Left ArrowWstecz

Co ma zrobić człowiek, który ma dziecko z inną i bardzo chce się z nim widzieć

Witam, nie wiem, co zrobić, pytanie sformułuję w formie wypowiedzi, którą miałem napisać do przyjaciela, ale ostatecznie napisałem ją, ale nie wysłałem, nie chcąc, aby mój pogląd na sprawę był powodem do wieszania na kimś przysłowiowych psów, ale myślę, że taka forma najlepiej wyrazi mój stan, bo pisałem to pod wpływem emocji. Liczę, że taka forma będzie dla Państwa również odpowiednia, sam nie wiem, czego oczekuję tak naprawdę... (z góry również przepraszam, za wulgaryzmy, miało to być napisane do przyjaciela, więc język jest, jaki jest) "Co ma zrobić człowiek, który ma dziecko z inną i bardzo chce się z nim widzieć i widzi raptem 2 weekendy w miesiacy bez nocek, ale widzenie z nim okupione jest wiecznym pierdoleniem i kłótniami jak to ja wole jedno dziecko od drugiego i jedzie człowiek rozdarty, w i czasem w zwykłym tygodniu potrafi być podobna odklejka i jedyną czasem opcja wydawałoby się zrobić to samo co kiedyś (rozejść się), ale zniszczysz życie kolejnej rodzinie i poza tym nie chce mieć takiego kontaktu z (tu imie 2- latka), jak mam z (imię 10-latk), więc trzymam się tego, co jest rekami i nogami i zagryzam zęby, wiec tkwisz, raz jest lepiej raz gorzej, ale praktycznie pewnym jest, że co dwa tygodnie będzie niezadowolenie (co najmniej 2 tyg) tracisz już chęci do wszystkiego wylaczasz się, jesteś wyprany z emocji wobec wszystkich (chociaż nie - jedyna emocja zostala - zlosc i frustracja, która czasem tez się wylewje ) , oprócz swoich dzieci, bo tylko one dają Ci jakkakolwiek sile, paradoksalnie, bo może, gdyby człowiek spierdolił gdzieś, to dla całej reszty byłoby to prostsze, nie dla mjie to nie jest egoistyczne tylko dla reszty, każdy by miał spokój ... i to jest właśnie to błędne kolo bez jebanego wyjścia... bo jak wyjdę z niego to i tak ja będę tym najgorszym, który zostawił dzieci itp... tylko to będzie fakt, a tylko ja wiem, jak to wygląda, poza tym nie chce już drugiego zostawiać, uwielbiam z nim być... i to jest też właśnie problem.. W dodatku w chuj bym chciał wziąć już starszego na noc, ale wiem, że to tez zaraz będzie problem i to myślę, że już nie dla tamtej matki, tylko obecnej... i jest mi w chuj zle z tym, bo czuje, że tamta mogłaby się już zgodzić, bo młody śpi u kolegów nawet nie raz i czasem coś wspomni, kiedy u mnie i co ja mam temu biednemu dziecku powiedzieć... ... ale wiem, że to będzie problem w domu zaraz... " Jestem ojcem 10-latka z poprzedniego związku i 2-latka z obecnego. Z obecną żoną jestem od około 7 lat, więc nie "dorobiłem" sobie dziecka na boku, wiedziała, w co wchodzi, a nagle wręcz potrafi to powiedzieć, że drugie dziecko jest problemem i na pewno wolałaby, żebym zerwał kontakt lub coś takiego, ale wie też, że z mojej strony nie jest to możliwe. NIGDY W ŻYCIU, zerwę kontakt ze wszystkimi, ale nie z dziećmi. Trochę chaosu w tym, nie wiem co to za strona, ale powoli się ze mnie wylewa i szukam różnych upustów na frustracje zamiast trzymania tego w sobie... Pozdrawiam Państwa..
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Widzę, że przechodzi pan trudne chwile związane z rodzicielstwem oraz w relacjach z żoną. Z tego co pan pisze, to bardzo chciałby pan mieć więcej kontaktu z synem z pierwszego małżeństwa ale pana partnerka/żona jest do tego wrogo nastawiona. 

Jest to dosyć ciężka sytuacja, bo nie chce pan skrzywdzić żadnej ze stron, aczkolwiek kosztem swojego dziecka. Relacje ojciec dziecko są bardzo ważne i jeżeli nie poprawi czy zbuduje pan ich teraz, potem może być za późno lub będzie dużo ciężej je naprawić.  Jeżeli syn wykazuje chęci spędzania z panem więcej czasu, to proszę się postarać mu to dać. 

Ważna jest rozmowa i pozytywna komunikacja z pana teraźniejszą partnerką, która wywiera na panu presję zmniejszenia widzenia i komunikacji z dzieckiem.

 Może potrzebujecie państwo pomocy psychologa czy terapeuty, gdzie wspólnie przepracujecie państwo ten problem, przez który cierpi pana syn.

