Left ArrowWstecz

Partner lubi przekraczać moje granice, manipuluje, żeby wzbudzić moją zazdrość. Nie przyznaje się też do zdrad emocjonalnych, które są czarno na białym.

Witam, chciałam zapytać, a właściwie poznać Państwa zdanie na temat, który niżej opiszę. Otóż nie tak dawno temu nakryłam kolejny raz partnera(57lat) na kłamstwie przedstawiając mu na to dowody potwierdzające jego kłamstwo, jednak on nadal brnął w to samo tłumacząc się, wmawiając mi nielogiczne tłumaczenia przy tym podnosząc głos. Taka sytuację miałam 3 tyg temu z moim partnerem - sytuacja dotyczyła jego konta na portalu randkowym, które skutecznie przede mną ukrywał. Gdy pokazałam mu wszystko czarne na białym zaczął się wypierać. Twierdził, że jedna i druga strona, na której często przebywa, są ze sobą połączone. Guzik prawda, sprawdziłam to, a dowody jego kłamstwa postawiłam mu między oczy. Dodam, że to nie jest jego pierwsze kłamstwo. Takich sytuacji miałam dość dużo i za każdym razem na moje niewygodne dla niego pytanie podnosił głos i snuł jakieś chore bajeczki, które nie trzymały się niczego . Jego podniesiony ton świadczył tylko o tym, że jednak chciał coś ukryć . Partner jest osobą, który przejawia cechy narcystyczne, jednak nie jest to osoba czysto narcystyczna, jednak nie ukrywam, że lubi wzbudzać we mnie zazdrość poprzez manipulacje. Wiele razy wspominałam mu o moich granicach i on doskonale je zna. Jednak przez ostatni czas mam wrażenie, że świadomie je łamie robiąc mi po złości. Celowo wspomina o innych kobietach, komentuje je w mojej obecności. 3 lata temu podrywał na portalu społecznościowym młode dziewczęta 18 letnie. O tym też mu wspomniałam to stwierdził ,że chciał tym zrobić na złość swoim znajomym przez dodawanie ty dziewcząt do grona znajomych. Przeprosił, ale 3 lata później sytuacja powtórzyła się, ale na portalu randkowym, o którym wspomniałam w opisanej sytuacji. Przez ostatnie jego kłamstwa i kłamstwo , które dotyczyło portalu randkowego, na którym ma założone konto, jak i wiele innych tego typu kłamstw, straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie względem niego, nawet stałam się totalnie zdystansowana emocjonalnie . Boje się ponownie zaufać w obawie ,że zostanę ponownie skrzywdzona. Rozmowy nie dają żadnego efektu, ponieważ jakiś czas odkrywam o nim coś nowego, głównie chodzi o zdrady emocjonalne, na razie nie fizyczne dotyczące innych kobiet. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w swoim zachowaniu nic złego. Jakakolwiek terapia nie wchodzi w grę. Na obecną chwilę staram się skupić na dziecku i sobie i tylko to mnie teraz interesuje. Chciałam jednak poznać Państwa zdanie na opisana wyżej sytuację. Pozdrawiam serdecznie
User Forum

Dorota Doris

1 rok temu
Irena Kalużna-Stasik

Irena Kalużna-Stasik

Dzień dobry,

pani Doroto. Rozumiem pani rozterki, obawy i brak zaufania do partnera. Z opisu pani historii, mogę powiedzieć, że nie ma pani wpływu na partnera a tylko na siebie. A zachowanie partnera, które pani opisuje mocno wskazują, że nie ma on szacunku do pani, przekracza pani granice i taka relacja nie jest zdrową relacją.  Tym bardziej, że pani już próbowała nie raz rozmawiać i proponować partnerowi inne rozwiązania, najwidoczniej on nie jest gotów aby cokolwiek zmieniać. Zasługuje pani na szacunek i miłość. Pani emocje i potrzeby są ważne, dlatego warto jest zaopiekować się sobą. Nie zmusi go pani pójść na terapię niestety też. Może warto poszukać wsparcia u specjalisty i przejrzeć się temu, jak pani może sobie poradzić z tą sytuacją, mając tylko na siebie wpływ. 

