Left ArrowWstecz

Jak przygotować 6-letnie dziecko do rozstania po 20 latach związku bez miłości?

Byłam w związku przeszło 20 lat. Po tym czasie partner oznajmił mi, że nigdy nic do mnie nie czuł i nigdy nie kochał. Nigdy nie chciał ślubu, zawsze była jakaś wymówka. Z perspektywy czasu wiem, że to tylko ja się zakochałam i znosiłam ciągłe upokorzenia z jego strony, znęcanie psychiczne, ciągłe awantury tak na prawdę o nic... niestety, zaślepiło mnie moje własne uczucie, bo nie widziałam świata poza nim... Mamy wspólne dziecko, w czasie ciąży oznajmił, podczas kłótni, że mi je odbierze. Nadal mieszkamy razem ze względu na dziecko. Niestety dziecko widzi, że nie ma czułości między rodzicami. Jak przygotować dziecko, 6 lat, do rozstania? Bardzo mi zależy, aby nie ucierpiało.

User Forum

Paula

1 miesiąc temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Paulo,

 

To bardzo trudna i bolesna sytuacja – zarówno dla Ciebie, jak i dla dziecka. Ale już to, że myślisz o tym, jak je ochronić i przygotować, jest ogromnie ważne i daje nadzieję, że przejdziecie przez to najlepiej, jak się da.

 

Dla sześcioletniego dziecka najważniejsze są bezpieczeństwo, stabilność i miłość – i właśnie to warto mu zapewnić w pierwszej kolejności. Nie musisz opowiadać o wszystkich powodach rozstania. Wystarczy spokojne, proste wyjaśnienie, dostosowane do jego wieku, np.:

„Mama i tata postanowili, że nie będą już razem mieszkać. To nie twoja wina. Bardzo cię kochamy i zawsze będziemy twoimi rodzicami. Zmienią się pewne rzeczy, ale ty zawsze będziesz kochane i ważne dla nas obojga.”

 

Możesz powiedzieć dziecku wcześniej, zanim faktycznie nastąpi przeprowadzka czy inne zmiany – dać mu czas na oswojenie się. Upewnij je, że będzie mogło widywać obojga rodziców, o ile to będzie możliwe i bezpieczne. Dziecko może pytać, płakać, złościć się – to normalne. Ważne, by miało prawo do tych emocji i byś je z nim przeżywała: była obok, słuchała, wspierała, nie oceniała.

 

Jeśli ojciec dziecka jest gotów i potrafi uczestniczyć w tej rozmowie bez obwiniania i agresji, dobrze, byście wspólnie przekazali tę informację – to daje dziecku poczucie, że rodzice potrafią się z nim porozumieć mimo trudności. Ale jeśli nie – lepiej, żebyś ty sama przekazała to z troską i spokojem, niż narażała dziecko na napięcie.

 

Pamiętaj, że to nie rozstanie, samo w sobie krzywdzi dziecko, tylko sposób, w jaki rodzice się rozstają. Jeśli czuje, że nadal ma miłość, opiekę i przewidywalność – poradzi sobie. Nie musisz być idealna. Wystarczy, że będziesz blisko, prawdziwa i uważna. Jeśli tylko czujesz, że sama nie dajesz rady, nie wahaj się sięgnąć po wsparcie psychologa – dla siebie lub dla was obojga. Nie jesteś w tym sama.

 

Trzymam kciuki,

Justyna Bejmert

Psycholog

1 miesiąc temu
Monika Kawczyńska

Monika Kawczyńska

Pani Paulo, to złożona i trudna sytuacja. Dobrze, że zwraca się Pani o pomoc i wsparcie psychologiczne. Dziecko trzeba zapewnić, że po rozstaniu będzie nadal miało oboje rodziców, że na nowo układacie Państwo życie, a ono w nim stanowi centralną pozycję. Warto zapytać dziecko, jako sobie to wyobraża, wyjaśnić zmiany (np. opiekę naprzemienną) i z cierpliwością odpowiadać na jego wątpliwości i niepokoje. Dobrze też udać się  z nim do psychologa dziecięcego. Dziecko w tym czasie wymaga szczególnego wsparcia, miłości i wspólnego czasu. Proszę też nie zapominać o sobie i wsparciu dla siebie.

1 miesiąc temu
Natalia Orlecka

Natalia Orlecka

Bardzo Ci współczuję, to bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza gdy w grę wchodzi dobro dziecka. Przygotowanie 6-letniego dziecka do rozstania rodziców wymaga delikatności i dużej troski. Oto kilka wskazówek, które mogą Ci pomóc:

 

Mów otwarcie, ale dostosuj słowa do wieku — Dziecko nie musi znać wszystkich szczegółów, ale warto wyjaśnić, że mama i tata będą mieszkać osobno, ale oboje je kochają i zawsze będą dla niego.

 

Zapewnij o stałości miłości — Podkreśl, że rozstanie nie zmienia tego, jak bardzo Was oboje kochacie dziecko i że nie jest ono winne tej sytuacji.

 

Zachowaj spokój i unikaj negatywnych komentarzy o drugim rodzicu — Dziecko może czuć się rozdarte, jeśli słyszy krytykę jednej strony.

 

Przygotuj się na różne reakcje — Dziecko może być smutne, zdezorientowane, lub nawet złościć się – to normalne emocje, ważne, żeby je przyjmować i rozmawiać o nich.

 

Stwórz rytuały i przewidywalność — Dziecko czuje się bezpieczniej, gdy wie, co się wydarzy, więc ustalcie jasny plan dotyczący spotkań z obojgiem rodziców.

 

Zadbaj o wsparcie z zewnątrz — Jeśli to możliwe, warto rozważyć rozmowę dziecka z psychologiem dziecięcym, który pomoże mu przepracować emocje.

 

Dbaj o siebie — Twoje zdrowie emocjonalne jest ważne, by móc wspierać dziecko najlepiej, jak potrafisz.

 

Jesteś w bardzo trudnym momencie, ale pamiętaj, że działasz dla dobra swojego dziecka i to jest najważniejsze.

1 miesiąc temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

To ogromnie trudna sytuacja i widać, jak bardzo zależy Ci na dobru dziecka — to już pokazuje, że jesteś dla niego bezpieczną i wspierającą osobą. Dzieci w tym wieku nie potrzebują wszystkich szczegółów, ale potrzebują spokojnego, prostego wyjaśnienia: że rodzice nie będą już razem, ale oboje je kochają i nadal będą się nim opiekować. Ważne jest zapewnienie dziecka, że nie ponosi za to winy i że jego świat — dom, zabawki, szkoła — wciąż będzie przewidywalny.
 

Zadbaj o emocjonalną dostępność — pozwól mu zadawać pytania, pokazywać smutek, złość. Dzieci przejmują emocje od dorosłych, więc im bardziej Ty będziesz miała oparcie (np. w psychologu czy bliskiej osobie), tym łatwiej będzie dziecku przejść przez ten etap. Rozstanie nie musi być traumą — może być początkiem większego spokoju.

1 miesiąc temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry,
 

Bardzo mi przykro z powodu tej sytuacji. Dobrze, że szuka Pani wskazówek, jak przygotować dziecko do rozstania, jest to oznaka troski i odpowiedzialności. Zachęcam również, by zadbała Pani o wsparcie dla siebie - może to być ktoś z bliskich, jak przyjaciółka czy członek rodziny, ale także pomoc profesjonalna. W tak trudnym momencie warto mieć kogoś, przed kim można się otworzyć i dać upust emocjom.
 

Jeśli chodzi o przygotowanie dziecka do rozmowy o rozstaniu, bardzo ważne jest, by decyzja była już ostateczna - dziecko musi usłyszeć coś, co daje mu poczucie bezpieczeństwa i nie wprowadza zamieszania. Przed rozmową najlepiej ustalić:

- gdzie każde z Państwa będzie mieszkać,

- jaka będzie forma opieki nad dzieckiem (czy dziecko będzie mieszkać głównie z jednym rodzicem, czy planujecie opiekę naprzemienną),

- jak będą wyglądały kontakty, odwiedziny, wakacje i święta.


