Left ArrowWstecz

Zachodząc w planowaną ciąże, chłopak ulotnił się za namową swojej mamy. Teraz odbudowujemy związek. Czy to dobra decyzja?

Pojechałam na pierwszą wizytę do rodziny mojego chłopaka. Jedna rzecz nie spodobała się jego mamie. Ukrył to przede mną. 3 tygodnie później dowiedziałam się, że jestem w planowanej ciąży. Od tego momentu unikał spotkań, tłumacząc się później, że mama namawiała go do zerwania tej relacji. On nie chciał, ale i tak nie było naszych spotkań. W pewnym czasie poroniłam i wtedy przyjechał do szpitala. Później znowu się nie widzieliśmy. Postanowiłam z nim zerwać ze względu na brak wsparcia, ale nadal coś czułam i miałam nadzieję, że wróci, przeprosi za zachowanie i będziemy wspólnie naprawiać związek. Tak się stało po kilku dniach i zaczęliśmy relacje na nowo. Czy jest możliwe, żeby aż tak bardzo przestraszył się ciąży, skoro była planowana? Czy zasługiwał/zasługuje na drugą szansę?
Dorota Patrzyk

Dorota Patrzyk

Na początek nasuwa się pytanie, w jakim jesteście wieku? 

Zakładając, że jesteście młodymi osobami myślę, że warto samemu przed sobą odpowiedzieć sobie na pytanie ‘do czego mi służy relacja na dzień dzisiejszy i czego od niej oczekuję?’, tak na prawdę oboje powinniście odpowiedzieć sobie na te pytania i porozmawiać o tym, czy wasze wizje się pokrywają. Opis zachowania chłopaka może wskazywać na strach (nie tylko przed ciążą) i może świadczyć o jego niegotowości emocjonalnej do budowania poważnej relacji, a tym bardziej wychowania dziecka. 

Nie odpowiem, czy ktoś zasługuje na drugą szansę, ponieważ ta decyzja należy do Pani i to Pani musi wziąć ją na barki. Warto pamiętać, że nie da się wejść drugi raz do tej samej rzeki, ponieważ rzeka płynie i zmieniają się w niej warunki :) Analogicznie w waszym przypadku - ta relacja nie będzie już taka sama, to doświadczenie zostawi ślad i od was zależy, czy będzie lekcją, która rozwinie waszą, ponieważ wspólnie wyciągniecie wnioski i będziecie szli w jednym kierunku, czy zabraknie którejś ze stron sił lub chęci i ktoś zdecyduje o zakończeniu związku. 

Wszystkiego dobrego :) 

1 rok temu
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Dzień dobry,

z tego co Pani pisze jest to trudny okres; konflikty w związku, poronienie. Myślę, że w tym momencie (nie wiem jak dużo czasu upłynęło od opisywanych wydarzeń) trudno podejmować decyzje. Gdy “emocje opadną” warto byłoby porozmawiać z partnerem i wyjaśnić tą sytuacją, zapytać o jego emocje, przedstawić swoje.

Pozdrawiam

1 rok temu
Anna Wiak

Anna Wiak

Dzień dobry, tak sobie myślę o pani wpisie i pierwsze co mi przyszło na myśl, że wszystko co nowe może powodować lęk i niepokój. Może być trudno wchodzić nowe związki, okazywać troskę, zmagać się z komentarzami otoczenia. Myślę sobie, że dobrze jest mówić o tym, co się czuje i jak druga strona to odbiera. Czy wysłuchuje nas, czy odbiera nasze uczucia, co czuje. Związek to uczenie się siebie na wzajem i rozmawianie ale też pewne kompromisy. Jednak rozmowa daje pole do informacji zwrotnej czy potrafimy wciąż razem być.

Życzę dużo siły, gdyż miała pani w ostatnim czasie dużo przejść i trudnych momentów a jednak wsparcie w takich chwilach jest bardzo ważne 

Anna Wiak psycholog

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy prośba o informacje od partnera to tak wiele?
Czy oczekiwanie od partnera informacji o której mniej więcej wróci z piwa z kolegami to taka wielka kontrola? Czy jeśli się zmieni coś i zostałby jednak dłużej to czy prośbą o SMS to tak wiele?
Jak poradzić sobie po zdradzie męża? Dylemat: dać szansę czy zakończyć małżeństwo?

Jestem w rozsypce i mój świat się zawalił. Jestem po ślubie 8 lat i miesiąc temu dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Zdradzał mnie od pół roku z koleżanką z pracy, która sama ma rodzinę i dzieci. Gdy dałam mężowi ultimatum, z dnia na dzień zostawił ją i zaczął się starać o nasze małżeństwo. 

