
- Strona główna
- Forum
- zaburzenia lękowe, zaburzenia nastroju
- Brak motywacji i...
Brak motywacji i chęci do działania poza pracą - jak pokonać lenistwo?
Kamil
Justyna Tereba
To, co opisujesz (brak energii, brak motywacji do codziennych obowiązków, trudności ze wstawaniem, przeleżane dni mimo planów, spadek zaangażowania poza nielicznymi wyjątkami, jak mecze czy zakupy), bardzo przypomina objawy tzw. dystymii (przewlekłej łagodnej depresji) albo wypalenia życiowego.
Nie musisz mieć “pełnej” depresji, by Twoje życie codzienne było przez to bardzo ograniczone i trudne.
Kilka rzeczy, które warto zauważyć:
Pracujesz dużo (2 etaty) — nawet jeśli “nie czujesz się zmęczony fizycznie”, organizm może być zmęczony psychicznie.
Robisz tylko to, co musisz — to może być mechanizm przetrwania: wyłączasz się, by ograniczyć wysiłek emocjonalny.
Brak radości z codzienności — rzeczy przyjemne (mecze, zakupy) jeszcze Cię cieszą, ale codzienność już nie.
Planujesz rzeczy, ale ich nie wykonujesz — to wskazuje, że problem nie jest w Twojej “motywacji” ani “lenistwie”, tylko w głębszej sile psychicznej, która gdzieś Ci się wypaliła albo wycofała.
Poczucie winy (“Co ze mną nie tak?”) — wiele osób z podobnymi problemami obwinia siebie, zamiast zobaczyć, że to jest stan zdrowotny
Od czego zacząć?
Skonsultuj się z psychoterapeutą lub psychiatrą.
To naprawdę może bardzo pomóc — nawet jedno spotkanie może wyjaśnić Ci, czy to jest np. dystymia, wypalenie zawodowe, początkowa depresja albo coś jeszcze innego.
Sprawdź poziom witaminy D3, żelaza, TSH (tarczycy).
Czasem problemy takie jak Twoje mają także przyczyny biologiczne (np. niedobór witaminy D, problemy z tarczycą).
Zwykła morfologia + badania krwi to dobry start.
Nie walcz teraz z “produktywnością”, walcz o energię życiową.
Może być, że zanim “będzie Ci się chciało”, najpierw musisz nauczyć się znowu odczuwać przyjemność z prostych rzeczy.
Małe kroki zamiast wielkich planów.
Jeśli masz wolny dzień, nie planuj od razu “10 rzeczy do zrobienia”.
Powiedz sobie: “Jeśli dzisiaj wstanę, umyję zęby i zrobię sobie śniadanie — to już będzie sukces.”
Jeśli możesz, zmniejsz trochę obciążenie (praca na 2 etaty długo ciągnięta jest bardzo wyniszczająca)
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Anna Czoska @adhdpsycholog
To, co Pan opisuje, jest bardzo charakterystyczne dla dorosłych z ADHD i nie wynika z lenistwa ani braku silnej woli, lecz z odmienności w funkcjonowaniu układu dopaminergicznego w mózgu. Dlatego codzienne, rutynowe obowiązki mogą wydawać się Panu niezwykle trudne do rozpoczęcia, mimo że ma Pan świadomość ich wagi. Motywacja u osób z ADHD jest silnie uzależniona od natychmiastowych, silnych bodźców, stąd łatwość w mobilizacji do rzeczy wyjątkowo interesujących, a przy zadaniach domowych pojawia się tzw. „paraliż zadaniowy”. Psychiczna bariera uniemożliwiająca rozpoczęcie nawet prostych czynności. Warto rozważyć konsultację z psychologiem mającym doświadczenie w pracy z dorosłymi z ADHD oraz wykonać test przesiewowy. Sprawdzić ten możliwy kierunek działania w oparciu o opisane trudności.
