Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z presją społeczną dotyczącą znalezienia partnera i trendów kulturowych

Jak poradzić sobie z presją dot. znalezienia partnera, którą wywiera na mnie znaczna większość osób w moim otoczeniu, a także kultura? Jestem osobą w wieku, w którym ogromna większość ludzi jest już bardzo "doświadczona" w związkach, ja jednak nie czuje potrzeby poszukiwania partnera. Moje otoczenie nie rozumie tego (większość osób, na szczęście nie wszystkie), a gdy otwieram różne fora w internecie i czytam, co ludzie sądzą o osobach niedoświadczonych w moim wieku, to włos mi się na głowie jeży. Jesteśmy wręcz potępiani. Ostatnio poważnie myślę o emigracji z w/w powodów, jednak słyszę, że w innych krajach wcale pod tym względem lepiej nie jest. Ja myślę, że ok, może nie jest idealnie, ale wierzę, że jest, choć odrobinę lepiej. Jak sobie radzić z tym wszystkim? Jak znaleźć rozwiązanie, które mi realnie pomoże?

User Forum

Anonimowo

2 miesiące temu
Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry,


Powody, dla których inni wywierają tego typu presję, mogą być różne. Niektórzy boją się samotności, i ten lęk przenoszą na innych. Inni nie potrafią być sami z różnych względów. Jeszcze inni budują swoje poczucie wartości, dzięki temu, że są w relacji. Niestety nie wszyscy potrafią patrzeć z różnych perspektyw i zrozumieć, że ludzie są różni. 
Ciężko mi powiedzieć jak jest w innych kulturach, ale rzeczywiście naszą kultura nadal stygmatyzuje osoby samotne - szczególnie kobiety. Nie rozumiejąc, że bycie samym niekoniecznie oznacza bycie samotnym. 
Związek „z miłości” jest pięknym doświadczeniem, ale aby ono takie było, musi przyjść naturalnie, a nie z powodu presji i zmuszania się do czegoś, czego się nie czuje. 
Życzę dużo odwagi w tym, aby iść swoją drogą, zgodnie ze swoimi uczuciami i potrzebami. Oraz prawdziwej miłości, kiedy przyjdzie czas. 

Pozdrawiam 

Paulina Habuda 

Psycholog 

2 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Pamela Górska

Pamela Górska

Doskonale rozumiem Twoją frustrację. Presja społeczna może wywołać naprawdę duże zamieszanie w naszych głowach. Najważniejsze będzie nazwanie tego oraz uświadomienie sobie tego, czego tak naprawdę Ty chcesz od życia. Kiedy uda Ci się już to nazwać (polecam rozpisanie sobie tego w formie notatek z przemyśleń. Zadawania sobie pytań) wtedy łatwiej będzie Ci zrozumieć, czy to oby na pewno jest jedynie presja społeczna czy może nieświadomie Ty również, starasz się za ich namową ją na siebie nakładać? Skoro korzystasz z forów internetowych, to spróbuj odnaleźć tam grupę ludzi, którzy myślą podobnie, którzy nie potrzebują związków. Nasze myśli i przekonania łączą się w "myślokształty" im częściej przebywamy w danym środowisku, tym więcej zauważamy nieswoich myśli w naszej głowie, które w konsekwencji stają się nasze. To prowadzi do tego, że pojawia się frustracja, chaos, zamieszanie. Polecam do przepracowania tego tematu metodę "5 pytań do" zadajesz pierwsze pytanie i 5 kolejnych odnosi się do jednej wcześniejszej odpowiedzi - to ważne nie do wszystkich, nie do pierwszej. Tylko do ostatniej, jaką wypowiedziałaś. Tym sposobem będziesz mogła dojść do źródła swojego problemu i nad nim pracować. 

