Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z trudnymi relacjami w rodzinie i jak wspierać w tym swoje małżeństwo?

W związku z moją żona jestem od przeszło 10 lat (3 lata jako małżeństwo), mamy synka dwuletniego syna. Jesteśmy szczęśliwi i dogadujemy się pod każdym względem, dzielimy się obowiązkami i tworzymy zgrany duet. Niestety to wszystko zakłóca moja/nasza relacja z moją matką i siostrą. Zacznę może od tego, że moja relację z mamą i siostrą można określić jako chłodną. Problemy zaczęły się, gdy w pewnym momencie życia zacząłem sobie zdawać sprawę jak bardzo mną manipulują i jak bardzo mnie wykorzystują i postanowiłem się im postawić. Mimo wielu rozmów wskazywania jakie zachowanie wobec mnie i czy innych osób u nich mi nie odpowiada, one nawet nie chciały tego zmienić tylko oczywiście to ja wymyślałem. Nie przypominam sobie momentu w życiu, że po dłuższym braku kontaktu przyszła do mnie myśl żeby zadzwonić do nich i zapytać co słychać. Takie telefony były raczej z zasady, że wypada i to głównie do mamy, bo do siostry nadal nie czuje takiej potrzeby. Uznałem, że ucięcie kontaktu do minimum jest dla mnie wystarcząjące. Jak zaczęliśmy się spotykać z żoną wytłumaczyłem jej jak wyglądają nasze relacje i co działo się dopóki nie postawiłem granicy. Z roku na rok żona sama wyrabiała sobie zdanie o nich i sama obserwowała co się dzieje i przyznała mi rację. Niestety siłą rzeczy zaczęło dotyczyć to i jej przypadku, lecz ona nie postawiła tej granicy (bo nie wypada i jej głupio) no i niestety dała sobie wejść na głowę i teraz to wychodzi. Przez te parę lat nazbierało się trochę tych zachowań i manipulacji wobec mojej żony czy mnie. Ja nauczyłem się ignorować ich próby i nie przejmować się tym gadaniem, natomiast moja żona ma z tym problem i często rozpamietuje ich zachowania i słowa. Jedna do drugiej ma jakieś żale, które oficjalnie nigdy nie zostały powiedziane żeby nie było żadnej konfrontacji, każda udaje, że niby wszystko gra, ale nie gra. Mama jest osobą, której nigdy się nie zadowoli, zawsze ona ma gorzej, zawsze jest bardziej zmęczona i lubi robić z siebie ofiarę. Narzeka na pracę, że jest zmęczona i nie daje rady, bo ledwo chodzi, ale ciągle powtarza, że jakby trzeba było się zając naszym synem to ona da rade, chociażby miała paść ze zmęczenia. Lubi kontrolować i narzucać swoje zdanie, często stosuje szantaż emocjonalny. Po narodzinach dziecka nastawiła się, że będzie nam potrzeba 24/7 chociaż nikt ją o to nie prosił, codziennie dzwoniła pytała jak tam i że ona zawsze jest w gotowości. Niestety, jeżeli chodzi o telefony dowiedziałem się o tym długi czas po tym, bo żona mi o tym nie mówiła, ale w końcu wybuchła i powiedziała, że jest tym zmęczona i zdenerwowana. Po mojej interwencji mama przestała dzwonić i trochę się z tym ogarnęła, ale nadal miała jakieś zachowania i przytyki, które moja żona odbierała jako atak. Jak już wszystko urosło tak, że moja żona poprostu nie ma ochoty sie z nimi spotykać czy zostawiać im dziecka. Przy każdym spotkaniu siedzi tylko żeby je odbyć i żeby było z głowy, ale z drugiej strony nie chce z nikim wchodzić w konflikt. Jak sama twierdzi najlepiej byłoby urwać kontakt i w ogóle się nie spotykać (tak zrobiła ze swoim ojcem). Niestety problemem jest też to, że jeżeli chodzi o "pomoc dziadków" są tylko moi rodzice, ponieważ jej mama przebywa na stałe za granicą i nikogo tu nie ma, stąd też miedzy innymi ta frustracja, że nie ma nikogo bliskiego obok siebie i nie ma żadnej alternatywy. Jak jest perspektywa spotkania z rodzicami ona chodzi naburmuszona i nie odzywa się i jest zła na mnie, że moi rodzice zaprosili nas na obiad, ponieważ na tym obiedzie zawsze będzie moja siostra, której też nie lubi. Moja siostra niestety jest jeszcze gorsza od mojej mamy jest narcystyczna i uwielbia manipulować i wykorzystywać, ale tak samo jak w przypadku przyłapania i zwrócenia jej uwagi oczywiście "ona chciała tylko dobrze" i to zawsze Ty przechodzisz w tą osobę atakującą i to ja jestem tym złym, bo nie doceniasz chęci i pomocy o która w ogóle nie prosisz. Jestem zmęczony tą cała sytuacją, bo jestem pomiędzy młotem a kowadłem, bo staram się wspierać żonę i zawsze jestem po jej stronie, ale czasami mam wrażenie, że niektóre rzeczy wyolbrzymia i reaguje zdecydowanie na wyrost. Z drugiej strony nie chciałbym urywać kontaktu z rodzicami całkowicie, bo bardzo dobrze dogaduję się z moim tatą i nasz syn lubi spędzać z nimi czas. Często zatajam telefony od rodziców z zaproszeniem i okłamuję ich, że mamy plany tylko po to żeby uniknąć konfliktu z żoną. Mam mętlik w głowie, bo czuję presję naprawienia tej relacji ze względu na to, że może być kiedyś za późno, ale z drugiej strony zupełnie emocjonalnie nie jestem na to gotowy. Boje się o tym porozmawiać z moją żoną, że w ogóle w głowie mam takie rozważania, bo wiem jaka byłaby jej reakcja, ponieważ niejednokrotnie mówiła mi, że już ma tego dosyć i nie mówiąc tego na głos miała na myśli rozstanie się co dla mnie jest zupełnie bez sensu.
User Forum

