
Jak pomóc dwulatkowi zaadaptować się w przedszkolu? Wątpliwości i lęki rodzica
Mój syn ma 2 lata i 3 miesiące. Od poniedziałku chodzi do przedszkola do grupy dla dzieci poniżej 3 lat. Pierwszy dzień wszedł bez problemu, wczoraj już przy wejściu był lekki płacz, a jak go odbierałam to już bardzo się rozpłakał. W domu przy usypianiu mówił, że nie chce iść do przedszkola, od rana w domu dzisiaj mówił, że nie chce iść do przedszkola, a jak już byliśmy w przedszkolu, to od razu w szatni wpadł w taką histerię, że nie dało się go uspokoić. Przykleił się do mnie i bardzo płakał, a ja nie wiedziałam co mam robić. Serce rozrywało mi się na kawałki, ale wiedziałam, że im dłużej, tym gorzej. W końcu pani go wzięła ode mnie wręcz siłą, a ja biłam się z myślami czy nie powinnam go zabrać do domu. Mieszkamy za granicą, daleko od rodziny i od urodzenia był tylko ze mną i z tatą. Nie było tutaj nikogo z kim mógłby zostać. Nie wiem co mam robić. Nie chcę, żeby mój syn miał jakąś traumę. Bije się z myślami czy dobrze robię, że jest w przedszkolu. Jest tam tylko na 3,5 godziny do obiadu, później go odbieram. Poszedł teraz, bo za rok muszę wrócić do pracy i wtedy musiałby iść od razu na 8 godzin do przedszkola i pomyśleliśmy, że teraz będzie lepiej przejść przez tem czas, kiedy zawsze jestem pod telefonem i blisko, ale nie wiem czy dobrze robię. Mam wątpliwości, a serce rozerwane na kawałki po takim płaczu.
KK
Pamela Górska
Dzień dobry, widzę bardzo duże emocje zarówno u Pani, jak i u dziecka. Brakuje mi informacji czy była adaptacja dziecka z rodzicem w przedszkolu. Jeżeli chodzi o samą adaptację, jest ona trudnym i bardzo ciężkim momentem w życiu zarówno rodziców jak i dziecka. Adaptacja tak naprawdę może trwać nawet do 3 miesięcy i należy brać pod uwagę w tym okresie górki i dołki. Na samym początku jest to bardzo trudne dla dziecka z uwagi, że to nowe - całkiem obce środowisko. Wybuchy płaczu przed oddaniem dziecka to naturalny proces uzewnętrzniania emocji oraz nadejścia separacji. Przedłużanie tego momentu, tak jak Pani zauważyła, byłoby krzywdzące dla obojga. Jeżeli chodzi o płacze w momencie odbierania a wręcz histeria, to pozytywna oznaka poczucia bezpieczeństwa przy Pani. Dziecko w ten sposób reguluje układ nerwowy oraz w bezpiecznych warunkach pozwala sobie na wypuszczenie emocji. W okresie adaptacji może nastąpić również trudność ze snem lub z wypróżnianiem, na co warto zwrócić uwagę. Jeżeli chciałaby Pani rozwiać wszelkie wątpliwości oraz uzyskać informację o adaptacji, proszę się skontaktować z psychologiem dzieci, najlepiej pracującym na codzień jako psycholog przedszkolny oraz żłobkowy, gdzie adaptację ma się cały rok.
Pozdrawiam, Pamela Górska Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Adam Gruźlewski
Szanowna Pani,
to, co Pani przeżywa jest jest całkowicie naturalne. Jednocześnie widzę, że jest to trudne, jednak zapewniam, że to nie jest trauma, a typowy lęk separacyjny.
Zachęcam do bycia konsekwentną i nie zabierania dziecka do domu, to tylko wydłuży proces adaptacji. Warto zaufać paniom w przedszkolu, powinny wiedzieć co robią. Dobrą strategią mogą być jak najkrótsze pożegnania z dzieckiem (uścisk, pocałunek i wyjście). Im dłużej trwa rozstanie, tym trudniej dla wam obojgu. Być może sprawdzi się też jakiś specjalny rytuał, np. machanie, przybicie "piątki" lub coś co da dziecku poczucie bezpieczeństwa. Można też wytłumaczyć dziecku, że wrócicie po niego po obiedzie, i że przedszkole to dobre miejsce.