2 miesiące temu
Karolina Walczyk

Karolina Walczyk

Rozumiem, że czujesz dużą presję związaną z tym, że nie szukasz partnera, a Twoje otoczenie i kultura mocno to podkreślają. To naturalne, że w takiej sytuacji pojawia się napięcie i poczucie niezrozumienia. Chcę Ci powiedzieć, że Twoje życie ma przede wszystkim odpowiadać Tobie, a nie oczekiwaniom innych osób. Brak potrzeby bycia w związku nie jest żadnym deficytem – to po prostu inny sposób przeżywania życia.

Kiedy spotykasz się z krytyką czy naciskiem, pomocne może być ustalanie granic, nie musisz tłumaczyć się każdemu; odpowiadanie sobie na pytanie i powracanie do niego: czego ja naprawdę chcę? - to pomaga wzmacniać poczucie spójności ze sobą. Twoje myśli o emigracji są zrozumiałe, w różnych krajach różnie patrzy się na kwestię związków i stylu życia, czasem rzeczywiście łatwiej znaleźć przestrzeń do bycia sobą gdzieś indziej. Warto jednak pamiętać, że źródło napięcia leży także w tym, jak Ty reagujesz na oceny otoczenia. 

Wsparciem w tej sytuacji może być budowanie kręgu bliskich osób, znajomych, które myślą podobnie i nie oceniają, wzmacnianie poczucia własnej wartości niezależnie od statusu relacyjnego, czasem poprzez psychoterapię czy wsparcie psychologiczne, traktowanie swojego wyboru jako aktywnej decyzji, a nie „braku czegoś” - to daje większe poczucie sprawczości i spokoju.

To, że czujesz się inaczej niż większość, nie oznacza, że coś z Tobą jest nie tak. Badania psychologiczne pokazują jasno: satysfakcja z życia płynie z autentyczności i zgodności z własnymi wartościami, a nie z dopasowania się do oczekiwań kulturowych.

2 miesiące temu
Marta Siedlecka

Marta Siedlecka

To, że nie czujesz potrzeby bycia w związku, jest Twoją decyzją i masz do niej pełne prawo. Presja otoczenia czy kultury, które próbują narzucać Ci inne wybory, to przekraczanie Twoich granic. Ich komentarze mówią więcej o ich oczekiwaniach niż o Tobie. Kluczowe jest wzmacnianie poczucia, że to Ty decydujesz o swoim życiu. Możesz jasno komunikować: „to moja sprawa, proszę tego nie oceniać”. Warto też szukać środowiska, gdzie Twoje wybory są respektowane. Twoja wartość nie zależy od tego, czy jesteś w związku. A jeśli chcesz wyjechać za granicę, to zrób to. Być może zmiana otoczenia tez może być w tym przypadku korzystna dla zarysowania odpowiednio silnych granic.

