
- Strona główna
- Forum
- związki i relacje
- Jak poradzić sobie...
Jak poradzić sobie z tęsknotą i zapomnieć o zakończonym związku?
Złamane serce
Anna Szczypiorska
Zmagasz się z bardzo głębokim bólem po stracie więzi, w którą włożyłeś serce, czas i poczucie sensu. To normalne, że teraz wszystko boli, także fizycznie: brak snu, brak apetytu, ucisk w klatce piersiowej, ciągłe myśli. To jest żałoba po relacji i po wizji wspólnego życia, również po więzi z jej dziećmi. Z tego, co opisujesz, był to związek, w którym dawałeś dużo miłości, bezpieczeństwa i zaangażowania, a po drugiej stronie było coraz więcej wycofania i lęku przed bliskością. Jej odejście i powrót do starego wzorca nie są dowodem na Twoją „niewystarczalność”, ale raczej na jej emocjonalną niedojrzałość i trudność w budowaniu trwałej relacji. Pisanie do niej teraz, z nadzieją na rozmowę czy zmianę, najprawdopodobniej tylko pogłębiłoby Twoje cierpienie i rozdrapało ranę, dlatego z psychologicznego punktu widzenia lepiej chronić siebie i nie podtrzymywać kontaktu. Na tym etapie nie chodzi o zapomnienie, ale o przetrwanie, dzień po dniu. Dbaj o podstawy: jedz choć trochę, pij wodę, wychodź na krótkie spacery, nie zostawaj z tym zupełnie sam, jeśli możesz porozmawiaj z kimś zaufanym lub specjalistą. To, że potrafisz kochać, być czuły, odpowiedzialny i budować więź, także z dziećmi, nie jest słabością, tylko Twoim zasobem. Dziś to boli, bo zostało odrzucone, ale w zdrowej relacji jest ogromną wartością.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Magdalena Ratajczyk
To co Pan opisuje to objawy żałoby - normalnej również po rozstaniu. Potrzeba czasu, aby nabrać trochę dystansu i zobaczyć tę relację, ale przede wszystkim siebie na nowo. Naturalną tendencją często jest skupianie się na drugiej osobie - dlaczego ona to zrobiła? może jeszcze zmieni zdanie? Tymczasem osobą, która potrzebuje uwagi jest Pan. Warto zastanowić się czego potrzebuję? Właściwie jak ja lubię spędzać weekendy? Co chciałem od dawna zrobić i na mnie czeka? Po prostu zatroszczyć się o siebie i w miarę możliwości otaczać się życzliwymi ludźmi. Pozdrawiam
Anna Hendzel
Droga Kasiu,
dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, co opisujesz, jest bardzo trudnym i bolesnym doświadczeniem z dzieciństwa i dorastania. Twoje emocje są zrozumiałe i uzasadnione – to nie jest „przewrażliwienie”, tylko reakcja na realne krzywdzące sytuacje.
Z perspektywy psychologicznej wiele z opisanych przez Ciebie zachowań rodziców nosi znamiona przemocy emocjonalnej i psychicznej. Kary polegające na zawstydzaniu, izolowaniu, straszeniu utratą miłości (np. święta, prezenty), publiczne etykietowanie („dwie lewe ręce”), wyśmiewanie czy budowanie atmosfery ciągłej kontroli – to wszystko silnie wpływa na poczucie bezpieczeństwa i pojęcie siebie dziecka.
Dziecko w takich warunkach często uczy się, że:
miłość jest warunkowa („będę kochana, jeśli będę grzeczna”),
błąd oznacza karę lub upokorzenie,
„coś jest ze mną nie tak”.
To może skutkować w dorosłości m.in.:
nadmiernym poczuciem winy,
lękiem przed oceną,
trudnością w stawianiu granic,
obniżoną samooceną,
silną reakcją emocjonalną na pozornie „drobne” sytuacje (jak kartki z zakazami w domu rodzinnym).
To, że dziś te wspomnienia nadal Cię bolą, świadczy nie o słabości, lecz o tym, że te doświadczenia nie zostały nigdy bezpiecznie przeżyte i nazwane. Bardzo ważne jest to, że potrafisz je teraz dostrzec i o nich mówić – to pierwszy krok do ich przepracowania.
Jeśli zauważasz, że te przeżycia nadal wpływają na Twoje samopoczucie, relacje lub sposób myślenia o sobie, warto rozważyć psychoterapię, szczególnie w nurcie pracującym z doświadczeniami z dzieciństwa i relacją z rodzicami. Terapia może pomóc:
oddzielić przeszłość od teraźniejszości,
odbudować poczucie własnej wartości,
nauczyć się stawiać granice bez poczucia winy,
zbudować bardziej życzliwą relację z samą sobą.
Na koniec chcę wyraźnie podkreślić:
to, co przeżyłaś, nie było Twoją winą. Dziecko ma prawo do bezpieczeństwa, ciepła i akceptacji – bez warunków.
Jeśli będziesz chciała, możesz tu pisać dalej. Twoja historia zasługuje na uważność i szacunek.
