Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Kryzys w związku - partner mnie obwinia, ja wolę spędzać czas z rodziną.

Witam, problem w związku pojawia się w momencie kiedy chce pojechać do rodziny. Podam tu ogólny zarys. Mam 28 lat. Pracuje 6 dni w tygodniu, od poniedziałku do soboty, wracam po 17 do domu, w sobotę po 14 czyli ogólnie czasu wolnego mam malo. Mam młodszego brata i rodziców, dojazd do nich to 15 min. Najczesciej jeżdżę jakieś 2 razy w tygodniu na około 2h. I za każdym razem słyszę pretensje, a nawet teksty czy jak będę miała dzieci to też tak będę latać. Ogolnie wuciaga wtedy wszelki brudy, zaczyna mnie poniżać. Dla mnie kontakt z rodziną jest ważny, samo przebywanie na wsi daje mi dużą ulgę od miasta. Teraz coraz częściej czuje przygnębienie i niepokój kiedy mam wracać do partnera. Czuję, jakby nie liczył się z moimi potrzebami. Nasz wieczór jak i weekendy są raczej nudne. Dzisiaj przykładowo do godziny 12 siedział w telefonie i ogladal filmiki, trwało to kilka godzin. Nie wytrzymałam i wyszłam bez slowa. Pojawiła się bylejakosc w tym związku. On chce dominować, ja się temu nie poddaje . Odkąd zamieszkaliśmy razem mam wrażenie, że on oczekuje, że będę tylko z nim. Każda kłotnia kończy się praktycznie tak samo, moim płaczem, który już go nie wzrusza, zaczyna wtedy przeklinać i mówić, że ma już dość, że ja spowoduje to, że się rozstaniemy, że o wakacjach nie ma mowy, że to wszystko moja zasługa, że nie potrafię odciąć pępowiny. Wydaje mi się, że 4h tygodniowo z rodziną to nie jest nic złego. Czuję się źle. Zaczyna czuć się samotna, dosłownie boli mnie serce, nawet spać już nie mogę. Nie wiem co mam zrobić w takiej sytuacji. Czym to może być spowodowane? Co mogę zrobić? Z rodziną nie utrzymuje nawet kontaktu telefonicznego, gdzie on wymyśla, że jak jestem w pracy to jestem ciągle dostępna i że pewnie wtedy. On pracuje do 14. Ma dużo czasu, weekendy ma wolne. Ale szczerze to nie potrafi nic zaplanować. Nigdzie mnie nie zabiera. A ja mam już dość siedzenia w domu. Mam już dość wypominania mi wszystkiego. Ostatnio powiedział, że jakby wiedział, że tak będzie to by nie proponował mieszkania razem. Gdzie to też było jakby pod przymusem, że albo w jedną albo w drugą stronę. Że jak nie zamieszkamy razem to się rozstaniemy. On wszytko obraca, jakby wszystko było moją winą, on może do mnie mówić różne przykre rzeczy, a ja nie mogę powiedzieć nic. Czuję się źle psychicznie i fizycznie. Boli mnie serce.
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry,

z Pani opisu wynika, że Państwa sytuacja ma charakter złożony. Czyli na kondycję Waszego związku składa się wiele trudności i kłótni, gdzie przyczyny starć są różne (ograniczanie kontaktu z rodziną, szantaż emocjonalny, agresja słowna, niska satysfakcja z jakości związku). Warto zastanowić się nad terapią dla par, a w przypadku braku zgody ze strony partnera, proszę pomyśleć o indywidualnych konsultacjach psychologicznych dla Pani, ze względu na spadek sił psychicznych i fizycznych.

Pozdrawiam :)

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne

Trudna przeszłość partnera, a nasze wartości: jak to zaakceptować?