Po ustaleniu tych kwestii można przejść do poinformowania dziecka. Najlepiej, jeśli oboje rodzice przekażą informację wspólnie, w spokojnej atmosferze i w bezpiecznym miejscu - najlepiej w domu. Unikamy takich rozmów wieczorem lub wtedy, gdy dziecko jest zmęczone. Ton głosu powinien być spokojny, rzeczowy, bez wzajemnych oskarżeń.


W rozmowie szczególnie ważne są następujące elementy:

1. Zapewnienie o miłości
Rozpocznijcie rozmowę od jasnego i spokojnego podkreślenia, że dziecko jest kochane i to się nigdy nie zmieni.

Np.: „Kochanie, chcemy ci powiedzieć coś ważnego. Bardzo cię kochamy i zawsze będziemy twoimi rodzicami. To się nigdy nie zmieni. Jesteś dla nas najważniejszy/ważniejsza.”

2. Informacja o rozstaniu
Przedstawcie to jako decyzję dorosłych. Koniecznie zaznaczcie, że dziecko nie ponosi za to żadnej winy.

Np.: „Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy już razem mieszkać. To jest decyzja dorosłych. Ty nic złego nie zrobiłeś. Czasem tak się dzieje, że dorośli, którzy kiedyś byli razem, później lepiej czują się osobno. Ale to nie zmienia naszej miłości do ciebie.”

3. Opis zmian w codziennym życiu
W prosty sposób opowiedzcie, co się zmieni, a co pozostanie stałe.

Np.: „Będziemy mieć dwa domy: jeden u mamy, drugi u taty. Ustalimy wspólnie, jak to będzie wyglądało. Będziesz spędzać czas z nami obojgiem i razem będziemy przeżywać ważne momenty - urodziny, święta, wakacje.”

4. Zapewnienie o niewinności dziecka
Dzieci często przypisują sobie winę za rozstanie rodziców - dlatego tak ważne jest jasne zaprzeczenie tej myśli.

Np.: „Chcemy, żebyś wiedział/wiedziała, że nic złego nie zrobiłeś/zrobiłaś. To my dorośli podjęliśmy taką decyzję. Ale zawsze będziemy przy tobie i zawsze będziemy cię kochać.”

5. Otwartość na emocje dziecka
Dajcie dziecku przestrzeń do wyrażania trudnych emocji i zadawania pytań.

Np.: „Pamiętaj, że możesz mówić nam o tym, co czujesz. Jeśli będzie ci smutno, będziesz zły/zła albo będziesz mieć pytania - zawsze możesz nam o tym powiedzieć. Wszystkie twoje uczucia są w porządku.”

6. Ponowne zapewnienie o miłości
Zakończcie rozmowę ponownym podkreśleniem, że kochacie dziecko i zawsze będziecie obecni w jego życiu.

Np.: „Kochamy cię nad życie. I zawsze będziemy przy tobie.”


Taki sposób rozmowy, który na początku i na końcu pojawia się przekaz o miłości i bezpieczeństwie może bardzo pomóc dziecku, zgodnie z psychologicznym efektem pierwszeństwa i świeżości, według którego lepiej zapamiętujemy informacje usłyszane na początku i na końcu. Gdy zarówno w otwarciu, jak i zakończeniu rozmowy pojawia się zapewnienie o miłości, dziecko może łatwiej oswoić trudną treść w środku wypowiedzi (np. informację o rozstaniu). Oczywiście nie oznacza to, że będzie to dla dziecka łatwe. Warto wcześniej poszukać też psychologa, aby w razie czego móc zapisać dziecko na spotkania.
 

Trzymam za Panią i dziecko mocno kciuki.


Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

1 miesiąc temu
Magdalena Pardo

Magdalena Pardo

Witaj Paula,

sytuacja, którą opisałaś musi być dla Ciebie bardzo trudna. :(

Wyobrażam sobie, że postawienie nas przed faktem, że partner nigdy nie odwzajemniał naszych uczuć, to sytuacja budząca bardzo trudne emocje... Nie obwiniaj się o to, że byłaś "zaślepiona". Kiedy jesteśmy zakochani, normalne jest minimalizowanie pewnych wad i zaprzeczanie temu, że być może sytuacja nie wygląda tak, jak my ją widzimy. 

Wasze dziecko z pewnością cierpi na tej sytuacji podobnie jak Ty. To, co możesz zrobić już teraz, to stale zapewniać swoje dziecko o tym, że obojgu rodzicom zależy na jego dobru, bezpieczeństwu i poczuciu bycia kochanym. Mogą w nim pojawić się różne reakcje emocjonalne - płacz, złość, smutek. Bądź na takie emocje otwarta, pozwalaj dziecku zadawać pytania, wyrażać obawy... Jako rodzice, jesteście odpowiedzialni za to, jaki przebieg będzie miała ta sytuacja - na pewno im wcześniej rozpoczniecie przygotowywanie dziecka na rozstanie, tym lepiej. W ten sposób zminimalizujecie ryzyko, że będzie to dla niego sytuacja nagła, nieprzewidywalna, niebezpieczna. Dziecko w tym wieku potrzebuje przede wszystkim stabilności i bezpieczeństwa.

Widać, jak zależy Ci na dobru Waszego dziecka. Komunikuj mu to, w sposób spokojny, dostępny emocjonalnie. Zapewniaj go o tym, że pomimo rozstania - zawsze będzie ono miało mamę i tatę. Jeżeli ojciec dziecka będzie miał postawę wspierającą, warto zaangażować go w proces mediacyjny. Mediator udzieli Wam wskazówek, w jaki sposób przejść przez tę trudną sytuację mając na uwadze dobro dziecka i zaopiekowanie się również Waszymi emocjami.

 

Pozdrawiam,

Magdalena Pardo,

psycholożka 

1 miesiąc temu
Małgorzata Wysocka

Małgorzata Wysocka

Droga Paulo,

Dziękuję, że napisała Pani z taką szczerością i otwartością. To, przez co Pani przechodzi, jest bardzo trudne – kończy się związek, w którym była Pani ponad 20 lat. Związek, który – jak sama Pani pisze – niósł więcej bólu niż bliskości. A jednak trwała Pani w nim przez lata.

Pytanie: dlaczego?

To pytanie nie po to, by oceniać – ale po to, by zrozumieć. Bo dopóki nie zrozumiemy, z czego wynika nasze trwanie w relacji, która nas rani – możemy powtórzyć ten schemat w przyszłości. I nie chodzi tylko o kolejny związek – chodzi o to, co zobaczy i zapamięta Pani dziecko. Być może trwała Pani z miłości. Być może z nadziei, że on się zmieni. Być może – bo wierzyła Pani, że dziecko musi mieć dwoje rodziców pod jednym dachem.

Ale być może też – i to warto wypowiedzieć głośno – ze strachu. Ze strachu przed samotnością.
Przed tym, czy Pani sobie poradzi. Z lęku, że jeśli odejdzie Pani z tej relacji, to nie będzie już „nikogo”.

Te lęki nie biorą się znikąd. Często mają swoje korzenie w bardzo wczesnych doświadczeniach. W tym, co Pani wyniosła z domu. W tym, jak nauczyła się Pani myśleć o sobie, o bliskości, o miłości.

I to nie są rzeczy, które da się "po prostu zrozumieć" – to wymaga bezpiecznej przestrzeni, regularnych rozmów, wspólnego przyglądania się temu, co niewidzialne, ale rządzi naszymi wyborami. Dlatego serdecznie zachęcam Panią do rozpoczęcia terapii. Nie dlatego, że „coś z Panią jest nie tak” – ale właśnie dlatego, że Pani już zrobiła ten pierwszy krok: zobaczyła, że to, co było, nie było miłością. Że nie chce Pani tego więcej. Że chce Pani dać swojemu dziecku coś innego – zdrową, spokojną, bezpieczną relację z emocjonalnie dojrzałym dorosłym.

Ale żeby to było możliwe – potrzebna jest praca nad sobą. Nad granicami. Nad obrazem siebie. Nad zaufaniem do własnych decyzji. Nad uzdrowieniem ran, które dziś jeszcze bolą, ale które można zamienić w siłę i nowy początek.

To, co dziś Pani czuje – być może żal, lęk, rozczarowanie, samotność – to nie koniec. To początek.
 

