Left ArrowWstecz

Partner nie chce być ze mną w związku, ale zachowuje się tak, że nie potrafi odpuścić.

Moj chłopak zerwał ze mną tydzień temu. 3 tygodnie przed zerwaniem wyznałam mu miłość. Po tym mój chłopak wrócił do pracy do Niemiec. Po powrocie zerwał ze mną, twierdząc, że nic nie czuje. Spotkaliśmy się jeszcze dwa razy, żeby sobie wszystko wyjaśnić. Jednak nadal utrzymujemy kontakt i on nadal chce się widywać. Wczoraj nawet byliśmy znowu na randce i mam wrażenie, że chłopak sam siebie oszukuje, bo twierdzi, że jest pewny zerwania, ale jego zachowanie świadczy trochę o tym, że nadal mu zależy i coś czuje, bo chce się widywać, dopóki nie wyjedzie do pracy. Nie wiem jak mam mu przemówić do rozsądku.
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Widzę, że jest pani  ciężko po rozstaniu  z chłopakiem. Z pani listu wynika, że jego zachowanie jest nie do końca zrozumiałe, ponieważ mówi jedno a jego zachowanie tego nie potwierdza. Proponowałabym szczerą rozmowę z byłym chłopakiem i jeżeli jego stanowisko w sprawie państwa rozstania będzie takie samo,  to proszę nie naciskać tylko zaakceptować jego decyzje. 

 

K Rosenbajger

Psycholog

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Trwające uczucie do pewnej kobiety. Lęk przed emocjami, przed otwarciem się i rozmową.
10 lat temu poznałam kobietę, 16 lat starszą. Najpierw myślałam, że lubię jej styl, poglądy, jej głos ( to artystka ), ale szybko zorientowałam się, że pociąga mnie też jej fizyczność. Uściski przy spotkaniach, możliwość spojrzenia sobie głęboko w oczy, przypadkowy dotyk. To wszystko sprawiało, że czułam się przy niej bezpieczna ( ogólnie boje się ludzi, rozmów, spojrzeń, mam problem gdy muszę nawet iść na zakupy ). Dla niej pokonuje własne granicę i lęki. Były momenty, że myślałam, że może i ja się jej podobam... Ale bałam się, że to moja wyobraźnia, więc staram się ukrywać swoje uczucia. Później covid, gdzie całe życie się wywróciło, nie widziałam jej 4 lata a codziennie myślałam o niej... Po tym czasie znowu zaczęłam jeździć na jej koncerty, choć teraz jest ich dużo mniej ze względu na moją pracę. Raz wydaje mi się, że nie zwraca na mnie uwagi lub specjalnie mnie ignoruje, a dzień później mam wrażenie, że ona też coś do mnie czuje... Mam 29 lat, między nami jest 16 lat różnicy. Nigdy w życiu nie miałam ani kobiety ani faceta, bo jakakolwiek próba spotykania się z kimś innym kończyła się tym, że czułam się jakbym ją zdradzała! Mimo że nie byłyśmy i chyba nie będziemy razem. Nikt o tym nie wie, nie mam przyjaciół ani znajomych, a rodzina uważa LGBT za chorobę umysłową... Najgorsze jest to, że wcześniej była też kobieta 6 lat starsza, do której coś czułam i ona do mnie, ale gdy w końcu ona zrobiła pierwszy krok, ja uciekłam, więcej jej nie spotkałam. Boje się uczuć, miałam trudne dzieciństwo, wyśmiewana przez "kolegów" z klasy i nawet niektórych nauczycieli, rodzice, którzy nie interesowali się tym... Blizny na ciele mam do dzisiaj - tak radziłam sobie z bólem psychicznym, 2 razy też próbowałam się zabić, o tym też nikt nie wie. Nie mogę iść do psychologa, choć chce, to po prostu się boje, to wiąże się z rozmową w realu... A ja nie potrafię rozmawiać z ludźmi.
Co robić z dorosłą osobą z podejrzeniem borderline, lęków społecznych, hazardzistą?
Co robić z dorosłą osobą z podejrzeniem borderline, lęków społecznych, hazardzistą, która nie zdaje sobie sprawy ze swoich problemów?
Czy mój mąż mnie manipuluje? Nieodpowiednie gesty koleżanki z pracy a oznaki romansu
Maz w pracy pracuje z kierowniczką z którą znają sir dosyć dobrze kupeeee lat. Przejdę do rzeczy: Kobieta nie lubi mnie a ja jej. Kiedy bynajmniej przyjeżdżam po meza do pracy owa kobieta osobiście to widzę w jego stronę na moich oczach robi moim zdaniem nie stosowne gesty typu galaska po plecach po ramieniu patrząc w tym momencie na mnie. Mąż z tego nic sobie nie robi uwaza ze to nic takiego. Zaczyna mówić mi ze gdyby miał romans to też byłby sex czy wyjścia z domu choc to nie do końca. Kiedy zwracam mu uwagę ze mi to nie pasuje mówi do mnie czulo skarbeczku kochanie kocham tylko ciebie z tobą chce sexu ty mnie kręcisz podniecasz jarasz. Co mam myśleć kiedy zwrócę uwagę ze te gesty mi sie nie podobają zaczyna byc chamski kozaczny i szybko zmienia temat rozmowy. Wydaje mi sie ze to manipuluje on mna I bawi sie mną, ze jestem zapsowym kołem. Mąż podczas sprzeczki potrafi mi powiedzieć odbieram to za przykrość cyt ,, a co ty myślisz ze jestes miss polonia???,, z drugiej strony irytuje potrafi powiedzieć dramat jesteś masz frustracje. W drodze do pracy maz ciagle pisze te same teksty cyt ,, jarasz mnie podniecasz jestes słodka tęsknie kocham cie mam na ciebie ochotę,, czy to normalne czy faktycznie cos jest nie tak i ukrywa sie przede mną co do romansu Jak mam odbierać te gesty kobiety maz uwaza ze to nic zlego ze on nie robi nic złego??? Razem zawsze wracamy z pracy na telefonie przeglada fb czy gra i potem wyjściem ze mna z psem spacer sex i tak w kółko z zapewnieniem ze tylko ja. Co myśleć robić??? Żadna forma rozmow nie da efektów terapię w życiu
Mieszkam u rodziców, narzeczony się od nas wyprowadza. Ja nie chcę się stąd ruszać.