Anonimowo

15 dni temu
Urszula Małek

Urszula Małek

To bardzo trudne, kiedy stoisz między lojalnością wobec żony a rodziną pochodzenia. Widać, że długo próbujesz pogodzić wszystkich, niestety kosztem siebie. Może to dobry moment, by zatrzymać się i zapytać: czego ja naprawdę potrzebuję, a czego już mam dość? W Gestalcie mówimy o dbaniu o granice -one nie oddzielają od ludzi, tylko pomagają być w kontakcie bez utraty siebie.

13 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Marcin Ludwinek

Marcin Ludwinek

To, co opisałeś, wydaje się trudną i zarazem dojrzałą sytuacją. Trudną – bo dotyczy relacji z najbliższymi, z których trudno się wyplątać bez poczucia winy. Dojrzałą – bo widać, że dużo rozumiesz, obserwujesz i nie uciekasz w prostą narrację „dobrych” i „złych”, tylko próbujesz znaleźć równowagę.

Relacje z osobami o cechach narcystycznych (to moje założenie, które przyjąłem na potrzeby tej odpowiedzi) często przypominają emocjonalny rollercoaster – raz czujesz się potrzebny i ważny, by za chwilę mieć wrażenie, że wszystko, co robisz, jest niewystarczające. Narcystyczna dynamika opiera się na kontroli, winie i emocjonalnym szantażu. Kiedy zaczynasz stawiać granice, twoje otoczenie zaczyna się buntować.

I tak, to się nie będzie im podobać.

I tak, to nie jest jednorazowe zdarzenie.

Stawianie granic, zwłaszcza u osób, które ich nie szanują, to proces długotrwały, być może nawet permanentny. Ważna jest konsekwencja i … no cóż,  czujność. Bo będziecie testowanie w swych konsekwencjach stawiania granic. To oczywiście jest trudne, często niezrozumiałe, jak to możliwe w relacjach z najbliższymi. a

Możliwe.  

