Left ArrowWstecz

Depresja nawracająca-od czego zacząć, by wyjść z ponownego kryzysu? Nie mam siły funkcjonować.

Witam. Mam na imię Anita i w tym roku skończę 30 lat. Nie wiem co się ze mną dzieje od dłuższego czasu, ale brak mi siły i chęci do życia. Nie potrafię normalnie wstać rano i cieszyć się dniem. Dlatego śpię albo raczej próbuję spać i całymi dniami leżę w łóżku... W przeszłości leczyłam się w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku z powodu ciężkiej depresji. Wszystko zaczęło się od tego jak mój były narzeczony zostawił mnie po 8 latach i w tymczasie zmarła moja siostra. Od tamtego momentu nie mogę sobie poradzić. Bywają chwile, że czuję się lepiej, biorę leki na uspokojenie, ale w gorszych momentach niestety sięgam po alkohol, by sobie "ulżyć". Chociaż wiem, że nie tędy droga i to "pomoże" tylko na chwilę... Mam stwierdzoną przez lekarza psychiatrę, u którego leczyłam się wcześniej przed pójściem do szpitala: ciężką depresję z nawrotami do końca życia, w tym apatię, lęki, nerwicę oraz fobię społeczną. Od czego zacząć, żeby wyjść na prostą i cieszyć się życiem? Na chwilę obecną czuję się bardzo źle i nie potrafię sobie z tym poradzić.
User Forum

Anita

w zeszłym roku
Piotr Paczyński

Piotr Paczyński

Pani Anito, 

jeżeli ma Pani stwierdzoną “ciężką depresję” to powinna być Pani pod regularną kontrolą lekarza psychiatry, który ma wgląd w leki, które Pani przepisuje (rodzaj i dokładne dawkowanie ). Rozumiem, że jest Pani trudno w tej chwili, jednakże przestrzegam przed mieszaniem leków psychotropowych z alkoholem. To tylko nasila objawy depresji, uczucie euforii po alkoholu trwa krótko, daje złudne poczucie ulgi.  Skutki zażywania substancji psychoaktywnych w taki sposób mogą być bardzo niebezpieczne i powodować dodatkowe zapętlenie, z którego będzie jeszcze trudniej wyjść. Jeżeli ma Pani taką możliwość to poszukałbym pilnie dobrego psychoterapeuty, który pomoże Pani przejść przez ten trudny okres. Od tego bym zaczął.

Pozdrawiam serdecznie i życzę Pani siły i wytrwałości

 

Piotr Paczyński

Specjalista psychoterapii uzależnień

 

w zeszłym roku
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Myślę, że już Pani zaczęła, stawiając ten pierwszy krok na forum. Czytając Pani wpis zauważam, że ma Pani głęboką świadomość problemu i sytuacji, z którą się Pani mierzy. Oczywiście to dopiero początek drogi. Na pewno w przebiegu głębokiej depresji należy poszukać stałego wsparcia psychiatry oraz psychoterapeuty, psychologa. A może w Pani przypadku pomocna okaże się grupa wsparcia? 