Dzień dobry, proszę o opinię, ponieważ nie wiem co robić. Jestem od 5 lat w bardzo udanym związku (mamy po 25 lat), od ponad 2 jesteśmy narzeczeństwem i od tego czasu mieszkamy razem w moim domu rodzinnym z moimi rodzicami. Sytuacja zaczęła być napięta jakieś 3 miesiące temu ( od tego czasu są kłótnie głównie o jego albo moich rodziców), kiedy mój partner stwierdził, że chce wynająć mieszkanie w pobliskim mieście. Aktualnie oświadczył, że ma umówione spotkanie na podpisanie umowy najmu, że bardzo chce, żebym szła z nim, ale mnie nie zmusza (jednak sam podjął decyzję, ponieważ mówi, że na mnie nie może czekać, że ja nie chcę odciąć pępowiny od rodziców). Jest to po części prawda, ponieważ dom jest duży, mamy możliwość oddzielenia pięter i życia na poziomie. Wynajęcie mieszkania wiąże się z dużymi kosztami (jest to mieszkanie, które trzeba urządzić od a do z, dodatkowo znajduje się dwa piętra od jego rodziców w tym samym bloku, co uważam za lekką hipokryzje). Dodam, że aktualnie studiuję i w niedalekiej przyszłości planuje zmienić pracę co sprawia, że mam duże obawy czy damy sobie radę. Moi rodzice z jednej strony mnie wspierają, z drugiej sa przeciwni wyprowadzce ( uważają, że to bezsensowne skoro mam dom na własność, a tak będę większość życia siedziała na "nieswoim"). Z jednej strony chce iść za narzeczonym, bo przez te 5 lat dobrze nam się żyło, jest to mój najlepszy przyjaciel, dobrze mnie traktuje, ale zaświeciła się czerwona lampka, że chce sobie iść trochę nie patrząc na mnie, tym bardziej, że w ostatnim okresie przeżywam jakoś kryzys, na wszystko reaguje strachem, płaczem, czuję, że jestem nie w tym miejscu, w którym chciałam być, z drugiej strony nie wiem co chce w życiu robić i co zmienić. Chciałabym mieć swój mały dom, moi rodzice by nam pomogli, jednak on nie chce pomocy- chce brać kredyt i to jeszcze na mieszkanie. Jestem trochę między młotem a kowadłem. Z jednej strony chce zostać w sumie rodziców, z drugiej nie chce stracić partnera.

TW: myśli samobójcze. Czuję się samotna w związku, brak wsparcia emocjonalnego i myśli samobójcze

TW: myśli samobójcze

 

Chyba mam myśli samobójcze, mam dla kogo żyć mam syna 3,5 latka, na którego czekałam tyle lat. Żyje z ojcem dziecka już bardzo długo, ale jest to ciężki człowiek, dużo od siebie wymaga, i też od innych, jest pracowity, kocha syna, wszystko robi, żeby miał w życiu lepiej niż on. Pracuje ciężko na nasz dom. Często mamy odmienne zdania, przez co często są małe sprzeczki. Często jak chce mu opowiedzieć, co wydarzyło się w pracy lub co spotkało mnie dziś, lub jaki mieliśmy z synem dzień jestem prawie zawsze atakowana ….. że powinnam była zrobić tak powiedzieć tak zachować się tak itp itd. Uważam, że nie jest dla mnie wsparciem psychicznym, bo często z tego powodu płacze. Ja też pracuję, nie zarabiam tyle, co on, ale pracuje, daje z siebie wszystko, praca dom itd, to co robi większość kobiet. 

Nie mam własnego życia oprócz domu, nie chodzę na siłownię, nie spotykam się z koleżankami, bo ich też nie mam. Nie jestem dobrą kucharką, ale zawsze ciepły obiad w domu jest. Zawsze wszędzie się spieszę, żeby zrobić zakupy, posprzątać itd. odebrać dziecko ze szkoły, nigdy nie myślę o sobie. Fryzjer phiiii 2 razy w roku, kosmetyczka na urodziny. Nie kupuje nowych ciuchów, butów, nie maluje się, bo szkoda mi czasu. Ogólnie czuję się, jak bym miała 60 lat. Nie potrafię już nawet zadbać o siebie. Brakuje mi kogoś, z kim mogę pogadać. Mam kochaną mamę, ale nie chce jej martwić. Ojciec dziecka nigdy sam z siebie mnie nie przytulił, nie jest to człowiek, który okazuje miłość. Mówi, że kocha, bo na nas pracuje i wszystko robi dla nas. Ja to rozumiem, ale gdzie jest w tym wszystkim zwykły przystulas, gdy boli brzuch, gdy gorsze dni. Sam o sobie mówi, że jest materialista, tylko pieniądze go motywują. Jest to też zrozumiałe, ale moim zdaniem przy tym wszystkim jest trochę może za mocne słowo użyje, ale “ moim katem “nieraz jak jest jakiś temat to żałuje, że go rozpoczęłam. Wydaje mi się, że w przyszłości przestanę mu mówić o różnych rzeczach, żeby uniknąć kłótni. Jestem osobą prostą, niewymagającą wiele, chce nauczyć syna być dobrym człowiekiem z empatią do innych i szacunkiem do 2 osoby. On wprowadza do domu trochę “wojska”.  Wiem ,że jest to dobry człowiek do tego stopnia, że jeśli stałoby się coś moim rodzicom to nie wstydziłby się im d.. podcierać. Ale to, co ja czuję chyba też jest ważne. Nie mamy życia seksualnego w ogole, bo on ciągle zmęczony pracą i nie potrzebuje tego, jak sam mówi . Ja niby też, ale przez to nie czuję się jak kobieta, żyjemy jak brat z siostrą. Chciałabym sobie jakoś pomóc, bo boję się że sama sobie nie poradzę . Dużo by pisać, ale w sumie po co . Mieszkamy za granicami Polski sami z dzieckiem, bez rodziny. Coraz częściej patrzę na garaż z dziwnymi myślami, bo przecież, po co ktoś słaby psychicznie ma na tym świecie być. Ja nic tu nie wnoszę. W pracy wszyscy mnie lubią, wręcz widzą, że ja to taka ogarnięta, ale nie widzą, co się dzieje u mnie w środku. Chce mi się wyć i krzyczeć.

