Left ArrowWstecz

Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości mojego męża?

Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości mojego męża? Jest strasznie zazdrosny, wyjechał na 2-miesięczne szkolenie, był z inną kobietą, kłamał, a wracał na weekendy i wydzierał się na mnie i na dziecko. Teraz wszystkiego się wypiera, wyzywa od najgorszych, że aż dziecko potrafi mnie wyzwać, a teraz nagle się wścieka i krzyczy. Ostatnio nawet rozwalił drzwi w ataku.

Brak odpowiedzi

To pytanie nie ma jeszcze żadnych odpowiedzi.

Left ArrowOdpowiedz jako specjalista
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Wiele lat temu wyszłam za mąż za sporo starszego ode mnie mężczyznę
Wiele lat temu wyszłam za mąż za sporo starszego ode mnie mężczyznę, nigdy nie poznałam chłopca w swoim wieku, kiedy patrzę wstecz, wydaje mi się, że się starłam chodziłam na imprezy, jeździłam na klasowe wycieczki, wypady w czasie studiów itp - po prostu się nie udało.... . Poznałam wtedy swojego przyszłego męża, był już wiele lat po rozwodzie, z dorosłą córką, był niechętny ślubowi, ale jak podpisałam intercyzę, wzięliśmy ślub cywilny. Nie mogliśmy mieć wspólnych dzieci (moja onkologiczna operacja), żyjemy zgodnie, i do tej pory sporo jeździliśmy po świecie jednak choroba moja i męża oraz jego wiek zastopowała naszą wspólną pasję. Od pewnego czasu widzę, że tak naprawdę nie mamy nic wspólnego zarówno materialnie, jak i psychicznie, żadnych planów na przyszłość. Mieszkam w jego domu, ale wiem, że po jego śmierci będę musiała go opuścić i zostawić córce, wracając do domu rodziców, którzy również są chorzy onkologicznie. Nie mam totalnie nic swojego oprócz pracy zawodowej i 53 lat na karku. W tym momencie uciekam w pracę, która daje mi poczucie stabilności, że gdzieś należę, że jestem częścią normalnej społeczności, ale to nic nie rozwiązuje, coraz bardziej się boję, jestem bezsilna, jakbym tonęła. Wiem, że sama jestem winna, będąc młodą osobą (wtedy 26 lat) nie przewidziałam, że tak potoczy się moje życie, a teraz nie widzę żadnej drogi....
Nadopiekuńczy rodzic a decyzja o wyprowadzce do chłopaka - co robić?

Witam, Od dłuższego czasu męczy mnie pewien problem i chciałabym prosić o radę. Chodzi o moich rodziców. 

Od zawsze byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować wszystko, co robię. Pomimo to, że mam już prawie 20 lat, to sytuacja nie uległa zmianie. Mój ojciec pozwala mi na większość rzeczy, jednak moja mama przesadza. Nigdy mi nie pozwala jeździć do mojego chłopaka, który mieszka ok. 30 minut od mojego miasta, a jeżeli tam już jeździłam, to za zgodą ojca, a potem mama była na mnie obrażona. Mam dosyć tego, że chce za mnie decydować w każdej kwestii, bo mimo tego, że z nimi mieszkam, to powinnam mieć jakieś swoje zdanie. Takich sytuacji było dużo, ale szkoda o nich pisać. Chciałabym jedynie napomknąć o najnowszej, ponieważ zachowanie mojej matki mnie bardzo wkurzyło. 

Uparłam się, że na sylwestra pojadę do swojego chłopaka, gdyż przez moją matkę on cały czas musiał do mnie przyjeżdżać, a nie ja do niego i u nas był już chyba z 30 razy a ja u niego z 5. 

Miałam zostać na 4 dni, ale zdecydowałam i zostałam na 2 tygodnie. Chciałam w końcu mieć swój wybór, dlatego postanowiłam dłużej zostać. Moja mama zaczęła mi robić o to problemy, mówić, że kobiecie nie przystaje siedzieć u obcych ludzi tyle czasu (chociaż mama chłopaka sama mnie przekonała, żebym została) i no moja zrobiła z tego aferę. 

Obraziła się na mnie i przestała do mnie pisać i się odzywać. 

Jak zadzwoniłam do ojca, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, to on po prostu powiedział, że okej i tyle, ale moja mama przesadziła. Następnego dnia ojciec zadzwonił do mnie i się drze, że przeze mnie mama płacze i że nie je. Sam potem powiedział, że wzięła go na litość i się okropnie zachowała. Jak tylko wróciłam do domu, to dalej miała focha, a potem skarżyła się ojcu, że to ja mam ją w dupie. Nie wiem, czy to przez to, że mnie nie było 2 tygodnie w domu, ale odkąd tu jestem, to czuje się nieswojo i smutno. 

