Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z presją społeczną dotyczącą znalezienia partnera i trendów kulturowych

Jak poradzić sobie z presją dot. znalezienia partnera, którą wywiera na mnie znaczna większość osób w moim otoczeniu, a także kultura? Jestem osobą w wieku, w którym ogromna większość ludzi jest już bardzo "doświadczona" w związkach, ja jednak nie czuje potrzeby poszukiwania partnera. Moje otoczenie nie rozumie tego (większość osób, na szczęście nie wszystkie), a gdy otwieram różne fora w internecie i czytam, co ludzie sądzą o osobach niedoświadczonych w moim wieku, to włos mi się na głowie jeży. Jesteśmy wręcz potępiani. Ostatnio poważnie myślę o emigracji z w/w powodów, jednak słyszę, że w innych krajach wcale pod tym względem lepiej nie jest. Ja myślę, że ok, może nie jest idealnie, ale wierzę, że jest, choć odrobinę lepiej. Jak sobie radzić z tym wszystkim? Jak znaleźć rozwiązanie, które mi realnie pomoże?

User Forum

Anonimowo

3 dni temu
Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry,


Powody, dla których inni wywierają tego typu presję, mogą być różne. Niektórzy boją się samotności, i ten lęk przenoszą na innych. Inni nie potrafią być sami z różnych względów. Jeszcze inni budują swoje poczucie wartości, dzięki temu, że są w relacji. Niestety nie wszyscy potrafią patrzeć z różnych perspektyw i zrozumieć, że ludzie są różni. 
Ciężko mi powiedzieć jak jest w innych kulturach, ale rzeczywiście naszą kultura nadal stygmatyzuje osoby samotne - szczególnie kobiety. Nie rozumiejąc, że bycie samym niekoniecznie oznacza bycie samotnym. 
Związek „z miłości” jest pięknym doświadczeniem, ale aby ono takie było, musi przyjść naturalnie, a nie z powodu presji i zmuszania się do czegoś, czego się nie czuje. 
Życzę dużo odwagi w tym, aby iść swoją drogą, zgodnie ze swoimi uczuciami i potrzebami. Oraz prawdziwej miłości, kiedy przyjdzie czas. 

Pozdrawiam 

Paulina Habuda 

Psycholog 

2 dni temu
Pamela Górska

Pamela Górska

Doskonale rozumiem Twoją frustrację. Presja społeczna może wywołać naprawdę duże zamieszanie w naszych głowach. Najważniejsze będzie nazwanie tego oraz uświadomienie sobie tego, czego tak naprawdę Ty chcesz od życia. Kiedy uda Ci się już to nazwać (polecam rozpisanie sobie tego w formie notatek z przemyśleń. Zadawania sobie pytań) wtedy łatwiej będzie Ci zrozumieć, czy to oby na pewno jest jedynie presja społeczna czy może nieświadomie Ty również, starasz się za ich namową ją na siebie nakładać? Skoro korzystasz z forów internetowych, to spróbuj odnaleźć tam grupę ludzi, którzy myślą podobnie, którzy nie potrzebują związków. Nasze myśli i przekonania łączą się w "myślokształty" im częściej przebywamy w danym środowisku, tym więcej zauważamy nieswoich myśli w naszej głowie, które w konsekwencji stają się nasze. To prowadzi do tego, że pojawia się frustracja, chaos, zamieszanie. Polecam do przepracowania tego tematu metodę "5 pytań do" zadajesz pierwsze pytanie i 5 kolejnych odnosi się do jednej wcześniejszej odpowiedzi - to ważne nie do wszystkich, nie do pierwszej. Tylko do ostatniej, jaką wypowiedziałaś. Tym sposobem będziesz mogła dojść do źródła swojego problemu i nad nim pracować. 

2 dni temu
Karolina Walczyk

Karolina Walczyk

Rozumiem, że czujesz dużą presję związaną z tym, że nie szukasz partnera, a Twoje otoczenie i kultura mocno to podkreślają. To naturalne, że w takiej sytuacji pojawia się napięcie i poczucie niezrozumienia. Chcę Ci powiedzieć, że Twoje życie ma przede wszystkim odpowiadać Tobie, a nie oczekiwaniom innych osób. Brak potrzeby bycia w związku nie jest żadnym deficytem – to po prostu inny sposób przeżywania życia.

Kiedy spotykasz się z krytyką czy naciskiem, pomocne może być ustalanie granic, nie musisz tłumaczyć się każdemu; odpowiadanie sobie na pytanie i powracanie do niego: czego ja naprawdę chcę? - to pomaga wzmacniać poczucie spójności ze sobą. Twoje myśli o emigracji są zrozumiałe, w różnych krajach różnie patrzy się na kwestię związków i stylu życia, czasem rzeczywiście łatwiej znaleźć przestrzeń do bycia sobą gdzieś indziej. Warto jednak pamiętać, że źródło napięcia leży także w tym, jak Ty reagujesz na oceny otoczenia. 