Pozdrawiam ciepło,
MS

2 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Jaki skutek dla psychiki może wywołać życie w partnerstwie z narkomanem
Jaki skutek dla psychiki może wywołać życie w partnerstwie z narkomanem, długotrwałe i regularne zostawanie samej po nocy, opuszczanie przez partnera? Nie mieszkam z partnerem już, czuję nocne lęki, tęsknotę i potrzebę, żeby przy mnie ciągle był. Czy to minie?
Kryzys w rodzicielstwie i związku z narzeczonym. Pomocy!
Witam, mam pewien problem.. Od 6 lat jestem w związku z narzeczonym. Posiadam dziecko z poprzedniego związku (córkę - 10 lat) oraz syna z teraźniejszego związku(5lat), obecnie jestem w 3 ciąży. Na samym początku partner i moja córka dogadywali się, lubili, po czasie relacje ich się oddalały, narodził się syn, bardzo wymagający, często płakał w nocy, nie dawał się wysypiać, non stop na cycku. Teraz jest bardzo źle w domu, między córką a partnerem jest tragicznie, już nawet się nie lubią (mówi do niego tato, ale wie, że nie jest jej prawdziwym ojcem - biologicznego nie poznała), on jest dosyć surowy, daje kary za złe zachowania, wyzywa, przez co się ciągle kłócimy. Wiem, że ona robi źle i też krzyczę... Ja potrafię się nawet drzeć na dzieci, a one jakby miały mnie gdzieś, jego słuchają od razu... Chcę dobrze, a później jest jak jest... Moje relacje z partnerem są też ciężkie, kłócimy się. Rozważałam odejść, po czym okazało się, że jestem w ciąży i nie jest tragicznie, bo potrafimy się jakoś dogadywać. Jestem rozdarta, bo kocham narzeczonego, ale jak widzę jak moje dziecko cierpi to aż mnie ściska. Nie jest aniołkiem, mi pyskuje i czasem wyzwie mnie jak nie pozwolę jej na coś... Próbowałam dostać się do psychologa, ale nie ma terminów.. Córka jest pod kontrolą pedagoga w szkole, bo nie radziła sobie z emocjami, p. pedagog tak nagadała, że nam chciała założyć niebieska kartę... dużo wyolbrzymiła, ale prawda jest taka, że przez relacje jego z nią, to ja się z partnerem ciągle kłócę, ona też czuje się niekochana, nieakceptowana... chciałam iść na terapię, ale on nie chce na nią iść... mam dość. Proszę o pomoc, bo jestem już na skraju załamania nerwowego.
Czuję się jak 17-latek który gdzieś zapomniał dorosnąć, szukać siebie i rozwijać. Zamknąłem się w swojej głowie
Witam. Mam 24 lata i jestem facetem. Zacznę może od początku. Jestem wynikiem gwałtu, próbowano przeprowadzić aborcję, ale została przerwana, matka starała się mnie „wypłukać” alkoholem, ale jak widać bez skutku. Życie obdarzyło mnie wyjątkowo irytującą pamięcią, pamiętam leżenie w kołysce i darcie się aż do zmęczenia oraz minę i obojętność matki, gdy mnie karmiła. Do 10 roku wychowywałem się na zmianę raz u matki, raz u babci wraz z bratem, matka hobbystycznie zajmowała się usługami przyjemnościowymi w zamian za pieniądze. Dzieciństwo było pełne wrażeń, których nie będę tutaj opisywał z racji ich ilości. Borykam się z problemem - chorobą sierocą. Do 11 roku życia aż do informacji, że znalazła się dla mnie i brata rodzina zastępcza, moczyłem się w łóżko. Byłem z tego tytułu wyśmiewany, karany, karcony itp. Kołysałem się do snu, kręcąc głową z boku na bok, wyobrażałem sobie wtedy lepsze życie i tak usypiałem. Początkowo było to maksymalnie 15 minut przed snem. W wieku około 14 lat zacząłem robić to nieświadomie przez sen (obserwacja bliskich). Los chciał, że w wieku 16 lat zakochałem się po uszy w cudownej dziewczynie, ale przyciągała uwagę wielu osób. Byliśmy ze sobą 4 lata, ciągle jej nie ufałem i dawała ku temu powody, ale wybaczyłem. Weszła ze mną w związek dlatego, że przykuwałem uwagę swoją popularnością. W okresie