Proszę o siebie dbać,
psycholog Anna Martyniuk-Białecka

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Dysfunkcyjna rodzina, choruję na depresję i bardzo cierpię. Leki nie pomagają.
Nie pracuję od 4 lat, na coodzień czuje się fatalnie. Rodzinna mnie jednym słowem nienawidzi, robi wszystko, aby mnie się pozbyć z domu. Ja jakbym możliwość to bym już dawno odszedł, bo dla mnie są awaturnikami i alkoholikami, nikt normalny nie pije codziennie po pięć czy po trzy piwa lub coś mocniejszego. Wygaduje jedzenie, które jem, czy specjalnie uniemożliwia samo spanie budząc mnie wcześnie. Próbuję teraz jakoś wziąć się za siebie, ale jest mi rzeczywiście ciężko, chodzę teraz sobie dorywczo do pracy, żeby zarabiać na leki. Nieraz po prostu wyję, że muszę tam iść gdzieś do pracy. Psychiatra stwierdził, że mam depresję, łykam leki już drugi miesiąc dochodzi, ale wcale nie czuję się lepiej. Byłem już na dwóch wizytach u psychiatry i powiedział, że mam brać leki, ale mówiłem, że leki nie działają, nie widzę poprawy. Stwierdził, że mam brać i tyle. Leki nie działają, to co ja mam zrobić z tym, niedługo kolejna wizyta. Nie czuję naprawdę sensu życia, a teraz to tylko i wyłącznie męczarnia. Ostatnio napiłem się alkoholu to lepiej się poczułem niż po tych lekach co przyjmuję, jakby wszystkie problemy zniknęły, tak dobrze się czułem. Bardziej teraz myślę, że mnie do alkoholizmu doprowadzą te leki niż do normalnego funkcjonowania. Moja rodzina jest dysfunkcyjna, alkohol to norma. Dlatego ja zawsze uprzedzony byłem co do picia. Więc żeby mnie spotkać z piwem to cud po prostu. Poszedłem też do Pani psycholog, ale nie czuję z jej strony żadnej pomocy, szczerzę to nie wierze w żadną moją poprawę zdrowia, ale leki przyjmuję regularnie, bo mam nadzieję, że będzie lepiej, a jest tragicznie.
Kryzys suicydalny - czuję się niekochana, nierozumiana i samotna.
Nie mam już siły na nic. Mam dość wszystkiego. Chciałabym połknąć opakowanie tabletek nasennych i już się więcej nie obudzić. Chciałabym już nic nie czuć. Nie dogaduję się z rodzicami. Czuję się, jakbym była ich największym problem. Nigdy nie są ze mnie dumni, nigdy nie widzą, gdy się staram, a gdy staram się im wytłumaczyć, co czuję to mam wrażenie, że nie rozumieją co do nich mówię. Rano nie mam siły iść do szkoły. Psychicznie sobie nie radzę i nie mam z kim porozmawiać. Nie mogę na nikogo liczyć. Tęsknię za dzieciństwem, tęsknię za miłością. Chciałabym mieć normalną kochającą się rodzinę a nie codzienne krzyki i wrzaski. Chciałabym normalnie rozmawiać. Cały czas myślę. Nie wytrzymuję tego uczucia stresu, które bierze się znikąd. Nie wytrzymuję już. Chciałabym, by mnie ktoś zrozumiał.
Jak radzić sobie z sezonowymi zaburzeniami nastroju zimą? Terapia światłem, dieta i inne strategie
Zauważyłam, że każda zima przynosi ze sobą nie tylko chłód i krótsze dni, ale także pewne zmiany w moim samopoczuciu. Czuję, że sezonowe zaburzenia nastroju, o których tyle czytałam, stają się moim rzeczywistym problemem. Z każdym dniem coraz trudniej mi wstać rano z łóżka, a wieczorami czuję się przytłoczona i przygnębiona bez wyraźnego powodu. Wpływa to na moje codzienne funkcjonowanie i relacje z bliskimi. Zastanawiam się, jak skutecznie radzić sobie z tym stanem. Czy terapia światłem może być pomocna w przypadku takich zaburzeń nastroju? Jakie inne metody mogłyby przynieść ulgę podczas tych długich, zimowych miesięcy? Czy istnieją techniki terapeutyczne, które pomogłyby mi lepiej zarządzać moim nastrojem w tym okresie? Zastanawiam się, czy powinnam rozważyć suplementację witaminą D lub inne zmiany w diecie. Bardzo chciałabym otrzymać wskazówki, które pozwolą mi przetrwać zimę w lepszej formie psychicznej. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie dotyczące terapii lub innych strategii, które mogą pomóc w walce z tymi sezonowymi zaburzeniami nastroju.
Mam podejrzenia, że moja partnerka ma chorobę dwubiegunową
Witam. Mam podejrzenia, że moja partnerka ma chorobę dwubiegunową (jej ojciec ma stwierdzoną przez psychiatrę). W jaki sposób mogę przekonać ją na wizytę u psychiatry? Jej zachowania są lekko mówiąc dziwne, proszę o jakąkolwiek poradę.
Czuję, że terapia i leczenie psychiatryczne nie pomagają. Jestem już bardzo zmęczona.
Witam, piszę tutaj w celu uzyskania rady, ponieważ zmagam się z poważnymi problemami w sobie. Od paru lat leczę się psychiatrycznie, lecz bezskutecznie. Chodzę na terapię, lecz nie widzę znakomitej poprawy, ostatnio jest coraz gorzej i nie potrafię normalnie funkcjonować. Mocno przeżywam wszystko w głowie, bardzo dużo myślę przez co tracę kontrolę, nie umiem panować nad emocjami, płaczliwa i zmęczona każdym dniem. Zmienność nastroju to norma. Wszystko potrafi mnie zranić, często nie śpię po nocach. Nie chce się poddać, ale to jest dla mnie bardzo ciężkie, każdy dzień to męka, proste czynności bardzo trudne do wykonania i przez siłę. Coraz bardziej tracę nadzieję, że coś się we mnie zmieni, pomimo że ciągle próbuje mniej myśleć, wykonywać podstawowe czynności, wciąż wracam do tego samego i tak w kółko. Wiele pobytów w szpitalach psychiatrycznych, dziennych oraz ośrodkach bardziej mnie zniszczyło. Czuje się bezradna, nie wiem co może mi pomóc i gdzie się zgłosić. Przez moje problemy istniejące ,,w głowie’’ doświadczam poważnych w realnym życiu. Co może nakierować mnie na właściwą drogę ? /mam 18 lat
Ból przywraca mi trudne wspomnienia i uczucia. Co zrobić, by uzyskać ten efekt, ale w zdrowy sposób?
Witam, w tym roku skończę 40 lat, od 7 biorę leki różne, aktualnie axyven + ewentualnie pregabalina, choruje dodatkowo na crohna. Od jakiegoś czasu czasem puszczają mi nerwy w stresujących sytuacjach i zauważyłem, że jak wtedy wołam kota i się z nim bawię tak, żeby mocno mnie drapał to mi pomaga, nawet wtedy przypominam sobie więcej rzeczy, które mnie doprowadzały do bezsilności. Co zrobić, aby coś innego mi takowe przynosiło, bo to pomaga w chwili, kiedy czuję te emocje.
Agresja słowna z mojej strony - jak z nią walczyć?
Agresja słowana- gdy nie jest po mojej myśli, gdzy widzę że ktoś mnie nie słucha, ignoruje- momentalnie rośnie u mnie ciśnienie, robi mi się gorąco i nie słyszę nikogo. Tylko coraz bardziej podnoszę głos, przeklinam. Mam uczucie dudnienia w uszach. Mam tak najczęściej gdy wracam zmęczona z pracy do domu. Jak mam w sobie to wyciszyć, a jednocześnie czuć się potrzebna i słuchaną???
Witam, jak stwierdzić u siebie nerwicę
Witam, jak stwierdzić u siebie nerwicę, żadne badania nie potwierdziły kłucia w prawym dolnym kwadracie oraz czasem przy sercu.
Jak wspierać partnera z depresją, gdy czujesz się zaniedbana i wyczerpana emocjonalnie?