Wsparciem w tej sytuacji może być budowanie kręgu bliskich osób, znajomych, które myślą podobnie i nie oceniają, wzmacnianie poczucia własnej wartości niezależnie od statusu relacyjnego, czasem poprzez psychoterapię czy wsparcie psychologiczne, traktowanie swojego wyboru jako aktywnej decyzji, a nie „braku czegoś” - to daje większe poczucie sprawczości i spokoju.

To, że czujesz się inaczej niż większość, nie oznacza, że coś z Tobą jest nie tak. Badania psychologiczne pokazują jasno: satysfakcja z życia płynie z autentyczności i zgodności z własnymi wartościami, a nie z dopasowania się do oczekiwań kulturowych.

2 dni temu
Marta Siedlecka

Marta Siedlecka

To, że nie czujesz potrzeby bycia w związku, jest Twoją decyzją i masz do niej pełne prawo. Presja otoczenia czy kultury, które próbują narzucać Ci inne wybory, to przekraczanie Twoich granic. Ich komentarze mówią więcej o ich oczekiwaniach niż o Tobie. Kluczowe jest wzmacnianie poczucia, że to Ty decydujesz o swoim życiu. Możesz jasno komunikować: „to moja sprawa, proszę tego nie oceniać”. Warto też szukać środowiska, gdzie Twoje wybory są respektowane. Twoja wartość nie zależy od tego, czy jesteś w związku. A jeśli chcesz wyjechać za granicę, to zrób to. Być może zmiana otoczenia tez może być w tym przypadku korzystna dla zarysowania odpowiednio silnych granic.

Pozdrawiam ciepło,
MS

2 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam pytanie . Jestem mężatką od 16 lat, mamy 2 dzieci, chłopaka 11 lat i dziewczynkę 7 lat. W tym czasie na wspólnych wakacjach byliśmy tylko 3 razy
Mam pytanie . Jestem mężatką od 16 lat, mamy 2 dzieci, chłopaka 11 lat i dziewczynkę 7 lat. W tym czasie na wspólnych wakacjach byliśmy tylko 3 razy. Za pierwszym zagroziłam mężowi, że się rozwiodę z nim, za drugim on zaproponował wyjazd w góry, a za trzecim zrobiłam awanturę, więc spędziliśmy urlop w rodzinnym mieście korzystając z basenu, kina teatru itp. Rok temu obiecał mi, że urlop spędzimy razem, ale dostał urlop w innym terminie (tłumaczył się, że źle w firmie zanotowali termin). Mamy jechać w listopadzie na wyjazd we dwóch (czyli bez dzieci pierwszy taki wyjazd) który był wcześniej planowany, ale on pytał mnie czy może z nami jechać jego brat, za rok także chce, aby jechał z nami i naszymi dziećmi jego brat kawaler. Czy to jest normalne? Jak jadę do siostry czy do mamy, on nie chce z nami jechać. Namówić go na jakikolwiek wyjazd czy wyjście jest trudne. Nie spotyka się często bratem. Nie chodzą na piwo. Spotykają się wtedy, kiedy jeden z nich potrzebuje pomocy drugiego np. naprawić auto, skosić trawę itp. Nie ma znajomych. Dodam jeszcze, że kiedy dzieci były małe, proponowałam mężowi, aby zabrał brata oraz osobiście szwagrowi, aby jechał z nami, ale wtedy nie chciał ani jeden, ani drugi. Nie wiem czy mąż chce jeździć z bratem, czy jego brat chce jechać z nami. Czy taka sytuacja jest normalna? Dodam, że wcześniej kilka razy byłam na wakacjach ja z dziećmi. Dostałam pieniądze które starczyły na bilet i noclegi oraz może 3 dni pobytu. Resztę pieniędzy to zaoszczędzone z domowego budżetu, odkładane cały rok. Raz w roku z przyjaciółką jadę gdzieś na 3-4 dni. (Bez męża i dzieci) Zbieram cały rok z kieszonkowych. Domowymi obowiązkami dzielimy się. Co sądzicie o moim mężu, bo już straciłam cierpliwość. Czy to normalne, że nie spędzamy czasu razem, że nie lubi jeździć, nie ma znajomych. A jak już gdzieś jedziemy czy to z dzieciakami, czy bez, to chce zabrać brata?
Jak uwierzyć w siebie po traumach z dzieciństwa i zbudować pewność siebie?

Jestem już po 30. Mężczyzna. Od wieku licealnego towarzyszy mi silne poczucie bycia gorszym od innych. Myślę, że jest to rezultat kumulacji kilku traum: śmierci ojca, gdy byłem jeszcze małym, ale już świadomym chłopcem, traumy odrzucenia ze strony płci przeciwnej i ogólnej wrażliwości i słabej psychiki. Jestem wycofany, mam skłonności do izolacji i co najgorsze odpuszczam wyznaczanie sobie nowych celów, bo z góry zakładam, że na pewno mi się nie uda. To nie lenistwo, to czarnowidztwo i strach. W każdej nowej pracy jestem sparaliżowany stresem. Jak uwierzyć w siebie, na czym zbudować swoją osobowość? Nie czuję, że kiedykolwiek miałem jakikolwiek punkt zaczepienia, coś o czym wiedziałbym, że idzie mi dobrze.