Tomasz Mroczek
Panie Kamilu. Z opisu widać, że jest Pan osobą bardzo pracowitą i zaradną, jednakże Pana wrażliwa część czuje jakiś niedosyt. Można by zapytać, co Pan lubi robić, ale w kontekście Pana dwóch etatów, chęci odpoczynku, czego objawem może być potrzeba nierobienie niczego, nawet tak postawione pytanie może wywoływać konsternację Pana wrażliwej części, więc lepiej byłoby zapytać, co Pana cieszy, co Panu sprawia radość w życiu? Tego typu pytania pojawiają się w kontekście Pana części, którą w terapii schematu nazwalibyśmy dzieckiem szczęśliwym. Pisze Pan, że kontakt z tą częścią (trybem) dają panu dni meczowe. Proszę się zastanowić, jak jeszcze mógłby Pan wzmacniać swoje dziecko szczęśliwe w kontekście relacji partnerskiej, w życiu rodzinnym oraz w relacji z samym sobą. A co Pana zdrowy dorosły (taka nasza dorosła część, która nas wspiera, rozumie, ale czasem też podpowiada, co można zmienić, aby się lepiej czuć) myśli o tym, jak wiele czasu poświęca Pan na pracę?
Joanna Fatz
Panie Kamilu,
Tu może być pierwszy krok do depresji- wypalenie, może być również rutyna; bez wysiłku fizycznego, aktywności poza pracą, które pobudzą neuroprzekaźniki niewiele cieszy i daje satysfakcję. Fakt, że ma Pan radość z zainteresowań, planów meczowych mówi o tym, że potrzebuje Pan przebudzić się do życia.
Wiele pytań dodatkowych się nasuwa o życie codzienne, a także to wcześniejsze.
Marek Król
Rozumiem, że zmagasz się z brakiem energii i chęci do działania, pomimo tego, że potrafisz ciężko pracować i troszczysz się o rodzinę. Ważne wydaje mi się to, że dostrzegasz wyjątki – dni, kiedy czujesz radość i entuzjazm. Może warto zastanowić się, czym różnią się te wyjątkowe momenty od codzienności? Co wtedy pomaga Ci się zmobilizować?
Opisujesz, że nawet planując działania, kończysz bezczynnie. A gdybyś spróbował wybrać najmniejszą możliwą rzecz, którą łatwo byłoby Ci zrobić w wolnym dniu – jak myślisz, co to mogłoby być?
Pytasz, od czego zacząć – myślę, że kluczowe może być zauważenie tego, co już działa (nawet w drobnych sytuacjach) i zrobienie choć jednego małego kroku właśnie w tym kierunku. Jak sądzisz, co mogłoby być takim pierwszym, małym krokiem dla Ciebie?
Katarzyna Organ
Panie Kamilu,
Pana opis jest bardzo szczery i konkretny. To, o czym Pan pisze, nie wygląda na zwykłe lenistwo — a przynajmniej nie w klasycznym rozumieniu tego słowa. Na pewno warto skonsultować się ze specjalistą zdrowia psychicznego w celu dokładniejszej diagnozy.
To, o czym Pan wspomina, może sugerować anhedonię lub nawet wysoko funkcjonującą depresję. Pisze Pan, że odczuwa radość, ale tylko w przypadku bardzo silnych bodźców, natomiast na co dzień funkcjonuje Pan w trybie bardzo podstawowej egzystencji. Wspomina Pan również, że stan ten trwa od lat, więc trudno mówić o chwilowym zmęczeniu.
Szczerze zachęcam do konsultacji ze specjalistą zdrowia psychicznego. Niestety, nawet najlepsze porady czy sugestie udzielone tutaj, na forum, nie wystarczą, aby znacząco poprawić Pana samopoczucie.
Warto również zastanowić się, czego naprawdę oczekuje Pan od życia. Czy to, co Pan już osiągnął, było Pana własnym planem, czy może realizacją czyichś oczekiwań?
Czasem warto zacząć od drobnych aktywności — może wydawać się to mało znaczące, ale proszę zadać sobie pytanie: kiedy odczuwa Pan większą satysfakcję — po całym dniu spędzonym na kanapie, czy wtedy, gdy uda się Panu odhaczyć choćby jedną rzecz z listy?
Nie warto liczyć na to, że motywacja pojawi się znikąd — niestety, jest ona bardzo reaktywna i najczęściej pojawia się dopiero w trakcie działania.
Co na pewno nie działa?
Biczowanie się i krytykowanie — proszę pamiętać, że ten stan nie wziął się znikąd i nie jest Pana winą.
Czekanie, aż samo się poprawi — jak wspomniałam, motywacja rzadko, o ile w ogóle, przychodzi nagle.
