Left ArrowWstecz

Bliska mi osoba przez trudną przeszłość bardzo boi się teraz życia, codzienności.

Witam, mam pytanie, odnośnie mojej bliskiej znajomej. Chodzi o jej stan psychiczny, w czasach swojej młodości, w domu rodzinnym miała trudne życie i teraz nie potrafi podjąć decyzji, ma obawy, lęki, boi się o każdy swój ruch, obawia się zmian w życiu, choć widziałem, że chce odkrywać nowe sprawy, sytuacje, lecz z upływem czasu wycofuje się ze swoich decyzji. Byłem z tą kobietą na wczasach, mówiła, że czuła się wspaniale, choć nie chciała nic, dzięki mnie udawało się przekonać ją do czynności, zdarzeń, których nie znała, było też zdarzenie, że chciała przeprowadzić się do mnie, lecz zrezygnowała, z tego mówiąc mi słowa, że boi się, lecz nie potrafiła odpowiedzieć czego się obawia. Chciałbym pomóc tej kobiecie, lecz nie wiem w jaki sposób, a gdy mówiłem o lekarzu, o psychologu, byśmy poszli razem, kategorycznie zanegowała moje słowa . Co zrobić, w takiej w takiej sytuacji?
User Forum

Tomek1973

8 miesięcy temu
Irena Kalużna-Stasik

Irena Kalużna-Stasik

Dzień dobry,

Panie Tomaszu, niestety wiele pan nie może zrobić. Może pan rozmawiać, tłumaczyć, wyjaśniać znajomej. Tylko przez zdrową komunikacje nie narzucając się, nie zmuszając może się uda. Natomiast jeżeli osoba nie jest gotowa dotknąć swojej trudności/problemu/rany to za nią Pan nie jest wstanie nic zrobić. Może jest jakaś osoba, której znajoma ufa i może posłuchać, może z ta osobą pan jeszcze porozmawiać? Pan ma tylko na siebie wpływ i odpowiada za siebie, więc w tej trudnej sytuacji może Pan się zaopiekować sobą. Jeżeli dręczy pana ta sytuacja może pan się udać po wsparcie do specjalisty.

Dobrego dnia!

Irena Kalużna-Stasik - psycholog

8 miesięcy temu
Anna Szczubełek

Anna Szczubełek

Dziękuję za podzielenie się swoją troską o bliską znajomą. Sytuacja, którą opisujesz, wskazuje na to, że Twoja znajoma zmaga się z lękiem i trudnościami w podejmowaniu decyzji, które mogą wynikać z jej trudnych doświadczeń z przeszłości. 

Postaraj się być dla niej wsparciem, słuchając jej bez oceniania i próbując zrozumieć, co przeżywa. Często osoby z lękami potrzebują poczucia bezpieczeństwa, które można uzyskać przez empatyczne słuchanie. Unikaj wywierania presji na podjęcie działań, których się obawia. Nacisk może wzmocnić jej lęki i powodować większe wycofanie się. Ważne jest, aby pozwolić jej na postępy we własnym tempie. Pomóż jej zidentyfikować małe, wykonalne kroki, które mogą pomóc jej przezwyciężyć lęki. Na przykład, jeśli boi się nowych doświadczeń, zacznij od małych, mniej stresujących aktywności, które mogą być dla niej łatwiejsze do zaakceptowania.

Chociaż początkowo odrzuciła pomysł wizyty u psychologa, kontynuuj delikatne i nieoceniające zachęcanie jej do poszukania profesjonalnej pomocy. Możesz również zasugerować mniej formalne źródła wsparcia, takie jak grupy wsparcia lub książki na temat radzenia sobie z lękiem.

8 miesięcy temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Panie Tomku,

a czy myślał Pani o propozycji wspólnych konsultacji u psychologa? Może znajoma poczułaby się raźniej. Coś na zasadzie terapii par, ale trochę z lekką modyfikacją.

Widzę, że mocno Panu zależy na tej relacji, a w takich sytuacjach warto próbować różnych rozwiązań. Obawiam się, że ze względu na złożony problem znajomej w postaci trudnego dzieciństwa i przekonań, które zabrała ze sobą z tego dzieciństwa w dorosłe życie, może Pan sobie nie poradzić. Potrzeba fachowca. 

Trzymam kciuki!

