
Napadowe jedzenie. Panika z powodu braku kontroli i planu na jedzenie w kolejnych dniach.
Dzień dobry, od jakiegoś czasu na własną rękę staram się wyjść z napadów objadania. Były górki i dołki, ale mam wrażenie, że idę w dobrym kierunku. Za 4 dni jadę na wyjazd w góry z tatą (mój pomysł) i od 2 dni już panikuję, bo okrutnie boję się, że przez to, że nie mogę zaplanować sobie jedzenia, ale policzyć jego kcal zjem za mało (co wywoła napad)/zjem za dużo (co też go wywoła, bo mam tendencje do podejścia 'wystko, albo nic')/nie będę miała poczucia kontroli (a to już na 100% skończy się napadem). Chciałam tam sobie gotować, nawet na oko, ale tata powiedział, że to strata czasu i obiady będziemy jeść na mieście (nie jem mięsa, a na mieście zapominają o istnieniu białka robiąc wege jedzenie, więc będę szybko głodna).
Co mogę zrobić, żeby ograniczyć możliwość wystąpienia napadu/przytycie oraz co zrobić, żeby nie panikować na samą myśl o braku poczucia kontroli i braku planu, bo aktualnie natrętnie myślę o tym przed snem starając się to wszystko zaplanować (aż nie mogę zasnać), a oprócz tego na samą myśl strasznie szybko bije mi serce, nieświadomie wstrzymuje oddech/biorę je plytkie i trzęsą mi się ręce.
Z tatą o tym nie porozmawiam, bo jedyne co to będzie się martwił i ślęczał nade mną odnośnie jedzenia (jem teraz x kcal, bo redukcja - x kcal, i trenuje 5/6 x tygodniowo siłowo) opcjonalnie wyślę mnie do psychologa, a mam z nimi słabe doświadczenia. Mam 21 lat.
IM
TwójPsycholog
Dzień dobry IM,
Twoje dostrzeganie trudności i chęć wyjścia z nich, świadczy o dużej samoświadomości, co jest już wielkim krokiem ku polepszeniu swojego zdrowia. Zacznę od polecenia Ci spotkań z psychologiem_żką lub psychoterapeutą_tką (szczególnie specjalizującym się w zaburzeniach odżywiania, ale również w intuicyjnym jedzeniu). Specjalista_tka będzie Ci pomagał tworzyć narzędzia do radzenia sobie, będzie towarzyszył w drodze ku zdrowiu i jest bardzo wskazany w Twoim problemie.
Fajnie, że jedziesz na wyjazd w góry, mimo że, jak czytam, towarzyszy temu ogromny lęk związany z brakiem kontroli, planu, ale też lęk przed przytyciem po 'napadzie'. Myślę, że taki wyjazd jest bardzo dobry, by wejść w inną rzeczywistość. By mieć warunki do tego, by pozwolić sobie odpuścić. By ta inna rzeczywistość była miejscem, w którym doświadczasz "tu i teraz"; nie myślisz na okrągło o tym, co będzie za chwilę; nie masz planu i pozwalasz sobie go nie mieć. Myślę też, że pozwolenie sobie oznacza troskę o siebie. Dlaczego miałabyś nie być wobec siebie życzliwa i współczująca? Uważam, że zasługujesz na to w pełni i troska o siebie jest tego manifestem :)
Wracając do tego, co buduje Twój lęk, czyli brak poczucia kontroli czy próba przewidzenia tego, co się złego wydarzy. Chociażbyśmy nie wiem jak mocno chcieli, natrętnymi myślami nie będziemy kontrolować przyszłości. Bo zwyczajnie nie da się jej w ogóle kontrolować (ani na nią przygotować) :) Potrzeba kontroli, która pokazuje się u Ciebie w kontroli jedzenia i ciała, to sprawa, nad którą dobrze jest się pochylić. Skąd ona przyszła? Co Ci - tak naprawdę - daje? Jakie są jej skutki? Możesz spokojnie spróbować się zastanowić nad tymi pytaniami, rozpisać sobie. To pozwoli Ci spojrzeć na mechanizm z odległości.
Poza tym, lęk zawsze buduje jeszcze większy lęk. A to emocja, która sprawia, że chce się sobie pomóc za wszelką cenę. Mózg jest na tyle mądry, że wie, że jedzenie zwiększy wyrzut pozytywnych neuroprzekaźników i hormonów. W ten sposób próbuje sobie pomóc. Jednocześnie, lęk nie jest czymś zewnątrz nas. Jest jedynie w naszych głowach. Wydaje się, że może nas przygotować na przyszłość. Jednak przygotowanie oznacza, że coś w niej czycha złego. A tego ani nie wiemy, ani nie przewidzimy, ani nie warto się bać. Mnóstwo energii i myśli przeznaczasz na zmniejszanie lęku, gdzie w rzeczywistości on się jedynie zwiększa i nakręca. Warto zatrzymać się, odetchnąć, poczuć to, co jest tu i teraz (zmysły, odczucia z ciała). Całe życie to jedna wielka niepewność, a naszym zadaniem jest akceptacja tej niepewności, ponieważ to pozwala żyć pełnią możliwości.
