Left ArrowWstecz

Jak wspierać męża w depresji nie tracąc siebie: Pracoholizm i małżeństwo

Dzień dobry, Mój mąż jest pracoholikiem i myślę, że od pewnego czasu zmaga się z depresją. Nic go już nie cieszy, nic mu się nie chce, wszystkie jego życiowe decyzje były błędem (m.in. małżeństwo ze mną i założenie rodziny-mamy 4 córki). Jak to mówi: jest już stracony i czeka na śmierć. Nie jestem w stanie namówić go na leczenie, nawet nie wiem czy zmuszenie go na siłę by coś dało. Gdy proponuje jakieś zmiany, że np. zacznę pracę, by go odciążyć, to twierdzi, że będzie tylko gorzej - bo przybędą mu obowiązki typu zawożenie dzieci do szkoły. Pytanie moje brzmi, na ile powinnam być wspierającą go żoną, a na ile powinnam się zbuntować, bo nie ukrywam, że ciągłe słuchanie jakim jesteśmy błędem, wszystko robimy źle itp. jest niszczące dla mnie. Nie ma już miejsca na jakąś czułość, miłe słowo. Gdzie jest ta granica, że troska o niego nie może zniszczyć mnie. Nie wiem jak on odnalazł by się po rozstaniu, myślę że nie będzie o nas walczył tylko po prostu zniknie. Jak dbać o osobę w depresji nie niszcząc siebie? Pozdrawiam
Emilia Wojewódzka

Emilia Wojewódzka

Bycie żoną osoby, która prawdopodobnie zmaga się z depresją i jednocześnie nie chce pomocy, to ogromne emocjonalne obciążenie. Depresja jest bardzo wciągającą chorobą, która silnie wpływa na relacje nierzadko potrafiąc je niszczyć... Domyślam się, że trudne i przykre jest słuchanie, że jest się błędem oraz że wszystko robicie Państwo źle, a w dodatku może to być dystansujące emocjonalnie. To zupełnie naturalne, że w takiej sytuacji człowiek czuje się rozdarty - między troską o drugą osobę a potrzebą ochrony siebie. Zarówno negatywistyczne postrzeganie rodziny i to, że mąż nie chce pomocy, może wynikać z tak zwanej triady depresyjnej dotyczącej świata i przyszłości, że „i tak nic się nie zmieni”, a może także z lęku czy wstydu. Wiele osób długo nie zauważa, że intensywna praca, ciągłe przeciążenie i poczucie obowiązku mogą stać się mechanizmem ucieczki - przed trudnymi emocjami, bliskością, przed bezradnością, a czasem przed własnym cierpieniem. Troska o innych zawsze powinna opierać się jednocześnie z poszanowaniem Pani granic. Może warto porozmawiać z mężem o tym, jak Pani czuje się będąc w tej sytuacji jednocześnie również wyrażając zrozumienie dla jego samopoczucia i zachęcając do zadbania o siebie w procesie psychoterapii? 

2 dni temu
Olga Żuk

Olga Żuk

Bycie obok kogoś, kto od dawna nie czuje radości, odrzuca pomoc i kwestionuje sens swoich życiowych wyborów, to ogromne obciążenie. Szczególnie gdy słyszysz, że i Ty, i Wasza rodzina jesteście błędem.

Masz prawo czuć się zraniona i zagubiona. Bycie wspierającą nie oznacza rezygnacji z własnych uczuć, potrzeb i granic.

Ta granica przebiega tam, gdzie troska o drugą osobę zaczyna niszczyć Ciebie. Masz prawo zadbać o siebie – to nie oznaka egoizmu, ale siły i odpowiedzialności. Bez tego trudno zadbać o kogokolwiek innego.

 

Pozdrawiam,

Olga Żuk 

1 dzień temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

To bardzo obciążająca sytuacja. Mieszka Pani z osobą, która prawdopodobnie zmaga się z depresją, ale nie chce szukać pomocy, a jednocześnie obarcza Panią swoją frustracją i poczuciem porażki. To niszczy Panią emocjonalnie i trudno się w tym nie pogubić.

Nie da się pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce. Wspieranie nie może oznaczać poświęcania siebie. Ma Pani prawo postawić granice, powiedzieć „dość” wtedy, gdy ciągłe narzekanie i brak ciepła stają się nie do zniesienia. Pani też ma potrzeby.

Zachęcanie męża do leczenia może być dobrym krokiem, ale nie może się Pani za niego leczyć, żyć ani decydować. To nie Pani odpowiedzialność.

Warto, by Pani sama miała przestrzeń, np. w terapii, by odzyskać siłę i nie zatracić siebie. Nawet jeśli Pani mąż się nie zmieni, Pani ma prawo zadbać o siebie.

