
Jak radzić sobie z podejrzeniami o romans męża i notoryczną zazdrością w małżeństwie?
Mąż uważa, że tylko ja – żadna inna. Były plotki, że miał romans w pracy. Życie małżeńskie – OK, czasem sprzeczki o byle co.
Teraz pytanie – jak podejść do sprawy? Mąż pracuje z kobietami, z jedną z nich poszła fama, że miał romans. Zaprzecza. OK, próbowałam zaufać, lecz jest ciężko – potrafi momentami być wobec mnie chamski, agresywny, nie chce zbliżeń. Kiedy frustracja i agresja mijają – nagle jest czuły, jakby nigdy nic, jakby nic sobie z tego nie robił.
Kierowniczka, z którą zna się dosyć dobrze, potrafiła mówić mojemu mężowi, że ją irytuję. Podobno go zje***ała „za mnie” – przepraszam za słowo, ale już mam dosyć. Ta kobieta potrafiła mnie zaatakować słownie, że niby nie powinno mnie interesować, co łączyło mojego męża z inną kobietą. Mąż uważa, że to tylko plotki.
Mam zaufanie do mojej koleżanki, z którą rozmawiałam. Powiedziała, że mąż mną manipuluje, kłamie, że coś tu nie gra. Kierowniczka za każdym razem wyręcza się tylko moim mężem – żeby poszedł do apteki po leki, żeby wlał płyny do auta... i tak w kółko. Nikogo innego nie prosi, tylko jego. A on twierdzi, że inni są nieudolni, a on nic złego nie robi. Yhy...
I teraz sytuacja: dzwoni do mnie na wideo rozmowę – zawsze widzę jego twarz. Nagle, kiedy rozmawiamy przed pracą, mówi do mnie: „poczekaj” i ustawia kamerę na czarne tło – raczej celowo, żebym nic nie widziała. W tym momencie słyszę głos kobiety, chyba tej „tempej” kierowniczki. Po chwili, kiedy odeszła, mąż nagle odwraca kamerkę, jakby nigdy nic, mówiąc, że „niechcący” ją przestawił. Yhym, jasne… Powiedział, że ona tylko podjechała autem i mówiła coś, że jakiegoś pracownika zamknęła policja.
Pytam męża: czy naprawdę był problem, żeby trzymać normalnie telefon? Czy trzeba było tak szybko zmieniać obraz? Buziaczki czy co? Różnie można to odebrać, prawda? Twierdzi, że „niechcący”… A potem nagle mówi do mnie: „Nie przyjeżdżaj po mnie do pracy”. Jak mam to odbierać? Kłamie mnie z tą babą, czy serio może „niechcący”?
Jeszcze tekst: „Masz tak robić – nie przyjeżdżaj”. No to co – pojechać i mieć podejrzenia, czy nie? Dodam tylko, że ta kobieta bardzo mnie nie lubi – i ja jej też. Kiedy jeżdżę po męża, widzi mnie, robi miny – ja to widzę. Mówiłam mężowi. On twierdzi, że ma ją „w dupie”, a ja widzę, że ona robi niestosowne gesty, kładzie mu rękę na klatkę piersiową, uśmiecha się jak kokietka, klepie go i łazi za nim krok w krok.
Mąż uważa, że „za dużo biorę do siebie”. Ale moim okiem – to nie wygląda normalnie. Czy mam powody do podejrzeń?
Kasia1983

Monika Włodarkiewicz
Dzień dobry, widzę, że oczekuje Pani jednoznacznej odpowiedzi, chciałaby Pani zaspokoić tę niepewność i zredukować napięcie, które się z nią wiąże. Sytuacje, które Pani opisuje, wskazują na trudności pomiędzy Panią i Pani mężem. Nie można z nich jednoznacznie stwierdzić czy mąż zdradza i czy ma Pani powody go o to podejrzewać. Jednak sytuacje między wami: unikanie bliskości, agresja przeplatana nagłą czułością, ukrywanie obrazu podczas rozmowy wideo, niechęć do Pani obecności w jego pracy wskazują na kryzys w zawiązku i nawet bez zdrady jest to niepokojący obraz relacji, nad którym warto rozpocząć pracę. Może Pani zasygnalizować mężowi, że coś Panią niepokoi w relacji, oddalacie się od siebie, możliwe, że ta rozmowa będzie początkiem zmiany. Warto podczas takiej rozmowy mówić o swoich uczuciach i potrzebach, unikając oskarżeń. Jeśli nie, to warto udać się po profesjonalne wsparcie np. na terapię par. Zachęcam Panią niezależnie od przebiegu tej sytuacji, aby rozważyła Pani skonsultowanie się z psychologiem lub terapeutą, który pomoże uporządkować myśli i emocje.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Sylwia Szulecka
Pani Kasiu,
dużo w Pani opisie emocji - złości, frustracji, a przede wszystkim lęku. Lęk może wskazywać, że nie czuje się Pani bezpiecznie w tej relacji. I chyba tej części Państwa historii warto się bliżej przyjrzeć. Jak to było z historią zaufania w Państwa relacji? Czy rozmawialiście kiedykolwiek o tym, co jest dla Was obojga akceptowalne, a czego zaakceptować nie możecie lub nie chcecie? Takie rozmowy są bardzo potrzebne, a stosunkowo rzadko się je podejmuje na początku relacji, kiedy wszystko dzieje się "trochę samo". Może być tak, że mąż nie dostrzega, że Pani pytania wynikają z braku poczucia bezpieczeństwa w związku.
Jeśli ma Pani na to energię, to może warto podjąć rozmowę jeszcze raz. Rozmowę, w której oboje Państwo poruszycie temat swoich potrzeb i tego, jak obecna sytuacja wpływa na każdego z Was i na Wasze małżeństwo.
Trzymam za Panią kciuki
Sylwia Szulecka
psycholog, psychoterapeuta

