Left ArrowWstecz
Podejrzewam u siebie ADHD, gdzie mam najpierw się kierować w celu diagnozy?
User Forum

Anonimowo

2 lata temu
Szymon Paterka

Szymon Paterka

Dzień dobry, Proces diagnozowania ADHD jest złożony i zwykle wymaga współpracy psychologa - diagnosty, lekarzy - psychiatry oraz neurologa. Można w pierwszej kolejności udać się do neurologa, który - jeżeli podejrzenia się potwierdzą - pokieruje odpowiednio dalej. Pozdrawiam Szymon Paterka
2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy zaświadczenie o zaburzeniu schizoidalnym wpływa na służbę wojskową?
Podejrzewam u siebie zaburzenie schizoidalne. Czy zaświadczenie o tym zaburzeniu może mi pomóc albo zaszkodzić? Podobno z takim zaburzeniem nie biorą do wojska w czasie pokoju.
Dzień dobry, Chciałabym zapytać o to czy istnieje jakakolwiek szansa,
Dzień dobry, Chciałabym zapytać o to czy istnieje jakakolwiek szansa, aby mój partner-zdiagnozowany podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym po udawanej próbie samobójczej dla zwrócenia na siebie uwagi-jako osoba z dysocjalnym zaburzeniem osobowości, zmieniła kiedykolwiek swoje postępowanie i schemat działania wobec mnie i naszego dziecka. Stosował wyrafinowane techniki przemocy psychicznej i finansowej. Odeszliśmy od niego z dzieckiem. Teraz mówi, że nas kocha, a wcześniej twierdził, że mnie tylko na początku związku a 6-letniego syna nie, ponieważ powiedział mu, że bardziej kocha mamę. Czy istnieje jakakolwiek bezpieczna opcja powrotu do tego człowieka? Czy terapia małżeńska może cokolwiek pomoc?
Po zakończeniu relacji ex wyzywał mnie, przede wszystkim od zaburzeń psychicznych. Nikt mnie nie poprze przy prawdzie
Po zerwaniu mężczyzna wyzwał mnie bez powodu. Napisałam po dobie, że mi przykro, w sumie nie rozumiałam sytuacji i zaczął wymyślać, że mam choroby psychiczne, i że je ukryłam przed nim. Im bardziej zaprzeczałam, tym dalej się posuwał. Stwierdził, że mam schizofrenię, że nie pamiętam różnych sytuacji, że słyszę głosy itd. Jestem przerażona. Nic takiego miejsca nie miało, nie choruję na nic. Mam problemy zwykłe, przepracowane - ale nigdy nie miałam problemów z pamięcią. Człowiek z depresją, kiedyś pił. Dodam, że obrażał się za byle co i reagował dosyć wulgarnie. Na koniec pisał mi używając chamskich słów oraz w trakcie znajomości wysyłał zbereźne, mocne memy. Mówiłam stop, to również się obrażał. Pytam, bo nie jestem osobą na jego poziomie, on ma stanowisko i duże poważanie. To jemu ludzie wierzą..
Jak radzić sobie z funkcjonowaniem w dwóch skrajnych trybach emocjonalnych?
Dlaczego funkcjonuję głównie w 2 trybach - albo chce mi się wiele na raz, jestem bardzo narwana, głodna życia i mam ciągłe napięcie, ze coś mnie omija, ciężko mnie zadowolić do końca, nie wiem nawet, jak zrealizować to, co chcę, a drugi tryb to taki, który następuje, gdy ten pierwszy się wypala i spotykają mnie niepowodzenia - mam niechęć, czuję ciężkość i brak energii, niewiele mi się chce, problemy z koncentracją, spadek nastroju. Ta pierwsza część mnie jest tak chciwa, że ciężko mi ją poskromić i dojść z nią do ładu. Są one skrajnie różne, a nie chcę marnować mojego potencjału. Niestety od paru miesięcy funkcjonuję w tej drugiej. Jest to bardzo trudne, ponieważ często w ciągu jednego dnia walczę między jedną a drugą i kosztuje mnie to mnóstwo energii.
