Czy to manipulacja? Rozterki przed wyjazdem z partnerem
Hej!
Dwa miesiące temu zapytałam partnera, czy pojedziemy na jarmark we Wrocławiu. Zgodził się, już wcześniej wspominał, że chciałby tam jechać. Połączyłam ten wyjazd z Warszawą (mam tam darmowy nocleg), dwa dni tu a dwa dni tutaj.
Zapytałam, czy on weźmie na siebie koszt transportu i noclegu, a ja jedzenie i wejściówki. Zgodził się.
Wiedziałam, że ma problemy finansowe, że są teraz słabsze miesiące. Kilka razy poruszałam temat wyjazdu, pytałam, czy sprawdzał ceny noclegów, czy nie lepiej wcześniej, żeby było taniej. Zawsze odpowiadał "ok","w porządku" i ciężko było ustalić coś dokładniej, ale cały czas słyszałam "że na spokojnie" i "że zobaczy jak z wypłatą". Tydzień przed wyjazdem, kiedy miałam podać dyspozycje do pracy, zapytałam, jaką mam podać, bo nadal nie padły konkretne daty - nagle się okazało, że partner wcale nie chce jechać. Że po co, że on i tak będzie zmęczony, że dwie godziny pochodzimy i już nic nie będzie, że on ma największe koszty a ja prawie nic, że pojedziemy "bo ja tak chcę", "że cała wypłata pójdzie na wyjazd i nie będzie miał nawet na jedzenie". Pokłóciliśmy się a teraz on pyta "czy jedziemy i że to moja decyzja". Nie mam ochoty na to, czując się winna, ale przez ostatnie dwa miesiące nie mogłam się doczekać, robiłam już plany gdzie iść i co robić. Czuję, że z jego strony to zwykła manipulacja, żebym to ja odwołała wyjazd i żeby to z mojej winy się nie odbył, bo "przecież się zgodził pojechać".
Nie wiem, co mam zrobić w tej sytuacji, czuje się niesprawiedliwie, bo próbowałam rozmawiać wcześniej na ten temat.
Lavender97

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Lavender97,
trzeba zastanowić się nad tym, czy wyjazd do Wrocławia był z własnej chęci partnera, czy z przymusu lub też sprawienia Pani przyjemności (kosztem siebie).
Ponadto wspomina Pani o małych problemach finansowych.
Partner kieruje się w tej sytuacji zdrowym rozsądkiem, co za tym idzie przeliczył na co może sobie pozwolić w tym miesiącu, a na co nie.
Domyślam się, że jest Pani najzwyczajniej w świecie przykro i smutno, czuje Pani przy tym też złość w stosunku do partnera i formę oszustwa.
Proszę pomyśleć, czy jest możliwość, aby na ten jarmark pojechać z kimś innym, może z kimś z rodziny albo znajomych? Warto też przewidzieć jakie konsekwencje będzie miał ten wyjazd dla Waszej dwójki tj. zubożenie w portfelu partnera, być może "wypominanie", że coś zrobił dla Pani, a nie miał ochoty. Trzeba rozważyć dobro obydwu stron.
Pozdrawiam
Katarzyna Kania-Bzdyl

Beata Matys Wasilewska
Dzień dobry,
prawdomównie Pani chłopak mocno niepokoi się swoją sytuacją finansową i czuje się w potrzasku, bo na tę chwilę nie znalazł sposobu jak rozwiązać temat pieniędzy.
Wyraził zgodę na wyjazd, zapewne licząc, że do tego czasu sytuacja finansowa wyklaruje się, jednakże tak się nie stało.
Warto porozmawiać, z jakiego powodu nie poinformował od razu, że aktualne finanse nie pozwolą mu na opłacenie wyjazdu czy liczył na dodatkowe pieniądze, które się nie pojawiły czy miał trudność w odmówieniu Pani, widząc Pani zaangażowanie i mając samemu obawy, że będzie Pani przykro czy, że będzie Pani widziała w nim człowieka niezaradnego finansowo.
Doszło do nieporozumienia wynikającego z trudności samej sytuacji i braku szczerej rozmowy.
Warto o tym porozmawiać, bez gniewu czy żalu o tym i wyjaśnić sobie co czuliście obydwoje, dając sobie nawzajem dużo zrozumienia, po to, by w przyszłości zaradzić inaczej takim sytuacjom.
Pozdrawiam
Beata Matys Wasilewska

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mąż nie godzi się na rozstanie. Postanowiłam rozstać się z mężem. Nie układało nam się od dawna.
Nasze 8-letnie małżeństwo trwało w dużej mierze w milczeniu. Nie było między nami komunikacji. Rzadko ze sobą szczerze rozmawialiśmy. Pojawił się u mnie ktoś, kto wyznał mi miłość. Mąż wszystko wiedział. Prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa, na terapię, on twierdził, że nikomu nie będzie się zwierzał. Cały czas przy tym ze mną nie rozmawiał, tylko wymagał zerwania kontaktu z kolegą. Kiedy oznajmiłam mu, że się zakochałam, on nagle zaczął ciągnąć mnie do psychologa. Odwiedziliśmy kilku. Tylko że ja już nie chciałam walczyć.
Kilka miesięcy trwały nasze "rozmowy". Mąż nastawił przeciwko mnie rodzinę, przywiązał do siebie dzieci. Ja nie mogłam na niego patrzeć, chciałam, żeby się wyprowadził.
Prosiłam. On uparcie twierdził, że jak się wyprowadzi, nie będzie miał już powrotu. Po wielu miesiącach, już pod koniec samych kłótni, odszedł. Teraz przyjeżdża do dzieci bez uprzedzenia mnie, spełnia ich zachcianki, a ja słyszę od niego tylko teksty: przysięgałaś przed Bogiem, zniszczyłaś rodzinę, a marzenia dzieci legły w gruzach. W weekend zrobił coś najgorszego. Po mojej spokojnej z nimi rozmowie, gdzie wytłumaczyłam, że musimy się rozstać, bo czasem tak bywa, ale oni zawsze będą dla nas najważniejsi (dzieci przyjęły to z dużym spokojem), mój mąż zabrał dzieci na kolejne spotkanie, na którym szlochał i mówił: mama zrobiła coś złego, mama wyrzuciła tatę z domu, nie przeprowadzimy się do nowego domu, bo mama podjęła taką decyzję itd.
Dzieci wróciły bardzo rozstrojone. Musiałam je "przekonać" do siebie z powrotem, zdobywam ich zaufanie na nowo.
Do tej pory, przez rok tej naszej szarpaniny, nigdy nic mnie tak nie dotknęło. Skąd takie jego zachowanie w stosunku do dzieci? Uparcie twierdzi, że kocha je nad życie. Więc po co burzy ich poczucie bezpieczeństwa? Nie potrafię tego pojąć.