Left ArrowWstecz

Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej.

Dzień dobry. Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej. Wszystko zostało wyjaśnione co do zdrady. Mąż nie chciał bym starała się się walczyć o nasze małżeństwo, za bardzo go bolał fakt zdrady. Po 3 miesiącach walki o nasz związek, wkońcu przestałam walczyć o niego i zaakceptowałam z wielkim bólem decyzje męża o rozpadzie małżeństwa. W tym tygodniu usłyszałam od niego,ze powinnam się starać cały czas by ratować to jeśli go kocham mi zależy. Mąż od początku wyprowadzki mojej i dzieci nie poczynił żadnych kroków by ratować nasza relacje. Zależy mi na nim bo nadal go kocham ale chce popatrzeć tez na dzieci by miały dzieciństwo bez awantur i pełne miłości. Jest sens się starać o to wszystko gdy druga strona ma wahania tego co chce tak naprawdę w życiu i odpuszcza przy najmniejszym błędzie drugiej osoby ?
Paweł Franczak

Paweł Franczak

Droga Pani Kk, dużo uwagi poświęca Pani mężowi i jego uczuciom, pyta Pani innych o sens bycia z partnerem, ale proszę pamiętać o swoich uczuciach. Brzmi to uderzająco, gdy pisze Pani o miłości do męża, zaczynając jednocześnie list od zwrotu "zostałam wyrzucona z domu z dziećmi", co brzmi dramatycznie. Warto poszukać jakiegoś wsparcia, może to być przyjaciółka, osoba duchowna lub psychoterapeuta/tka. Życzę Pani powodzenia, Paweł Franczak
2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mąż walczy z uzależnieniem, proszę o pomoc
.. jak pomóc Mężowi wyrwać się z nałogu?...jak przekonać go, że dużo wspaniałych dni jeszcze przed nami...nie dam rady bez specjalisty...w ogóle już nie daję rady. POMOCY!
Mąż pomaga matce, która nie utrzymuje kontaktu, chyba że coś chce. Jak mu przemówić?

Dzień dobry, 

otóż mamy z mężem taką sytuację, że jego matka nie utrzymuje z nami kontaktu, nie pyta o wnuczkę, dzwoni albo pisze tylko wtedy, jak coś potrzebuje, pożyczyć pieniądze lub by mąż jej w czymś pomógł. 

Mąż jako dziecko bardzo się na niej zawiódł, ma do niej sporo żalu, jednak pomimo że mówi, że więcej jej nie pomoże, bo całe życie jego matka jest osobą bezrobotną, to i tak jak przychodzi co do czego, nie umie jej odmówić. Jego matka umie idealnie robić z siebie ofiarę, brać na płacz . Jak mu otworzyć oczy ?