Rozstanie to zawsze trudny moment – dla dorosłych, ale przede wszystkim dla dziecka. Dla 6-letniego dziecka rozpad związku rodziców to jakby rozpad świata, który znało. Nawet jeśli nie widziało czułości między mamą a tatą, nawet jeśli było napięcie, ono myśli, że „tak ma być”, bo rodzina to przecież „mama i tata razem”. Dlatego sposób, w jaki przekażecie mu tę wiadomość i jak stworzycie nowe ramy bezpieczeństwa, ma ogromne znaczenie.

Najważniejsze jest, by mówić prawdę – prostym, dziecięcym językiem. Można powiedzieć tak:

„Kochanie, mama i tata zdecydowali, że nie będą już mieszkać razem. To nie jest Twoja wina. Czasem tak się dzieje między dorosłymi. Ale nic się nie zmienia w tym, że oboje bardzo Cię kochamy i zawsze będziemy Twoimi rodzicami.”

Dziecko musi wiedzieć, że nie traci miłości – tylko zmienia się forma codzienności. Nadal będzie miało i mamę, i tatę. Nadal będzie kochane, wspierane, zauważane. Tylko nie wszystko będzie wyglądało tak samo.

Warto wprowadzić nowe rytuały dające mu poczucie bezpieczeństwa, np.: wspólnie narysowany kalendarz, w którym zaznaczycie dni z mamą i dni z tatą, stworzenie „pudełka bezpieczeństwa” – z ulubionym kocykiem, zdjęciem z obojgiem rodziców, listem „kochamy Cię bardzo”, zachowanie stałych rytuałów: bajka na dobranoc, wspólne śniadanie, pytanie wieczorem „co dziś było fajnego?”, umówienie się, że zawsze może zadzwonić do drugiego rodzica, kiedy zatęskni.

W tym wszystkim kluczowe jest dać dziecku prawo do emocji. Można mu powiedzieć:

„Możesz być smutny. Możesz być zły. Wszystko, co czujesz, jest w porządku. Zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać.” Dziecko może też powiedzieć z płaczem: „Ale ja nie chcę! Ja chcę, żebyście byli razem!”

I wtedy Pani spokojnie może odpowiedzieć: „Rozumiem, kochanie. Wiem, że to trudne i że nie tak byś chciał. Też jest mi smutno. Ale my jako dorośli wiemy, że razem nie potrafimy już być spokojni i szczęśliwi. I właśnie dlatego postanowiliśmy, że będziemy mieszkać osobno . Ale nadal oboje jesteśmy Twoimi rodzicami. I oboje bardzo Cię kochamy. To się nigdy nie zmieni.”

Oto przykład całej rozmowy:

-Mama:
„Chciałabym Ci coś powiedzieć. Mama i tata podjęli decyzję, że nie będziemy już mieszkać razem. Ale to nie jest przez Ciebie – to sprawy dorosłych. Nadal oboje Cię bardzo kochamy.”

- Dziecko:
„A z kim będę mieszkał?”

-Mama:
„Najwięcej z mamą, ale zrobimy taki kalendarz i będziesz też z tatą. Zawsze ktoś będzie przy Tobie.”

- Dziecko:
„A jak będę smutny?”

-Mama:
„Możesz mówić mi o tym. Zawsze Cię przytulę. Smutek to ważne uczucie – razem sobie poradzimy.”

Dziecko:
„Ale ja nie chcę! Ja chcę, żebyście byli razem!”

-Mama:
„Wiem, kochanie. Bardzo to rozumiem. Gdybym mogła wszystko naprawić tak, żeby było dobrze, też bym chciała. Ale dorośli czasem się różnią tak bardzo, że nie potrafią już być razem. Najważniejsze, że Ty nadal masz mamę i tatę, którzy Cię bardzo kochają i chcą dla Ciebie jak najlepiej.”

Rekomenduje ,,przerobienie" tej sytuacji na terapii dla siebie i dziecka- by zobaczyło nowy wzór miłości:

– że miłość nie rani,
– że dorosły może zadbać o siebie,
– że relacja może się zakończyć, ale więź z dzieckiem pozostaje nienaruszona.

Nie chodzi o to, by dziecko nie odczuło smutku. Ono i tak go poczuje. Ale może przejść przez tę zmianę w poczuciu, że jest widziane, kochane i ma wokół siebie dorosłych, którzy biorą odpowiedzialność. A jeśli Pani czuje, że te emocje są trudne, że obawy i poczucie winy wracają – to znak, że warto o siebie zadbać i skorzystać z terapii. Bo kiedy Pani wewnętrzny świat się uspokoi – Pani dziecko to poczuje pierwsze.

 

Jeżeli jest to możliwe, warto by te odpowiedzi zobaczył partner. Ważnym jest byście obydwoje zrozumieli, że wasza walka świadoma i podświadoma uderzy najbardziej w dziecko- nawet jeśli świadomie tego nie chcecie. Dziecko jest od Was zależne, ono nie ma wyboru, to Wasz wybór a ono musi jakoś zaakceptować to co się dzieje i Wy możecie mu tą akceptację ułatwić. 

 

Z serdecznym wsparciem,

Małgorzata Wysocka

Rozplątani. Gabinet Psychologiczny.

1 miesiąc temu
Olga Żuk

Olga Żuk

To, co przeżyłaś, było bardzo trudne — i Twoja troska o dobro dziecka jest ogromnie ważna. Przygotowując 6-latka do rozstania, mów prosto, spokojnie i z miłością. Podkreśl, że oboje nadal je kochacie i że rozstanie to decyzja dorosłych, nie jego wina. Zapewniaj o stałości opieki i rutyny. Daj przestrzeń na emocje i pytania. Jeśli możesz, rozważ konsultację z psychologiem dziecięcym — pomoże dobrać słowa i zadbać o emocje dziecka na każdym etapie.

 

Pozdrawiam,

Olga Żuk

2 tygodnie temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak poradzić sobie z ultimatum rodziców nakazującym zerwanie z chłopakiem?

Witam, znalazłam to forum dziś rano i potrzebuję pomocy, lub chociaż rady. Mam 19 lat i skończyłam szkołę 2 miesiące temu. Od 4 klasy podstawówki miałam pasek i stypendium, byłam bardzo dobrym uczniem zarówno w młodszych klasach, jak i w liceum. Od 7 miesięcy spotykam się z chłopakiem, jest kochany i bardzo mnie wspiera. W tym roku pisałam maturę, więc moja mama powiedziała, że mogę się z nim spotykać raz w tygodniu. Zgodziłam się na to i tak zrobiłam, jednak wraz z czasem mama zaczęła go obwiniać o „złe oceny”, kiedy dostałam np. 3 ze sprawdzianu. Mama mnie bardzo często wyzywa, nawet za małe rzeczy typu: zapomniałam wnieść ręczniki z balkonu. Wszystko pogorszyło się w trakcie matur, to wtedy też pierwszy raz zadzwoniłam na telefon zaufania i opowiedziałam o mojej sytuacji. Po maturach były moje urodziny, które spędziłam sama, leżąc w łóżku i płacząc. Moi rodzice powiedzieli, że mam zakaz spotykania się z moim chłopakiem do odwołania. Powiedzieliśmy sobie dużo za dużo słów, zarówno ja, jak i oni. Potem zaczęłam chodzić do pracy; temat chłopaka ucichł, a ja spotykałam się z nim w tajemnicy. Jednak parę dni temu matka się dowiedziała, i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Rodzice chcą mnie zmusić, żebym z nim zerwała, bo oni „chcą innego chłopaka dla mnie” i uważają, że mój obecny mnie manipuluje i ma zły wpływ. Prawda jest taka, że po każdej kłótni w domu jak zostałam zwyzywana, to ten „okropny” chłopak zawsze mnie pocieszał, wspierał, i po prostu był dla mnie. Nigdy mi nie pozwolił być samej po kłótniach czy wyzwiskach. Zawsze mogłam mu się wygadać, a on zawsze był i mnie słuchał, nawet jeśli mówiłam o jednej rzeczy kilka razy. Rodzice mają obsesje na jego punkcie do tego stopnia, że ojciec przyszedł i zaczął mi mówić, iż „jakaś osoba z jego pracy” doniosła mu o tym, jaki jest mój chłopak. Domyśliłam się, że może poprosił kogoś, aby poszukał jakichś informacji na jego temat, co dla mnie jest paranoją. Powiedziałam, że mimo iż są moimi rodzicami, nie mają prawa mi mówić z kim mam zerwać, a z kim mogę chodzić; nie mam już 15 lat. Chodzę do pracy, skończyłam szkołę z dobrymi ocenami i jestem już po maturze. Więc bardzo proszę o radę, ponieważ dali mi ultimatum; albo z nim zerwę i będę mogła zostać w domu, albo będę się z nim spotykać, i mam się wyprowadzić, a co za tym idzie; nie będę mogła już wrócić do domu. Mam już dość takiego życia i ciągłych kłótni, próbowałam z nimi rozmawiać wiele razy, ale nie da się. Ja też nie chce rezygnować ze swojego szczęścia, bo rodzice mają takie „widzimisię”.