Mój mąż ma dwie twarze, dla mnie chłodną i obojętną, a dla innych w towarzystwie dusza człowiek, komplemenciarz. Czuję się gorsza, niewystarczająca.
Ostatnio ciągle płaczę i jest mi źle, czuję się zaniedbywana przez partnera. Kocham go, jesteśmy 20 lat po ślubie. Potrzebuję miłego słowa i czułości w prostych gestach... Niestety, mój mąż nie ma takich potrzeb. Jest bardzo stereotypowy, wychodzi z założenia, że przecież wiem, że mnie kocha, że nie musi mi tego mówić jak już raz powiedział. Nie ma potrzeby przytulić mnie czy powiedzieć mi coś miłego. Najgorsze, że córkę (nastolatkę) też traktuje bardzo oschle i szorstko. Chyba zawsze taki był. Tylko w czasach narzeczeństwa stać go było na romantyczne gesty i okazywanie czułości. Dla mnie nie ma serca, ale jednocześnie koleżankom (naszym wspólnym) wysyła wierszyki na walentynki z serduszkami, zrobiłam mu o to awanturę, kiedy zobaczyłam takie smsy, nie widział problemu. Jest typem, który ma wszystko poukładane, zaplanowane... Ma swoje wymagania, oczekiwania... którym ja nie potrafię sprostać(czuję, że go zawiodłam, że się mną rozczarował) Nie jestem typem pedantki, a on bardzo lubi porządek... podczas naszych intymnych chwil też ma coraz większe oczekiwania, chociaż odczuwam przyjemność ze zbliżeń i bardzo się staram, to jednak czuję, że on chciałby wciąż czegoś więcej... Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt, że jest typem narcyza. Lubi dobrze się ubrać i dobrze wyglądać. Ostatnio trzy razy w tygodniu chodzi na siłownie, jest przystojnym mężczyzną i cieszę się, że dba o siebie. Ale czuję się przy nim taka marna... Czuję, że mój mąż ma ogromną satysfakcję i przyjemność, że podoba się innym kobietom, ma się za playboja do tego stopnia, że kilka lat temu zdarzyła się taka sytuacja, gdzie żona najlepszego przyjaciela męża, stwierdziła, że coś poczuła do mojego męża. Zrobiła się z tego afera i o mały włos nie rozpadło się ich małżeństwo. Ona była moją przyjaciółką... Wybaczyłam i jej i jemu, całe zamieszanie wynikało ze swobodnego stylu bycia mojego męża... chociaż nadal mnie to bardzo boli, wszyscy udajemy jakby nie było wcześniejszej sprawy, ale je przeżywam odtąd każde nasze wspólne spotkania i obserwuję ich gesty, spojrzenia i słowa... ona jest atrakcyjną kobietą i wiem, że podoba się mojemu mężowi. Mój mąż ma dwie twarze, dla mnie chłodną i obojętną, a dla innych w towarzystwie dusza człowiek, komplemenciarz i brylujący przystojniak, który wszystko może... Wiem, że piszę bardzo chaotycznie, wiem że przez lata pozwalałam na takie traktowanie i patrzyłam przez palce na to, jak zachowuje się mój mąż... Wiem, że nie jestem doskonała, wiem, że jestem zazdrosna o niego i to jest zazdrość, która mnie niszczy, mam już tego dość, dłużej nie wytrzymam... co robić? Moje poczucie wartości jest na samym dnie, a do tego jeszcze martwię się jaki przykład daję córce...
Brak wsparcia rodziców a rozwój osobisty i poczucie wartości w dorosłym życiu

Moi rodzice nigdy nie pozwolili mi się rozwijać. Szkoda było na mnie kasy, nie mogłam uczyć się języka, a też było dużo przemocy i miałam problem ze skupieniem. Mam 39lat i czuję się jak nikt. Nie osiągnęłam nic. Nie mam rodziny. Próbowałam 300 razy coś zrobić i nigdy nie nie wybiłam. Jestem zmęczona, schorowana i czuję niesprawiedliwość widząc młodych, którym rodzice pozwalają iść na studia, nie krzyczą na nich i nie muszą ciężko pracować w domu. Czuje się głupia. Pusta. Dziecinna...