Widzę, że się zmienił, chce pójść ze mną na terapię i zachowuje się całkiem inaczej. Ale ból, który mam w sobie, mnie przerasta i boli mnie to, że przez pół roku prowadził dwa życia. 

Kłamał mnie, a ja nawet się nie zorientowałam. Cały czas zadaję sobie pytanie, czemu mi to zrobił i czemu to tyle trwało? Dlaczego? Widzę, że się stara, ale nie wierzę mu, gdy mówi, że już nigdy tego nie zrobi, że był to błąd, że kocha mnie. 

Tłumaczy się, że nie wie, dlaczego tak zrobił, że miał mętlik w głowie, że nie myślał, że tak bardzo mnie zrani. Nie wiem, co mam myśleć, bo to nie było jednorazowe spanie z kimś. Proszę, o odpowiedź, co ja mam zrobić? Zostać z nim i dać szansę? Czy romans, który trwa pół roku, jest za długi i powinnam go zostawić?

Partnerka podnosi na mnie rękę. Nie wiem, jak jej wytłumaczyć, że to przemoc.
Głupio o tym pisać, ale dziewczyna już kilka razy podniosła na mnie rękę. Rozmawiałem z nią tyle razy o tym i mówiłem, że nie toleruje przemocy fizycznej w związku. Mam wrażenie, że ona nawet nie czuje się winna, że podniosła na mnie rękę, a gdy jej mówię, co by było, gdybym ja ją uderzył, to mówi, że to nie to samo, że jestem silniejszy itp. Raz jak mnie uderzyła i zaraz próbowała drugi cios wyprowadzić, złapałem ją za rękę i ścisnąłem, to w tym samym dniu jej koleżanki do mnie pisały i obrażały, że jestem damskim bokserem, bo im naopowiadała, że ją biję. Nie wiem jak jej mam wytłumaczyć, że nie wolno podnosić na drugiego człowieka ręki.
Sprawdziłam historię w telefonie mojego męża i znalazłam strony pornograficzne. Jak mam zareagować, dla mnie to jest obrzydliwe?
Sprawdziłam historię w telefonie mojego męża i znalazłam strony pornograficzne pokazałam mu to a on na początku zaczął się wymawiać że on na to nie patrzy ale potem się przyznał . Jak mam zareagować, dla mnie to jest obrzydliwe ?
Czuję się jak 17-latek który gdzieś zapomniał dorosnąć, szukać siebie i rozwijać. Zamknąłem się w swojej głowie
Witam. Mam 24 lata i jestem facetem. Zacznę może od początku. Jestem wynikiem gwałtu, próbowano przeprowadzić aborcję, ale została przerwana, matka starała się mnie „wypłukać” alkoholem, ale jak widać bez skutku. Życie obdarzyło mnie wyjątkowo irytującą pamięcią, pamiętam leżenie w kołysce i darcie się aż do zmęczenia oraz minę i obojętność matki, gdy mnie karmiła. Do 10 roku wychowywałem się na zmianę raz u matki, raz u babci wraz z bratem, matka hobbystycznie zajmowała się usługami przyjemnościowymi w zamian za pieniądze. Dzieciństwo było pełne wrażeń, których nie będę tutaj opisywał z racji ich ilości. Borykam się z problemem - chorobą sierocą. Do 11 roku życia aż do informacji, że znalazła się dla mnie i brata rodzina zastępcza, moczyłem się w łóżko. Byłem z tego tytułu wyśmiewany, karany, karcony itp. Kołysałem się do snu, kręcąc głową z boku na bok, wyobrażałem sobie wtedy lepsze życie i tak usypiałem. Początkowo było to maksymalnie 15 minut przed snem. W wieku około 14 lat zacząłem robić to nieświadomie przez sen (obserwacja bliskich). Los chciał, że w wieku 16 lat zakochałem się po uszy w cudownej dziewczynie, ale przyciągała uwagę wielu osób. Byliśmy ze sobą 4 lata, ciągle jej nie ufałem i dawała ku temu powody, ale wybaczyłem. Weszła ze mną w związek dlatego, że przykuwałem uwagę swoją popularnością. W okresie gimnazjum każdy mnie znał i chciał ze mną rozmawiać- bardzo aktywnie zwracałem na siebie uwagę. Ale po przejściu do technikum zacząłem być trochę odludkiem - kołysałem się czasami już nie tylko do snu, ale z nudy. Wciąż wyobrażając sobie lepsze życie. W wieku 20 lat dziewczyna zerwała ze mną przez telefon, pokazując oziębłą i nie do poznania dla mnie postawę. Wybraliśmy się jeszcze na wspólne wakacje, ponieważ nie dało się odwołać. Na nich chcąc zaciągnąć mnie do łóżka powiedziała, że mnie kocha i chce to naprawić, na drugi dzień patrząc z obrzydzeniem powiedziała żebym nie robił sobie nadziei, bo potraktowała mnie jak rzecz. Od tamtego czasu kołyszę się w każdej wolnej chwili, kiedy tylko się da, zaniedbując dosłownie wszystko dookoła. W wieku 22 lat porzuciłem studia na 3 roku. W momencie zerwania dowiedzieliśmy się, że moja Ciocia zastępcza ma nowotwór. Napięcie w domu skupiało się na mnie, jako osoba wrażliwa zawsze starałem się wszystkim pomoc i rozweselić, a kiedy nie mogłem tego robić z własnych problemów to naturalnym było wyżywanie się na mnie. Aktualnie jestem samotny, oswoiłem się z tym, przestałem już cokolwiek czuć. Chodzenie do psychologów przerwałem, gdy usłyszałem kolejny raz „depresja” od niedorobionego psychologa czy psychiatry, którzy oczekiwali że wchodząc będę od razu w stanie powiedzieć im co mi dolega. Przez całe życie moja choroba miała obraz ambiwalentny, skąd do cholery miałem wiedzieć co mi jest, skoro nawet nie wiem kim jestem? Obecnie w wieku 24 lat nie mam już obok siebie nikogo, nikogo tez nie dopuszczam emocjonalnie, czuję się wycofany do własnej głowy, pełen obraz dysocjacji. Nie przeżywam niczego, a chciałbym. Jak normalny człowiek zrobić prawo jazdy, kupić wymarzone auto, znaleźć kochającą żonę itp. Ale nie potrafię, nie wiem gdzie szukać pomocy, zazwyczaj wizyty u psychologów kończyły się tylko tym ze lustrowałem im ich własną osobowość - dla kogoś żyjącego ciągle w myślach udawanie osoby siedzącej naprzeciw jest czymś niczym rozrywką. Co mam zrobić? Gdzie byli wszyscy skretyniali pedagodzy i psycholodzy wtedy? Nie zrobię sobie nic tylko dlatego że to byłoby tchórzostwo, ale nie mam motywacji żyć, bo jest to niczym katorga, każdy dzień zlewa sie w jedno a jedyne co robię to bujanie się z boku na bok, myśląc co by było gdyby. Próbowałem praktycznie wszystkiego, umiem grać na kilku instrumentach, rysować, modelować, rzeźbić, tańczyć (tańczyłem przez 11 lat w zespole). Z zawodu jestem elektrykiem, konserwatorem maszyn, mam uprawnienia na wózek widłowy oraz spawacza. A pomimo tego łapię roboty „poboczne” żeby dorabiać na studia które wznawiam z nowym miesiącem. Czuję się jak 17-latek który gdzieś zapomniał dorosnąć, szukać siebie i rozwijać. Zamknąłem się w swojej głowie i fantazjach w trakcie kołysania się. Co mam robić?
Mój były partner chce do mnie wrócić - nie wiem co robić
Byłam z partnerem trzy lata. Były różne momenty w naszym życiu. Ja byłam osobą, która go wspierała, troszczyła się o niego. On przeważnie był dla mnie niedostępny, rzadko się ze mną spotykał, porównywał mnie do byłej. Chce do mnie wrócić, mówi ze chodzi na terapię i chce naprawić naszą relację. Ja nie jestem pewna czy coś między nami się zmieni. Jestem osobą dda, mój ojciec był alkoholikiem. Nie wiem co mam robić w tej sytuacji. Lubie z nim spędzać czas, ale boję się, że te zachowania się powtórzą.
Jak zrozumieć niejasne sygnały w relacji z bliską osobą? Proszę o pomoc

