
- Strona główna
- Forum
- uzależnienia, związki i relacje
- Witam. Po raz drugi...
Witam. Po raz drugi wpakowałam się w związek z alkoholikiem.
Anonimowo
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz
Dzień dobry, wygląda na to, że boryka się pani z tak zwanym współuzależnieniem, czyli szeregiem Mechanizmów psychologicznych, które wikłają w relacje z osobą uzależniona. Dają one np. takie przekonanie, że chroni się daną osobę przed używaniem alkoholu swoją obecnością i swoją pomocą. Jednakże doświadczenia pokazują, że jest to iluzja, i że osoba uzależniona sięga po alkohol bez względu na to, ponieważ sięga, aby poradzić sobie z trudnymi uczuciami. Wytworzyła już Pani poczucie odpowiedzialności, a może nawet i winy za to, że Partner może napić się, kiedy Pani go zostawi lub kiedy Pani nie będzie go kontrolować. Fakt i iż, po raz drugi związała się pani z osobą uzależnioną, może wskazywać, że być może ma pani do tego pewne predyspozycje psychologiczne, wynikające z Pani wcześniejszych doświadczeń życiowych np. takich z dzieciństwa. Wszystkie te sprawy, o których napisałam powyżej, kwalifikują Panią do Psychoterapii. Tam będzie mogła pani zastanawiać się nad swoją bieżącą sytuacją, na tym, co pani w niej przeżywa, co Pani w niej pomija, co służy, co nie służy, przyjrzeć się tej sytuacji bardziej obiektywnie, zastanowić się co do niej doprowadziło, i ewentualnie uporać się z doświadczeniami z przeszłości w taki sposób, aby nigdy nie więcej nie mieć nieświadomego przymusu odtwarzania pewnych wzorców relacyjnych. Taką pomoc psychoterapeutyczną można otrzymać w ramach NFZ w poradniach leczenia uzależnień i Współuzależnienia w każdej miejscowości. Pozdrawiam Magdalena Bilińska Zakrzewicz
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Anna Krokosz
Warto w tej sytuacji sięgnąć po pomoc specjalisty psychoterapii uzależnień, ponieważ najprawdopodobniej jest Pani współuzależniona. Bez pomocy specjalisty będzie Pani bardzo trudno poradzić sobie z tą sytuacją.
Artur Przyjałgowski
Witam serdecznie,
niezwykle współczuję, to uczucie i konflikt pomiędzy sercem a rozumem musi być uciążliwy. Oczywiście, psychoterapia mogłaby pomóc, niemniej odnoszę wrażenie, że powinna Pani zgłębić temat współuzależnienia. Częstokroć wydaje nam się, że ktoś się zmieni już za moment, ale taka sytuacja nie następuje. Dodatkowo, pisze Pani o obawie o zdrowie partnera, jeżeli opuści go Pani. Tutaj wybiera Pani między jego domniemanym dobrem a swoim dobrostanem. Niestety, w takich sytuacjach należy oddać drugiej osobie odpowiedzialność za to co robi. Dobrze byłoby porozmawiać o tym z partnerem. W tym przypadku jego “wybór” jest uwarunkowany prawdopodobnie uzależnieniem, więc najwłaściwszym rozwiązaniem dla niego byłaby terapia uzależnień. Oczywiście, nie skieruje go tam Pani na siłę, ale wówczas oznaczałoby to świadomy wybór partnera - pozostaję w nałogu pomimo Twoich wątpliwości i oczekiwań. Życzę powodzenia!

Zobacz podobne
Witam, Od dłuższego czasu męczy mnie pewien problem i chciałabym prosić o radę. Chodzi o moich rodziców.
Od zawsze byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować wszystko, co robię. Pomimo to, że mam już prawie 20 lat, to sytuacja nie uległa zmianie. Mój ojciec pozwala mi na większość rzeczy, jednak moja mama przesadza. Nigdy mi nie pozwala jeździć do mojego chłopaka, który mieszka ok. 30 minut od mojego miasta, a jeżeli tam już jeździłam, to za zgodą ojca, a potem mama była na mnie obrażona. Mam dosyć tego, że chce za mnie decydować w każdej kwestii, bo mimo tego, że z nimi mieszkam, to powinnam mieć jakieś swoje zdanie. Takich sytuacji było dużo, ale szkoda o nich pisać. Chciałabym jedynie napomknąć o najnowszej, ponieważ zachowanie mojej matki mnie bardzo wkurzyło.
