Left ArrowWstecz

Nauczyłam się odpowiadać na “ciche dni” tą samą ciszą. Boję się, że w innych związkach będę miała takie same zachowania, jak w niezdrowym.

W przeszłości będąc w związku notorycznie były partner stosował wobec mnie tzw. ciche dni i nie do końca wysłuchiwał moich potrzeb, w rezultacie czego w pewnym momencie odpuściłam i po prostu jak coś mi nie pasowało to zamiast kolejny raz zwracać uwagę irytowałam się, ale milczałam. Boję się, że w przyszłości, gdy ktoś raz nie posłucha moich próśb, znowu uruchomi mi się taki mechanizm. Jest w psychologii jakaś nazwa na takie zachowanie, żebym mogła w razie czego poczytać o tym i znaleźć alternatywę do tego wycofywania się i milczenia? Dodam, że na pewno nie wywodzi się to z dzieciństwa lub lat nastoletnich, bo pochodzę z "normalnej" rodziny, gdzie naprawdę nie mam nic do zarzucenia rodzicom.
User Forum

Martyna

2 lata temu
Małgorzata Korba-Sobczyk

Małgorzata Korba-Sobczyk

 Dzień dobry Martyno

Zachowanie, które opisujesz, może być związane z unikaniem konfliktów lub lękiem przed odrzuceniem. Osoby, które unikają konfliktów, często nie wyrażają  swoich potrzeb czy myśli, aby uniknąć potencjalnego konfliktu lub odrzucenia. Mogą czuć się niekomfortowo w sytuacjach, w których muszą wyrazić swoje niezadowolenie lub negatywne emocje.

Taka sytuacja  wymaga  bardziej szczegółowej analizy dlatego warto byłoby skonsultować się z psychologiem lub terapeutą, aby lepiej zrozumieć swoje zachowanie i znaleźć alternatywne sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Terapeuta może pomóc Ci odkryć korzenie tego zachowania i nauczyć technik komunikacyjnych, które pomogą Ci wyrażać swoje potrzeby i emocje w sposób zdrowy i konstruktywny.

2 lata temu
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Dzień dobry,

bardzo dobrze, że zdaje Pani sobie z doświadczonej przemocy i chce zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Z czego wynika takie zachowanie, jak Pani opisała, trudno powiedzieć; może to być chęć unikania konfliktów, niskie umiejętności asertywne, pewne cechy osobowości, które mogą sprzyjać zachowaniom uległym itp. Wiedza jest na pewno pierwszym krokiem do zmiany, ale czasami jest to za mało dlatego zachęcam do konaktu ze specjalistą.

Pozdrawiam

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mąż ukrywał przede mną kwestie finansowe, pożyczki. Jasno mówiłam mu, że dla mnie bezpieczeństwo finansowe jest ważne. Co mam zrobić?
Jak sobie poradzić z tym, że mój partner oszukał mnie w kwestiach finansowych i brał chwilówki ukrywając to przede mną, bo jesteśmy małżeństwem od 3 lat. Dodam, że jestem z rodziny rozwodników, gdzie mną i moim bratem nie interesowali się rodzice i dbali tylko o to, żeby swoje zachcianki spełniać. Mieszkaliśmy wszyscy razem w takim kłamstwie. Była też przemoc emocjonalna, wyzwiska itd. W końcu po studiach udało mi się oderwać od tego cyrku rodzinnego i przeprowadzić a potem poznałam mojego męża i tak od kilku lat okłamywał mnie, że panuje nad finansami, aż mleko się rozlało. Dla mnie ważne jest bezpieczeństwo finansowe , analizuje każdy wydatek, a mąż wiedząc jak podchodzę do sprawy, jak to powiedział "nie chciał mnie obciążać " zamiast powiedzieć jak jest i żylibyśmy skromniej, co od zawsze mu powtarzałam, że dla mnie to ok, bo jestem z biedniejszej rodziny. Nie wiem co mam zrobić, czy odejść, bo mam już kompulsywne zajadanie stresu i stany nienawiści do aktualnej sytuacji , czy walczyć?
Jak radzić sobie z lękiem i kryzysem wieku średniego?

Często łapię się na tym, że moje życie nie rozwija się tak, jak sobie kiedyś wyobrażałam. Coraz częściej myślę o tym, co do tej pory osiągnęłam i czy to wystarcza, wydaje mi się, że nie. 

Te myśli mnie przytłaczają. Zaczęłam unikać sytuacji, które kiedyś były dla mnie zwyczajne, bo boję się, jak zareagują inni.

Czy możliwe, że przeżywam coś w rodzaju kryzysu wieku średniego, który ma wpływ na mój lęk? 

Zastanawiam się, co mogę zrobić, by sobie z tym poradzić. Bardzo mi zależy na tym, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i znów cieszyć się codziennością. 

Jak długo może trwać jakaś terapia, zanim zacznę widzieć pierwsze rezultaty? 

Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.

Mam szare życie, jałowe. Co innym daje radość życia?

Moje życie wydaje mi się bardzo jałowe. Mam pracę, mam męża, mam dwa psy. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz status życia jest przeciętny. Nie jesteśmy bogaci, ale nie musimy liczyć każdego grosza. Jest po prostu ok. Wydaje się, że wszystko jest co trzeba. 