Od kilku miesięcy jestem z mężczyzną. Kocham go, ale nie mogę poradzić sobie z jego przeszłością. Mamy ponad 30 lat, on jest moim trzecim partnerem seksualnym - sypiałam jedynie z mężczyznami, których kochałam i z którymi byłam w kilkuletnich związkach. On natomiast miał przede mną wiele partnerek, nie wiem nawet ile. Na początku związku dowiedziałam się, że swój pierwszy raz miał z prostytutką. Był to dla mnie szok, rozdarcie i ogromny ból. Niestety brzydzę się facetami, którzy korzystają z takich usług, a tu dowiaduję się, że mój ukochany też. Wybaczyłam tylko dlatego, że tłumaczyłam sobie, że był wtedy młody 18 lat i nigdy więcej mu nie korzystał z takich usług. Pomimo to cały czas to boli. Powiedział mi jakiś czas temu, że kochał te wszystkie kobiety, z którymi sypiał i tak się złożyło, że te związki nie wychodziły. Niedługo później dowiedziałam się, że miał jednorazową przygodę z kobietą, która miała męża. Był to dla mnie szok, że nie miał żadnej moralności i uprawiał seks z kobietą, która z nim zdradziła męża. Przepłakałam kilka dni. Nim zdążyłam sobie z tym poradzić, dowiedziałam się, że dawno temu ze swoją byłą dziewczyną uprawiali seks w trójkącie. Bardzo mnie to zabolało, ponieważ uważam to za obrzydliwe i sprzeczne z moimi wartościami. Poczułam, że nie pasujemy do siebie, bo mamy inne wartości i inne patrzenie na seks. Nie czuję, że seks ze mną jest dla niego czymś wyjątkowym. Czuję się jak jego kolejna. Zaczęłam też czuć obrzydzenie: seks z prostytutka i trójkąt to dla mnie za dużo. Pomimo że to było wiele lat temu. Znów wylałam wiele łez. Czuję się okropnie. Nie mogę zapomnieć tego. Cały czas siedzi to w mojej głowie. Kiedy przypomniałam mu, co ostatnio mówił i spytałam, czy tą mężatkę też kochał i czy ta trzecia z trójkąta to krzyknął, żebym skończyła w końcu. On twierdzi, że to było dawno temu i teraz patrzy na to wszystko inaczej. Uważa, że dzięki mnie zrozumiał wiele rzeczy i często myśli, że nie zasługuje na mnie przez swoją przeszłość. Mówi, że przeszłości nie cofnie i kiedy zaczynam ten temat, to denerwuje się, że zaraz wyjdzie i pójdzie spać w aucie. Czuję się oszukana i skrzywdzona. Czuję, że gdyby to wszystko wiedziała, zanim się zakochałam to od razu zakończyłabym tą relację, zanim pojawiły się takie silne uczucia. Boję się, ze gdy zostanę będzie mnie to prześladować całe życie, a gdy odejdę że będę żałować, ze podjęłam taką decyzję.

Jak poradzić sobie z emocjonalną zdradą poprzez wiadomości na WhatsApp po 20 latach małżeństwa?

Witam, jesteśmy małżeństwem 20 lat. Zawsze świetnie się układało…do czasu, kiedy żona poznała faceta no i się zaczęło. Narodziła się dziwna relacja oparta na whatssap. 

Codzienne pisanie o potrzebach, chęciach, o mnie, jako mężu. Porównaniami i pisanie o seksie. Była chęć, a nawet propozycje ze strony mojej żony. Pisali tak dwa miesiące, aż w końcu wyszło któregoś wieczoru. Siedząc z żoną spytałem, czy dobrze się bawi? Pisała właśnie do niego z propozycją seksu, bo on nabuzowany i ma ochotę. 

Jak mam to odebrać? Zdradziła mnie może nie fizycznie, ale to, co czytałem i się dowiedziałem to twierdzę, że nie znam swojej żony. Nie potrafię wybaczyć.

