Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie z depresją spowodowaną samotnością i oskarżeniami o niedojrzałość?

Witam, moim problemem jest fakt, że jestem w depresji, a jedną z jej przyczyn jest samotność, z drugiej strony społeczeństwo mi wytyka (i słusznie), że jestem niedojrzała i mieszkam z rodziną. Nie wiem, jak wybrnąć z tego. Gdy mieszkam sama, od razu wpadam w duży smutek, bo rodzina to jedyne środowisko, jakie mnie akceptuje. To konflikt wartości: bycie w dużym smutku, kontra bycie osobą niedojrzałą. 

Czy leki byłyby jakimś kompromisem? Zlikwidowałyby smutek, gdy mieszkam sama i nie musiałabym już się tak przejmować moją potencjalną niedojrzałością.

User Forum

Anonimowo

3 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry,
depresja to poważna choroba, która wymaga odpowiedniego leczenia i wsparcia. Samotność może być jednym z czynników pogłębiających depresję, a mieszkanie z rodziną może przynosić zarówno wsparcie, jak i poczucie zależności.

Rozważając leki jako rozwiązanie, warto wziąć pod uwagę kilka aspektów: przede wszystkim, warto porozmawiać z lekarzem rodzinnym lub psychiatrą, który może ocenić Twoją sytuację i doradzić, czy leki przeciwdepresyjne będą odpowiednie. Leki mogą pomóc w redukcji objawów depresji, ale nie zawsze są jedynym rozwiązaniem.

Warto rozważyć psychoterapie, która może być bardzo pomocna w radzeniu sobie z depresją, samotnością i konfliktami wewnętrznymi, może pomóc w zrozumieniu przyczyn Twoich problemów i znalezieniu skutecznych strategii radzenia sobie z nimi.

Być może warto poszukać kompromisu między mieszkaniem z rodziną a niezależnością. Może istnieją sposoby na stopniowe zwiększanie samodzielności, jednocześnie utrzymując bliskie relacje z rodziną?

Zastanów się również nad pytaniami, które mogą pomóc w refleksji nad Twoją sytuacją:
- Co sprawia, że czujesz się akceptowana/y i wspierana/y przez rodzinę?
- Jakie kroki mogłabyś/mógłbyś podjąć, aby stopniowo zwiększać swoją samodzielność?

Pamiętaj, że poszukiwanie pomocy i wsparcia to oznaka siły, a nie słabości.
Masz prawo do tego, aby czuć się dobrze.

Martyna Jarosz

3 miesiące temu
Irena Kalużna-Stasik

Irena Kalużna-Stasik

Dzień dobry,

Dziękuję za podzielenie się swoimi trudnościami. 

Twoja sytuacja jest bardzo złożona i w pełni zasługuje na uwagę oraz zrozumienie. Skonsultuj się z psychiatrą, jeśli smutek i depresja są na tyle silne, że uniemożliwiają Ci normalne funkcjonowanie, to włączenie leków może być dobrym krokiem. Rozważ psychoterapię, szczególnie polecam terapię poznawczo-behawioralną (CBT) lub terapię skoncentrowaną na emocjach (EFT), które mogą pomóc w pracy nad samotnością i samoakceptacją. Buduj swoje „bezpieczne miejsce” poza rodziną: To mogą być nowe znajomości, pasje, czy grupy wsparcia. 

Nie ma jednej drogi do dojrzałości – każda z nich jest indywidualna. Ważne, by decyzje były zgodne z Twoimi potrzebami, a nie narzucane przez otoczenie. 

Wierzę, że stopniowe działania i wsparcie specjalistów pozwolą Ci znaleźć rozwiązanie, które będzie dla Ciebie dobre.

 

Irena Kalużna-Stasik -  psycholog

3 miesiące temu
Karolina Hersztowska

Karolina Hersztowska

Dzień dobry,

pisze Pani o depresji, samotności i poczuciu niedojrzałości. 

Każda z tych trudności jest możliwa do zmiany, tak aby nie musiałaby Pani wybierać między niedojrzałością lub samotnością i smutkiem. Dobrą drogą do tego jest konsultacja psychologiczna i ewentualnie podjęcie pracy psychologicznej w postaci psychoterapii.