Mam pytanie w sprawie poważnych problemów w nowym związku, który się rozpadł
Witam. Mam pytanie w sprawie poważnych problemów w nowym związku, który się rozpadł. Początek z mojej strony nie był najlepszy, lecz starałem się odbudować i pokazać partnerce, że bardzo zależy mi na nowej relacji. Niestety się nie udało, a zacząłem być traktowany bardzo źle, szykanowany, obrzucany wyzwiskami, obrzucany błotem. Jest mi z tym źle.
TW. Próba samobójcza, nie mam już siły, trudności finansowe, związkowe. Za mną mnóstwo terapii.
Dzień dobry, nie wiem ile mam miejsca, spróbuję się streszczać. Mam 25 lat, studiuję zaocznie 2. rok psychologii. Za mną 6 nieudanych terapii psychodynamicznych i terapia schematów, która zmieniła moje życie. Ale miała trwać rok, a w połowie nie było mnie dłużej stać. Mam borderline, ADHD i podejrzenie spektrum, ale diagnostka stwierdziła, że na końcu może powiedzieć, że nie wie (różnicowanie z traumą) więc przerwałem. Praca to dla mnie koszmar, bo źle rozumiem instrukcje a jak się czegoś trzeba domyślić to źle się domyślam. Jak potrzebuję o coś zapytać to słyszę "jak możesz tego nie wiedzieć" więc przestałem pytać, popełniam masę błędów, mimo że robię sobie w telefonie notatki. W rezultacie boję się ludzi (na co dzień też), nienawidzę siebie i zwalniam. Dwa lata zmagałem się finansowo, doszło do tego, że dorabiałem na prostytucji. To było łatwiejsze niż 8h np. w fast foodzie, w trybie walcz uciekaj. Zakochałem się w kliencie. Wydawało się, że jest wzajemność, mówił różne rzeczy, w tym, że chciałby tam zaparkować na stałe. Pochwalił moją inteligencję, co jest dla mnie ważne. Niesamowicie się rozumiemy, mamy podobne charaktery, jesteśmy też dobrani w łóżku. Miał wybrać i wybrał - żonę. Nie widzę już sensu w życiu. Nie chcę być już sam. Myślałem, że wymarzona praca terapeuty schematów wypełni mi pustkę, ale nie zapowiada się. Nie potrafię pojąć, że spotkałem kogoś idealnie dobranego i ta osoba mnie nie chce. Nienawidzę spotykanych na ulicach par. Nawet nie wiedzą, że mają supermoc. Moje życie nie ma żadnego sensu. Lubię dowiadywać się nowych rzeczy, ale co z tego, na nikogo to nie wpływa. Nikt mi nie towarzyszy. Nie robi żadnej różnicy, że codziennie wstaję z łóżka. Teraz szukam pracy po przeprowadzce i telefon milczy. Zrobiłem bardzo dobre CV, a potem jeszcze rozmowa nie do przejścia - utrzymuj kontakt wzrokowy, nawiąż small talk, spraw wrażenie sympatycznego, zadawaj pytania. Czuję, że nie ma dla mnie miejsca na tym świecie, od zawsze. Miałem próbę w grudniu, ale niestety przeżyłem. Nie wiem po co. Pierwszy raz próbowałem się zabić w 6. klasie podstawówki, potem w gimnazjum. Nikt tego nie widział, zawsze planuję tak, by nikt mi nie przeszkodził i sam muszę siebie przekonać, że to moje jedyne życie i póki żyję coś może się zmienić. Nie wierzę, że uda mi się uzbierać na terapię i wyzdrowieć. Nie wierzę już w miłość. Czuję się tak potwornie sam. Zostawiłem większość przyjaciół we Wrocławiu, łatwo było ich poznać przez studia, a w Łodzi mam zaoczne i jest trudniej. Cieszę się, że nie mam przerwy w studiach, ale tryb podoba mi się mniej - nie da się żyć studiami. To jedyna dziedzina w życiu jaka mi wychodzi. Nie wiem jakie mam pytanie, i tak na dniach się zabiję wreszcie, bo nie mogę znieść tej samotności i pustki.
Zachowanie dziewczyny - nagle odrzuca relację, karze ciszą.

Dzień dobry, Prawdopodobnie miałem doczynienia z kobietą typu ukryty narcyz. Troszkę czytałem na ten temat i bardzo dużo cech pasuje do tej osoby. Wszystko było super, nasza relacja szła wręcz podręcznikowo, dziewczyna była miła i urocza. Na któreś z kolei randce/spotkaniu ujrzałem zupełnie inną dziewczynę... Zrobiła mi awanturę o błahostkę i zaczęła się dziwnie zachowywać (fochy, milczenie itp). Takim zachowaniem zniszczyła mi humor i całe dobre nastawienie, które miałem tamtego dnia. Efektem tego, spotkanie stało się niezręczne i rozmowa nam się nie kleiła. Wiało nudą. 

Dwa dni później nagle dziewczyna odcina się na tydzień i w najmniej oczekiwanym momencie wysyła mi wiadomość, że nic z tego nie będzie. Po jednym słabszym spotkaniu...(wcześniej rozmawialiśmy o naszym przyszłym związku). Do tematu podeszła bardzo oschle, jakby mi waśnie chciała powiedzieć, że nie ma ochoty na pizzę, czy coś w tym stylu :) Ja jej napisałem, że w sumie też mam jej coś do zarzucenia i teraz w pracy nie odzywa się do mnie, ignoruje wręcz. 

Bardzo prosiłbym o odpowiedzi na moje pytania: 

1. Dlaczego takie osoby decydują się na odrzucenie? 

2. Co może być powodem odrzucenia w moim przypadku? Że nie dałem jej "pożywki" w postaci wielkiego zainteresowania, a zamiast tego była nuda? ( W sumie nie z mojej winy, bo spowodowane głównie jej podejściem tamtego dnia na spotkaniu). 

3. Czy takie zachowanie w pracy to karanie ciszą? Takie osoby mogą wrócić? 

4. Jak się zachowywać w takiej sytuacji (odrzucenie, sytuacja w pracy). 

Z góry dziękuję, Tomek :)

Jak radzić sobie z trudnymi relacjami rodzinnymi po kradzieży karty przez siostrę chłopaka

Problem z siostrą mojego chłopaka. Siostra mojego chłopaka (25 lat) wyjeździła 3,5 tys zł na Uber z karty mojego chłopaka. Udało jej się zalogować, ponieważ on kiedyś logował się na jej numer i była przypięta jego karta. Ona wiedząc, ze to nie jej karta zaczęła to wykorzystywać i wszędzie jeździć Uberem. Przez cały czas mówiła, że nie ma pieniędzy, aby mu oddać, jednak w tym czasie kupiła mnóstwo drogich sprzętów i zrobiła sobie operację plastyczną nosa. Po około trzech latach od tej sytuacji, kiedy mój chłopak nie potrafił wyegzekwować od niej tych pieniędzy, a mieliśmy kupić razem dom i my oszczędzaliśmy każdą złotówkę. Powiedziałam, że ma załatwić tę sprawę tak, żeby te pieniądze zostały oddane, bo nie pozwolę na to, żeby jako siostra okradała go, ona obraziła się o to, od tego czasu traktuje nas jak powietrze. Podczas spotkań nawet nie wita się z nami. Jest zła o to, ze musiała te pieniądze nam oddać. Rodzice, z którymi mieszka również nie widza problemu i trzymają jej stronę. Podejście „młoda i głupia była”. Jak powinnam się zachowywać? Nie mam w ogóle ochoty ich odwiedzać, spędzać z nimi Świąt. 