 

Pozdrawiam ciepło,

Justyna Bejmert

Psycholog

1 dzień temu
Maciej Woropaj

Maciej Woropaj

Dzień dobry. To, co przeżywasz, jest bardzo trudne. Ciężko też bez głębszej diagnozy wskazać na kluczowy problem twojego mężą. Opis jego stanu może sugerować możliwą depresję o cechach rezygnacji, poczucia winy i egzystencjalnej beznadziei, a pracoholizm może być mechanizmem radzenia sobie z zaniżoną samooceną, lękiem, poczuciem braku sprawczości. Podobnie jak wycofanie z relacji rodzinnych, tendencja do obwiniania i dewaluowania siebie i Ciebie. Twoja troska o męża i Waszą relację jest bardzo ważna, jednak nie powinna prowadzić Ciebie do samozniszczenia. Taka "złota zasada" w relacjach z osobą w depresji brzmi pomoc nie może polegać na rezygnacji z siebie i szkodzeniu sobie. 

Można by też powiedzieć po strażacku: dobry ratownik, to żywy ratownik. Nie masz obowiązku ratować kogoś, jeśli to uderza w twoje życie i dobrostan - tu akurat chodzi o twój stan psychiczny. Warto wspierać męża jednak nie trzeba godzić się na dewaluację siebie, związku i dzieci. W takich sytuacjach masz prawo wyznaczać granice: chcę ci pomóc, jeśli ty też chcesz sobie pomóc – inaczej zniszczy to nas oboje

Ważne też żeby rozgraniczać i rozpoznawać kiedy kończy się współczucie a zaczyna utrata siebie. W tej sytuacji masz prawo rozważyć poszukanie wsparcia przede wszystkim dla siebie, a nie tylko dla męża. Myślę bowiem, że na równi z mężem, także twój psychiczny dobrostan wymaga wsparcia oraz objęcia troskliwą, mądrą i czuła opieką. Pozdrawiam serdecznie

1 dzień temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Dzień dobry,

 

Rozumiem, że to rzeczywiście trudne- chcieć pomóc i spotkać się z odrzuceniem, oferować rozwiązania, wychodzić z inicjatywą, spalać się i stawać wobec dylematu- czy i ile mogę jeszcze dać, by nie zniszczyć siebie. Dodatkowo do skomplikowania sytuacji dochodzą kwestie dobrostanu dzieci.

Rekomendowałabym, by Pani sięgnęła dla siebie po wsparcie psychologiczne/ psychoterapeutyczne. Nikt nie może za Panią rozstrzygnąć tych dylematów. Decyzje są Pani. Jednak łatwiej je podjąć, gdy uzyskujemy wspierającą relację, możliwość wypowiedzenia na głos wszystkich wątpliwości i uczuć, gdy możemy usłyszeć parafrazę i interpretację naszych słów. 

Myślę też, że wsparcie psychologa może trochę odciążyć wobec ciężaru słów męża- szczególnie tych o śmierci. Byłabym tutaj także ostrożna- nigdy nie wiemy dokładnie, jak poważne są to słowa. Zachęcam, by zapoznać się z materiałami serwisu #życie warte jest rozmowy, a także  przygotować sobie listę telefonów, z których może Pani skorzystać w awaryjnej sytuacji:

116 123 - Telefon Zaufania dla Osób Dorosłych, dostępny 24/7,

800 70 22 22 - Linia Wsparcia, oferująca pomoc w kryzysie psychicznym,

22 484 88 01 - Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji Itaka, dostępny w określonych godzinach.

116 123 - Kryzysowy Telefon Zaufania.

Może Pani też pogłębiać swoją wiedzę o zaburzeniach afektywnych- depresji- np. Depresja. Jak pomóc sobie i bliskim.  Dorota Gromnicka Edgard; Jak pomóc osobie z depresją. Porady psychiatry i opiekuna.  Anna Bondyra, Daria Dubiel.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

1 dzień temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,

Bardzo Pani współczuję – życie u boku osoby w depresji, szczególnie gdy nie chce przyjąć pomocy, jest ogromnym obciążeniem. Widać, że zależy Pani na mężu, ale też słusznie zauważa Pani, że troska o niego nie może odbywać się kosztem Pani zdrowia psychicznego.

Depresja często sprawia, że osoba chora widzi wszystko w ciemnych barwach – także siebie, bliskich i swoje decyzje. Słowa męża o tym, że wszystko było błędem, to nie ocena Pani, ale jego wewnętrzny ból. To jednak nie znaczy, że musi Pani to znosić bez końca.

Granica przebiega tam, gdzie zaczyna Pani tracić siebie – swoją siłę, poczucie wartości, nadzieję. Wspieranie nie oznacza rezygnowania z siebie, a bunt nie musi oznaczać odejścia – może być wyrazem troski o całą rodzinę, w tym o dzieci i o Panią samą.

Może warto, żeby to Pani skorzystała z pomocy psychoterapeuty, który pomoże Pani zadbać o siebie, postawić granice i poszukać rozwiązań. Czasem dopiero wtedy, gdy bliscy przestają „ratować”, osoba chora zaczyna szukać pomocy.