To, co odczuwasz przed snem może wskazywać na napad lęku, potocznie atak paniki. Tutaj też częściowo receptą może okazać się skupienie na zmysłach - jaki zapach czuję, co widzę, jakie kolory i powierzchnie, co słyszę itd. w tym, obecnym momencie? Jeśli w sypialni masz okno, możesz spróbować skupić się, na np. drzewie i zauważyć, że ono sobie wciąż stoi, wciąż kołysze, jest niezmienne. To pozwala na zatrzymanie się i zmniejszenie paniki.
Metodą na zaburzenie odżywiania jest też tzw. "opposite actions", czyli przeciwne zachowania. Przykładowo głowa podpowiada Ci, że musisz dziś poćwiczyć, a Ty decydujesz się NIE ćwiczyć. To pokazuje, że właśnie w takim zachowaniu to Ty masz kontrolę i decyzyjność (i też odwagę!).
Bardzo polecam Ci zapoznanie się z ciało-neutralnością/ body-neutrality oraz żywieniem Non-Diet Approach i jedzeniem intuicyjnym.
Jedzenie intuicyjne jest niezwykle pomocne w kompulsywnym “objadaniu się”. Skupia się na akceptacji, wrażliwości na sygnały z ciała i brak restrykcji. Często rozpoczynając intuicyjne jedzenie (czyli po prostu - jedzenie - gdyby nie istniały inne nazwy diet ;). ), możesz doświadczyć “nieskończonej” ochoty na jakiś dany produkt/y. Ważne, żebyś pozwoliła sobie na tyle, na ile masz ochotę. Później to przejdzie. Dlaczego? Mózg przyzwyczai się, że nie musi łapać okazji, tylko dajesz mu zawsze to, o co poprosi, więc jest spokojny.
Rozumiem, że możesz bać się przytycia. Pamiętaj, że ciało Ciebie nie definiuje. Ciało też jest warte współczucia. No i również to tylko ciało. Ono sobie tak wspaniale radzi, by przeprowadzać nas przez życie. Dajmy mu to, czego potrzebuje w danym momencie :)
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Małgorzata Gaś
Dzień dobry. Na własną rękę to nie jest dobry sposób. W tej sytuacji proponowałabym pracę ze specjalistą, ponieważ problem tkwi głębiej i warto by było go rozwiązać. Ma Pani już natrętne myśli i napady głodu. Proszę szczerze podejść do sytuacji i jak najprędzej skorzystać z pomocy. Pozdrawiam serdecznie i wspieram w pozytywnym działaniu.
Psycholog Małgorzata Gaś

Zobacz podobne
Jedzenie stało się dla mnie ostatnio czymś, czego bardziej się boję, niż czymś, z czego czerpię przyjemność. Lęk przed jedzeniem – kompletnie przejęła kontrolę nad moim codziennym życiem. Ciągle unikam wszystkiego, co wydaje mi się „niezdrowe” albo „złe”. Każdy kęs to myśli: „A co, jeśli mi zaszkodzi?”, i to naprawdę mnie wykańcza. Chcę znowu móc jeść normalnie, bez ciągłego analizowania każdego składnika i zamartwiania się.
Mam taki problem, że jedzenie w towarzystwie strasznie mnie stresuje. Każde spotkanie przy stole to dla mnie totalna męczarnia. Boję się, że ktoś mnie oceni – jak jem, co jem, albo że zrobię coś głupiego i się ośmieszę. Z tego wszystkiego coraz częściej unikam wspólnych posiłków, co, wiadomo, nie wpływa dobrze na relacje z rodziną i znajomymi. Nie chcę ich unikać, ale ten lęk mnie przytłacza i nie wiem, co z tym zrobić
Czuję, że strach przed przytyciem zaczyna codziennie mnie zamęczać. Każdego dnia boję się dodatkowych kilogramów, a jedzenie, które kiedyś było przyjemnością, teraz tylko mnie stresuje. Zaczynam unikać niektórych produktów, bo wydają mi się „złe” albo „groźne”, i zauważyłam, że coraz bardziej krytycznie patrzę na swoje ciało. Nie ma szans, żebym zjadła cokolwiek z McDonalda czy nawet kostkę czekolady. Jem tylko warzywa, czasem lekkie mięso, już mam tego dość.
Naprawdę chciałabym odbudować zdrową relację z jedzeniem i nauczyć się akceptować siebie. Tylko nie wiem, od czego zacząć.
Mam problem, który zaczyna mnie trochę martwić. Coraz częściej budzę się w środku nocy z tak silną chęcią na przekąskę, że nie mogę się powstrzymać, nawet jeśli wiem, że tak naprawdę nie jestem głodna. To uczucie mnie wykańcza – psuje mi sen, a potem cały dzień jest trudniejszy.
Czy takie nocne podjadanie faktycznie może być związane z dietą albo stresem? Może powinnam spróbować jeść inaczej – np. większe śniadania, albo unikać cukru przed snem? A może to bardziej coś w głowie i trzeba ogarnąć stres albo jakieś emocje, które ciągną mnie do jedzenia?
Myślę, czy nie spróbować jakiejś terapii, ale nie wiem, czy to odpowiedni kierunek.
