Left ArrowWstecz

Ostatnimi czasy czuję się troszkę "odklejona" od rzeczywistości, tzn. czas leci mi bardzo szybko

Ostatnimi czasy czuję się troszkę "odklejona" od rzeczywistości, tzn. czas leci mi bardzo szybko, czuję, że nie jestem w pełni świadoma rzeczywistości, ponadto zanim się nie obejrzę znowu jest wieczór, itp. Co to może oznaczać?
User Forum

Klaudia

2 lata temu
Magdalena Chojnacka

Magdalena Chojnacka

Klaudia, To o czym piszesz może oznaczać wiele rzeczy. Ciężko jednoznacznie stwierdzić - nie znając więcej detali o Tobie. Może to być związane ze zmęczeniem, stresem ... W obecnym czasie jesteśmy przebodźcowani/przeciążani informacjami (często negatywnymi) i takie “odklejenie” może być mechanizmem radzenia sobie naszego organizmu. Mamy też przesilenie zimowo-wiosenne, które też wpływa na nasz stan psycho-fizyczny np. roztargnienie, ospałość itp. Jeśli chodzi o “szybko upływający czas” to np. jak mamy dobry czas z przyjaciółmi to czas wydaje się że leci szybciej, a kiedy mamy nudny wykład na uczelni to czas się duży, innym razem mamy poczucie że czas przestał istnieć bo coś pochłonęło nas bez reszty itp Odczucie upływu czasu ma związek z naszym samopoczuciem i też tym czy robimy to co chcemy w danym momencie czy to co musimy a nie chcemy... Temat jest dość  szeroki i nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na twoje pytanie.

Jeśli jednak niepokoi Cię ten stan i wpływa on negatywnie na twoje funkcjonowanie w życiu codziennym to może warto się temu przyjrzeć na konsultacji indywidualnej, żeby zastanowić się wspólnie czy jest to stan przejściowy czy może kryje się pod tym coś innego czym warto zając się bardziej. Jeśli stan Twój trwa krótko i nie sprawia większych trudności to nie martwiłabym się tym i obserwowała go póki co. Pozdrawiam:) 

Magdalena Chojnacka

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy na zwolnieniu lekarskim od psychiatry mogę zaliczyć egzaminy na studiach?
Choruję na depresję. Do tej pory broniłam się przed lekami, ale myśli samobójcze od niedawna stale się nasilają. Czuję obniżenie jakości życia. W pracy również nie mam tyle energii i cierpliwości co kiedyś, a wymaga ona jednak dużego zaangażowania i odpowiedzialności. Planuję udać się do psychiatry po leki. Rozpoczynając farmakoterapię chciałabym skorzystać ze zwolnienia lekarskiego, żeby się zregenerować i obserwować początki leczenia. Pojawia się jednak problem w związku ze studiami. Czy na zwolnieniu lekarskim od psychiatry mogę zaliczyć egzaminy na studiach? Na uczelni muszę pojawić się w następnym tygodniu jeszcze w dwa dni, które obawiam się, że odwleką w czasie moją wizytę u psychiatry, której w chwili obecnej bardzo potrzebuję.
Problem z partnerką z depresją poporodową i przemocą w związku - jak sobie poradzić?

Dzień dobry. Piszę tutaj, ponieważ mam bardzo duży problem z kobietą, która ma problemy psychiczne. Jej problem polega na tym, że ma problemy z adaptacją otoczenia, depresję poporodową+ odebranie jej córki przez Mops. 

Jej były partner bił ją przez 6 lat prawie i w dodatku wynosił z domu rzeczy, które później sprzedawał.. Kobietą powinna brać tabletki, które jej przepisał psychiatra (ZOLTRAL), o ile dobrze pamiętam tak nazywają się te tabletki.. 

Jesteśmy razem w związku już z 3 miesiące i miałem nadzieję, że udźwignę ten ciężar, ale niestety nie dam rady, próbuje wszystkiego, ale z jej strony jest jakaś ściana. 

Po kłótniach każe mi się wyprowadzać, wyrzuca mnie albo ja sam wychodzę, bo nie daje sobie rady. 

Tylko niestety albo biega za mną po mieście, albo nachodzi moich znajomych i moją rodzinę w poszukiwaniu mnie. 