Katarzyna  Rosenbajger

Psycholog

1 rok temu
Gabriela Hombek

Gabriela Hombek

Witam. Widzę, że Pana sytuacja robi się napięta z każdym weekendem coraz bardziej. Pozwoli Pan, że najpierw nieco usprawiedliwię obecną żonę. Jeśli macie już razem 2-letnie dziecko. Może to oznaczać, że emocje i hormony, jakie towarzyszą Pana obecnej żonie, mogą się zmieniać. To może mieć wpływ na jej komunikowanie z Panem. Budzą się w niej pewne uczucia - tu proponuję szczerą rozmowę. Natomiast wracając do Pana postawy. To wspaniałe, kiedy ojciec zdaje sobie sprawę ze swojej roli w życiu własnego dziecko. Bo tak rozumiem Pana wypowiedź. Może Pan zostawić wszystkich, ale nie dziecko". To jest atutem i korzyścią dla dziecka i Pana, niezależnie od tego ile wywołuje to mieszanych emocji i prowadzi do frustracji. Radość dziecka, gdy Pana widzi, jest bezcenna. Jeśli występują tak silne emocje, oznacza to, że coś Was dotyka, porusza albo jest obawa przed czymś. Warto o tym szczerze porozmawiać. Przedstawić swoje podejście, może znaleźć inne rozwiązanie. Tak by żona nie miała podejścia, że coś traci? Bo tak jak Pan wspomniał - wiedziała, w jaką wchodzi relacje. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Są tylko emocje, które gdy nie są na bieżąco wyjaśnienie, rosną w siłę i powodują, że dorośli, zamiast ze sobą rozmawiać, zaczynają się kłócić.  

 

Pozdrawiam 

Gabriela Hombek 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mama nie chce żyć, a ja nie potrafię się z tym pogodzić. Jak ją wspierać?

Moja mama 61 lat. Kobieta alkoholiczka z depresją. Uparta, nigdy nie chciała chodzić do lekarza. A gdy już poszła ukrywała prawdę. Nie chodziła na zlecone badania i usg. Aktualnie w szpitalu. Trzęsie się jej całe ciało. Kiedyś tylko ręce. Gdy chodzi to upada. Zanikają jej mięśnie. Tak alkohol wyniszczył jej organizm. Stwierdzili chorobę polineuropatia. Narządy wewnętrzne masakra. Najgorzej wątroba. Ma żółtaczkę. Nie trzyma kału. Ona nie chce żyć. W szpitalu podają jej silne leki. Po nich wygląda jakby była nieobecna, wyciszona. Patrzy tylko w okno. Nie rozmawia. Patrząc w okno płacze. Nie chce naszej pomocy. Powiedziała, że pie**oli ją to życie. Lekarze mówią że, jedną nogą jest w grobie. 

Nie wiemy jak z nią rozmawiać. A mnie serce boli, że jest tak nieszczęśliwa, że nie chce żyć. Jak ją wspierać? Zachęcić by walczyła o siebie? Ma małe wnuczki, zawsze powtarzała, że żyje dla wnuczków. A teraz nawet i to ją nie cieszy. Lekarze mówią, że po wyjściu ze szpitala, żeby oddać ją na zamknięty odwyk. Ona nigdy się na to nie zgodzi. Jest zła, że o nią walczymy. Nie radzę sobie z tym. Jestem załamana. Ona chce poprostu umrzeć, a ja nie potrafię się z tym pogodzić.