Podejście "wszystko albo nic" oraz wielkie rewolucje — zazwyczaj są zbyt przytłaczające i prowadzą do wniosku: „i tak tego nie zrobię”, co może skutkować całkowitą rezygnacją.
Życzę wszystkiego dobrego,
Katarzyna Organ
Paweł Cisowski
Dzień dobry Panie Kamilu
Z opisu wynika, iż jednym z głównych problemów, z którym się Pan mierzy, jest tzw. abulia. Jest to stan charakteryzujący się przede wszystkim brakiem motywacji oraz woli do podejmowania jakichkolwiek aktywności. Taki objaw może mieć wiele przyczyn, a jedną z nich są zaburzenia nastroju i doświadczanie epizodu depresyjnego. Celem rozwiązania Pana problemu zalecałbym najpierw konsultację u specjalisty (psycholog/psychoterapeuta/lekarz psychiatra). Po zebraniu bardziej szczegółowego wywiadu będzie można stwierdzić, co jest przyczyną takiego objawu i jakie oddziaływania można dalej zaplanować, by wyeliminować towarzyszące temu, cierpienie psychiczne.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł Cisowski
Psycholog | Psychoterapeuta poznawczo-behawioralny w trakcie szkolenia | Terapeuta EMDR
Magdalena Mazur
Panie Kamilu
Prawdopodobnie wykonał Pan właśnie pierwszy i być może kluczowy krok ku zmianie. Dostrzega Pan, że taki styl życia nie do końca Panu odpowiada i nie daje satysfakcji - taka świadomość, a w jej następstwie poproszenie o pomoc świadczy o tym, że Panu zależy. To ogromna moc. Zadał Pan na koniec wiele pytań, nad którymi dobrze byłoby się dogłębnie zastanowić ze specjalistą. Powodów braku motywacji może być wiele, to nie jest tak, że jest coś z Panem nie tak, lub zrobił Pan coś źle, z tego, co Pan pisze, jest duże prawdopodobieństwo, że robi Pan wszystko, co w Pana mocy na obecny stan Pana samoświadomości. Samoświadomość można poszerzać, zastanowić się nad własnymi wartościami, celami krótko i długoterminowymi. Warto zacząć od zdefiniowania jakiej zmiany Pan oczekuje od siebie, a następnie pochylić się nad tym, co Pana hamuje przed dokonaniem danej zmiany. Być może wystarczy Panu dobra psychoedukacja, jeśli problem jest głębszy i u podnóża objawów przez Pana opisanych jest jednostka chorobowa, jak na każdą chorobę - są leki. Zacząć - zaczął Pan już teraz zadając to pytanie, kolejnym krokiem, może być umówienie się do specjalisty.
Życzę powodzenia
Magdalena Mazur
Kacper Urbanek
Dzień dobry
Dziękuję Ci, że tak szczerze opisałeś swoją sytuacje. Przede wszystkim chcę powiedzieć, że to, co przeżywasz, nie jest czymś odosobnionym, choć rozumiem, że może tak to teraz dla Ciebie wyglądać. Bardzo wyraźnie opisałeś stan, który wielu psychologów określiłoby jako wypalenie albo przewlekłe przeciążenie emocjonalne, choć niekoniecznie takie, które dotyczy tylko pracy, ale ogólnego poczucia pustki i wyczerpania. Przy dużym obciążeniu obowiązkami i funkcjonowaniu na automacie przez dłuższy czas, umysł i ciało zaczynają wycofywać się z aktywności, które nie są absolutnie konieczne, nawet jeśli kiedyś sprawiały radość. To trochę tak, jakby organizm wchodził w tryb oszczędzania energii. Bardzo ważnym sygnałem jest to, że na pewne rzeczy nadal potrafisz się cieszyć i mobilizować, jak mecze, zakup auta, planowanie czegoś ciekawego. To pokazuje, że Twój układ nerwowy i emocjonalny nie jest „wypalony” całkowicie, ale domaga się czegoś więcej niż tylko pracy i obowiązków. Często w takich sytuacjach pojawia się też coś, co nazywamy anhedonią, czyli utratą zdolności do odczuwania przyjemności z codziennych rzeczy, co nie musi od razu oznaczać depresji, ale może być objawem przewlekłego zmęczenia psychicznego albo zablokowanych potrzeb.