Wczoraj kolejna niefajna sytuacja. Po północy przyszła na plac do moich rodziców i stała pod drzwiami i podsłuchiwała przez drzwi czy mnie tam nie. Mam dość chciałbym się uwolnić od niej.. proszę pomóżcie mi

Bardzo zmienny nastrój w stosunku do partnera
Niewiem z czego wynika moje zachowanie do partnera potrafię w jednej chwili z bardzo miłej osoby zmienić się nie do poznania jak tylko mnie zdenerwuje, wspomnę tylko że miałam trudne dzieciństwo, mamy dziecko z autyzmem a rok temu poronilam dziecko w 13 tyg, które złapałam w ręce...
Witam, mam problemy i zmagam się z depresją
Witam, mam problemy i zmagam się z depresją, mam myśli samobójcze, nie wiem, do kogo się udać aby mi pomógł?
Kryzys przy poczuciu bezwartościowości w relacji seksualnej, niechęci do siebie.
Dzień dobry. Mam już dość życia. Czuję się w środku jak wrak człowieka. Mam 45 lat dwoje dzieci i żonę, choć sam już nie wiem. Problem może wydawać się śmieszny. Aczkolwiek dla mnie nie jest. Są dni, że chciałbym już odejść. Od urodzenia borykam się z problemem mikropenisa. Rodzi się pytanie jakim cudem mam żonę. Nie wiem. Od nie wiem kiedy nie kochamy się. Ja z powodu okropnych kompleksów nie inicjuje, żona z kolei nawet nie porusza tematu seksu. Wiem, że nie daje jej satysfakcji tym co mam (niecałe 8cm). Byłem na operacji z tego powodu. Lekarze przed zapewniali, że odzyskam swój normalny rozmiar. Okazuje się że w dzieciństwie miałem jakiś zabieg i ten mikro to nieudana ingerencja lekarzy. Przed ostatnim zabiegiem byłem pełen nadziei. Czułem, że moje życie w końcu nabierze barw. Po wszystkim okazało się, że rozmiar zmienił się, ale o dwa cm w dół. Lekarze teraz nabrali wody w usta. Moja samoocena praktycznie nie istnieje. Zauważam po sobie symptomy depresji. Oddałbym kilka lat życia, żeby chociaż trochę poczuć się jak facet. Mój członek teraz wygląda dramatycznie. Z obrzydzeniem patrzę na siebie. Zasypiamy z żoną bez słowa. Nawet wracając z pracy nie pocałujemy się. Mam wrażenie, że żyję w jakimś koszmarze. Często budze się w nocy i płaczę z bezsilności. Nie chcę już tak żyć. Są dni, że mam w sobie tyle siły i samozaparcia, że postanawiam skończyć ze sobą. Jednak okazuje się, że nie mam odwagi. W głowie cały czas dzwonią mi słowa żony, kiedy powiedziała mi, że jej były miał wielkiego penisa. Innym razem tak od niechcenia złapała mnie za krocze i powiedziała mój boże tam nic nie ma. Czuję potrzeby seksualne, ale tłumie to w sobie na tyle, ile mam siły. Lęk i wstyd mi nie pozwalają. Nie mam już siły.
TW. Samookaleczanie się - nie wiem z czego wynika, nie uważam, że mam powody ku temu. Przekłada się to też na moje zdrowie seksualne.
Chciałam się więcej dowiedzieć na temat moich zachowań, które zaraz opiszę. Nie wiem czy coś ze mną nie tak i czy powinnam cokolwiek zmieniać w sobie. Od 3 lat zdarzało mi się CZASEM pociąć, gdy byłam zła. 12 grudnia 2023 roku po prostu się pocięłam (piszę to 15 lutego 2024 roku). Mówię "po prostu", bo naprawdę nie miałam do tego powodu (nikt mnie nie namawiał). Nie było mi źle, czułam się neutralnie, więc naprawdę do końca nie rozumiem swoich działań. Od tamtego dnia tnę się 2-4 razy w tygodniu. Nie robię tego dla atencji, specjalnie wybieram niewidoczne miejsca. Robię to tak po prostu lub dla uczucia wyluzowania, choć nie mam żadnych problemów. Ten widok jest zwyczajnie satysfakcjonujący. Mam nadzieję, że teraz każdy kto to czyta rozumie, że nie mam mocniejszych powodów do cięcia się. Mimo to nie mogłabym tak po prostu przestać, bo po pierwsze nie chcę, a po drugie raczej nie dałabym rady. Druga sprawa. Powiem wprost, podniecił mnie fakt, że pewien chłopak masturbował się do zdjęć moich ran zrobionych żyletką (od razu mówię, że on nie jest dla mnie kimś bliskim. Przez dwa dni utrzymywałam z nim kontakt w internecie i to tyle z naszej "znajomości"). Ta sama osoba także robiła sobie dobrze do moich zwyczajnych zdjęć, ale to akurat dla mnie jest bardziej odpychające niż podniecające. Oprócz tego wyobrażam sobie pocięcie się na