W tym sposobie celem byłoby to, aby Pani dobrze czuła się ze sobą i nie musiała dokonywać wyboru między własnym szczęściem a akceptacją otoczenia. Ważne jest to co Pani myśli, czuje i czego Pani by dla siebie chciała. Czy ta "niedojrzałość" to tylko opinia otoczenia, czy w tym opisie są cechy, które faktycznie Pani przeszkadzają i chciałaby Pani je zmienić. Jeśli tak, z mniejszą lub większą pomocą specjalisty może Pani rozwinąć cechy, czy umiejętności, których teraz Pani brakuje. Może Pani też uzyskać pomoc w nauce tworzenia nowych, dobrych dla siebie relacji, tak aby przezwyciężyć samotność. Terapia może pomóc też z poradzeniu sobie ze smutkiem i innymi objawami depresji. 

Jeśli chodzi o same leki, być może rozpoczęcie farmakoterapii zmniejszy objawy depresyjne, ale bez pracy psychologicznej istnieje ryzyko, że po odstawieniu leków problemy wrócą. 

3 miesiące temu
Beata Matys Wasilewska

Beata Matys Wasilewska

Dzień dobry

Leczenie farmakologiczne może wpłynąć na wyrównanie nastrojów i  na lepsze podejście do rozwiązywania problemów jednakże nie zlikwiduje ich z naszego życia. Warto by połączyła pani działania farmakologiczne z psychologiczną terapią. 

W bezpiecznych warunkach gabinetu psychoterapeutycznego może pani przepracować swoje emocje, zrozumieć swoje wybory i otworzyć się na życie, które chciałaby pani przeżywać bez poczucia konfliktu wewnętrznego.  

 

Pozdrawiam

Beata Matys Wasilewska

3 miesiące temu
Dorota Żurek

Dorota Żurek

Dzień dobry, osoby chorujące na depresję często potrzebują wsparcia i obecności innych osób, to zupełnie naturalne. 

Proszę się nie przejmować opinią innych osób, jeśli w tym momencie jest to dla Pani korzystne. Chęć przebywania z bliskimi wcale nie jest oznaką niedojrzałości, ale wręcz przeciwnie: zadbaniem o siebie i swoje zdrowie psychiczne poprzez wsparcie najbliższych. Proszę pamiętać, że depresja jest chorobą, którą się leczy, a najlepsze rezultaty daje połączenie farmakoterapii i psychoterapii. Gdy poczuje się Pani lepiej, wtedy zyska Pani samodzielność i będzie Pani mogła zamieszkać sama, bez szkody dla Pani zdrowia psychicznego.

 

Pozdrawiam,

Dorota Żurek psycholog

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry,

na jakiej podstawie społeczeństwo wysnuło wniosek, że jesteś osobą niedojrzałą? Duża część osób pomieszkuje z rodzicami lub zostaje w domu rodzinnym do końca życia i nie świadczy to w żaden sposób o braku dojrzałości. Zatem założenie, z którego wyszliśmy, jest błędne. Myślę, że wiele osób mających dobre relacje rodzinne i dokonujących wyboru: mieszkanie samemu a mieszkanie z rodzicami, wybrałoby drugą opcję. 

 