Co zrobilibyście w tej sytuacji ? Rodzice twierdzą, że nie powinni być oceniani za to, co ona zrobiła, jednak mam do nich żal, bo wiedząc o tej kradzieży, zawieźli ja na operacje plastyczna nosa za granice. Nie odpowiadają mi wartości tych ludzi i Chciałabym się od nich odciąć. Z drugiej strony to rodzice chłopaka i czuje się winna, że złe wpływem na ich relacje. Teraz na święta on powiedział, ze nie chce do nich jechać, bo był na Boże Narodzenie i siostra udawała , ze go nie zna, a on nic złego nie zrobił. Jednak ja jestem wychowana w przekonaniu, ze powinno się na święta odwiedzić rodziców, a z drugiej strony zawsze jak mam kontakt z jego rodzicami, dochodzę do wniosku, ze od niektórych ludzi lepiej się odciąć.

Partner spłyca potrzeby i problemy, które mu komunikuję. Mamy trudną sytuację finansową, do tego dochodzi potencjalna duża zmiana zawodowo-życiowa. Nie wiem, co robić.
Postanowiłam wejść w związek z facetem, który przez ponad rok siedział biernie w domu bez pracy, ponieważ zdiagnozowano mu lekką depresję. Wierzyłam, że z tego wyjdzie, widziałam w nim potencjał, ale bałam sie zarazem niektórych jego zachowań. Mimo że ciągle zaznaczał, że chciałby być ze mną, ja zwlekałam rok, zanim zgodziłam się dać mu szansę. Z przyjaciół, weszliśmy w związek, kiedy zaczęłam zauważać porządne zmiany. Miałam rację. Wracał do siebie, łapał wiatr w skrzydła, ruszył przed siebie i zaczął dojrzalej myśleć. Przeprowadziłam się do niego i razem znaleźliśmy pracę. On popracował pół roku i znów trach… brak stabilizacji. Z jednej pracy przerzucono go do innego biura, żeby lepiej dogadał się z pracownikami… tam może i lepiej się dogadywał, ale nie osiągał dobrych wyników w sprzedaży. Takim sposobem popracował pół roku tu i tu, niedługo potem dano mu wypowiedzenie. Wrócił wcześniej do domu, niż wskazywał na to grafik. Był załamany, ale potem obrócił to w coś dobrego, bo zdobył czas na naukę obrony i poprawki licencjatu. Zgodziłam się z tym. Lepiej niech skupi się na edukacji, a praca nie zając - nie ucieknie, powtarzałam. Niedługo minie rok jak tu jestem. Stała praca okazała się zającem nie do prześcignięcia. Minął miesiąc… dwa… poświęcił minimum poszukiwaniom. Ale w końcu praca wpadła sama, zobaczył reklamę na fb o taksówkach. Teraz pracuje na umowę zlecenie 2-3 dni w tygodniu od grudnia. W czasie świąt oczywiście robił sobie więcej wolnego niż statystyczny Polak. Ostatnio zachorował, poświęcał dużo uwagi na zgłoszenia filmiku na YT, konkursowego, znalazł pracę w Grecji za 1000 euro, ale zrezygnował. Mówił, że ze względu na mnie - poniekąd mu wierzę, ale z drugiej strony czy to nie za małe zarobki, byśmy wspólnie opłacali mieszkanie w PL (w którym bym została), jego zakwaterowanie i studia, nawet z moją małą podwyżką, która w tym miesiącu dostałam? To byłaby jego szansa… owszem… ale ja nie znam języka, uczę się, ale zajmie mi to długo. Nie umiem się na niczym skupić. Wszystko mnie męczy i trapi ostatnimi czasy. Chciałabym więcej stabilizacji, jest krucho z pieniędzmi… a on się dziwi, że moja wypłata tak szybko niknie… wiara w niego zaczyna ze mnie ulatywać, bo do tego wszystkiego dochodzą kłótnie. Czasem nie słucha co do niego mówię, gdy w czymś się nie zgadzamy… a potem spłyca problem i zarzuca mi coś, co nie jest prawdą. Zdenerwowana krzyczę, potem on krzyczy, a gdy uspokajam się, chcę pogadać, on jest obrażony. Czuję się bardzo samotna w tym związku od jakiegoś czasu. Irracjonalne sytuacje mnie męczą, np. przez brak pieniędzy dziś, gdy szukał pracy, zasugerowałam mu, żeby wysłał CV tam, gdzie go przyjmą, a nie tam gdzie chce, skoro nie ma odezwu. Myślałam, że tego nie robi, bo już tyle czekam na to, by było stabilniej finansowo… Powiedział, że „jak śmiem się odzywać, będzie robił co chce i mam nic nie mówić”. Bardzo mnie bolą takie reakcje. Ostatnio zestresowałam się, że zachorował i że też zachoruję, więc powiedziałam, żeby chusteczki wrzucał do kosza, bo to na pewno pomoże nie rozprzestrzenianiu się zarazków. Potem dodałam, że może jestem nerwowa, ale naprawdę się stresuje chorobowym i wszystkim. Zaczął krzyczeć, że robię mu wojnę o chusteczkę. Znów spłycił to, co chciałam przekazać. Czuję się już głupia. Wiem, czasem przesadzam, pracuję nad sobą, ale czy w takich momentach to problem we mnie czy w nim? Nie wiem co robić.
Od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.
Dzień dobry, od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.Czuje z tego powodu poczucie winy i wstydu. Pojawia się ta osoba również w moich snach. Potem wybudzam się z płaczem,ponieważ nie chcę tego doświadczać. Jest to dla mnie trudne i niekomfortowe . Wiem,że terapeuta nie jest przyjacielem ani rodzicem. Ja nawet nigdy nie miałam zamiarów przenosić tej relacji poza gabinet. Po prostu czuje do niej miłość jako do człowieka. Jest bardzo piękną,atrakcyjną i mądrą kobietą. Największy przypływ pozytywnych emocji odczuwam gdy darzy mnie komplementami. Często podkreśla moją urodę i charakter. Niestety ja wiele razy przekroczyłam granice tej Pani. Potrafiłam pisać codziennie po kilka wiadomości. Teraz już ona wycofała się z tego,mamy większy dystans. Doskwierają mi natrętne myśli na temat jej osoby. Nie chcę czuć tego co czuje. Przynajmniej nie wobec człowieka,który ma mi pomóc i jest tylko specjalistą. Nie umiem sobie z tym poradzić i nie wiem jak rozwiązać tą sytuacje. Próbowałam terapii u innego terapeuty,ale nie chcieli mnie przyjąć mówiąc,że uczucia przeniesienia, utarte schematy które ciagle powtarzam mogłyby powielać się w następnej relacji. Czy powinnam powiedzieć tej Pani o tym co tak naprawdę do niej czuje? Czy nie spotkam się z odrzuceniem ? Jest mi wstyd za to co czuje i nieraz płacze z tego powodu.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii. Od psychoterapeutki wiem, że świetnie radzę sobie nawet z sytuacjami, których nie omawiałyśmy i przede wszystkim potrafię myśleć (co nie jest dobrze odbierane przez moją rodzinę - odkąd pamiętam, miałam postępować zgodnie z oczekiwaniami, które i tak zmieniały się każdego dnia). Trudnym momentem było też pogodzenie się z myślą, że moja rodzina to osoby niedojrzałe emocjonalnie i nigdy się nie zrozumiemy (należy dodać, że propozycje terapii rodzinnych wychodziły ode mnie już kiedy miałam 15 lat, co kończyło się przemocą psychiczną i fizyczną). Musiałam walczyć o siebie sama, nie miałam nigdy przyjaciół. Zawsze byłam odrzutkiem, w szkole obniżano mi oceny z zachowania tylko dlatego, że żadne z dzieci nie chciało się ze mną bawić (chyba że coś chciały, a często rozdawałam im wszystko, co miałam przy sobie, żeby tylko mnie lubiły). Terapia była bardzo potrzebna, ale też dużo zrozumiałam sama, przed terapią, tylko ciężko było mi uwierzyć, że mogę mieć rację. Od października 2022 czułam się gorzej, a w grudniu nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Styczeń, nowy rok, przyniósł diagnozę depresji w stopniu zaawansowanym. Zastanawiałam się dlaczego, przecież tak dobrze mi szło. Byłam załamana również dlatego, że rodzina niezbyt przychylnie patrzy na kwestie związane ze zdrowiem psychicznym. Obecnie jestem z siebie dumna, że się nie poddałam, że już te kilka lat temu, kiedy prawie całe dnie (w czasie pandemii) spędzałam w łóżku i nie byłam w stanie ogarnąć nawet siebie, pomimo myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy, zupełnie sama, bez wsparcia, szukałam pomocy. Oprócz tego od dziecka miałam lęk społeczny, który w zeszłym roku znacznie się zmniejszył. Wszystko wydaje się w porządku, ale... No właśnie tu zaczynają się schody. Mam znajomych, ale... • również lęk, że zostanę sama jak dawniej • poczucie, że te relacje są przelotne, płytkie • słyszę, że potrafię pomagać, że dużo rozumiem, że nie oceniam, nie wyśmiewam, nie daję złotych rad, zamiast się obrażać, szukam przyczyn i to bardzo im pomaga, mogą poczuć się normalnymi ludźmi • 90% znajomości kończy się po tym, kiedy ludzie uzyskają ode mnie wsparcie • czy na pewno poczucie własnej wartości jest u mnie zdrowe? Może właśnie zależy od ludzi wokół mnie, tego co o mnie powiedzą • coraz trudniej jest mi słuchać o przyjaźniach i związkach innych osób (bywa, że mam ochotę wybuchnąć) - albo jestem już przemęczona mnogością i siłą emocji, jakie odbieram, albo też zazdrosna (a zazdrość nie jest zła - pokazuje, czego w życiu brakuje) • moje wspomnienia (już z czasów szkolnych) to historie opowiadane przez innych ludzi, NIE MA W TYM MNIE • poznaję nowych ludzi, naprawdę zależy mi na tym, żeby w końcu pojawiły się zdrowe relacje, ale nawet z tymi "nowymi" ludźmi wychodzi tak jak ze wszystkimi poprzednimi Jestem załamana. Nawet kiedy człowiek fizycznie jest sam, chyba czuje, że gdzieś tam na świecie jest ktoś, komu na nim zależy... Sama nie wiem. Kiedy próbuję poruszać takie tematy ze znajomymi słyszę, że za dużo myślę, a ludzie tego nienawidzą, albo że powinnam dołożyć sobie więcej obowiązków, żeby nie myśleć. Dokładam sobie zajęć, ale to nie pomaga mojej psychice, poczucie osamotnienia wychodzi nad to, czym się zajmuję. Samotność w tłumie jest okropna. Każda interakcja z ludźmi jest dla mnie na wagę złota, ale to nie jest to, czego (w sumie każdy człowiek) potrzebuje. Nie wiem już co robić. Terapię kończę, nie wiem, co omawiać na sesjach, rozmawiałam o tym naprawdę wielokrotnie. Nie dostanę złotej rady, a sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Wiem, skąd się to wszystko bierze, ale nie chcę czekać (nawet aktywnie) na odpowiednich ludzi, bo mnie to wykańcza. Z zewnątrz wszystko wygląda świetnie, tym bardziej w ostatnich miesiącach, ale ta samotność tworzy ogromną dziurę, pustkę wewnątrz mnie. Może rzeczywiście przesadzam?