oczach dwóch chłopaków, jeden z nich mi się podoba, drugi to mój znajomy. Ten scenariusz sprawia, że staję się pobudzona i podekscytowana. Czy to jakiś fetysz czy już zaburzenie? Od wcześniej wspomnianej sytuacji zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Jak dawno temu przekroczyłam granicę normalności? Z czego to wynika? Czy tak powinno być? Nie jest łatwo mi o tym mówić, chciałabym siebie zrozumieć. Nie wiem czy to coś ma do rzeczy, ale nie mam żadnych traum. Mama zawsze była przy mnie obecna fizycznie i psychicznie, to naprawdę wspaniała kobieta! Mam tatę, ale moja więź z nim jest słaba. Widzę go jakoś 4 dni w miesiącu (tak jest od 8 lat i szczerze to nie mam z tym problemu). Oprócz tego jestem nastolatką.
Jak powiedzieć mamie o tym jak się czuję?
Jak powiedzieć mamie o tym jak się czuję? Witam, mam 25 lat i nawet nie wiem jak mogłabym zacząć. Od naprawdę wielu lat, moje życie straciło jakikolwiek sens i smak. Jest po prostu codzienną egzystencja i katorgą walki z dnia na dzień. W tym czasie nazbierało się w nim na tyle problemów, że zaczęłam mieć z tego powodu problemy zdrowotne. Bóle głowy czy serca są u mnie na porządku dziennym. Oczywiście wszystko na bieżąco badane u lekarzy, którzy rozkładają ręce bo nie widzą żadnych problemów i wskazują zawsze na to samo - stres i nerwy. Towarzyszą mi one praktycznie na codzień i nagromadziło ich się na tyle dużo, że mam już dość. Natłok myśli jest już na tyle silny i męczący, że momentami w ogóle nie wstaje z łóżka i przesypiam całe dnie. Z perspektywy moich rodziców, z którymi mieszkam, zapewne wygląda to jak zwykłe lenistwo, może mają rację. Codzienne życie z natłokiem myśli stało się na tyle uciążliwe, że mam już tego dość i chciałabym w końcu poczuć jak to jest czuć szczęście i spokój w życiu. Tutaj pojawia się problem - strach. Nie wiem co robić, zbyt się boję podjąć jakieś działania. Mam już dość tego, że moi najbliżsi jak chłopak czy przyjaciółka, muszą mierzyć się z moimi codziennymi napadami gigantycznej agresji, furii, histerii i podobnych. Czuję, że w końcu będą mieli mnie dość i odejdą, chociaż nie będę się im dziwić. Chciałabym o wszystkim powiedzieć mamie, przestać ją okłamywać, że jest u mnie w porządku i nic się nie dzieje. Chciałabym, żeby mnie przytuliła, porozmawiała ze mną, spędziła czas. Czuję, że powinna wiedzieć. Wiem, że powinnam być już samodzielna ale nie potrafię. Czuję się jak dziecko we mgle potrzebujące kogoś, kto złapie je za rękę i poprowadzi. Nie wiem co robić. Boję się tego, że zacznie we mnie widzieć kogoś innego, może mnie znienawidzi. Boję się, że powie, że inni maja gorzej albo ze moje problemy to tak naprawdę nie są problemy. Jak mam jej o wszystkim powiedzieć? Co mam robić? Może nic jej nie mówić i wziąć się w garść, zacząć dorosłość. Tylko nie wiem jak..
Miałam zdiagnozowany ostry epizod psychotyczny z objawami schizofrenii.
Jesienią 2020 miałam zdiagnozowany ostry epizod psychotyczny z objawami schizofrenii. Potem trafiłam do szpitala, zdiagnozowany epizod depresyjny umiarkowany. Brałam leki, stan powoli się poprawiał do czerwca 2022, za zgoda psychiatry odstawiłam leki. Pod koniec września kolejny epizod się powtórzył, na skutek którego straciłam chłopaka, z którym mieszkałam i psa (mówiłam przykre rzeczy). Aktualnie jestem na abilify i welboxie, ale czuję się źle ze sobą. Nie odczuwam żadnych przyjemności z żadnych rzeczy, czuje się jakbym żyła w wyblakłym świecie. Czy dobrą decyzją byłaby kolejna wizyta u psychiatry, ale innego? Bo ten, który mi przepisał te leki to lekarz na NFZ, który mało ze mną rozmawia. Do tego często czuję niepokój.
Dlaczego budzę się bez sensu życia, ciągle zmęczony i smutny? Nie wiem, czy mam depresję
Dlaczego budzę się bez sensu życia, ciągle zmęczony i smutny? Nie wiem, czy mam depresję, czy po prostu zaburzenia psychiczne. Dzień w dzień to samo i coraz bardziej zmęczony. Mam dość.
TW: samookaleczanie. Obsesyjne myślenie o jednej osobie: nagła zmiana, izolacja, lęk społeczny i depresja