Wszystko jest mi obojętne, przestałam odczuwać szczęście - co zrobić?
Chciałabym zapytać co mi jest. Od jakiegoś czasu, jakiegoś miesiąca, pótora) przestałam odczuwać szczęście. Wszysto jest mi obojętne. Nie moge sobie nawet wyobrazić jednej rzeczy, która sprawiłaby, że byłabym szczęśliwa. Zawsze miałam pełno pomysłów, gdzie by pojechać, co by porobić następnego dnia, teraz każdy mój dzień wygląda tak samo, a ja nawet nie moge wymyśleć nic, aby to zmienić. Ciężko to nawet opisać. Mam tak z bliskimi wydarzeniami, jak i z dalekimi, nie umiem wymyślić nic co sprawi mi szczęście na codzień, jak i w dalekiej przyszłości. Cieszyłam się, że ide w koncu na wymarzone studia, zawsze chciałam mieć dzieci, rodzine, teraz jak o tym pomyśle nie czuje nic. Nawet nie wiem czy czuje smutek. Jest mi po prostu wszystko obojętne. Jedyne co czuje to frustracje, bo już nie moge wytrzymać w takim życiu, bez żadnego celu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zaczełam mieć myśli, że juz nie kocham swoich bliskich. Nie moge zrozumieć, jak z dnia na dzień o chłopaku, z którym jestem 4 lata i zawsze kochałam go najbardziej na świecie, może mi przejsc przez myśl ze go nie kocham. Nie jest tak tylko z nim ale też z moją mama i babcia, jedyne co czuje to strach, że mogłabym ich stracić. Bardzo często odczuwałam smutek, byłam u psychiatry z tym problemem, miałam kiedyś próbe samobojczą, ale nigdy w życiu nie czułam się tak wypruta z emocji, obojętna na wszystko tak naprawde bez żadnego powodu, bo absolutnie nic strasznego w moim życiu nie stało się w ostatnim czasie.
Dzień dobry, mam 20 lat i mam problem z czymś, czego nawet nie potrafię trafnie opisać.
Dzień dobry, mam 20 lat i mam problem z czymś, czego nawet nie potrafię trafnie opisać. Od zawsze czułam się troszkę bardziej wrażliwsza niż inne dzieci. Dzieciństwo miałam udane, chodziłam do przedszkola, bardzo lubiłam tam spędzać czas. Byłam uśmiechniętą i głośną dziewczynką. Podobno nigdy nie raczkowałam, co zaskoczyło moich rodziców. Poza tym nic nadzwyczajnego się nie działo. Na świat w końcu przyszła moja młodsza siostra, na którą bardzo się cieszyłam. Nie byłam nigdy o nią zazdrosna. Bardzo lubiłam się z nią wygłupiać, bawić. Mam jedno wspomnienie, które będzie w stanie przybliżyć mój problem, do którego opisania zmierzam. Moja siostra miała maskotkę z wbudowaną pozytywką. Gdy się pociągnęło za sznureczek, to ta zaczynała grać. Prawie za każdym razem, kiedy słyszałam tę melodię, zaczynałam płakać, albo byłam po prostu bardzo przygnębiona (tak jest zresztą do dzisiaj). W szkole podstawowej zaczęły się moje duże trudności z nauką - przez całą moją edukację miałam ogromny problem z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi. Za to dobrze szły mi języki obce, a później w gimnazjum odkryłam miłość do języka polskiego. W podstawówce również doszło do rozwodu moich rodziców i z tego czasu nic nie pamiętam. Po prostu w pewnym momencie moich wspomnień tata zniknął z domu i mieszkał gdzieś indziej. Ta wrażliwość odnośnie zabawek wciąż przewijała się przez moje życie - bardzo mnie boli, gdy ktoś wyrzuca swoje pluszowe misie, psuje lalki itd. Ja w swoim pokoju wciąż mam dwie półki z pluszakami, a w łóżku mam ich jeszcze więcej. Niedawno moja siostra naszykowała do