Jak poradzić sobie z nieudanymi relacjami romantycznymi i lękiem przed zaufaniem?
Mam 19 lat. Wiem, że pewnie wielu stwierdzi, że nie wiem jeszcze nic o życiu i, że mój problem nie jest jakiś ważny ale bardzo mnie nurtuje. Chodzi o to, że nie mam kompletnie szczęścia w relacjach romantycznych. Półtorej roku temu kręciłam z chłopakiem. Po niecałych dwóch miesiącach zaczęliśmy rozmawiać ( z jego inicjatywy) na temat przyszłości naszej relacji. Oboje stwierdziliśmy, że chcemy wejść w związek. Po tygodniu stwierdził jednak, że z różnych powodów nie chce być ze mną w związku. Zamiast powiedzieć mi to w twarz poprostu wysłał mi wiadomość. Później pisał do mnie jeszcze wiele razy średnio co kilka tygodni. Wyglądało to tak, że pytał co u mnie ja mu odpisywałam po czym mnie olewał. W międzyczasie dowiedziałam się od wspólnej znajomej, że jest to poprostu zwykły babiarz, który potrafi pisać z kilkoma dziewczynami na raz. Później sama zaczęłam go olewać a finalnie zablokowałam. W lutym tego roku napisał do mnie kolejny chłopak. Na początku rozmowa się kleiła ale po czasie zauważyliśmy, że wiele nas różni i z czasem brakowało nam wspólnych tematów do rozmów. Stwierdziliśmy, że lepiej się rozstać niż kłócić. Mimo to zostaliśmy w przyjaznej relacji. Ponad miesiąc temu na pewnym kursie poznałam kolejnego chłopaka. Dodał mnie do znajomych na Facebooku i zaobserwował na Instagramie. Szczerze mówiąc nie chciałam wtedy wchodzić w żadne relacje romantyczne. Jednak po tygodniu chłopak do mnie napisał i zapytał jak idzie mi kurs. Rozmowa się kleiła i zaproponował spotkanie. Stwierdziłam jednak, że może dam mu szanse. Spotkaliśmy się. Mieliśmy wiele wspólnych tematów i podobne spojrzenie na świat. Wydawało się, że tym razem wszystko będzie dobrze się układało. Zachowywał się wspaniale. Otwierał mi drzwi od samochodu, komplementował i nawet kupował jedzenie. Mówił, że zerwał pare miesięcy wcześniej z toksyczną byłą. Porównywał mnie do niej mówiąc, że jestem o wiele lepsza od niej. Nasza relacja miała się świetnie. Nie kłócilismy się. Poznałam nawet jego rodziców. Pozwalałam mu robić wszystkie pierwsze kroki, ponieważ po poprzednich relacjach bałam się bardziej zaangażować. W końcu w pełni mu zaufałam. Naprawdę myślałam, że to relacja z cudowną przyszłością. Jednak się myliłam. Jednego dnia nie napisał do mnie wcale. Zapytałam go o co chodzi. Stwierdził, że wszystko go przytłacza. Zapytałam jak mogę mu pomóc na co on napisał mi, że musi pobyć sam. Następnego dnia stwierdził, że lepiej będzie gdy się rozstaniemy, ponieważ nie przepracował sobie jeszcze rozstania ze swoją byłą. Ja sama byłam w szoku. Nie spodziewałam sie takiego obrotu spraw. Nie wiem sama co mam o tym myśleć. Coraz bardziej zaczynam wątpić w miłość. Boję się, że kiedy przyjdzie ten jedyny, będę tak bardzo bała się zaufać, że ta relacja przepadnie. Boję się, że zostanę sama do końca życia, bo każda moja relacja romantyczna nie trwała dłużej niż niecałe dwa miesiące. Naprawdę będąc w każdej z tych trzech realacji myślałam, że przerodzi się to w długotrwały związek. Jednak jak zawsze się myliłam. Już sama nie wiem co mam zrobić żeby następnym razem wszystko się ułożyło. Czuje też, że z każdym rozczarowaniem coraz mniej potrafię komuś zaufać.
Partner spłyca potrzeby i problemy, które mu komunikuję. Mamy trudną sytuację finansową, do tego dochodzi potencjalna duża zmiana zawodowo-życiowa. Nie wiem, co robić.