Uparłam się, że na sylwestra pojadę do swojego chłopaka, gdyż przez moją matkę on cały czas musiał do mnie przyjeżdżać, a nie ja do niego i u nas był już chyba z 30 razy a ja u niego z 5.
Miałam zostać na 4 dni, ale zdecydowałam i zostałam na 2 tygodnie. Chciałam w końcu mieć swój wybór, dlatego postanowiłam dłużej zostać. Moja mama zaczęła mi robić o to problemy, mówić, że kobiecie nie przystaje siedzieć u obcych ludzi tyle czasu (chociaż mama chłopaka sama mnie przekonała, żebym została) i no moja zrobiła z tego aferę.
Obraziła się na mnie i przestała do mnie pisać i się odzywać.
Jak zadzwoniłam do ojca, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, to on po prostu powiedział, że okej i tyle, ale moja mama przesadziła. Następnego dnia ojciec zadzwonił do mnie i się drze, że przeze mnie mama płacze i że nie je. Sam potem powiedział, że wzięła go na litość i się okropnie zachowała. Jak tylko wróciłam do domu, to dalej miała focha, a potem skarżyła się ojcu, że to ja mam ją w dupie. Nie wiem, czy to przez to, że mnie nie było 2 tygodnie w domu, ale odkąd tu jestem, to czuje się nieswojo i smutno.
U chłopaka miałam z kim porozmawiać i miło spędzałam czas, a u mnie jest po prostu chłodno. Myślałam nad znalezieniem pracy lub stażu gdzieś obok niego i żeby się do niego wprowadzić (to nie byłby problem), bo po prostu u siebie czuje się fatalnie, jakbym była gościem. Nie wiem, co robić, bo mogę przez to stracić kontakt z rodzicami, ale z drugiej strony nie wyrabiam w domu i cały czas marzę, żeby wrócić do domu chłopaka, bo było mi tam lepiej. Powiem jeszcze, że mój brat wyprowadził się w bardzo młodym wieku, bo też miał dosyć rodziców.
Czy wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł, czy mam poczekać?
Związek z osobą, która zmaga się z traumą z wcześniejszego związku. Poniżej opisuję wszystko w skrócie.
Trauma, którą przeżywa moja partnerka (a teraz już bardziej była), wydaje mi się bardzo osobista, dlatego nie będę wnikał w szczegóły. Mianowicie, około 4 lata temu jej były partner zmarł na jej oczach w domu, a ona nie mogła mu pomóc.
To wydarzenie bardzo odbiło się na jej psychice. Trafiła na terapię psychologiczną i zaczęła przyjmować leki, które miały pomóc jej złagodzić ten ból. Zaznaczam, że wtedy jeszcze jej nie znałem – poznaliśmy się dopiero 4–5 lat po tym wydarzeniu.
Widać było, że jej stan się poprawił: dużo pracowała, podróżowała po świecie, co zapewne pomagało jej zapomnieć o przeszłości. Poznałem ją w pracy, a po około 4–5 miesiącach znajomości, gdy wszystko między nami dobrze się układało, zaproponowała mi wspólny wyjazd na wakacje – na początku tylko jako przyjaciele. Zgodziłem się, bo jako mężczyzna liczyłem na coś więcej, zwłaszcza że dobrze spędzaliśmy razem czas.
Polecieliśmy do Afryki na prawie dwa tygodnie. Nic między nami się tam nie wydarzyło, ale bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
Po wakacjach nadal traktowaliśmy się jak przyjaciele, jednak nasze spotkania stały się coraz częstsze i bardziej intensywne.
W końcu spaliśmy ze sobą. Ona nie była do końca pewna, czy tego chce, ale ostatecznie oboje na to przystaliśmy. Od tego momentu nasz związek nabrał innego charakteru. Regularnie rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, spędzaliśmy czas na randkach – po prostu było nam razem dobrze. Przez około 4 miesiące nikt z nas nie wyznał swoich uczuć, ale pewnego dnia, pod wpływem emocji, powiedziałem jej, że ją kocham. Odpowiedziała, że bardzo by chciała powiedzieć to samo, ale nie jest w stanie.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale zrozumiałem jej sytuację i postanowiłem to załagodzić, nie złościć się i zapomnieć.