Właściwi ludzie spotkali się w niewłaściwym czasie - uczucia między mną a kolegą z pracy, jednak oboje czekamy, jaką decyzję on podejmie.
Mając 36 lat myślałam, że człowiek jest mądrzejszy, a jednak czasami wpląta się w trudne sytuacje. ..Mam dość „skomplikowana” relacje z „kolega” z pracy. Zawsze byliśmy blisko, ale nasze relacje nigdy nie przekroczyły relacji zawodowej, ale z końcem zeszłego roku kolega zrobił pierwszy krok i wyznał, że mnie kocha i że czuje, że jestem miłością jego życia. Nie byłoby to może nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że on jest w związku małżeńskim. Wyznając to poinformował, że ma plan by zakończyć swój obecny związek. Powstał między nami mini romans emocjonalny, bo oboje jednak coś do siebie czuliśmy, ale praca i jego małżeństwo nie pozwoliło nam wcześniej przekroczyć pewnych granic do momentu jego wyznania. Po miesiącu od wyznania mi miłości, jego żona poinformowała, że jest w ciąży. Ona o niczym nie wie i tego, że on planował odejść. „Kolega” uznał, że nie potrafi odejść teraz, bo nie chce by stres rozstania i rozwodu wpłynął na ciąże. Chce tworzyć „pozory” związku do czasu rozwiązania i chce odejść dość wcześnie po narodzinach. Ma rozplanowane kwestie finansowe i mieszkaniowe. Jest tylko czynnik ludzki, o którym nie myśli w postaci tego malucha i tego jak ugną mu się nogi jak weźmie je na ręce i zda sobie sprawę, że nie odejdzie. Nasza relacja nie przekroczyła granic emocjonalnych i rozumiem jego postawę i nigdy nie oczekiwałam czegoś więcej i ostatecznych decyzji tzw na już! Dałam mu czas do końca tego roku, że jeśli będzie chciał coś zmienić to ja dla niego będę, ale nie dłużej. Ograniczyliśmy swoje kontakty nawet w pracy. On ma stany depresyjne i ucieka w prace i wyjazdy, bo nie radzi sobie z sytuacja, bo jest tam gdzie nie chciał być. Ciężko się nam komunikuje. Ja jestem typem lękowymi, a on unikającym. Nasze rozmowy są przesiąknięte złością, żalem, rozgoryczeniem, brakiem nadzieji. Czuje się okropnie z tym wszystkim. Jednocześnie oboje czujemy, że stworzylibyśmy dobra relacje, gdyby nie sytuacja, ale nie buduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu. Czuje się też jak naiwna idiotka, bo przecież nikt nie zostawia kobiety z małym dzieckiem, a on zostawił sobie furtkę, że woli teraz tworzyć pozory, bo jak stchórzy i nie odejdzie to nie będzie psuł tej relacji, która obecnie ma. Jestem tez zazdrosna, bo mam 36 lat i nie było mi dane jeszcze posiadać swoich dzieci i czuje rozgoryczenie, że oddałabym wszystko, by zamienić się z jego żoną miejscami. Biologicznie czas mnie goni i mam żal do losu, że zadrwił z nas obojga. Miałam trudne wcześniejsze relacje i długo byłam sama, bo chciałam być gotowa i chciałam być lepsza osoba dla przyszłego potencjalnego partnera. Długo pracowałam nad sobą i jeśli teraz miałabym wejść w związek, to miałby to być „ten”, w którym chciałbym założyć rodzine. „Kolega” wiedział od początku o moich przejściach życiowych i wie czego szukam. Nie radzę sobie emocjonalnie w tej sytuacji, bo stoję gdzieś na marginesie życiowym i czekam aż ktoś mnie wybierze, bo uzna, że jestem już wystarczająco warta. Tu on wybiera… to jest tak jakby właściwi ludzie spotkali się w niewłaściwym czasie. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie kompletnie zerwać kontaktów, bo pracujemy razem. Ciężko mi w jakiś sposób ruszyć dalej, gdy on jest obok. Planuje przenieść się w firmie, bo czuje, że się nie podniosę z tego. Wewnętrznie czuje też, że będę wyczekiwać czy on podejmie jednak decyzje do końca roku i czy wróci, a gdy patrzę na to realistycznie to odzieram się z nadziei. Czuje się upokorzona, bo jestem jednak tą druga. Nie wiem co mam zrobić ze sobą.
Jak pomóc partnerowi zmagającemu się z zazdrością wsteczną? Wsparcie w związku
Mam podejrzenia że mój partner zmaga się z zazdrością wsteczną. Jesteśmy razem od 10 miesięcy, zanim weszliśmy w związek, wiedział że mam byłego partnera. Z czasem zaczęło mu to przeszkadzać, wypytywał o przeszłość, doznania, uczucia, czyny. Od 3 miesięcy zmagamy się z problemem. Partner strasznie dużo myśli o mojej przeszłości(więcej niż ja) cały czas porównuje się do mojego byłego partnera. Nie rozumie dlaczego w ogóle byłam w tamtej relacji. Ogólnie bardzo ciężko to znosi a ja nie za bardzo wiem jak mu pomóc na takim zaawansowanym etapie zazdrości. Potrzebuje rady bo odkąd sytuacja zrobiła się poważna, to ja zaczęłam obwiniać siebie o to że miałam jakiekolwiek życie z kimś innym zanim poznałam mojego obecnego partnera.
Wsparcie mamy w wychodzeniu z żałoby - jak to zrobić dobrze?
Dzień dobry, pochodzę z rodziny wielodzietnej, w sumie miałam 5 rodzeństwa. Ponad dwa lata temu zmarł mój starszy brat. Ja już po tych dwóch latach powiedzmy uporałam się z żałobą i chce zacząć normalnie żyć. Mieszkam z mamą i niepełnosprawnym bratem. Mam nadal tkwi w początkowych etapach żałoby. Izoluje się od nas, nie interesuje się naszym życie, ale jednocześnie pragnie żebyśmy byli jej podporządkowani. Nie pozwala na życie własnym życie. Mało tego zarzuca nam że nie wspieramy jej, nie wspominamy brata. Tłumaczenia że po takim czasie my mamy prawo żyć odbiera jako atak. Czuje, że utknęliśmy w toksycznej relacji i nie wiem jak z tego wybrnąć. Może terapia rodzinna byłaby odpowiednią albo zmuszenie mamy do indywidualnej terapię. Wspomnę jeszcze, że mama jest już pod opieką psychiatry i na stałe przyjmuje leki na depresję, które jak twierdzi nic nie pomagają.
Czy depresja partnera może wpłynąć na jego uczucia? Zrozumienie załamania związku
Witam, byłam z partnerem 6 miesięcy w związku. Gdy go poznałam, powiedział,że cierpi na depresje od kilku lat, na zaburzenia obsesyjno-komuplsuwne oraz spektrum autyzmu. Mimo to urzekł mnie swoją osobą, nie przekreśliłam go. Byliśmy bardzo szczęsliwi przez 4 miesiące, on bardzo chciał kogoś mieć, był z tego powodu dumny. W 5 mięsiącu związku depresja nawróciła, zaczął się skarżyć iż źle się czuje, wziął L4 w pracy, siedział w domu i tylko spał lub grał do rana. Starałam się go wspierać, wyciągałam z domu na spacery, byłam pewna, że mu pomogę i on to doceni. Niestety zostawił mnie, mówiąc, że nic jednak do mnie nie czuje, podkreślając iż on nie wie czy kiedykolwiek mu się polepszy, że bede nie szcześliwa i zasługuje na kogoś lepszego, choć główna przyczyna to brak uczuć. Ciezko mi w to uwierzyć...bo był szcześliwy.... Nie wiem co robić, nie mamy kontaktu....boję się, że depresja mu odebrała uczucia do mnie i go to przerosło...nie wiem jaka jest naprawdę prawda...jestem totalnie załamana...nie wiem czy czekać aż mu się polepszy i się odezwie...czy to wina depresji iż stałam się mu aż tak obojętna... :(
Czy powiedzieć mężowi kochanki o romansie? Dylemat zdradzonej żony
Mam dość ciężkie pytanie i cały czas walczę z myślami co ja mam z tym wszystkim zrobić. Mój mąż miał romans o którym się dowiedziałam jakiś czas temu. Miał ten romans z kobietą która sama jest mężatką. Oczywiście mój mąż zostawił tą kobietę ale niestety ból wszystko zostało we mnie ponieważ dowiedziałam się o wielu rzeczach zobaczyłam wiele rzeczy i ciężko mi się z tym wszystkim pozbierać. Cały czas zadaję sobie pytanie odnośnie tego męża tej kobiety ponieważ udało mi się zdobyć ich adres. Więc zastanawiam się czy nie powinnam czasem pojechać do jej domu i porozmawiać z jej mężem o tym wszystkim co się stało że mój mąż miał z nią romans. Chciałabym zaznaczyć że ta kobieta przyjechała do mojego domu abym ja się o niej dowiedziała. Nie chcę zrobić tego dla zemsty chciałabym na miejscu tego mężczyzny dowiedzieć się o tym poza tym nie chciałabym aby ta kobieta kolejny raz niszczyła czyjeś małżeństwo i mieć to na sumieniu. Prosiłabym o odpowiedź czy to jest dobre wyjście aby ten mężczyzna się o tym dowiedział?
Jak poprawić komunikację w związku z problemami emocjonalnymi partnera?