oddania dla naszej kuzynki swoje stare zabawki (jakieś pluszaczki, lalki, figurki, koniki) i również to sprawiło, że się rozpłakałam. Chciałam zaznaczyć, że jestem świadoma, że jestem dorosła. Chodzę na studia, mam przyjaciół, pracuję. Jednak ta wada, o której wspomniałam, trochę mi utrudnia życie. Jak wspomniałam na początku, zawsze byłam wrażliwa, szybko się wzruszam podczas słuchania muzyki, oglądania filmów, bardzo lubię pomagać innym, nie potrafię znieść widoku, gdy ktoś płacze, cierpi. Jestem jeszcze typem domatorki, gdy tylko wyjeżdżałam gdzieś na wakacje (nawet gdy miałam 16lat), to czasami mi się łza kręciła w oku, że opuszczam dom, mimo że wiedziałam, że przecież znowu do niego wrócę. Bardzo proszę o porady, czy to może mieć coś wspólnego z moim dzieciństwem? Czy to po prostu moja cecha charakteru i tak mam? Z góry bardzo dziękuję za pomoc.
To będzie długie i głupie, ale bardzo mocno się tym przejąłem, bo zawsze przejmuje się takimi rzeczami za bardzo.
To będzie długie i głupie, ale bardzo mocno się tym przejąłem, bo zawsze przejmuje się takimi rzeczami za bardzo. Mniej więcej: Głupi temat i prawdopodobnie troll, ale chciałbym się tym podzielić. Pod filmikami "tvn series" często pojawia się jedna dziwna dziewczyna z różowo-włosą wróżką Winx na avatarze. W nicku ma "icey coś" . Napisała ponad 100 komentarzy, w których wypisuje jakieś głupoty typu "trzeba wytruć wszystkie Chłopczyce" Wszystkie otyłe osoby to "feministki" Często również wypisuje rzeczy takie jak "każdą.matka zmusza swoją córkę do noszenia męskich ubrań, a każdy ojciec znęca się nad swoją córką" Dziewczyna ma prawdziwą obsesję na punkcie nienawidzenia "chłopczyc" czyli chyba dziewcząt niebędących "dziewczęcymi" Dziewczyna również często nęka inne osoby wypisując do nich, że są chłopczycami i grubymi feministkami. Na początku byłem pewien, że to troll, ale ona wypisuje te rzeczy non stop, a osoba robiącą sobie żarty już dawno by się znudziła. Kiedy napisałem do niej, o co jej chodzi i starałem się jej wytłumaczyć, że to, co robi jest głupie napisała że "przeze mnie nienawidzi chłopczyc jeszcze bardziej". Również w kilku komentarzach napisała, że jest osoba DOROSLA którą musiałem wcześniej wyprowadzić się od matki i zamieszkać sama. Może jej matka nie była za bardzo dziewczęca - stąd wzięła się ta nienawiść? Albo to po prostu dziwna 10-letnia dziewczynka, którą wymyśliła całą to historie ponad to by nie wyszło jaki.ma wiek. Wiem, że to, co tutaj napisałem to chore głupoty, ale trochę mnie to ruszyło. Tak właściwie są dwie tego typu dziewczyny nieustannie komentujące te głupie paradokumentu tvn (głównie szpital) obie mają podobne nazwy i Wrozki na avatarze Tylko ta druga (z niebieska wróżką-nie różowa) Jest trochę bardziej tolerancyjna (ale również nienawidzi feministek) To głupia drama, którą nikogo nie obchodzi, ale ktoś to pewnie przeczyta i będzie miał ubaw. Z jakiegoś powodu strasznie mnie to boli. A ta dziewczyna doczepiła się nawet mnie, kiedy próbowałem jej pomóc...napisała, że przeze mnie jeszcze bardziej nienawidzić "chłopczyc". Zgłaszałem ją YouTube, ale nic z tym nie zrobił. A z jakiegoś powodu moje komentarze dostały Shadow bana. _______________ Ale co jeśli zobaczy jej komentarze jakieś dziecko i zacznie myśleć tak samo?