U chłopaka miałam z kim porozmawiać i miło spędzałam czas, a u mnie jest po prostu chłodno. Myślałam nad znalezieniem pracy lub stażu gdzieś obok niego i żeby się do niego wprowadzić (to nie byłby problem), bo po prostu u siebie czuje się fatalnie, jakbym była gościem. Nie wiem, co robić, bo mogę przez to stracić kontakt z rodzicami, ale z drugiej strony nie wyrabiam w domu i cały czas marzę, żeby wrócić do domu chłopaka, bo było mi tam lepiej. Powiem jeszcze, że mój brat wyprowadził się w bardzo młodym wieku, bo też miał dosyć rodziców. 

Czy wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł, czy mam poczekać?

Mam problem z partnerem. Odkąd pamiętam miał problem ze sobą przez "trudne dzieciństwo". Od jakiegoś czasu zauważyłam że ucieka od problemu i zaczął brać narkotyki
Witam Mam problem z partnerem jesteśmy razem 5 lat i mamy małe 3 letnie dziecko. Odkąd pamiętam miał problem ze sobą przez "trudne dzieciństwo" objawiało się to głównie po alkoholu (płakał, narzekał na rodziców, wspominał złe doświadczenia, ciągle mimo tego że staram się i prowadzimy normalne życie pracujemy, i prowadzimy się dobrze on ma poczucie że jest nikim ). Próbowałam mu pomóc bo zaczęło się to przekładać na nasze życie, prosiłam żeby poszedł na terapię (tłumaczylam że trzeba walczyć o naszą rodzinę i o to aby nie cierpiało w przyszłości nasze dziecko). Zakończyło się tym że poszedł na kilka spotkań i przerwał terapię. Od jakiegoś czasu zauważyłam że ucieka od problemu i zaczął brać narkotyki przy czym stawał się coraz bardziej nieobecny,zaczął uciekać z domu. Ciągle tylko przyzeka ze to ostatni raz i nigdy się to nie powtórzy, nie pozwoliłam na takie zachowania i kazałam mu się wyprowadzić bo mam poprostu dość! Nie chce tak żyć a jednocześnie bardzo mi go żal bo wiem że ma problem. (nie mieszkamy razem już miesiąc czasu) zarzeka się że idzie o pomoc do specjalisty i że nie chce nas stracic. Wydaje mi się że podjęłam dobra decyzję o wyprowadzce, bo może wtedy zda sobie sprawę z powagi sytuacji. Ale jednocześnie boję się że zaufam mu poraz kolejny i się zawiodę, nie wiem co robić?. Nie mogę za bardzo liczyć na jego rodzinę ponieważ są to ludzie "problematyczni" nie widzą problemu ze zaczął brać narkotyki.
Wczoraj dowiedziałam się, że mój partner wrócił do nałogu. Gry hazardowe to moje zmora.
Witam, wczoraj dowiedziałam się, że mój partner wrócił do nałogu. Gry hazardowe to moje zmora. Przegrał nie swoje pieniądze, toniemy w długach. Jakie pierwsze kroki powinnam zrobić? On widzi problem i chce pomocy.
Jak radzić sobie z emocjonalną huśtawką w małżeństwie i brakiem dbałości ze strony męża?