Matka odkąd pamiętam jest agresywna, krzycząca, nabuzowana. Robi awantury i nic jej nie odpowiada. Na co to może wyglądać?
Nie wiem jak to ująć, tak, by nie napisać elaboratu, ale spróbuję. Mam problem z matką. Osobiście mam 30 lat, mieszkam na swoim, czasem zjeżdżam do domu. Głównie ma problem do mojego ojca, że pije. Przyznaję, popadł w alkoholizm i to jest dodatkowy problem, ale nawet jeżeli przez miesiąc nie pił to i tak wyzywała go od zboczeńców, pedofilów, patologi, alkoholików itd. Alkoholizm to tylko pretekst, bo potrafi zacząć awanturę o krzywo postawiony kubek, o to, że bierze się talerz nie z tego miejsca, co chce czy o to, że wyrzuciłem śmiecia do śmietnika a nie worka obok, reasumując, o wszystko, dosłownie. Jak zaczyna swoją tyranię, to już bez kontroli leci po wszystkich. Cała rodzina, nawet osoby, których nie znam, wyzywa od najgorszych - każdego. Zboczeńcy, patologie etc, bez hamulców. Co najlepsze, nawet, jeżeli nikt z nią nie dyskutuje, bo to nie ma sensu i tylko ją nakręca, to potrafi przez godzinę sama do siebie gadać i wyzywać wszystkich. Mimo że ja sobie radzę całkiem nieźle, to każda rozmowa o czymś normalnym kończy się porównywaniami, że dzieci jej koleżanek kupiły dom za tyle i tyle, że pracują tu i tu i w ogóle, że są najlepsze a my to śmieci i nic nie osiągnęliśmy. Tak szczerze, zwisa mi to i już od ponad roku ją ignoruję totalnie, bo znam swoją wartość. Kobieta nie ma żadnego hobby, nigdy nie miała. Zawsze wszystko pod nos podstawiane, żadnych zakupów, zero obowiązków. Myć podłogę potrafiła zacząć w samo południe i robić to przez godzinę. Każde zwrócenie jej uwagi o cokolwiek kończyło się awanturą i tym, co wcześniej opisałem. Inny przykład. Kupuję mieszkanie niedługo, jestem w stanie samemu to sfinalizować, ale po prostu chciałem się pochwalić i spytać jej o punkt widzenia i być może jakąś dodatkową pomoc, bo zawsze gadała, że dzieci jej koleżanek pokupowały wille itd(częste wyolbrzymianie).. więc oczywiście krytyka, czemu tylko 70m, czemu 2 pokoje a nie 4 itd. Zero propozycji czy pomocy w czymkolwiek. A pieniądze ma na koncie. Na dzień dzisiejszy, właściwie, wstaje, idzie do kuchni. Zrobi awanturę, idzie do swojej dziupli w pokoju, i tak z 4x na dzień. Jest na emeryturze. Nie pamiętam kiedy ostatni raz pochwaliła za coś albo się uśmiechnęła. Może raz w życiu. Odkąd pamiętam jest nabuzowana i agresywna dzień w dzień. Wspomnienie o leczeniu to totalna agresja i wyzywanie. Nie sądzę, że da się ją leczyć w wieku 66 lat. Chciałem dopytać, na jakie choroby to wygląda wszystko ? Nerwica? Psychoza, depresja ?
Witam. Otóż mam problem z moim 5-letnim synkiem.
Witam. Otóż mam problem z moim 5-letnim synkiem. Dostaje ataków złości. Nie potrafii okazać szacunku do nikogo. Mnie traktuje, jak służącą, jak nie dostanie i nie zrobię, co chce to pluje i język wytyka. Z czasem po ataku przychodzi i się przytula i mówi moja mama. Nie wiem czy to ma wpływ, że mój mąż jest alkoholikiem i przemocowcem. Teraz go nie ma, bo ma zakaz zbliżania. Nie wiem, co mam zrobić. Proszę o pomoc.
Dzień dobry, na ogół czuję się szczęśliwym człowiekiem- oczywiście miałam gorsze etapy w życiu, ale mam poczucie, że nauczyłam się z nimi radzić i godzić z bezradnością w pewnych kwestiach.