To, że synek płacze jest naturalną reakcją, a nie oznaką, że robicie coś źle. Robicie dokładnie to co trzeba, przygotowując go do przyszłości.
Życzę wytrwałości
Adam Gruźlewski
psycholog, psychotraumatolog
Karolina Walczyk
Adaptacja z reguły trwa od kilku dni do nawet kilku tygodni, dzieci potrzebują czasu, by oswoić się z nowym miejscem, opiekunami i rytmem dnia. W tej sytuacji ważne jest, żeby rozstania były możliwie krótkie i spokojne (dłuższe „targowanie się” najczęściej nasila płacz),
synek wiedział, że zawsze po niego wrócisz, w domu dawać mu dużo ciepła, przytulania i poczucia bezpieczeństwa,
współpracować z wychowawcami, bo oni też mają doświadczenie w Oboje potrzebujecie czasu i zaopiekowania w tym nowym dla Was etapie.
Serdecznie pozdrawiam,
Karolina Walczyk
Psycholog, Psychoterapeuta
Aleksandra Żochowska
Dzień dobry,
w Pani wiadomości czytam o dylemacie odnośnie tego, czy zostawiać synka w przedszkolu czy nie. Rozumiem, jak bolesne może być patrzenie na silny płacz dziecka przy rozstaniu. Dla dwulatków rozpoczęcie przedszkola to duża zmiana - do tej pory miał mamę i tatę „na wyłączność”, a teraz musi uczyć się nowej sytuacji i budować zaufanie do pań w przedszkolu. To, że syn protestuje jest oznaką tego, że jest do Pani przywiązany i płaczem wyraża np. tęsknotę. Ważne, by po powrocie dawała mu Pani dużo poczucia bezpieczeństwa - przytulenia, zrozumienia, nazwania uczuć ("widzę, że tęskniłeś"), zapewnienia, że mama zawsze wraca. Pomocne może być przygotowanie jakiejś zabawki, którą dziecko mogłoby zabrać do przedszkola ze sobą. Dzieci uczą się stopniowo, że przedszkole to bezpieczne miejsce, a rozłąka jest tylko na chwilę. Czasem ten etap trwa kilka tygodni, czasem dłużej, i jest to normalne. Stopniowe oswajanie się z nową sytuacją - krótkie pobyty, rytuały pożegnania, Pani spokój przy pożegnaniach, a także przewidywalność dnia - pomagają dziecku poczuć się pewniej. Pani serce podpowiada, że syn cierpi, i to naturalne, że budzi się chęć zabrania go do domu. Jednocześnie pamiętajmy, że dzieci bardzo często płaczą przy rozstaniu, a po chwili w sali uspokajają się i podejmują zabawę. To również ważna informacja, którą warto weryfikować u wychowawczyń. To, że zdecydowali się Państwo na krótsze pobyty teraz, przed Pani powrotem do pracy, jest mądrą decyzją - pozwala synkowi przechodzić adaptację w łagodniejszy sposób, gdy ma pewność, że mama i tata są blisko i szybko wracają. Pani troska, refleksja i chęć zrozumienia pokazują, że syn ma bezpieczną bazę, a to jest najważniejszy fundament, by w przyszłości lepiej radził sobie z rozłąką.
Pozdrawiam ciepło,
Aleksandra Żochowska
Aleksandra Bawolska-Piszczatowska
Dzień dobry :) Każdy ze specjalistów dorzuca jakąś cegiełkę mądrej myśli dla Pani. Mam nadzieję, że znajdziecie Państwo najlepsze rozwiązanie dla Was. Ja najbardziej skupiłam się na tym, w jaki sposób dziecko zostało od Pani zabrane i z jakimi emocjami została Pani po tym doświadczeniu. W moim przekonaniu każde takie doświadczenie coś w nas zostawia i warto poświęcić temu więcej uwagi. Ja ze swojej strony polecałabym rozmowę z psychologiem specjalizującym się w pracy z dziećmi, aby zaopiekować Państwa niepokoje w tym czasie, ale też aby zauważyć emocje dziecka, które było w tym momencie w dużym stresie. Trzymam kciuki za dalszą adaptację do nowej sytuacji!