Wydaje mi się jednak, że ją tym trochę przestraszyłem. Miesiąc później poprosiła mnie o rozmowę, w której stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy w zgodzie. Powiedziała, że nie chce mnie zranić ani sprawiać, bym był sfrustrowany jej wahaniami nastrojów. Podkreśliła, że to nie jest moja wina, lecz jej mentalna blokada, która uniemożliwia jej wejście na wyższy poziom w związku. Rozstaliśmy się, dając sobie około tygodnia na refleksję. Dla mnie to było trudne do przeżycia, bo na takie rozmowy nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Po tygodniu odnowiłem kontakt, bo nie mogłem dłużej wytrzymać. Ona również była w trudnym momencie, ponieważ straciła babcię. Chciałem ją wesprzeć, więc pojechałem do niej z kwiatami, by zawalczyć o naszą relację. Po dłuższej rozmowie udało nam się dać sobie jeszcze jedną szansę i ustalić, że wrócimy do rozmowy o naszej przyszłości za jakieś 3–4 miesiące. Oczywiście doszliśmy do wniosku, że oboje musimy się poprawić, jeśli chcemy, aby to wszystko się udało.
Ponownie byliśmy razem. Udało nam się wyjechać na kolejne wakacje, tym razem do Azji, już jako para, a nie przyjaciele.
Po powrocie wszystko wydawało się w normie – nadal się spotykaliśmy, czasami mieszkaliśmy razem przez kilka dni. Widziałem jednak, że ciąży na niej jakaś presja. Prawdopodobnie wynikała ona z moich oczekiwań, które okazały się zbyt trudne do spełnienia. Pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic, dostałem wiadomość z pytaniem, czy możemy się spotkać i porozmawiać o nas. Zgodziłem się, ale zamiast spotkania zadzwoniłem, bo i tak wiedziałem, jaka będzie ostateczna decyzja. Wolałem zachować emocje dla siebie i dać nam przerwę na refleksję, by zastanowić się, czy jest sens dalej to ciągnąć. Po 3 dniach ciszy napisałem do niej list, w którym podziękowałem za wspólne chwile i przeprosiłem za rzeczy, które mogłem zrobić lepiej. Odpisała, że się tego nie spodziewała, ale bardzo ciepło odebrała mój list. Napisała, że również docenia nasze wspólne chwile. Stwierdziła jednak, że nie zgadza się z tym, że się obwiniam, ponieważ to nie jest moja wina – jej psychika po prostu wygrała i nie jest w stanie wejść na wyższy poziom uczuć. Dodała, że nie wie, czy kiedykolwiek jej się to uda – czy to ze mną, czy z kimś innym. Wyjaśniła, że kilka razy w roku miewa takie wahania, szczególnie w okresie zbliżającym się do rocznicy traumy. Z szacunku do mnie powiedziała, że nie chce marnować mojego czasu ani sprawiać, bym był sfrustrowany, czekając na coś, co może nigdy się nie wydarzyć. Napisała jednak, że na razie nie odpowie na mój list, ponieważ jest w nim zbyt wiele informacji. Potrzebuje spokojnie to przemyśleć i odezwie się za kilka dni, aby spotkać się osobiście. Pytanie, które się nasuwa, to, czy jest możliwe, że osoba po takim przejściu już nigdy nie odzyska zdolności do głębokich uczuć, czy może rzeczywiście, tak jak powiedziała, nie jest gotowa zrobić tego kolejnego kroku? W końcu, po 10 miesiącach związku, powinna już chyba wiedzieć, czego chce. Dodam, że jest ode mnie starsza prawie o 7 lat, więc z pewnością lepiej zdaje sobie sprawę z tego, co jest dla nas najlepsze, a może ja coś przeoczyłem. Czy warto jeszcze walczyć i próbować kolejnego podejścia? A może na razie lepiej dać sobie czas na odpoczynek, aż może ona sama dojdzie do wniosku, że warto spróbować jeszcze raz? Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji i chciałbym usłyszeć opinie innych. Dzięki