TW: samookaleczanie

 

Jak poradzić sobie z obsesyjnym myśleniem na punkcie jednej osoby? Zawsze byłam samotniczką, stroniłam od ludzi, inni mnie nie obchodzili. Mam tendencję do izolacji. Nie czułam więzi. Moje relacje zawsze były nietrwałe, często ghostowałam innych. Ale teraz to się zmieniło. Po roku jak poznalam mojego jedynego przyjaciela, wyizolowałam się od niego, a potem znowu wróciłam. Było wszystko dobrze, ale obsesyjnie myślę, mam wrażenie, że się odsuwa. Czekam tylko na wiadomość od niego. Okaleczam się, trafiłam ostatnio przez to do szpitala. Mam myśli rezygnacyjne. Uważam; że każdy mnie nienawidzi, że jestem do niczego. Psuję sobie z nim relacje, bo ciągle na niego naskakuje, że mnie nie lubi... z natury jestem nieśmiałą osobą. Zawsze tak było. Mam stwierdzony lęk społeczny, leczę się na depresję, ale nigdy nie miałam pogłębionej diagnostyki. Czuję się jak nie ja. Moje hobby i praca nie pomagają w oderwaniu się od obsesji. Psychiatra zalecił mi branie perazinu 100 mg, obiecując, że wyciszy to moje obsesje, ale leki nic nie pomagają. Zmieniłam się, nie czuję się sobą, nigdy nie przejmowałam się nikim, nie czułam nic do ludzi, myślałam, że jestem typem osobowości schizotypowej, ale to nie to. Teraz obsesyjnie myślę o osobie, ona ma mnie dosyć, czuję to. Co może być powodem takiej nagłej zmiany? Męczy mnie to strasznie, nie jestem w stanie skupić się na niczym innym.

Dziewczyna zerwała ze mną, ponieważ choruje na depresję. Jak mogę jej w tym pomóc?

Cześć, 

jakiś czas temu żyłem w szczęśliwym, jak mi sie zdawało, związku, lecz do mojej byłej już dziewczyny wkradła sie depresja. Z tego powodu zakończyła nasz związek. Po czasie porozmawialiśmy i wyjaśniła mi wszystko na tyle, na ile potrafiła oraz tyle, ile potrzebowała powiedzieć. Z racji, że jest to dla mnie osoba jedna na milion obiecałem wyjść z nią z tego i okazałem całkowite wsparcie oraz zaangażowanie już w sferze przyjaźni, żeby to była jak najbardziej komfortowa sytuacja dla naszej dwójki. Jest to dla mnie jednak nowa sytuacja i chciałbym zapytać co ja ze swojej strony mogę zrobić, żeby móc jej w jak najlepszy sposób pomóc? Jestem ze swojej strony oddać całe swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, żeby wstała na nogi..