Dzień dobry, na ogół czuję się szczęśliwym człowiekiem- oczywiście miałam gorsze etapy w życiu, ale mam poczucie, że nauczyłam się z nimi radzić i godzić z bezradnością w pewnych kwestiach. Wydaje mi się, że mam lekką nerwicę natręctw i ona pomaga mi we wspomnianym radzeniu sobie, a każdy stres i nerwy puszczają mi, gdy zabiorę się za plan.. ale nie o tym. Czynnikiem, który diametralnie zmieni mój obraz o życiu, przyszłości i zmienia mnie w osobę kompletnie zakompleksioną, jest moja mama. Ma 73lat, 5 lat temu zmarł mój kochany tata, który miał ogrom wad i bywał despotyczny, ale zawsze dawał mi poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i zainteresowanie. Był w domu osobą, jaką jestem teraz ja- bardzo zorganizowaną, pilnującą wszystkiego. Po jego śmierci mama z niczym nie chce sama sobie radzić, nie raz złapaliśmy ją z siostrami na popijaniu, miała udar, a potem zaczęła się runda po szpitalach, gdzie jest pod stałą opieką 9 specjalistów. co wiąże się z ciągłymi wizytami na kontrolach, leki.. mama, mimo to, jest samodzielna i chce mieszkać sama- proponowałam jej pokój przy przeprowadzce, mimo ostrzeżeń, że psychicznie nie dam rady, ale odmówiła. Opowiada po rodzinie, że siostry ją biją. Ma 30%wydolności serca, przez brak diety tragiczny cukier, co grozi dializą nerek. Wszystko jej nawala i nie słucha żadnych zaleceń. Przed moim ślubem przestała jeść i pić, mimo interwencji ignorowała wszystkich. Nie było jej na ślubie a ja ciągle martwiłam się czy to prawda, że jej stan (już w szpitalu) jest stabilny, czy to kłamstwo sióstr, bym mogła wyjść za mąż, a to było już moje drugie podejście, więc temat dość stresujący. Mama wymaga, aby za nią wszystko robić, mimo że jest sprawna. Jej wady się wyostrzyły i jest leniwa. Nie wyjdzie po chleb, ale wychodzi po papierosy, których bardzo dużo pali, wydaje mnóstwo pieniędzy, nie wiemy na co. Jestem w 8 miesiącu ciąży i cała sytuacja mnie przerasta. Kłamie w dzienniku wagi, pomiaru cukru i ciśnienia. Nie słucha zaleceń lekarzy, nie chce się myć, bardzo wybiórczo traktuje ludzi- pani, jaka przychodziła jej pomagać, jest jej ulubienicą i wszystko o niej wie, o jej byłych partnerach i jest jej żal, a co do mnie - nie wie nawet czy pracuje, czy nie, mimo że mówiłam, kiedy idę na zwolnienie. Całe życie mam z siostrami poczucie, że bardziej ją interesowali inni niż dzieci, nigdy nie dbała o więź z nami. Nie mam czasu, sił, pieniędzy, ani ochoty skakać koło niej, skoro jej nie zależy na własnym życiu, a żadne rozmowy ani płacz, ani krzyk nic nie dają. Mama była u psychiatry (całkiem inna osoba, wesoła pogodna staruszka), który mówił, że musi wyjść ze swojej strefy komfortu i mimo braku chęci musi się starać, bo będzie gorzej. Psychologów było trzech i żaden u niej nie stwierdził depresji - taki charakter i wiek. Ja już nie wiem czy to ja powinnam iść na terapię, ona, czy my i siostry? Czuję się maltretowana psychicznie. Doprowadza mnie do szału, a potem mam wyrzuty sumienia, bo to matka.. polecicie może jakiegoś specjalistę w Krakowie, dla którejś z nas albo rady, jak sobie z tym poradzić? Wiele osób z rodziny mówi: zostawicie ją samą sobie, jak alkoholika, bo musi sama chcieć a inni- odpuśćcie jej, opiekujcie się, a ona niech pali. To droga do łóżka albo trumny, a jak wyląduje w pampersie, nie wiem co zrobimy. Nie stać jej ani nas na dom opieki ani stała opiekunkę. Ja szykuję pokój dla dziecka a docelowo chcę mieć dwójkę. Siostry z kredytami i każda pracuje.. jestem załamana bezradnością. Jak tylko z nią rozmawiam albo o niej myślę, szoruję cały dom i zastanawiam się, jak jej mnie nie żal..
Jak radzić sobie z mamą chorującą na schizofrenię? Czy wyprowadzić się podczas ataku?