Związek z partnerem nadużywającym alkoholu - czy można naprawić relację?

Witam, Byłam w związku 17 lat, ostatnie lata były ciężkie, ponieważ mój partner dużo pił, imprezował, pisał do różnych kobiet. Rozmowy świadczyły nawet o zdradach. Po alkoholu patrzył na mnie z pogardą i brakiem szacunku. Twierdził, że to nic nie znaczące rozmowy ze ja chce wszystko kontrolować. Jak wychodził na spotkania to zawsze kończyło się to imprezą do rana zapominając o wszystkim do okola i moim istnieniu. Nie rozumiem czemu robił takie rzeczy skoro będąc trzeźwym chciał ze mną być świadomie i twierdził ze mnie kocha oczywiście i że się zmieni. Co nim kierowało, że robił takie rzeczy wiele lat. Czy to kompleksy czy taki typ człowieka. Czy coś takiego da się naprawić?

Jestem teraz na etapie "zdrowienia" po ostatniej relacji i chyba w związku z gorszym samopoczuciem dręczą mnie różne natrętne myśli.
Jestem teraz na etapie "zdrowienia" po ostatniej relacji i chyba w związku z gorszym samopoczuciem dręczą mnie różne natrętne myśli. Mam za sobą dwa związki - jeden 4-letni i jeden kilkumiesięczny. Z tego kilkuletniego mam niestety same niedobre wspomnienia. Teraz zauważyłam jakie toksyczne podejście miał mój były partner np. po kłótni stosował wobec mnie ciche dni "żebym przemyślała swoje zachowanie i przeprosiła", a każda kłótnia tak naprawdę pogarszała sytuację niż ją rozwiązywała. Na szczęście nie byłam osobą, która dawała się w ten sposób manipulować, ale teraz się zastanawiam czy w przyszłości nie będę miała problemów podczas kłótni. Czy potrzeba ochłonięcia po kłótni to wyraz samolubności, czy jest to czymś normalnym. Dodam jeszcze, że w poprzedniej relacji kompletnie nie miałam powodów się takim czymś przejmować, bo nawet jakieś drobne zgrzyty były na bieżąco wyjaśniane i z każdym problemem mogłam przyjść I porozmawiać, otrzymując w zamian wsparcie. Czasami myślę, że mam chyba za dużo czasu na tzw. "overthinking".
Jak poradzić sobie z odkryciem, że partner korzysta z aplikacji randkowych i sextingu?

Witam, od jakiegoś czasu mnie to nurtuje. Niedawno dowiedziałam się, że partner korzysta z aplikacji randkowych oraz pisze z dziewczynami, które sprzedają nagie zdjęcia na portalach społecznościowych. Pisał do nich sprośne rzeczy, podczas kłótni na ten temat wyjaśnił, że robi to od dawna (jesteśmy razem 3 lata, oboje byliśmy w innych związkach także), że ma taką potrzebę, ale nie chciał mi o tym mówić. Przysięgał, że nigdy, podczas naszego związku i wcześniej, nie sypiał i nie spotykał się z nimi. Bolimnie to nadal, jego kłamstwa i ukrywanie tego też, jednak dałam drugą szansę. Zastanawiam się czy faktycznie to może być jego seksualna potrzeba, czy to może być normalne? I jak mogę o tym zapomnieć i nie myśleć o tym? Dodam, że poza tą jedną kwestią kłamstwa i sextingu związek z mojej perspektywy był do tej pory udany, wspieraliśmy się, mamy podobne poczucie humoru, on często wychodził z inicjatywą wyjścia czy spraw łóżkowych. Nie daje mi spokoju to, że nie potrafię mu do końca zaufać, mimo że obiecał, iż przestanie to robić.