8 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Moja dziewczyna boi się chodzić do szkoły
Moja dziewczyna ma problem społeczny (boi się chodzić do szkoły Z czego udało mi się dowiedzieć niestety nie wie czemu tak jest... Bardzo boi się że znowu nie chodząc do szkoły zawiedzie rodziców i psychologa.. Chciałbym bardzo jej pomóc ale nie wiem jak. Sam chodzę do psychologa, ale chce się tu zapytać bo czuje się bardziej komfortowo. Pomagam jej czułymi słowami że ją kocham itd. próbuję ją wspierać ale nie wiem czy to dobrze robie... Moja dziewczyna ma 15 lat jakby miało coś w tym pomoc.
Partnerka unika, boi się, nie pozwala się sobą zaopiekować przez traumę, którą przeżyła. Jak jej pomóc?
Witam, Moja dziewczyna Wiktoria ma dość głęboki problem. Ona nie chce iść do psychologa a chcę jej jakoś pomóc. W skrócie obwinia się za śmierć matki .Obie w tym samym czasie miały nowotwór uwarunkowany genetycznie. Wiktoria była zdiagnozowana a jej mama nie była. Mama Wiktorii ciągle się nią zajmowała w szpitalu i zaniedbała swoje zdrowie na rzecz córki Dziś Wika uważa, że to przez nią jej mama nie żyje. Przez tą traumę nie umie wejść w związek, bo po czasie, gdy zauważa, że komuś na niej zależy i że o nią dba, odsuwa się i dystansuje. Ponieważ podświadomie myśli, że to samo, co spotkało jej mamę spotka też jej partnera W tym przypadku mnie. Podświadomie myśli, że przez nią będę cierpiał .Bo jej mama zmarła, bo się nią opiekowała i mnie też czeka coś złego, bo o nią dbam. Ten mechanizm obronny w jej mózgu powoduje negatywne myśli, które ją odpychają ode mnie Druga sprawa, o której się dowiedziałem to, że nie szanuje siebie samej i nie zależy jej na jej zdrowiu . Mówiła też, że jedyne co trzyma ją przy życiu to jej dwa pieski .I że czasem myśli o skończeniu życia, ale nie chce się zabijać, bo było by przykro jej rodzinie. Nie wiem, jak mam jej pomóc, ale jakoś muszę Chcę być przy niej, bo ona też chce tylko myśli jej przeszkadzają. Udało mi się jej tylko wytłumaczyć, dlaczego tak ma, że gdy ktoś zaczyna się o nią starać to ona ucieka i miała tak już kilka razy w życiu. Dopiero mi udało się odkryć, czemu tak ma, więc chcę jej pomóc, bo ona nie chce iść do psychologa Przekonałem ją, że jej pomogę i że będę przy niej i że ma dla kogo żyć i tak dalej. Ale nie wiem, co mam robić dalej Przekonałem ją, żeby nie uciekała, bo zawsze będą ją męczyć te myśli i że musimy to we dwoje jakoś naprawić - to jej myślenie. Na dodatek ma małą pewność i wartość siebie Ciągle za wszystko przeprasza, bo się boi, że ktoś poczuje się przez nią źle Ma również dziwne odruchy, nie wiem jak to nazwać. Jest jakby strachliwa, gdy ktoś zrobi nawet mały ruch albo spadnie jej trochę włosów na brwi to tak jakby ją to przeraża, że aż odskakuje. Czasem, sporadycznie, ale nasila się z ilością stresu . Rok temu, gdy była w Niemczech miała załamanie, zamknęła się w sobie i się cięła Tak dała upust swoim emocjom.
Z powodu swojego czynu boję się o zdrowie psychiczne poznanej kobiety. Miała już bardzo ciężki czas, nie chcę mówiąc prawdy przyczynić się do jej załamania.