Jestem z moim mężczyzną 4 lata w związku, ma on depresję i przechodziliśmy różne momenty, zawsze byłam przy nim i go wspierałam. Od jakiegoś czasu jest bardzo źle, on nie chce iść na terapię ani do psychiatry. A ja nie mam sił już, aby wspierać, czuję się odtrącana, nie są ważne moje odczucia ani mój nastrój. Plus nie sypiamy ze sobą już od roku. On jest bardzo egoistyczny i wiem, że to wynik też depresji, ale ja nie mam siły już. Nasz związek, od kiedy ja odpuszczam, zaczyna się sypać. Kocham go, ale ja nie mam sił już, jako kobieta, jako partnerka jestem zaniedbana i nie mówię tu o rzeczach materialnych, ale o zwykłym docenieniu i poczuciu, że to ma sens wszystko. Nie mogę z kim rozmawiać o tym, bo on mówi, że wszystko wiem co i dlaczego się dzieje z nim, że nic - nawet ja go nie cieszę. I ja w tym wszystkim jestem strasznie nieszczęśliwa, nie umiem dać z siebie więcej, bo sama ze sobą nie umiem sobie teraz poradzić. Jednocześnie wiem, że chyba na pewno mnie potrzebuje. Zarzuca, że się nie uśmiechnę, jak się widzimy, ale ja nie mam siły się śmiać. Chce uciec jak najdalej od niego, bo bycie z nim mnie rani strasznie. Nie wiem, co robić…