Irena Kalużna-Stasik - psycholog

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Paulina Zielińska-Świątek

Paulina Zielińska-Świątek

Pani Doroto, 

Na początku chciałabym wyrazić podziw za ogromną determinację i próby ratowania tejże relacji, w dodatku, że ma Pani dziecko, na którym chce się Pani skupić. To bardzo rozsądne, że dostrzega Pani tę ważność skupienia się zarówno na dziecku i na sobie. 

Z mojej strony zaleciłabym postawienie na szczerą rozmowę z partnerem o tym co Pani pisze. Ważne, aby rozmowa była szczera i otwarta na emocje, które Pani odczuwa - wspominała Pani o bezpieczeństwie, zaufaniu i zdystansowaniu emocjonalnym. Czy rozmawiała Pani o tym z partnerem? Dobrze byłoby poruszyć z partnerem celowość komentarzy kierowanych w Pani stronę o innych kobietach, co partner chce osiągnąć, po co to robi, skoro to Panią rani? Ważne, aby obie strony wiedziały o emocjach, odczuciach i jak one wpływają na codzienne funkcjonowanie Państwa. Umiejętność rozmowy o tym jest bardzo ważna by utrzymać relację na dobrym poziomie świadomości, znajomości drugiej osoby i poznaniu jej potrzeb/pragnień/obaw. Dzięki temu możemy dostosowywać działania/słowa tak, by nie ranić drugiej osoby i być wobec niej uczciwym. Co więcej uczymy się rozmawiać i wypowiadać to co nam doskwiera, ubierając to w słowa, a nie w niezrozumiałe zachowania.

Jeśli wspólna terapia nie wchodzi w grę, prosiłabym aby zastanowiła się Pani i odpowiedziała na pytanie - jakie ma Pani nadzieję w związku z tą relacją? Co Pani mówi, że można ponownie zaufać partnerowi? Co Pani wie o partnerze takiego, co mówi Pani, że może on się zmienić i porzucić owe działania “randkowe” i będzie mogła mu Pani ponownie zaufać? Co by Pani powiedziało, że nie ma już obaw na skrzywdzenie? Jakiego efektu Pani oczekuje od rozmowy z partnerem? 

Życzę wszystkiego dobrego, Paulina Zielińska-Świątek

1 rok temu
Małgorzata Korba-Sobczyk

Małgorzata Korba-Sobczyk

Dzień dobry Pani Doroto

 

 Rozumiem Pani przemyślenia oraz wątpliwości dotyczące związku.  Rozumiem ,że może Pani czuć się zagubiona oraz nie bardzo Pani wie jak poradzić sobie z sytuacją. Myślę, że kolejna szczera rozmowa na ten temat , pozwoli Pani ocenić lepiej swoje położenie. Partner , który wielokrotnie wystawiał Pani zaufanie na próbę i manipulował faktami  na pewno i tym  razem skorzysta z podobnych strategii. 

Proszę skupić się na sobie i pracować nad samoświadomością.

Zastanowić się : czego oczekuje Pani od relacji,  jaka powinna być relacja w której dobrze by się Pani czuła. 

Pomyśleć jakie mechanizmy stosuje Pani Partner , aby  odciągnąć Panią od tematu rozmowy i zastanowić się  jak im zapobiec. 

 Tak jak Pani napisała postawienie siebie w centrum  jest w tym momencie  najważniejsze dla dobra Pani i Dziecka.

Potrzebuje Pani wypracować zachowania w których  będą wyraźnie zaznaczone  nieprzekraczalne granice, zmiana w sobie  może wygenerować zmianę w otoczeniu. 

Dobrym pomysłem jest skorzystanie z pomocy psychologa/ psychoterapeuty aby rozpocząć pracę 

 

 Pozdrawiam 

 

 Małgorzata Korba-Sobczyk

 

 

1 rok temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Rodzeństwo śpią razem (bracia 25 i 18 lat).
Rodzeństwo śpią razem (bracia 25 i 18 lat). Poznałam chłopaka i wydaję się, że jest spoko. Tylko że dowiedziałam się, że śpi w jednym łóżku z bratem. Ma 25 lat a brat 18 lat. Czy mam uciekać od takiego chłopaka? Jak go pytałam, to mu to wydaje się ok, nic w tym dziwnego nie widzi. Mówił, że nie miał czasu, by chociaż dwupiętrowe łóżko ogarnąć (tak z 5 lat nie miał czasu). A najdziwniejsze, że mówił, że rodzice nic też o tym nie mową, dla nich też to jest ok. Jak to jest możliwe? Ja nie rozumiem.
Jak przywrócić namiętność w związku po 9 latach?