Dzień dobry, mam 35 lat i znalazłam się w sytuacji, której nie do końca rozumiem. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Jakieś 2 lata temu w zupełnie niespodziewanych dla mnie okolicznościach poznałam pewnego mężczyznę. 

On jest starszy ode mnie o 4 lata. Oboje jesteśmy singlami i też byliśmy nimi w dniu naszego spotkania. Początkowo ja nie zwróciłam zbytnio uwagi na tę znajomość. Po prostu jakiś kolejny człowiek na mojej drodze. Była miła i sympatyczna jak zawsze. 

On w sumie też. Przez jakiś czas nie zwracałam uwagi na Niego, od kolega myślałam sobie. Jednak On od początku próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Po około 3 miesiącach okazało się, że mamy wspólne zainteresowania i pasje. Od tego momentu zaczęliśmy dzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Nasz relacja, stała się dużo bardziej zażyła, jednak dla mnie wciąż było to koleżeństwo, nic więcej. Po około pół roku nasze rozmowy stały się dużo bardziej prywatne, zaczęliśmy rozmawiać o związkach poprzednich o tym, czego oczekujemy od partnerów. Ja podchodziłam do tego, jak do rozmowy dwójki bardzo dobrych znajomych lub przyjaciół, nie jak do rozmowy potencjalnych partnerów. Jednak On chyba widział to inaczej. 