Kryzys psychiczny całkowicie zaburza moje funkcjonowanie i zdrowie fizyczne. Natrętne myśli, bezsenność, chroniczne zmęczenie. Co mógłbym zrobić?
Dzień dobry, mam 32 lata i przechodzę przez kryzys psychiczny od jakiś 3 miesięcy. Poradziłem sobie z uzależnieniem od narkotyków ze wsparciem rodziny oraz mojej żony, ale to już było jakieś 3 lata temu i byłem normalnym mężczyzną cieszącym się z życia. Miałem w październiku stresową sytuację w pracy i konflikt z przełożonym, sytuacja wyszła na moje, że tak powiem, ale niesmak pozostał u kierownika oraz innych współpracowników- nie ma ku temu konkretnych przykładów, ale ja mam takie subiektywne odczucie. Nie umiem się pozbierać, nie śpię po nocach, byłem u psychologa- Pani psycholog stwierdziła, że jestem na tyle silny, że powinienem sobie z tym wszystkim samemu poradzić. Dodam, że staramy się z żoną o dziecko i też nam to nie wychodzi, podjęliśmy leczenie w klinice niepłodności, jest nadzieja, że będzie poprawa. Mój stan psychiczny przytłacza mnie, nie jestem tym samym człowiekiem, najprostsze rzeczy przynoszą mi trudność, które kiedyś robiłem od tak bez zastanawiania się i analizy i było to dla mnie jak małe piwo przed śniadaniem. Nie wiem co się ze mną dzieje, mam natrętne myśli, bezsenność oraz kołatanie serca, śpię po 4-5 godzin. Przestało mnie interesować cokolwiek i stałem się taki otępiały, jakbym się cofnął w rozwoju, takie mam odczucia. A przecież zawsze miałem dobre oceny w szkole i na studiach. Co w takiej sytuacji robić? Nie chciałem iść do psychiatry, ponieważ leki antydepresyjne leczą tylko objawy a nie przyczynę tych stanów. Zawsze byłem wrażliwym dzieckiem czy da się to jakoś wypracować, żeby natrętne myśli opuściły mnie i żebym wrócił do tego, co było przed pojawieniem się tych dolegliwości?
Witam, jestem w moim pierwszym związku, półtora roku i od paru tygodni, może miesiąca, nie wiem, co czuję czy na pewno to ta osoba
Witam, jestem w moim pierwszym związku, półtora roku i od paru tygodni, może miesiąca, nie wiem, co czuję czy na pewno to ta osoba, czy na pewno ją kocham, często myślę nad rozstaniem się, ale co, jeśli będzie gorzej, albo co jeśli nie znajdę nikogo więcej, lub co jeśli sytuacja się powtórzy że znowu nie będę wiedział co robić. Że tak napiszę częściej rozglądam się za innymi dziewczynami. Miałem identyczną sytuację 2/3 miesiące temu, ale udało mi się zapomnieć albo po prostu myśleć albo minimalnie. Moja dziewczyna jest sympatyczna, miła, ogólnie partner "idealny", ale ostatnio tak, jak napisałem wyżej, nie wiem, co czuję, często myślę nad rozstaniem, nie wiem czy podoba mi się fizycznie. Czasami wolę spędzić czas ze znajomymi lub spędzić go sam niż z dziewczyną. Codziennie rozmawiamy przez telefon. Jak patrzę w przyszłość, nie widzę tego dobrze. Ciężko jest mi podjąć ten temat, bo jest bardzo wrażliwa i boję się jej reakcji, nie chce też psuć jej samooceny wiem że łatwo to naruszyć. Czasami zazdroszczę znajomym, którzy nie mają drugiej połówki. Nigdy nie byłem tak zagubiony i nie wiedziałem co robić, co myśleć, nie chcę podejmować decyzji zbyt pochopnie ale aktualna sytuacja zaburza mi czasami cały rytm dnia i potrafi zepsuć humor nigdy nie miałem takiego problemu, jak teraz mam w głowie, tylko pomysł z zerwaniem, ale mam przed tym obawy i nie wiem czy na pewno to jest to rozwiązanie. Mam 17 lat, dużo do 18 mi nie brakuje, więc myślałem, żeby wstrzymać się do tego czasu i udać się do psychologa (poszedłbym teraz, ale nie chcę prosić rodziców). Szukałem też kontaktu online z psychologiem bez 18 lat ale nie wiem czy jest to możliwe
TW: samouszkodzenia. Jak radzić sobie z powracającymi problemami emocjonalnymi i jedzeniowymi

TW: samouszkodzenia

 

Kilka lat temu rodzice mieli gorszy czas i często się kłócili. Z Czasem zaczęłam myśleć, że to moja wina. Czułam się kompletnie sama, nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Wolałam przebywać w szkole, niż w domu chciałam od tego wszystkiego uciec, a nie miałam na nic siły. Do tego dochodził stres ze szkoły i nie umiałam sobie radzić, zaczęłam się ciąć, dawało mi to chwilę ukojenia. Ból fizyczny zastępował ból psychiczny. Zaczęłam też jeść mniej albo wcale przez swój wygląd. Jestem bardzo wrażliwa, co myślę, że sprawiło, że tak łatwo straciłam chęci do życia. Potem było trochę lepiej, jednak wciąż nie idealnie. Znalazłam przyjaciół, którzy trochę mi pomogli, jednak też miałam z nimi problemy. Teraz niby jest dobrze, ale lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam łzy w oczach. Problemy z jedzeniem wróciły jednak nie jest tak źle, jak było przedtem. teraz mam wspaniałych przyjaciół i prawie chłopak oraz cudowny kontakt z rodzicami. Nie wiem, dlaczego to wraca. Strach przed tym, że zrobię coś źle i ich stracę. Zawsze uważam się za gorszą od nich, mimo że oni nie dają mi powodów, by się tak czuć. Czym może być spodowdany ten powrót złych myśli?

Oszustwo zleceniodawcy doprowadziło mnie do załamania nerwowego i myśli samobójczych

Oszukał mnie zleceniodawca. Jego oszustwo doprowadziło mnie do biedy, załamania nerwowego, myśli samobójczych, konieczności brania leków. Nie wiem, co zrobić, aby wyrównać tę sprawiedliwość, aby załagodzić moje poczucie krzywdy, smutek, ból? On sobie żyje w bogactwie, ja głoduję. 