Dzień dobry wszystkim Zacznę od tego,że mam 40 lat i jestem mężczyzną. Jakiś czas temu założyłem konto na portalu randkowym,na którym umieściłem zdjęcia przystojnego mężczyzny stworzonego przez sztuczną inteligencję.Byłem ciekawy odzewu,bo niestety na moje prawdziwe zdjęcia nie reagowała żadna kobieta przykuwająca moją odwagę. Odzew jaki mnie spotkał przerósł moje oczekiwania. Z większością kobiet w ogóle nie rozpoczynałem rozmowy,z częścią wymieniłem się numerami telefonów, ale i te znajomości kończyłem po dwóch dniach. Wśród tych kobiet znalazła się jedna najbardziej przykuwająca moją uwagę. Kobieta,niezwykle piękna,o urodzie modelki, wyglądająca jak milion dolarów. Kobieta, która na moje prawdziwe zdjęcie nigdy by nie zareagowała, ale już model AI ją bardzo urzekł. Dodam,że ona sama miała ogromne powodzenie na tym portalu u płci przeciwnej. Wymieniliśmy się numerami telefonów i zaczęliśmy pisać do siebie całymi dniami i nocami zresztą też. Nie pamiętam kiedy ostatni raz w moim życiu tak dobrze rozmawiało mi się z inną kobietą, ona również często mi podkreśla,że jest zafascynowana moją osobą.Jesteśmy bardzo szczęśliwi kiedy możemy razem popisać. Ale jest jeden problem- ona nie wie,że to są zdjęcia osoby nieistniejącej. Czuję się bardzo podle,że nie zakończyłem szybciej tej znajomości,ale naprawdę bardzo dobrze nam się rozmawiało i poznawaliśmy się bardziej każdego dnia. Zdążyłem się już dowiedzieć, że ma za sobą w życiu traumatyczne przejścia, a w zeszłym roku (sama mi to powiedziała), prawie nie dała rady. Myślę, że przechodziła ciężką depresję. Myślałem o tym, żeby jej powiedzieć prawdę (nawet napisałem już gotowy list,który mógłbym wysłać w każdej chwili). Ale boję się, że znowu podupadnie na zdrowiu psychicznym i być może teraz nie dać już dalej rady. Czuję się niesamowicie podle,że zagrałem na czyichś uczuciach. Jestem pewny,że na moje prawdziwe zdjęcia nigdy by nie zareagowała,mimo tego,że aż tak brzydki nie jestem to nie przykuwam uwagi kobiet. Najchętniej opowiedziałbym jej o wszystkim i zaproponował przyjaźń, ale boję się,że to może być cios w jej serce. Proszę o poradę, bo nie wiem co mam zrobić
Nie wiem czego się boję, ale w życiu towarzyszy mi ogromny lęk, szczególnie wśród towarzystwa.
Cześć. Nie potrafię poradzić sobie z nieuzasadnionym lękiem. Nie potrafię powiedzieć czego się boje. Kilka razy miałem sytuacje, że mojej dziewczynie mama zrobiła obiad. Moja dziewczyna poprosiła mnie, żebym poszedł na górę z nią zjeść, ale niestety strach był tak duży, że nie dałem rady. Chociaż wiedziałem, że wyjdę na dziwaka, jeśli pójdzie sama, wolałem zostać w jej pokoju niż iść i zjeść lub odmówić. To nie jest jedyna sytuacja. Również boje się chodzić u niej do toalety, bo trzeba przejść obok salonu. Tak samo boję się okazywać miłość do niej przy mojej rodzinie lub jej. Nawet w miejscach publicznych. Miałem też problemy z tym, że nie wiedziałem jak się zachować, np. po skończonym posiłku trzeba podziękować i wynieść po sobie, ale nie potrafiłem tego zrobić. Po prostu się bałem. Zrezygnowałem ze studiów, wytrzymałem całe półtora miesiąca przez stres związany z tym, że nie potrafiłem się zaadoptować do towarzystwa. Mógłbym wymieniać mnóstwo innych przykładów takich jak, np. strach przed wysiadaniem z autobusu na moim przystanku, ponieważ nikt inny nie wysiadał lub strach przed zapraszaniem mojej dziewczyny na imprezy rodzinne. Mam wrażenie, że moje życie toczy się, żeby toczyć. Żyje, żeby to życie przeżyć. Nie mam żadnych celów, do niczego nie dążę, nic mnie nie interesuje, nie mam potrzeby wychodzić do restauracji, zwiedzać nowych miejsc, wyjeżdżać gdzieś a nawet jeśli wyjadę to potrafię siedzieć i nic nie robić, dlatego też moja dziewczyna któregoś dnia ze mną po prostu zerwała z powodu mojej nieporadności życiowej i tego, że nic mi się nigdy nie chciało - bardzo żałuję, że tak wyszło i że nie widziałem tego, co teraz wcześniej, ale niestety zostaje mi myśleć o niej i cieszyć się jej szczęściem, że będzie z kimś innym, kto ją uszczęśliwi. Jest jakaś szansa, że na coś choruję? Jakiś lęk społeczny czy to po prostu zwykła nieśmiałość. Z góry dzięki za odpowiedzi, bo nie wiem już co robić…