A mimo tego życie wydaje mi się nijakie. Szare. Każdy dzień jałowy. Nie jest to tylko kwestia jesieni. Podobne myśli miałam również latem. Zastanawiam się co innym ludziom daje radość i chęci życia? Co ich motywuje?

Mam problemy z emocjami, co robić?
Mam problemy z emocjami, co robić?
Witam. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie problem z emocjami. I bardzo często reaguje płaczem. Ostatnio odbyłam w pracy rozmowę z przełożonym, bardzo się stresowałam i przy trudnych pytaniach chciało mi się płakać, a z rozmowy wyszłam cała spocona. To tego towarzyszą mi migreny.. Które najbardziej nasilają się w czasie okresu. Mam też problem z przytyciem, moja waga jest chwiejna.. Chciałabym zabrać się za siebie, mieć w kimś wsparcie.
Jak naprawić relacje małżeńskie po latach konfliktów i odzyskać radość życia?

Dzień dobry, Jestem z mężem od 18 lat w tym 15 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy uważani za świetną parę i nam było ze sobą dobrze. Mój mąż był moim najlepszym przyjacielem. Kilka lat temu zaczęło się między nami psuć. Byłam z dziećmi w domu, mąż pracował. On był wiecznie niezadowolony, bo w pracy miał dużo obowiązków, ja byłam zmęczona ciągłą opieką nad dziećmi i brakiem pomocy (Mąż ciągle był w pracy, a dziadkowie z różnych przyczyn odmawiali pomocy). Zaczęliśmy się kłócić. Zarzucał mi brak wsparcia, ja jemu nieobecność. Poszedł na zwolnienie lekarskie, żeby mu udowodnić, że go wspieram, napisałam mu wypowiedzenie. Zostaliśmy bez pracy i środków do życia. W międzyczasie pojawił się konflikt z moimi rodzicami. Mój tato jest trudnym człowiekiem i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Niepotrzebnie weszliśmy z nim w układ, pomógł nam spłacać kredyt, robił nam meble do domu, a w zamian za to oczekiwała pełnej swobody i wtrącał się w nasze życie. Na tym polu też było wiele kłótni. W końcu mój mąż zwolnił się z pracy i zaczął mówić o przeprowadzce do swoich rodziców. Miałam duże wątpliwości. Snuliśmy wcześniej marzenia, że na starość przeprowadzimy się tam i zbudujemy mały domek. Na początku co jakiś czas pojawiał się temat możliwej przeprowadzki. Że odetniemy się od moich rodziców, że będą większe możliwości, że będziemy mieć chociaż jednych dziadków na miejscu. W końcu i na tym punkcie pojawiły się kłótnie. Mój mąż był zdecydowany, ja miałam wątpliwości. W końcu uległam i wyprowadziliśmy się. Przekonała mnie bliskość dziadków i to, że będziemy mieć swój wymarzony dom. Minęło 3 lata. Mieszkamy w starym domu po dziadkach mojego męża. Początkowo bez łazienki bez ogrzewania. Przez ten czas mój mąż nadal nie pracuje i tylko obiecuje, że zrobi remont, że tym się zajmie czy tamtym. Wróciłam do pracy, żeby było z czego żyć i żeby on będąc w domu, mógł zająć się budową domu i ogarnięciem naszego obecnego lokum. Nic się nie dzieje. Ustalamy coś jednego dnia, na drugi dzień wracam z pracy i tylko słyszę, że dzieci mu nie dały zrobić, że pogoda była nie taka, albo że musiał zająć się czymś innym. Rozumiem, że może się coś wydarzyć, co uniemożliwia realizację planów, ale codziennie? Wiem, że ja też nie jestem łatwym do życia człowiekiem. Czasami myślę sobie, że jestem toksyczna. Wydaje mi się też, że żeby było dobrze, obie strony muszą chcieć. Mój mąż się tłumaczy brakiem motywacji, kiepska kondycja psychiczna. Ale nie szuka nigdzie pomocy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nie mam innego wyjścia. Albo zaakceptować, albo odejść. Nie umiem już z nim rozmawiać. Ale też pamiętam, jak nam kiedyś było dobrze razem i pamiętam to, że w każdej sytuacji kiedyś mogłam na nim polegać. Szkoda mi dzieci, szkoda mi tych wspólnych lat. Z drugiej strony jestem już tak zmęczona tą ciągłą walką. Poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie, a zamiast trójkę dzieci i wsparcia męża mam czwórkę dzieci i zero wsparcia. Może ja to wszystko źle odbieram i tak naprawdę to ja robię coś złego i przez to jest, jak jest. Co mogę zrobić? Jak to wszystko naprawić? Czasu nie cofnę, błędów nie cofnę. Jest w nas tyle żalu i tyle frustracji. Jak się tego pozbyć jak odzyskać chęć życia i radość?