Pozdrawiam,

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak mogę poradzić sobie z chroniczną samotnością, lękiem, smutkiem i złością, która w szczególności ostatnio mnie przeraża?
Jak mogę poradzić sobie z chroniczną samotnością, lękiem, smutkiem i złością, która w szczególności ostatnio mnie przeraża? Chodzą różne myśli po głowie, ale najbardziej się boję, jak w niektóre dni mam troszkę więcej energii. Jakby ktoś wtedy mnie zdenerwował, co wtedy zrobię, sama nie wiem (nie jestem agresywna i nie miałabym sumienia, gdyby przeze mnie działa im się jakakolwiek krzywda psychiczna czy fizyczna). Mam też czasami trudności w porozumieniu się z ludźmi z najbliższego otoczenia. Co mogę zrobić, aby pomóc im i sobie?
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego.
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego. Nie mam przyjaciół, zawieranie jakichkolwiek znajomości jest niemożliwe, wieczny smutek, który 24 g na dobę czuje, załatwienie sprawy u lekarza, w urzędzie wiąże się z dużym stresem i paniką. Nieraz zrobiłem 30 km do specjalisty, np. jak wbiło mi się ciało obce w oko, to siedziałem w samochodzie i ryczałem takie emocje. Zawodowo nigdzie nie mogę się odnaleźć, staram się pracować obecnie Niemcy z rodziną, ale niestety 1 pokój na 3 osoby czuje się źle, nie mogę być sam nawet 1 g, czuje się źle. Wiem, że jak zrezygnuje z pracy, to nie mam dobrych relacji z mamą przeciwieństwa, zawsze byłem nierobem i nic nie pomagałem, nie pije alkoholu od 7 lat z powodu w sumie urodziny mojej siostry byłem bez pracy i rodzina no zaczęła mi docinać, że nic nie robię itp. parę przykrych słów które, nigdy się nie zakochałem, boje się nigdy mi nikt nie powiedział nawet mama, że mnie kocha, myślałem wielokrotnie o samobójstwie, ale się boję, mam w sobie tyle bólu, że mnie rozrywa psychicznie, jestem już zmęczony, nie mogę być sam minuty, telewizor radio na okrągło, a ja się modlę o spokój cisze.
Jak poradzić sobie z samotnością?
Jak poradzić sobie z samotnością? Od jakiegoś czasu mam na dodatek wrażenie, że zaczynam nienawidzić ludzi, nawet tych, z którymi najchętniej się spotykałam. Pewnie to ważne, więc dopowiem, że odkąd pamiętam jestem odrzucana przez rówieśników. Za to rodzice są przy mnie od małego i dbają o mnie tak, jak powinni, czuję się przez nich kochana.
Od paru lat choruję na depresję, brakuje mi wsparcia u męża, czuję się samotnie w małżeństwie. Rozważam rozwód, ale boję się.
Witam, mam 35 lat, od paru lat choruję na silną depresję, są lepsze dni i gorsze, mam ogromny problem z nadmiernym martwieniem się i myśleniem dosłownie o wszystkim, każde słowo pozostaje w mojej głowie na długo, nie potrafię sobie poradzić . Od 20 lat mam męża, 3 dzieci. Ogromnie mnie nurtuje i dołuje, że nigdy nie usłyszałam od męża komplementu, nigdy nie zostałam pochwalona, ostatnio bardzo często leżę, nie mam siły na nic, chociaż nawet, gdy bardzo potrzebuję porozmawiać z mężem i przytulić się, nie mam takiej możliwości, ponieważ on cały czas mówi, że nie lubi, nie potrafi, on tego nie potrzebuje- takie zachowanie jeszcze bardziej mnie dołuje, na pytanie czy mnie kocha odpowiada, że tak, przecież dobrze to wiem i to wszystko. Wiele razy rozważałam rozwód, bo jestem bardzo samotna w tym małżeństwie, zawsze sama, ale się boję. Nie mam pojęcia, może tak po prostu powinno być ?
Kryzys - czuję się samotny, myśli samobójcze.
Jak poradzić sobie z faktem, że do końca życia będę sam? Jestem przed 40-stką i nigdy nie byłem w związku ani nie uprawiałem seksu. W młodości byłem chorobliwie nieśmiały, miałem fobię społeczną, więc swoje najlepsze lata zmarnowałem. Potem stałem się nieatrakcyjny i dałem sobie spokój. Jakiekolwiek spotkania towarzyskie, a nawet rodzinne, powodują u mnie stres i niepokój, zwłaszcza jeżeli towarzystwo rozmawia o tematach "damsko-męskich". Nie mogę sobie spokojnie wyjść na spacer ani tym bardziej na jakieś miejskie wydarzenia kulturowe, bo czuję się jak dziwoląg będąc sam, gdy dookoła tyle rodzin i par. Nic nie daje mi już radości, nawet gry komputerowe. Wolałbym być aseksualny, wtedy miałbym chociaż logiczne usprawiedliwienie. Często myślę o samobójstwie, jednak dopóki rodzice żyją to nie mógłbym tego zrobić. Boję się co z moim stanem psychicznym będzie kiedy oni umrą.
Jestem przytłoczona i zlękniona moją sytuacją, że będę sama, że nie mam z kim porozmawiać.