Dzień dobry, moja mama choruje od kilku lat na schizofrenię. Teraz właśnie ma atak i jak zwykle traktuje mnie jak wroga. 

Czy aby się wyciszyła to, czy powinnam na ten czas wyprowadzić się z domu?

Wspólne spędzanie świąt z ojcem, który ma problem z alkoholem
Spędzam święta sama z ojcem. Ma on problemy z alkoholem i często nie wie, kiedy przestać, a wszystkim dookoła mówi, ze nie ma zdrowia do picia. Nie pił alkoholu od 3 tygodni, ale boję się, że gdy wyjmie wino, żeby symbolicznie wypić w wigilię, na jednej lampce się nie skończy. Jestem osobą, która lubi miec opanowaną sytuację i często nie radzę sobie ze stresem. Jak spędzić czas z osobą pod wpływem alkoholu? Wszelkie rozmowy nie zdają egzaminu.
Jak zacząć rozmawiać z dzieckiem, córka bardzo zamknięta w sobie? Jak zrobić żeby się otworzyła i była radosną nastolatką? Wspomnę, że ma 12 lat.
Jak zacząć rozmawiać z dzieckiem, córka bardzo zamknięta w sobie? Jak zrobić żeby się otworzyła i była radosną nastolatką? Wspomnę, że ma 12 lat.
Dzień dobry. Mój problem polega na tym, że mam kilka wersji siebie
Dzień dobry. Mój problem polega na tym, że mam kilka wersji siebie i ta najbardziej pewna siebie, kobieca, seksowna wersja siebie, którą chcę być, a niestety pojawia się rzadko, jest stłumiona przez tą, która wątpi w siebie, nie czuje się kobieca i podchodzi do życia bardziej pesymistycznie. Gdy stwierdziłam, że przecież mogę być tą lepszą wersją siebie, to pojawia się wstyd ogromny, że przecież mam rodziców i nie mogę się tak czuć, bo... w sumie nie wiem, co ani jak to wytłumaczyć, po prostu wtedy czuję, że nie mogę się w pełni "puścić" i być sobą, bo prędzej czy później się z nimi zobaczę i wtedy nie wolno mi się tak zachowywać. Nikt mi tego nie powiedział, ale ja tak czuję i to od 2 lat i nie mogę tego ogarnąć. Ciężko żyć nie móc być sobą. Nawet gdy jestem przy rodzicach, moja mimika jest bardzo ograniczona, po prostu czuję, że to by było strasznie dziwne, gdybym okazywała emocje na twarzy. Jest to niedorzeczne, ale ja tylko przy nich tak mam. Czułabym wtedy, że to nie na miejscu i nieodpowiednie, strasznie bym się wstydziła. To na pewno nie w pełni ich wina, bo dużo złego też odegrało to, gdy po ukończeniu podstawówki wyprowadziliśmy się daleko, nikogo nie znałam, ciężko było sobie znaleźć towarzystwo i nigdy się do końca nie odnalazłam. Miałam od tamtego czasu kilka przyjaciółek, koleżanki, jednak zawsze się to kończyło po czasie, ale generalnie ludzie do mnie nie lgnęli, nie wiem czemu, po prostu po wyprowadzce wszystko się zmieniło, tak jakby tutaj siedziała jakaś niedobra energia, niesprzyjająca mi w relacjach z ludźmi. Ludzie kompletnie się mnie nie trzymają. Jestem już na studiach i teraz nie mam nikogo zupełnie. Wszystko rozmywa się po czasie, prędzej lub później. Jest mi z tym również ciężko i nie potrafię znaleźć wytłumaczenia, bo jestem dobrą osobą i często inicjuję kontakty, nie mam z tym problemu w nowym otoczeniu. Nieraz ktoś mówi"musimy się spotkać" albo "odezwę się". I na tym się kończy. Z koleżankami miałam kontakt, gdy ja się odzywałam. Myślę, że dostaję silne sygnały, że Polska nie jest dla mnie i muszę wyjechać, bo to niemożliwe, żeby tyle rzeczy się nie układało naraz. Chłopaka również nie mam, a jestem bardzo atrakcyjna i często to słyszę. Często ludzie dziwią się, że jestem sama. Czuję się, jakbym żyła w jakiejś odległej rzeczywistości i ktoś z góry zaplanował mój los, bo nie czuję kontroli nad niczym. Tak nie może być. Jak sobie z tym poradzić?
Syn nie akceptuje mojego nowego związku, po śmierci mojego męża.
Mam problem z synem. Mój mąż nie żyje, poznałam 6 miesięcy temu innego faceta, jesteśmy razem, ale nie mieszkamy ze sobą. Ale kiedy idę się z nim spotkać, mój syn wydzwania do mnie co pół godziny i tak cały czas, dopóki nie wsiądę do auta i przyjadę do domu. Jestem już tym taka zmęczona. Co ja mam robić dalej? Czy przestać spotykać się z facetem, nie wiem gdzie leży wina?
Partner ukrywa relacje z byłą i dzieckiem - jak radzić sobie z niewiedzą i konfliktami?

Partner boi się mnie poznać z byłą, z którą ma dziecko, ukrywa wiadomości i spotyka się z nią za moimi plecami, byle by mnie w domu nie było, wtedy zaprasza ją z dzieckiem. Mówi, że to chodzi tylko o dziecko, bo nie chce, żeby zaczęła mu znowu ograniczać kontakty. Co mam zrobić ? Źle się z tym czuję a każda rozmowa kończy się awanturą, bo on nie widzi nic złego w tym, że mnie nie informuje o takich spotkaniach, bo się boi mojej reakcji albo boi się reakcji jej, dodam, że ona nawet nie jest świadoma, że on kogoś ma a on wręcz to ukrywa