W żałobie po mamie nie jestem w stanie zaakceptować nowego związku ojca. Dla mnie jest to dobre, jednak ojciec uważa, że jestem złą córką.
W zeszłym roku zmarła moja mama.Jestem osobą dorosłą. Mój ojciec szybko związał się z inną kobieta, twierdzi, że nie chce być samotny. Nie popieram tego, ale też nie zabraniam, powiedziałam mu, żeby robił co chce i co uważa za stosowne. On uważa, że w ten sposób nie interesuje się jego życiem. Nie jestem w stanie poznać tej kobiety, nadal jestem w żałobie po mamie. Czy jestem złą osobą,ponieważ nie chcę poznać nowej partnerki ojca? Zawsze patrzyłam na uczucia innych, ale teraz uznałam, że muszę patrzeć na moje uczucia. Mój ojciec nawet nie próbuje tego zrozumieć.
Podejrzenia zdrady: czy zaufać mężowi po plotkach o romansie z koleżanką z pracy?

Jestem od roku w szczęśliwym związku, wieloletnim — stażem aż 20 lat, lecz były kłopoty, wzloty, upadki, kłótnie, rozstania.
Przejdę do rzeczy. Mąż przez miesiąc spotykał się z koleżanką z pracy. Zaczęły krążyć plotki, że mają romans, czemu mąż zaprzecza, a kobieta pisała mi niestosowne SMS-y treści: „Jakbym chciała, to zabawiłabym się z nim nawet dziś po pracy”.
Mąż sądzi, że to plotkara, każdemu mówi co innego. Nawet męża kierowniczka z pracy wybiegła do mnie z tekstem (cytat): „To, co łączyło twego męża z Agnieszką, nie powinno cię interesować”.
Zaczęłam mu przestawać ufać. Po roku proszę o spotkanie celem wyjaśnienia sytuacji w oczy — on odmawia, twierdząc, że nie chce plotek, że do niczego nie doszło, że temat jest zamknięty, że tylko ja dla niego się liczę.
Uważam, że już ma dość, nie chce po prostu czegoś mi powiedzieć. Zaczął kupować kwiaty, drogą biżuterię, twierdząc, że na to zasługuję. Kobiety poblokował — numery telefonów i na Facebooku. Jednak uważa, że mu nie ufam. Tłumaczę — zaufałam, ufam, ale żeby mieć pewność, mam do tego prawo. On nie rozumie.
Co mam myśleć? Czy faktycznie nie doszło do zdrady? Czy temat go boli, chce zapomnieć?
Pytam, czy napisać jej SMS-a, pogadać sama — czy coś było, co było? Mąż mówi, żebym z nią nie rozmawiała. Uważam, że coś ukrywa. A wy? Seks — zawsze obłęd, nie mam co narzekać, chemia, magia, zdjęcia — idealne małżeństwo.
Lecz niechęć, unikanie, ponad rok chęci udowodnienia, że jest „czysty” — czemu???