Z pozdrowieniami,
Aleksandra Bawolska-Piszczatowska
psycholog, pedagog specjalny
w trakcie specjalizacji z psychoterapii dzieci i młodzieży
Justyna Bejmert
Dzień dobry, to co Pani opisuje jest częstym obrazem tego, jak przebiega adaptacja w pierwszych dniach pobytu dziecka w przedszkolu. Synek potrzebuje trochę czasu na to, by oswoić się z nowym miejscem, osobami, a także wizją rozstań z rodzicami. To, że synek płacze podczas rozstań nie musi oznaczać dla niego traumy, czy nieudanej adaptacji - on w ten sposób może radzić sobie z napięciem związanym z rozstaniem. To, co może pomóc to oswajanie tematu przedszkola w domu w formie zabawy, odgrywania scenek. Ważne będzie też zadbanie o rytuały podczas pożegnań, np. krótka piosenka, rymowanka, buziak, czy serduszko narysowane na ręce dziecka. Warto też nie przeciągać pożegnań. Dobrze, żeby były one krótkie, ale czułe. Warto też zadbać o swój spokój i zaopiekować się swoimi emocjami, bo Pani jako rodzic również przechodzi teraz przez trudny okres. Pomóc w tym może spotkanie z psychologiem w celu omówienia swoich wątpliwości.
Trzymam mocno kciuki,
Justyna Bejmert
Psycholog
Jessica Gagola
Witaj, sytuacja która opisujesz jest bardzo przejmująca dla rodzica. Każde dziecko jest natomiast inne i inaczej akceptuje zmiany w swoim życiu. Jest w miejscu obcym, z dala od was jako rodziców. Inne dzieci oraz opiekunowie. Jest to na pewno dla niego ciężkie. Dobrze, że daliście sobie czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Rok czasu to zdecydowanie wystarczająco dla was obydwojga. Syn się przyzwyczai do nowej sytuacji, daj mu po prostu czas. A jeśli potrzebujesz wsparcia i technik jak pomóż synowi przejść przez ten okres to warto spróbować pracy z psychologiem dziecięcym/ pracującym z rodzicami na emigracji.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Szymon Szymczonek
Kilka rzeczy może pomóc:
Krótko i spokojnie przy rozstaniu. Długie tłumaczenia czy wahanie rodzica tylko wzmacniają lęk dziecka. Maluch „czyta” emocje mamy, jeśli widzi wahanie, jego niepokój rośnie. Najlepiej powiedzieć prosto i z ciepłem: „Kochanie, idziesz teraz do pani i dzieci, po obiedzie wrócę po ciebie” i dotrzymać słowa.
Rutyna i przewidywalność. Dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa: stałe godziny, ten sam rytuał pożegnania (np. buziak, przytulenie, machnięcie ręką) dają im sygnał, że to coś, co się powtarza i kończy w przewidywalny sposób.
Kontakt z nauczycielkami. Warto zapytać, jak Pani synek zachowuje się kilka minut po rozstaniu. Często okazuje się, że po chwili płaczu dzieci zaczynają się bawić. To bywa bardzo odciążające dla rodzica, który widzi tylko moment dramatycznego pożegnania.
Krótki czas pobytu. 3,5 godziny na początek to dobre rozwiązanie, stopniowe oswajanie jest dla dziecka łatwiejsze niż nagłe 8 godzin.
Przygotowanie w domu. Rozmowy o przedszkolu w prostych słowach, zabawa w „przedszkole” z misiami, czytanie książeczek o tym temacie („Tupcio Chrupcio w przedszkolu”, „Basia i przedszkole”) pomagają dziecku oswoić nową sytuację.
Większość dzieci po okresie adaptacji zaczyna czuć się w przedszkolu bezpiecznie, a zyskuje wiele: kontakt z rówieśnikami, nowe doświadczenia, większą samodzielność.