Po poprzednim związku nauczyłam się rozliczania za wszystko, po równo. To jest straszne, jak sobie radzić?
Boję się rozliczania mnie z zachowań w związku. Chodzi mi o to, że z poprzedniego związku jestem nauczona, że partnerzy w relacji powinni robić dla siebie rzeczy w równej ilości: chłopak zaprosił mnie gdzieś, ja musiałam zrobić to samo następnym razem, on zainicjował coś, ja musiałam zrobić to samo, on kupił mi coś o jakiejś wartości, ja musiałam kupić o podobnej. Osobiście twierdzę, że nie trzeba tak bardzo pilnować takiego równego podziału na każdym kroku, ale boję się, że w przyszłości ,jak ktoś coś dla mnie zrobi to będę miała potrzebę odwdzięczenia się lub będę czuć się niekomfortowo, że ktoś coś dla mnie robi. Albo co gorsza, będę żyć w strachu, że daje od siebie za mało i zaraz ktoś mi to wypomni.
Związek z dużo starszym mężczyzną - jak radzić sobie z brakiem zaufania i huśtawką emocjonalną?
Chciałabym się dowiedzieć czy ze mną jest coś nie tak? Spotykam się od 1,5 roku z dużo starszym mężczyzną jest między nami 19 lat różnicy on jest po rozwodzie już 8 lat a ja po rozstaniu 4lata, przez pierwsze pół roku między nami było jak w bajce na początku nie chciałam się angażować ponieważ jestem też po przejściach, brak ojca, zdrada, gwałt, strata ciąży, różne rozczarowania ze strony mężczyzn, ale stało się zaangażowalam się w pewnym momencie nawet nie wiem kiedy ale pokochałam go, starał się, dbał o mnie, pokazywał że jestem dla niego kimś bardzo ważnym co prawda ma jeden problem z alkoholem bo pije codziennie ale nie bywał nigdy w stosunku do mnie agresywny wrecz przeciwnie był bardziej uczuciowy, wszystko się jakoś układało do momentu kiedy między nami zaczęła mieszać moja była koleżanka, opowiadała że w miejscu w którym siedzi i pije codziennie pracuje jego była dziewczyna, że on przychodzi tam dla niej, wydzwaniała mi dosłownie co 5 minut żeby mówić co on aktualnie robi, z kim siedzi itp. ja stałam się bardzo podejrzliwa przez to, zaczęłam dopytywać i od tego momentu wszystko się zaczęło, ciągle kłótnie, niezrozumienie siebie nawzajem, u mnie brak pewności siebie i ta huśtawka emocjonalna, czy aby napewno jest wobec mnie szczery. Te czekanie na niego czy dzisiaj przyjdzie czy być może świetnie się bawi beze mnie, włączyła mi się zbytnia kontrola i brak zaufania głównie też dlatego że po tym czasie odkryłam że komentuje zdjęcia tej swojej ex w stylu piękna, lajkuje jej serduszkiem, potrafi mnie wyrzucić ze znajomych na Facebooku i zablokować mnie wszędzie a ja kiedy ja mu wyrzuciłam ze znajomych i zablokowałem bo źle się z tym czułam to przywracał za każdym razem i powiedział że będzie to robił, mi ciągle mówi że jestem za gruba chociaż i tak już schudłam 8 kg dla niego, ale cały czas mówi że prawdziwa kobieta kończy się na 55kg niby w formie żartu ale ja to odbieram inaczej, zawszę byłam na każde jego zawołanie, kiedy potrzebował porozmawiać bo miał jakiś problem to pół godziny przed spotkaniem ze znajomymi z którymi byłam umówiona odwoływałam to żeby być przy nim bo wiedziałam że mnie potrzebuje, kiedy bolała go noga i nie umiał chodzić latałam z lekami, smarowalam maścią, gotowałam mi obiady i nigdy nie oczekiwałam nic w zamian oprócz szacunku a usłyszałam już od niego bardzo wiele przykrych słów, że jestem wariatka, idiotka, patologia, że zgłosi mnie na policję że go nekam, ale kiedy ja już walczę sama ze sobą i nie pisze do niego, nie dzwonię, nie przychodzę staram się go unikać żeby odpuścić to mija kilka dni i on się odezwie bo twierdzi że ciągnie go do mnie, bo jestem najlepsza kobieta jaka kiedykolwiek poznał i nie potrafi mnie zostawić bo takich kobiet się nie zostawia, bo jestem idealnym materiałem na żonę, ale kiedy znowu zaczynam się kontaktować z nim to znów jest to samo, że jestem zaborcza i to go zabija. Chciałabym z nim być bo naprawdę go kocham ale ten rollercoaster mnie wykańcza, wszystko ma być na jego warunkach. Wiem że brak zaufania i kontrola też nie jest dobre być może to się przyczyniło do tego wszystkiego nie mam pojęcia. Czekam ciągle na jego telefon, wiadomość a jest tylko cisza. Co robić w takiej sytuacji ? Jak sobie poradzić z tym wszystkim? Boje się pójść do psychologa bo wiem że nie dam rady tak całkowicie się przed nim otworzyć, łatwiej jest mi to napisać anonimowo niż o tym mówić.