Nie mogę nic zrobić, bo to była umowa zlecenie i Kodeks Pracy nie obowiązuje. Może ostrzec przed nim ludzi na różnych grupach na Facebooku, powiedzieć prawdę o nim jego klientom? 

Po pierwsze, w ogłoszeniu napisane było, że widełki wynagrodzenia wynoszą miesięcznie 4-40 tys. zł (!). 

W rzeczywistości jednak z ok. 10 osób, które przeszły rekrutację w okresie wakacyjnym, większość zarobiła 0 przez 1-3 miesiące, a pojedyncze osoby kwoty max. 1500 zł na miesiąc. 

Właściciel firmy stwierdził również, że "płaci pieniądze na marketing, który jest nam potrzebny, a bez nas byłoby mu znacznie łatwiej". Wg mnie dużo mówi o podejściu szefa do pracowników. Jak można otwierać biznes, jeśli dla kogoś pieniądze wydane na maila pracownika (50 zł miesięcznie), na projekt strony internetowej i domenę, to obciążający wydatek? 

Jak taka osoba chce prowadzić biznes? Firma nie posiada siedziby, pracownicy pracowali z domu lub spotykali się w ... kawiarni. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej otrzymałam pytanie, ile chcę zarabiać i gdy podałam kwotę 4/5 tys. netto, zostałam wyśmiana, bo właściciel "jest w szoku, że osoba po moich studiach tyle zarabia w moim mieście". Powiedział, że u niego będę zarabiać 20 tys. po 2 latach i to jest jak najbardziej realistyczna kwota!!! Właściciel firmy wyśmiewa osoby o niskich /przeciętnych w naszym kraju zarobkach, podczas gdy u niego najczęściej zarabia się 0. Kim trzeba być, aby oszukiwać ludzi do tego stopnia, że będzie się zarabia 40 tys. zł, a zarabia się 0? Trzeba być człowiekiem bez sumienia? Jak można tak traktować ludzi? Kim trzeba być?

Witam. Otóż mam problem z moim 5-letnim synkiem.
Witam. Otóż mam problem z moim 5-letnim synkiem. Dostaje ataków złości. Nie potrafii okazać szacunku do nikogo. Mnie traktuje, jak służącą, jak nie dostanie i nie zrobię, co chce to pluje i język wytyka. Z czasem po ataku przychodzi i się przytula i mówi moja mama. Nie wiem czy to ma wpływ, że mój mąż jest alkoholikiem i przemocowcem. Teraz go nie ma, bo ma zakaz zbliżania. Nie wiem, co mam zrobić. Proszę o pomoc.
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem
Witam, od 14 lat jestem w związku z partnerem. Niestety od 4 lat jego stan psychiczny się pogorszył (tuż przed 40-stka). Zaczął mieć wtedy problemy z seksem i potencją. Niestety nie poszedł z tym nigdzie do lekarza, choć prosiłam, do tego codziennie pije alkohol (piwo, sporadycznie wino). Przestał mieć przez to jakiekolwiek plany, nie chce ze mną spędzać czasu, popadł w pracoholizm. Nie mamy życia seksualnego, rzadko się widujemy, a do tego ciągłe kłótnie, bo ja odczuwam potrzeby sexu, a on niby nie. Przez to ja czuję się kiepsko i miewam zaburzenia nastroju, depresję i nerwicę. Co mogę zrobić, żeby to naprawić?
Jak poradzić sobie po zdradzie męża? Dylemat: dać szansę czy zakończyć małżeństwo?

Jestem w rozsypce i mój świat się zawalił. Jestem po ślubie 8 lat i miesiąc temu dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Zdradzał mnie od pół roku z koleżanką z pracy, która sama ma rodzinę i dzieci. Gdy dałam mężowi ultimatum, z dnia na dzień zostawił ją i zaczął się starać o nasze małżeństwo. 

Widzę, że się zmienił, chce pójść ze mną na terapię i zachowuje się całkiem inaczej. Ale ból, który mam w sobie, mnie przerasta i boli mnie to, że przez pół roku prowadził dwa życia. 

Kłamał mnie, a ja nawet się nie zorientowałam. Cały czas zadaję sobie pytanie, czemu mi to zrobił i czemu to tyle trwało? Dlaczego? Widzę, że się stara, ale nie wierzę mu, gdy mówi, że już nigdy tego nie zrobi, że był to błąd, że kocha mnie. 

Tłumaczy się, że nie wie, dlaczego tak zrobił, że miał mętlik w głowie, że nie myślał, że tak bardzo mnie zrani. Nie wiem, co mam myśleć, bo to nie było jednorazowe spanie z kimś. Proszę, o odpowiedź, co ja mam zrobić? Zostać z nim i dać szansę? Czy romans, który trwa pół roku, jest za długi i powinnam go zostawić?