Chce mi się płakać z byle powodu - czy to normalne?
Czy to normalne że z byle powodu chce mi się płakać? Nigdy tak nie miałem. Ciężko mi się odnaleźć z takiej sytuacji. Smutek i rozżalenie utrzymuje się już od jakiegoś tygodnia
Jak poradzić sobie z utratą rodziny i niesprawiedliwością sądową? Historia mężczyzny w kryzysie
Nie wiem czy jestem chory, walczę każdego dnia by żyć, patrzę każdego dnia na rodziny , każdego dnia w nocy proszę bym się już nie obudził, żyje w koszmarem który mi się przydarzył, miałem rodzinę miałem dom miałem cudowne życie, pomimo że nie bywało mnie w domu ponieważ pracowałem 4 tygodnie po za domem a tydzień nie cały w domu miałem żonę i dzieci dbałem o nich jak umiałem oddawałabym im wszystko, nie mogłem zawsze się doczekać kiedy przyjadę, moje najmłodsze 8 letnie dziecko wypatrywało mnie przez okno, pewnego dnia nie zastałem w domu nikogo, zastanawiałem się co się stało, wiem że aż pełne trzy dni nie spałem, każdego dnia płakałem miałem sine oczy ludzie widząc moją osobę pytali się czy wszystko wporządku, przed ostatnim wyjazdem przeczuwałem że coś się stanie dziwnie się zachowywała żona i najstarszy syn, było coś nie tak, po powrocie nie zastałem nikogo, dom był spustoszały, tego po dzień dzisiejszy nie mogę zapomnieć, nie interesowało mnie że wszystko wyniesiono ale że nie ma łyżeczką mojego najmłodszego syna, zajęłam się pracą bo nie wiedziałem co robić nie mogłem usiedzieć i przebywać w tym pustym domu, jeździłem i szukałem dzieci , zniknęła również mieszkająca obok rodzina. Wyjechałem po tygodniu do pracy, i się zaczęło, pierw dostałem od starszego syna esemesa że całe życie źle traktowałem matkę, nie wiedziałem co się dzieje następnie że nie wraca puki się nie zmienię nie wiedziałem co się dzieje bo byłem uczuciowym dobrym człowiekiem, esemesy z synem były podchwytliwe nie zdawałem sobie z tego w tedy sprawy, dosłownie kłamał i śmiał się ze mnie, syn którego kochałem, mogę powiedzieć że nie był moim biologicznym synem a go pokochałem nosiłem to w sobie , ciąże ukrywała moja żona nie wiedziałem że była w ciąży jak mi powiedziała że też nie wiedziała ale dowodem było że jak urodziła to nie zadzwoniła do mnie a jej koleżanka że urodziła syna. Byłem w szoku. Pokochałem to dziecko byłem szczęśliwym człowiekiem, sytuacja się powtórzyła urodziła miałem drugiego syna , pokochałem go jeszcze bardziej, po latach mojej pracy w tym systemie 4 tygodnie po za domem i tydzień w domu przydarzyło mi się to co powyżej opisałem, jedna myśl mi przychodziła że zabrał ich i moją żonę ich prawdziwy ojciec, przezywałem piekło, po miesiącu były mi zakładane sprawy jedna za drugą o alimenty o pozbawienie praw oraz o znęcanie się psychiczne i fizyczne, byłem nie wiem w jakim stanie ale sprzedałem dom za pół ceny bo nie mogłem tam mieszkać ja wciąż szukałem swoich dzieci a po pół roku szukania dostałem zakaz kontakty z nimi, byłem tak samotnym człowiekiem że kupiłem mieszkanie w bloku, też sam byłem przy kupnie, poszedłem do ludzi bo byłem od lat odosobnionym człowiekiem dom mój był na odludziu, a znaleźli się świadkowie którzy kłamali ja byłem sam i przegrałem sprawy w sądach a co ciekawe słuchając ich zeznań na sprawie o znęcanie nic nie mogłem powiedzieć bo byłem jak wryty w kamień nie wierzyłem co słyszałem, świadkowie to była rodzina żony, oraz mój najstarszy syn, co tam napisali to po dzień dzisiejszy nie mogę zapomnieć wciąż to wraca nie ma dnia bym nie płakał a mam 51 lat, wspomnę że sprzedając dom zostawiłem wszystkie swoje rzeczy oraz cały garaż z narzędziami i dorobkiem nic z domu nie zabrałem kupiłem mieszkanie w bloku by nie być już odosobniony, powiem tylko że sąd skazał niewinnego człowieka opierając się na zeznaniach świadków z tym też żyć nie mogłem, jak sądy mogły zawierzyć fałszywym zeznaniom świadków, ale takie życie jak mi powiedział adwokat tak już jest ja wiem że Pan jest niewinny ale zawsze był Pan sam? Po roku dostałem pierwsze widzenie z synami których nie widziałem rok czasu, prucz tego jednego dnia kiedy najstarszy syn zeznawał w sądzie a ja nie wiedziałem co powiedzieć i słuchałem z niedowierzaniem co się dzieje. Miałem wielki żal do syna, przebaczyłem mu. mój najmłodszy syn miał żal do mnie trzęsła mu się żalu broda nie mogłem go znaleść ani pomóc, zrobiłem wszystko by był szczęśliwy, wspomnę tylko że widzenie dostałem raz na trzy tygodnie na dwie godziny tak zadecydował sąd z obawy że wywiozę go do siebie, po dzień dzisiejszy zastanawiam się gdzie do siebie kupiłem mieszkanie oddalone od jego szkoły jakieś 14 km a moja praca za granicą to moja praca była tam nie miałem mieszkania a spałem przez 28 lat w ciężarówce byłem kierowcą, w sądzie zrobili ze mnie alkoholika choć alkoholu unikałem, sąd też sugerował się zeznaniom świadków i opinii biegłych, po prostu to zrobili tak napisali. Co się okazało jak zaczołem się interesować sprawami i aktami, moje dowody świadczące o mojej niewinności nie było w aktach a były przezemnie do sądu dostarczane w tym opinia zakładu pracy, było nie dorzeczne co na mnie wypisywali i ze zrobiono ze mnie alkoholika pomimo częstych kontrol i drogowych i w pracy takie wymogi były, i była ta opinia nie dorzeczna zawierzono świadkom, którzy kłamali zrobili to też biegli lekarze sugerowali się ich zeznaniom choć nigdy nie byłem karany ani pod wpływem alkoholu. Po dzień dzisiejszy mam żal do Państwa Polskiego co mi zrobili, chce powiedzieć że doszło również do rozwodu, w toku postępowania i wspomnę że odbył on się w 10 minut a był ugodowy tak załatwił to adwokat, myślałem że stawiając się na sprawie on się nie odbędzie. Jestem po dzień dzisiejszy w szoku bo uważam że Państwo czy jakaś instytucja spierała moją żonę w jej kłamliwych zeznaniach, odgórnie zostałem skazany, alimenty mi ciągle podwyższali dostawał je również najstarszy pełnoletni syn bo chodził do szkoły ale mnie znowu oszukiwał bo nie chodził do szkoły a pracował po zatym dostawał kidergelty o te kindergelty upomniała się familiekassa bo mu się nie należały i zażądali odemnie zwrotu, tylko trzy miesiące nie płaciłem synowi a on podał mnie do sądu, powiedział mi też że nie jestem jego ojcem i mam mu płacić a najmłodszego syna nie zobaczę zawsze coś wymyślali by i tak ograniczyć mi jego widzenie, ten jego żal mam wciąż przed oczyma duszę go w sercu żal też mam do mojego syna oddałem mu serce, żalu nie wiem czy to żalu nie wiem ale zachorowałem na cukrzycę pierwszego stopnia, trafiłem do szpitala po roku zachorowałem na chorobę peyroniego, stwierdzono również czyraka na lewej nerce, nie sądzę bym miał już dzieci choroba peyroniego silnie postępuje dostałem skierowanie do szpitala i nie poszłem, leki przestałem zażywać, nie wiem czy chce umrzeć, mam żal i to od dwóch lat nie chce nikogo poznać czuję się porzucony, straciłem dobra pracę która mi pomagała, mogę iść do innej ale mi się nie chce, odrabiam nie spanie śpię w dzień i w nocy wciąż zapłakany, ten jego żal mojego najmłodszego syna wciąż widzę go przed oczami a mój żal do Polskiego Państwa jest nie do opisania, mam żal do syna, nie biorę leków uważam że to nie będzie przestepstwo to moja dobra wolna wola, uważam że byłem w depresji nieświadomej przez dwa lata i mam swoją odpowiedź ja tak bardzo kochałem dzieci i swoją żonę a Państwo dla domu i pieniędzy przeprowadzili na mnie atak, bo byłem tu bo byłem w sądzie i widziałem podsmiechiwanie sędziny, nie mogę patrzeć na policję nie mogę patrzeć na flagę Polski na te wszystkie instytucje, urzędy, patrzę na rodziny i im zazdroszczę, zrobiłem wszystko by nic po mnie żadnych pieniędzy nie zostało, nie piję i nie tknę alkoholu tak nienawidzę lekarzy, za to palę trzy paczki papierosów dziennie, słodzę sobie kawę piję ją nawet 10 kubków dziennie i tak zasypiam, mi już nie pomaga, chciałem iść na sor bo kocham życie ciągle się zastanawiam czy warto jak będę się czół po latach, syn dorośnie i mnie się kiedyś jak do mnie przyjdzie spyta co się tato stało, jak przyjdzie bo zaczynam w to nie wierzyć, nie wierzę w to co mi się przydarzyło, ja mam 51 lat i od dwóch lat wciąż codziennie płaczę, muszę iść do pracy a nie chce muszę brać leki a nie chce, wciąż jestem zawalony nowymi sprawami, po prostu nie dają mi żyć, a ja ufam przeznaczeniu, może praca mi pomoże, pracowałem 28 lat i otrzymałem zapłatę
