Ghosting ze strony kochanka Nie umiem normalnie funkcjonować, ciągle rozpraszają mnie myśli na ten temat.
Anonim

Agnieszka Wloka
Droga Pani,
Wynika z tego, co Pani napisała, że ma Pani ogromne zamieszanie w głowie - zamieszanie w wartościach, w emocjach, myślach - taka gonitwa myśli. Wyobrażam sobie, że nagłe zniknięcie poprzedzone jeszcze takimi, a nie innymi komentarzami o życiu, nie usposabia do spokoju.
Jednak ja serdecznie zapraszam Panią, mimo wszystko, do refleksji nad Pani życiem - nad tym, co nazwała Pani dla siebie najważniejszym - co teraz da Pani spokój ducha, poczucie uczciwości, postępowania według swoich wartości? Jeśli uzna Pani, że faktycznie tymi najważniejszymi są mąż i dzieci to serdecznie zachęcam do skupienia się na poprawie, zacieśnieniu, odnowieniu tych relacji?
Agnieszka Wloka

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry,
Piszę z zapytaniem, ostatnio moje życie obróciło się do góry nogami. Byłam w ciąży, lecz straciłam moje dziecko.
Od nikogo nie dostałem wsparcia ani od rodziny, ani od chłopaka. Wręcz przeciwnie zostaje poniżana, wyzywana. Szczerze bardzo mnie to boli. Na początku starałam się innym wyjaśnić, co mnie boli, lecz nie rozumieją moich uczyć. Nie umiem odejść od nich, bo są dla mnie ważni. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta, a w środku załamana. Nie myślę o sobie, tylko jak uszczęśliwić innych. Martwię się o innych, troszczę, a za to dostaje odrzucenie.
Chcę popracować nad tym, żeby myśleć o sobie, lecz nie umiem. Dlatego piszę tutaj z zapytaniem, jak zacząć myśleć o sobie pozytywnie i zająć się sobą?
Dzień dobry, to będzie długi wpis. Z góry przepraszam i proszę o odpowiedź na dwie nurtujące mnie kwestie (są na samym dole).
Zaczynam od pytania czy trafiłem na osobę typu narcyz ukryty/wrażliwy? Jakiś czas temu poznałem dziewczynę w pracy na imprezie firmowej. Na pierwszy rzut oka - skromna, łagodna, nie śmiała, małomówna dziewczyna, która nie lubi rzucać się w oczy i woli zostać na uboczu, ktoś kto wydaje się nie groźny i buduje wokół siebie aurę "aniołka". To osoba, która bardzo dba o wygląd - zawsze mocny makijaż, pomalowane paznokcie i intensywny zapach perfum do pracy.... Musiałem się jej wtedy spodobać bo sama podeszła i zagadała kilka razy. Na początku naszej znajomości było super, miałem wrażenie, że spotkałem bratnią duszę... Pisaliśmy codziennie, rozmowa się kleiła, umówiliśmy się na pierwszą randkę, gdzie też było super. Dziewczyna była miła, "empatyczna" uśmiechnięta, ciekawa mojej osoby, choć zauważyłem, że ma problemy ze słuchaniem. Rozmawialiśmy o naszym przyszłym związku, choć zastanowiło mnie jedno jej pytanie - " czy jak kiedyś się pokłócimy, będąc razem lub jeśli nam nie wyjdzie to czy nie będziesz się mścił, obgadując mnie w pracy?" Wszystko układało się podręcznikowo, była zaangażowana w relację, przez telefon rozmawialiśmy po prawie 3h... - Jakby faza idealizacji.