To, że zauważyłeś te wzorce i zacząłeś reagować inaczej, jest dużym krokiem w stronę zdrowia psychicznego i niezależności.

 

Twoja żona z kolei wchodzi w te relacje z innego miejsca — nie ma takiej historii emocjonalnego uzależnienia, ale też nie ma zbudowanej przez lata odporności, którą ty już częściowo masz. To normalne, że jej jest trudniej — bo nie ma jeszcze doświadczenia w stawianiu granic wobec ludzi, którzy nie respektują cudzych potrzeb. (jak napisałeś – po prostu zerwała relację z ojcem). Często w takich przypadkach pojawia się wewnętrzny konflikt: między chęcią bycia tą „dobrą” (żoną, synową, matką) a potrzebą ochrony siebie.

Ważne, by zrozumieć, że stawianie granic nie jest aktem agresji wobec innych— to forma troski o siebie i o relacje, które mają znaczenie. Granica to nie mur, tylko linia, która mówi: „tutaj kończy się twoja odpowiedzialność, a zaczyna moja”. Ważne, by granice wyznaczać spokojnym tonem i w poczuciu tegoż wewnętrznego spokoju, emocjonalnej sprawczości i mocy. Konsekwentnie. Bo osoby nieuznające granic będą miały tendencje do ciągłego ich testowania, lawirowania, wrzucania cię/was w poczucie winy, robienia z siebie ofiary, która tak wiele chce dać, a wy jesteście niewdzięcznikami, itd. Więc tak – osoby narcystyczne często będą próbowały tę granicę przetestować, bagatelizować ją lub przedstawiać cię w złym świetle. To część mechanizmu kontroli. Nie oznacza to jednak, że granica jest zła — przeciwnie, to znak, że działa.

 

Być może najzdrowszym kierunkiem teraz nie jest „naprawianie” relacji z mamą i siostrą, ale zbudowanie jasnych, możliwych do utrzymania ram kontaktu – takich, które nie ranią ciebie, twojej żony i nie wciągają was w emocjonalne gry. Nie musisz wybierać między lojalnością wobec żony a rodzicami — możesz być lojalny wobec samego siebie, wobec własnych wartości i tego, co naprawdę chcesz przekazać swojemu synowi o relacjach i szacunku. Choć to ta rodzina, którą założyłeś jest tą ważniejszą rodziną niż ta, w której wyrosłeś.

Zachowanie kontaktu z ojcem też nie musi oznaczać otwarcia furtki dla destrukcyjnych relacji z matką czy siostrą. Czasem warto rozdzielić te więzi i dbać o te, które są bezpieczne.

 

Podsumowując – to naturalne, że czujesz zmęczenie i chaos. To, co przeżywasz, jest emocjonalnie obciążające. Nie ma w tym słabości. Wręcz przeciwnie – to sygnał, że potrzebujesz wsparcia i odpoczynku. Może to być też dobry moment, by rozważyć rozmowę z terapeutą – nie po to, żeby „naprawić rodzinę”, ale żeby zadbać o siebie i nauczyć się, jak chronić własny spokój, nie wchodząc w stare schematy winy i lojalności.

Jesteś na dobrej drodze – zauważasz, reflektujesz, nie zrzucasz winy, szukasz rozwiązań. Stawianie granic i rozwój nie zawsze wyglądają jak spokój – czasem przypominają chaos, ale to właśnie w nim dojrzewa zmiana.

 

I na koniec – mój komentarz jest raczej poradą psychoedukacyjną niż stricte psychoterapeutyczną. Mam jedynie bardzo ogólny zarys trudności, którą zgłaszasz. Nie wiem nic więcej ponad to, co napisałeś i w języku, w jakim napisałeś. Więc proszę potraktuj ten komentarz jako odpowiedź na twój głos, na to, że „zostałeś” przeczytany i ktoś coś odpisał.