Od ponad 10 lat jestem w związku z rozwodnikiem. Rozwód odbył się z jego winy.
Dzień dobry Od ponad 10 lat jestem w związku z rozwodnikiem. Rozwód odbył się z jego winy. Partner ma dorosłą córkę z poprzedniego związku. Podczas imprez, na których jest jego córka, Partner nie zwraca na mnie uwagi. Ponad tego przypadkiem usłyszałam, jak żalił się córce, że jej mama jest najpiękniejsza i nie ma co jej porównywać do mnie, albo podczas słuchania muzyki dzwoni do córki i mówi, że bardzo się wzruszył i dedykuje tę piosenkę wiadomo komu... Sądzę, że zachowanie mojego partnera prowadzi do tego, że jego córka mnie nie lubi. Co sądzicie o takim zachowaniu?
Czy to normalne, że człowiek z depresją chce być sam i ucieka od partnera?
Witam. Mój chłopak choruje na depresje a także ma problemy z alkoholem. Leczy sie na depresje od prawie 3 lat. Brał leki potem przerwał i teraz znowu zaczał brać leki antydepresyjne i przeciwlękowe. Jak jesteśmy razem jest wszystko w porządku. Nadchodzą takie momenty że nie wraca do domu bo chce być sam. Wtedy nie mam z nim kontaktu. I nie wiem co się z nim dzieje. Odzywa się po kilku dniach i wraca do domu. Czy to normalne że człowiek w depresji chce być po prostu sam i ucieka ode mnie? I każe mnie wtedy ciszą nie odzywając się do mnie? Nie wiem jak mam reagować na takie zachowania. Bardzo go kocham, ale jest mi przykro że ucieka i chce być sam.
Jak pomóc synowi z depresją? Rozpoznaj objawy i wspieraj zdrowie psychiczne
Jak pomóc osobie z deoresją.Syn ma 26 lat ,Na pozór ok .praca ,dom,pies,znajomi .Ale ja odkąd wiem nie żyje.Może też na pozór.Nikt poza mną nie wie a ja patrzę na niego widzę jak się męczy ,jak mu trudno żyć. a ja co ,ja poprosi nie wiem co robić ludzie ,nie mam pojęcia jak mu pomóc.
Mam potrzebę zmniejszenia zależności emocjonalnej od kontrolującej i ściągającej mnie w dół mamy.
Mam problem z kontrolującą matką - jest wiele sytuacji, które można wymieniać. Jestem dorosła, mam 25 lat, a ona nadal w wielu kwestiach próbuje mi mówić, co mam robić. Nie mieszkam z nią, jednak poszukuję teraz pracy i niestety jestem od rodziców jeszcze zależna finansowo. Wczoraj, gdy byłam u niej w domu, wieczorem chciałam jechać samochodem do sklepu po coś słodkiego, a ona krzyczała, że przecież mogłam jechać w ciągu dnia i że po co w ogóle jadę o tej godzinie ( samochodem sklep jest ok. 7 min. od domu). Gdy spytała, czy chłopak, który mi się spodobał, się odezwał (nie odezwał się od kilku dni i mieszka w innym kraju) powiedziała, że to dobrze, bo jej zdaniem to bez sensu, bo on nie mieszka w PL. Powiedziałam jej, że nie może sobie nawet wyobrażać, że ma prawo prawić mi tego typu komentarze. Gdy byłam w wakacje sama we Francji nad morzem na kilka dni to zadzwoniła z krzykiem, że dlaczego się tak mało odzywam, że to nie jest normalne, brzmiała agresywnie. Do wielu rzeczy mnie zniechęca, jak proponuję jej wyjście z domu to komentuje "a po co, bez sensu, szkoda marnować czas na dojazd" i woli siedzieć w domu. Generalnie szybko się zniechęca do wszystkiego i męczy mnie jej energia, zauważyłam już dawno, że moja lepsza wersja siebie nie pasuje do niej kompletnie i nie chcę mieć z nią do czynienia. Po prostu, gdy zaczynam podejmować albo planować w głowie kroki, które są odważne, inne, to od razu ona mi się przypomina w głowie i ściąga mnie to w dół, zabiera energię. Nie wiem, jak się od niej skutecznie odseparować emocjonalnie i nawykowo i jak jej wytłumaczyć, że chcę mieć z nią zdecydowanie mniejszy kontakt. Wiem, że z jej strony skończy się to atakiem złości. Są też kwestie, w których mnie wspiera, jednak nie zmienia to faktu, że ma w sobie duży ładunek negatywny i odbija się to kosztem mnie.
Załamanie nerwowe: Problemy ze snem, kofeina, nikotyna i trudności w związku
Mam straszne załamanie nerwowe Co powiesz 18 spotkamy A nadal spisz bez biustonosza 16 wracam wieczorem 17 jde na mecz18 spotkamy się okPrzytyj trocheNie dobrzeSchudkasGdzie spisz cało noc I nie wiem czy potym wszystkim co zrobił mi wrucic do niego jest bardzo źle zemna 4 papierosy wypalilam juz I bardzo mocna kawe i dużo kofeiny pie I energetyki i nie śpię całe noce
Jak sobie radzić z mieszanym stylem przywiązania ?
Jak sobie radzić z mieszanym stylem przywiązania ? (Od lękowego po unikający)
Jak podjąć decyzję o przyszłości związku, gdy partnerka rezygnuje z planów na dziecko?