Jestem w związku ponad 9-letnim. Natomiast czuję, że straciłam ten przysłowiowy "pociąg" do męża, mimo że nie wydarzyło się nic konkretnego. Oboje jesteśmy młodzi (około 30), nie mamy dzieci, fizycznie się nie zmieniliśmy, ani nasz styl życia czy odżywiania. Samo libido również mam odpowiednie, ale... no właśnie nie wobec męża. Tak jakby się trochę na niego zablokowałam? Zniechęciłam? Sama nie wiem. Natomiast nie mam problemu z tym, żeby czuć podniecenie do innych mężczyzn. Często też wolę zaspokoić się sama niż seks z mężem. Czytałam też ogólnie o fazach związku i wiem, że etap motylków już dawno za nami, natomiast i tak dosyć długo udało nam się utrzymywać powiedzmy zadowalający poziom związku. Wiadomo, że jak u każdego bywały lepsze i gorsze momenty, ale ostatecznie wychodziliśmy na prostą. Jest u nas dużo przyjaźni ale może w tym problem, że przeszło to wręcz w taką relację kumplowską? Zastanawiam się, w jaki sposób przywrócić tą namiętność i intymność? Przysłowiowy żar i ogień? Jak się ponownie otworzyć i "odblokować"?

Przemocowy partner, a ja nie potrafię odejść..
Dzień dobry, Postaram się po krotce opisać mój problem. Jestem kobietą, panna, 34 lata, obecnie w 7 miesiącu ciąży. Ojciec dziecka jest w wieku 39 lat, rozwodnik. Pomimo prawie 5 - letniej znajomości z ojcem dziecka nigdy nie zamieszkałam w jego domu ( natomiast pomieszkiwałam tam kilka dni, tydz czy dwa tyg) Mój partner wkrótce po wiadomości, że zostanie ojcem bardzo się ucieszył i oświadczył się. Przyjęłam oświadczyny, natomiast z ogromnymi wątpliwościami... Z tyłu głowy krążyły myśli, że to toksyczny związek. Ze strony mojego partnera często dochodziło do zdrady emocjonalnej a uważam, że również i fizycznej. Częste nakrywanie partnera na flirtowaniu, erotycznych rozmowach z innymi kobietami spowodowało u mnie samej "dziwne" zachowania (tj. przeglądanie telefonu partnera, próby włamania się na jego konta społecznościowe, zakładanie podsłuchów w jego domu, GPSów a nawet i śledzenie) Mimo podsłuchów i jasnych dowodów na to, że partner mnie okłamuje (flirtował z kobietami a nawet podejrzewam, że zdradził mnie fizycznie) po każdej tego typu "awanturze" po jakimś czasie znów wracałam, po prostu nie umiałam z tego związku raz na zawsze odejść. Nie wiem czy partner tak dobrze mną manipuluje czy sama jestem aż tak naiwna (może strach przed samotnoscią, może naiwnosc, że ten kryzys w związku minie i wszystko się wkoncu ułoży ). Przy partnerze zaczęłam dużo pić alkoholu. Po części tłumiłam w ten sposób jego zachowania... (partner nie akceptował odmowy, jeśli chodzi o współżycie) Byłam wychowywana w wartościach katolickich i do tej pory wyznawałam dosyć mało popularną w tych czasach zasadę - czystości do ślubu. Jednakże marzyłam już o założeniu wlasnej rodziny. Mój partner twierdził, że marzy o tym samym. Pomimo, że już od początku związku pojawiały się "Red flagi" to po rozstaniu i tak wracaliśmy do siebie. Czerwone flagi mam na myśli tu sytuacje, w których partner nawet potrafił podnieść na mnie rękę. Najczęściej działo się to w kłótniach, ale również, gdy był pod wpływem alkoholu, a ja nie chciałam współżyć. Później starałam się już nie odmawiać współżycia (po części czując, że i tak fizycznie nie wygram a po części wierząc jego słowom, że coś ze mną musi być