Witam. Niecałe 5 lat temu nastąpiła dla mnie traumatyczna sytuacja życiowa z mężem( w skutek zażywania amfetaminy przez jakiś czas, mąż zaczął mieć urojenia dotyczące moich rzekomych zdrad) przeszłam dla mnie myślę horror:( po wizycie u psychiatry dostałam leki po diagnozie " inne zaburzenia nerwicowe" niestety brałam je krótko, przerwałam leczenie ponieważ razem z mężem pokonaliśmy razem te trudności, mamy 4 dzieci a najmłodszy syn ma 18 miesięcy. Niestety w ostatnim czasie w szkole syna pojawiły się problemy, widzę teraz jak odbiły się na mnie, mam duże wahania nastrojów, raz jestem agresywna( bez przemocy fizycznej) a za chwilę płaczę a poczucie winy sprawia że mam pełne objawy fizyczne tj. Bóle pulsowanie głowy, ból brzucha z uczuciem trzęsienia się brzucha, sztywnienie nadgarstków i palcy u rąk, "góla" w gardle, bardzo szybkie bicie serca, kołotani, zimne poty itp. Z domu nie chce mi się wychodzić, każde wyjście w załatwienu sprawy jest dla mnie przytłaczające" że znowu muszę iść i rozmawiać z ludzmi" przez co zawalam dużo spraw, bardzo odbija się to na mężu ponieważ to w nim szukam wtedy winy o wszystko:( sama sobie ze wszystkiego robię problem, nie ma dla mnie pozytywnych myśli, zawsze jest coś co przekona mnie żeby jednak zrezygnować z danych rzeczy, w tym roku pierwszy raz byłam nad morzem z rodziną i nawet chwilę nie cieszyłam się z tego, wszystko ma dwie barwy białe i szare. Planuje wrócić do psychiatry, czy to konieczne czy ten zły czas minie jak wtedy? Dziękuję
Mam trudność z kłamstwami męża oraz jego dorosłą córką, która mnie obraża. Mąż nic z tym nie robi, a mnie to dobija.
Dzień dobry, mój problem polega na tym, że jestem drugą żoną, 38 lat razem i mąż ma 2 dzieci z pierwszego małżeństwa, w wieku 44 i 50 lat, jak go poznałam, to przez 8 miesięcy ukrywał, że jest żonaty, ale w końcu się dowiedziałam, a już byliśmy zakochani i zaszłam w ciążę, mąż oczywiście wziął rozwód, bo jak twierdził, że im się od dawna nie układa, ale problem mam taki - syna poznałam raz przypadkiem, po 28 latach naszego małżeństwa, córki w ogóle nie znam, jak miał kontakty z nimi, to zawsze mówił, że idzie do kolegi, ale 2017 roku wpadł i okazało się, że siedzą sobie w pubie i dobrze się bawią, byli jeszcze chyba inni ich znajomi po 23.00 i wkurzyłam się, że nie wiedziałam, że się spotyka, to nie pierwszy raz przychodził późno nawet 2 w nocy, też dowiedziałam się, że przez 25 lat jeździł pod dom ex niby po córkę, chyba powinien to ze mną ustalić i od tej pory mamy nieraz karczemne awantury, jeszcze naskarżył córce, że się dowiedziałam i zabraniam im kontaktów i tu się zaczęło- córka po drinkach zaczęła pisać i dzwonić na telefon męża i mnie obrażać wulgarnie- trwało to kilka miesięcy, chociaż prosiłam męża, żeby zwrócił jej uwagę- mówił, że to nic takiego, a że pisze do niego, a nie do mnie, to chyba bał się odezwać i jeszcze ją broni. Ostatnio w listopadzie 23', wziął pieniądze i dał w kopercie, chyba tak nie powinien zrobić bez mojej wiedzy, razem pracowaliśmy, a ja teraz nie mogę sobie poradzić, że tyle lat kłamał i nawet nie stanął po mojej stronie, dla mnie to był szok, że jedzie pod dom ex i.t.d być może trudno mi się z tym pogodzić, bo ich nie znam, a teraz nagle są nie umiem się w tym odnaleźć i nie wiem czy będę umiała odnaleźć się, w sumie to byliśmy dobrym małżeństwem do 2017 r. My też mamy 2 dorosłych dzieci, proszę o opinie czy mąż powinien wysłuchiwać i stawać za córką, która mnie tak obrażała, ja nie umiem sobie z tym poradzić, bo przez 38 lat cisza, tak jakby nie miał dzieci, a tu bum - jeszcze w męża obecności się wyśmiewają ze mnie. Przepraszam za tak długi post.
Jak odbudować zaufanie po doświadczaniu kłamstw?
Jak odbudować zaufanie po kłamstwach?
Jak pozbyć się złych myśli? Sama wychowuję syna, wynajmuję mieszkanie, mam myśli, że nie dam rady za parę lat, że wyląduje na ulicy.
Jak pozbyć się złych myśli? Sama wychowuję syna, wynajmuję mieszkanie, mam myśli, że nie dam rady za parę lat, że wyląduje na ulicy. Nie chce mi się żyć. Czuję czasem, że syn przeze mnie też jest nieszczęśliwy, bo np nie mogę mu kupować markowych ciuchów, nie wyjeżdżamy na wakacje, nie mogę mu dać tego co by chciał, źle się z tym czuję. Boję się samotności, że będę sama do końca życia. Nie chce mi się ostatnio nic, przestałam przywiązywać uwagę do tego jak wyglądam, chodzę ciągle w dresach nie maluje się.
TW: samookaleczanie. Krytykuję siebie z powodu wyglądu, głodzę się i robię krzywdę na rękach