 

7 dni temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Rok temu rozstaliśmy się. Powodem tego była zdrada partnera, ale również alkohol, brak wsparcia, przemoc finansowa
Dzień dobry. Byłam w związku 12 lat, mamy syna 9 lat. Żyliśmy jak małżeństwo, choć formalnie ślubu nie mieliśmy. Rok temu rozstaliśmy się. Powodem tego była zdrada partnera, ale również alkohol, brak wsparcia, przemoc finansowa. Podjęłam decyzję o rozstaniu. Przez ten rok co prawda on starał się być blisko nas i zapewniał, że chce wrócić, ale ja byłam obojętną na te słowa. Obecnie ma przyjaciółkę, bo nie chce być sam, jak twierdzi. Jednak nadal chce do mnie wrócić. A ja odczuwam coraz większą tęsknotę za nim, żal, generalnie nie umiem bez niego żyć. Tyle mamy jeszcze planów, marzeń, możliwych do realizacji. Nadal go kocham. Zapewnia mnie, że nie będzie pił i że już żadnych innych kobiet, bo wie, co stracił. Z jednej strony boję się, że to wróci, a z drugiej, jeśli jest szansa, że moglibyśmy być szczęśliwi, to ogarnia mnie lęk i panika, że to nie może się skończyć. Co nam robić? Czy zaufać kolejny raz i uwierzyć. Czy jednak jakoś to przetrwać i być sama (choć nie wiem, jak to przetrwać, bo z dnia na dzień ogarnia mnie coraz większa rozpacz) nie umiem bez niego żyć, ale wrócić do tego, co było nie chcę. Czy jest szansa, że on się zmieni? Co robić?
Co robić, gdy mąż potajemnie pisze z innymi kobietami i ignoruje moje uczucia?

Witam. Mam od miesięcy problem, z którym już nie potrafię sobie poradzić. Chodzi o to, że mąż piszę z innymi kobietami. Kiedy mu o tym powiedziałam, że mnie to strasznie rani, to najpierw nie przyznał się, później mnie wyśmiał i powiedział, że nic złego nie robi i że mu nikt nie zabroni. Prosiłam go, żeby to zakończył i nadal pokryjomu piszę, pozakładali inne konta i myśli, że tego nie widzę. W każdej chwili ma dla nich czas a do mnie piszę wtedy, że ma dużo pracy. Do innych z pracy wypisuje a do mnie ani słowa. Opowiada im cały dzień, żali się i odwrotnie. Nie wiem, co ja już mam robić. Jestem załamana

Jak uratować małżeństwo po fałszywym przyznaniu się do zdrady?