nie tak, skoro nie chce się z nim kochać.) Praktycznie nie było z jego strony spotkań, w których ten człowiek nie dążył by do jednego... W święto Wielkiej Nocy poprosiłam go, aby raz jedyny w roku uszanował moją decyzję (byłam wtedy po spowiedzi i po prostu chciałam przystąpić choć ten jeden dzień w roku do komunii) Poprosiłam go o wyrozumiałość tej jednej nocy. Zachował się w ogóle jakby mnie nie słuchał. Z tego wszystkiego coraz więcej piłam alkoholu. Podczas jednej z kłótni, w której oboje mieliśmy sporo wypite, znalazł w mojej torebce GPS, w szarpaninie uderzył mnie główką w twarz i złamał nos. Złamanie bez przemieszczenia. Mówił, że nie chcący. Wybaczyłam a nawet uwierzyłam, w jego historię, że sama sobie to zrobiłam. Tylko po pewnym czasie, w którym kolejny raz włamałam się do jego tel. i odkryłam m.in. jego romans z mężatką, a także zdanie, które pisał do swojego przyjaciela, "że przypier...ił WSI z główki" (WSI - tak mnie nazywał w rozmowach ze swoim kolegą) Pomimo tego całego zajścia nadal z nim byłam. Winę za tę sytuację i inne zwalałam na alkohol. Do momentu, w którym doszło do kłótni bez kropli alkoholu. Miał zaproszonych gości na grilla. Poklocilismy się, bo nie chciałam zostać u niego i pomóc mu w przygotowaniach. W zdenerwowaniu podszedł wtedy i uderzył mnie pięścią w brzuch. Upadłam na podłogę (ale nie wiem już sama czy z bólu czy z szoku ) zaczęłam płakać, i krzyczeć, że chce to zakończyć, odejść raz na zawsze, wtedy jeszcze chwilę złapał mnie za włosy i kiedy widział że się naprawdę boje uspokoił się i zaczął przepraszać. Kazał mi się ogarnąć, bo za chwilę mają być goście. Gdy przyjechali goście z którymi wcześniej już mieliśmy umówiony wyjazd na wakacje, zadawał mi przy nich pytania (głównie czy nie zrezygnuje) z wyjazdu z których cieszyły się przede wszystkim ich dzieci. Wtedy własnych jeszcze nie mieliśmy. Zgodziłam się przy wszystkich że pojadę (pomimo że miałam w głowie tą calą sytuację która miała miejsce chwilę wcześniej) Oczywiście potrafiliśmy też miło spędzać (czas bez kłótni). Było mnóstwo dobrych chwil, które wspominam dobrze. Wspólnie pracowaliśmy na działce, wspólnie sprzątaliśmy, wspólne zakupy, wspólny wypoczynek, nawet do kościoła potrafiliśmy razem pójść. Takich chwil było sporo. Partner mówił, że " wspólne dziecko by wszystko zmieniło na lepsze " Zaczął się leczyć na bezplodność (mieliśmy podejrzenia, że nie może mieć dzieci), również i mnie zabierał do kliniki. Miałam wtedy trudny okres w pracy, on zresztą też, no i chciałam mieć już dziecko (wszyscy na około straszyli, że to "ostatni gwizdek") I po krótkim czasie od jego leczenia okazało się, że zaszłam w ciążę. Bardzo się ucieszył. W walentynki się oświadczył. I namawiał do wspólnego zamieszkania, namawia do dzis. Nie przeprowadziłam się ale spędzałam u niego coraz więcej czasu. Jednego dnia nie wytrzymałam. Nakrzyczał na mnie, że zrobiłam mu kanapkę nie z tym co chciał. Uderzył wtedy piescią w stół i poszedł po tel aby zrobić zdjęcie tej kanapki i wysłać swojemu koledze. A wieczorem gdy nie chciałam się kochać faktycznie którąś noc z rzędu (to był 3 miesiąc ciąży) wkurzył się, zaczął mówić że "nie dziwi się, że inni zdradzają żony", " że gdyby nie dziecko dawno by mnie zdradził" Przepłakałam wtedy całą noc a on spał jak gdyby nic. Ale