Jest Pani ważna. Ma Pani prawo do wsparcia, miłości i odpoczynku.

Z serdecznością,
Maria Sobol 
psychoterapeutka integracyjna

1 dzień temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry, 
Wspieranie bliskiej osoby w depresji, szczególnie gdy ta nie wykazuje chęci leczenia, jest obciążające, tym bardziej gdy cierpienie tej osoby zaczyna przenikać granice Pani własnego dobrostanu. 

Zacznijmy od tego, że depresja często powoduje wypaczone postrzeganie siebie, relacji i własnych decyzji. Pani mąż może obecnie przeżywać głębokie poczucie beznadziei, które zniekształca obraz rzeczywistości i podsuwa destrukcyjne przekonania jak to, że wszystko w jego życiu było błędem. Te słowa, choć bolesne, są raczej objawem choroby niż świadomą oceną. 

Jednocześnie ich ciągłe słuchanie rani i podważa poczucie wartości osoby najbliższej, czyli Pani. Pani granice emocjonalne są równie ważne jak troska o męża, a opieka nad kimś w depresji nie może odbywać się kosztem własnego zdrowia psychicznego. Miłość i wsparcie nie polegają na zatraceniu siebie. W relacji, nawet w kryzysie, nadal powinno być miejsce na wzajemność, czułość i szacunek. 

Warto rozważyć własne wsparcie terapeutyczne: rozmowa z psychologiem pomoże lepiej określić granice troski, nauczyć się komunikować swoje potrzeby, a także zadbać o emocjonalne bezpieczeństwo swoje i dzieci. Nie da się zmusić nikogo do leczenia, ale można stworzyć warunki do tego, by poczuł się wysłuchany przy równoczesnym wyznaczeniu granic, które będą chroniły Panią. Sygnałem alarmowym jest moment, w którym troska zaczyna Panią niszczyć i ten moment, jak widać, już nadszedł. Dbanie o siebie w tej sytuacji nie jest egoizmem. Jest odpowiedzialnością.

 Nie jest Pani sama, a to, że szuka Pani pomocy, już świadczy o ogromnej sile. 

Z wyrazami wsparcia
Martyna Jarosz

1 dzień temu
Barbara Wróbel

Barbara Wróbel

Dzień dobry.

Wspierając i towarzysząc osobie doświadczającej depresji, warto pamiętać również o sobie. Taka sytuacja może wiązać się z dużym obciążeniem emocjonalnym i zmęczeniem. Sięganie po wsparcie, w rozmowie, w relacjach, w formie pomocy psychologicznej lub psychoterapeutycznej, może stanowić ważny element dbania o własny dobrostan i zasoby.

 