Czy ćwiczenie mózgu może usunąć zaburzenia funkcji poznawczych wywołane depresją?
Czy ćwiczenie mózgu (np. nauka języka, wykreślanki, czytanie książek) może usunąć zaburzenia funkcji poznawczych wywołane depresją? Czy może tylko leki i/lub psychoterapia może na to pomóc?
Dobry wieczór, mam pytanie takie ważne. Mam 24 lata, od listopada się zaczęła pierwsza akcja, myśl żeby kogoś nożem dźgnąć i był strach. Później minęło a w lutym się zaczeła jazda - niepokój bez przyczyny, więcej myśli żeby krzywdę komuś zrobić, ogólnie dziwne uczucie w głowie jakbym była upośledzona, tak dziwnie jak by coś brakowało. Miałam drżenie ciała dwa razy, czuje smutek. Jak by żyć mi się chciało? Byłam u psychiatry 3 razy, leki raz pomogły potem po odstawieniu wróciło z podwojoną siła, później inne leki nie pomogły a minus że zaczełam tyć po lekach. Nie wiem co mi dolega, jedni mowią to mogą być niedobory, tarczyca. Wspomnę że to się zaczeło w listopadzie od tej myśli ale przed tym pierwszym wydarzeniem zachorowałam w listopadzie bardzo że nie miałam węchu smaku katar gardło gorączka, ktos mnie zaraził i kilka dni potem takie coś się zrobiło. Nie wiem czy to na podłożu neurologicznym - testy covidowe robiłam po miesiącu i nie miałam, po prostu słaba odporność. Proszę mi doradzić bo coraz ciężej z tym funkcjonować a uważam że leki nie pomogą tylko pogorszą i przytyje a tego nie chce. Potrzebuje fachowej pomocy dziękuje
Od jakiegoś czasu czuje się dziwnie. Jest mi ciągle smutno, czuje się samotnie, chodź mam męża. Czegoś mi brakuje przez co jest jest mi smutno. Jak to zmienić?
Jak odnaleźć sens życia w świecie zdominowanym przez materializm i brak zaufania?

Witam! 

Zacznę od tego, że borykam się z problemem, iż nie widzę sensu życia. Ciągła pogoń za materializmem. Lojalność, wierność, miłość to cechy zbędne i używalne, które straciły na wartości. 

Wszystko kręci się wokół pieniędzy, których i tak nie zabierzemy ze sobą. Już jest coraz mniej osób, które potrafią cieszyć się życiem i z niego korzystać. Czuję się wypalony, odciąłem od siebie całą rodzinę, przyjaciół, nie chce się widywać z ludźmi. 

Z nikim nie rozmawiam, po prostu siedzę sam. Czuję się jakby moje życie zatoczyło kolo, tylko 10 lat później. 

Mam 27 lat, od 18 roku życia pojechałem do pracy, gdzie z byłą narzeczoną pracowałem na dom. Wszystko ładnie, pięknie, po 8 latach bycia razem i dorobieniu się domu, od zera, samochodów i dobrej pracy zacząłem czuć pustkę. Poczułem, że to na co pracowałem przez, latam było z materializmu, nie z miłości i oto w tym domu brakowało miłości oraz zrozumienia. 

Pomyślałem, nie mamy dzieci, nikogo nie ranię tylko nas, chce uderzyć w świat w poszukiwaniu prawdziwej miłości i wdzięczności, z którą stworzę ciepły i szczęśliwy dom, którego nigdy nie miałem. Dlatego było to bardzo ciężkie, ale zostawiłem wszystko i wyszedłem. Po otrzymaniu większej gotówki za dom podjąłem decyzję, że to jest dobry moment, żeby po tylu latach wrócić do Ojczyzny, gdzie wszystko okazało się niewypałem - moja praca, mentalność ludzi, nawet spełnienie moich marzeń jak kupienie super samochodu, motoru i innych rzeczy nie dawały mi radości i czułem się wyobcowany, pusty. 

Finalnie, zamiast ułożyć sobie życie, podjąłem decyzję o wyjeździe kolejnym już w ciągu dwóch lat.

3 wyprowadzka i ze względu na kobietę, z którą przelotnie się poznałem. Chciałem być oparciem, uważałem, że ma ciężką sytuację. Wyszukała mnie w internecie, z ciekawości napisałem, co robi w życiu i niestety wpadłem w dziurę bez dna, która ciągła się za mną przez cały rok. Byłem manipulowany na odległość, słyszałem słowa i zapewnienia, które nie były prawdą i wierzyłem tej osobie bezgranicznie. Byłem w stanie zostawić wszystko, tylko, dlatego że uważałem, że jest tego warta i potrzebuje mnie. 

Na końcu okazało się, że nie chciała pozwolić, żebym ułożył sobie życie z kimś innym i większość co mówiła, była kłamstwem albo tym, co chciałem usłyszeć. To jest długi i skomplikowany temat. Zostałem wykorzystany, sercowo, psychicznie i straciłem rok czasu. W sumie dalej się z tego nie wyleczyłem, co się wydarzyło. Koniec końców zacząłem inwestować na giełdzie początkiem roku. Zachęcił mnie do tego taki chłopak, gdzie na przestrzeni roku przegrałem wszystko do zera, na co pracowałem ostatnie 8 lat całe oszczędności. Włączył się ten idiota, który jest tak uparty, o którym zapomniałem, że dalej tam jest. 