Dzień dobry, Jestem na rozdrożu. 

Związałem się przed 6 laty z kobietą, która ma dziecko, obecnie 10-letnią dziewczynkę. Jesteśmy taką trochę patchworkową rodziną. Ja mam 40 lat, partnerka 35. Mieszkamy razem, kochamy się. Mała ma kontakt z ojcem, mnie traktuje bardzo dobrze. Ponieważ partnerka pracuje w korporacji, gdzie bardzo dobrze zarabia, ale też i długo pracuje, to ja odbieram jej córkę ze szkoły, gotuję obiady, pomagam w lekcjach. Z biologicznym ojcem też nie ma problemu, jest on obecny w życiu dziewczynki, chociaż założył nową rodzinę i ma kolejne dzieci. 

Ja mam więcej czasu, bo wykonuję wolny zawód, ale też finansowo jestem niezależny. Jest jednak inny problem, bo zawsze marzyłem o rodzinie tzn. żonie i własnym dziecku i czuję, że zbliżam się nieuchronnie do momentu, gdy będę zmuszony podjąć trudną decyzję. Z partnerką ten temat był obecny od dawna. Na początkach naszej znajomości twierdziła, że bardzo chce mieć kolejne dziecko, bo sami byliśmy jedynakami i wiemy, że jak to było smutne. Chciała jednak chwilę poczekać, jak się nasza znajomość rozwinie, co dla mnie zrozumiałe. 

Ja zresztą też nie chciałbym tak od razu. Nasz związek jest bardzo dobry, kochamy się, okazujemy dużo czułości i wsparcia, jesteśmy pokrewnymi duszami. Już od dłuższego czasu rozmawiamy o przyszłości, budowie domu, wzięciu ślubu. Partnerka zaczęła jednak odwlekać temat dziecka i jestem mocno tym wszystkim podłamany. Na początku twierdziła, że chce skupić się na pracy, gdzie idzie jej bardzo dobrze, jest jeszcze młoda i szkoda jej zostawić to, co osiągnęła, więc dziecko jeszcze chwilę może poczekać. Przed Świętami Bożego Narodzenia przeprosiła mnie i wyznała mi jednak szczerze, że nie chce już mieć więcej dzieci. Długo jej to zajęło i po prostu doszła do momentu, w którym jest w 100% przekonana, że więcej dzieci nie chce mieć. Jestem tym załamany, coś we mnie pękło, czuję się oszukany. W Sylwestra mieliśmy wielką kłótnię, do dzisiaj mamy ciche dni. Zaczyna we mnie też dojrzewać myśl o zakończeniu tej znajomości, bo widzę siebie za 20 lat jako całkowicie samotnego starego faceta. Życie jest nieprzewidywalne, możemy się za kilka lat rozstać, rodzice odejdą, partnerka może umrzeć, cokolwiek się może zdarzyć, a ja zostanę jak palec, bez rodziny. 

Nie mam pojęcia jak to wszystko poukładać. Jeśli dojdzie do rozstania, co wydaje mi się dzisiaj nieuchronne, to jak małą do tego przygotować? Ta cała sytuacja mnie niszczy, nie mogę się skupić na niczym innym jak buszowaniu w internecie w poszukiwaniu odpowiedzi, przeglądam też ogłoszenia z mieszkaniami. Może jednak zostać i spróbować popracować na partnerką, aby zmieniła zdanie w tej kwestii, co wydaje mi się nierealne?

Jak radzić sobie z kryzysem w związku, gdy partner nie wie, czy kocha?

Mam partnera, jesteśmy razem wprawie 3 lata, mamy też dziecko, mieszkamy razem, często się kłócimy, on jest tą osobą, która zwraca uwagę na dziewczyny, lub siedzi na portalach randkowych. Około 2 tygodnie temu powiedziałam, że mam tego dosyć i go wyrzuciłam z domu. W ciągu dnia pogodziliśmy się i kilka dni temu on mi mówi, że nic do mnie nie czuje i że nie wie, czy mnie kocha i przez te 2 tygodnie nic do mnie nie czuł. Bardzo proszę mi wyjaśnić, o co chodzi, jak to jest możliwe, jestem pogubiona  i bardzo jego słowa mnie bolą