Nie zrobiłeś nic złego. To nie jest Twoja wina, to raczej naturalna konsekwencja życia, które przez dłuższy czas było mocno oparte na „muszę”, a nie „chcę”. Najlepsze, co możesz teraz dla siebie zrobić, to zacząć naprawdę łagodnie i uważnie przyglądać się swoim zasobom i potrzebom. Być może warto rozważyć rozmowę z psychologiem, nie dlatego, że „coś z Tobą nie tak”, tylko żeby uporządkować swoje wewnętrzne napięcia i znaleźć drogę do większego balansu.
Jeśli chciałbyś zacząć sam, możesz zacząć od bardzo drobnych, codziennych działań, które przywracają kontakt ze sobą: np. 15 minut spaceru bez telefonu, zapisanie sobie 2–3 rzeczy dziennie, które sprawiły Ci najmniejszą nawet przyjemność. Nie po to, żeby „coś robić”, tylko żeby zacząć odzyskiwać kontakt ze sobą i swoim ciałem. Trzymaj się!
Pozdrawiam
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta
Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Kamilu,
w pierwszym zdaniu wspomina Pan o lenistwie, po czym w kolejnym pisze Pan o pracy na dwa etaty. Zdecydowanie osoba leniwa tak nie funkcjonuje ;)
Natomiast przychodzi mi do głowy inne pytanie: nie ma Pan zobowiązań finansowych, skąd zatem praca ponad normę? I czy towarzyszy Panu przemęczenie z tego wynikające? Czy czuje Pan presję, aby zarabiać więcej?
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Zobacz podobne
Dzień dobry. Mam 20 lat. Cierpię na bardzo dokuczliwe zaburzenie lękowe. Od roku jestem w terapii. Od 3 miesiący biorę leki SSRI i przeciwlękowe.
Decyzja o wzięciu leków była dla mnie jednym z największych wyzwań w życiu. Bardzo się ich bałem i musiałem jeszcze ukrywać fakt ich brania przed negatywnie nastawioną do tego rodziną. Ostatecznie odważyłem się i po kilku tygodniach zacząłem zauważać poprawę. Niestety nie trwało to zbyt długo, ponieważ po kilku ciężkich sesjach moje lęki i depresyjność wróciły. Dotknąłem bardzo trudnego dla mnie tematu, dotyczył on kwestii religijnych. Od małego dziecka byłem wychowywany w bardzo "restrykcyjnym wychowaniu " zwłaszcza religijnym. Gdy miałem 10 lat zaczęły pojawiać się pierwsze lęki i natręctwa związane z tą sferą. Rodzina bardzo napędzała ten lęk. Już jako nastolatek nie spałem po nocach z powodu lęku przed potępieniem po śmierci, bo zrobiłem coś złego. Teraz nastąpił we mnie moment ,kiedy to wszytko zaczęło pękać. Zaczął rodzić się we mnie bunt do kościoła, zacząłem nie zgadzać się z pewnymi restrykcjami narzuconymi przez kościół (zwłaszcza dotyczącymi seksualności, mam wrażenie, że nauka tutaj stoi w sprzeczności z kościołem). Ten bunt z kolei wpędza w ogromny lęk przed piekłem, do którego mogę pójść, bo się sprzeciwiam nauce kościoła i mam inne poglądy (np boję się, że umrę danej nocy i zostanę ukarany)
Z drugiej strony wiem, że nie przeszedłem w swoim życiu tzw. buntu młodzieńczego, który jakoś kształtuje naszą dojrzałość. Nie zgadzam się z tym, że wszystko człowiekowi trzeba narzucić, co mu wolno, czego nie wolno zakładając, że człowiek nie jest sam w stanie rozeznać, co jest dobre, a co złe.
Rodzina wprost stosowała zawsze przemoc religijną, stąd też może teraz ten bunt. Jestem w strasznej rozsypce. Chodzę coraz bardziej przybity i zalękniony. Leki, które tak mi pomagały, nawet one przestały radzić sobie z moim zaburzeniem lękowym.