Pewnego razu rozpoczął rozmowę o dzieciach i o tym, że jeśli miałoby mi się coś stać i umarła, to On nie umiałby pokochać tego dziecka (zakładam, że mówił o wspólnym dziecku). 

I tak coraz bardziej intymne rzeczy pojawiały się w naszych rozmowach. Na codzień, kiedy jesteśmy razem, nie odstępuje mnie na krok i wciąż jest przy mnie. Nie jest nachalny, ale wciąż blisko mnie. Potrafi być mega szarmancki i czarujący, umie sprawić, że czuje się bezpiecznie i potrafi zawalczyć o moje bezpieczeństwo. Nawet kiedyś dość dosadnie pokazała jednemu Panu, że ode mnie to ma się z daleka trzymać i ma się odnosić do mnie z szacunkiem. Potrafi przejechać pół kraju, tylko żeby mi pomóc w czynnościach zawodowych. 

Jednak to tylko część tego, co się działo przez ten czas. 

Poza tym, że jest bardzo dobrym przyjacielem, na którego zawsze można liczyć, to ma też mroczniejszą stronę osobowości. 

Wciąż nie jesteśmy w związku, a jednak potrafi być bardzo zazdrosny. Kilkukrotnie dał tego wyraz, wyrzekając mi, że jak odezwę się do innego mężczyzny, to chce już odejść z innym. 

Jak wiadomo, rozmowa na temat np. drogi dojścia do danego miejsca nie jest od razu wstępem do zażyłości emocjonalnej lub innych rzeczy. Raz bardzo się pokłóciliśmy, jednak potem dość szybko się pogodziliśmy. Nie wiem, dlaczego, ale ja odkąd uświadomiłam sobie, że czuje coś względem niego, wyraziłam je oficjalnie. On jednak pomimo iż potrafi zrobić dla mnie wszystko i przesiedzieć ze mną pół nocy, tylko żeby rozmawiać o wszystkim. Bo tematy nam się nie kończą. Niestety na każdą moją próbę dowiedzenia się, czy to, co się między nami dzieje to z jego strony też jest coś więcej, niż tylko sympatią milczy. Ucieka. 

Na każdą moją próbę spotkania się i rozmowy wymyśla milion wymówek i wciąż ucieka. Żeby po chwili zadzwonić lub napisać do mnie, że dziękuję mi za cudowne chwile. Lub żeby spytać się, jak się czuje, jak minął mi dzień, jak dotarłam do domu. 

Ja bardzo mocno zaangażowałam się w tą relacje, ponieważ bardzo dbam o to, żeby był zdrowy, miał udany dzień i kiedy zachorował, to wręcz bezdyskusyjnie chciałam zająć się nim. Jednak co było dla mnie wyjątkowe, on powiedział, że nie zniósł by świadomości, że mnie zaraził i że jestem przez niego chora. Również, kiedy ja źle się czułam, potrafił rzucić wszystko i mnie ratować, pobiegł do apteki, żeby kupić coś dla mnie, żeby tylko mi to pomogło, chciał iść ze mną do lekarza, odwiózł mnie do domu. Martwił się i był taki czuły i opiekuńczy. To dla mnie wiele znaczy dlatego, też pewnie moje uczucia się zmieniły. 

Jak również, kiedy miałam bardzo trudny okres w pracy i nie wiedziałam, czy wciąż będę ją miała, zawsze był przy mnie, wspierał, stał, trwał, wysłuchiwał, każdą łzę ocierał. 

Jednak nie potrafi się zdeklarować. Ucieka wciąż i niestety, ale nie wiem, na czym stoję i czego mogę się spodziewać. 

Pewne jest jedno, że obojętna mu nie jestem tylko jak sprawić, żeby się przełamał i pozwolił sobie na to, czego się tak bardzo boi, a ewidentnie chce i pragnie. Dlatego proszę o podpowiedź czy ja coś źle interpretuje i może to ja coś pomyliłam, a może nie wszystko widzę dobrze, ale nie umiem pomóc mu w tej sytuacji.

