
Jak radzić sobie z trudnymi relacjami w rodzinie i jak wspierać w tym swoje małżeństwo?
Anonimowo
Urszula Małek
To bardzo trudne, kiedy stoisz między lojalnością wobec żony a rodziną pochodzenia. Widać, że długo próbujesz pogodzić wszystkich, niestety kosztem siebie. Może to dobry moment, by zatrzymać się i zapytać: czego ja naprawdę potrzebuję, a czego już mam dość? W Gestalcie mówimy o dbaniu o granice -one nie oddzielają od ludzi, tylko pomagają być w kontakcie bez utraty siebie.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Marcin Ludwinek
To, co opisałeś, wydaje się trudną i zarazem dojrzałą sytuacją. Trudną – bo dotyczy relacji z najbliższymi, z których trudno się wyplątać bez poczucia winy. Dojrzałą – bo widać, że dużo rozumiesz, obserwujesz i nie uciekasz w prostą narrację „dobrych” i „złych”, tylko próbujesz znaleźć równowagę.
Relacje z osobami o cechach narcystycznych (to moje założenie, które przyjąłem na potrzeby tej odpowiedzi) często przypominają emocjonalny rollercoaster – raz czujesz się potrzebny i ważny, by za chwilę mieć wrażenie, że wszystko, co robisz, jest niewystarczające. Narcystyczna dynamika opiera się na kontroli, winie i emocjonalnym szantażu. Kiedy zaczynasz stawiać granice, twoje otoczenie zaczyna się buntować.
I tak, to się nie będzie im podobać.
I tak, to nie jest jednorazowe zdarzenie.
Stawianie granic, zwłaszcza u osób, które ich nie szanują, to proces długotrwały, być może nawet permanentny. Ważna jest konsekwencja i … no cóż, czujność. Bo będziecie testowanie w swych konsekwencjach stawiania granic. To oczywiście jest trudne, często niezrozumiałe, jak to możliwe w relacjach z najbliższymi. a
Możliwe.
To, że zauważyłeś te wzorce i zacząłeś reagować inaczej, jest dużym krokiem w stronę zdrowia psychicznego i niezależności.
Twoja żona z kolei wchodzi w te relacje z innego miejsca — nie ma takiej historii emocjonalnego uzależnienia, ale też nie ma zbudowanej przez lata odporności, którą ty już częściowo masz. To normalne, że jej jest trudniej — bo nie ma jeszcze doświadczenia w stawianiu granic wobec ludzi, którzy nie respektują cudzych potrzeb. (jak napisałeś – po prostu zerwała relację z ojcem). Często w takich przypadkach pojawia się wewnętrzny konflikt: między chęcią bycia tą „dobrą” (żoną, synową, matką) a potrzebą ochrony siebie.
Ważne, by zrozumieć, że stawianie granic nie jest aktem agresji wobec innych— to forma troski o siebie i o relacje, które mają znaczenie. Granica to nie mur, tylko linia, która mówi: „tutaj kończy się twoja odpowiedzialność, a zaczyna moja”. Ważne, by granice wyznaczać spokojnym tonem i w poczuciu tegoż wewnętrznego spokoju, emocjonalnej sprawczości i mocy. Konsekwentnie. Bo osoby nieuznające granic będą miały tendencje do ciągłego ich testowania, lawirowania, wrzucania cię/was w poczucie winy, robienia z siebie ofiary, która tak wiele chce dać, a wy jesteście niewdzięcznikami, itd. Więc tak – osoby narcystyczne często będą próbowały tę granicę przetestować, bagatelizować ją lub przedstawiać cię w złym świetle. To część mechanizmu kontroli. Nie oznacza to jednak, że granica jest zła — przeciwnie, to znak, że działa.
Być może najzdrowszym kierunkiem teraz nie jest „naprawianie” relacji z mamą i siostrą, ale zbudowanie jasnych, możliwych do utrzymania ram kontaktu – takich, które nie ranią ciebie, twojej żony i nie wciągają was w emocjonalne gry. Nie musisz wybierać między lojalnością wobec żony a rodzicami — możesz być lojalny wobec samego siebie, wobec własnych wartości i tego, co naprawdę chcesz przekazać swojemu synowi o relacjach i szacunku. Choć to ta rodzina, którą założyłeś jest tą ważniejszą rodziną niż ta, w której wyrosłeś.
Zachowanie kontaktu z ojcem też nie musi oznaczać otwarcia furtki dla destrukcyjnych relacji z matką czy siostrą. Czasem warto rozdzielić te więzi i dbać o te, które są bezpieczne.