Dlaczego zdrowie psychiczne ludzi się pogarsza? Czy zawsze tak było?
Gdzie szukać osób "F21", "zaburzonych schizotypowo"? Ostatnie doniesienia mówią już nie o kilku procentach ludzi z problemami zdrowia psychicznego, nie, że co czwarty będzie je miał, ale, ze połowa społeczeństwa będzie potrzebowała pomocy. Gdzie się podział ten "creme de la creme", ten jeden procent z jednego procenta w obecnej rozcieńczonej psychiatrycznej zupie, pytam się?!
Czy to normalne, że płaczę bądź mam chęć płaczu przy najmniejszych szczegółach?
Mam mnóstwo pytań. Czy to normalne, że płaczę bądź mam chęć płaczu przy najmniejszych szczegółach? Jest szansa, że minie z wiekiem? Czy to normalne, że muszę robić coś z rękoma? Że nie dokańczam nigdy niczego, co zacznę? (Prawie), robię tylko tą "fajną" część. Starałam się dowiedzieć co ze mną nie tak już mnóstwo razy, ale znalazłam jedynie internetową diagnozę ADHD. Często łapie freeza, jak korzystam z telefonu, nie mogę go wyrzucić, wstać, przez dłuższy czas nic nie mogę zrobić. Nie mogę znaleźć chłopaka ani dziewczyny, ale mam crusha praktycznie na każdym kto jest dla mnie miły. Pomocy. Mam dość. Wszystkiego. Niedługo może pójdę do psychologa, ale się boję.
Rozstanie z partnerką, upokarzanie, nieprzyjemne sytuacje finansowe i relacyjne.
A więc od początku. Zaczęło się od w lipcu tamtego roku, ja pracowałem na magazynie, ona jako kurierka. Zaczęła pracować w okolicach marca i do lipca było tylko cześć- cześć. I sama zaczęła do mnie pisać, wysyłać zdjęcia (do tego wrócę później). Po 2 tyg oficjalnie byliśmy razem, i przez 3 msc było wręcz cudownie jak to na początku bywa. Pojawiały się odmowy spotkań, ale mimo wszystko i tak się widzieliśmy. Na samym początku firmie chodziły plotki, że całowała się z kurierem co uczył jej trasy (on ma żonę i dziecko, jeden kurier podobno to widział na własne oczy). Ogólnie jest ona jedyna kurierką w firmie, gadała dużo z takim jednym. Mieliśmy plany wtedy jechać za granicę w marcu, ale w październiku powiedziała mi, że ona chce jechać z nim w celach zarobkowych. Nie doszło do tego, pod koniec października zamieszkaliśmy razem. Znowu było z początku fajnie, ale po miesiącu już zaczęła coś mówić o monotonii itp. Na początku wspólnego mieszkania razem gotowaliśmy, oglądaliśmy seriale, ogólnie dużo rzeczy robiliśmy wspólnie, dużo czułości itp. Z biegiem czasu tego było coraz mniej, doszło do tego, że jak wracałem po całym dniu pracy musiałem zrobić jeszcze obiad. Pracowałem w dwóch firmach, od 6 do około 18-19. Byłem zmuszony tak pracować, ponieważ za wszelkie zakupy płaciłem tylko i wyłącznie ja. Ona tylko dawała połowę za mieszkanie i rachunki. Ogólnie po kilku dniach, około 5 już była bez pieniędzy. Ogólnie co do kwestii pieniędzy: z początku mówiła, że jej nie obchodzi kto ile ma, ale stopniowo stopniowo zaczęła się dopytywać aż w końcu zadała mi pytanie w aucie ile mam. Jak leżeliśmy to też chciała, abym jej pokazał konto. Była sytuacja z bonem bożonarodzeniowym, zapytałem się jej czy ja mogę wpisać jako konkubinę, bo wtedy trochę więcej bym dostał, ona, że tak, ale chciała za to 500 zł, które jej dałem. Ogólnie chciała się zakładać o dużo rzeczy, np. czy zje kebaba całego za np. 300 zł. Wspominała coś kiedyś, że miała problemy z długami. Na urodziny dostała od taty zegarek Apple i go sprzedała do lombardu kilka dni później za 1/5 wartości( dowiedziałem się od jej przyjaciółki, widziałem zresztą pismo na własne oczy) Inne przykłady: z kimś pisała cały czas, podczas siedzenia wspólnie obracała telefon abym nic nie widział. Na moim wyjeździe urodzinowym (ja, ona, mój kolega, jej znajoma para) traktowała mnie jak frajera, poniżała, o czułości nie było mowy. W pracy też mówiła np. ty "pizdo" lub coś podobnego, uznawałem to za żart, ale jak to się powtarzało to już zaczęło mnie to upokarzać. Ogólnie nigdy nie reagowałem na te wszystkie przykłady, wolałem to przemilczeć. Dużo razy kupowałem jej papierosy, bo mnie o to prosiła, a jak ja dzwoniłem, żeby mi kupiła coś do jedzenia to nie, bo nie ma sklepu po prawej stronie (koło naszej firmy jest stacja benzynowa). Tak samo sytuacja jak zamówiliśmy pizzę, poszła odebrać i do mnie mówi " ale był przystojny ten dostawca, przespałabym się z nim, jakby ciebie nie było" Kwestia rozstania : ogólnie to przez cały związek duuuzo i to bardzo dużo rozmawialiśmy, na żywo, godziny przez tel i tak codziennie. Ostatni cały tydzień było coraz mniej rozmów, dziwnie się zachowywała, olewala mnie, słyszałem teksty typu: jak mi się nie podoba to mam drzwi otwarte i mogę się wynosić, mówiła, że poznała jakąś Karolinę z tindera , cały czas z nią rozmawiała (moja ex jest bi). Na mieszkaniu co nie powiedziałem to nerwowe odpowiedzi i teksty, że jej psuje humor. Na koniec tygodnia odbyliśmy rozmowę, powiedziała, że mi nie ufa, że znam swoje grzechy , że mam za długi język . Wracając do zdjęcia : na samym początku znajomości pokazałem 3 osobom w firmie i do niej to doszło i ogólnie pytałem w ostatnim tyg. związku kurierów czy coś mówiła, bo się nie możemy dogadać, nie wiedziałem co robić, był to objaw desperacji tak mi się wydaje. Mówiła, że wiedziała cały związek o zdjęciu, ale nie wiem dlaczego po 7 miesiącach dopiero to powiedziała. Na prezent na dzień kobiet miałem jej zasponsorować tatuaż, po rozmowie jeszcze się pytała czy z nią na następny dzień pojadę (oczywiście, żeby zapłacić) Po tygodniu od rozstania chwali mi się, że kupiła auto i że pojechała do znajomej z pieniędzmi, ale znajoma jej powiedziała, że już dziadkowie za to zapłacili, że to niespodzianka, ale dziwi mnie skąd tak nagle znalazła tyle pieniędzy. Wydaje mi się, że mi bardziej zależało i starałem się o wiele bardziej, zawsze się pytałem czy wszystko okej, co mogę zrobić, czy sie nic złego nie dzieje.
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem. Niestety od 4 lat jego stan psychiczny się pogorszył (tuż przed 40-stka). Zaczął mieć wtedy problemy z seksem i potencją. Niestety nie poszedł z tym nigdzie do lekarza, choć prosiłam, do tego codziennie pije alkohol (piwo, sporadycznie wino). Przestał mieć przez to jakiekolwiek plany, nie chce ze mną spędzać czasu, popadł w pracoholizm. Nie mamy życia seksualnego, rzadko się widujemy, a do tego ciągłe kłótnie, bo ja odczuwam potrzeby sexu, a on niby nie. Przez to ja czuję się kiepsko i miewam zaburzenia nastroju, depresję i nerwicę. Co mogę zrobić, żeby to naprawić?
Odczuwam zazdrość, gdy partner rozmawia dużo ze znajomymi nam osobami. Nie czuję trudności we własnej samoocenie.