Trudności życiowe- martwię się o moje małżeństwo, córkę i jej związek oraz opiekuję się jej dziećmi, ze względu na utracone prawa rodzicielskie.
Witam. Pomijając, że mąż ma skłonności i w sumie słabość do łatwego nawiązywania kontaktów z innymi kobietami, choć ufam, że nie przekracza granic wierności(już raz zdradził )to częstotliwość mnie denerwuje. To dodatkowo moja córka jest osobą silnie uzależnioną od toksycznego partnera, przez co z powodu jego złych postępków wobec jej dzieci, ograniczono jej prawa rodzicielskie a dzieci trafiły do mnie i męża pod opiekę i zostaliśmy rodziną zastępczą. Dzieci są u nas bezpieczne, jednak nadal martwię się o córkę i też martwię się o mój związek- jesteśmy z mężem osobami po przejściach i mamy oboje po 50 lat i jesteśmy w małżeństwie od 3 lat. Łączy nas wyjątkowa więź, kocham go i wiem, że mąż mnie kocha, jednak nasz związek jest narażony na wiele prób. Płaczę każdego dnia i odczuwam lęk, czasem bardzo silny. Z powodu opieki nad małymi (4 i 7 lat)pozostaję na urlopie rodzicielskim. Przebywam w domu i praktycznie nie spotykam się z nikim, prócz rodziny, mąż jest zapracowany. Czuję czasem, że jestem bliska załamania, jednak ciągle zbieram siły i pokonuję kolejne przeszkody. Czy jestem bliska załamania? Czy powinnam skorzystać z pomocy psychologa?
Czy świadomość tego, że w domu nie było tak, jak być powinno daje szansę, że nie będziemy powielać schematów?
Czy świadomość tego, że w domu nie było tak, jak być powinno daje szansę, że nie będziemy powielać schematów i nie będziemy szukać podświadomie środowiska, do którego nasz układ nerwowy się przyzwyczaił? Wydaje mi się, że chęć zmian na "lepsze i zdrowsze" połączone z rozbudowaną świadomością i pracą nad sobą, a tym samym możliwością łapania się na tych "negatywnych" działaniach i schematach są ogromnym krokiem przybliżającym nas do wyzbycia się ich. Co jednak z kwestią podświadomości? Czy mimo naszych szczerych chęci podświadomość i tak może płatać nam figle i dążyć do tych niewłaściwych wzorców?
Obsesja na punkcie chorób zamiast radości z powrotu do zdrowia - jak sobie z tym radzić?

Kilka lat temu zaczęłam chorować i pojawiła się u mnie obsesja na punkcie zdrowia, badań medycyny. Teraz mój stan się znacznie poprawił, właściwie poza wszczepionym rozrusznikiem i wadami serca jestem zdrowa. I tu leży problem. Nie cieszy mnie to, wręcz każda dobra wiadomość związana z moim zdrowiem wywołuje u mnie panikę, bo ja nie chce być zdrowa. Uświadomiłam sobie niedawno, że moim największym marzeniem jest zachorować na coś nieuleczalnego, co będzie wymagało ciągłego leczenia i to najlepiej coś, co będzie sprawiało psychiczny i fizyczny ból. Nie wywołuję u siebie żadnych chorób, objawów, ale obawiam się, że to w końcu może nadejść. 

Mam dzieci, chciałabym, by powrót do zdrowia mnie cieszył, zamiast mnie unieszczęśliwiać. Czy może to być zespół Munchausena ? Jak z tym walczyć ? Boję się, że dojdę do takiego etapu, że przestanę zdawać sobie sprawę z tego, że to nie jest normalne i doprowadzę do jakiejś tragedii. Chcę się leczyć, póki nie dotarłam jeszcze za daleko.