Chciałabym zakończyć relację z mężczyzną, który jest dziecinny, nie zarabia na siebie, nie ma między nami emocji, ja robię wszystko od rana do wieczora. Jednak boję się, że nie będę nigdy w lepszej sytuacji.
Nie mam z kim porozmawiać. Nie oczekuję, że ktoś to przeczyta. Nie znalazłam innego miejsca, gdzie mogę to napisać. Nie mam żadnych znajomych, koleżanek ani przyjaciółek. Mam faceta, mieszkamy razem. Z jego strony co prawda nigdy nie padło stwierdzenie, że jesteśmy parą/razem, ale wprowadził się do mojego mieszkania 10 lat temu i tak to trwa... Z jego strony nigdy nie padło żadne stwierdzenie na temat wspólnej przyszłości, nigdy nie padło stwierdzenie o ślubie, nie wspominając o dzieciach, o planach na przyszłość. On takowych nie ma. Żyje sobie z dnia na dzień nie myśląc o jutrze. Nie myśli o posiadaniu swojego mieszkania (chodzi mi o to, że mieszka u mnie i dla niego to nie problem). On nie planuje zmiany mieszkania, abyśmy mieli wspólne czy większe. Jeździ moim samochodem, co dla niego nie jest problemem. W weekend ja samochód umyję, wyczyszczę. Ja zajmuję się wszystkim, organizuję dom (ja gotuję, pranie, sprzątanie, remonty, etc.). Poproszenie go o naprawę czegokolwiek oznacza tygodniowe zrzędzenie i oczywiście nie kiwnięcie nawet palcem w danej sprawie, po czym się kłócimy i znowu problem na moich barkach. Kilkukrotnie zaproponowałam, że miło byłoby, gdyby coś ugotował, ponieważ 7 dni w tygodniu gotuję ja. Zaśmiał się, że może mi zupkę chińską przynieść ze sklepu jak sobie wstawię wodę w czajniku i tak ze wszystkim. Próbowałam nie gotować, nie prać. To nie problem ... je bułki cały dzień i zapija je monsterami, a z kosza na ubrania wyjmie gacie i włoży na lewą stronę; w taki sposób po jakimś czasie zmusza mnie prania itd. Seksu brak od początku. Najpierw nie chciałam, później stwierdziłam, że jak się jest przed 40-stką, to warto spróbować. Nie udaje się, nie idzie. On jest zbyt, z jednej strony dziecinny, bo komentarze kilkunastoletniego dziecka stykają się z tym, że on nie wie co robi, przez co jest bolesny. Zwracałam uwagę; najpierw sugestią, potem mówiąc wprost. Bez efektu, za każdym razem to samo. Jemu trzeba mówić krok po kroku co ma robić, tylko, że to i tak bez skutku.. Za każdym razem zawód, dlatego ograniczam bliskość na raz do roku. Nic nie czuję, wszystko dzieje się poza mną. :( Ostatnio w trakcie stwierdziłam, że to nie ma sensu po tym jak zaczął na głos zastanawiać się jakiego burgera zje w Burger Kingu. Na nic skupienie czy wyobrażanie sobie w głownie różnych rzeczy skoro ani orgazmu ani nawet nuty emocji. Próbowałam kilku sposobów, by coś zmienić; ale nic a on nie docenia. Zazwyczaj komentuje w jakiś - wg niego - zabawny, lecz dziecinny sposób niemający wiele wspólnego z romantyzmem. Zachowuje się na chłopaczek nastoletni ciągle zawstydzony wszystkim. Nigdy nie mogę z nim porozmawiać poważnie o nas, o naszym związku, dlatego o seksie również nie będę próbować. Już widzę to zawstydzenie na twarzy i pytanie czy mamy słoik ogórków kiszonych, bo jak nie to on musi do sklepu:( On w każdej poważnej sytuacji sobie żartuje, zmieniając temat, lekceważy co mówię lub manipuluje słowami i udaje, że nie rozumie. A ja chciałabym wiedzieć jaki jest mój status, czy osiągnęłam już wszystko co mogłam w tej relacji i byciem dla niego jedynie stancją i dzieleniem kosztów za lokum. Ja mam kredyt, spłacam sama. Wszystko co związane z mieszkaniem utrzymuję sama, on się nie dokłada. Gdy ktoś z rodziny pyta kłamię, że dzielimy koszty po połowie, bo mi wstyd. On dorzuca się 50% do jedzenia i czynszu za mieszkanie. Przez kilka lat dużo pracowałam. Od poniedziałku do niedzieli po kilkanaście godzin dziennie, ponieważ nie osiągam wielkich dochodów i niestety mam niskie perspektywy zatrudnienia brałam każda godzinę pracy, myśląc o przyszłości. Ostatnio praca mnie omija, mam mało zleceń. Mniej zarabiam. Powiedziałam, że mam ograniczone środki finansowe, a on że "jestem silną niezależną kobietą poradzę sobie" (i zaczął się śmiać). Powiedział tak tylko dlatego, żebym nie próbowała "żyć na jego koszt". Najczęściej spędzamy czas przed komputerami. Ja przed swoim, a on przed swoim. Nie chodzimy na miasto, nie wyjeżdżamy za miasto, nie chodzimy na spacery, nie mamy wspólnego zainteresowania. On ciągle leży i gra w gry na komputerze lub przegląda strony sportowe połączone z odsłuchiwaniem yt. Czasami doprowadza mnie do frustracji, krzyczę, wyzywam go, że to lub to trzeba zrobić. Po 30 minutach wyzywania i krzyczenia na cały blok wyniesie śmieci, ale sam nigdy :( Po takich sytuacjach zawsze czuję się podle; czuję się winna. Winna... właśnie ... zawsze jestem winna. Jako, że on nie ma żadnych potrzeb i oczekiwań od życia a ja czasami chcę gdzieś pójść lub pojechać, to ponoszę win za wszystko co się wtedy wydarzy, od popsutych rogatek ("to Ty chciałaś jechać, to teraz cierp") po inne problemy. Brakuje mi osoby, z którą mogłabym porozmawiać. Nie wiem czy powiedziałabym jej to co napisałam, ale zmieniłabym na kilka chwil otoczenie, wyszła z domu. Próbowałam szukać na fb i forach bratniej duszy, z którą można by się zaprzyjaźnić. Nie udało się. Po wymianie kilku wiadomości znajomość się kończy. Nie mam wielu hobby (o ile jakieś mam), nie umiem robić nic dobrze, raczej we wszystkim jestem słaba lub średnia). Nie umiem grać w gry planszowe, w karty, płynnie angielskiego, aby podróżować po odległych zakątkach (proponowano podróż do Indii - nie zgodziłam się; kontakt się urwał), nie chodzę na dyskoteki i stresuje mnie przebywanie w grupie, więc szybko odpadam jako potencjalna koleżanka. Chętnie się nauczę od kogoś grać w planszówki, ale nie mam od kogo. Nie mam również urlopu w pracy, po pracuję na umowy o dzieło /zlecenia (i moi klienci szybko znajdą kogoś innego na moje miejsce, więc nie ryzykuję utraty pracy). Owszem czasami gdzieś jadę za granicę, ale z pracą (online) i trochę zwiedzam, a trochę pracuję. Chciałabym poznać kumpelkę, z którą mogłabym pogadać, pospacerować, czasami coś poprzymierzać w sklepach, skomentować, posłuchać o jej problemach i opowiedzieć o swoich. Kogoś z kim można spotkać się w realnym życiu. Kogoś, kto będzie powodem do wyjścia z domu. Nie mam pomysłu jak to zrobić. Jestem na tyle aspołeczna, że nawet gdy zaczęłam chodzić na jakiś kurs nie umiałam się do nikogo odezwać, poza "cześć" na wejściu, nie umiałam się przebić. Oni zorganizowali się w paczkę, z którą spędzają czas, ja nie jestem zapraszana. Zawsze stoję obok, sama. To samo w każdym innym miejscu, zawsze czuję na sobie wzrok innych i uśmiech (niekoniecznie życzliwy). Nie umiem podrywać facetów, nie jestem zbyt urodziwa, więc na nadmiar zainteresowania nigdy nie narzekałam. Każde miejsce, w którym jest więcej niż jedna osoba powoduje mój dyskomfort, na