Mimo tej pogodnej maski, cały czas coś mi nie pasowało... Po pewnym czasie zauważyłem jej braki emocjonalne. Nie potrafi rozmawiać o swoich uczuciach, jest chłodna i brakuje jej takiej głębi emocjonalnej oraz większej empatii. Nie radzi sobie z emocjami i często reaguje płaczem. Nie potrafi się otworzyć na drugą osobę. Nasze "głębokie" rozmowy na poważne tematy były bardzo płytkie z jej strony. Czułem, że ona mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć. Uwielbia być adorowana i przyjmować komplementy - mimo introwertcznej osobowości dużo jeździ na dyskoteki (prawdopodobnie szukając uwagi innych mężczyzn) i publikuje wyzywające zdjęcia na Instagramie. Między wierszami można wyczytać, że uważa siebie za najpiękniejszą i ma wysokie mniemanie o swoich wyglądzie "ja wiem, że mam fajne to i tamto", "mam większe cycki niż inne haha". Często manipuluje, żeby usłyszeć komplement - " ja wcale nie jestem taka idealna" "nie umiałabym tego zrobić tak jak ty". Nie ufa ludziom - według niej wszyscy są źli, nigdy nie słyszałem pozytywnej opinii na czyiś temat z jej ust (z wyjątkiem mnie,,) Nawet o swoich najbliższych nie ma najlepszego zdania... W swoich historiach i opowiadaniach wiecznie stawia się w roli ofiary i źle wyraża się o ludziach, nawet ich obrażając, używając wulgarnych słów. Ona w ogóle jest wulgarna... Potrafi śmiać się z ludzi, tylko dlatego, że idą w weekend do pracy. Obsługę hotelową potrafi nazwać "tanią siłą roboczą". W pracy nazywają ją "księżniczką", bo wiecznie coś jej nie pasuje i uważa, że wszystko jej się należy - tak z automatu... Że to facet ma robić na kobietę i kropka. "Mam wysokie wymagania co do mężczyzn" mówi dziewczyna, która nie ma praktycznie nic do zaoferowania...
Znajoma z pracy mówi, że szkoda mnie na nią, bo wieje od tej dziewczyny pustką, mimo tego spróbowałem. Zawsze stawia siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu i ciągle zmienia zdanie na różne tematy, przy czym jest wyśmiewna i od dłuższego czasu nie może sobie nikogo znaleźć.
Na pewnym etapie tej relacji czułem się samotny, że ona patrzy tylko siebie. Ciągle towarzyszył mi stres, co ona teraz zrobi i miałem mocne wahania nastrojów. Ważyłem słowa, trochę chodziłem na palcach w tej relacji.
Nadeszło drugie spotkanie - które zaczęło się małym nieporozumieniem, przez które zrobiła mi awanturę (błąd w komunikacji w sprawie miejsca spotkania, gdzie miałem po nią podjechać - bardzo to wpłynęło na dalszy przebieg tej randki) zaczęła milczeć i sprawiać wrażenie jakby spotkała się ze mną z musu. Zapytałem jej się " wszystko ok?" To usłyszałem " a co źle wyglądam?!" Tylko jedno jej w głowie... Swoim zachowaniem kompletnie zniszczyła mi humor i dobre nastawienie jakie miałem tamtego dnia.
Czułem się jakbym spotkał się z dwiema różnymi dziewczynami (pierwsza, druga randka),wytrąciła tym ruchem wszystkie moje atuty z rękawa. Z każdą minutą zaczęła pokazywać pazurki (cechy wypisane jak wyżej) i opowiadać o sobie rzeczy, przez które co raz bardziej zaczęło mnie od tej osoby odrzucać ( nadużywanie alkoholu, niechęć do dzieci, czarno -białe myślenie itp) Na moment była sympatyczna, za chwilę znowu opryskliwa... Przez to wszystko było drętwo i nudnawo, chociaż i tak próbowałem ratować sytuację. Chciałem pokazać jej swój dom przejazdem - usłyszałem "Pfff, no dobra..." Jak tutaj spędzać miło czas?
Nagle zrzuciła maskę.. Na drugi dzień zaczyna się dystansować i lekceważyć, po tygodniu takiego zachowania nagle o 1szej w nocy dostałem wiadomość (na rozmowę byłem chyba zbyt mało ważny), że to koniec i że o zakończeniu zaczęła myśleć po drugim spotkaniu. Byłem wyrozumiały i zareagowałem spokojnie. Dodałem - " jak mam być szczery to przez całą drugą randkę miałem wrażenie, że szukam kogoś innego" - i tutaj zaczęła się kłótnia z jej strony... "No nieźle, mówiłeś, że Ci się podobam". Zaczęła się bronić słowami "takie jest życie" "nie ciągnęło mnie do dalszej relacji" "zostawię to dla siebie" " mam prawo zmienić zdanie".
Poczułem jakby wina zaczęła spadać na mnie i to poczucie winy towarzyszyło mi przez długi czas. Do teraz mam takie momenty, gdzie czuje, że to ja coś zepsułem. Żadnego przepraszam, ani empatii z jej strony, zamiast tego zimna jak lód - Odrzucenie? Dostała ode mnie wiadomość, że niefajnie tak nagle kończyć i to bez większego powodu oraz, że z takim podejściem ciężko będzie mieć kogoś znaleźć, choć nie życzę jej źle.