Czy mówienie o sobie w trzeciej osobie to wynik zmęczenia czy problem osobowości?
Cześć! Mam pewien problem, który chyba nie zdarza się nikomu innemu. Kiedy jestem zmęczony, nie tylko moja pamięć szwankuje, ale także zaczynam mówić w trzeciej osobie. Niezależnie od sytuacji, zaczynam mówić o sobie jakbym był kimś innym – na przykład: 'Tomek nie chce teraz rozmawiać', 'Tomek czuje się zmęczony'. I to nie jest żart – nie mogę nad tym zapanować. Moje pytanie brzmi: czy to może być wynik jakiejś osobowości, która zaczyna się we mnie tworzyć, czy po prostu jestem przepracowany?
Dzień dobry, kręci mi się w głowie, mam wrażenie, że zaraz upadnę
Dzień dobry, kręci mi się w głowie, mam wrażenie, że zaraz upadnę, przeszywają mnie poty, ręce mi się trzęsą i nogi robią mi się bezwładne. Dokąd mogę udać się po pomoc?
Jak radzić sobie z osobowością unikającą - strach przed spotkaniami, imprezami

Coś jest nie tak z moimi relacjami z ludźmi, ale nie bardzo wiem, jak to ująć. Zaczynam zauważać, że to może być coś z osobowością unikającą, bo odczuwam lęk, kiedy mam być w towarzystwie innych – to powoduje, że unikam spotkań, imprez, po prostu wszystkiego, co wiąże się z byciem z ludźmi. 

Mam wrażenie, że każdy mnie ocenia, i to tylko pogłębia moją niepewność. Zdecydowanie czuję się niewystarczający, boję się odrzucenia, przez co łatwiej mi wycofać się i izolować, zamiast spróbować coś zbudować. Ale zaczynam dochodzić do wniosku, że to nie jest dobre i chcę coś z tym zrobić, ale nie wiem, od czego zacząć.

Samookaleczenia przez nadmiar niezrozumiałych dla mnie emocji, bardzo dynamicznych.
Nie mogę zapanować nad agresją , cały czas jestem smutna ,mam koszmary ,raz jestem wesoła, ale tylko na chwilę , czuje się niepotrzebna i do niczego , płacze bez powodu , nie umiem rozmawiać z ludźmi , wszystko mi jedno czy żyje czy nie , tnę się do krwi, by ulżyć sobie z nadmiarem emocji . Co mam robić, co mi jest ?
Jak przestać żałować czasu zmarnowanego w trakcie depresji?
Jak przestać żałować czasu zmarnowanego w trakcie depresji? Strasznie żałuję 3 lat, które zmarnowałam w trakcie depresji. Przez ten czas tylko leżałam w łóżku i czasami wstawałam na jedzenie. Niby mam zdiagnozowaną depresję, ale cały czas jestem przekonana, że wszystko sobie zmyśliłam. Teraz zaczęłam pracować i lepiej się czuję, mam wrażenie, że mogłam to robić przez te 3 lata i wcale nie czułam się tak źle. Wszyscy poszli do przodu, a ja zostałam w tyle. Nie mogę się z tym pogodzić.
Czego objawem może być świadome niepohamowane (z premedytacją, wręcz wyrachowaniem) zachowywanie się niezgodnie z własnymi wartościami? Występuje przy tym jednocześnie poczucie i wiedza, że postępuje się karygodnie i niewłaściwie tzn sprzecznie ze sobą i ogólnie przyjętymi zasadami współżycia społecznego. Są to zachowania sporadyczne. Nie cały czas.
Witam. Mam, wydaje mi się, duży problem z odczuwaniem emocji.