TW: samookaleczanie

 

Witam, nie radzę sobie z tym, jak wyglądam ważę 60 kg przy wzroście 165 non stop siebie krytykuje, ze jestem gruba, obrzydliwa, ze nie zasługuje na żadne jedzenie przez to, że byłam zawsze wyzywana, bo byłam grubsza kiedyś i nagle schudłam. Non stop płacze, głodzę się, robię sobie krzywdę na rękach, żeby nie jeść

Problematyczne relacje rodzinne, niezrozumiałe zachowanie przyszłej teściowej
Dzień dobry. Zwracam się z problemem, potrzebuje rady w kwestii relacji rodzinnych. Jestem w związku narzeczeńskim od pół roku. Matka mojego narzeczonego zachowuje się do mnie w normalny sposób, niekiedy przesadza (obgaduje do mnie członków jej rodziny, po czym ich komplementuje np. „Ale przesoliła tą pizzę, strasznie słona” po czym zwraca się do osoby która wykonała jedzenie „Kasiu pyszna pizza, taka doprawiona”). Pomijając takie sytuacje zwracała się zawsze do mnie dobrze, była miła, dawała prezenty, dopytywała o mnie i pracę. Relacje ze swoim synem a moim narzeczonym miała naprawdę dziwne traktowała go bardziej jak partnera, później jak „sługę” na zasadzie „przywieź mi 2 jabłka, idź zanieść moje faktury do księgowej”, dzwonienie kilka razy dziennie z pytaniami „co robicie, co tam” później to ustało kiedy mój partner zaczął stawiać granice. Ale kilka dni temu napisała wiadomość obrażająca mnie po kłótni z moim narzeczonym na zasadzie „niech Monika zajmie się swoją psychika bo ona i cała jej rodzina to ludzie z bardzo złą opinią i to nie tylko moje zdanie, jestem dla niej miła i staram się tolerować tylko ze względu na ciebie synu” po czym w dalszym toku kłótni z nią mój narzeczony zapytał ponownie i zwrócił uwagę na to czemu tak pisze skoro zawsze jest miła i żeby przestała mnie obrażać ona napisała: „zawsze chciałam dla was szczęścia, nigdy nie mówiłam źle o rodzinie Moniki, ani Monice, chce się z nią przyjaźnić”. W rozmowie z nim twarzą w twarz następnego dnia skonfrontowana stwierdziła że zachowałam się kiedyś niepoprawnie bo „kuzynka powiedziała mi że na grillu jak ktos się jej zapytał o ślub to powiedziała do ciebie na ucho że wiedziałam jak powiemy twojej mamie to wszyscy będą wiedzieć” taka sytuacja nie miała miejsca ale ona tego dalej do siebie nie przyjmuje mimo tłumaczenia mojego narzeczonego. Teraz cała rodzina jest wkręcona w jakąś aferę bez powodu jeden odbija na drugiego, a ja sama nie wiem co powinnam zrobić bo teoretycznie sama z nią nie rozmawiałam bo uważam że to wciąż nie moja sprawa ponieważ cała kłótnia między nią a moim narzeczonym wyszła ze względu jego pracy i relacji z siostrą i nagle coś o mnie. Całą ich kłótnią zaczęła się przez jego pracę, jego zachowanie w stosunku do niej i kłótnie z siostrą. Ale ona jak słyszy jakiekolwiek argumenty od niego to odwraca to na siebie, że jest ofiarą i że się usuwa z jego życia, po czym znów narzeka na moje zachowanie podając te dwie sytuacje. Po czym skonfrontowana że to nie jest prawda mówi że ona chce naszego szczęścia i że zawsze chciała. Co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Bo zależało mi na dobrych relacjach z nią i całą rodziną a teraz czuję że cała rodzina będzie przeciwko mnie. Proszę o radę co mogę zrobić w takiej sytuacji?
Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta, brak własnego mieszkania, na pokładzie 15 miesięczna Nadia i 14 letnia zbuntowana Olivia.
Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta, brak własnego mieszkania (mieszkamy u mojej mamy), na pokładzie 15 miesięczna Nadia i 14 letnia zbuntowana Olivia...no i mąż, który cały dzień jest w pracy. Czasem budzę się rano i pierwsza moja myśl to po co.... Jaki sens wstawać jeśli nic nowego mnie nie czeka tylko problemy...
Brak zaangażowania ze strony chłopaka - jest przytwierdzony do pracy i rodziny, ja jestem poniżej tych priorytetów