Pozdrawiam serdecznie

Barbara Wróbel, psychoterapeutka Gestalt w trakcie szkolenia

1 dzień temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Chyba uczestniczę w tworzeniu dysfunkcyjnej rodziny - chcę przestać. Co zrobić?
Dobry wieczór Hmm, nie wiem od czego zacząć. Chyba muszę stwierdzić, że uczestnicze w tworzeniu dysfunkcyjnej rodziny. Mąż jest alkoholikiem, przemocowcem psychicznym (chyba w fazie wyciszonej, z powodu groźby rozwodu). Ja też coraz częściej sięgam po alkohol. Mimowolnie obwiniam o to męża, ale przecież jestem dorosła, więc odpowiadam sama za siebie. I jest jeszcze corka, która wiele lat obserwowała jak mąż mnie poniża, depta każdego dnia. Jej też się obrywało. W momencie gdy powiedziałam "stop", mąż stara się nad sobą panować, ale alkohol wciąż jest. I mi też wciąż go proponuję. Nie umiem odmówić. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale pije dopiero gdy corka spi, nie upijam się, rano nie czuć ode mnie alko. Mimo to, wiem, że mam problem. Z którym chce walczyć. Ale mąż u siebie tego nie widzi. Tzn, mówi, że widzi, i na tym się kończy. Nie wierzę, że jego słowa są prawdziwe. Mówi, to co ja chce usłyszeć. Nie wiem od czego zacząć. Czy od leczenia, czy najpierw zadbać o córkę, która nie panuje nad emocjami, czy może.od rozwodu. Chętnie wysłucham każdej rady, nie radzę sobie sama. Pozdrawiam
Właściwi ludzie spotkali się w niewłaściwym czasie - uczucia między mną a kolegą z pracy, jednak oboje czekamy, jaką decyzję on podejmie.
Mając 36 lat myślałam, że człowiek jest mądrzejszy, a jednak czasami wpląta się w trudne sytuacje. ..Mam dość „skomplikowana” relacje z „kolega” z pracy. Zawsze byliśmy blisko, ale nasze relacje nigdy nie przekroczyły relacji zawodowej, ale z końcem zeszłego roku kolega zrobił pierwszy krok i wyznał, że mnie kocha i że czuje, że jestem miłością jego życia. Nie byłoby to może nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że on jest w związku małżeńskim. Wyznając to poinformował, że ma plan by zakończyć swój obecny związek. Powstał między nami mini romans emocjonalny, bo oboje jednak coś do siebie czuliśmy, ale praca i jego małżeństwo nie pozwoliło nam wcześniej przekroczyć pewnych granic do momentu jego wyznania. Po miesiącu od wyznania mi miłości, jego żona poinformowała, że jest w ciąży. Ona o niczym nie wie i tego, że on planował odejść. „Kolega” uznał, że nie potrafi odejść teraz, bo nie chce by stres rozstania i rozwodu wpłynął na ciąże. Chce tworzyć „pozory” związku do czasu rozwiązania i chce odejść dość wcześnie po narodzinach. Ma rozplanowane kwestie finansowe i mieszkaniowe. Jest tylko czynnik ludzki, o którym nie myśli w postaci tego malucha i tego jak ugną mu się nogi jak weźmie je na ręce i zda sobie sprawę, że nie odejdzie. Nasza relacja nie przekroczyła granic emocjonalnych i rozumiem jego postawę i nigdy nie oczekiwałam czegoś więcej i ostatecznych decyzji tzw na już! Dałam mu czas do końca tego roku, że jeśli będzie chciał coś zmienić to ja dla niego będę, ale nie dłużej. Ograniczyliśmy swoje kontakty nawet w pracy. On ma stany depresyjne i ucieka w prace i wyjazdy, bo nie radzi sobie z sytuacja, bo jest tam gdzie nie chciał być. Ciężko się nam komunikuje. Ja jestem typem lękowymi, a on unikającym. Nasze rozmowy są przesiąknięte złością, żalem, rozgoryczeniem, brakiem nadzieji. Czuje się okropnie z tym wszystkim. Jednocześnie oboje czujemy, że stworzylibyśmy dobra relacje, gdyby nie sytuacja, ale nie buduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu. Czuje się też jak naiwna idiotka, bo przecież nikt nie zostawia kobiety z małym dzieckiem, a on zostawił sobie furtkę, że woli teraz tworzyć pozory, bo jak stchórzy i nie odejdzie to nie będzie psuł tej relacji, która obecnie ma. Jestem tez zazdrosna, bo mam 36 lat i nie było mi dane jeszcze posiadać swoich dzieci i czuje rozgoryczenie, że oddałabym wszystko, by zamienić się z jego żoną miejscami. Biologicznie czas mnie goni i mam żal do losu, że zadrwił z nas obojga. Miałam trudne wcześniejsze relacje i długo byłam sama, bo chciałam być gotowa i chciałam być lepsza osoba dla przyszłego potencjalnego partnera. Długo pracowałam nad sobą i jeśli teraz miałabym wejść w związek, to miałby to być „ten”, w którym chciałbym założyć rodzine. „Kolega” wiedział od początku o moich przejściach życiowych i wie czego szukam. Nie radzę sobie emocjonalnie w tej sytuacji, bo stoję gdzieś na marginesie życiowym i czekam aż ktoś mnie wybierze, bo uzna, że jestem już wystarczająco warta. Tu on wybiera… to jest tak jakby właściwi ludzie spotkali się w niewłaściwym czasie. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie kompletnie zerwać kontaktów, bo pracujemy razem. Ciężko mi w jakiś sposób ruszyć dalej, gdy on jest obok. Planuje przenieść się w firmie, bo czuje, że się nie podniosę z tego. Wewnętrznie czuje też, że będę wyczekiwać czy on podejmie jednak decyzje do końca roku i czy wróci, a gdy patrzę na to realistycznie to odzieram się z nadziei. Czuje się upokorzona, bo jestem jednak tą druga. Nie wiem co mam zrobić ze sobą.
Gdy przez miesiąc byliśmy z chłopakiem na odległość, narosły takie kłótnie, że zerwał ze mną.

Jestem z chłopakiem 10 miesięcy, do tej pory zawsze się u nas układało, potrafiliśmy sobie poradzić z każdym problemem i na wszystko znaleźć rozwiązanie, traktował mnie jak księżniczkę i w końcu poczułam się bezpiecznie, jednak po wyjechaniu na miesiąc 700 km od niego, ja i on mieliśmy okropne okresy w życiu, tęskniliśmy za sobą i to spowodowało, że się nie potrafiliśmy dogadać i się kłóciliśmy. 