Mój psycholog mówi, że nie wszystko z kościoła muszę przyjmować, żebym brał z wiary to co mi służy a odrzucał to co nie służy. Mnie bardzo pociąga takie podejście. Automatycznie zawsze jakoś zaczynam zazdrościć ludziom, że żyją po swojemu (np w związkach partnerskich) i są szczęśliwi i nie boją się tego. Z drugiej strony kościół nie akceptuje odejścia od "części" jego nauczania.
Piszę tutaj o tym, bo odbija się to bardzo na mojej psychice, złapała mnie ogromna bezsilność i nie wiem co robić dalej. Straciłem nadzieję na lepsze jutro. Boję się też, że psychiatra znowu zmieni leki i że będę znowu przechodził przez kolejne stresy. Dodatkowo załamuje mnie to, że i terapia tak powoli idzie i leki nie działają. Po za tym zacząłem nową pracę i zmieniłem uczelnię, co też jest dla mnie trudne. Ale nic nie jest w stanie przebić lęku/buntu religijnego. Dziękuję za przeczytanie mojej wiadomości. PS Staram się być zawsze jak najlepszym człowiekiem i dawać z siebie wszystko co najlepsze i najpotrzebniejsze drugiemu człowiekowi, a i tak czuję się złym człowiekiem 😥
Mam 2 problemy z moim 15-letnim synem. Otóż cierpi on na dziwne zaburzenia lękowe.
1. Lęk przed morzem (od 3 lat). Syn od dziecka bardzo często bywał nad morzem — szacunkowo około 30 razy. Przez wiele lat nie miał żadnego problemu z wodą ani plażą, chętnie uczestniczył w kąpielach i spacerach, kochał wyjazdy nad morze. Około 3 lata temu zaczęło się od lekkiego niepokoju przy morzu (niechęć do wchodzenia do wody, napięcie). Z każdym kolejnym wyjazdem lęk narastał – aż do obecnego momentu, w którym pojawia się panika nawet przy rozmowie o wyjeździe nad morze. Nie wskazuje konkretnej przyczyny – nie pamięta, by coś złego się wydarzyło. Reakcja ma obecnie charakter silny – unika tematu, reaguje lękowo na zdjęcia morza, plany wakacyjne.
2. Lęk przed odkurzaczem (nowy objaw). Około 2 tygodnie temu pojawił się nagle silny lęk przed odkurzaczem. Wcześniej nie miał z nim żadnych problemów — wręcz przeciwnie, często sam odkurzał lub był obok, gdy ktoś odkurzał. Teraz mówi, że „boi się” odkurzacza, unika pomieszczenia, gdy odkurzacz jest włączony, wychodzi z domu na wiele godzin po tym jak włączam odkurzacz. Nie ma nadwrażliwości słuchowej (lubi głośną muzykę), nie ma diagnozy ze spektrum autyzmu.
Poza tymi dwoma lękami syn funkcjonuje normalnie. Chodzi do szkoły, uczy się ponadprzeciętnie, ma znajomych, nie wycofuje się z życia towarzyskiego. Nie zauważyliśmy wyraźnych objawów depresji, problemów ze snem czy odżywianiem. Jedyne, co nas niepokoi, to narastający lęk w jednej sferze i nagły lęk w drugiej.
Chciałbym wiedzieć, co mojemu synowi dolega i jak to leczyć.