Jest uparty w dążeniu do celu, ale również jak już się sypie to do samego dna. W rok zniszczyłem wszystko i przy okazji siebie z super sylwetki, dobrej pracy, dużego zabezpieczenia finansowego zostało ohydne zero. Jak patrzę w lustro, to się siebie brzydzę, a kiedyś się kochałem i byłem wdzięczny, że jestem na tyle silny, iż mogę wysyłać swoje dobro dla innych i zwyciężać ten syf, co się dzieje na świecie. “Zło dobrem zwyciężaj, takie było moje motto” Od pewnego czasu zło przejęło nade mną kontrolę, czuję się wyobcowany, nie śmieje się.

Wracam do domu i płacze codziennie, w nocy balansuje na krawędzi złych zagubionych ludzi, którzy biorą dragi, piją i udają, że nie mają z niczym problemu. Chodziłem na terapię, nic nie pomogło, zawsze byłem osoba, na którą można było polegać i motywacją dla innych, bo szedłem do przodu jak burza mimo żadnego wsparcia od rodziny, ciągłej krytyki, braku własnego kątu i bezpieczeństwa. Z ojcem alkoholikiem przez połowę dzieciństwa i matką za granicą, która ledwo co widywałem. 

Łączenie w moim życiu mieszkałem w 27 różnych miejscach, czy to pokoje, inne kraje. W sumie to spełniłem wszystkie swoje marzenia. Mając 27 lat, mimo straty wszystkiego, czuję się spełniony i jakby ktoś mnie zapytał, czy przeszedłem życie dobrze, odpowiedziałbym z czystym sumieniem tak, bo nie zamknąłem się na nie w jednym miejscu. 

Nie wiem, po tym wszystkim nie widzę już sensu w dalszym działaniu, mój zapał i samodyscyplina są równe zeru. 

Ten cały materializm, internetowy świat, te portale randkowe, kłamstwa nieszczęśliwych ludzi, życie na kredytach, żeby pokazać, czym się jeździ czy jak się nie żyje - żygam tym wszystkim. Jestem tym który widzi ten świat inaczej od czasu kiedy wyszedłem z bańki mojego życia, na które pracowałem. 

Nie jestem w stanie nikomu zaufać, a jak już zaufam i daje coś od siebie to albo jestem wykorzystywany, bo dobroć jest brana za słabość w tych czasach, albo ranię innych, bo nie dorównują moim doświadczeniom i nie są dla mnie interesujący. 

Nie wiem, wszystko co się stało było na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Boję się samego siebie, do jakiej ruiny psychicznej się doprowadziłem przez to wszystko. Drogi mam dwie albo zobaczyć jeszcze trochę świata i podziękować bardzo pięknie za to życie będąc na zero, bo na pewno nie zejdę na stronę syfu dragi, alkohol itp wolałbym sobie po prostu podziękować ładnie wyjechać na Hawaje i zniknąć niż się złajdaczyć. 

Droga numer, to dwa odbudować swoją psychikę, ciało i ciężka praca wrócić na odrobienie strat z ostatniego roku, żeby wszystko ułożyć na nowo. Tylko jest jeden problem, kiedyś moim marzeniem było mieć dziecko i rodzinę zbudować, zaplecze finansowe, żeby móc zapewnić temu dzieciakowi i mojej kobiecie takie życie, którego ja nie dostałem. To mogłoby być moja jedyna motywacja, żeby działać dalej, ale teraz, po tym wszystkim jak widzę jaki jest świat ohydny, nie chciałbym sprawiać trudu nikomu następnemu i zakończyć historię mojego nazwiska, żeby już to się nie musiało ciągnąć. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale uważam, że to życie było stworzone w innym celu i ludzie je zniszczyli, bo świat jest piękny sam w sobie, tylko my jesteśmy w nim problemem. Boże to wszystko jest bez sensu…. 

W każdym razie, na sam koniec dodam, że to wszystko jest chore i nie widzę w tym sensu, dlatego zamknąłem się na wszystko i nie wiem, co dalej mimo mojego wieku i doświadczeń, które powinny mnie prowadzić dalej żywnie, nie widzę w tym sensu, bo po co? Nawet nie liczę, że ktoś to doczyta do końca, po prostu niech sobie to wisi tutaj. :) Pozdrawiam.