Witam. Mam problem z komunikacją w związku ze strony faceta. Jesteśmy ze sobą już 13 lat, wychowujemy córkę (14-latka z poprzedniego Związku) oraz naszego syna 11-latka. Problemy bywały różne, mieliśmy inne podejście do podziału obowiązku, odpowiedzialności i funkcjonowania w rodzinie. Między nami jest różnica 12 lat (mój narzeczony jest starszy). Pokonaliśmy wiele różnic i wypracowaliśmy normalny system rodzinny. Codziennie praca, dom i dzieci. Od pewnego czasu dzieci jeżdżą na weekendy do dziadków i mamy wtedy czas dla siebie i wspólnych znajomych, z którymi spotykamy się co jakiś czas. Od dłuższego czasu mój facet miewa zachwiania humoru, gdy coś mu się nie podoba, to w sposób bardzo dosadny o tym mówi. Często słyszę, że to moja wina, bo mam inne zdanie. Gdy zwraca uwagę bezpodstawnie dzieciom i one komunikują, że coś nie jest zgodne z prawdą, to słyszą, że nie musi z nimi rozmawiać, żeby nic od niego nie chcieli itp. Gdy przesadza, to rozmawiam z nim i próbuje zażegnać konflikt, wtedy słyszę, że podważam jego autorytet. Od kilku dni obraził się właśnie o wymianę zdań i nieodzywanie też do dzieci. Nie interesuje się czy coś im potrzeba, czy są głodne itp. Wraca z pracy, bierze coś do jedzenia, myje się i siada przed komputer, na którym ogląda różne filmy. Potem się kładzie i tak następny dzień nastaje. Na co dzień oboje pracujemy, ale w domu sprzątam tylko ja, robię zakupy, gotuję, szykuje śniadania, piorę itp. A gdy mówię, że nie jestem służącą i chcę, żeby robił, to ze mną to słyszę, że on pracuje ciężej i nie umie gotować, po co Sprzątać i prać codziennie, a zjeść można na mieście. Czasem wysyłam go z kolegą na działkę na ryby, żeby się zrelaksował i odpoczął od pędu i obowiązków (3/5 dni) ja oczywiście zostaje z dziećmi i żyje jak co dzień. Nigdzie nie chodzę po imprezach i nie wyjeżdżam sama, bo lubię wspólne podróże i wspomnienia. Czasami mam dość, bo to tak jak bym miała trójkę dzieci. Gdy jest ok, to potrafi dużo załatwić i ogarnąć spraw, ale gdy już się obrazi i jak mi dzieci świadkiem o jakiś wymysł to palcem nie ruszy i traktuje nas jak powietrze. Często podkreśla, że mieszkanie jest jego, że on to się dorobił, bo ma swoją firmę, a ja nie mam nic (jestem nauczycielem w przedszkolu) i na nic mnie sama nie stać. Że wychowuje dzieci na niezaradne, bo pozwalam im na telefon czy wyjazdy weekendowe i jedyne co będą w życiu mogli Robić to pracować w biedronce. Często myślę sobie, że nie zasługuje na takie komentarze i nie mam czasu na fochy, bo gdy mam dość i nie chce rozmawiać, to rozmawiam służbowo przez dzień czy dwa, ale dzieci nie odczuwają tego, bo funkcjonuje wtedy normalnie tyle, że w większej ciszy do ich ojca. Kiedyś wspomniałam o terapii, że może warto pójść do psychologa i porozmawiać, bo może oboje coś źle robimy bądź źle widzimy, ale wtedy słyszę „to idz, tobie się przyda psycholog, bo coś jest z tobą nie tak, ja nie mam potrzeby”. Jak mogę pomóc sobie bądź nam, żeby żyło się łatwiej ?