Problemy w związku: Jak radzić sobie z toksycznymi kłótniami i bliskością z przyjaciółką partnera?
Cześć, nie sądziłam że kiedykolwiek tutaj sie znajde. Chciałam sie zapytać co mam zrobić w relacji z chłopakiem którego kocham ponad wszystko ale on mnie nie traktuje za dobrze częste kłótnie,wyzwiska, ma przyjaciółkę której nie potafie zaakceptować.
Od roku, kiedy odeszła ode mnie narzeczona, kochałem ją jak nikogo innego, nie umiem sobie poradzić z tym, że zostawiła mnie po 3 latach związku
Witam. Od roku, kiedy odeszła ode mnie narzeczona, kochałem ją jak nikogo innego, nie umiem sobie poradzić z tym, że zostawiła mnie po 3 latach związku, bo pogubiłem się trochę z życiem, miałem problem, z którym nie mogłem sobie poradzić. Od roku nie piję alkoholu i nadal nie wiem i nie umiem pogodzić się z odejściem do innego, nie potrafię o niej przestać myśleć wszytko wkoło czy telewizor, internet, przypomina mi ją, jej imię, ale wiem że nie będzie już ze mną. Chciałbym jakoś się podbudować, bo nie umiem po tym wszystkim nawet porozmawiać z jakąkolwiek kobietą. Nadal mam tak że ona wróci bo bardzo ją kocham i jej syna. Co mam zrobić, jak odzyskać pewność siebie i nie tylko? Boję się komukolwiek zaufać, bo myślę że po pierwszej żonie i rozwodzie spotykałem się z kobietami a kiedy odeszła narzeczona nie potrafię, nie umiem nawet normalnie rozmawiać, boję się wszystkiego. Wszystko robiłem dla nich ale ona powiedziała że mnie nienawidzi i nie wiem za co tak naprawdę. Nie umiem wyjaśnić co tak naprawdę jest ale czasem myślę że jestem jakiś toksyczny, że jestem jakiś chory psychicznie. Co mam robić? Mam 40 lat i czasami żałuję że się urodziłem
Toksyczny partner - zabrania mi powrotu do pracy, obraża mnie.
Boję się, że mój partner jest osobą toksyczną... Mamy dziecko, a ja jestem na urlopie wychowawczym, nie mamy ślubu. Chciałabym już wrócić do pracy, czego mój partner mi zabrania. Mówi, że mogę pomagać w jego firmie (oczywiście bez zatrudnienia), że mój kierownik ( który nas odwiedza) kiedyś powiedział mojemu partnerowi, że nie ma już dla mnie miejsca, albo, że stwierdził, że już się do tego nie nadaję. Kiedy powiedziałam: "wracam do pracy" to powiedział, że nie będę tak do niego mówić, wychodząc stwierdził, że jutro dzwoni do mojego kierownika i nie będzie takich ustaleń za jego plecami. Chcę już od niego odejść, powiedziałam mu to, to stwierdził, że mogę się wynosić, ale dziecko zostaje, ponadto zadzwoni do całej rodziny i powie jaka jestem naprawdę. Obraża mnie, że na nic nie zapracowałam i niczego nie szanuje, że jestem p* księżniczką. Mieliśmy jechać na wakacje, po raz, kolejny nie pojechaliśmy i znowu dowiedziałam się, że jestem p* księżniczką i myślę, że pieniądze spadają z nieba. Całe życie pracowałam, mam własny dom i chyba czas już odejść, żadne rozmowy nie dają skutku, a prawda jest taka, że od poniedziałku do niedzieli Go nie ma, więc niewiele rozmawiamy. Wiem jednak, że będę musiała z dzieckiem od niego uciec. On nie rozumie, że to koniec.
Partner chce zakończyć związek. Po drodze działo się parę spraw.
Pytanie dotyczy naprawienia 6 letniego związku ( rodzina patchworkowa) - Problem jest we mnie. Czasami okłamuję partnera w sprawach codziennych, dotyczących wychowania mojej 19- letniej córki. Robię to, aby mu się przypodobać. Mieszkamy na dwa domy. Partner dojeżdża do nas od czw do niedzieli. Partner ma Aspergera. Ma także nastoletniego syna, który o nas nie wie. Cała rodzina partnera nie wie o naszym związku. Na początku naszej relacji miał świetne relacje z moją córką, ale kiedy poznała obecnego chłopaka, z którym jest do tej pory ( chcą niedługo zamieszkać razem), ich relacje bardzo się pogorszyły. Córka dała " bana" mojemu partnerowi na kontakt ze swoim chłopakiem, a sama też bardzo się wycofała. Było wręcz ozięble. Ja niestety na to przyzwoliłam, ponieważ czułam się odrzucona ze względu na brak znajomości kogokolwiek ze strony rodziny. Swojej przyjaciółce żaliłam się na swojego partnera i dowiedział się o tym, przez co poczuł się zdradzony. Stwierdził, że został upokorzony i okazałam mu nielojalność. Dodam, że partner od 6 lat próbuje się rozwieść, a ja od 6 lat słucham od pierścionku i nowym domu. Co oczywiście nie ma miejsca. Partner nie może i nie chce zrozumieć, że to, o czym zwierzałam się przyjaciółce, było ujściem emocji. A on takiego wytłumaczenia nie przyjmuje. Teraz chce zakończyć nasz związek. Ja natomiast widzę szansę w naprawie. Jak przekonać go do powrotu?