Trudności życiowe- martwię się o moje małżeństwo, córkę i jej związek oraz opiekuję się jej dziećmi, ze względu na utracone prawa rodzicielskie.
Witam. Pomijając, że mąż ma skłonności i w sumie słabość do łatwego nawiązywania kontaktów z innymi kobietami, choć ufam, że nie przekracza granic wierności(już raz zdradził )to częstotliwość mnie denerwuje. To dodatkowo moja córka jest osobą silnie uzależnioną od toksycznego partnera, przez co z powodu jego złych postępków wobec jej dzieci, ograniczono jej prawa rodzicielskie a dzieci trafiły do mnie i męża pod opiekę i zostaliśmy rodziną zastępczą. Dzieci są u nas bezpieczne, jednak nadal martwię się o córkę i też martwię się o mój związek- jesteśmy z mężem osobami po przejściach i mamy oboje po 50 lat i jesteśmy w małżeństwie od 3 lat. Łączy nas wyjątkowa więź, kocham go i wiem, że mąż mnie kocha, jednak nasz związek jest narażony na wiele prób. Płaczę każdego dnia i odczuwam lęk, czasem bardzo silny. Z powodu opieki nad małymi (4 i 7 lat)pozostaję na urlopie rodzicielskim. Przebywam w domu i praktycznie nie spotykam się z nikim, prócz rodziny, mąż jest zapracowany. Czuję czasem, że jestem bliska załamania, jednak ciągle zbieram siły i pokonuję kolejne przeszkody. Czy jestem bliska załamania? Czy powinnam skorzystać z pomocy psychologa?
Jak poprawić komunikację w związku i złagodzić kryzys?
Jak poprawić komunikację w związku i złagodzić kryzys? Jaka terapia, wizyta będzie najlepsza żeby odkryć i nauczyć się mówić o swoich uczuciach i emocjach? I zmniejszyć lęki przed przyszłością.
Dobro córki w kryzysie relacji z żoną.
Dzień dobry, żona poważnie myśli o rozwodzie. Mamy 8-letnią córkę. Rodzice żony są rozwiedzeni i widzę, że u mnie powiela się dokładnie taki sam schemat, łącznie z zarzutami - z mojej strony brak wsparcia psychicznego w trudnych chwilach, ze strony żony uzależnienie od telefonu i gier - (spędza tam prawie cały wolny czas od ponad roku) i nawiązywanie tam zbyt bliskich relacji łącznie z nagranym filmem erotycznym najprawdopodobniej dla kogoś. ) Mieliśmy trudną rozmowę powiedziałem, że zrobię wszystko, żeby ratować małżeństwo, że będę pracować nad tym, czego jej brakowało ( wsparcie psychiczne) Wszystko inne miała zawsze zapewnione łącznie z wsparciem psychicznym ("dobrym słowem"), ale widocznie nie takiego oczekiwała. Może zabrakło bliskości ? Dlatego chcę nad tym pracować. Zaproponowałem terapie dla par. Czekam na Jej decyzję, w między czasie Teściowa mieszka w Niemczech i doradza żonie w tym temacie i nie koniecznie z korzyścią dla mojego małżeństwa ( słyszałem rozmowę) nawet o tym, żeby zabrać tam córkę, czy to w ogóle dopuszczalne ? Przeciez chodzi o dobro dziecka a z córką jesteśmy bardzo blisko. Ja straciłem zaufanie do żony po tym co znalazłem w telefonie, o czym jej powiedziałem na spokojnie. Od ostatniej rozmowy próbuję już naprawiać relacje, ale czuje, że żona nie bardzo chce (myśli, że robię to na pokaz) .. Boję się, że jak będę zbytnio "natarczywy" to żona wycofa się jeszcze bardziej. Z drugiej strony jak odpuszczę to obawiam się, że odbierze to jako brak wniosków z sytuacji i w końcu złoży pozew rozwodowy. CO ROBIĆ ? Mam wrażenie, że Ona nie widzi u siebie żadnej winy tylko, że to ja jestem wszystkiemu winien. Film erotyczny wytłumaczyła tym, że to miało być dla nas i że nikomu tego nie wysłała ( tak jej ponoć doradziła jej koleżanka, która tak robi w kryzysie z partnerem), ale z drugiej strony skoro mieliśmy już takie złe relacje czy nagrałaby coś takiego...? nigdy tak się nie zachowywała. Dowodów, że wysłała nie znalazłem. Pragnę, aby w najgorszym wypadku córka została przy mnie, jednocześnie nie chciałbym w żaden sposób ograniczać spotkań z żoną. Najważniejsze jest dla mnie dobro córki. Proszę o poradę .
Czuję, że chciałabym rozstać się z mężem. Nie rozmawiamy ze sobą, nie okazujemy czułości, właściwie zachowujemy się jak obcy. Mąż rozgląda się za atrakcyjnymi kobietami, a ja czuję się nieatrakcyjna. Boję się jednak podjąć decyzję.
Czy mąż mnie kocha ? Czy jest sens próbować ratować ten związek ? Niedawno skończyłam 30 lat i czuję, że zmarnowałam ostatnie lata życia, czuje się bardzo samotna. Z mężem jesteśmy razem od 11 lat, 9 lat mieszkamy razem, a małżeństwem jesteśmy od 5 lat. A od około 3 lat żyjemy bardziej jak współlokatorzy niż małżonkowie, nie mamy wspólnych zainteresowań, nie spędzamy wspólnie czasu, rozmawiamy bardzo mało i to wyłącznie na domowe tematy, typu co kupić, itp., nie uprawiamy też seksu. Zdaję sobie sprawę, że w pandemii się zaniedbałam i przytyłam, jednak od marca pracuję nad sobą i zrzuciłam zbędne kilogramy, mąż tego nie zauważył. Przynajmniej nie wyraził tego. Czuję, że nie podobam mu się już, on nie inicjuje stosunku, bardzo rzadko okazuje mi czułość. Ja też tego nie robię, bo nie czuję się atrakcyjnie. Na dodatek, podczas urlopu, mój mąż wysyłał koledze zdjęcia atrakcyjnych kobiet na plaży, gdy to zauważyłam, bardzo mnie to zabolało. Mną nie jest zainteresowany w ten sposób, ale rozgląda się za innymi kobietami. Do tej pory naiwnie myślałam, że może trafił mi się mężczyzna z małymi potrzebami, teraz w to wątpię. Jak już wspomniałam, nie rozmawiamy, gdy teraz o tym myślę, nigdy nie rozmawialiśmy o problemach. Ja nie potrafię takiej rozmowy rozpocząć, boję się, że zostanę obarczona winą, że usłyszę, że wymyślam itd. (Mam tak od dziecka). Dwa lata temu napisałam do męża, że chcę abyśmy poszli do psychologa, bo nie rozmawiamy, nie potrafimy rozmawiać i nie uprawiamy seksu. Odpowiedział na to, że popracujemy nad tym sami. Nigdy nie zapytał, o czym bym chciała porozmawiać, a czego nie robimy, nie wrócił nigdy więcej do tego tematu, zbył mnie tekstem o tym, że sami sobie z tym poradzimy, a jedyne co zrobił to przez kilka dni był bardziej czuły. Bo na codzień nie okazujemy sobie czułości, gdy już mnie całuje, jest to buziak, a nie namiętny pocałunek. Czuję się bardzo przybita tą sytuacją, coraz częściej myślę o separacji lub rozwodzie, jednak boje się tego, boje się być prowodyrem tej sytuacji, jego reakcji, że może jemu naprawdę zależy, i przez tę sytuację popadnie w nałogi (jego ojciec jest funkcjonującym alkoholikiem), obawiam się też, czy sama dam sobie radę. Ale nie chcę żyć w takiej stagnacji kolejne 10 lat, żeby na koniec i tak się rozstać i stracić najlepsze lata życia, na zamulanie w domu. Bo tak wygląda nasze życie. Czuję się jak emerytka. Nie wiem co mam zrobić. Tzn wiem, powinnam porozmawiać z mężem, ale nie wiem jak to zrobić, aby dostać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Szczerze myślę, że mąż mnie już nie kocha, ale jesteśmy razem z wygody i przyzwyczajenia.
Zmagam się z uzależnieniem od hazardu - moja historia i konsekwencje dla rodziny