Ojciec z demencją, po próbie s. Czy bezpieczne jest zabranie go ze szpitala psychiatrycznego? Czuję się źle, mam wyrzuty sumienia.
Dzień dobry.W dniu wczorajszym umieściłem 88 - letniego ojca w szpitalu psychiatrycznym, gdyż miał próby samobójcze. Ojciec ma demencję starczą oraz gorset ortopedyczny po złamaniu kości łonowej. Myślałem, że robię dobrze, ale teraz mam wielkie wyrzuty sumienia , bo obiecałem mu kiedyś, że dam mu umrzeć w domu. Nie mogę go w szpitalu odwiedzić , bo od wczoraj ( od przyjęcia do szpitala) jest w pasach bezpieczeństwa. Nadto jest głuchy oraz ma cukrzycę. Przy przyjęciu zauważyłem, że osoby zatrudnione w szpitalu nie mają w zasadzie żadnej empatii. Ojciec wył z bólu ,jak go podnosili z łóżka, ale ani lekarka ani pielęgniarka nic sobie z tego nie robiły. Bardzo to odczuwam, od wczoraj jestem kłębkiem nerwów, nie potrafię sobie miejsca znaleźć. Mogłem nie zawozić go do tego szpitala. Proszę odpowiedzieć mi czy po próbie samobójczej mogę ojca zabrać z tego szpitala na moją prośbę i ile maksymalnie może być zapięty w pasy bezpieczeństwa. Cały czas dzwonię do szpitala i ciągle odpowiadają , że nadal jest zapięty i żadnych informacji. Ojciec ma demencję , ale to jest falowe. Jest normalnie, ale za jakiś czas nic nie wie i nie kontaktuje, potem się polepsza i pogarsza. To jest takie falowe. On mnie chyba znienawidził za ten szpital, a ja chciałem dobrze. Nawet nie wiem czy mu podali jakieś leki uspokajające. Gdyby mu podali, to nie musieliby go tak długo trzymać w pasach. Ciągle mam wyrzuty, że on tam się męczy, że jest traktowany jak worek ziemniaków. Nie jest ubezwłasnowolniony.
Mam wrażenie, że zgłaszając się do specjalisty zawiodę samą siebie...
Czuję się źle. Mam nerwobóle między łopatkami. Pobolewa mnie głowa. Na nic nie mam siły ani ochoty. Jakoś wstaję do pracy, a po niej zmuszam się do domowych obowiązków. Czasami mam ochotę płakać albo żeby nikt niczego ode mnie nie chciał. A potem myślę, że jestem dorosła, mam dzieci i muszę być odpowiedzialna. Czy powinnam się zgłosić do psychologa? Czy to tylko zimowa chandra? Bo mam wrażenie, że zgłaszając się do specjalisty to zawiodę samą siebie...
Problemy emocjonalne i agresja u 16-latki - czy to może być borderline?
witam. Mam 16 lat i mam problemy które ostatnio za bardzo utrudniają mi życie. Mam ciągłe uczucie pustki, nie wiem czy to co jest wokół mnie w ogóle jest realne, często nie wiem jak znalazłam się w danym miejscu. Odczuwam to tak jakbym wiedziała w środku mniej więcej co się dzieje, gdzie jestem, kim jestem ale nie potrafię tej chwili jakby przeżyć, doświadczyć. Mam też problemy z agresją, mam dziewczynę i często gdy czuję np. odrzucenie albo po prostu denerwuję się o totalną błachostkę aż za bardzo to potrafie strasznie ją wyzywać, nawet się na nią rzucać aż dochodzi często do takiej jakby "bójki" z mojej winy ja po prostu nie wiem co się ze mną dzieje nie potrafię poczuć już szczęścia, lubię mieć nad kimś taką dominację choć wiem że to niezdrowe,i z innymi osobami bliskimi mam podobnie potrafie przy zdenerowowaniu powiedzieć im okropne słowa takie jak np żeby się zabili albo że są po prostu nikim i strasznie na nich przeklinam może wyciągnęłam to z domu, w dzieciństwie często były kłótnie tata jest troche zbyt agresywny kiedyś ją uderzał- mamę. zazwyczaj kłótnie były o mnie i tata zawsze w kłótni groził rozwodem, że nas zostawi że to wszystko wina mojej mamy że przez nią taka jestem nigdy nie przyznawał się w tych kłótnich że jestem jego córką tylko zawsze mówil do mojej mamy że ja jestem jej dzieckiem i tak mnie wychowała i jesteśmy takie same i klął na nas i tak ciągle jest chociaż już nie są to tak częste kłótnie to w wakacje nie chciałam zrobić jakiegoś obowiązku domowego i była u mnie dziewczyna i tata weszedł zaczął strasznie krzyczeć, rzucił się na mnie bałam się i miałam odruch obronny i uderzyłam go w twarz i miał rozciętą wargę i zaczął krzyczeć mocniej ale zamknełąm się w toalecie wygonił moją dziewczynne i wyzywal sie na mnie i mamie emocjonalnie, a zawsze po takih kłótniach tata zazwyczaj nie przepraszał po prostu nagle zaczął być miły jakby nigdy nic. w domu też często go nie ma nie jest obecny w moim życiu i czułości od niego też nigdy nie dostałam. jak miałam mniej lat mówił do mnie np że mnie wydziedzicza itp. dla niego najważniejsze są pieniądze a nie ja. Odczuwam też dużo lęku w sobie np. że coś mi się dzieje , że mam raka cokolwiek potem musimy jeździć do lekarzy i sprawdzać co chwile itp. żyję w ciągłym niepokoju i strachu. nie lubie być sama a nie mogę być z moją partnerką cały czas i gdy mówi że też potrzebuje czasu dla siebie że chce być u siebie sama nie rozumiem tego że mnie już nie kocha? pottrzebuje jej ciągle jak mi to mówi to czuje jak mnie już porzuca i mnie nie chce i potem też zaczynam się denerwować a tak strasznie nie chce moja dziwczyna i przyjaciółka po moim zachowaniu zaczęly mówić że może mam borderline czy coś dążące do tego. Nie wiem jak jest boje sie isc do psychologa ale czy jakiś specjalista mógłby się wypowiedzieć czy tym opisem widać że to naprawdę może być te zaburzenie osobowości??
Zarządzanie emocjami w dwubiegunowym zaburzeniu nastroju