Czy to depresja? 

Mam 27 lat, jestem samotną matką, rodzina uważa, że z niczym nie daje sobie rady, w niczym mi nie pomagają, ciągle tylko mnie bardziej dołują, więc jakiś czas temu zerwałam z nimi kontakty. Staram się jak mogę, pracuje, zajmuje się córką, niczego jej nie brakuje, jest radosną dziewczynką, wynajmuje mieszkanie. 

Ponad rok temu poznałam dużo starszego mężczyznę, jest między nami 19 lat różnicy, pierwsze 4 miesiące były idealne, nawet się nie spodziewałam, że może być aż tak cudownie, że tacy mężczyźni jeszcze istnieją. On pokazywał, że mu na nas zależy, udowadniał to na każdym kroku, na początku nie chciałam się angażować, bo bałam się, że znów coś nie wyjdzie, ale w pewnym momencie (nie wiem kiedy) pokochałam go. 

Niestety moja ,,koleżanka" zaczęła między nami bardzo mieszać, wmawiała mi, że on mnie zdradza, oszukuje itp. zaczęły się między nami kłótnie, rozstania potem powroty i tak do dnia dzisiejszego. 

On cały czas mi powtarza, że jestem najlepszą kobietą, jaką poznał i wie, że będzie tego bardzo żałował jak się rozstaniemy, ale nie chce mnie też krzywdzić, bo wie, że ja marzę o ślubie i drugim dziecku, a on już tego nie chce. Ciągle mi powtarza, żebym go zostawiła a kiedy pytam dlaczego on tego nie zrobi to mówi, że nie potrafi, bo jestem cudowną kobietą i wie, że już takiej nie pozna, dlatego robi wszystko, żebym ja to skończyła, żebym go znienawidziła, a ja mimo wszystko też nie potrafię z niego zrezygnować, bo go kocham, mimo wielu przykrych słów i sytuacji nie chce kończyć tej relacji. 

Z drugiej strony czuję, że nie radzę sobie już z życiem, że wszystko mnie przerasta i nie mam na nic siły. Wracam do pustego domu, gdzie wieczory spędzam sama ze wszystkimi problemami, panicznie boję się tej samotności, bywa tak, że cała się trzęsę z nerwów jak tylko wchodzę do domu i siedzę i płacze. Nie chce mi się już nawet wychodzić z domu, malować, nawet wstawać mi się nie chce, ale wiem, że muszę dla mojej córki. 

Nie wiem już co robić, nie mam z kim zostawić córki, żeby iść do psychologa, ale czuję, że dłużej tak nie dam rady, jestem kłębkiem nerwów. Od pewnego czasu biorę też tabletki na uspokojenie, bo czuję ciągły strach, lęk i taki niepokój o przyszłość, o to, że nie mam z kim porozmawiać czy nawet pomilczeć, przytulić się. Co mam robić czy powinnam też raz na zawsze zerwać kontakt z tym partnerem czy próbować coś z tym zrobić, żeby to uratować, jak sobie z tym wszystkim poradzić ??

Jak radzić sobie z przewlekłą depresją? Chcę skutecznej pomocy

Dzień dobry, 

Od 10 lat mam ciągle nawracającą się depresję. 

Jestem ciągle zmęczona … wszystkim. Mam leki, psychiatrę … już trzeciego. I znowu od 4 miesięcy jest bardzo źle, gorzej niż zwykle, mimo że chodzę na terapię 2 x w miesiącu i biorę leki. Jestem strasznie zmęczona, już nie widzę, co mogłabym jeszcze zrobić, żeby było lepiej. Mam męża i 2 dzieci, którzy mają mnie już dosyć. Ja też mam siebie dosyć, nawet kąpać mi się nie chce. Chcę tylko spać i przespać to gówno. 

Ale jak się budzę to nie nowy to samo. 

Co mam robić, gdzie szukać pomocy, czy w ogóle jest jakieś wyjście? 