Przy jednej kłótni 2 tygodnie temu nazbierały sie we mnie wszystkie emocje i pod ich wpływem powiedziałam, że mam wyje**ne w ten związek, nie miałam tego na myśli i nie kontrolowałam tego co pisze, tłumaczyłam mu to przez te 2 tygodnie bez przerwy i sie nie poddawałam, próbowałam zrobić wszystko, żeby było między nami dobrze, pomimo tego że nie mogliśmy się spotkać i o tym wszystkim porozmawiać, ale on jest bardzo wrażliwą osobą ze względu na swoją przeszłość, wiele rzeczy zapamiętuje i do teraz boli go to, że tak powiedziałam, ciężko mi jest cokolwiek przetłumaczyć, bo nie jesteśmy w stanie teraz się spotkać i porozmawiać 😕 Wczoraj zerwał ze mną, powiedział, że nie ma siły już na walkę i nie czuje się szczęśliwy w tym związku od momentu, kiedy to powiedziałam, obiecałam sobie, że nie będę błagać chłopaka o to, żeby został, ale kocham go tak bardzo, że nie potrafię, pisząc z nim i błagając o wybaczenie powiedział, że nie wie co z nami będzie, bo on już stracił siły na walkę, zaproponował rozmowę za tydzień jak wrócę, powiedział, że mnie kocha, ale już nie wie co ma z tym zrobić, pomimo tego że wiem, że szczera rozmowa może dużo zmienić i jest możliwość, że dalej będziemy razem to i tak mam w głowie, że może jednak nie da mi tej szansy i nie poradzę sobie bez niego 🥺 Nie wiem co mam już robić, wielokrotnie pisaliśmy o tym, ale to nie jest to samo, co rozmowa twarzą w twarz.

Chcę rozstać się z mężem. Myślę, że na pewno, ale to wciąż nie jest dla mnie łatwe.
Witam. Nie wiem od czego zacząć. Chce się rozstać z mężem. Powodów jest sporo, ale według mojego męża są one nieważne. Od początku naszego związku jego zdanie było najważniejsze i ostatnie. On mówił co myślał i nie patrzył na to, że mnie rani. Moja wina, bo zawsze dusiłam wszystko w sobie i tak przez 20 lat bycia razem się nazbierało. Nie powiem, że były to tylko złe chwile ,ale ostatnio tak. Urlop z dziećmi ( a mamy ich 2: 15 i 9 lat) był katastrofą. Tzn. Ja z dziećmi, a on sam, bo się źle czuje. Przed 5 lat miał stwierdzona depresję i tłumaczyłam to też tym, brałam większość obowiązków na siebie ,do tego praca na cały etat. Jakoś z pół roku temu stwierdziłam, że muszę coś dla siebie zrobić i pomyśleć o sobie, bo zwariuję i zapisałam się na siłownię bez pytania czy mogę, ale z wyrzutami sumienia. Do teraz jest mi to zresztą wypominane i to, że na pewno go zdradzam, bo zaczęłam o siebie dbać. W poniedziałek dzwonił do mnie( zawsze dzwoni z pracy, bo mam poniedziałki wolne) I znowu było wałkowane to, że on się źle czuje, że ja dla niego nic nie robie i w którymś momencie zaczął na mnie krzyczeć, a ja głupia słuchałam tego, zamiast odłożyć telefon. Zresztą nie pierwszy raz. Jak wrócił to była kłótnia i wyszedł gdzieś na noc. Wrócił i przed moja pracą znowu kłótnia, gdzie wykrzyczał mi, że jestem jego wrogiem i inne rzeczy, ja w odwecie mu powiedziałam tylko, że jest złym ojcem ( co w sumie jest po części prawdą, bo z dziećmi nie ma za bardzo kontaktu). Nie chciałam, ale chciałam go zranić tak, jak on mnie ranił co jakiś czas. I takie kłótnie ciągną się do dzisiaj, a już niedziela. Prosiłam go we wtorek : daj mi spokój, muszę sobie wszystko ułożyć w głowie, poszukam psychologa online ( mieszkamy w Niemczech). Jestem totalnie zmęczona tym wszystkim. U niego to jest tak : raz mnie kocha ,raz koniec i nie będzie poruszał tematu i tak kilka razy dziennie, a ja tak nie umiem. Już mu dzisiaj powiedziałam, że nie chcę z nim być i to koniec i naprawdę tak myślę, bo mam dosyć. Starsza córka mi sama powiedziała, że tato myśli tylko o sobie. Ja wiem, że ciężko jest i jemu, bo jesteśmy ze sobą 20 lat razem, ale szczerze to ja nie wiem czy go kocham, czy chcę z nim być. Wczoraj wyszłam na chwilę z koleżankami, żeby pogadać z kimś na ten temat, a on mnie śledził czy nie spotykam się z kochankiem i to nie pierwszy raz w tym tygodniu. Jestem psychiczne roztrzęsiona , sama nie wiem, co się ze mną dzieje i tak na 80 procent jestem pewna, że nie chce z nim być. Samotności się nie boję, prędzej czy sobie finansowo poradzę itd. i czy w długi nie popadnę, bo mamy kredyt na dom. Nie wiem co mam zrobić, a ciągle czuje się jakby on mnie zmuszał do bycia z nim razem. Jakoś w maju też mieliśmy kłótnie. Nie aż taką dużą i się pogodziliśmy, ale wtedy pierwszy raz żałowałam, że się z nim pogodziłam i od tamtej pory czuje się, jakbym go okłamywała, że go kocham. On oczekuje ode mnie seksu, a ja już od bardzo długiego czasu nie mam chęci i nie umiem się zmuszać i to też mi wypomina. Ja mu dzisiaj powiedziałam, że czuje się na dzień dzisiejszy zagubiona i chce mieć trochę czasu dla siebie, żeby zrozumieć co się ze mną dzieje i trochę mu powiedziałam, z czego to się wzięło. Niby rozumie, ale ciągle drąży. Ja nie wiem czy chce z nim być. Proponował terapię dla par, a ja nie wiem czy chce, nie wierzę, że może być lepiej po prostu... Chcę tylko spokoju dla siebie i dzieci.
Dzień dobry, mam parę pytań odnośnie swojego zachowania.
Dzień dobry, mam parę pytań odnośnie swojego zachowania. Obmyślałam to przez długi czas i nie mogę na to znaleźć odpowiedzi. Zauważyłam u siebie, że niezależnie od tego, co się dzieje, zawsze odcinam się od przeszłości, a dokładniej co jest z nią związane. Np. mój przyjaciel, z którym straciłam kontakt (bez żadnej kłótni). Po tym jak urwał się kontakt, blokuję i unikam wszędzie ich piosenek. Z koleżanką oglądałyśmy serial, ale straciłyśmy kontakt i kompletnie odcinam się od informacji o serialu i przestaję oglądać. Miejsca, w których często przesiadywałam ze znajomymi, próbuję unikać. Nie chcę oglądać czegoś jeśli pamiętam, że moja stara znajoma się tym fascynowała. Z tych wszystkich przykładów nie było żadnego, w którym urwał się kontakt przez kłótnie. Po prostu nasze ścieżki się zmieniły wraz z planami na życie. Czy jest to normalne zachowanie? Czy można to jakoś zmienić? Przeszkadza mi to w życiu czasami i domyślam się, że nie jest to norma.
Przemoc emocjonalna i fizyczna w związku - jak znaleźć siłę do działania?