gimnazjum każdy mnie znał i chciał ze mną rozmawiać- bardzo aktywnie zwracałem na siebie uwagę. Ale po przejściu do technikum zacząłem być trochę odludkiem - kołysałem się czasami już nie tylko do snu, ale z nudy. Wciąż wyobrażając sobie lepsze życie. W wieku 20 lat dziewczyna zerwała ze mną przez telefon, pokazując oziębłą i nie do poznania dla mnie postawę. Wybraliśmy się jeszcze na wspólne wakacje, ponieważ nie dało się odwołać. Na nich chcąc zaciągnąć mnie do łóżka powiedziała, że mnie kocha i chce to naprawić, na drugi dzień patrząc z obrzydzeniem powiedziała żebym nie robił sobie nadziei, bo potraktowała mnie jak rzecz. Od tamtego czasu kołyszę się w każdej wolnej chwili, kiedy tylko się da, zaniedbując dosłownie wszystko dookoła. W wieku 22 lat porzuciłem studia na 3 roku. W momencie zerwania dowiedzieliśmy się, że moja Ciocia zastępcza ma nowotwór. Napięcie w domu skupiało się na mnie, jako osoba wrażliwa zawsze starałem się wszystkim pomoc i rozweselić, a kiedy nie mogłem tego robić z własnych problemów to naturalnym było wyżywanie się na mnie. Aktualnie jestem samotny, oswoiłem się z tym, przestałem już cokolwiek czuć. Chodzenie do psychologów przerwałem, gdy usłyszałem kolejny raz „depresja” od niedorobionego psychologa czy psychiatry, którzy oczekiwali że wchodząc będę od razu w stanie powiedzieć im co mi dolega. Przez całe życie moja choroba miała obraz ambiwalentny, skąd do cholery miałem wiedzieć co mi jest, skoro nawet nie wiem kim jestem? Obecnie w wieku 24 lat nie mam już obok siebie nikogo, nikogo tez nie dopuszczam emocjonalnie, czuję się wycofany do własnej głowy, pełen obraz dysocjacji. Nie przeżywam niczego, a chciałbym. Jak normalny człowiek zrobić prawo jazdy, kupić wymarzone auto, znaleźć kochającą żonę itp. Ale nie potrafię, nie wiem gdzie szukać pomocy, zazwyczaj wizyty u psychologów kończyły się tylko tym ze lustrowałem im ich własną osobowość - dla kogoś żyjącego ciągle w myślach udawanie osoby siedzącej naprzeciw jest czymś niczym rozrywką. Co mam zrobić? Gdzie byli wszyscy skretyniali pedagodzy i psycholodzy wtedy? Nie zrobię sobie nic tylko dlatego że to byłoby tchórzostwo, ale nie mam motywacji żyć, bo jest to niczym katorga, każdy dzień zlewa sie w jedno a jedyne co robię to bujanie się z boku na bok, myśląc co by było gdyby. Próbowałem praktycznie wszystkiego, umiem grać na kilku instrumentach, rysować, modelować, rzeźbić, tańczyć (tańczyłem przez 11 lat w zespole). Z zawodu jestem elektrykiem, konserwatorem maszyn, mam uprawnienia na wózek widłowy oraz spawacza. A pomimo tego łapię roboty „poboczne” żeby dorabiać na studia które wznawiam z nowym miesiącem. Czuję się jak 17-latek który gdzieś zapomniał dorosnąć, szukać siebie i rozwijać. Zamknąłem się w swojej głowie i fantazjach w trakcie kołysania się. Co mam robić?
Pomoc w leczeniu ataków paniki i uporządkowaniu życia dla 52-letniej kobiety
Poszukuję specjalisty, który mógłby pomóc mi w: (1) leczeniu ataków paniki. Jestem kobietą mam 52 l. (2) Uporządkowaniu mojego życia, żebym nie czuła się, jak popychadło.
Jestem w toksycznym (despota) związku, jak sobie radzić?
Jestem w toksycznym (despota) związku, jak sobie radzić, poczucie mojej wartości zaczyna maleć, nawet przychodzą myśli samobójcze. Jak męża namówić by poszedł do psychologa ?
toksyczny związek

Toksyczny związek – jak go rozpoznać i zakończyć?

Czy zastanawiasz się, czy Twój związek jest zdrowy? Nie każda trudność jest toksyczna, ale jeśli czujesz lęk, winę, wątpisz w siebie, boisz się mówić, co myślisz – warto się zatrzymać. Tutaj dowiesz się, jak rozpoznać toksyczny związek i jak go zakończyć.