Chcę rozstać się z mężem, ale sytuacja jest bardzo wybuchowa, trudna, mąż wymusza na mnie zachowania i słowa.
Chcę rozstać się z mężem. Od lat między nami jest źle, ciągłe nieporozumienia i kłótnie . Oboje zrobiliśmy sobie wiele złego : ja m.in oszukiwałam pisząc z innymi , wdałam się w zdradę emocjonalną. Mąż wiele lat nałogowo pił , wyzywał, był agresywny -aktualnie 1,5 roku po terapii nie pije, ale nasze relacje się nie polepszyły. Brak między nami zbliżeń ( w tamtym roku kochaliśmy się raz , w tym roku w ogóle … ) są lepsze i gorsze dni, ale czuję, że mam dość . Mamy też wiele problemów związanych z firmą, problemy finansowe . Chce się rozstać, ale każda próba kończy się ogromną kłótnią i to na oczach dziecka . Mąż wtedy chwilami wydziera się , wyzywa, każe spier*, a po chwili podchodzi, że chce się pogodzić, ale mam się zmienić, mam się przytulić itd . Gdy się nie zgadzam i mówię, że już nie daję rady , mam dość , znów zaczyna wybuchać agresją oraz tym, że zostawi mnie z niczym , że mam sobie sama radzić , a on w niczym mi nie pomoże . Firma jest na mnie, ale ja chce iść do normalnej pracy na etat , mąż mówi, że jeśli się rozstajemy to mam wyłączyć w tej chwili sprzedaż, a to wiąże się z tym, że oboje zostaniemy bez żadnych środków na życie . Nie daję już rady i nie wiem co mam robić . Chwilami mówi też, że jeśli ja podejmuję decyzje o zniszczeniu życia naszego dziecka to „on mi pokaże „ , że rozpowszechni kompromitujące mnie materiały , że nigdzie nie znajdę pracy . Dodam, że przy mężu znalazłam w marcu jakieś środki - chyba narkotyki , kilka razy widziałam dziwne papierki, które również mogą sugerować, że coś bierze, ale nie mam pewności . Boję się rozstania , boję się tego co zrobi . Jak ja i jak on sobie poradzimy, gdy żyjemy z dnia na dzień z mnóstwem opłat po terminie … już nie wiem co mam robić. Wiem, że syn jest związany z tatą i wzajemnie, ale nie wiem czy długo to jeszcze zniosę. Chciałabym żyć na nowo a osobą, z którą wdałam się w zdradę emocjonalną kilka dni temu znów się odezwała , mam w myślach to, że chciałabym odejść i spróbować życia z tym kimś , co tym bardziej mnie umacnia w tym, że nie ma sensu próbować ratować tego co jest . Nie wiem jak mam postępować, aby się uwolnić i co robić, żeby dziecko najmniej ucierpiało . Mieszkamy w moim domu rodzinnym, mąż podczas tych kłótni wymusza, abym robiła to co on chce - np. chce rozmawiać i przez 5 godzin mi mówi, że ja go nie szanuje , że ją zniszczę dziecku dzieciństwo , że ja zniszczę nas i pogrążę firmę, bo on w tym stanie nie może pracować ( od miesiąca mąż nie pracował , sporadycznie coś zrobił przy dziecku , wszystko było na mojej głowie, a gdy o coś prosiłam to mówił, że mu się nie chce - niby chciał mi pokazać jak dużo on dla nas robił tym, że zrzucił to na mnie ) ( od dziś zmienił podejście i nagle chce to ratować, ale ja mam już dość tych nastrojów , jest mi niedobrze na myśl o rozmowie z nim , boję się powiedzieć wprost to co chce powiedzieć do tego stopnia, że mam okropny ból głowy i ścisk w klatce , ciężko mi oddychać ) . Już nie wiem gdzie mam szukać pomocy i nie mam środków na płatne porady - dziś oddałam do lombardu złoto, aby opłacić prąd, ponieważ było zlecenie odłączenia . Boję się każdego dnia … boję się rozmów , boję się wymuszania zachowań - mam ogromny lęk , ból w sobie, a mąż każe mi naprawiać związek, bo jak nie to wybucha … pyta czy go kocham , chyba już tego nie czuję - jest dla mnie ważny, ale to nie miłość … jeśli nic nie odpowiem wybucha , jeśli odpowiem, że nie czuję już tego to również, a jeśli powiem że tak, ale to jest słabe uczucie i mimo to nie chce walczyć to naprzemiennie wybucha złością i każe się przytulić mówiąc, że „damy radę „ Nie chce z nim wojny , nie chce kłótni , ale też nie chce z nim wspólnego życia , nie życzę mu źle , nie chce, żeby cierpiał , powtarza wciąż, że mnie kocha , ale ja nie chcę tej miłości , nie chce, żeby zrobił coś głupiego . mam już dość życia
Czuję ogromne uciski i zawroty głowy, martwię się, że to przez sytuację życiową mojego brata. Nadszarpnęło to moją pewność siebie, możliwość radzenia sobie. Co zrobić?