Od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat
Dzień dobry, od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat, poznaję świat, ale to mocno utrudnia mi życie. Mianowicie zawsze jak kogoś poznaję, bądź nawet przy bliskich, czuję się jakby ludzie mieli mnie porzucić, mam wrażenie, że ich zanudzam, męczę czy cokolwiek. Czuję się praktycznie cały czas ciężarem dla innych, choć świadomie wiem, że tak nie jest. Również nie potrafię nawiązać relacji z ludźmi, ciągle się obawiam, że ta osoba sobie żartuje i mnie zostawi. Prawdopodobnie wiem, skąd może się to brać (matka mnie porzuciła jak byłam mała, a ojciec powiedział mi jak miałam 7 lat, że jeśli się nie zmienię to porzuci nas tak samo jak ona), jednak nie wiem, jak sobie pomóc. Te myśli są strasznie natrętne i ciągle wracają. Również mam olbrzymie wahania emocjonalne, o drobną rzecz potrafię się popłakać i czuję się od razu beznadziejnie, choć wcześniej było dobrze. I czasem w ułamku sekundy z dobrego stanu wpadam w takie coś, zdarza się, że mam wtedy myśli samobójcze (ale tylko myśli, nie zrobię tego nigdy, bo poza tym czuję sens życia, kocham pomagać i nie ma mowy o depresji, to tylko w danej chwili tak myślę, jak jestem pod wpływem emocji). Kompletnie nie panuję nad sobą, jak wpadam w złość to na całego, w smutek, radość i wszystko tak samo. W danej chwili żyję tylko tą emocją i potem dopiero jak to mija, analizuję swoje zachowanie i żałuję pewnych czynów. Również miewam ataki paniki, czuję się wewnętrznie osamotniona. Niby mam ludzi mi bliskich, ale nie czuję w nikim wsparcia, czuję się niezrozumiała i samotna. I to nie tak, że cały czas, tylko wiem, że to we mnie siedzi i w losowych momentach ze zdwojoną siłą się ujawnia. Też mam niezdrowe zachowania na tle nerwowym, nieświadomie obgryzam paznokcie, wyrywam je, obgryzam skórki do krwi, zdrapuję strupki paręnaście razy (mam od tego dużo blizn, bo od małego tak robię) i nie potrafię z tym przestać, bo robię to nieświadomie. Nie wiem, podejrzewam u siebie borderline, ale nawet jeśli, to nie wiem jak sobie z tym pomóc. Również mam co jakiś czas wrażenie bycia śledzonej, zamykam oczy jak wchodzę do ciemnych pomieszczeń, bo boję się, że coś tam jest a jeśli zaatakuje, to chociaż tego nie zobaczę, śmieję się z tego potem, ale i tak jest to przerażające w danej chwili. I trochę ponad miesiąc temu zaczęłam zbyt intensywnie reagować na nagłe głośne dźwięki, a zwłaszcza wrzaski, krzyki. Jak nauczyciel uderzy dłonią o stół, to już staję się nerwowa, czuję łzy w oczach i nie umiem ich powstrzymać. I potem przez resztę dnia jestem mocno rozchwiana emocjonalnie i co chwilę bez powodu lecą mi łzy. Już nie mówiąc o krzykach, nawet nie bezpośrednio na mnie. Wydaje mi się, że może być to trauma, wychowałam się w trochę ciężkich warunkach, wrzaski, policja to była norma jak byłam w przedszkolu, a po rozwodzie rodziców tato bardzo często krzyczał i unosił się o byle co, zdarzała się delikatna przemoc psychiczna, fizyczna (już teraz nie, kocham go, ale i tak skutki się teraz odbijają. A, i mam wrażenie, że mogę mieć parentyfikację). Bardzo proszę o jakąś radę, bo to wszystko mnie wyniszcza. I dziękuję za pomoc.
Czy mój partner jest toksyczny, czy ja?
Czy mój partner jest toksyczny, czy ja? Mój partner bywa trudny, znamy się przez 13 lat, dzieci nie mamy ani ślubu i nie mieszkamy razem. Wyzywa mnie od różnych, mówi nieraz, że jestem głupia. Niby dla niego słowa nie bolą. W łóżku jest egoistą, myśli tylko o sobie, kiedyś taki nie był. Praktycznie nie możemy porozmawiać, bo on nie chce... bardzo rzadko ze sobą normalnie rozmawiamy, tylko śpi, kiedyś był inny. Chcę, aby rzucił narkotyki, a on problemu nie widzi. Przez te cholerstwo zadłużył się, nie chce nigdzie pracować, bo ma długi, bo nie spłacał kredytów, które wzięła jego mama na niego. Sama spłacam kredyt, który wzięłam dla niego, ponieważ straszyli go, że go zabiją, jak nie odda kasy za narkotyki. Ja ciągle jemu powtarzam, aby rzucił narkotyki, bo stacza się i pójdzie siedzieć, a on mówi, że widzę tylko wady u innych a u siebie nie i jestem toksyczna. Chciałabym to zakończyć, nie jestem szczęśliwa, ale nie wiem jak, bo mi jego szkoda...