Od jakiegoś czasu zmagam się z dwubiegunowym zaburzeniem nastroju i czuję, że moje życie to istny rollercoaster emocjonalny. Gdy jestem w euforii, podejmuję spontaniczne decyzje, które w chwilach depresji wydają się katastrofalne. 

Staram się zrozumieć, jak utrzymać równowagę emocjonalną, ale to wydaje się piekielnie trudne. Często czuję się wyczerpana, a zmiany nastroju rzutują na moje relacje z bliskimi. 

Co może mi w końcu pomóc? 

Unikanie stresu brzmi dobrze, ale życie codzienne nie zawsze na to pozwala. Jak mogę wprowadzić do życia więcej spokoju?

Będę wdzięczna za wszelkie rady

Dzień dobry. Chciałam zapytać jak być bardziej pewnym siebie i asertywnym? Półtora roku temu urodziłam dziecko od tego czasu moja pewność baaaardzo spadła. Miałam okazje zmienić prace na lżejsza. Umysłowa. Jednak wycofałam się bo bałam się ze sobie nie poradzę. We wszystkim widze swoją porażkę. Ze będą się ze mnie śmiali i wytykali mnie palcami, gdy coś pójdzie nie tak…
Jak pomóc dziecku cierpiącemu na smutek i poczucie pustki oraz skłonności do samookaleczenia?

Moje dziecko jest smutne, nie odczuwa emocji, mówi, że jest puste w środku. Dochodzi do samookaleczenia. Ma przyjaciół, ma chłopaka, który ją wspiera. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jak jej pomóc?

Intensywne emocje, problemy w relacjach i lęki - jak sobie z tym poradzić?

Na wstępie Dzień dobry i mam za 1,5 miesiąca 17 lat, jeśli to potrzebne, jestem też zapisana do psychologa, ale jest bardzo długa kolejka, nawet może potrwać rok ten nabór, bardzo proszę o pomoc w tej sprawie, bo mam dziwne emocje, których nie mogę zrozumieć czy to przypomina jakieś zaburzenie? 

Mam problem z bardzo intensywnymi emocjami. Kiedy ktoś zrobi coś, co mnie irytuje, czuję, jakby zalewała mnie fala agresji – od razu mam ochotę wybuchnąć, wydrzeć się albo nawet coś zrobić tej osobie. Szczególnie wkurzam się, gdy ktoś wydaje mi się mniej inteligentny albo nie rozumie rzeczy, które dla mnie są oczywiste. To mnie dosłownie rozsadza w środku. Kiedyś nawet groziłam każdemu, że popełnię S. bo na chwilę ktoś mnie zostawił/poszedł spać, jak moja dziewczyna chciała mnie zostawiać, to jej mówiłam, że to zrobię, nie wiem, czy żeby ją zatrzymać, bo ja się tak czułam nie, że bym to zrobiła, ale ona jest dla mnie po prostu wszystkim. Jeśli chodzi o moją dziewczynę – rok temu zdradziłam ją, pisząc z kimś innym, ale nie doszło do niczego więcej poza wiadomościami, których bardzo żałuję. Od tamtego czasu ona stała się chłodna i zdystansowana. Twierdzi, że raz mnie kocha, a raz nie. W kłótniach mówi, że nie ma do mnie empatii. 