Czy zwiększenie ruchu ma szansę pomóc na zaburzenia funkcji poznawczych w depresji?
Czy zwiększenie ruchu ma szansę pomóc na zaburzenia funkcji poznawczych w depresji?
Partner spłyca potrzeby i problemy, które mu komunikuję. Mamy trudną sytuację finansową, do tego dochodzi potencjalna duża zmiana zawodowo-życiowa. Nie wiem, co robić.
Postanowiłam wejść w związek z facetem, który przez ponad rok siedział biernie w domu bez pracy, ponieważ zdiagnozowano mu lekką depresję. Wierzyłam, że z tego wyjdzie, widziałam w nim potencjał, ale bałam sie zarazem niektórych jego zachowań. Mimo że ciągle zaznaczał, że chciałby być ze mną, ja zwlekałam rok, zanim zgodziłam się dać mu szansę. Z przyjaciół, weszliśmy w związek, kiedy zaczęłam zauważać porządne zmiany. Miałam rację. Wracał do siebie, łapał wiatr w skrzydła, ruszył przed siebie i zaczął dojrzalej myśleć. Przeprowadziłam się do niego i razem znaleźliśmy pracę. On popracował pół roku i znów trach… brak stabilizacji. Z jednej pracy przerzucono go do innego biura, żeby lepiej dogadał się z pracownikami… tam może i lepiej się dogadywał, ale nie osiągał dobrych wyników w sprzedaży. Takim sposobem popracował pół roku tu i tu, niedługo potem dano mu wypowiedzenie. Wrócił wcześniej do domu, niż wskazywał na to grafik. Był załamany, ale potem obrócił to w coś dobrego, bo zdobył czas na naukę obrony i poprawki licencjatu. Zgodziłam się z tym. Lepiej niech skupi się na edukacji, a praca nie zając - nie ucieknie, powtarzałam. Niedługo minie rok jak tu jestem. Stała praca okazała się zającem nie do prześcignięcia. Minął miesiąc… dwa… poświęcił minimum poszukiwaniom. Ale w końcu praca wpadła sama, zobaczył reklamę na fb o taksówkach. Teraz pracuje na umowę zlecenie 2-3 dni w tygodniu od grudnia. W czasie świąt oczywiście robił sobie więcej wolnego niż statystyczny Polak. Ostatnio zachorował, poświęcał dużo uwagi na zgłoszenia filmiku na YT, konkursowego, znalazł pracę w Grecji za 1000 euro, ale zrezygnował. Mówił, że ze względu na mnie - poniekąd mu wierzę, ale z drugiej strony czy to nie za małe zarobki, byśmy wspólnie opłacali mieszkanie w PL (w którym bym została), jego zakwaterowanie i studia, nawet z moją małą podwyżką, która w tym miesiącu dostałam? To byłaby jego szansa… owszem… ale ja nie znam języka, uczę się, ale zajmie mi to długo. Nie umiem się na niczym skupić. Wszystko mnie męczy i trapi ostatnimi czasy. Chciałabym więcej stabilizacji, jest krucho z pieniędzmi… a on się dziwi, że moja wypłata tak szybko niknie… wiara w niego zaczyna ze mnie ulatywać, bo do tego wszystkiego dochodzą kłótnie. Czasem nie słucha co do niego mówię, gdy w czymś się nie zgadzamy… a potem spłyca problem i zarzuca mi coś, co nie jest prawdą. Zdenerwowana krzyczę, potem on krzyczy, a gdy uspokajam się, chcę pogadać, on jest obrażony. Czuję się bardzo samotna w tym związku od jakiegoś czasu. Irracjonalne sytuacje mnie męczą, np. przez brak pieniędzy dziś, gdy szukał pracy, zasugerowałam mu, żeby wysłał CV tam, gdzie go przyjmą, a nie tam gdzie chce, skoro nie ma odezwu. Myślałam, że tego nie robi, bo już tyle czekam na to, by było stabilniej finansowo… Powiedział, że „jak śmiem się odzywać, będzie robił co chce i mam nic nie mówić”. Bardzo mnie bolą takie reakcje. Ostatnio zestresowałam się, że zachorował i że też zachoruję, więc powiedziałam, żeby chusteczki wrzucał do kosza, bo to na pewno pomoże nie rozprzestrzenianiu się zarazków. Potem dodałam, że może jestem nerwowa, ale naprawdę się stresuje chorobowym i wszystkim. Zaczął krzyczeć, że robię mu wojnę o chusteczkę. Znów spłycił to, co chciałam przekazać. Czuję się już głupia. Wiem, czasem przesadzam, pracuję nad sobą, ale czy w takich momentach to problem we mnie czy w nim? Nie wiem co robić.