Witam. Mam, wydaje mi się, duży problem z odczuwaniem emocji. Czuję się pusta w środku i bardzo rzadko zdarza mi się cokolwiek poczuć. Większość moich reakcji na pewne zachowania, mam wrażenie, że jest tylko tym, jak powinnam zareagować. Poza tym, straciłam poczucie pasji i nic nie przynosi mi satysfakcji z życia. Czuję zobojętnienie. Często odrywam się od świata lub zawieszam. Lubię aktywność, jednak bardzo ciężko mi ona przychodzi. Byłabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam
Jak radzić sobie z poczuciem pustki i brakiem celu w zaburzeniu osobowości schizoidalnej?

Często czuję, że dopada mnie jakaś dziwna pustka i nuda, z którą nie umiem sobie poradzić. Wydaje mi się, że to może mieć związek z zaburzeniem osobowości schizoidalnej, bo relacje z ludźmi mnie męczą, a nowe zajęcia szybko przestają mnie interesować. Mam wrażenie, jakbym była zawieszona w próżni – bez celu, bez sensu, a przez to trudno mi znaleźć w sobie motywację, żeby cokolwiek zmienić. Czy są jakieś sposoby albo terapie, które mogłyby pomóc mi lepiej odnaleźć się w codziennym życiu? Jak w ogóle zacząć coś robić, kiedy nic nie wydaje się warte wysiłku?

Myślę też, czy praca nad jakimiś zainteresowaniami albo pasjami mogłaby coś zmienić, ale nawet nie wiem, od czego zacząć. 

Macie jakieś wskazówki, jak wyjść z tego stanu i zacząć budować bardziej sensowne życie?

Od jakiegoś czasu mam problem chyba z jakimś odrealnieniem
Witam mam 15 prawie 16 lat i od jakiegoś czasu mam problem chyba z jakimś odrealnieniem. Powiem krótko, od bardzo dawna bardzo dużo siedziałem w swojej głowie tzn. myślałem układałem jakieś nierealne scenariusze, które mnie zaczynają niszczyć. Niedługo umawiam się do psychologa, bo udało mi się przełamać i zapytać o to rodziców, ale ciężko mi, niby mam znajomych, ale dużo więcej jestem w własnych myślach co dla mnie nie ma sensu, nie mogę się zrelaksować, tak jakby cały czas czuje spięcie w głowie, czy ktoś może odpowiedzieć, o co może chodzić. Dodam jeszcze, że zaczęło się to podczas treningu, chwilę po śmierci prababci, nadużywałem kofeiny i poczułem się, jakbym miał stracić przytomność i do teraz dziwne rzeczy się dzieją tj. czuję się jakbym miał umrzeć i wtedy nie mogę się uspokoić wcale czasami mija, a czasami nie.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień. Odkąd pamiętam, jestem osobą niezwykle ambitną. Zawsze zależało mi na nauce, ale także często angażowałam się w wiele innych aktywności poza szkołą, takie jak śpiewania, nauka języków obcych, sport, podróże. Mój własny rozwój i aktywne działanie od zawsze sprawiało mi dużą satysfakcję, mimo że środowisko, w którym się otaczałam, nie dostarczało mi w tym odpowiedniego wsparcia. Nie mieliśmy tych samych priorytetów w życiu, ani podobnych pasji, nad czym bardzo ubolewałam, bo często ukrywałam moje problemy, pomysły, marzenia, sukcesy. Nie chciałam się z nikim dzielić tym wszystkim. Miałam wrażenie, że to nieskromne, że tak nie wypada, a poza tym oni mają inne zainteresowania i pasję, więc nie do końca się zrozumiemy. Z czasem niektóre relacje same się zakończyły, niektóre nadal utrzymywałam, ale nie czułam, że się w nich rozwijam, że mogę dzielić z kimś wspólne pasje, czy aktywnie spędzać czas. Za każdym razem, gdy chciałam zrobić coś ciekawego np. wyjechać w góry na weekend, wyjść na miasto, koncert usłyszałam słowa "super pomysł, jedziemy", po czym, gdy