tyle silny, ze np. wolę zapłacić karę niż pójść do jakiejś instytucji coś wyjaśnić itd. Wiem, że nie mam motywacji do żadnych działań. Szybko jestem zmęczona, często płaczę (bez powodu), stale myślę o smutnych rzeczach. Wiele razy chciałam się rozstać. Trzy razy prosiłam go o to by się wyprowadził, bezskutecznie. Wydawało mi się, że gdy będę mówić spokojnie, bez podnoszenia tonu głosu i bez emocji to zrozumie, że ma się wyprowadzić, ale nie zrozumiał. Olał. Za każdym razem olał; wrócił do komputera i leżał. Po tym jak zapytałam kiedy się wyprowadzi stwierdził, że "przecież nie dzisiaj; należy się termin każdemu lokatorowi"... Ustalaliśmy ten termin i dalej nic. Po tym terminie zaczynał rozmawiać jakby nigdy nic. Momentami myślę, że mu moi rodzice płacą żeby ze mną mieszkał, bo nie wierzę, ze faceci tak mogą.... Mam świadomość, że jeśli kiedykolwiek usunęłabym go ze swojego życia, to na pewno nie zaangażuję się w żaden inny związek. Mam problem z seksem, a jednak dla facetów to ważne. Poza tym czuję silne zmęczenie, nie wyobrażam sobie, by ktoś ze mną mieszkał. Ale też wiem, że gdyby doszło do rozstania to moja rodzina obarczałaby mnie za to. Oni uważają, że chwyciłam Pana Boga za nogi i powinnam siedzieć cicho (on jest wykształconym człowiekiem, niestety zbyt dobrze znającym swoje prawa dlatego są problemy z eksmisją; umie też mną zaszantażować bo zna moje słabe punkty), poza tym jak raz człowiek złapał faceta, to nie można go zmieniać - takie opinie ma moja rodzina. Zdaję sobie sprawę, że musiałabym zerwać kontakty z rodzicami i ograniczyć z pozostałą częścią rodziny. Niestety, znam ich na tyle dobrze, że wiem jak by reagowali. Uważaliby, że to moja wina, że jestem głupia i nie nadaję się do niczego. Przechodzę dość częśto takie docinki, zazwyczaj nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale jestem dobrym obiektem do śmiechu i żarów (nawet wśród rodziców) bo zawsze się gdzieś uderzę albo mam przygodę (nie z mojej winy). Podsumowując, dzisiaj widział, że od rana mam gorszy nastrój (przyczynił się wczoraj), ale udaje że nic się nie stało. Siedzi w innym pokoju i klika myszką... Ani razu nie zapytał, nawet czy wszystko jest ok albo dlaczego płaczę... O nic. Wg niego jest fajnie, nic od niego nie chcę, nie przeszkadzam mu. Zamówiłam pizze na obiad, odebrałam więc wystarczyło tylko ułamać kawałek i super, bo o dziwo ułamał sam, nie prosił o podanie ...
Zakończenie związku
Zakończenie związku. Witam, opiszę pokrótce swoją sytuację. Zostawiła mnie dziewczyna po 2 latach związku. Twierdząc, że musi to sobie wszystko przemyśleć. Po dwóch miesiącach do mnie przyjechała, wytłumaczyć mi, co zrobiłem źle. Wypominała mi różne sytuacje, ale ja też miałem co do jej zachowania uwagi w tym związku, choćby usuwanie przede mną wiadomości, bo jak twierdziła, nie chciała „żebym tracił humor” albo usuwanie w historii połączeń na komunikatorach rozmów przez kamerkę z kolegą. Postanowiłem więc, że do niej nie wrócę, bo nawet gdy miałem się zastanowić czy do niej chce wrócić (dała mi czas, żebym to przemyślał, bo ona chciała wrócić, ja nie), to gdy nie odpisywałem jej 6 godzin, miała do mnie pretensje, że nie odpisuje, gdzie ja potrzebowałem po prostu czasu dla siebie… Zresztą nie uznaje przerw w związku, czy takich rozstań, bo to już druga taka sytuacja. Rozumiem raz, ale nie drugi. Zaznaczę, że chciałem pracować nad tym związkiem gdy byliśmy razem, ale ona totalnie nie chciała ze mną rozmawiać zbywając mnie tekstami, np. „Że teraz się musi skupić, bo prowadzi”, „Teraz gotuje”, „Teraz jestem zmęczona”. W ogóle od jakiegoś czasu było ciężko z nią porozmawiać, bo ciągle twierdziła, że potrzebuje czasu. Lubiła mnie też kontrolować, miała cały czas moją lokalizację dostępną i hasła do wszystkich social mediów. Właściwie to nie wiem czemu się na to zgodziłem z perspektywy czasu. Chyba był to mój pierwszy poważny związek i nie wiedziałem, jak się zachować. Tak przynajmniej staram się tłumaczyć. Tylko teraz jestem załamany, bo przeprowadziłem się 500 km dla tej dziewczyny, wiązałem z nią przyszłość, a teraz zostałem sam w dużym mieście. Nikogo tu nie znam, rodzina jest daleko i co najwyżej mogę do nich pojechać na urlopie… jest mi bardzo smutno z tego powodu i czuję się samotny. Czasami sobie po prostu nie radzę i płaczę w domu. Przy ludziach nie daję sobie tego poznać i mówię, że jest okej, ale w domu gdy jestem sam, przygniata mnie czasami ciężar moich decyzji, które podjąłem i chyba już sam siebie przestaje lubić i się zastanawiam, dlaczego bylem taki głupi i nie posłuchałem kogoś bliskiego. Z drugiej strony moi bliscy to też ciężki temat. Rodzice się mną nigdy za bardzo nie interesowali, nie rozmawiali, często się kłócili między sobą, ojciec przesadzał z alkoholem, więc chciałem się wyprowadzić od nich jak najszybciej, ale mimo to za nimi czasem tęsknie jacy by nie byli…. Utrzymuje z nimi kontakt telefonicznie, ale w ogóle mam wrażenie, ze mnie nie słuchają… mówią tylko co u nich, albo czy im nie pożyczę pieniędzy…. Chciałbym po prostu czuć się dobrze, a ostatnio kiepsko mi to idzie i poznać wartościową osobę, która kieruje się jakimiś wartościami, ale im bardziej poznaje ten świat i ludzi to mam wrażenie, ze najczęściej, na czym ludziom zależy to pieniądze, seks i alkohol. Proszę o jakąś radę, pomoc, cokolwiek…
Odkąd pamiętam nie potrafię panować nad złością, wybucham automatycznie, najgorsze jest to że moje reakcje są zazwyczaj nieadekwatne do sytuacji
Witam, odkąd pamiętam nie potrafię panować nad złością, wybucham automatycznie, najgorsze jest to że moje reakcje są zazwyczaj nieadekwatne do sytuacji czyli jest jakas sytuacja czy problem do rozwiązania bądź przegadania a ja wybucham złością i krzykiem tak jak by coś się wydarzyło do tego jeżeli ktoś mnie zrani, oszuka czy sklamie nie potrafię już w towarzystwie takiej osoby spędzać czasu tylko się odcinam
Po poprzednim związku nauczyłam się rozliczania za wszystko, po równo. To jest straszne, jak sobie radzić?
Boję się rozliczania mnie z zachowań w związku. Chodzi mi o to, że z poprzedniego związku jestem nauczona, że partnerzy w relacji powinni robić dla siebie rzeczy w równej ilości: chłopak zaprosił mnie gdzieś, ja musiałam zrobić to samo następnym razem, on zainicjował coś, ja musiałam zrobić to samo, on kupił mi coś o jakiejś wartości, ja musiałam kupić o podobnej. Osobiście twierdzę, że nie trzeba tak bardzo pilnować takiego równego podziału na każdym kroku, ale boję się, że w przyszłości ,jak ktoś coś dla mnie zrobi to będę miała potrzebę odwdzięczenia się lub będę czuć się niekomfortowo, że ktoś coś dla mnie robi. Albo co gorsza, będę żyć w strachu, że daje od siebie za mało i zaraz ktoś mi to wypomni.
Jak reagować na niechciane rady w pracy i społeczne oczekiwania?