Mam lęk przed odrzuceniem i samotnością. W tym wszystkim nie wiem, co się dzieje w mojej relacji z pewną kobietą. Jestem zagubiony.
Staram się opisać to najkrócej jak mogę. Po 6 latach od ostatniego związku, a 4 latach od ostatniego spotkania się z kobietami. Spotkałem się z kobietą, 8 lat starszą, przeszła w życiu wiele, mamy podobne problemy, których większość ludzi nie rozumie. Mniej więcej po miesiącu zaczęła mnie dystansować. Doszukaliśmy się w sobie tego, że ja mam lęk przed odrzuceniem, ona zaś lęk przed bliskością. Więc każde jej odepchnięcie, powodowało mój żal, który z kolei ją rozjuszał, że za duże nadzieje się pojawiły w mojej osobie. Mnie bolało, że ona tak uważa i błędne koło kręciło się coraz szybciej. Po tym miesiącu doszło do rozejścia. Ona zaczęła mi zarzucać, że czuje się szczęśliwy zbyt szybko, że cieszą mnie małe rzeczy, że się zakochałem, ja zarzucałem, że ona odpycha mnie każdą uwagą w stylu ‘dziś jest fajnie , jutro możemy się nie znać’ i wyznała mi , że miłość w jej życiu nie jest warunkiem do szczęścia. Z kolei w moim jest to podstawą. Dlatego na tyle wtedy uwierzyłem , że nie stworzymy razem nic dobrego, że udało mi się pierwszy raz w życiu wytrzymać i nie odzywać się więcej. Zakładałem, że podobnie jak to wyraziła – nie znaczyłem dla niej nic specjalnego i poradzi sobie z dnia na dzień. Przez kolejne dwa miesiące próbowałem poznawać inne osoby, ale to zawsze nie było to, nie było tego zrozumienia, ani zaangażowania w kontakt, a kiedy już pojawiła się osoba pewna, no to faktycznie zachowywała się bardzo desperacko, była o mnie zazdrosna w każde 5 minut ciszy między nami, dzwoniła, pisała, wolała podtrzymywać rozmowę ciągłymi pytaniami ‘co robisz’ ‘co tam’ , byle tylko non stop być w kontakcie. W końcu musiałem powiedzieć – dość. Znalazłem jej dawny profil na facebooku, gdzie się okazało, że w wieku 16 lat miała już dziecko z chłopem po 30stce, który wyglądał bardzo słabo i patologicznie. Wyciągnąłem z tego wniosek, że tej osobie jest wszystko jedno i nie potrzebuje ona nic konkretnego we mnie widzieć, aby mnie pokochać. To dla mnie za słabe, uważam, że nie pasuję do życia kogoś takiego. Po każdej takiej porażce przypominała mi się ta kobieta, z którą czułem dużo zrozumienia przez ten miesiąc. Po dwóch miesiącach naszej rozłąki postanowiłem ją zaczepić poprzez anonimowe wysłanie kwiatów w walentynki z liścikiem ‘nie zasługujesz, by wrócić do domu bez kwiatów, miło Cię wspominam’ . Oczywiście domyśliła się , że to ja, napisała do mnie, była wzruszona, doceniała mnie, wyraziła tęsknotę, przyznała rację w niektórych tematach z ostatniej kłótni. Zmieniła zdanie w kilku sprawach, nie mówiła już takich rzeczy, że związek nie ma wpływu na jej życie, szczęście itd. Oczywiście próbowałem na początku być ostrożny, trochę się dystansowałem na jej osobę ze względu na to, że ona sama przyznaje, że nie rozumie sama siebie, często zmienia zdanie i nie lubi być oceniana. Dla mnie logicznie rzecz biorąc jest to takie obudowanie się aurą, że ‘mogę robić co chcę, wchodzisz w to na własne ryzyko, i nie biorę odpowiedzialności sama za siebie’. Ale z czasem