Witam, mam problem z uporczywym bólem głowy, czuję jakby coś uciekało mi głowę, ściągało, czuję to w okolicy czoła, oraz ucisk z tyłu głowy, do tego doszły zawroty głowy, w kontaktach( rozmowach z innymi ludźmi) mam problemy rodzinne, związane z bratem, który w kwietniu tego roku próbował targnąć się na swoje życie ( choruje na schizofrenię od kilku lat), gdy był w szpitalu, po tym wydarzeniu przez około miesiąc było wszystko w porządku tzn, że mój nastrój " powiedzmy, że był ok", ponieważ miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, ale gdy po powrocie ze szpitala zauważyłam, że zachowanie mojego brata obróciło się o 180 stopni, to zaczęłam się martwić. Na co dzień pracuję, ogólnie jestem otwartą osobą, przeważnie uśmiechniętą i radosną, ale chyba to wydarzenie sprawiło u mnie natłok myśli i zmartwień, które wywołały u mnie ból głowy i zawroty głowy. Byłam bardziej zdenerwowana w środku w sobie, chociaż na zewnątrz nie pokazywałam tego. Do tego mój brat stał się bardziej nerwowy i porywczy, kiedy nigdy taki nie był. Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, ponieważ wiem, że jestem wartościową osobą, ale wydaje mi się, że ta sytuacja wywołała u mnie lęki oraz ten ból głowy, brakuje mi na pewno pewności siebie. Myślę, że to wszystko jest przez przewlekły stres, który zżera mnie od środka. Kiedyś potrafiłam robić się czerwona w niewygodnych pytaniach dla mnie, ale do tego się przyzwyczaiłam - raczej to jest dyskomfort urody. Chciałabym się pozbyć bólu oraz zawrotów głowy, czy będę musiała brać jakieś leki przeciwlękowe albo depresyjne, chociaż uważam, że nie muszę ich brać, wystarczy, że jakoś przepracuję ten temat.
Moja sytuacja wygląda tak. Mieszkam z teściami partnera. Mamy 1.5 roczną córkę
Moja sytuacja wygląda tak. Mieszkam z teściami partnera. Mamy 1.5 roczną córkę z partnerem. Do tej pory życie nasze było super, wychodziliśmy raz na jakiś czas gdzieś z partnerem rozerwać się, a teściowa pilnowała wtedy córkę (druga babcia, moja mama, nie wchodzi w grę, bo moja córka się jej boi, rzadko się widują i dlatego). Od jakiegoś czasu jestem pokłócona z teściami partnera i to grubo i teściowa podczas kłótni wypomniała mi to, że pilnowała małą i że od teraz już nie będzie i rzeczywiście tak jest. Teraz nigdzie nie wychodzę z domu, bo nie mam jak. Z partnerem też nigdzie, bo ma taką pracę, że dużo czasu mu zajmuje. Jedynie na jakieś zakupy, ale to tylko z dzieckiem i to jeszcze raz na jakiś czas, ale już nawet takie zakupy mnie nie cieszą. Mieszkam na wsi, nie mam prawka, więc nie mogę nigdzie sama z córką pojechać. Już moja psychika jest rozdarta na kawałki... Mam dość buntów córki. Tego, że ja zajmuje się nią prawie 24h/7 jestem wykończona psychicznie i jeszcze to, że siedzę non stop w domu i relacja z partnerem też mi się pogorszyła o to, bo ostatnio dużo płaczę, bo już nie wytrzymuje, a on twierdzi, że wymyślam i że non stop nic mi nie pasuje. Nie rozumie mnie w ogóle. Swoją zmianę tłumaczy brakiem czasu. Dodatkowo mamy w drodze kolejną dzidzię. Nie wiem, jak moja psychika to wytrzyma. Już teraz mam złe myśli, nic mnie bardzo nie cieszy, ale jedynie od tych myśli odpędza mnie fakt, iż mam taką cudowną córkę i drugie dziecko w drodze. Ale moja psychika już nie wytrzymuje i partner dodatkowo się zmienił i mało bardzo czasu spędzamy razem. Wcześniej nawet jak nie miał czasu, to jeździłam z nim gdzieś, gdzie jeździł w sprawach służbowych i tak spędzaliśmy razem czas, a wtedy teściowa pilnowała małą i wtedy było okey z moją psychiką, bo mogłam odpocząć od małej i spędzić czas z partnerem. Nie ważne jak, ważne, że z nim sam na sam bez dziecka. Co mam zrobić, żeby czuć się lepiej? Najczęściej potrafię być tylko na chwilę szczęśliwa z czegoś, a potem znów wraca zły stan psychiczny, smutek i przygnębienie. Czy to może być depresja??
Jak pomóc mamie?