chyba wtedy coś we mnie pękło... na drugi dzień wstał jakby nigdy nic, powiedział abym się nie obrażała. Ale wracając tego dnia do domu miałam mętlik w głowie. Strach przed przyszloscią. Zbliżały się święta Wielkiej Nocy, wybrałam się do spowiedzi i może trochę za namową księdza zerwałam wtedy zaręczyny. Powodem tej decyzji było też nie unieważnione poprzednie jego malzenstwo. Nie miałabym o to pretensji, gdyby nie to, że sam od początku znajomości obiecywał mi, że zrobi z tym "porządek.", ureguluje swoją przeszłość. Wiedział, że mi na tym zależy. W tym celu namawiał mnie na dziecko, że łatwiej uzyska stwierdzenie nieważności poprzedniego malzenstwa. Ale zajściu z ciążę powiedział że jednak zmienił zdanie i tego nie zrobi, mam się z tym pogodzic. Od tamtej pory prawie się z nim nie widuje. Najczęściej na badaniach USG na których on sam chce być obecny i ewentualnych jakiś jego prośbach typu (czy zawiozę go do lekarza na zabieg kolana bo akurat wszystkim innym osobą z jego rodziny czy znajomych nie pasuje) Dałam się też namówić na wspólne Przyjęciny I Komunii Św. córki jego kuzyna na które z nim poszłam. Ale w dalszym ciągu z nim nie zamieszkałam. Mam bardzo duży mętlik w głowie. On cały czas nalega na przeprowadzkę do niego. Natomiast ja zatrzymałam się u swoich rodziców. Od kilku miesięcy proponowałam mu wspólna terapię (jeśli mam zamieszkać z nim na stałe) ale on nie chciał nawet o tym słyszeć. Jedynie napisał (bo kontakt mamy od kilku miesiecy głównie sms-owy), że " jeśli z nim zamieszkam i uznam że terapia jest nadal potrzebna to pójdziemy na nią " Nie wiem na ile jest w tych słowach prawdy. Jestem w 7 miesiącu ciąży a nie mam nawet pokoiku dla dziecka. Poprostu nie wiem czy tak jak on mówi najlepszym miejscem będzie jego dom (bo tylko wtedy stworzymy dziecku pelną rodzinę) czy powinnam mimo wszystko przygotować pokoik w domu u swoich rodziców (ale wtedy wg niego ja rozbijam naszą rodzinę) Sama nie wiem jakie jest najlepsze wyjście z tej całej sytuacji... Po prostu z tyłu głowy mam ciągle te kilka sytuacji, w których przekroczył pewną granicę w kłótni. A poza tym ciągle podejrzewam, że będzie mnie zdradzał. On każe mi nie wracać do przeszłości tylko iść do przodu. Nie rozmyślać o tym co było, tylko skupić się na przyszłości dla dobra dziecka. Tylko nie umiem o tym nie myśleć...
Chłopak stawia warunki: brak ślubu i dzieci bez prawa jazdy - co robić?

Witam. Jestem w związku od prawie 6 lat, mój chłopak powiedział mi, że nie będzie miał ze mną dzieci i nie zawrze związku małżeńskiego, jeśli nie będę mieć prawa jazdy. Uargumentował to, że z dzieckiem trzeba będzie cały czas gdzieś jeździć, a ja nie jeżdżę samochodem i on będzie musiał nas wozić. Czuję, jakby zostały mi stawiane konkretne warunki do spełnienia i nie czuję się z tym dobrze. Co powinnam zrobić?

Proszę o podpowiedź, czy są jakieś skuteczne sztuczki psychologiczne, aby namówić mężczyznę do wizyty u lekarza? Sam mówi, że źle się czuje, ma problemy trawienne jak sam twierdzi poważne. Ale racjonalne argumenty do niego nie przemawiają. Ma irracjonalny opór. Boję się, że z powodu swej męskiej dumy i wizjii niezniszczalności nie pójdzie i będzie za późno, gdy doprowadzi się do skrajnego wyczerpania organizmu.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!