Sam fakt, że zaczęliście adaptację teraz, a nie w momencie, kiedy trzeba będzie od razu zostawić go na cały dzień, jest dla dziecka ogromnym ułatwieniem. Proces może potrwać kilka tygodni, a płacz przy rozstaniu nie oznacza, że Pani synek ma traumę, tylko że potrzebuje czasu, by zaufać nowemu miejscu.
Wszystkiego dobrego :)

Zobacz podobne
Witam. Opiszę w dużym skrócie moją historię.
Od zawsze mieszkałem w domu, jak miałem 25 lat wyremontowałem sobie mieszkanie na 1 piętrze i zamieszkałem tam po moich dziadkach. 7 Lat temu poznałem swoją obecną żonę, pracowałem wtedy w delegacji i wtedy jeszcze dziewczyną widywałem się weekendami. Od tamtej pory leczę się u psychiatry, mam nerwicę/depresję. Zrezygnowałem z tamtej pracy i ogólnie jakoś sobie radziłem. Wzięliśmy ślub, urodził nam się synek, obecnie ma 3 lata. Jednak przez ostatnie dwa lata wydarzyło się u mnie dużo. Ze względu na konflikt rodziców i ich późniejszy rozwód, dla ratowania swojej rodziny wyprowadziliśmy się do miasta rodzinnego mojej żony, niedaleko około 30 km od mojego rodzinnego miasta. Znalazłem tutaj pracę, udało się wziąć kredyt, mamy czym jeździć. Wydaje się, że wszystko poukładane...
Tylko nie u mnie, nie cieszę się z tego, co mam, jedynym co mnie trzyma jeszcze przy tym wszystkim, jest syn. Chodzę do terapeuty uzależnień w celu rzucenia papierosów. I dużo rozmawiamy głównie o tym, co się u mnie dzieje, na pozór powinienem być szczęśliwy, faszeruje się od 7 lat lekami na depresję i tak naprawdę nie czuję się nigdy, jak bym chciał.
W głębi czuję, że mieszkając w bloku, ja nie będę szczęśliwy, ja jestem przyzwyczajony, że mogłem wyjść na podwórko cokolwiek zrobić, bardziej to wyglądało zawsze jak życie na wsi.
A teraz przychodzę z pracy i oprócz zajmowaniem się synem nie mam czym się zająć. Lubiłem zawsze jakieś prace fizyczne, typu koszenie trawnika itp. (przy domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia)... Moja żona ma tu wieloletnich znajomych, rodzinę, tą samą pracę od wielu lat. Ja mam nową pracę, ale wydaje mi się, że poświęciłem wszystko dla komfortu mojej żony, nie myśląc o sobie. Na dzisiejszy dzień zmagam się każdego dnia z objawami nerwicy, nie mam żadnego hobby (z piłki nożnej zrezygnowałem na początku znajomości z żoną ze względu na brak czasu, by się spotykać). Czuję się samotny mimo, że mieszkam ze swoją rodziną. Żona nie potrafi mnie zrozumieć, że nie mam tutaj przyjaciół, rodziny. Zrezygnowałem w 100% z alkoholu, chociaż czasami wypiłem piwko, to dawało mi to choć trochę radości.
Nie mam komu się wygadać, w pracy nie mam przyjaciół.
Do mieszkania już się nawet czasami nie chce wracać, wiedząc, że nikt mnie nie zrozumie... Czuję wewnątrz, że ja długo w takim maraźmie nie pociągnę. Chciałbym wrócić do domu, w którym mieszkałem większość życia do poprzednich znajomych. Mam jednego brata, który mieszka daleko i też nie chce zawracać mu głowy swoimi problemami...

Okres dojrzewania - co warto wiedzieć o zmianach i wyzwaniach
Okres dojrzewania to wyjątkowy i wymagający etap zmian fizycznych, emocjonalnych i społecznych. Zrozumienie tych procesów jest kluczowe dla nastolatków, ich rodziców i opiekunów, by lepiej radzić sobie z wyzwaniami i wspierać rozwój młodego człowieka.