Kamila Kłapińska-Mykhalchuk
Droga Pani Kasiu,
Jeśli chodzi o podejrzenie o zdradę, nie mogę się wypowiedzieć, ponieważ 1) nie mam wystarczającej ilości danych, np. z drugiej strony 2) przede wszystkim: to nie leży w granicach moich kompetencji. Obawiam się, że w sprawie rozwiązania tych podejrzeń należałoby się udać do innej instancji. To, co mogę powiedzieć jako psycholog i psychoterapeutka to to, że bez względu na to, czy podejrzenia są tylko podejrzeniami, czy też są prawdą- przydać się może Państwu terapia par i przyjrzenie się Waszej relacji pod opieką specjalisty. Poza tym, dla Pani, Pani Kasiu może również przydać się też wsparcie indywidualne, aby wesprzeć Panią w tym trudnym czasie, uczyć stawiania granic w relacji (relacjach), a także pomóc Pani pilnować, aby nie uzależniała Pani swojego poczucia wartości od zachowania męża czy Jego kierowniczki.
Z pozdrowieniami, KKM

Zobacz podobne
Czemu odkąd pamiętam nie chce mi się nic robić, tylko leżeć i oglądać, np. seriale i tak dzień w dzień? Czasem odczuwam chęć wyjścia, ale na chwile i potem wolę wrócić do domu i leżeć. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było inaczej, tak samo z motywacja nie mam na nic, i nie jest mi z tym źle i nie chce mi się szukać celu, nawet jeśli mnie przytłacza to, że nie ma sensu w życiu. Np. też mam dwie poprawki w sierpniu i muszę się uczyć, ale nie mam motywacji i wiem, że mogę nie zdać, ale nie czuję strachu, żadnego napięcia, czuję po prostu, że jak nie zdam to nie zdam i tyle, nie nauczę sie szybko, bo nie będę umiała na siłę, ale też nie przyciskam sie, bo mnie to nie obchodzi. Też np. często nie dbam o higienę, bo zapominam i leżę ciągle i jestem zmęczona cały czas, ale też nie czuje sie źle ani że chce zmienić coś. Mam też brak emocji, w takim sensie, że ich nie odczuwam, choć pewnie są we mnie, świadomie ich w ogóle nie czuję, tak samo lęki - ja mam reakcje w ciele, ale nie czuję ich ani nawet nie mam myśli lękowych/emocjonalnych. I nie mam potrzeby uzyskania pomocy czy zmian. Czemu tak jest? Mam 18 lat.
Witam, Mam obecnie 32 lata, męża i dwójkę synków 4l i prawie 1,5 roku. Jakieś 3 lata temu przeprowadziliśmy się do kupionego na kredyt domu około 30 min. samochodem od centrum miasta (oboje pochodzimy z miasta). Wybór taki padł ze względu na wysokie ceny w mieście.. Myślałam, że będę tutaj szczęśliwa, ale obecnie czuje, że jestem w najgorszym momencie moje życia bez celu.. Wcześniej przy jednym dziecku pracowałam jeszcze w mieście, zawoziłam do żłobka i ledwo zdążyłam do pracy.
Teraz po urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem zakończyłam pracę, bo nie miałam już do czego wracać.. Szukam pracy w naszych okolicach już od 4 miesięcy i popadam w załamanie. Niestety nie mam konkretnego wykształcenia, czego teraz bardzo żałuję, nigdy nie mogłam znaleźć, co chciałabym robić i kim być.. i dalej nie wiem, co mnie dodatkowo dobija. Przez to mam małe poczucie własnej wartości.. Dotychczasowe prace były z przypadku lub przez kogoś.. prace biurowe. Teraz czuję się totalnie uziemiona, mąż ma swoją działalność, więc pracuje od rana do wieczora, czasem wróci wcześniej, ale nigdy nie wiadomo jak będzie dzisiaj.. przez to nie mogę pracować na zmiany, Jestem ograniczona czasowo więc i nie mogę jechać dalej do pracy..nie mam niczyjego wsparcia, jedna babcia pracuje, druga mieszka 30 min od nas, ale nie ma prawa jazdy.. (nie dojedzie tu komunikacją). Już raz próbowaliśmy przenieść się do zupełnie innego miasta.. (do dalszej części mojej rodziny), wystawiliśmy dom na sprzedaż, ale krótko mówiąc, nie wypaliło. Praca męża się odwołała a dzieci nie miały pkoli. Ja się źle tam czułam. Wróciliśmy. Teraz znowu zaczynam mieć myśli, że chyba chciałabym sprzedać dom i przenieść się z powrotem do miasta.. np bliżej teściowej, żeby mieć chociaż wsparcie z dziecmi..łatwiej znaleźć pracę i być bardziej mobilna. Z nikim się nie widzę, bo nie ma kiedy i jak ani "za co". Jak już myślę, żeby szukać pracy w mieście i organizować się tak, żeby mąż rano ogarniał dzieci, to teraz za 2 msc ma dostać pracę za granicą wyjazdy na 2 tygodnie.. żeby zarobić na kredyt..I znowu nie mam żadnych możliwości.
Nie chce wegetować za to, żeby spłacić kredyt.. Z drugiej strony żal mi tego, co mamy tutaj. Chociaż dom ciągle nie wykończony, nie ma za co żyć i coś zrobić...to synek ma już kolegów z pkola i jednego z sąsiedztwa. Nie wiem już co robić.. nie chce być ciągle smuta, zła, uzależniona od męża, siedzieć w domu i nie mieć żadnego życia. Chciałabym moc wstać, coś zdecydować, wiedzieć co robić..