Odnośnie do wymuszenia przyznania się do zdrady. Która rzekomo miała miejsce prawie 2 lata temu. Oto po przyznaniu się, bo mąż naciskał, że wie, że mam się przyznać, bo tylko tak uratuje małżeństwo. Później miałam wyrzuty sumienia, powiedziałam mu, że nie zdradziłam, że to było tylko dlatego powiedziane, żeby ratować rodzinę. A on powiedział, że wiedział, że tak będzie, że będę się teraz wymigiwać z tego. Że on i tak zna prawdę, że rozwód, a jak nie chce rozwodu, to mogę po prostu być gosposia w naszym domu, ale nikim więcej. Na pytanie, czy mnie kocha, mówi, nie wiem, jesteś mi w tej chwili obojętna. Na pytanie, czy mnie pokocha i co mam zrobić, żeby mnie pokochał, również mówi, nie wiem. Twierdzi, że w tej chwili dzieci są dla niego najważniejsze, dlatego pozwala mi tu mieszkać, a ja jestem jak powietrze. Mówi, że go strasznie zraniłam ta zdrada, dopytuje ile razy, to kiedy zaczynam tłumaczyć, że wcale ani razu. Że to były tylko wiadomości, nie spotkałam się nigdy, nie wierzy mi, bo on jak twierdzi, ma dowody, a jak pytam jakie? To mówi, dowiesz się u adwokata albo na sprawie rozwodowej… i dobrze wie, że ja rozwodu się boję, i zrobię wszystko, żeby go nie było. Tak się strasznie czuję i psychicznie i fizycznie, nie wiem, co mam robić. Kocham męża nad życie, dzieci, ale nie mam siły też, by żyć bez niego i patrzeć na to, jak on się męczyć z myślą, że go zdradziłam, skoro do tego nie doszło. Nadmienię, że mówi mi, żebym się nie wycofywała z tego, że się przyznałam, bo to tylko źle dla nas rokuje, a ja mam wrażenie, że gorzej już być nie może. Proszę go i błagam, żebyśmy zamknęli tę przeszłość te wszystkie żale złości i zaczęli żyć na nowo, ale to na nic. Dodam, że mieliśmy taką sytuację msc temu mówił mi, że wniósł pozew o rozwód, bo go zdradziłam, że jakieś nowe fakty wyszły podobno, i po cudownym miesiącu, bo zachowywał się cudownie przytulał, całował, kochał się ze mną, nagle mówi mi, że dał mi miesiąc na przyznanie się na wyjście z inicjatywą, a nie wykorzystałam szansy, dlatego sytuacja potoczyła się, jak wyżej opisałam. Dodatkowo napisałam mu list od serca, ale jeszcze nie przekazałam. W którym opisuje, co czuję, że przepraszam, że nie zdradziłam, że wiem, co on czuje, że błagam go o wybaczenie za wszystkie krzywdy, ogólnie to, co nie docierało w rozmowie. Przepraszam, że nieskładnie, ale ciężko o tym wszystkim pisać.

W żałobie po mamie nie jestem w stanie zaakceptować nowego związku ojca. Dla mnie jest to dobre, jednak ojciec uważa, że jestem złą córką.
W zeszłym roku zmarła moja mama.Jestem osobą dorosłą. Mój ojciec szybko związał się z inną kobieta, twierdzi, że nie chce być samotny. Nie popieram tego, ale też nie zabraniam, powiedziałam mu, żeby robił co chce i co uważa za stosowne. On uważa, że w ten sposób nie interesuje się jego życiem. Nie jestem w stanie poznać tej kobiety, nadal jestem w żałobie po mamie. Czy jestem złą osobą,ponieważ nie chcę poznać nowej partnerki ojca? Zawsze patrzyłam na uczucia innych, ale teraz uznałam, że muszę patrzeć na moje uczucia. Mój ojciec nawet nie próbuje tego zrozumieć.
Problemy w małżeństwie: mąż mnie niszczy, a ja chcę odejść. Jak sobie poradzić?
Witam jestem żoną i matką r dzieci . W moim małżeństwie jest już od jakiegoś czasu źle najpierw walczyłam z teściową i mężem kiedy teściowa zmarła myślałam że wszystko się zmieni ale to bylo tylko marzenie on nigdy się nie zmieni tylko jeszcze bardziej mnie niszczę psychicznie ciągle cię awanturuje wyrzuca mnie z domu już mam dość wszystkie rachunki ja płacę on nie dokłada się nawet grosza to co zarobi trzyma dla siebie ja ciągle jestem wyzywana i ciągle mi powtarza że jestem dla matką z nerwów nie jem bo się boje ze znów zrobię coś nie tak o dzieci dbam sama karmię ubieram kształcę jego one nie obchodzą ale od jakiegoś czasu zauważyłam że muj organizm zaczyna inaczej reagować na stres mam.omdlenia i to nie tylko przy kłótniach ale jakim kolejek stresie jestem w tym związku już prawie 20 lat chciała bym odejść ale nie mam gdzie proszę pomóżcie mi co mam robić ...
zdrada

Zdrada – przyczyny, skutki i jak sobie z nią radzić?

Zdrada to głębokie naruszenie zaufania w związku, występujące w formie fizycznej lub emocjonalnej. Powoduje trwałe rany psychiczne u obu partnerów. Analizujemy przyczyny zdrad, ich konsekwencje oraz metody odbudowy relacji po takim doświadczeniu.