Witam, Przychodzę z pewnym problemem, dotyczącym relacji z partnerem. Otóż, w codziennej relacji jest między nami wszystko dobrze, wsparcie, miłość, zrozumienie, wspólne podejście. Uogólniając mamy dobrą relację. Jednak problem pojawia się w mojej zazdrości, gdyż pomimo że partner mnie nigdy nie zdradził, to wkurzam się kiedy, np. widzę, że rozmawia z inną dziewczyną. Nie mówimy tutaj też o każdej obcej dziewczynie, tylko sytuacjach, że chodzimy we wspólne miejsce i przewijają się tam, można powiedzieć, stare twarze, które znamy. Denerwuje mnie fakt, że mój partner pogada, wymieni kilka zdań, później wróci do swoich zadań, po kilku chwilach znowu jest wymiana zdań. Te rozmowy są luźne, nie ma w nich podrywu czy innych dziwnych rzeczy, po prostu sam fakt tego zagadywania czy też odpowiadania komuś mnie drażni. Rozmawiałam z partnerem o tym i twierdzi, że to nic złego, że skoro często się kogoś widzi to jest normalne, że z kimś się rozmawia. Oczywiście ja też tak uważam, co więcej też rozmawiam z facetami, jednak nie zagaduję kogoś kilka razy jednego dnia sama z siebie, potrafię to zbalansować. Też czasem komuś coś odpowiem, też czasem sama zagadam i zamienię parę zdań, ale zawsze mam z tyłu głowy, żeby było to normalne, a nie przesadne zachowanie. Domyślam się, że trochę wariuje, jednak denerwuje mnie to w pewien sposób. Co więcej w większości przypadków jesteśmy w tym miejscach wspólnie, oczywiście każdy robi swoje i też większość osób, z którymi rozmawiamy o tym wie. Wiem, że powinnam sobie coś takiego odpuścić, wiem, że nie do końca moje zachowanie jest fajne, a partner zamieniając parę zdań czy rozmawiając kilkanaście minut z płcią przeciwną, od razu kogoś nie podrywa, ale boli mnie, że pomimo że mówię mu o moich przykrościach to on twierdzi, że nic nie zmieni, bo nic złego nie robi. Że wymiana zdań czy rozmowa to po prostu normalne, skoro często się kogoś widzi. I że on nie będzie zachowywał się niegrzecznie, że ma się nie odzywać czy nie odpowiedzieć. Tylko czy nie można po prostu grzecznie odpowiedzieć, ale samemu po prostu dać sobie spokój z zagadywaniem? Proszę o odpowiedź, jestem ciekawa spojrzenia osób trzecich. Dodam, że w kwestii poczucia własnej wartości, wydaje mi się, że nie mam z tym problemu. Czuje się atrakcyjna, dość ładna, jestem ceniona w pracy i w domu. Chyba nie tu leży przyczyna. Dziękuję za przyszłą odpowiedź
Nie jestem z Polski, ale mam tutaj studia oraz pracę. Czuję się samotna, w swoim kraju mam rodzinę i przyjaciół, ale tutaj trzyma mnie edukacja i zarobki.
Dzień dobry. Jestem w takiej sytuacji, że chłopak po 5 latach zerwał ze mną. Ten związek był toksyczny i zostałam naprawdę bardzo zraniona. Problem jest taki, że mieszkam w Polsce, ale nie jestem z tego kraju. Mam jeszcze pół roku do ukończenia studiów i mam tutaj dobrą pracę. Jednak nie udało mi się tutaj nawiązać bliskich kontaktów i jedyną bliską osobą tutaj był mój były chłopak. Czuję się teraz strasznie zdezorientowana i samotna, ponieważ chcę być w swoim kraju ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, ale nie chcę opuszczać studiów, do których mi została tylko końcówka oraz pracy, bo wiem, że w moim kraju jest ciężko z pracą a pieniądze są potrzebne. Czuję tylko, że chcę być ze swoją rodziną i przyjaciółmi, bo myślę, że leczenie tych wszystkich problemów z toksycznego związku oraz ataki lęku i paniki mogą długo potrwać, bo jestem tutaj sama, ale też chcę ukończyć to, co zaczęłam.
Niechciany ślub, teraz mąż nie opiekuje się dzieckiem, nie wypełnia obowiązków dorosłego człowieka, romansuje.
Proszę o pomoc. Żona 31 lat. Mąż 36 lat. Po ślubie koscielnym jesteśmy 6 lat, syn ma 5 lat. I sytuacja u nas jest dramatyczna.. przed ślubem trafił się nam syn . zaczęło się od tego, że.. każdy namawiał nas na ślub... Macie dziecko, teraz trzeba wesela... Ja też tego chciałam.. myślałam, że się ogarnie mając syna.. i zrobi dla rodziny wszystko.. odpuści nocki.. kolegów.. będzie nam pomagał .. dawał synowi przykład... po czym wiedziałam, że nie jest ideałem, coś czułam do niego, ale do czasu .. minął rok... Dwa... Z wszystkim zostawałam sama.. uczucia wygasały .. w łóżku on chciał seksu. Ja już nie miałam na to ochoty.. wszystko było na siłę, bo On chce.... pogorszało się bardzo szybko.. mąż zaczął jeździć na dwie roboty. Przed nimi i tak robił wychodne co wieczór do kolegów na warsztat. . przyjeżdżał bardzo późno .. dodzwonić się nie dawało do niego .. do tej pory .. Tą pierwszą wykonywał jako swój zawód tynkarz, potem poznał kolegę, gdzie ma swoją działalność i popadł w takie towarzystwo .. że spadł na dno... Chyba czuł się tam za bardzo na luzie.. lepiej niż z nami w domu .. jak kawaler. ..Zostawał po nocach.. przyjeżdżał rankami i prosto do swojej pracy. Tak wygląda do tej pory tydzień w tydzien .. przychodzi weekend, on przesypia... Ja idę do pracy w sobotę zamiast zająć się dzieckiem, on ma wyrypane i śpi... Nie umie się nim zająć.. zrobić mu śniadania... Nawet sobie nic nie umie zrobić, tylko czeka jak ja wrócę, żeby podać pod nos ..Synem wtedy zajmuje się moja mama .. stary przekonuje syna, żeby został w łóżku na telefonie ... Bo wtedy on może dłużej pospać! .. międzyczasie strasznie podejrzanie to wyglądało... Zaczęłam dociekać co on po tych nocach robi .. gdzie on jeździ ..Kiedyś miał wybryki że lubiał dodawać sobie mocy! .. nie mogę powiedzieć otwarcie o co chodzi, ale domyślacie się ... ostrzegałam skończ... I były później kolejne takie sytuacje gdzie potrafiłam go sprawdzać i faktycznie nie skończył z tym.. bo znajdowałam... były odemnie kolejne ostrzeżenia... Nic nie pomogło...robi dalej swoje... Kłamie na non stopie .. próbuje zwalić winę że to nie jego. On robi jako przechowywalnia dla kolegi.. że co Proszę? Później przyznaje się że jednak wziął .. Na dodatek wywaliłam go teraz z domu... Skończyło się u mnie zaufanie...przy przed ostatniej kłótni sprawdziłam mu telefon .. historię wyszukiwania... I słuchajcie potrafił szukać sobie na portalach w okolicy lasek dla pocieszenia!! Scieme mi rzucił że koledzy mogli grzebać mu w telefonie... A ja że co ?? Ten dalej ściemnia... Po czym pakuje mu rzeczy i przyznał się że robi tamto... I że szukał nie wie czemu .. że przez mnie bo tak sprałam mu głowę ..aktualnie jest po za domem .. dałam mu dokumenty i kasę .. ubrań nie weźmie bo nie chce... Nie ma gdzie się podziać... Nie chcę wynająć nic... woli spać w aucie .. i bierze mnie na litość...Czy może przyjechać się umyć... bo zmarznięty siedzi . Chce teraz rozwodu bo wiem że nigdy się już nie zmieni .. miał tyle szans... Błagał przepraszał i bywało wszystko na chwilę ok za każdym razem.. po 2 tygodniach robil dalej to samo .. mówię mu że z nami koniec a ten nie może się z tym pogodzić.. proszę pomóżcie od czego mam zacząć jeśli chodzi o rozwód ... Wyrzucić jego wszystkie ubrania ... Wywieź do mamusi? Jestem strasznie pogubiona i mam myśli że nie dam rady tego przejść... Nie mogę mu pozwolić na to żeby znów wrucil.. bo będzie mnie dalej niszczył... A życia przede mną jeszcze sporo... Dość już nocy nie przespałam.. budząc się i dzwoniąc gdzie jest... 😢
Witam. Mam problem, który ciągle zaprząta moją głowę. Jestem z chłopakiem 1,5 roku. Doskonale wiedziałam, że przedemną był w 2 letnim związku, znałam powód rozstania i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Niedawno natrafiłam na jednym z portali na jej zdjęcie, zaczęłam szperać i zobaczyłam ich wspólne zdjecie. Co prawda było to sprzed kilku lat, kiedy my nawet się jeszcze nie znaliśmy a i tak zabolało. Od tego czasu mam jakąś obsesję. Stale się do niej porównuje, ona jest dużo ładniejsza,zgrabniejsza i młodsza. Cały czas boję się, że wystarczy jedno jej słowo i on do niej wróci, chociaż mój chłopak zapewnia, że mnie kocha, nie chce nikogo innego i to ze mną chce budować przyszłość. Kiedy próbowałam z nim o tym porozmawiać to powiedział jedynie, że nawet kontaktu z nią nie ma i to jest przeszłość do której on nie chce wracać. Kiedy się rozpłakałam to jedynie mnie przytulił i prosił żebym przestała płakać. I tak tulił dopóki się nie uspokoiłam, nic nie mówił. Każda jego aktywność na komunikatorze czy nieodebrany telefon powoduje u mnie lęk, że właśnie z nią pisze, albo są teraz razem. Jak mam poradzić sobie z tymi myślami? Co robić? Mam dosyć płaczu i podejrzeń.
Witam, piszę ze skomplikowaną sprawą. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić może ktoś pomoże to jakoś sensownie i logicznie rozwiązać...