Mój facet zrobił ze mnie najgorszą, bezwartościową osobę Czuje się nikim I nie mam chęci do życia. Do tego zaczął mnie bić. Nie ma dnia, bym nie płakała. Ciągle robię wszystko źle i nie tak. Co robić? Błagam, bo już nie mam siły walczyć z nim. Gdyby nie syn, to chyba bym odeszła z tego świata.

W związkach szukam poczucia bezpieczeństwa, którego nigdy nie miałam. Jak wyjść z błędnego myślenia?
Witam, byłam w paru związkach, te związki zawsze kończyły się porażką, bo szukałam w nich bezpieczeństwa. Jak mogę wyjść z tego błędnego koła?
Chłopak pożycza moje auto bez poszanowania, a gdy zwracam mu uwagę, obraca kłótnię przeciwko mnie.
Czuję się wykorzystywana przez mojego chłopaka, ponieważ pożycza cały czas moje auto oznajmiając mi , że „biorę twoje auto” , nie pytając mnie o zgodę , czasem nawet nie pyta tylko bierze jak swoje . Kiedy go zapytałam czemu nie pojedzie swoim to oznajmił mi, że moje ma lepsze nagłośnienie i woli jeździć moim , lub jedzie gdzieś zawieźć siostrę czy rodziców to mówi, że u mnie jest więcej miejsca i wygodniej . Ja zapłaciłam za to auto i bardzo o nie dbam, a mój chłopak ni koniecznie jeździ z klasą i poszanowaniem mojej własności . Za każdym razem kiedy zwracam mu uwagę mówi, że mu żałuje i się trzęsę o auto i tworzy się niepotrzebna kłótnia, którą on zaczyna , a ja czuję się nie komfortowo i nie chce kontynuować tej kłótni ,tylko dojść do porozumienia . Kiedy dziś mu pokazałam pewien artykuł o tym , że jeśli spowoduje wypadek moim autem to ja stracę zniżki i ubezpieczalnia może nałożyć na mnie karę za to, że go nie zgłosiłam jako współużytkownika auta . Znów rozpętał wojnę o to , gdzie ja tylko mu pokazałam artykuł . Później niestety nie odzywa się do mnie nawet dwa dni i kiedy w końcu zaczyna ze mną rozmawiać, gdzie zaznacza, że to moja wina i ja mam przeprosić choć nie wiem za co . Czuję się źle z tym faktem, że nie mogę używać swego auta tylko na swoje potrzeby. Czy to ze mną jest coś nie tak ? Czy jestem taka żyła czy moje uczucia są adekwatne?
Czy to normalne, gdy mój 15-letni chłopak prosi mnie o podnoszenie bluzki? Jak się zachować?

Mam 14 lat na imię Monika. Od roku jestem z chłopakiem. Bardzo się lubimy, ale zaczął się ostatnio "dziwnie" zachowywać.

Poprosił mnie, abym podniosła bluzkę do góry (nie noszę jeszcze stanika). Zawstydziłam się, ale zrobiłam to, bo to mój chłopak. Chciał również, abym zdjęła spodnie, ale nie zgodziłam się. Czy to normalne zachowanie? On ma 15 lat, jak mam się zachować?