Jak pomóc mamie? W sumie nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale chciałabym pomóc mamie, natomiast nie potrafię jej zrozumieć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale każda rozmowa kończy się tak samo, czyli przestaje się odzywać. Mama odeszła od swojego partnera, z którym ma 2 mojego rodzeństwa, wzięła kredyty i kupiła mieszkanie. Wiem, że jest jej ciężko, ale zatraciła się w świecie internetu, a mówiąc prościej w aplikacjach randkowych i stronach dla singli. Ciągle z nimi pisze i spotyka się. Nie mam nic do tego, żeby znalazła swoją drugą połówkę, ale nie w taki sposób. Przyprowadza ich do domu po zaledwie 1-2 spotkaniach, żeby przedstawić rodzeństwu i opowiada, gdzie pracujemy. Wprowadza ich w życie młodszego rodzeństwa (17 i 18 lat) praktycznie non stop, nie myśląc o żadnych skutkach. Gdy już przestają ją interesować, po prostu ich ignoruje. Już kilka razy przychodzili do pracy młodszej siostry, żeby zapytać, co się dzieje i dlaczego mama się nie odzywa. Mama dużo pracuje, ale każdą wolną chwilę spędza na spotykaniu się z mężczyznami, rozmowach telefonicznych bądź siedzi wlepiona w telefon i odpisuje na wiadomości na portalach. Martwię się o nią coraz bardziej, ponieważ odtrąca swoją rodzinę na rzecz obcych ludzi, a do tego jeździ do nich nawet poza miasto i to sama. Nawet na spotkaniach rodzinnych siedzi w telefonie i nie da się jej odciągnąć. Wszystkie wartości, których nas nauczyła, nagle sama łamie a co najważniejsze okłamuje nas. Próbowałam wiele razy porozmawiać z nią i poprosić, żeby trochę zwolniła, ale za każdym razem używa argumentu, że ja i moje rodzeństwo mamy drugą połówkę a ona nie i tym kończy rozmowę. Chciałabym jej pomóc, żebyśmy byli bezpieczni a przede wszystkim ona. Mój tata zmarł (był alkoholikiem), mama przeszła przez raka, jej mama zawsze widziała tylko jej brata, który popełnił samobójstwo, a teraz jeszcze rozpad drugiego małżeństwa przez alkoholizm ojczyma. Jak mogę jej pomóc?
Mąż podczas stresujących dni zachowuje się dla mnie obrzydliwie, musi powąchać fekalia.
Pytanie dotyczy zachowania męża. Będąc w ciąży zaczęłam zauważać, bądź też mąż przestał kryć się ze swoimi dziwnymi zachowaniami. Zawsze miał swoje jakieś dziwactwa, ale nigdy nie przywiązywałam do tego dużej wagi, starałam się być wyrozumiałym partnerem. Moje zaniepokojenie wzbudziło zachowanie męża kiedy byłam w ciąży , ten okres był dla niego pewnie trudny i stresujący. Zaczął skarżyć się częściej na bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nadciśnienie, wypisał leki i kazał rzucić palenie. Mąż nie zastosował się do zaleceń lekarza , nawet nie wykupił recepty. Dziwne zachowanie , które po raz pierwszy zauważyłam było dłubanie w nosie i zjadanie tego co wydłubał, podczas podróży do lekarza na USG prenatalne. Najgorsze co odkryłam tak mnie zaskoczyło i wzbudziło takie obrzydzenie, że tydzień mi zajęło zanim z mężem o tym porozmawiałam. Podczas oglądania kanału o teoriach spiskowych( był wielkim fanem takich teorii i oglądanie tego wzmozylo się podczas mojej ciąży) włożył ręką w majtki i palcem gmerał w odbycie a potem wąchał palce ... Po tym incydencie bardzo uważnie zaczęłam go obserwować. Sytuacja z wąchaniem fekaliów nie była jednorazowa, robił to dość często co więcej palcem , którym którym grzebał w odbycie wycierał to za lewe ucho. Bardzo często potem tym samym palcem pocierał za uchem i znowu podstawiał pod nos i wąchał. Jak w końcu się odważyłam i zaczęłam z nim rozmowę na ten temat to się dowiedziałam tylko tyle , że to jest jego sposób na odstresowywanie. W internecie niewiele jest informacji na ten temat. Wiem tylko tyle , że jest to rodzaj zaburzenia psychicznego , które zazwyczaj towarzyszy innym groźnym chorobom psychicznym, jak nerwica natręctw a nawet schizofrenia. Bardzo proszę o pomoc, bo mąż nie uważa, że robi coś źle i nie chce iść do lekarza a ja boje się o swoje malutkie dziecko i o siebie.
Jestem macochą od 7 lat. Pasierb ma 15 lat. Kilka dni temu zatrzymała go policja za posiadanie narkotyków.
Dzień dobry. Jestem macochą od 7 lat. Pasierb ma 15 lat. Kilka dni temu zatrzymała go policja za posiadanie narkotyków. Dowiedzieliśmy się też, że ćpa od kilku miesięcy, pali też papierosy. Pasierb ma dziewczynę, która mieszka 250 km dalej. Odwiedzają się wzajemnie co weekend. Czy można zabronić mu tych spotkań w związku z tym, co się dzieje? Jesteśmy w trakcie naprowadzania go przez terapeutę na właściwą drogę. Jesteśmy też w trakcie zmiany szkoły. Pasierb nie robi nic, nie uczy się, wagaruje, w domu nic nie pomaga, nawet w swoim pokoju nie sprząta. Robi co chce i nie zważa na nasze uwagi i zakazy. Co mamy robić? Jak do niego dotrzeć?