Witam, piszę ze skomplikowaną sprawą. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić może ktoś pomoże to jakoś sensownie i logicznie rozwiązać... A więc może zacznę tak, nadszedł grudzień i pewnego dnia podczas kłótni (wtedy jeszcze moja narzeczona) zaczęła mnie namawiać, żebym pojechał do siebie do domu na jakiś czas, żebyśmy od siebie odpoczęli, bo sporo w ostatnim czasie się kłóciliśmy (generalnie te kłótnie były praktycznie w 95% spowodowane przez moje nieodpowiednie i nieodpowiedzialnie zachowania, wtedy tego jeszcze nie rozumiałem). I generalnie ona wyszła następnego dnia do pracy i długo nie wracała i nie odbierała ode mnie i po jakimś czasie w końcu zaczęła pisać, że już nie chce ze mną być, że mam się spakować, że przez to, jak się zachowałem i co robiłem, to ona straciła do mnie zaufanie i przez to też już do mnie nie czuje, że wyczerpałem ją psychicznie i ma już tego dość. Byliśmy ze sobą 6.5 roku. Więc ogólnie jak przyszła w końcu domu to błagałem ją, żeby mi dała ostatnią szansę, że teraz serio się ogarnę totalnie i że nie pożałuje tego. Uzgodniłem z nią, że pojadę do siebie na tydzień i nie będę się z nią kontaktować i potem może wrócę, to zobaczymy i po 6 dniach dzwoni do mnie, że mam nie wracać, że ona mi odeśle rzeczy i wgl... Dobra ja i tak pojechałem, mimo że miałem 450 km do miejsca, gdzie mieszkaliśmy razem. Czekałem na nią. Znów z nią rozmawiałem, błagałem ją, przepraszałem i wgl, ale to nic nie dało. Ona była totalnie bez jakichkolwiek uczuć do mnie po 6.5 latach czułem jakbym gadał z jakąś totalnie inną osobą, którą jakbym pierwszy raz widział na oczy, to był totalnie ktoś inny. Ale podczas rozmowy powiedziała, że teraz nie chcę ze mną być, ale za jakiś czas no na przykład za pół roku nie wyklucza, że może, ale też nie może wykluczyć, że kogoś innego nie znajdzie. Ogólnie robiła już teraz wszystko, aby żebym jej dał spokój i sobie poszedł (generalnie rozumiem, że tak chciała, bo wiem, co robiłem źle i wgl i każdy by tak zrobił). Ale jest tego wszystkiego inny problem. Mianowicie jak ona tego pierwszego dnia nie odbierała, ja zadzwoniłem do swojego (wtedy jeszcze przyjaciela), żeby się wygadać, bo zawsze sporo gadaliśmy na różne swoje prywatne sprawy. Ja zawsze na niego mogłem liczyć.. i generalnie do momentu aż jeszcze nie widziałem, że ona nie da mi tej szansy, to miałem z nim kontakt. Pytał co tam, jak się trzymam i wgl.. A gdy już się dowiedział, że nie mieszkam z nią i że nie mam z nią kontaktu i generalnie wszystko mu powiedziałem, jak wyglądało między nami, to przestał do mnie dzwonić, pisać (mówię, pewnie ma znowu jakieś problemy zdrowotne, bo miał i ma dalej spore albo ma dużo roboty i po prostu któregoś dnia się odezwie). Choć miałem już od tego dnia, kiedy ostatni raz z nim gadałem przeczucia, że on coś knuję, bo słuchał tylko, co ja mówię i jakby zbierał informacje, które może wykorzystać przeciwko mnie... (ale nie no mówię jak przyjaciel, nie zrobiłby mi takiej rzeczy). Jak się potem okazało, dowiedziałem się 31 grudnia, że moja była ma chłopaka, bo napisałem jej życzenia noworoczne itp, a ona mi odpisała i napisała, że jest szczęśliwa z obecnym chłopakiem... ja odpisałem jej : to pozdrów****** I ona napisała, dlaczego o nim piszę, a ja to, że kto niby inny, a ona, że ktoś inny jej sprawa i ja napisałem to powodzenia i po prostu odpuściłem (generalnie jeszcze wtedy nie byłem ciągle pewnym czy to na pewno on, ale coś w moim organizmie cały czas mówiło, że to on, ale nie potrafiłem w to uwierzyć). I generalnie sprawa wygląda tak, że moja była narzeczona, z którą byłem 6.5roku aktualnie jest z moim byłem przyjacielem, ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Ja wiem o tym człowieku bardzo dużo i wiem, że on od zawsze miał problem, żeby jakąś kobietę spotkać, bo każda jedna go zlewała, a on potrafił każdego wysłuchiwać był takim "psychologiem" zawsze dobra rada. Ludzi do niego ciągnęło, a on zbierał tylko informacje i wykorzystywał je w odpowiednim momencie. Wiele osób mi kazało na niego uważać, ale ja mówiłem, że zawsze na niego mogę liczyć i zawsze to broniłem i mówiłem, że ludzie przesadzają. I problem jest taki, że ja wiem, że jeśli on by do niej nie zaczął gadać ani pisać jakbym ja mu nie powiedział o swoich problemach to byśmy z moją była byli z powrotem razem, bo generalnie strasznie ją kochałem (ale miałem swoje problemy trochę natury psychicznej, które teraz ogarnąłem i jestem totalnie innym człowiekiem, ale na zdecydowanie plus) i nie chciałem jej teraz nic utrudniać i robiłem wszystko, jak chciała... Ale no ogólnie dowiedziałem się tak z 2 tyg., że miała problemy też psychicznie i prawdopodobnie chodziła od jakoś listopada po kryjomu do psychologa i sobie nie radziła z tym wszystkim, ale nic nie dała po sobie poznać, że chce się rozstać czy coś była cały czas taka sama (ale generalnie ja też mogłem wtedy tego nie zauważać) i ogólnie to ona za czasów dziecka miała bardzo duże problemy zdrowotne. Cudem jest, że wgl żyje i jest teraz zdrowa. No i sprawa wygląda tak, że po prostu ten były przyjaciel zaczął do niej pisać i wspierać ją a ona była zrozpaczona po rozstaniu i była dla niego bardzo łatwą zdobyczą, bo wiedział wszystko o mnie, a ona nie widziała, że on wie, więc zaczął jej mówić to, co chciała usłyszeć, bo on potrafi bardzo dobrze manipulować ludźmi (nie jedna osoba mnie przed tym ostrzegała) i po prostu ona poczuła w końcu, że ktoś ją wspiera i rozumie i potrafi zrobić to, co ona chce... Generalnie nie powinno mnie to już interesować, bo to jej życie jej sprawa, ale nie potrafię się pogodzić z tym, że sam jego na nią wręcz nasłałem (bo pamiętam, jak w rozmowie przez telefon mówiłem mu, że bym nie chciał, żeby ktoś teraz kto zna też mnie i tę sytuację nie zaczął jej wspierać, bo to ich połączy, on na to nic nie odpowiedział, bo już coś planował), ale kto by się spodziewał, że były przyjaciel może tak wykorzystać sytuację. I nie potrafię sobie poradzić z myślą, że wiem, że on ją zmanipulował i ja o tym wszystkim wiem, co i jak się stało, a nie mogę z tym nic zrobić, bo ona nie wysłucha mnie teraz, bo liczy się tylko on, bo mówi jej co chce, bo teraz razem na mnie cisną i on robi wszystko lepiej teraz niż ja, bo wie, co robiłem źle, więc oczywiście, że w jej oczach jest dużo lepszy, a wiem, że ten człowiek jest strasznie fałszywy i może ją skrzywdzić. Ja cały czas próbuje się oszukiwać, że jej teraz nienawidzę, że już nie chciałbym z nią być, a tak naprawdę cały czas ją strasznie kocham i chciałbym z nią mieć kiedykolwiek jeszcze jakiś kontakt, bo jest dla mnie najważniejsza osoba na świecie... Myślę, że z czasem bym jej to wszystko jakoś wybaczył i stworzyłbym z nią to wszystko, co razem planowaliśmy... Co ja mam z tym wszystkim zrobić, bo ona nie wysłucha tego, że to wszystko było zaplanowane i wgl, że on ją manipuluje. Generalnie ja wiem, że na 110% nie mieli nic wspólnego, bo spędzaliśmy ze sobą każdą, chwilę pracowaliśmy razem i wgl więc na pewno wcześniej się nie spotykali ani nie pisali, tylko dopiero w momencie aż ja jemu powiedziałem, że z nią nie jestem (a on generalnie do każdej laski zarywał, ale miałem go za przyjaciela). Wiem generalnie jestem sam sobie winny, bo o problemach w związku nie mówi się byle jakim ludziom, tylko idzie ewentualnie do psychologa lub rozmawia z rodziną, a nie... Generalnie nie wiem, co ja mam z tym wszystkim zrobić, bo wiem, że nigdy o niej nie zapomnę, a nie potrafię żyć ze świadomością, że ktoś wykorzystał moją naiwność i manipuluje i może skrzywdzić osobę, która cały czas kocham, a ja nie mogę nic z tym zrobić... Jak radzicie rozwiązać tę sytuację najlepiej, żeby to naprawić lub w jakiś sposób ostrzec.
Partner z dzieckiem z poprzedniego związku: czy nasze problemy to kryzys czy coś więcej?