przychodziło co do czego, pojawiało się mnóstwo wymówek. W ostatnim czasie sporo w moim życiu się wydarzyło, szczególnie w trakcie pandemii. Byłam w klasie maturalnej, gdzie zajęcia były prowadzone zdalnie. Od gimnazjum i później przez okres liceum pasjonowały mnie języki obce, marzyłam o wymianie językowej (jednak moja szkoła nie oferowała takiej możliwości), pomyślałam więc o studiach za granicą, to było moje marzenie. W klasie maturalnej zaczęłam wszystko planować, dowiedziałam się wszystkich możliwych informacji na ten temat, rozmawiałam z mnóstwem osób. Byłam przekonana, że jest to do zrealizowania, ale brakowało mi tego wsparcia od ludzi obok, którzy nie potrafili mnie zrozumieć. Po maturze, która niestety nie poszła mi tak, jak chciałam, od razu poszłam do pracy na czas wakacji. Stwierdziłam, że wezmę sobie rok przerwy między studiami, aby móc lepiej się przygotować formalnie i zgromadzić oszczędności, które pomógłby mi w dalszej realizacji planu. W tamtym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych. Zostałam z tym wszystkim sama. Moi rodzice starali się wesprzeć mnie w moich planach, jednak czułam, że nie wierzą w ich realizacje. Sądzili, że to bardzo wymagający pomysł. Nie chciałam już obarczać innych moimi wymysłami, zaczęłam sama przygotowywać się do egzaminu językowego niezbędnego na studia, szukać lokum i tak dalej. Miałam wtedy jeszcze kontakt z jedną koleżanką ze szkoły średniej, mówiłam jej o moich planach, ale nie czułam, że do końca się rozumiemy. Zmieniłam pracę, gdzie środowisko było zupełnie różne, ludzi dużo ode mnie starszych, ustatkowanych, mających własne rodziny, stałą pracę i tak dalej. W tym miejscu trudno mi było znaleźć kogoś, z kim mogłabym nawiązać wspólny język. Mimo to, poza pracą próbowałam jeszcze szukać wsparcia w internecie i też nadal kontynuowałam przygotowania do egzaminu. Z czasem jednak straciłam wiarę, że mi się uda. Patrzyłam tylko, jak inni układają sobie życie na studiach, jak nawiązują nowe znajomości i jak ciekawie spędzają czas. Było mi przykro, byłam zła na siebie, że postawiłam tak wysoko, że wpadłam na pomysł nie do zrealizowania. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie czułam, że ktokolwiek mnie rozumie, nie wiedziałam już co robić. Rodzina zbuntowała się przeciwko mnie, że popełniłam duży błąd, nie idąc na studia po liceum. Z biegiem czasu wybiłam sobie z głowy pomysł związany ze studiami za granicą. Przekonałam się, że jednak to chyba nie dla mnie, nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, mieszkać tak daleko od domu. Pomyślałam, że przecież uczelnie w Polsce oferują dużo ciekawych możliwości związanych z wymianami studenckimi typu Erasmus+. W czasie przerwy przemyślałam wszystko, zastanowiłam się poważnie nad tym, czego tak naprawdę chciałabym się uczyć, co w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Wcześniej myślałam o psychologii po angielsku (właśnie za granicą). Jednak stwierdziłam, że przecież mogę studiować w Polsce i wyjechać na wymianę. Wzięłam się więc do działania i zaczęłam przygotowywać się ponownie do matury. W czasie mojego gap year z racji tego, że pracowałam, bardzo chciałam zacząć podróżować (w tani sposób). Pomyślałam, że później nie będę miała już tak wiele czasu. Jednak nie mogłam liczyć na moich znajomych. Informowałam ich zawsze dużo wcześniej, żeby mogli mieć możliwość zgromadzenia oszczędności. Uznawali