Witam. Od dłuższego czasu mam problem ze swoim chłopakiem. Uważam, że nie poświęca mi on wystarczająco czasu oraz nie angażuje się w nasz związek tak, jak ja. Na codzień studiujemy w dwóch różnych miastach oddalonych o 200 km. Okazje do spotkań mamy od święta i w wakacje. Obecny letni czas chciałam wykorzystać maksymalnie na wspólne spotkania i rozmowy, bo wiem, że od października nie będzie takiej możliwości. Do tej pory zawsze myślałam w pierwszej kolejności o moim chłopaki i naszym związku, bardzo się zaangażowałam. Ale też rozczarowałam... U niego na pierwszym miejscu jest praca i pomoc dla rodziców. Ja jestem na końcu. Zdarzyła się taka sytuacja, że przez 4 dni się nie widzieliśmy, bo on pomagał tacie. A wcześniej obiecał, że będziemy się częściej widywać. Dwa razy przeprowadziłam z nim także rozmowę i jasno zasygnalizowałam, że chciałabym spędzić z nim więcej czasu (ogólnie i sam na sam - nie w domu z rodzicami czy rodzeństwem tylko gdzieś indziej). Chciałabym, żeby to on wyszedł z jakąś inicjatywą - np. zaprosił mnie na spacer, do kina czy na rowery, nawet dwie godzinki na łonie natury by mi nie przeszkadzały. Chciałabym, żeby się zaangażował. Dotychczas to ja coś proponowałam albo uzgadnialiśmy wspólnie. Brakuje mi jego spontanicznej propozycji czy decyzji o jakiejś wspólnej aktywności. Czy ja za dużo od niego wymagam? Czy mam prawo oczekiwać czegoś od niego? Nie sądziłam, że aż tak bardzo się rozczaruję i stracę motywację do starania się, żeby nasz związek przetrwał. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? A może to ze mną coś jest nie tak?
Pomimo coraz częstszych ataków paniki, samookaleczania się. nadal wątpię w swoim problem - co robić?
Czuję, że jest coraz gorzej. Coraz częstsze ataki paniki myśli samobójcze i znów powili zaczynam się samookaleczać. Mam 25 lat i mimo tego nie mogę się przełamać, żeby pójść do psychiatry, problem w tym, że wątpię w swój problem, kiedy czuję się gorzej, a jest to zazwyczaj porą wieczorna mówię sobie jutro się umowie na wizytę, ale kiedy wstaje rano po prostu żyje dalej aż znów mnie dopadnie gorszy nastrój i brak sił na cokolwiek. Czasem jest tak źle, że nie mam nawet siły się umyć, mój partner musi mi w tym pomagać, bo zapłakana nie mam siły żeby ręką ruszyć. Czasem następnego dnia rano po czymś takim też nie mam sił wstać z łóżka i funkcjonować. Potem jest 2 do kilku dni dobrych i znów się nazbiera stresujących sytuacji, a stresuje mnie coraz mmwiksza ilość pozornie błachych spraw. Studia dzienne, praca na etacie, mnóstwo spraw na głowie, kilkumiesięczne starania o Cię po poronieniu, przeprowadzka do domu partnera i mieszkanie z teściami (brak innej możliwości). To wszystko mnie dobija i już są nie wiem czy to zaraz mnie czy to już choroba i powinnam siw z tym udać do lekarza. Mam też problem z tym, że nowi współdomownicy naruszają moją przestrzeń, a właściwie jest jej znikoma ilość w tym domu dla mnie, bardzo się stresuje jak ktoś dotyka i przestawia moje rzeczy od zawsze to miałam, w przypadku mojej rodziny także, tylko jak mój partner to robi mi nie przeszkadza zupełnie. Czy to dziwne odczuwać stres w takiej sytuacji?
Mój chłopak ma depresje - jak mogę mu pomóc?
Jestem w związku 5 lat, mój chłopak po raz 3 przechodzi przez depresję, powtarza że ma kryzys w związku, chce nas ratować ale nie wie jak. Gdy zapytałam że nie potrafię zrozumieć problemu pomiędzy nami to powiedział że problemem są jego uczucia. Przy wcześniejszej depresji było podobnie, chodził na terapię i wyszedł z tego. Teraz też chodzi na terapię ale chyba teraz jest o wiele ciężej. Czuję się bezsilna, co mam robić? To jest najważniejsza osoba w moim życiu
Chcę wyjść z toksycznej relacji, ale boję się, że to będzie dla mnie niebezpieczne.
Próbuje od kilku miesięcy wyjść z toksycznej relacji, partner jest alkoholikiem i przy każdej mojej próbie odejścia grozi, że sobie coś zrobi, dodatkowo boję się, że zacznie upubliczniać obrażające mnie wpisy w social mediach (już kiedyś tak zrobił, szybko wpada w szał i nie panuje nad sobą). Nie chce już tego ciągnąć, oboje nie możemy się dogadać nawet razem doszliśmy do takiego wniosku, a jak ostatecznie mówię, że to koniec to zaczyna się awantura i boję się tego, jak będzie zachowywał się po rozstaniu, jak w końcu wyrwać się z takiego związku? Niestety nie mam nikogo bliskiego, kto pomógłby mi w tej sytuacji.
Czy potrzebuję psychiatry?Jak rozpoznać potrzebę leczenia? Podejrzenie borderline i ADHD.