Ludzie próbują na mnie wpływać, narzucać swoje zdania/ pomysły, ale... w "dobrych" intencjach, traktują mnie jak dziecko. Mam 30 lat, pracuję jako księgowa, nie mam partnera ani dzieci. Moja przełożona i bliższa koleżanka z pracy to kobiety w ok. 45 lat, zamężne, z dziećmi i... mam wrażenie, że traktują mnie trochę jak swoją córkę. Ciągle słyszę, że coś powinnam i to w takich niby dobrych intencjach. "Powinnaś pracować w IT" (chcę rzucić księgowość, zostać pisarką), "Powinnaś jeździć i zwiedzać świat, polecieć do Włoch itd" (boję się samolotów i podróże bardzo mnie męczą, poza tym nie mam z kim), "Powinnaś pójść na kolację służbową. Czemu nie? Darmowe jedzenie" (Nie lubię picia, po pracy to mój czas wolny, który chcę wykorzystywać dla siebie, nikt mi za to nie zapłaci), "Powinnaś pójść na imprezę z jakimś kawalerem" (nie mam kawalera, nie mam nawet zbyt wielu znajomych), "Powinnaś wypróbować dietę XXX" (po raz pierwszy w całym moim życiu naprawdę dobrze czuję się w moim ciele, schudłam, ale na zasadzie zmiany podejścia do odżywiania). 