jednak dałem się kolejny raz wkręcić w to. Ona mnie na każdym kroku doceniała, twierdzi, że jestem osobą, z którą można przedyskutować wszystko, że wyciągam wnioski, chcę rozmawiać, że jestem inny, że nikomu tak nigdy na niej nie zależało. Do naszego spotkania przeminęło 20 dni, miała po drodze jakieś swoje inne sprawy, chorobę dziecka, potem swoją. Nie wnikam w to. Natomiast przyjechałem do niej po to, żeby się dowiedzieć, że ona znów jest w związku z byłym facetem. Uderzyło mnie to, nie rozumiałem dlaczego mi nie napisała tego natychmiast, tylko jednak doceniała mnie, rozmawialiśmy o ewentualnej przyszłości itd. Wypłakała mi się, że ją przekonał, namówił, że się zmieni, a nadal nie poświęca jej uwagi, nie przytula, nie poznaje jej ze swoimi dziećmi, nigdy jej nie zabrał na wakacje, na ulicy idą osobno tak jakby się jej wstydził. A z kolei pojawiam się ja, człowiek który jej kiedyś wyciągał serce na dłoni. Ja w pewnym momencie nie wytrzymałem tej rozmowy i wyszedłem. Ona tego dnia nie chciała się przytulić, ani żadnego dotyku, chciała być w porządku wobec tamtego faceta. Po czasie do mnie dotarło, że chodzi w tym wszystkim o to, że jeżeli ją zrozumiem i zaakceptuje tą sytuację, to możemy to jeszcze odkręcić i zacząć od początku. I tutaj się bardzo pomyliłem… Oczywiście przerobiliśmy ten temat rozmawiając przez internet i wydawało mi się, że tak właśnie to wygląda, że wystarczą moje chęci i zrozumienie, żebyśmy dali sobie szansę. Kolejnego dnia wpadłem na szalony pomysł po optymistycznym dialogu przez internet, że chcę się do niej przytulić chociażbym miał teraz o północy wsiąść w samochód i przejechać 80km. Zgodziła się. To było na swój sposób piękne i szalone. Było nam razem miło, umiałem się wyłączyć i nie myśleć o problemach, ale gdzieś gnębił mnie ciągle temat tego faceta. Liczyłem na to, że początek ze mną oznacza automatyczny koniec z nim, lecz gnębiło mnie czy w tej sytuacji, kiedy wybrała mnie, ponieważ on totalnie zawiódł. Czy gdy on się pojawi, to wtedy ona jemu zabroni się dotknąć? Jej odpowiedź była wymijająca, bo ona twierdzi, że on jej w ogóle nie dotyka. Spotykamy się po dwóch dniach i poruszyłem ten temat czy rozmawiała już z nim, a ona mówi, że to nie jest proste. Pomyślałem ‘w porządku, rozumiem’. Natomiast gdzieś w toku rozmowy powiedziała o nim ‘mój facet’. Zapytałem dla pewności ‘dlaczego mówisz o nim „mój facet” ‘. Ona na to „Bo tak jest”. I wtedy świat mi się zawalił. Bo nie rozumiem co tu się dzieje. Czy ja jestem w tym momencie kochankiem? Jeżeli wybrała, że chce dać szansę mnie, a on totalnie zawiódł, to kim jestem ja, skoro o nim nadal mówi ‘mój facet” ? Tutaj się zrodził wielki problem. Kobiety bardzo nie lubią logicznego spojrzenia. Ona w pewnym momencie uznała , że nie wybrała żadnego z nas, co w moich oczach stworzyło obraz, że poszukała u mnie czułości, której od niego nie dostała. Oczywiście powiedziałem, że to tylko tak wygląda, bo ja czuję cos innego, ale ją to bardzo zabolało. Później twierdząc ‘kto Ci powiedział, że nie wolę Ciebie?’ wyszła mi całkiem inna wersja wydarzeń. Jeżeli woli mnie , to on już jest skreślony, istnieje tylko teoretycznie i wystarczy mu o tym powiedzieć, że to koniec, ale dlaczego w takiej sytuacji nazywa go swoim facetem? To bardzo trudne, w tym wszystkim tylko udało się obrócić kota ogonem, bo mnie to zabolało, a ona skupiła się na tym, że ją oceniłem w ten sposób. Nieważne dla niej, że ja się czuje jak kochanek, ważne dla niej, że jej zachowanie wygląda jak zdrada. Uznała nagle, że nie byłem wart złamania zasad. Że musi sobie poukładać całe życie zanim się ponownie skontaktujemy. I teraz pojawia się mój problem psychiczny. Bo ja sam chciałem wymóc na niej zakończenie tamtej relacji, a wyszło na to, że ja poszedłem na bok, co strasznie mnie boli i już chyba spokojniej się czułem w roli tego w cudzysłowie kochanka. Mam niską samoocenę, mam lęki przed odrzuceniem, nikt mnie nigdy tak nie doceniał, ona nigdy nie doświadczyła kogoś komu zależy tak jak mnie. Przechodziła w życiu przez takich idiotów, że ja wiem, że dałbym jej coś dobrego, czego nie miała. Za bardzo mi to wszystko do siebie pasuje, żebym umiał zrezygnować. Próbowaliśmy delikatnie pisać przez kolejne kilka dni, ale wreszcie pojawiła się zapora z pierwszego rozstania – Jestem szczęśliwa sama, mam komfort psychiczny, żaden związek nie będzie miał wpływu na moje życie itd. I tym razem nie potrafię tego przyjąć, pamiętając, że po ostatnim takim wyznaniu jednak jej mnie brakowało. Doszedłem do tego, że powinienem wstrzymać emocje i przestać się odzywać, niech ona faktycznie ułoży to wszystko. Rozstanie z tym facetem to trudna sprawa, bo on mimo, że w ogóle na nią nie zwraca uwagi to jest uparty, że musi z nią być, a ona tez jest uziemiona, bo jest mu winna pieniądze, a jej firma cały czas się zadłuża i nie prowadzi do zysku, on z kolei jak się wkurzy to może nastawić całe miasteczko przeciwko niej… Jest mi bardzo ciężko, poznałem dość jej historię z życia, i mam na sobie takie poczucie, że bardzo chciałbym ją uratować przed tym złym światem, chciałbym, żeby to właśnie mi zawdzięczała swój spokój i przestrzeń na szczęście. Chodź widzę w tym wszystkim, że to ja jestem pewnego rodzaju zakochanym pasożytem, bo mi tak bardzo zależy na tym by być jej siłą, głównie przez to, że wtedy i ja czuję się silny. Muszę się wznieść na wyżyny swojej wytrzymałości i po prostu odpuścić, może znowu zrozumie kim byłem. Nie wiem tylko jak opanować swoje emocje. Są może jakieś leki, które pomogą skutecznie uspokoić myśli? Tu mną włada mój lęk przed samotnością i odrzuceniem. Boje się też drugi raz stracić coś, co jak się okazało nie było dla niej czymś nic nie wartym. To doprowadzenie do takiej czystej płaszczyzny na której moglibyśmy zacząć od początku będzie bardzo trudne w jej sytuacji, boje się , że do tego nie dojdzie. Wiem, że gdybym nie był tak wylewny i umiał to rozegrać ze spokojem, to mielibyśmy szansę zostać szczęśliwą rodziną. Bo zgodności w naszych marzeniach i naszych demonach nie brakuje.
Przyjaciółka zmaga się z zaburzeniami, jednak olewa mnie i to, że się o nią martwię.
Dzień dobry, Mam przyjaciółkę, która cierpi na głęboką depresję ze stanami lękowymi i prawdopodobnie z dwubiegunówką. Ostatnio jej stany się nasiliły, wydaje się jakby szukała atencji u konkretnej osoby(chłopaka, z którym powoli buduje związek) Ostatnio miała jakieś akcje, w których mówiła o tym, że wejdzie do wzburzonego morza itp. Czuję, że mnie bardzo ignoruje, bo kiedy martwię się czy wróciła do domu lub czy chce się iść przejść, za każdym razem odmawia albo mnie zlewa, a jak pojawi się ten chłopak lub nasz wspólny kolega, to nagle nie ma z tym problemu i jak na to patrzę robi z siebie ofiarę. Problem polega na tym, że ma gdzieś to, że ja mogę się o nią martwić i najnormalniej mnie olewa, nie patrząc na to, że mnie też dużo kosztuje słuchanie o jej problemach czy zwykłe wyczekiwanie na wiadomość czy jest bezpieczna w domu. Czasem mam ochotę jej wygarnąć to wszystko, że jest bardzo egoistyczna i egocentryczna, ale wiem, że w jej stanie nie wolno tego robić. Co mam zrobić, jak z nią postępować?