Witam od roku mam problem z zaufaniem do swojego partnera, jesteśmy już 4 lata razem i od 2 mieszkamy razem. Był czas ,że bardzo dużo wspominał o swojej koleżance z pracy oraz gdy widział wiadomość od niej uśmiechał się, starał się też i sugerował czasami rzeczy do ubioru które ona już posiada. Nie jestem pewna czy stara się mnie upodobnić do niej czy to już moje wyobrażenia. Gdy rozmawiamy zaprzecza ale przy tym widać, że jest zmieszany. Staram się mu ufać ale nie ma dnia kiedy nie myślę, że on mógł się w niej zakochać, chociaż stanowczo zaprzecza... to rozmyślanie niszczy mnie od środka i chciałabym pozbyc sie myśli i zacząć ufać.
Konflikty w związku: jak rozmawiać, gdy z małych spraw robi się wielkie zamieszanie?

Witam, 

ostatnio mam gorszy czas z partnerem. Było kilka dziwnych sytuacji. Już trochę nauczyłam się panować nad własnymi emocjami, a mam wrażenie, jakby mój chłopak zdziecinniał. Mieszkamy razem dość długo. Pewnego dnia, gdy odwiozłam go do pracy i pojechałam do swojej mamy, po powrocie miałam po niego jechać, ale zaproponowałam, że może przyjedzie po niego jego tata. Nie chciał, po czym powiedział, żebym to ja po niego przyjechała. Następnie zadzwonił jeszcze raz i powiedział, że wróci jednak ze znajomym z pracy. 

Po powrocie do domu zarzucił mi, że nie chce po niego przyjeżdżać, że jak zabieram auto, to żebym je odstawiała (tzn. do jego pracy) oraz, jak ja mogłam w ogóle pomyśleć, że ktoś inny ma po niego pojechać. 

Ja nie miałam nic złego na myśli. Nie wiem, jak reagować na takie sytuacje, bo takich (jak dla mnie błahych) spraw jest sporo i z sytuacji zupełnie dla mnie nieznaczącej potrafi zrobić wielkie show.