Chciałbym opisać swoją historię... Mam 34 lata, żonę, córkę 4-latka i drugie w drodze, lada moment się urodzi. Mam też wielki problem z hazardem, który pojawił się ok. 12 miesięcy temu i doprowadził do długów ok. 300 tys. Zacząłem inwestować na giełdzie, zainwestowałem swoje oszczędności, które w krotki czasie wzrosły do 900 tys. Nie wypłaciłem tego i wszystko straciłem i wtedy zaczęło się pierwsze zadłużenie w bankach, a później w parabankach. Po kilku miesiącach powiedziałem o tym zonie, wściekła się, ale wybaczyła.i pomogła spłacić zadłużenie, wtedy uważałem, ze nie jestem uzależniony, ze ta cała sytuacja tak się potoczyła, ze doprowadziła mnie do dna, ale zona mnie uratowała, i tutaj popełniłem pierwsze błędy, nie odciąłem się numeru telefonu, mejla gdzie te wszystkie reklamy przychodziły, blokowałem i usunąłem, zona mi prawie wybaczyła, żyliśmy jakby to się nie wydarzyło i wtedy uległem ponownie, po tych wszystkich reklamach, ofertach coś we mnie pękło i ponownie się zadłużyłem. Najpierw raz z zona powiedzieliśmy o wszystkim moim rodzicom, później jej. A na sam koniec zona chce odejść razem z córką, złożyła pozew. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo ja skrzywdziłem i co zrobiłem. Niestety, ale juz jej zaufania nie odzyskam, mam chore myśli, napisałem listy, naprawdę teraz doszło do mnie, jak bardzo schrzaniłem, jestem wrakiem człowieka.