Witam, sprawa w moim przypadku wygląda tak, że mój partner ma dziecko z poprzedniego związku. Kontakty z dzieckiem były utrudnione, gdyż jego była zabraniała tego. Od jakiegoś czasu zaczęli się świetnie dogadywać, pisać, rozmawiać przez telefon nawet na tematy niezwiązane z dzieckiem. Ostatnio nawet się spotkali „w interesach” i nic mi nie powiedział, mimo że ja coś podejrzewałam, tłumaczył się tym, że się bał mi powiedzieć, bo byłaby znowu awantura. Mimo zapewnień z jego strony, że nic ich nie łączy, mam cały czas obawy. Spotkania z dzieckiem teraz odbywają się u niej w domu, cały dzień tam jest nawet w święta. Jego wahania nastroju wcale nie ułatwiają mi podejścia do tematu łagodnie, bo raz jest naprawdę wspaniały czuły, zapewnia mnie, a raz po prostu jakby ktoś go podmienił zimny bez uczuć. Jeszcze od tego spotkania i awantury z mojej strony zaczął minimalizować kontakt ze mną. Mówiłam już niejednokrotnie, żeby mnie nie kłamał, mówił całą prawdę to znowu mnie okłamał, bo nie chciał się przyznać, że się spotkali. Nie chce pokazywać wiadomości od niej, bo uważa, że jest to toksyczne zachowanie, gdy go kontroluje. Widzę zmianę zachowania, jest dla mnie zimny bardziej niż wcześniej. Już coraz rzadziej rozmawiamy o planach na przyszłość, wydaje mi się, że coś w nim wygasło, nawet nie słyszę słowa kocham. Czy ja przesadzam z tym, że sprawdzam ten telefon ? Jak mam odebrać takie wahania nastroju , czy ich coś łączy ? Czy przechodzimy kryzys i potrzebuje więcej czasu dla siebie ?