Podsumowując – to naturalne, że czujesz zmęczenie i chaos. To, co przeżywasz, jest emocjonalnie obciążające. Nie ma w tym słabości. Wręcz przeciwnie – to sygnał, że potrzebujesz wsparcia i odpoczynku. Może to być też dobry moment, by rozważyć rozmowę z terapeutą – nie po to, żeby „naprawić rodzinę”, ale żeby zadbać o siebie i nauczyć się, jak chronić własny spokój, nie wchodząc w stare schematy winy i lojalności.
Jesteś na dobrej drodze – zauważasz, reflektujesz, nie zrzucasz winy, szukasz rozwiązań. Stawianie granic i rozwój nie zawsze wyglądają jak spokój – czasem przypominają chaos, ale to właśnie w nim dojrzewa zmiana.
I na koniec – mój komentarz jest raczej poradą psychoedukacyjną niż stricte psychoterapeutyczną. Mam jedynie bardzo ogólny zarys trudności, którą zgłaszasz. Nie wiem nic więcej ponad to, co napisałeś i w języku, w jakim napisałeś. Więc proszę potraktuj ten komentarz jako odpowiedź na twój głos, na to, że „zostałeś” przeczytany i ktoś coś odpisał.

Zobacz podobne
Witam. Mam od miesięcy problem, z którym już nie potrafię sobie poradzić. Chodzi o to, że mąż piszę z innymi kobietami. Kiedy mu o tym powiedziałam, że mnie to strasznie rani, to najpierw nie przyznał się, później mnie wyśmiał i powiedział, że nic złego nie robi i że mu nikt nie zabroni. Prosiłam go, żeby to zakończył i nadal pokryjomu piszę, pozakładali inne konta i myśli, że tego nie widzę. W każdej chwili ma dla nich czas a do mnie piszę wtedy, że ma dużo pracy. Do innych z pracy wypisuje a do mnie ani słowa. Opowiada im cały dzień, żali się i odwrotnie. Nie wiem, co ja już mam robić. Jestem załamana
Odnośnie do wymuszenia przyznania się do zdrady. Która rzekomo miała miejsce prawie 2 lata temu. Oto po przyznaniu się, bo mąż naciskał, że wie, że mam się przyznać, bo tylko tak uratuje małżeństwo. Później miałam wyrzuty sumienia, powiedziałam mu, że nie zdradziłam, że to było tylko dlatego powiedziane, żeby ratować rodzinę. A on powiedział, że wiedział, że tak będzie, że będę się teraz wymigiwać z tego. Że on i tak zna prawdę, że rozwód, a jak nie chce rozwodu, to mogę po prostu być gosposia w naszym domu, ale nikim więcej. Na pytanie, czy mnie kocha, mówi, nie wiem, jesteś mi w tej chwili obojętna. Na pytanie, czy mnie pokocha i co mam zrobić, żeby mnie pokochał, również mówi, nie wiem. Twierdzi, że w tej chwili dzieci są dla niego najważniejsze, dlatego pozwala mi tu mieszkać, a ja jestem jak powietrze. Mówi, że go strasznie zraniłam ta zdrada, dopytuje ile razy, to kiedy zaczynam tłumaczyć, że wcale ani razu. Że to były tylko wiadomości, nie spotkałam się nigdy, nie wierzy mi, bo on jak twierdzi, ma dowody, a jak pytam jakie? To mówi, dowiesz się u adwokata albo na sprawie rozwodowej… i dobrze wie, że ja rozwodu się boję, i zrobię wszystko, żeby go nie było. Tak się strasznie czuję i psychicznie i fizycznie, nie wiem, co mam robić. Kocham męża nad życie, dzieci, ale nie mam siły też, by żyć bez niego i patrzeć na to, jak on się męczyć z myślą, że go zdradziłam, skoro do tego nie doszło. Nadmienię, że mówi mi, żebym się nie wycofywała z tego, że się przyznałam, bo to tylko źle dla nas rokuje, a ja mam wrażenie, że gorzej już być nie może. Proszę go i błagam, żebyśmy zamknęli tę przeszłość te wszystkie żale złości i zaczęli żyć na nowo, ale to na nic. Dodam, że mieliśmy taką sytuację msc temu mówił mi, że wniósł pozew o rozwód, bo go zdradziłam, że jakieś nowe fakty wyszły podobno, i po cudownym miesiącu, bo zachowywał się cudownie przytulał, całował, kochał się ze mną, nagle mówi mi, że dał mi miesiąc na przyznanie się na wyjście z inicjatywą, a nie wykorzystałam szansy, dlatego sytuacja potoczyła się, jak wyżej opisałam. Dodatkowo napisałam mu list od serca, ale jeszcze nie przekazałam. W którym opisuje, co czuję, że przepraszam, że nie zdradziłam, że wiem, co on czuje, że błagam go o wybaczenie za wszystkie krzywdy, ogólnie to, co nie docierało w rozmowie. Przepraszam, że nieskładnie, ale ciężko o tym wszystkim pisać.