Jak sobie radzić z wycofaniem społecznym, brakiem motywacji i poczuciem wstydu?
Witam Od pewnego czasu , zaczęło się 3 lata zaczęłam mniej wychodzić z domu. Zaczęłam tracić chęci na cokolwiek. Powodem było moje bezrobocie, wstydziłam się tego. Nie pracowałam bo się bałam pracy, najbezpieczniej czułam się w domu,. Było mi głupio ,że mając trójkę dużych dzieci wciąż jestem na utrzymaniu męża. Tak zaczęłam powoli wycofywać się z życia społecznego. Mąż w pewnym momencie coraz bardziej zaczął naciskać na moją pracę, czy chociażby studia, cokolwiek, wolontariat. Byłam zawsze wycofana i nie przejawiałam żadnego zainteresowania , zaangażowania się w cokolwiek ani w pracę ani naukę. Wszystkiego się bałam(boje) a raczej wstydzę ludzi. Wstydzę się swojego wyglądu, swojego ciała, głosu, swojej mimiki, swoich ruchów. Koleżanka mi kiedyś powiedziała ,że jestem bez emocji. Były okresy ,że potrafiłam w coś bardzo się zaangażować, nie mogłam się od tego oderwać, np szycie na maszynie czy jazda motocyklem. Potrafiłam spędzać np przy szyciu całe dnie, Czytałam , oglądałam jak coś uszyć, zrobić wykrój itd. Tak samo z motocyklem. Czy grą na pianinie. Ze wszystkiego jednak zawsze po jakimś czasie rezygnowałam... Rok temu mąż z powodu mojego bezrobocia zostawił mnie z dziećmi, Po tym stałam się bardziej obojętna, Brakuje mi motywacji, nie mam celu, nic nie robię, leżę całymi dniami, nawet nie jestem w stanie obejrzeć żadnego filmu. Pracę jednak znalazłam. Ale mam ogromne problemy w kontaktach z ludźmi. Jako pracownik dobrze pracuje, ale nie potrafię odnaleźć się w grupie ludzi, wogole się nie odzywam jak wszyscy pijemy kawę, rozmawiam tylko jak jestem sam na sam z kimś. I widzę, że zaczynają dziwnie na to patrzeć . Mam wrażenie ,że jestem obgadywana i wyśmiewana. Pozatym nie lubię mojej pracy, nie tyle co nie lubię ale mam pracę w której trzeba być bardziej otwartym a ja jestem wycofana, nieśmiała, co mi bardzo utrudnia pracę. I przez to moja nieśmiałość zmuszam się żeby wogole tam iść. Mam wrażenie ,że robię wciąż z sobie idiotkę. Mam problemy ze snem. Rano po wypiciu kawy , wymiotuje ta kawę ale to tylko jak muszę iść do pracy. Obawiam się, że pewnego dnia nie wstanę rano i po prostu tam nie pójdę . Bo nie będę w stanie, Teraz rozsyłam CV i szukam czegoś innego, gdzie będzie mniejsza grupa ludzi, Mam coraz częściej myśli samobójcze, nie widzę sensu życia, wciąż chodzę spięta , całe moje ciało jest napięte, w pracy szczególnie, Wychodzę tylko na zakupy, czasami coś do ubrania kupię,w domu nie chce mi się sprzątać, gotować, (muszę się zmuszać żeby to zrobić) głównie leżę. Z dziećmi mam słaby kontakt, nie poswiecam im czasu, mało rozmawiam z nimi, nie mam siły ani chęci. I zawsze wszystko robie na ostatnią chwilę, wszytko odkładam na później. Przestałam dbać o higienę, myje się tylko przed wyjściem z domu. Wieczorem wogole się nie kąpie. Czy to depresja? Chory na depresję nie widzi podobno, że jest chory, nie wie co się z nim dzieje. Zaburzenia lękowe? Fobia społeczna,?? Pozdrawiam
Jak radzić sobie z depresją?
Jak radzić sobie z depresją? Jestem na kuracji farmakologicznej, ale dalej mam złe dni. Potrzebuje psychoterapii, porozmawiać z kimś, usłyszeć dobre słowo.