Jeszcze gdy nie znałem jej w pracy, to w ogóle nie gadaliśmy ze sobą. Teraz traktuje mnie po tym wszystkim jak powietrze (wcześniej umówiliśmy się, że po tej sytuacji będziemy się traktować normalnie i z szacunkiem). Odezwie się tylko w celach służbowych - ale to ostateczność, jeśli jest już zmuszona do kontaktu ze mną, co zdarza się bardzo rzadko. Próbowałem dwa razy zagadać, bo to nie powód, żeby się dąsać na siebie, ale mimo że wyciągnąłem rękę i coś mi tam odpowiedziała - to dalej milczy. Mam wrażenie, że jest to " karanie ciszą".
Źle to na mnie wpływa, czuje obniżone poczucie własnej wartości i czasami chciałabym wyciągnąć rękę. Dziewczyna sprawia wrażenie, jakby spłynęło to po niej jak po kaczce. Nawet na mnie nie spojrzy, przechodząc obok... Czy mogłem trafić na osobę typu ukryty narcyz? Dlaczego zostałem odrzucony? Dlaczego oni tak robią? Z góry dziękuję, Bartek
Jak sobie poradzić z takim problemem?
Jestem od kilku lat samotną singielką. Mam 26 lat, ciężko mi znaleźć niestety partnera w tych czasach.
Chcę założyć już rodzinę, być mamą, ale nie mogę się ciągle tego doczekać. Zmagam się z takim problemem, że jeżeli dowiem się, że ktoś z rodziny czy nawet znajoma osoba, jest w ciąży wpadam, że tak powiem w szał, dopada mnie zazdrość.
Ok rok temu, gdy dowiedziałam się, że siostra będzie miała dziecko, płakałam po tej informacji z zazdrości chyba z 2 godziny, byłam wręcz zła, nie mogłam się wtedy opanować.
Tak jest za każdym razem, a mi się ciągle nie udaje, a lata mi uciekają. Jak sobie z tym poradzić.
Czy to normalne zachowanie gdy moja partnerka uwielbia adorację ze strony innych mężczyzn?
Rozumiem, że jest to miłe uczucie, ale odczuwam spory niepokój, gdy widzę ile przyjemności jej to sprawia. Nawiązuje z tymi facetami przyjacielską relację. Teraz aktualnie z jednym ciągle rozmawia, pisze, wyręcza ją w pracy lub jej pomaga, to samo poza pracą. Prosi ją by go budziła, on robi to samo wobec niej, umawiają się na zakupy i inne spotkania, przynosi jej rzeczy, gdy tylko powie, że ją coś boli albo ma na coś ochotę.
Strasznie nie daje mi to spokoju i mam wrażanie, że popadam w paranoję. Po poprzednich związkach mam problemy z zazdrością, ale robię wszystko by jej nie odczuwać, ale odnoszę wrażenie, że pomimo iż wie o tym, to daje mi specjalnie powody. Gdy mówię jej o moich obawach, mówi, że wymyślam i ją ograniczam i to przeze mnie nie ma żadnych znajomych. Po dzisiejszej takiej sytuacji, gdy bez powodu przestała się do mnie odzywać, gdy dosiadł się ten facet do nas uznałem, że po prostu pójdę w swoją stronę, bo nie mam ochoty w tym brać udziału.
Aktualnie się nawet do mnie nie odezwie pomimo, że jesteśmy ciągle razem, ale z tym facetem bez przerwy rozmawia. Nie jest to pierwsza taka sytuacja z kimś i czuję się fatalnie.
Witam. Przez pewien czas byłam blisko w relacji z dwiema dziewczynami. Po pewnym czasie zauważyłam, że zaczęły się one obydwie odsuwać ode mnie. Byłam zazdrosna o tę relację (gdzie to niestety ukazywałam) I z jedną z nich straciłam kontakt, bo poczuła, że wtrącam się w jej życie. Zaczęłam się odsuwać od tych koleżanek, stwierdzając, że nie ma co być w relacji na siłę. Po jakimś czasie u nich nastąpił konflikt i jedna z nich zaczęła się do mnie zbliżać. Byłyśmy naprawdę bardzo blisko.