Dzień dobry, jestem mężczyzną w wieku 31 lat. Jestem DDA i mam duży problem ze swoimi emocjami. Od kilku miesięcy jestem singlem po długoletnim związku. Już wcześniej wiedziałem, że moja głowa nie reguluje emocji w zdrowy sposób, ale w jakiś sposób byłem w stanie z tym żyć. Mam wrażenie, że posiadam syndrom uzależnienia emocjonalnego. Wchodząc w nową relację, chorobliwie potrzebuje uwagi tej drugiej osoby i znaków, że nadal jest mną zainteresowana. Gdy ich nie otrzymuje wpadam, w jakiś stan nerwowy, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Nic nie jest w stanie go zagłuszyć. Nie jestem w stanie odwrócić uwagi od tych emocji. Nie obejrzę filmu, nie przeczytam książki, nie mogę normalnie funkcjonować, bo cały czas moje myśli krążą wokół banalnego braku nowej wiadomości. Jednocześnie sam nie nawiążę kontaktu, ponieważ moja głowa uważa, że w ten sposób się narzucam i nie spełni to moich chorych oczekiwań i tak tłumię w sobie te emocje, które mnie powoli niszczą... Dopiero wracam do normalności, jeżeli moje podświadome wymagania zostaną spełnione i ta druga strona się do mnie odezwie albo w jakiś inny sposób pokażę, że jej zależy. Po zakończeniu rozmowy/spotkaniu za chwilę znowu wraca ten stan. Przed moim ostatnim związkiem sytuacja była podobna, ale wszystko się szybko potoczyło, bo zamieszkaliśmy razem i w jakiś sposób zostało to zamaskowane, bo jednak miałem tą świadomość, że się zobaczymy w domu, po pracy, natomiast przez te lata nie zniknęło to całkowicie i też było dużo sytuacji, w której potrzebowałem dowodu na zainteresowanie mną. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja inicjatywa nie wystarcza, a wręcz pogarsza sprawę. Potrafię też być złośliwy, wzbudzać specjalnie zazdrość, żeby naocznie zobaczyć, że zainteresowanie nadal jest, jednocześnie to ja jestem zazdrosny, ale nie chce tego pokazywać, bo uważam, że to oznaka słabości... Nie mogę tak żyć. Związek się skończył, buduję kolejną relację i mam wrażenie, że przechodzę przez piekło, a nie przez najlepszy czas relacji. Byłem u psychiatry i zostały mi przepisane psychotropy (Asentra). Mam wrażenie, że mój stan się delikatnie poprawił. Dostałem zalecenie od psychiatry, żeby uczęszczać na psychoterapie w kierunku "powtarzających się schematów". Generalnie już jakiś czas temu byłem dwukrotnie na spotkaniu z psychoterapeutą, ale bardziej skupiałem się na swoim dzieciństwie i sobie jako DDA i miałem wrażenie, że nie jestem rozumiany, że nie potrafię fachowo nazwać problemu, z którym przychodzę, że rozkopuję mnóstwo wątków. Spotkania polegały na moim monologu. Miałem wrażenie, że to ja prowadzę spotkanie. Teraz chyba potrafię nazwać to z czym się borykam - uzależnienie emocjonalne, ale czy na pewno? Stąd mój post u Państwa. Zraziłem się do spotkań z psychoterapeutą i nie wiem co robić, a nie mogę tak funkcjonować. Czuję, że każdy taki dzień mnie niszczy od środka. Słabo śpię, w sytuacji nerwicy nie jem... Wiem, że bez terapii nie dam sobie rady, ale od czego to znowu zacząć? Mam już dość opowiadania ciągle o tym samym. Tym razem widzę problem. Zakładam, że objaw uzależnienia emocjonalnego nie wpływa na mnie tylko przy budowaniu relacji, ale też w innych aspektach życia, aczkolwiek przy budowaniu nowej relacji działa na mnie najbardziej destruktywnie. Będę Państwu wdzięczny za każdą wskazówkę, bo mam już serdecznie dosyć i jestem na skraju :-(
Witam.
Mam 30 lat i od około 1,5 roku, gdy po kłótni z kimś zaczynam z nim rozmawiać, automatycznie głos mi się załamuje, łzy napływają mi do oczu. Nigdy wcześniej nie miałam takich reakcji.
Zawsze potrafiłam powstrzymać się od łez, natomiast teraz zwyczajna sprzeczka, nie mówiąc już o większej kłótni, wymianie zdań zaczynam czuć wewnętrzny niepokój, głos, który wskazuje, że zaraz zacznę płakać. Powyższe reakcje doprowadzają do tego, że boję się wyjaśniać sprawy z bliskimi, bo nie chce, aby zakończyło się to znów płaczem z mojej strony.
Przykro mi, że nie mam nad tym żadnej kontroli. Wcześniej zawsze uważałam się za twardą osobę, nieokazująca słabości.
Proszę o pomoc.

Depresja poporodowa - objawy, leczenie i wsparcie dla młodych rodziców
Depresja poporodowa to stan, który może pojawić się w okresie po narodzinach dziecka. Gdy trudności emocjonalne utrzymują się dłużej lub są intensywne, odpowiednia pomoc specjalisty i wsparcie bliskich mogą być niezwykle cenne i potrzebne.