Hej, nie wiem do końca co ostatnio się ze mną dzieje. Jestem bardzo zmęczona mimo regularnego i długiego snu oraz zdrowego (jak na studenta) odżywiania się. Ale to nie wszystko bo czuję jakby czas leciał tak szybko, że zanim się obejrzę to przecież przed oczami zleci mi całe życie i umrę. Przez to czuję wielki bunt przeciw systemowi życia człowieka, pracującego przez większą część dnia. Czuję bezsens jakiejkolwiek czynności bo i tak umrę. A poza tym czuję jakby najlepsze lata już były za mną i jakby nie czekało mnie już nic więcej (mam 20 lat). Jestem sama w nowym mieście, nie umiem nawiązać nowych znajomości bo czuję się za bardzo przywiązana do typu ludzi jakim są moi przyjaciele (nadal się widujemy ale raz na kilka miesięcy). Czuję się samotna tutaj i brakuje mi jakiejkolwiek odskoczni od pracy i rutyny. Czuję że staję się coraz bardziej apatyczna z każdym kolejnym dniem, brakuje mi też apetytu mimo że kochałam gotować. Czy mam się czym martwić? Czy to uczucie w końcu przejdzie?
Nie chce mi się czy nie mam siły przez depresję?
Pewien doktor psychologii powiedział takie słowa o depresji: "Jeżeli osoba chora leży kilka dni, nie myje się, to nie dlatego, że jej się nie chce umyć, ta osoba nie jest w stanie się umyć, wie, że powinna, chce, ale nie ma sił tego zrobić". Więc jak ja się zmuszę do umycia się i w trakcie tego już jest ok (najgorzej jest się do tego zabrać, potem już jakoś idzie), to znaczy że u mnie to nie od depresji? Dodam, że częściej nie udaje mi się zmusić do różnych czynności niż udaje, ale jak mi się raz na jakiś czas uda to znaczy, że to nie od depresji trudno mi było się przekonać do zrobienia czegoś?
Mam takie dziwne uczucie w żołądku - czy to od stresu, czy depresji?
Mam takie dziwne uczucie w żołądku - czy to od stresu, czy depresji?
TW. Kryzys suicydalny, jestem w 5 klasie - mam apatię, nudzę się, widzę życie szaro.
Dzień dobry. Chodzę do 5 klasy(rocznik 2012) i chce ,aby moje życie już się skończyło. Nie mogę sie zabić ,bo boje sie tego,co po będzie sie dziać tutaj na ziemi po mojej śmierci. Pewnie będą chodziły jakieś plotki itd...i właśnie tego sie boje. Na ten moment nie pamiętam, jak sie to zaczęło(na pewno przynajmniej rok temu),bo postanowłiam o innych problemach zapomnieć(nie przejmować sie),bo i tak mnie zaraz nie będzie. Miałam sie zabić 30 marca(niedawno),ale nie doszło do tego. Miało to sie stać w nocy(poza domem),ale porę przespałam i wcześniej przemyślałam to i zaczęłam sie bać właśnie tego co tu prawdopodobnie się stanie po tym. Teraz wszystko jest mi obojętne i na nic nie zwracam uwagi,bo myślę, że może zrobie to nie przejmując sie ,co po tym sie stanie. Udaje, że wszystko jest dobrze. Oczywiście z pozoru jest dobrze. Wcześniej często byłam smutna i starałam sie to ukrywać itd... Było tego dość dużo i nie chce mi sie wymieniać. W głębi serca nadal to wszystko czuję, ale tak jak już powiedziałam wcześniej. Jedyne co widzi otoczenie, to mój brak apetytu. Mój umysł generalnie jest w słabej formie, w porównaniu do poprzedniej...o połowę gorzej. Ze skupieniem słabo. Ostatnio był konkurs kangur matematyczny i zrobiłam tylko kilka zadań, bo na resztę nie miałam siły i nie mogłam usiedzieć. Największym obecnym problemem jest moje nudne życie szkolne.(wcześniej też inne,ale jak juz wcześniej wspomniałam). Koleżanki i koledzy mnie nie interesują i wszystkie znajomości, które zawarłam wcale nie są mi potrzebne. W szkole za łatwo wgl jest. Nie lubię sie uczyć ,zbrzydło mi to i nie mam już żadnych zainteresowań. Nic, a szczególnie ta szkolna "nauka" (łatwizna),nie daje mi szczęścia. Fajnie byłoby, jakby wszystko było 2 razy trudniejsze i doszłaby filozofia. Lubię takie trudne rozważania, ale skończyłam to w połowie lutego, w tym momencie, gdy było tragicznie z moim psychicznym samopoczuciem. W szkole oceny mam takie różne. Nie mogę powiedzieć, że wszystko umiem, bo na przykład taka historia czy geografia. Najprostszy przykład. To jest tak nudne i łatwe do zrozumienia, że nie chce uczyć sie szczegółów tych przedmiotów i z tego mam takie trójki. Nie trzeba wkładać do tego prawie żadnego wysiłku i nawet nie chcę sie przykładać do tych