Serdecznie Cię pozdrawiam
psycholog
Anna Hendzel
Iza Bonarowska
Dzień dobry,
to co Pan pisze pokazuje ogromną wrażliwość i zdolność do głębokiego przywiązania. To jest Pana siła, nawet jeśli teraz bardzo boli. Potrafił Pan kochać, dawać, być obecnym dla drugiego człowieka i dla jej dzieci. Nie każdy to potrafi. To nie jest naiwność ani słabość. To dojrzałość emocjonalna.
Jednocześnie z Pana opisu bardzo jasno widać jedno. To nie była relacja równa. Pan dawał miłość, czułość, bezpieczeństwo, inicjatywę. Ona brała i wycofywała się wtedy, gdy pojawiała się bliskość, zobowiązanie i realne uczucia.
To nie dlatego, że Pan był niewystarczający. To dlatego, że ona funkcjonuje w schemacie unikania i uciekania w to co powierzchowne, intensywne, ale bez odpowiedzialności. I ten schemat powtarza, nawet jeśli ją już wcześniej bardzo skrzywdził.
Tęsknota, którą Pan czuje, nie jest tylko za nią. To także tęsknota za wizją rodziny, za więzią z dziećmi, za rolą jaką Pan pełnił. Dlatego ból jest tak silny i rozlany. Organizm jest w żałobie po relacji, która się urwała bez domknięcia. To normalne, że są problemy ze snem, apetytem, że boli klatka piersiowa i że myśli wracają w kółko.
Jeżeli zacznie być intensywniej, będzie Pan potrzebował wsparcia, zapraszam na konsultację online. Mogę pomóc Panu przejść przez ten etap żałoby po relacji, poukładać myśli, zdjąć z siebie poczucie winy i zobaczyć, jak krok po kroku wracać do życia, które będzie Pana, a nie tylko pustką po kimś. Czasem już kilka spotkań bardzo pomaga złapać oddech i poczuć, że to się da przeżyć.
Pozdrawiam serdecznie
Iza Bonarowska
Psycholog

Zobacz podobne
Witam. Mam pewien problem związany z moim ciałem - dokładnie mówiąc z penisem. Nigdy nie byłem facetem z dużym członkiem, niestety natura trochę poskąpiła mi centymetrów (ok. 11 cm długości i ok. 10 obwód podczas wzwodu). Ostatnio żona wyskoczyła do mnie z hasłem "Że tak naprawdę nigdy nie odczuwała satysfakcji podczas sexu ze mną.... bo mam niedużego" Po prawie 30 latach usłyszałem coś takiego.... Zastanawiam się, dlaczego teraz? Dlaczego po tylu latach....
Nie wiem, czy zaczęła się rozglądać za czymś bardziej dorodnym, czy jest jakiś inny powód - próby rozmowy, dowiedzenia się coś więcej kończą się szybciej, niż zaczęły. Praktycznie tego typu stwierdzenie pozbawiło mnie poczucia męskości... jestem..... (tutaj można wstawić wiele niemiłych określeń). Zastanawiam się co mam zrobić dalej? Kochanka?? Rozwód?? Definitywne zakończenie "problemu"?? Niestety nie mam możliwości fizycznego (operacyjnego) wydłużenia i pogrubienia penisa - a chyba jest to rzecz, która przywróciłaby mi normalną samoocenę
Dzień dobry. Ostatnio przez złość straciłem bardzo ważną znajomość. W trudnych dla mnie momentach (jak ignorowanie mnie online) reagowałem obrażaniem tej osoby. Dopiero teraz widzę, jak bardzo moje słowa mogły ranić i że zamiast rozwiązywać problem (ataki (w tekście)) pomagały dosłownie na chwilę) , zniszczyłem coś dla mnie wartościowego. Zauważyłem, że właśnie mam tak najbardziej dla osób, które kocham. Jako dziecko- rówieśnicy( którzy chyba przez mój spokój i łagodność- często mnie nazywali zamulencem, zj***m itp. ) mnie bili i znęcali się nade mną. Koleżanka, niestety niezwykle wytrwale znosiła moje ataki; choć ignorując online, osobiście była nadal bardzo miła, ale po latach "powiedziała dość", blokując praktycznie natychmiast wszędzie i zgłaszając moje konta :( Ledwo to przeżyłem :( przez kilka dni miałem myśli samobójcze i czułem się jak jakieś zombi. Myślicie, że terapia mi pomoże? Czy to z charakteru, a może z nieumiejętności kontrolowania się, czy też jakiś odwet za to dzieciństwo ? A może jedno i drugie? I czy są szanse, że koleżanka się kiedyś jeszcze odezwie? Ona niestety wie, że ją kocham. Tysiące razy także w nerwach zrywałem znajomość i wracałem. Pogubiłem się przez to uczucie i ignorowanie mnie zupełnie online. Za wyzywanie zawsze na bieżąco przepraszałem. Kiedyś już odchodziła 2x, ale w znacznie łagodniejszych okolicznościach i po miesiącach wracała Pozdrawiam