Jak rozmawiać z alkoholikiem po wyjściu z detoxu, jak mu pomóc?
Jak rozmawiać z alkoholikiem po wyjściu z detoxu, jak mu pomóc?
Jestem zmęczony i znudzony swoim życiem - dom i praca, która nie jest związana z moim zawodem. Potrzebuję kontaktu z innymi osobami - czy mam na to szansę?
Dzień dobry, mam 26 lat. Skończyłem dobre liceum i potem poszedłem do medycznej szkoły policealnej. Aktualnie kończę licencjat. Problem polega na tym, że po dzień dzisiejszy nie mogę znaleźć pracy w zawodzie i ciągle muszę pracować fizycznie za najniższą krajową. Ogólnie uważam, że ciągle robię to, czego nie chcę, nie mogę się odnaleźć. Nie mam też zbytnio znajomych i to jest jeszcze większy problem, bo nie mam się z kim spotykać. Zawsze było mi trudno o złapanie dobrego kontaktu z kimś, a w obecnym momencie tym bardziej, ponieważ sporo osób wyprowadziło się do innych miast albo mają jakieś swoje sprawy. Moje życie to tylko dom i praca. Mam już dosyć tej ciągłej rutyny i chciałbym, żeby coś się zaczęło zmieniać, aczkolwiek nie wiem jak mam sobie pomóc. Dodam że od 5 lat mam też dziwne problemy zdrowotno-alergiczne. Nie wiem co jest tego przyczyną. Byłem u kilku specjalistów, ale żaden nie powiedział mi niczego konkretnego. Ciągle jestem zmęczony i nie mam chęci do życia, do tego problemy z układem trawiennym. Od czego mam zacząć ? Czy mam jeszcze w życiu szanse by kogoś poznać ?
Odczuwam zazdrość, gdy partner rozmawia dużo ze znajomymi nam osobami. Nie czuję trudności we własnej samoocenie.
Witam, Przychodzę z pewnym problemem, dotyczącym relacji z partnerem. Otóż, w codziennej relacji jest między nami wszystko dobrze, wsparcie, miłość, zrozumienie, wspólne podejście. Uogólniając mamy dobrą relację. Jednak problem pojawia się w mojej zazdrości, gdyż pomimo że partner mnie nigdy nie zdradził, to wkurzam się kiedy, np. widzę, że rozmawia z inną dziewczyną. Nie mówimy tutaj też o każdej obcej dziewczynie, tylko sytuacjach, że chodzimy we wspólne miejsce i przewijają się tam, można powiedzieć, stare twarze, które znamy. Denerwuje mnie fakt, że mój partner pogada, wymieni kilka zdań, później wróci do swoich zadań, po kilku chwilach znowu jest wymiana zdań. Te rozmowy są luźne, nie ma w nich podrywu czy innych dziwnych rzeczy, po prostu sam fakt tego zagadywania czy też odpowiadania komuś mnie drażni. Rozmawiałam z partnerem o tym i twierdzi, że to nic złego, że skoro często się kogoś widzi to jest normalne, że z kimś się rozmawia. Oczywiście ja też tak uważam, co więcej też rozmawiam z facetami, jednak nie zagaduję kogoś kilka razy jednego dnia sama z siebie, potrafię to zbalansować. Też czasem komuś coś odpowiem, też czasem sama zagadam i zamienię parę zdań, ale zawsze mam z tyłu głowy, żeby było to normalne, a nie przesadne zachowanie. Domyślam się, że trochę wariuje, jednak denerwuje mnie to w pewien sposób. Co więcej w większości przypadków jesteśmy w tym miejscach wspólnie, oczywiście każdy robi swoje i też większość osób, z którymi rozmawiamy o tym wie. Wiem, że powinnam sobie coś takiego odpuścić, wiem, że nie do końca moje zachowanie jest fajne, a partner zamieniając parę zdań czy rozmawiając kilkanaście minut z płcią przeciwną, od razu kogoś nie podrywa, ale boli mnie, że pomimo że mówię mu o moich przykrościach to on twierdzi, że nic nie zmieni, bo nic złego nie robi. Że wymiana zdań czy rozmowa to po prostu normalne, skoro często się kogoś widzi. I że on nie będzie zachowywał się niegrzecznie, że ma się nie odzywać czy nie odpowiedzieć. Tylko czy nie można po prostu grzecznie odpowiedzieć, ale samemu po prostu dać sobie spokój z zagadywaniem? Proszę o odpowiedź, jestem ciekawa spojrzenia osób trzecich. Dodam, że w kwestii poczucia własnej wartości, wydaje mi się, że nie mam z tym problemu. Czuje się atrakcyjna, dość ładna, jestem ceniona w pracy i w domu. Chyba nie tu leży przyczyna. Dziękuję za przyszłą odpowiedź
Partner często wspomina swoją byłą żonę, trzyma jej rzeczy. Rozmawiałam z nim, jest mi przykro.
Mój partner (po rozwodzie od roku) ciągle mówi "moja żona" lub ciągle coś o niej w złym kontekście i nie buduje mnie to - czuję się, jakby ona była z nami, często czuję się zagubiona. Komunikowałam mu to, prosiłam również o pozbycie się rzeczy, o których on mnie poinformował, że to są jej. Jest mi bardzo przykro .
Czuję, że społeczeństwo nie szanuje osób uprzejmych, grzecznych-trzeba być chamem, żeby otrzymać respekt.
Witam. Mam pytanie, dlaczego jak człowiek jest miły, uprzejmy, grzeczny, uczciwy, to ludzie próbują człowieka wykorzystać i nie szanują, pomiatają. Czy w tych czasach trzeba być chamem i prostakiem, żeby mieć szacunek i respekt u ludzi ?
Prześladowanie i stalking - były partner nie daje mi spokoju, odczuwam przez to lęk, mdłości, objawy strachu
Witam. Jak uwolnić się od byłego toksycznego faceta. Nie daje mi spokoju. Wypisuje do moich znajomych i do mnie na fb. Mam zablokowane go na fb i numer telefonu też ale zmienia numer. Piszę z fejk konta. Byłam na policji bo włamał mi się na stare konto na fb a hasła nie pamiętam aby odzyskać. I z tamtego konta wypisuje kłamstwa na mnie że niby uprawiam seks za pieniądze. Poddaje się za mnie. Byłam na policji ale mi powiedzieli że nie wiadomo czy zostanie ukarany. Boję się go bo nawet mi groził. Policja też o tym wie a oni powiedzieli że pewnie tylko tak pisze skoro nic mi nie zrobił. Żyje w strachu. Gdzie nie usłyszę że ktoś chodzi na dworze to myślę że to on bo boje się że coś mi zrobi. Psychicznie nie daje rady przez to i nastrój mi się zmienia od radości do smutku. Nie raz nawet płacze bo nie daje rady z tym wszystkim. Proszę o radę.
Co zrobić w przypadku gdy nie układa się z chłopakiem, z którym ma się wynajęte wspólnie mieszkanie
Co zrobić w przypadku gdy nie układa się z chłopakiem, z którym ma się wynajęte wspólnie mieszkanie na studiach i wspólnych przyjaciół?
Czuję, że mam fobię społeczną. Dokąd powinnam się z tym udać i co powiedzieć na początku?
Czuję, że mam fobię społeczną. Dokąd powinnam się z tym udać i co powiedzieć na początku?
Dwukrotna zdrada w małżeństwie - czy możliwe jest ratowanie związku?
Czy jest możliwość uratowania małżeństwa po dwukrotnej zdradzie? Żona zdradziła męża raz, mąż wybaczył, ale teraz się wyprowadził.