Postanowiłam wejść w związek z facetem, który przez ponad rok siedział biernie w domu bez pracy, ponieważ zdiagnozowano mu lekką depresję. Wierzyłam, że z tego wyjdzie, widziałam w nim potencjał, ale bałam sie zarazem niektórych jego zachowań. Mimo że ciągle zaznaczał, że chciałby być ze mną, ja zwlekałam rok, zanim zgodziłam się dać mu szansę. Z przyjaciół, weszliśmy w związek, kiedy zaczęłam zauważać porządne zmiany. Miałam rację. Wracał do siebie, łapał wiatr w skrzydła, ruszył przed siebie i zaczął dojrzalej myśleć. Przeprowadziłam się do niego i razem znaleźliśmy pracę. On popracował pół roku i znów trach… brak stabilizacji. Z jednej pracy przerzucono go do innego biura, żeby lepiej dogadał się z pracownikami… tam może i lepiej się dogadywał, ale nie osiągał dobrych wyników w sprzedaży. Takim sposobem popracował pół roku tu i tu, niedługo potem dano mu wypowiedzenie. Wrócił wcześniej do domu, niż wskazywał na to grafik. Był załamany, ale potem obrócił to w coś dobrego, bo zdobył czas na naukę obrony i poprawki licencjatu. Zgodziłam się z tym. Lepiej niech skupi się na edukacji, a praca nie zając - nie ucieknie, powtarzałam. Niedługo minie rok jak tu jestem. Stała praca okazała się zającem nie do prześcignięcia. Minął miesiąc… dwa… poświęcił minimum poszukiwaniom. Ale w końcu praca wpadła sama, zobaczył reklamę na fb o taksówkach. Teraz pracuje na umowę zlecenie 2-3 dni w tygodniu od grudnia. W czasie świąt oczywiście robił sobie więcej wolnego niż statystyczny Polak. Ostatnio zachorował, poświęcał dużo uwagi na zgłoszenia filmiku na YT, konkursowego, znalazł pracę w Grecji za 1000 euro, ale zrezygnował. Mówił, że ze względu na mnie - poniekąd mu wierzę, ale z drugiej strony czy to nie za małe zarobki, byśmy wspólnie opłacali mieszkanie w PL (w którym bym została), jego zakwaterowanie i studia, nawet z moją małą podwyżką, która w tym miesiącu dostałam? To byłaby jego szansa… owszem… ale ja nie znam języka, uczę się, ale zajmie mi to długo. Nie umiem się na niczym skupić. Wszystko mnie męczy i trapi ostatnimi czasy. Chciałabym więcej stabilizacji, jest krucho z pieniędzmi… a on się dziwi, że moja wypłata tak szybko niknie… wiara w niego zaczyna ze mnie ulatywać, bo do tego wszystkiego dochodzą kłótnie. Czasem nie słucha co do niego mówię, gdy w czymś się nie zgadzamy… a potem spłyca problem i zarzuca mi coś, co nie jest prawdą. Zdenerwowana krzyczę, potem on krzyczy, a gdy uspokajam się, chcę pogadać, on jest obrażony. Czuję się bardzo samotna w tym związku od jakiegoś czasu. Irracjonalne sytuacje mnie męczą, np. przez brak pieniędzy dziś, gdy szukał pracy, zasugerowałam mu, żeby wysłał CV tam, gdzie go przyjmą, a nie tam gdzie chce, skoro nie ma odezwu. Myślałam, że tego nie robi, bo już tyle czekam na to, by było stabilniej finansowo… Powiedział, że „jak śmiem się odzywać, będzie robił co chce i mam nic nie mówić”. Bardzo mnie bolą takie reakcje. Ostatnio zestresowałam się, że zachorował i że też zachoruję, więc powiedziałam, żeby chusteczki wrzucał do kosza, bo to na pewno pomoże nie rozprzestrzenianiu się zarazków. Potem dodałam, że może jestem nerwowa, ale naprawdę się stresuje chorobowym i wszystkim. Zaczął krzyczeć, że robię mu wojnę o chusteczkę. Znów spłycił to, co chciałam przekazać. Czuję się już głupia. Wiem, czasem przesadzam, pracuję nad sobą, ale czy w takich momentach to problem we mnie czy w nim? Nie wiem co robić.
Bardzo zmienny nastrój w stosunku do partnera
Niewiem z czego wynika moje zachowanie do partnera potrafię w jednej chwili z bardzo miłej osoby zmienić się nie do poznania jak tylko mnie zdenerwuje, wspomnę tylko że miałam trudne dzieciństwo, mamy dziecko z autyzmem a rok temu poronilam dziecko w 13 tyg, które złapałam w ręce...
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!