Jak przygotować 6-letnie dziecko do rozstania po 20 latach związku bez miłości?
Byłam w związku przeszło 20 lat. Po tym czasie partner oznajmił mi, że nigdy nic do mnie nie czuł i nigdy nie kochał. Nigdy nie chciał ślubu, zawsze była jakaś wymówka. Z perspektywy czasu wiem, że to tylko ja się zakochałam i znosiłam ciągłe upokorzenia z jego strony, znęcanie psychiczne, ciągłe awantury tak na prawdę o nic... niestety, zaślepiło mnie moje własne uczucie, bo nie widziałam świata poza nim... Mamy wspólne dziecko, w czasie ciąży oznajmił, podczas kłótni, że mi je odbierze. Nadal mieszkamy razem ze względu na dziecko. Niestety dziecko widzi, że nie ma czułości między rodzicami. Jak przygotować dziecko, 6 lat, do rozstania? Bardzo mi zależy, aby nie ucierpiało.
Paula

Justyna Bejmert
Paulo,
To bardzo trudna i bolesna sytuacja – zarówno dla Ciebie, jak i dla dziecka. Ale już to, że myślisz o tym, jak je ochronić i przygotować, jest ogromnie ważne i daje nadzieję, że przejdziecie przez to najlepiej, jak się da.
Dla sześcioletniego dziecka najważniejsze są bezpieczeństwo, stabilność i miłość – i właśnie to warto mu zapewnić w pierwszej kolejności. Nie musisz opowiadać o wszystkich powodach rozstania. Wystarczy spokojne, proste wyjaśnienie, dostosowane do jego wieku, np.:
„Mama i tata postanowili, że nie będą już razem mieszkać. To nie twoja wina. Bardzo cię kochamy i zawsze będziemy twoimi rodzicami. Zmienią się pewne rzeczy, ale ty zawsze będziesz kochane i ważne dla nas obojga.”
Możesz powiedzieć dziecku wcześniej, zanim faktycznie nastąpi przeprowadzka czy inne zmiany – dać mu czas na oswojenie się. Upewnij je, że będzie mogło widywać obojga rodziców, o ile to będzie możliwe i bezpieczne. Dziecko może pytać, płakać, złościć się – to normalne. Ważne, by miało prawo do tych emocji i byś je z nim przeżywała: była obok, słuchała, wspierała, nie oceniała.
Jeśli ojciec dziecka jest gotów i potrafi uczestniczyć w tej rozmowie bez obwiniania i agresji, dobrze, byście wspólnie przekazali tę informację – to daje dziecku poczucie, że rodzice potrafią się z nim porozumieć mimo trudności. Ale jeśli nie – lepiej, żebyś ty sama przekazała to z troską i spokojem, niż narażała dziecko na napięcie.
Pamiętaj, że to nie rozstanie, samo w sobie krzywdzi dziecko, tylko sposób, w jaki rodzice się rozstają. Jeśli czuje, że nadal ma miłość, opiekę i przewidywalność – poradzi sobie. Nie musisz być idealna. Wystarczy, że będziesz blisko, prawdziwa i uważna. Jeśli tylko czujesz, że sama nie dajesz rady, nie wahaj się sięgnąć po wsparcie psychologa – dla siebie lub dla was obojga. Nie jesteś w tym sama.
Trzymam kciuki,
Justyna Bejmert
Psycholog

Monika Kawczyńska
Pani Paulo, to złożona i trudna sytuacja. Dobrze, że zwraca się Pani o pomoc i wsparcie psychologiczne. Dziecko trzeba zapewnić, że po rozstaniu będzie nadal miało oboje rodziców, że na nowo układacie Państwo życie, a ono w nim stanowi centralną pozycję. Warto zapytać dziecko, jako sobie to wyobraża, wyjaśnić zmiany (np. opiekę naprzemienną) i z cierpliwością odpowiadać na jego wątpliwości i niepokoje. Dobrze też udać się z nim do psychologa dziecięcego. Dziecko w tym czasie wymaga szczególnego wsparcia, miłości i wspólnego czasu. Proszę też nie zapominać o sobie i wsparciu dla siebie.

Natalia Orlecka
Bardzo Ci współczuję, to bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza gdy w grę wchodzi dobro dziecka. Przygotowanie 6-letniego dziecka do rozstania rodziców wymaga delikatności i dużej troski. Oto kilka wskazówek, które mogą Ci pomóc:
Mów otwarcie, ale dostosuj słowa do wieku — Dziecko nie musi znać wszystkich szczegółów, ale warto wyjaśnić, że mama i tata będą mieszkać osobno, ale oboje je kochają i zawsze będą dla niego.