Partner jest zaborczy, nie mogę żyć tak, jakbym chciała, bez obwiniania mnie o niestworzone winy.
-Zaborczość Partnera- Ja – 30 lat (po rozwodzie) On- 47 lat ( po rozwodzie z dzieckiem) Jest mężczyzną troskliwym, ciepłym, zabawnym i otwartym. Ale jak każdy z nas, ma on również niedoskonałości- jest bardzo zaborczy.. Na początku, przeszkadzało mu, że mam instagrama (już wcześniej myślałam o usunięciu, ponieważ, gdy spędzałam tam czas – chciałam być taka perfekcyjna jak inne kobiety) Dlatego nie było dla mnie problemu, gdy chciał, abym go usunęła. Na początku bardzo dużo pytał się o moich byłych partnerów i doświadczenia łóżkowe. Nie są one nie wiadomo jakie, powiedziałabym, że normalne. Ale potem, gdy był zły, rzucał głupimi tekstami. Po 3 msc od naszego poznania, miałam wyjście z szefem na konferencję, gdzie reprezentowaliśmy naszą firmę. Powiedziałam mu gdzie i umówiliśmy się, że mnie zawiezie do pracy, a potem stamtąd odbierze(poznał szefa). Zadzwonił do mnie 1,5 godziny przed umówionym czasem i powiedział, że wracał od spotkania z klientem i już mam wychodzić. Gdy powiedziałam, że jeszcze nie koniec- zaczął rzucać oskarżeniami, że stoję z mężczyznami i dobrze się bawię (pomijając fakt, że siedziałam przy stole z samymi seniorami..) Długo rozmawialiśmy, powiedział, że miał wybuch, bo się bał, że mnie straci – a jego żona go zdradziła. Po 5 miesiącach zamieszkaliśmy razem.. wiem, że za szybko. Potem było okay.. do czasu sprzed miesiąca. Zaczął rzucać dziwnymi żartami/oskarżeniami. Gdy wracałam do domu, np. że mam majtki na drugą stronę, że mam włosy rozwalone i patrzył podejrzliwie i że co się tak ładnie ubieram.. niby na żarty. Powiedziałam, że to niszczy nasz związek i sobie nie życzę takiego czegoś. Jego problemem jest też, że oczekuje, że będziemy ze sobą 24h na dobę. - Gdy wychodziłam z koleżanką na kawę w niedziele – nie w niedzielę, bo to czas dla rodziny. - Gdy w tygodniu się widziałam – nie, bo za późno - Gdy nocowałam u przyjaciółki(zna ją i wie gdzie mieszka) było okay, do czasu, gdy wróciłam do domu. Zaczynał głupio gadać i nagle zapytał, gdzie zaparkowałam, bo gps w samochodzie pokazywał centrum miasta (nie mam gps, ale zaparkowałam na innym miejscu, gdzie zawsze i podejrzewam, że pojechał sprawdzić) - Poznał moich innym znajomych (kobieta/mężczyzna), dwa razy wyszedł z nami, a potem umówiłam się z nimi sama i mu zakomunikowałam, że się z nimi widzę – powiedział : sama ? okay. Był zły, że nie wytłumaczyłam mu, że ja widzę się sama i czy nie będzie zły, że jego nie będzie. - Powiedziałam, że chciałabym wrócić na siłownię(zawsze byłam aktywna) i czy pójdzie ze mną.. zaczął mówić, że kobiety tam chodzą, żeby się pokazać, że co nagle chcę się starać dobrze wyglądać(mówiłam, że przytyłam) i chcę się ruszać. - Ja pracuje do 17, w zeszłym tygodniu o 17:02 zadzwonił i zapytał się, gdzie jestem.. - Po 23:00 pisałam Cioci SMS na dobranoc, a on przez ramię mi zaglądnął i zażartował, że piszę z kochankiem - Chciałam zacząć kurs językowy(mieszkamy za granicą, znam język, ale chcę go wyszlifować). Nie rozumie tego, dlaczego.. Powiedziałam mu, że mogłabym zostawać w pracy i tam się uczyć, bo będę mieć spokój (kurs online, w pracy mam biuro, komputer, słuchawki-wszystko). Ja pracuje do 17, kurs zaczyna się o 18 do 20. Jadę do domu 35/45 minut(bez korka). Był zły, że użyłam słowa „spokój", że w biurze bede mieć spokój. Nie rozumie, że gdyby był korek bede spóźniona i zestresowana, gdy przychodzę do domu, koty skaczą (2 kicie) i nie ogarnęłabym się na spokojnie. Wczoraj znów zaczęła się dyskusja, że nie będzie mnie w ogóle w domu i że nie będę „na czas” w domu... Powiedziałam mu, że ten kto jest w związku nie musi być 24 godziny na dobę z drugą osobą. Że nawet jak po pracy wracam, to nie znaczy, że zawsze będę na czas, że czuję się jak przywiązana(znów nie spodobało mu się określenie).. Zastanawiam się co by było, gdybym pracowała, np. na zmiany, gdybym chciała robić dodatkową szkołę.. nie mogę, bo muszę być w domu? Gdy są tematy wyjścia lub nocowania u koleżanki(tylko 1x) to on robi taki mały szantaż emocjonalny- ty wychodzisz, to ja też, ciebie nie ma na noc, to ja też nie będę wracać, będę sobie robić co chcę! Tracę po mału siły, bo za każdym razem jest to samo, ale gdy z nim rozmawiam i próbuję wytłumaczyć - on nie widzi problemu. Tylko ja mam problem, bo ja nie chcę wyjść za niego za mąż – mówi, że gdybym kochała go, to bym chciała (ale to dla mnie za szybko). To moja wina, bo ja używam określeń jak: spokój, że ja go nie pytam o to jak będzie się czuł, gdy będę wychodzić sama i że to ja nie chcę być w domu.. Nie wiem co robić, czy jest sens o to walczyć.. niestety zaczynam się dusić i oddalać od niego.. Będę wdzięczna za Państwa opinie!
Jak pomóc przyjacielowi w kryzysie psychicznym?