Kryzys w związku po 8 latach - problemy z zaufaniem i rozwiązaniem konfliktów

Mam problem w relacji. Mam 26 lat w tym roku, mój narzeczony 27. Jesteśmy ze sobą od 8 lat. Ostatnio mamy bardzo duży kryzys. W złości powiedziałam bardzo wiele przykrych słów. Powiedziałam, że ktoś inny zaczął mnie doceniać, mimo że nie było to prawdą, kazałam mu się wyprowadzić, ale nie wyrzuciłam go za drzwi. Nie chciałam tego, ale nie umiałam zapanować nad emocjami. Ciągnie nas do siebie, ale nie umiemy rozwiązać naszych problemów. On nie umie mi wybaczyć tych słów, nie potrafi mi zaufać. W lutym się wyprowadził, próbowaliśmy się dogadać, ale jednak bezskutecznie. Narzeczony ma też problem ze sobą, czuję, że zgubił siebie i nie może siebie odnaleźć. Twierdzi, że wszystko wydaje mu się bez sensu.

Jak poukładać sobie w głowie przeszłość w małżeństwie?
Dzień dobry, mam 42 lata, jestem 20 lat po ślubie. Trzy lata temu pokłóciłam się poważnie z mężem, on mnie prowokował, np. mówił, że pójdzie do agencji towarzyskiej. Kłótnia wynikała stąd, że zaczęłam się bronić, miałam dość tego, że mąż zwala wszystkie winy na mnie, ciągle mnie obraża. Było tak od początku małżeństwa. Ale za życia teściowej ona często go buntowała. Może miało to na niego jakiś wpływ. Jednak wówczas było rok od jej śmierci. Po wspomnianej kłótni mąż zadzwonił do swojej znajomej, oczernił mnie, powiedział same złe rzeczy. Ona wraz ze swoim mężem namawiali go na rozwód, chcieli odsunąć dzieci ode mnie. Uwierzyli mu we wszystko, chociaż mnie nie znają. Rozpowiadali o mnie plotki. Mąż do dzisiaj nie czuje się winny za to co zrobił. Nadal traktuje mnie podobnie. Zostałam z nim, bo szkoda mi było dzieci. Ale do dziś nie potrafię mu tego wybaczyć. Często kontaktował się z tą znajomą, prosił ją o rady. Mówił nawet, jaka jest ładna. Ja wtedy byłam chora, brałam leki i tyłam. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego to zrobił. I nie potrafię zapomnieć. Ze znajomą kontakt zerwał, przynajmniej tak mówi. Ja nie byłam w stanie dalej tej znajomości akceptować. Mąż nie chciał zrywać tej znajomości. Ci znajomi mieszkają niedaleko, często ich widzę. Utrudnia mi to poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Czy jest jakiś sposób, żeby o tym zapomnieć? Poukładać sobie to wszystko w głowie?
Pomóżcie...jak przestać tęsknić?
Pomóżcie...jak przestać tęsknić? Mąż zostawił mnie w listopadzie, w maju się wyprowadziłam, przez ten czas wspólnego mieszkania było bardzo ciężko, awantury, rękoczyny, potrafił wylać mi butelkę wody na głowę, bo miał zły dzień... Mieszkamy w małym miasteczku, dochodzą mnie słuchy, że kogoś ma. Wiem, że nie powinno mnie to obchodzić, się to bardzo boli, bo ja ciągle go kocham, mimo tych krzywd, które mi wyrządził... Wiem, że to głupie i patrząc z boku, też bym się puknęła w czoło. Mamy sporadyczne kontakty, bo mam psa, który był z nami przez 7 lat i nie mam serca nie dawać mu psa, bo pies bardzo tęskni i ja to widzę... Psychicznie mam teraz komfort, spokój, ale każdego dnia tęsknię strasznie... Każde spotkanie z nim przypłacam bólem żołądka i potrafię nie jeść kilka dni. Czekam na sprawę rozwodową, to też generuje ogromny stres.. Mam hobby, jeżdżę rowerem, dużo pracuję, ale jak tylko siedzę chwilę sama, nachodzą mnie myśli, że sobie z tym nie poradzę... Najbardziej dobija mnie myśl, że z kimś innym będzie szczęśliwy, a ze mną nie mógł.
Chciałabym być spokojna w związku i czuć się komfortowo, jednak boli mnie przeszłość partnera.
Dzień dobry! Słyszałam, że wiele osób posiada ten problem, ale nikt postronny nie wie, jak bardzo jest to ciężkie do zniesienia na codzień... mam na myśli zazdrość o "bogatą przeszłość" partnera. Mój obecny chłopak jest moim pierwszym prawdziwym partnerem. Poznałam go mając 21 lat (teraz mam 24). Wcześniej byłam w związku z dziewczyną, ale trwał krótko i nie udało nam się spotkać na żywo ze względu na odległość. On z kolei miał mnóstwo dziewczyn, przyjaciółek i relacji fwb – dowiedziałam się o tym od niego na bardzo wczesnym etapie relacji. Mój problem polega na tym, że jest mi po prostu przykro na samą myśl, że on jest moim pierwszym i planujemy razem przyszłość podczas, gdy on swoje wszystkie pierwsze razy oddał innym dziewczynom i było tego dość... sporo. Dodam, że on miał 20 lat w trakcie naszego poznania. Jest kochaną osobą, ale niestety wiem, że niedługo przede mną jego postrzeganie kobiet było bardzo fizyczne i nie krępował się wysyłać innym ich zdjęć (ze mną tego nie robi). Rozmawialiśmy wiele razy na ten temat, były wzloty i upadki, ale koniec końców mój humor nigdy nie jest na 100% pozytywny, bo gdzieś w mojej głowie istnieją obrazy jego szczęśliwej przeszłości, podczas gdy ja przez 20 lat mojego życia byłam sama, jak palec i szykanowana przez ludzi i osoby z klasy za mój wygląd :( Moi rodzice też nigdy za bardzo nie przejmowali się tymi komentarzami i śmiali się, że zawsze będę sama. Kocham go i chcę być z nim szczęśliwa, ale żadna rozmowa między nami nie pomaga, a jedynie łata dziurę na kilka następnych dni.. Nie stać nas na terapię, a ja czuję, że umieram od środka (wieczny ból brzucha, nadwrażliwość i nerwowość, problemy ze snem). Czy istnieje jakiś sposób, żeby zmienić swoje spojrzenie na to wszystko i choć na chwilę poczuć spokój?
Dzień dobry, mój facet mnie zdradził
Dzień dobry, mój facet mnie zdradził, ale nie potrafi zakończyć tego, bo twierdzi, że kocha nas obie i nie potrafi wybrać jednej z nas. Jak powinnam się zachować w takiej sytuacji. Psychicznie jestem zmęczona tą sytuacją.
Nie czuję, że żyję, ciężko mi się funkcjonuje. Spędzam dni na telefonie, odczuwam ból w całym ciele i psychice. Nie wiem już co robić.
Witam. Nie wiem co robić. Od kilku lat moje życie to jedna wielka katastrofa. W zasadzie można powiedzieć, że wegetuję.. mój każdy dzień wygląda tak, że budzę się między 11-12, idę zjeść śniadanie i resztę dnia spędzam na telefonie, z dala od rzeczywistości i tak do 2-3 w nocy. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi w rzeczywistości. Mieszkam z bliskimi pod jednym dachem, ale jak tylko się do mnie odezwą, to od razu jestem nerwowa. Nie mam żadnych perspektyw, nie widzę swojej przyszłości, nie mam żadnych celów w życiu. Nie mam ubezpieczenia dla bezrobotnych co też powoduje, że nie mam pracy, pieniędzy na psychologa. Nie mogę chodzić. Każdy jeden krok sprawia mi ból psychiczny i fizyczny spowodowany moją nadmierną otyłością. Nie wiem co robić.