Czy potrzebuję psychiatry i leków czy atencji? 

Mam wrażenie, że wymyśliłam sobie wszystkie problemy i jestem jakąś rozpieszczoną gówniarą, która naoglądała się czegoś w internecie (mam 20+ lat). Według mojej terapeutki mam dużo cech Borderline i niektóre ADHD. Myślałam, że terapia pokaże o wiele szybciej efekty, ale niestety będę się musiała jeszcze trochę namęczyć ze swoimi huśtawkami nastroju. Zauważam niby jakieś problemy w relacjach, mam każdego za oszusta, nawet jeśli ktoś jest miły, to boję się, że mnie chce skrzywdzić i tak naprawdę każdy skrycie mnie nienawidzi. 

Ale w sumie to izoluje się od ludzi i to mi odpowiada, czuję się dobrze. Nie zauważam tych różnych 'objawów' czy coś tam. W moim pierwszym związku poczułam się jakby wszystkie te traumy się odblokowały i te rzeczy miały jeszcze wpływ na relacje (zniszczyły ją). Ale teraz jak już jestem sama to nawet nie zauważam żadnych problemów oprócz tego, że często na jakieś małe sytuacje reaguje uderzaniem w swoją samoocenę i się szybko obrażam na byle kogo o byle co, przez moje teorie i domysły, które mimo że identyfikuję, to nie potrafię zobaczyć tego inaczej. 

Czasem czuję pustkę, ale szczerze to kocham to i o wiele wolę tą pustkę niż te okropne emocje, które potrafią mnie doprowadzić do samookaleczania a potem strachu o zdrowie itd. Nie mam też stabilnej tożsamości, ale naprawdę mam wrażenie, że nic mi nie przeszkadza. 

Często jedynie nie potrafię sobie poradzić z cechami typowymi dla ADHD, np. podczas rozmowy ciągle jestem odcięta, czekam na swoją kolej, boję się, że zapomnę, mam gonitwy myśli, mówię albo za szybko albo za wolno, albo za cicho albo za głośno, prokrastynacja do potęgi, potem brak snu przez zaniedbanie obowiązków. Czasem nie mam ochoty zrobić nic i jestem zamrożona. 

Na tym punkcie to już nie wiem w sumie czy potrzebuję psychiatry, czy nie? Bo chciałabym mieć stabilny nastrój i unikać takich męczących huśtawek, bo bardzo boli mnie głowa od płaczu i stresu i w ogóle szczęka, ale z drugiej strony na terapii moja psychoterapeutka powiedziała, że szukam wszystkiego tylko, żeby się nie skupić na terapii. 

Chciałam po prostu się wygadać, bo stwierdziłam, że to mi pomoże i wtedy o tym porozmawiać i nie moja wina, że sesje są tak krótkie i tak drogie. Może ze mną się nie da pracować? Zastanawiam się czy ona mnie w ogóle toleruje czy ją wkurzam? Nie mam pojęcia i nie potrafię ocenić czy potrzebuję leków i boję się, że jak będę chciała zapytać o to psychiatrę to mnie wyśmieje i będzie oceniał. 

Nie mam w ogóle samoświadomości i nie widzę dosłownie nic :( A jedyne co mi przychodzi do głowy to, że często próbowałam regulować nastrój alkoholem, niezdrowym jedzeniem itd. w wyniku czego potem bałam się o swoje zdrowie i miałam obsesję na punkcie szukania sobie nowych chorób. 

Proszę o poradę (wiem, że tylko ja muszę sama zdecydować czy chcę takiej pomocy, czy nie, ale no problem w tym, że nie umiem tego zobaczyć i nie zdaję sobie z niczego sprawy)