Zacznę od tego, że być może ja mam ze sobą jakieś problemy a na pewno na tle psychicznym, ponieważ strasznie zostałam skrzywdzona rok temu przez męża, a w sumie przez samą siebie - dlaczego?
Mąż dosyć często stawiał, przez 20 lat bycia razem, na życie zawodowe - praca, praca i jeszcze raz praca. Rzadko miał czas dla mnie i dzieci, zazwyczaj bywałam z dziećmi samą w domu, ciągle pranie, sprzątanie, gotowanie, czekanie aż wróci do domu - niestety zmęczony, no i zero pożytku, wiadomo. 
Zaczęłam szukać towarzystwa ludzi, z którymi pogadam, wykorzystam czas jak mąż jest w pracy, nie tylko na szmatach i garach, ale by odzywać się do ludzi. I tak się stało, iż poznałam ludzi, nie do końca fajnych, bo takich, którzy spotykają się, aby plotkować o wszystkim i o niczym, którzy pili i ćpali. Wcięłam się w ten świat, zaczęło mi pasować, razem z nimi piłam, aż się rozpiłam. 
Zaczęłam wierzyć w to, iż moje małżeństwo się rozpada, mąż tylko praca, potem filmy i spać, a ja tak naprawdę nieważna, nie było czasu, aby porozmawiać czy super spędzić czas, nawet w sferze intymnej. Nie mieliśmy dla siebie czasu, oddalałam sie od męża i doszło do tego, że wyrzucił mnie z domu. Miał dosyć moich schadzek, alkoholu i awantur. 
Popsułam sie strasznie, ledwo uszłam z życiem, chore serce, a teraz głowa popsuta przez alkohol, trauma jak mąż mnie zranił, mimo prośby wiele razy, że jestem - bądź ze mną, nie praca i praca. Rozumiem, nie ma ludzi do pracy, pieniążki potrzebne, ale można, jeśli sie chce, podzielić życie zawodowe, a prywatne - do męża nigdy to nie docierało. 
Uwielbia swoją prace po prostu. Kiedy tłumaczę, że wiecznie jestem sama, że tęsknie, nie mam do kogo sie odezwać, to jakby grochem o ścianę. Kiedy mnie wyrzucił, zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę w życiu jest dla mnie ważne, moje zdrowie, szczęście, prawdziwa miłość pożądanie, seks. Postanowiłam wszytko zmienić, poszłam na terapię odwykową, minął ponad rok nie piję, nie chcę, walczę z tym, żal mam do męża ogromny, lecz juz mniejszy. Wróciłam - nasze życie zaczęło się układać, chociaż mimo wszystko jakieś są przeplatane dni z męża strony. Potrafi raz pragnąć mnie, innym razem być chamski, kłamać, robić nadzieję a ja wierzę po prostu we wszystko. Że kochankę ma czy wdał się w romans, plotki poszły u niego w pracy, czemu zaprzeczał, lecz dziwne zachowania nie dają mi często spokoju. Raz czuły, kochany magia, przebudzenia w nocy zaczęło mi sie to podobać, że pożądam męża. Niestety zdarzają się sytuacje jak czegoś nie ma, a ja pożądam, w frustracji staję sie jakąś wredną i podłą osobą, wyzywam męża, robię dramy, ponieważ mam potrzeby czułości, on daje, ile może, nie mam co narzekać. Jedynie, co mnie rani i boli i wprawia o strach to to, jak mąż potrafi mnie krytykować, że jestem kretynką, pustą, głupią, nikt by ze mną nie wytrzymał, że przy mnie człowiek dostanie zawału, boi się spać itp. Następnego dnia albo od tak przeprosi albo nawet nie mówiąc, że to emocje nad nim górują. Nie wiem, co myśleć, jak popadnie w szał potrafił złapać mnie za gardło. 
Rzadko rozmawia o danych problemach, ostatnio jedyny temat rozmowy z mojej strony to jest sex, ponieważ widzę jak było kiedyś, a jak jest teraz i daje jasne sygnały mężowi, on nie słucha lub słucha jak zgaszone radio. Kiedy mówię za każdym razem słyszę od męża, że ta rozmowa go usypia. Nie mam z kim otwarcie porozmawiać, wygadać się - mam koleżankę, która zna dobrze mnie, jak i męża, jej zawsze mogę sie zwierzać i tak sie stało. 
Mąż dowiedziawszy się, że rozmawiałam z nią na nasze tematy, stwierdził, że gadam źle o nim i nagle atak nerwów - nie pozwolił do siebie podejść, odpychał. Mąż potrafi mi powiedzieć, że taki się staje agresywny przeze mnie, że ja z niego takiego robię, tłumaczę nie raz, że nie mam zamiarów, on uważa inaczej, że ja nie liczę się z nim, z jego potrzebami, a tylko patrzę na siebie. NIE, ja patrze na nas, on tego nie rozumie lub nie chce rozumieć. Sama chodzę do psychologa, jak i do psychiatry, biorę leki uspokajające, mąż kiedyś chodził ze mną na terapię małżeńską, pomogło, ale nie na długo. Teraz, kiedy proszę męża, aby też sam poszedł ze sobą, to stwierdza, iż jemu niepotrzebne, że jest zdrowy, że to ja jestem 'chora psychicznie' i powinnam się leczyć, lecz pytanie, z czego ja mam sie leczyć? Chyba z uczuć co do męża? Nie wiem, co mam myśleć. 
Mąż uważa, że tylko ja, żadna inna, że mnie tylko kocha, pożąda, a ja czasami tego nie odczuwam. Potrafi lekceważyć przykre słowa i z niczego nic sobie nie robi. Tak, jakby chciał sam, aby atmosferę popsuć. Raz dobrze, raz źle, nie chce komunikować sie, po prostu można ująć: tak dużo mówi, obiecuje, a mało robi, żąda, abym to ja jego podczas snu tuliła i zaczepiała, kiedy tylko chce, a kiedy to zrobię to dostaję kosza. 
Jestem smutna, nie wiem czy coś gra czy próbuje mnie wykończyć psychicznie, choć zaprzecza. Co mam myśleć i co robić? Odpuścić męża? 

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!