zazwyczaj pomysł za świetny, jednak, gdy już przychodziło co do czego, to chętnych brakowało. Strasznie mnie to drażniło, że nie miałam z kim wykorzystać tego wolnego czasu w ciekawy sposób. Udało mi się poprawić maturę w maju, miałam jeszcze sporo wolnego czasu, więc stwierdziłam, że sama zacznę podróżować. Początkowo bardzo się bałam i stresowałam, ale pokonałam swój lęk, ostatecznie udało mi się odwiedzić trzy kraje. Może i niewiele, ale cieszę się, że przestałam czekać na innych i zaczęłam działać samodzielnie. W wakacje otrzymałam wyniki z uczelni, bardzo chciałam dostać się na studia dzienne (podobała mi się wizja mieszkania w akademiku i ogólnie życia studenckiego), ale dostałam się tylko na zaoczne. Tak też zrobiłam, stwierdziłam, że spróbuję. W końcu psychologia jest czymś, z czym chcę wiązać przyszłość, a poza tym będę mogła zdobywać doświadczenie w pracy. Od października łączyłam pracę ze studiami, byłam bardzo zafascynowana i z przyjemnością przykładałam się do nauki. Pod koniec roku straciłam pracę i przez dwa miesiące siedziałam w domu. Miałam wtedy sporo czasu na przygotowywania się do zaliczeń i egzaminów, jednocześnie też próbowałam znaleźć nową pracę, gdyż czułam, że moim rodzicom może to trochę przeszkadzać. Zresztą często pytali mnie, czy udało mi się już coś znaleźć itp. Nikt jednak się nie odzywał. Zastanawiałam się, czy nie znaleźć sobie może pracy związanej już z moim zawodem lub może podjąć jakiś staż. Sama już nie wiem, co mam robić, czego ja właściwie chcę. Boję się, że przez to nie będę już miała czasu na inne aktywności poza studiami. Chciałabym też jak najlepiej wykorzystać ten czas na studiach, poznać nowych ludzi, mieć czas na wyjścia itp. Z drugiej strony boję się, że faktycznie, jeśli nie zacznę działać w tym kierunku, to faktycznie będę żałować, że nie zaczęłam już zdobywać doświadczenia. Wszystkie osoby, które poznałam na studiach, studiowały wcześniej dziennie i miały też okazje skorzystania jeszcze z "życia studenckiego" i dobrze wspominają ten okres. Ja czuje się źle, że nie miałam szansy spróbować. Z jednak strony chciałabym studiować dziennie, chciałabym tego doświadczyć, ale teraz to nie wiem, czy uda mi się zmienić tryb i czy w ogóle mam szansę, czy to ma sens. Z drugiej strony fajnie jest zdobywać doświadczenie, pracować i mieć czas na inne rzeczy. Jeśli chodzi o relację, staram się być jak najbardziej otwarta na nowe znajomości. Nadal jestem bardzo ambitna i chciałabym realizować mnóstwo moich pomysłów, poznałam już kilka osób, jednak nie trafiłam jeszcze na osobę podobną do mnie. Cały czas czekam, że pojawi się ktoś, komu będę mogła się zwierzyć, kto zawsze będzie obok, z kim będę mogła wyjść na miasto, kto będzie chciał podróżować tak jak ja i przede wszystkim mnie zrozumie. Chciałabym podjąć terapię, czy konsultację psychologiczną, z kimś, kto pomógłby mi przepracować i przeanalizować wszystkie wydarzenia, które prawdopodobnie wpłynęły na mój stan, ale także to jak wygląda moje życie. Czuję, że posiadam mnóstwo schematów i przekonań, które blokują mnie przed osiągnięciem poczucia satysfakcji w życiu i budowaniu wartościowych relacji. Moja historia jest dosyć długa (i tak wiele wątków pominęłam) i z pewnością trudno jest wyczytać z niej, jaką naprawdę jestem osobą. Chciałabym jednak, aby ktoś zechciał wesprzeć mnie w tym, co przeżywam i pomógł odnaleźć mi właściwy kierunek w życiu.