Ja z kolei często wybucham, mówię, że jej nienawidzę, ale gdy tylko jest dla mnie miła, znów ją kocham. Mam wrażenie, że jej uczucia wobec mnie zmieniają się, a to sprawia, że jestem coraz bardziej niepewna. Od pewnego czasu ona ciągle groziła, że mnie zostawi, czego bardzo się bałam. Pogorszenie mojego stanu zauważyłam mniej więcej po odejściu mojej przyjaciółki cztery miesiące temu. Nie była dla mnie szczególnie ważna – w moim życiu liczy się tylko moja dziewczyna – ale mimo to ta sytuacja wpłynęła na mnie. Ta przyjaciółka odwróciła całą klasę przeciwko mnie i mojej dziewczynie, przez co nas wyzywali i źle traktowali. Myślę, że miałam w sobie te emocje cały czas, ale takie wydarzenia, jak jej odejście czy zachowanie mojej dziewczyny, znacznie je nasiliły. Mam też ogromne zmartwienia o swoje zdrowie. Każdy najmniejszy ból wywołuje u mnie panikę. 

Często nachodzą mnie myśli, że muszę coś zrobić, bo inaczej stanie się coś złego. Mam problem z samotnością – nie umiem być sama, bo czuję pustkę i lęk. Czasami wydaje mi się, że bycie samej mi pomaga, ale szybko znów odczuwam pogorszenie i wraca poczucie, że nie dam rady. Doświadczam też derealizacji, co jest bardzo nieprzyjemne. Także często czuję, jakby ktoś mnie śledził, ktoś gdzieś był, jakbym kogoś widziała i coś się ruszało, co chyba jest przez stres. Mam epizody depresyjne, które przeplatają się z chwilami, gdy czuję się lepiej, a nawet szczęśliwie. Kiedy odczuwam mocne szczęście, jest ono tak intensywne, że aż mnie rozsadza w środku – cała się pocę, a emocje są przytłaczające. Zdarza mi się mieć ochotę robić coś ryzykownego, np. kraść albo wpakować się w jakieś problemy, mimo że wiem, że to może być nieodpowiednie. Z kolei wobec innych ludzi czasami zachowuję się naprawdę źle. 

Przykładem jest moja koleżanka, Ola, z którą zdradziłam swoją dziewczynę. Ona próbuje dostosowywać się do mnie – np. pisze o tematach, które mnie interesują – ale to mnie niesamowicie irytuje. Zaczynam ją wyzywać, a nawet życzyć jej śmierci, co dzieje się niemal codziennie. Wcześniej miałam na jej punkcie obsesję, ale teraz już jej nie rozumiem i nie wiem, dlaczego tak ją traktuję. 

Mój ojciec od zawsze mnie krytykuje. Gdy nie poszłam raz do szkoły, powiedział, że skończę w jakimś tanim zakładzie i nigdy niczego nie osiągnę. W przeszłości wspominał nawet o wydziedziczeniu mnie. Kiedy byłam mała, często dochodziło w domu do przemocy. Bił moją mamę i na nią krzyczał, a potem zachowywał się, jakby nic się nie stało – zabierał mnie na sanki albo robił coś miłego, jakby te okropne sytuacje nigdy nie miały miejsca. W wakacje doszło do sytuacji, w której rzucił się na mnie, więc uderzyłam go w obronie. Zaczął wtedy manipulować, mówiąc, że to przez nas obie tak się dzieje. Po wszystkim, jak zawsze, zachowywał się, jakby nic poważnego się nie wydarzyło. Teraz zauważam, że ja też zaczynam się tak zachowywać – wybucham złością z byle powodu, czasem o kompletnie błahe rzeczy. Nie lubię być w centrum uwagi ani czuć się obserwowana, ale mimo to co chwilę znajduję się w sytuacjach, które sprawiają, że to na mnie skupia się uwaga innych. Czuję się przez to przytłoczona.