Zapewnij o stałości miłości — Podkreśl, że rozstanie nie zmienia tego, jak bardzo Was oboje kochacie dziecko i że nie jest ono winne tej sytuacji.
Zachowaj spokój i unikaj negatywnych komentarzy o drugim rodzicu — Dziecko może czuć się rozdarte, jeśli słyszy krytykę jednej strony.
Przygotuj się na różne reakcje — Dziecko może być smutne, zdezorientowane, lub nawet złościć się – to normalne emocje, ważne, żeby je przyjmować i rozmawiać o nich.
Stwórz rytuały i przewidywalność — Dziecko czuje się bezpieczniej, gdy wie, co się wydarzy, więc ustalcie jasny plan dotyczący spotkań z obojgiem rodziców.
Zadbaj o wsparcie z zewnątrz — Jeśli to możliwe, warto rozważyć rozmowę dziecka z psychologiem dziecięcym, który pomoże mu przepracować emocje.
Dbaj o siebie — Twoje zdrowie emocjonalne jest ważne, by móc wspierać dziecko najlepiej, jak potrafisz.
Jesteś w bardzo trudnym momencie, ale pamiętaj, że działasz dla dobra swojego dziecka i to jest najważniejsze.

Martyna Jarosz
To ogromnie trudna sytuacja i widać, jak bardzo zależy Ci na dobru dziecka — to już pokazuje, że jesteś dla niego bezpieczną i wspierającą osobą. Dzieci w tym wieku nie potrzebują wszystkich szczegółów, ale potrzebują spokojnego, prostego wyjaśnienia: że rodzice nie będą już razem, ale oboje je kochają i nadal będą się nim opiekować. Ważne jest zapewnienie dziecka, że nie ponosi za to winy i że jego świat — dom, zabawki, szkoła — wciąż będzie przewidywalny.
Zadbaj o emocjonalną dostępność — pozwól mu zadawać pytania, pokazywać smutek, złość. Dzieci przejmują emocje od dorosłych, więc im bardziej Ty będziesz miała oparcie (np. w psychologu czy bliskiej osobie), tym łatwiej będzie dziecku przejść przez ten etap. Rozstanie nie musi być traumą — może być początkiem większego spokoju.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Znam mojego męża od 8 lat, mieszkamy razem od 7. Od zawsze był bardzo powściągliwy w relacji erotycznej. Nie ma między nami chemii ani przyciągania. Obecnie do współżycia dochodzi raz na 3 miesiące i to nie zawsze skutecznie, ma problemy z erekcją. Gdy już dochodzi do seksu, czuję, że walczymy tylko o to, żeby jemu udało się dobrnąć do końca. Wszystko uzależnione jest od tego czy on czuje, że to ten dzień, że da radę.
Na codzień nie ma między nami żadnego kontaktu fizycznego, czy to czułego przytulenia czy pocałunku, żadnego spojrzenia. Jeżeli ja próbuję zainicjować zbliżenie, pokażę na co mam ochotę zazwyczaj zaczniemy, ale kończy się to klapą, przez co później czuję się poniżona i upokorzona.
Przestałam cokolwiek inicjować, bo nie chce się już tak czuć. Chyba już się z tym pogodziłam i po prostu żyjemy sobie wspólnie, co całkiem nieźle nam wychodzi. Jednak jeśli chodzi o sferę intymną to totalna porażka. Czuję się, jakbym była płomieniem, a on wodą. Nie raz komunikowałam mu, że mamy problem. Jego postawa jest bierna. Wysłuchuje spokojnie co mam do powiedzenia, nie wdaje się w emocjonalne dyskusje, a w rezultacie nic z tym nie robi.
Moje potrzeby są większe, pamiętam jak może być między kobietą a mężczyzną, miałam wcześniej partnerów. I tęsknię za tym. Uchodzę za atrakcyjną kobietę, wiem jak reagują na mnie mężczyźni. Widzę spojrzenia w pracy, nieraz zażartujemy z podtekstem. Chciałabym doświadczyć tego ze strony męża jednak czuję, że utknęłam w związku, jak brat z siostrą. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że związałam się z nim dlatego, że nie zaczął starań o mnie od rozmów o intymności i seksie. To co mnie do niego przyciągnęło teraz jest moim największym problemem. Mam 31 lat a czuję, że ta sfera nie jest już dla mnie, że najlepiej byłoby o tym zapomnieć. Ale nadal żyje i czuję. Czasami zabawiam się sama, ale po poczuciu ulgi czuję smutek. Nie wiem jakiej rady oczekuję. Po prostu nie mogę o tym nikomu powiedzieć.