Mam problem z wybuchami nerwowymi, nie potrafię się szybko uspokoić.
Mam problem z wybuchami nerwowymi, nie potrafię się szybko uspokoić. Boli mnie to, bo wiem, że ranię w ten sposób bliskie mi osoby. Wiem, że robię źle, ale to jest czasem silniejsze ode mnie. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
Wiele lat temu wyszłam za mąż za sporo starszego ode mnie mężczyznę
Wiele lat temu wyszłam za mąż za sporo starszego ode mnie mężczyznę, nigdy nie poznałam chłopca w swoim wieku, kiedy patrzę wstecz, wydaje mi się, że się starłam chodziłam na imprezy, jeździłam na klasowe wycieczki, wypady w czasie studiów itp - po prostu się nie udało.... . Poznałam wtedy swojego przyszłego męża, był już wiele lat po rozwodzie, z dorosłą córką, był niechętny ślubowi, ale jak podpisałam intercyzę, wzięliśmy ślub cywilny. Nie mogliśmy mieć wspólnych dzieci (moja onkologiczna operacja), żyjemy zgodnie, i do tej pory sporo jeździliśmy po świecie jednak choroba moja i męża oraz jego wiek zastopowała naszą wspólną pasję. Od pewnego czasu widzę, że tak naprawdę nie mamy nic wspólnego zarówno materialnie, jak i psychicznie, żadnych planów na przyszłość. Mieszkam w jego domu, ale wiem, że po jego śmierci będę musiała go opuścić i zostawić córce, wracając do domu rodziców, którzy również są chorzy onkologicznie. Nie mam totalnie nic swojego oprócz pracy zawodowej i 53 lat na karku. W tym momencie uciekam w pracę, która daje mi poczucie stabilności, że gdzieś należę, że jestem częścią normalnej społeczności, ale to nic nie rozwiązuje, coraz bardziej się boję, jestem bezsilna, jakbym tonęła. Wiem, że sama jestem winna, będąc młodą osobą (wtedy 26 lat) nie przewidziałam, że tak potoczy się moje życie, a teraz nie widzę żadnej drogi....
Czuję nienawiść, wyobrażam sobie morderstwa, pozbycie się osób, których nie cierpię. Coś jest ze mną nie tak? Boję się.
Dobry wieczór. Tak naprawdę sama nie wiem czy moja "przypadłość", czy jakkolwiek można to nazwać w ogóle, jest warta analizowania, ale inni uważają, że to nienormalne. W każdym razie. Mam 16 lat i w zeszłym miesiącu poszłam do szkoły średniej. Darzę nową klasę ogromną nienawiścią, czuję się odrzucona i samotna. Przeżywałam nawet załamanie z tego powodu. Mój problem może być dziwny, ale czytałam o tym na forach i ludzie twierdzą, że to znak, że coś jest ze mną nie tak. Wyobrażam sobie, że jestem morderczynią i zabijam ludzi. Bardzo często takie myśli przychodzą do mnie w przypadkowych momentach, jak np. kąpiel, czytanie książki, słuchanie muzyki, kiedy robię coś, nie skupiając się na tym. Scenariusze same mi się układają, a ja nieświadomie o tym myślę. Wyobrażam sobie, że zabiłam moją klasę w brutalny sposób, każdego inaczej. Nie brzydzę się tym, ale nie sprawia mi to też przyjemności. To raczej jak pozbycie się nienawiści. Wyobrażam sobie to bardzo dokładnie, lubię wczuwać się w tę rolę. Wyobrażam sobie, że powstają o tym filmy, jestem znana. Towarzyszy mi to od bardzo niedawna. Dodam, że oglądam sporo seriali i filmów kryminalnych i o mordercach, czy to może mieć wpływ na moje myślenie? Boję się, że coś ze mną nie tak. Nie chcę wyjść na kogoś, kto postradał zmysły, chociaż zapewne tak to wygląda.