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę w życiu jest dla mnie ważne, moje zdrowie, szczęście, prawdziwa miłość pożądanie, seks. Postanowiłam wszytko zmienić, poszłam na terapię odwykową, minął ponad rok nie piję, nie chcę, walczę z tym, żal mam do męża ogromny, lecz juz mniejszy. Wróciłam - nasze życie zaczęło się układać, chociaż mimo wszystko jakieś są przeplatane dni z męża strony. Potrafi raz pragnąć mnie, innym razem być chamski, kłamać, robić nadzieję a ja wierzę po prostu we wszystko. Że kochankę ma czy wdał się w romans, plotki poszły u niego w pracy, czemu zaprzeczał, lecz dziwne zachowania nie dają mi często spokoju. Raz czuły, kochany magia, przebudzenia w nocy zaczęło mi sie to podobać, że pożądam męża. Niestety zdarzają się sytuacje jak czegoś nie ma, a ja pożądam, w frustracji staję sie jakąś wredną i podłą osobą, wyzywam męża, robię dramy, ponieważ mam potrzeby czułości, on daje, ile może, nie mam co narzekać. Jedynie, co mnie rani i boli i wprawia o strach to to, jak mąż potrafi mnie krytykować, że jestem kretynką, pustą, głupią, nikt by ze mną nie wytrzymał, że przy mnie człowiek dostanie zawału, boi się spać itp. Następnego dnia albo od tak przeprosi albo nawet nie mówiąc, że to emocje nad nim górują. Nie wiem, co myśleć, jak popadnie w szał potrafił złapać mnie za gardło.
Rzadko rozmawia o danych problemach, ostatnio jedyny temat rozmowy z mojej strony to jest sex, ponieważ widzę jak było kiedyś, a jak jest teraz i daje jasne sygnały mężowi, on nie słucha lub słucha jak zgaszone radio. Kiedy mówię za każdym razem słyszę od męża, że ta rozmowa go usypia. Nie mam z kim otwarcie porozmawiać, wygadać się - mam koleżankę, która zna dobrze mnie, jak i męża, jej zawsze mogę sie zwierzać i tak sie stało.
Mąż dowiedziawszy się, że rozmawiałam z nią na nasze tematy, stwierdził, że gadam źle o nim i nagle atak nerwów - nie pozwolił do siebie podejść, odpychał. Mąż potrafi mi powiedzieć, że taki się staje agresywny przeze mnie, że ja z niego takiego robię, tłumaczę nie raz, że nie mam zamiarów, on uważa inaczej, że ja nie liczę się z nim, z jego potrzebami, a tylko patrzę na siebie. NIE, ja patrze na nas, on tego nie rozumie lub nie chce rozumieć. Sama chodzę do psychologa, jak i do psychiatry, biorę leki uspokajające, mąż kiedyś chodził ze mną na terapię małżeńską, pomogło, ale nie na długo. Teraz, kiedy proszę męża, aby też sam poszedł ze sobą, to stwierdza, iż jemu niepotrzebne, że jest zdrowy, że to ja jestem 'chora psychicznie' i powinnam się leczyć, lecz pytanie, z czego ja mam sie leczyć? Chyba z uczuć co do męża? Nie wiem, co mam myśleć.
Mąż uważa, że tylko ja, żadna inna, że mnie tylko kocha, pożąda, a ja czasami tego nie odczuwam. Potrafi lekceważyć przykre słowa i z niczego nic sobie nie robi. Tak, jakby chciał sam, aby atmosferę popsuć. Raz dobrze, raz źle, nie chce komunikować sie, po prostu można ująć: tak dużo mówi, obiecuje, a mało robi, żąda, abym to ja jego podczas snu tuliła i zaczepiała, kiedy tylko chce, a kiedy to zrobię to dostaję kosza.
Jestem smutna, nie wiem czy coś gra czy próbuje mnie wykończyć psychicznie, choć zaprzecza. Co mam myśleć i co robić? Odpuścić męża?