Znajoma ma duże obawy i lęki, nie chce iść do psychologa
Witam, moją dobra znajoma, jest osobą bardzo bojącą się, o wszystko, gdy poznaliśmy się przez internet, pisząc wszystko dobrze, natomiast sytuacja zaczęła komplikować się wtedy, gdy przyjechała do mnie, i zobaczyłem jakie ma obawy, lęki. Chcąc rozmawiać z tą osobą, bardzo bała się mówić, o sobie, chos udało się mi wyciągnąć od niej to, że jest chora, nie potrafi podjąć decyzji, i boji się. Były też takie sytuacje w których zamykała się w sobie, uciekała, do drugiego pokoju, i płakała, nie chcąc reagować, na nic.mowila mu, że najlepiej czuje się, gdy jest sama, a kontakty utrzymuje tylko, przez telefon. Byliśmy też, na wczasach, gdzie było nam bardzo dobrze, znajoma nie miała zaburzeń , blokad psychicznych, a powróciły po powrocie, z wczasów. Mówiła mi, że będąc, że mną, była szczęśliwa, zadowolona, lecz mimo tego uciekała ode mnie, a gdy pytałem o powód tego, mówiła nie nie wie, że boji się, , gdy mówiłem jej, o tym, co stało się między nami, mówiła że podobało się jej to, natomiast czemu teraz nie chce by było tak nadal, odpowiadała mi, że nie wie. Mieliśmy plany, że przeprowadzi się, do mnie, lecz zrezygnowała, z tych planów mówiąc mi, że nie wie czemu, i boji sie. Chciałem byśmy udali się po pomoc, do psychologa, kategorycznie odmówiła, mając obawy, że psycholog, skieruje ja, do psychiatry. Nie wiem co zrobić, w tej sytuacji,proszę o podpowiedź, co mam robić, by odzyskać moją znajoma
Lęk przed sytuacjami społecznymi, trudności z pamięcią - co to jest, gdzie szukać pomocy?
Witam, Nie radzę sobie z problemami życia codziennego, bo odczuwam strach przed każdą sytuacją, której mam stawić czoła. Boje się o cokolwiek zapytać, czy wyrazić swoje zdanie lub powiedzieć prawde, bo nie chce sie narażać. Strach przed czyjąś ocena i to że nie chce zawieść innych powoduje, że jedno mówię i się umawiam na coś, a drugie robię. Wielu rzeczy i faktów nie pamiętam, ale nie chce tego pokazać i udaję, że pamiętam, bo się boję, że ktoś pomyśli, że nie poświęcam wystarczająco uwagi sytuacji, która jest ważna. Widzę, że mam problem w głowie, bo kłamię, ale nie potrafię tego zmienić i zobaczyć, że żle robię dla innych. Czy to jest jakieś zaburzenie psychiczne i da sie je wyleczyć lub zaleczyć, gdzie szukać pomocy lub wsparcia?
Strach przed odrzuceniem, cierpieniem i poczucie winy - jak sobie radzić?

Zauważyłem, że moje kontakty z bliskimi stają się coraz cięższe do zniesienia. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie daje mi się podejmować samodzielnych decyzji... i każda próba postawienia na swoim kończy się poczuciem winy i strachem przed odrzuceniem. Myślę, że może być to związane z moim zaburzeniem osobowości, ale nie wiem, jak sobie z tym radzić. Czuję się często przytłoczony, jakby moje poczucie własnej wartości gdzieś się gubiło w obawie przed utratą bliskości z innymi. To negatywnie wpływa na moje związki, bo przecież w zdrowych relacjach powinna być jakaś równowaga i wzajemne wsparcie, a nie ciągłe uzależnienie od kogoś. 

Boję się, że jeśli nie znajdę rozwiązania, moje relacje staną się coraz bardziej toksyczne. Boję się przez to wchodzić w jakąkolwiek relację, boję się, że ktoś mnie zrani, albo ja zranię tę osobę. Ciągle.