Ostatnio widzę, że mój dobry kumpel przechodzi coś, co wygląda na nagły kryzys psychiczny. Zawsze był niesamowicie pełen energii i optymizmu, a teraz jakby nagle wycofał się, stał się apatyczny i widać, że coś go przygniata. 

Zauważyłem, że unika kontaktu, często się izoluje i ma problemy z koncentracją. Dla mnie to trudne, bo nie wiem, jak najlepiej mu pomóc, a nie chcę go też przytłaczać swoją obecnością. 

Myślę, jak mogę lepiej zrozumieć, co przeżywa i w jaki sposób mogę być dla niego wsparciem. Czy powinienem go zachęcać do rozmowy o tym, co się dzieje, czy może lepiej dać mu przestrzeń, poczekać aż sam sobie z tym poradzi? 

Jestem naprawdę zaniepokojony i chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby mój przyjaciel przeszedł przez tę ciężką sytuację. Każda wskazówka lub rada będzie dla mnie na wagę złota.

Nic mi się nie chce, jestem po 8 tyg. terapii AA. 3 dni temu zapiłam, nie daję sobie rady
Nic mi się nie chce, jestem po 8 tyg. terapii AA. 3 dni temu zapiłam, nie daję sobie rady, partner mnie zostawił, nie chce ze mną przez to rozmawiać, ja się boję. Mieszkam sama, zła, smutna nie daję sobie rady, cały czas płaczę, odkąd wyszłam z terapii, a było to 23 stycznia, Z partnerem byłam 16 lat. Obecnie szukam pracy. Co zrobić?
Od jakiegoś czasu mam problem chyba z jakimś odrealnieniem
Witam mam 15 prawie 16 lat i od jakiegoś czasu mam problem chyba z jakimś odrealnieniem. Powiem krótko, od bardzo dawna bardzo dużo siedziałem w swojej głowie tzn. myślałem układałem jakieś nierealne scenariusze, które mnie zaczynają niszczyć. Niedługo umawiam się do psychologa, bo udało mi się przełamać i zapytać o to rodziców, ale ciężko mi, niby mam znajomych, ale dużo więcej jestem w własnych myślach co dla mnie nie ma sensu, nie mogę się zrelaksować, tak jakby cały czas czuje spięcie w głowie, czy ktoś może odpowiedzieć, o co może chodzić. Dodam jeszcze, że zaczęło się to podczas treningu, chwilę po śmierci prababci, nadużywałem kofeiny i poczułem się, jakbym miał stracić przytomność i do teraz dziwne rzeczy się dzieją tj. czuję się jakbym miał umrzeć i wtedy nie mogę się uspokoić wcale czasami mija, a czasami nie.
Czy można przezwyciężyć kryzys, kiedy sprawcą napaści molestowania jest psycholog/psychoterapeuta?
Czy można przezwyciężyć kryzys, kiedy sprawcą napaści molestowania jest psycholog/psychoterapeuta? Jak sobie z tym poradzić?