szczegółów. Wszystko na logike, wychodzi 3 lub 4. Teraz odczuwam jakąś taką apatie. Również boli mnie teraz to, że tak (nie wiem, jak to powiedzieć),o niczym nie myślę. Odczuwam taką pustkę w glowie i chce również powiedzieć(tak dziwnie zabrzmi, ale nie mam pojęcia, jak to inaczej powiedzieć), że nie czuje tak w sobie siebie. Jeszcze musze dokończyć na temat szkoły. Rówieśnicy i takie ziomki(mam ich kilku w 7 klasach) śmieją sie(że takie żarty)z prawie każdego mojego tekstu. Nie chce tego(że mówić takie tam rzeczy, jestem taka szkolna gwiazda),no ale nie mam wyjścia, bo inaczej jest nudno i chce również przy tym o tym wszystkim zapomnieć i nie mam innych pomysłów i wgl nie trzeba sie prawie skupiać do tego. Na początku kolegom z 7 klasy tak w żartach mówiłam, że chce sie zabić, ale potem wzięli to na poważnie i błagają o niezrobienie tego. Dla mnie to wszystko jedno, jak chodzi o nich. Nie potrzebuje ich poza szaleństwem. Poznałam ich przez dziewczyny z mojej klasy. Ja zaczęłam z ta chęcią, mówiąc, że sie zakochałam(powiedziały temu 1 z tamtej reszty). W rzeczywistości chciało pobawić mi sie w zarywanie.(pobawić sie chłopcami). Jeszcze dlatego, że chciałam urozmaicić zabawą z nimi przerwy. Życie teraz mnie przynudza i czuję, że otoczenie chyba robi mi pranie mózgu. Ogólnie chciałabym płakać, ale nie jestem w stanie. Chyba musze jeszcze podkreslić, że mam częste wahania nastroju, może to jest spowodowane okresem dojrzewania, ale tu to nie mam zdania. Jeszcze raz wspomnę, że wcześniej naprawdę było dużo problemów( postanowiłam zapomnieć, bo zaraz i tak koniec,(szczęście)ale wgłębi serca pewnie jeszcze sa)i najwyraźniej było to genialne, bo chyba nikt sie nie domyślił. Ukrywałam to wykorzystując okres dojrzewania. Ja już straciłam nadzieje, przyszłość widzę w jak najciemniejszych barwach. Szkoda mi, mogłabym więcej opisać, ale jak juz mówiłam, postanowiłam juz o tym wszystkim sie nie przejmować i wszystko jest mi obojętne, bo mam nadzieje, że zaraz koniec. Samopoczucie nie najlepsze . (maksymalnie dalabym 4/10).
Czuję, że jestem tak wrażliwa, że obniża to moje funkcjonowanie i bardzo cierpię. Empatia jest u mnie na ogromną skalę, sprawia mi ból.
Za bardzo martwie sie innymi. Nie wiem jak to prościej opisać w jednym zdaniu. Mam tak od małego, lecz kiedy dokładnie się to zaczęło, to nie mam pojęcia. Najstarszą sytuację, jaką pamietam to jako 6 latka popłakałam sie przez reklame, "tygrysy są zagrożone wyginięciem". Mogłoby się wydawać, że to nic takiego "wrażliwe dziecko". Z wiekiem okazuje się, że dochodzą inne sytuacje. Osobiście nie znosze używek. Żadnych w każdej ilości. Mimo to jak zobacze kogoś, kto pali zioło, jest bardzo pijany, pali papierosa to odrazu psuje mi sie nastrój. Robi mi sie przykro i czuję zirytowanie na tę osobę "czemu ona sobie to robi?". Potrafię sie popłakać, bo ktoś kogo nawet nie znam to robi. Tak samo jest jak ktoś mówi, że sie źle czuje. Już wyrobiłam sobie nawyk, żeby nie wczuwać sie w emocje, nie sluchać, nie myśleć o tym, ale prawda jest taka, że wtedy nie jestem pomocna tej osobie. Jak nie skorzystam z tego sposobu to płaczę i przeżywam to tak samo, jak nie bardziej jak ta osoba. Dochodzi też czasami do tego, że mam ochote wymiotować ze stresu, strachu? (Sama nie wiem). Zobacze kotka, pieska bezdomnego, wychudzonego. Zrzutke dla jakiejś osoby. Jest to męczące. Jak mówie innym(np najbliższym), że jestem wrażliwa i sie przejmuje to nie zdają sobie sprawy, na jaką to jest skale. Mówię, że widziałam martwego pieska. "No cóż bywa". Ktoś palił zioło "Co z tego?". Dla mnie jest to taka skala problemu. Czasami ponad moimi problemami. Chciałabym widzieć co to mniej więcej jest. Z góry dziekuje za odpowiedź.