Od 6 miesięcy flirtowałam z pewnym facetem, gadaliśmy codziennie, czasem wysyłaliśmy sobie jakieś zdjęcia i po prostu ta relacja się rozwijała. Ostatnio poszliśmy razem do łóżka I bach cisza. Po prostu zamilkł. Co się odezwałam, to odpisał mi jakoś krótko albo wysłał tylko emotkę. Co mam zrobić, jak sobie wybaczyć? Jak zapomnieć?
Nie mam już siły. Jestem w związku 11 miesięcy, a znamy się około 2 lata. Nie mieszkamy razem.
Po ok. dwóch miesiącach związku zaczęły się sprzeczki, a dokładniej to raczej według mojego partnera ja wyłączam myślenie. Zawsze lub prawie zawsze robię coś źle i mój partner to mówi, a raczej obwinia, że ile razy mi mówi to, jak grochem o ścianę. Ja zawsze się przyznaje do winy, kajam i przepraszam, chociaż w moim odczuciu jest tak, że to są wyolbrzymione rzeczy lub błahe.
Ja się winna nie czuję, ale tak mi wpaja do głowy, że i tak później czuję się, jak śmieć, bo go zraniłam. Podam może przykład. Radio w samochodzie jest i gra cicho.
W momencie, gdy coś mówię, czy się pytam partnera, on nie odpowiada. Ponawiam więc próbę kontaktu, ale dalej brak odzewu. Dla mnie jest to sygnał, że nie chce o tym mówić, czy nie chce odpowiadać. Okej, ja to szanuje, może ma gorszy dzień albo jest myślami gdzieś indziej, więc nie męczę na siłę. Po chwili pytam lub mówię na inny temat i następuje cisza ze strony partnera, więc pytam ponownie.
Dopiero wtedy następują słowa uniesionym głosem, że nie słyszy, bo jest radio rozpuszczone. Potem jest moja wina, bo tyle razy mówi o tym radiu, że jest za głośno, a ja nie pamiętam i mam w ***** to, że tyle razy mówi o tym radiu i że tego nie szanuje, że już ma dość powtarzania tego co chwilę i po prostu się nie odzywa, bo szkoda słów, bo i tak się nie ogarnę.
Później praktycznie jest cały dzień o tym, że ja nie szanuje go, że ja się nigdy nie zmienię, że nie myślę i zazwyczaj wtedy się komunikujemy drogą pisaną.
W rzeczywistości jak próbuję przeprosić lub cokolwiek się zapytać np. o stan zdrowia, bo się martwię czy coś innego to spotykam się z tonem odpowiedzi takim agresywnym i od niechcenia, że to jak się czuje partner, jest moją winą.
Ogólnie odpowiada słowami, a nie zdaniami.
Mnie się wtedy samej odechciewa pytać o cokolwiek i rozmawiać.
Od około 3 miesięcy statystycznie co 1-2 tygodnie są właśnie takie sytuacje. Po każdej takiej sprzeczce on pije alkohol i sugeruje, że to przeze mnie pije, bo już się wytrzymać ze mną nie da i ja się nie zmienię i mi nie wierzy, że się zmienię.
Mówi, że związek się rozpada przez moje zachowanie.
Jeśli komuś jest niedobrze, to pije alkohol?
No chyba nie, ale mój partner widocznie tym się leczy...
A jak jest sytuacja w drugą stronę, to jakoś nie robię takich akcji, tylko zwracam uwagę, że mi to nie odpowiada, a partner dalej robi to samo. Ja jakoś nie robię mu wywodów, bo nie chce, żeby czuł się smutny z tego powodu.
Gdy się godzimy, to jest taka fala miłości.
Nie mam siły, ale Go kocham i to toleruje.
Pytanie, czy to ja jestem winna?
Po prostu już jestem zmęczona tym rollercoasterem...
Zaczyna mi doskwierać fakt, że sukcesy mojego partnera mieszają mi w głowie... na jednym poziomie jestem naprawdę dumna z jego osiągnięć, ale gdzieś głęboko w środku pojawia się zazdrość. To mnie trochę zaskakuje i niepokoi, bo wpływa na naszą relację. Nie chcę, żeby te uczucia zniszczyły coś, na czym mi bardzo zależy. Mam wrażenie, że porównywanie się z nim zaczyna być szkodliwe. Każdy z nas przecież ma swoją ścieżkę do sukcesu. Jak mogę przemienić tę zazdrość w coś, co mnie zmotywuje i pchnie do własnego rozwoju?
Nie wiem, co zrobić, bo bardzo nie chce, żeby nasza relacja się przez to zepsuła, ale czasem czuję się przy nim głupia. On niedawno obronił magistra, a ja oblałam 3 rok studiów i musiałam brać warunek. Ciągle się tym porównuje i mu zazdroszczę, a nie chce tak robić.