Witam. Mam problem z kolegą, z którym kiedyś pracowałam. Ja jestem w stałym związku od 10 lat. Jednak czuje coś w rodzaju słabości do tego kolegi.
Witam. Mam problem z kolegą, z którym kiedyś pracowałam. Ja jestem w stałym związku od 10 lat. Jednak czuje coś w rodzaju słabości do tego kolegi. Nigdy między nami do niczego nie doszło, nigdy nie okazywaliśmy sobie zainteresowania większego, nie flirtowaliśmy. Ale podobał mi się fizycznie i pod względem charakteru. Ale kiedy zastanowię się, czy chciałabym z nim czegokolwiek więcej, to odpowiedź brzmi nie, nie chciałabym z nim bliskości fizycznej, ani relacji partnerskiej. Ale chciałabym, żeby on uważał, że jestem atrakcyjna. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Ostatnio spotkaliśmy się na imprezie firmowej. Rozmawiałam z nim, może trochę flirtowałam, chyba na skutek wypicia alkoholu. Potem gadałam z koleżankami z pracy i wychwalałam, jaki to on nie był fajny i kompetentny. Teraz mi wstyd, boję się, że one pomyślą, że ja na niego lecę. Nie wiem, czemu tak mówiłam, trochę za dużo wypiłam i byłam za szczera. Okropnie mi głupio, że tak go chwaliłam. Boję się, że te dziewczyny sobie coś pomyślą, a przecież wiedzą, że mam męża. Ja często po alkoholu powtarzam jedną rzecz po kilka razy. Boję się, że i tym razem tak się skupiłam na mówieniu o tym facecie, że one nabiorą jakichś podejrzeń. A nie jestem z nimi na tyle blisko, żeby zapytać je wprost lub wyprowadzić z błędu. Nie umiem sobie z tym poradzić. A z tym kolegą… rozmawialiśmy dużo, powiedział, jestem idealna, że nie muszę nic zmieniać. Obwiniam się za to, że ma to dla mnie znaczenie, że on mi to powiedział. Że wracam do tego myślami. Że jestem w związku, kocham mojego męża, niczego mi nie brakuje, a jednak cieszę się, że podobam się koledze. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział lub myślał, że mam takie myśli. Jest mi wstyd. Nie wiem, z jakiego powodu właśnie ten facet mi tak utkwił w głowie. Nie jest ani zbyt przystojny, po prostu zawsze się dogadywaliśmy i był mi przyjazny. Ale ja naprawdę nie chciałabym z nim nic, nawet gdybym była wolna. Nie rozumiem swoich emocji.
Poblemem, z jakim się borykam, jest odnalezienie się w towarzystwie nowych osób
Dzień dobry moim problemem, z jakim się borykam, jest odnalezienie się w towarzystwie nowych osób, próba podejmowanych czynności nawet gdy mi nie wychodzą to ze strony najbliższych pojawia się automatycznie krytyka , wypowiadanie ze strony najbliższych osób słów że sobie nie poradzę w życiu, na nic się nie nadaje. Na mnie te słowa działają bardzo boleśnie i wszystkie te słowa i czyny tłumie w sobie i przeżywam.