Każde problemy, troski, żale rozwiązywałyśmy razem.
Ostatnio ona zaczęła znowu odnawiać kontakt z poprzednią koleżanką, zaczęły znowu być blisko siebie, poczułam, że nasze spotkania, rozmowy już nie są takie jak kiedyś. Zasugerowała mi ona, żebym odezwała się do tej dziewczyny i wyjaśniła z nią wszystko. Napisałam do niej, dowiedziałam się, że miała do mnie problem, ponieważ ona była w ciąży, że była sama, nie miała z kim porozmawiać. Ja po prostu miałam blokadę do niej, bo sama się odsunęła i nie chciała ze mną relacji, a wymagała ode mnie, żebym jej pomagała (gdzie o tę pomoc mnie nie prosiła). Przyznałam jej i przeprosiłam za to, że kontrolowałam jej życie i ciągle musiałam gdzieś być z nią. Napisałam jej, co czułam, że miała prawo się odsunąć, ale sugerowanie, że nie miała ode mnie pomocy nie prosząc o nią to nie mogła mnie winić. Ona sugerowała mi już w grudniu spotkanie ze możemy się zobaczyc(bo urodziła dziecko i chciała pokazać córkę), ja nie umiałam się spotkać, bo musiałam wszystko przetrawić i napisałam, że porozmawiam z mężem i spotkamy się następnym razem. Ja jej zasugerowałam spotkanie ostatnio, pomoc przy dziecku i ogólnie. Powiedziała, że da znać i dziękuję za troskę. Porozmawiałam z przyjaciółka, powiedziałam, że się do niej odezwałam i powiedziałam co czuje i wql, popierała mnie i była szczęśliwa że zrobiłam krok. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółka i znowu odczułam zazdrość, że znowu do niej idzie, a do mnie po wielu zaproszeniach nawet nie przyszła. I wysłuchałam, że to wszystko moja wina, że powinnam dawno wyciągnąć rękę, bo ona jest taka, że nie potrafi. Zarzuciła mi, że ciągle tłumaczę się i bronie swoimi problemami psychicznymi a ja nie czuje ze to obrona tylko po prostu się tak czuje. Nie umiałam podjąć wcześniej takiej decyzji, żeby się odezwać, bo tego nie czułam, miałam blokadę. Teraz ona wyczuła, że ciągle ja kontroluje, bo ona się z nią spotyka i ciągle mam o to problem i nie umiem się pogodzić ze oni są razem, a jakbym się odezwała to też bym z nimi mogła spędzać czas. Obwiniam mnie ze jestem hipokrytka, bo powinnam od razu się umówić na spotkanie skoro tak mi bardzo na tym zależy. Ale tal naprawdę po prostu czuje ze moja najbliższą przyjaciółka znowu woli ją od niej Czuje się okropnie, chodzę do psychologa. Niby wszystko sobie mówię i tłumaczę, ale nie umiem się z tym pogodzić. Co mam zrobić
Jestem z moim mężczyzną 4 lata w związku, ma on depresję i przechodziliśmy różne momenty, zawsze byłam przy nim i go wspierałam. Od jakiegoś czasu jest bardzo źle, on nie chce iść na terapię ani do psychiatry. A ja nie mam sił już, aby wspierać, czuję się odtrącana, nie są ważne moje odczucia ani mój nastrój. Plus nie sypiamy ze sobą już od roku. On jest bardzo egoistyczny i wiem, że to wynik też depresji, ale ja nie mam siły już. Nasz związek, od kiedy ja odpuszczam, zaczyna się sypać. Kocham go, ale ja nie mam sił już, jako kobieta, jako partnerka jestem zaniedbana i nie mówię tu o rzeczach materialnych, ale o zwykłym docenieniu i poczuciu, że to ma sens wszystko. Nie mogę z kim rozmawiać o tym, bo on mówi, że wszystko wiem co i dlaczego się dzieje z nim, że nic - nawet ja go nie cieszę. I ja w tym wszystkim jestem strasznie nieszczęśliwa, nie umiem dać z siebie więcej, bo sama ze sobą nie umiem sobie teraz poradzić. Jednocześnie wiem, że chyba na pewno mnie potrzebuje. Zarzuca, że się nie uśmiechnę, jak się widzimy, ale ja nie mam siły się śmiać. Chce uciec jak najdalej od niego, bo bycie z nim mnie rani strasznie. Nie wiem, co robić…