Monika

Jak uwolnić się od wpływu rodziny i odzyskać pewność siebie?

Jestem dorosła, a mam wrażenie, że rodzina od dawna zawładnęła moim życiem. Mam myśli, że ciągle muszę robić to, co oni chcą lub nie mogę robić tego, co oni uważają, że nie powinnam. Matka, cała rodzina udowadnia od wielu lat, że nic nie potrafię, że nie poradzę sobie w życiu, a ja pomału zaczynam w to wierzyć i wątpić w siebie z dnia na dzień coraz bardziej. 

Mam strach o swoją przyszłość, zakładanie rodziny, że będę próbowała dostosować się do rodziny, myśleć czy to, co robię jest ok, lub czy to, co zrobię jest dla mojej rodziny do zaakceptowania na 100%. Nie umiem sobie z tym poradzić.

Samotność w nowym miejscu, poświęcenie dla rodziny a brak radości w życiu

Witam. Opiszę w dużym skrócie moją historię. 

Od zawsze mieszkałem w domu, jak miałem 25 lat wyremontowałem sobie mieszkanie na 1 piętrze i zamieszkałem tam po moich dziadkach. 7 Lat temu poznałem swoją obecną żonę, pracowałem wtedy w delegacji i wtedy jeszcze dziewczyną widywałem się weekendami. Od tamtej pory leczę się u psychiatry, mam nerwicę/depresję. Zrezygnowałem z tamtej pracy i ogólnie jakoś sobie radziłem. Wzięliśmy ślub, urodził nam się synek, obecnie ma 3 lata. Jednak przez ostatnie dwa lata wydarzyło się u mnie dużo. Ze względu na konflikt rodziców i ich późniejszy rozwód, dla ratowania swojej rodziny wyprowadziliśmy się do miasta rodzinnego mojej żony, niedaleko około 30 km od mojego rodzinnego miasta. Znalazłem tutaj pracę, udało się wziąć kredyt, mamy czym jeździć. Wydaje się, że wszystko poukładane... 

Tylko nie u mnie, nie cieszę się z tego, co mam, jedynym co mnie trzyma jeszcze przy tym wszystkim, jest syn. Chodzę do terapeuty uzależnień w celu rzucenia papierosów. I dużo rozmawiamy głównie o tym, co się u mnie dzieje, na pozór powinienem być szczęśliwy, faszeruje się od 7 lat lekami na depresję i tak naprawdę nie czuję się nigdy, jak bym chciał. 

W głębi czuję, że mieszkając w bloku, ja nie będę szczęśliwy, ja jestem przyzwyczajony, że mogłem wyjść na podwórko cokolwiek zrobić, bardziej to wyglądało zawsze jak życie na wsi. 

A teraz przychodzę z pracy i oprócz zajmowaniem się synem nie mam czym się zająć. Lubiłem zawsze jakieś prace fizyczne, typu koszenie trawnika itp. (przy domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia)... Moja żona ma tu wieloletnich znajomych, rodzinę, tą samą pracę od wielu lat. Ja mam nową pracę, ale wydaje mi się, że poświęciłem wszystko dla komfortu mojej żony, nie myśląc o sobie. Na dzisiejszy dzień zmagam się każdego dnia z objawami nerwicy, nie mam żadnego hobby (z piłki nożnej zrezygnowałem na początku znajomości z żoną ze względu na brak czasu, by się spotykać). Czuję się samotny mimo, że mieszkam ze swoją rodziną. Żona nie potrafi mnie zrozumieć, że nie mam tutaj przyjaciół, rodziny. Zrezygnowałem w 100% z alkoholu, chociaż czasami wypiłem piwko, to dawało mi to choć trochę radości. 

Nie mam komu się wygadać, w pracy nie mam przyjaciół. 

Do mieszkania już się nawet czasami nie chce wracać, wiedząc, że nikt mnie nie zrozumie... Czuję wewnątrz, że ja długo w takim maraźmie nie pociągnę. Chciałbym wrócić do domu, w którym mieszkałem większość życia do poprzednich znajomych. Mam jednego brata, który mieszka daleko i też nie chce zawracać mu głowy swoimi problemami...