I to tak się ciągnie. Wiem, że obie mają dobre intencje, w jakich sposób chcą "dobrze", ale naprawdę wiele osób w moim życiu oczekiwało widzieć mnie jako osobę, którą nie jestem. 

Męczy mnie to i nie wiem, jak odpowiadać już na takie komentarze, bo próby powiedzenia, że np. nie lubię podróży, kończyły się tekstem "jesteś młoda, powinnaś korzystać, jak raz pojedziesz, to zobaczysz". No i takie komentarze obniżają moją samoocenę, bo kilku takich zastanawiam się, czy może jednak coś ze mną jest nie tak?

Mąż narcyz faworyzuje syna i pomija córkę, dom jak hotel, obawy przed rozwodem

Mąż jest wybuchowy, mściwy dla mnie i ma cechy narcyza. Faworyzuje syna, a młodszą córeczkę pomija w wielu sytuacjach na przykład wyjazdach do miasta. Dom traktuje jak hotel rel i wypomina mi, że nie jest posprzątane, chociaż sam palcem nie kiwnie. Interesuje go tylko motoryzacja. Z ośmioletniego syna chce sobie zrobić męskiego kumpla i wszędzie z nim jeździ, byleby tylko synek nie siedział w domu, ze mną i córeczką. Przez to syn też nie szanuje siostry, wyśmiewa Ją, chociaż to jest cudowna, mała 5-letnia dziewczynka. Mąż pochodzi ze wsi a ja z miasta. Myślę, że jego nadrzędnym celem jest nie być w domu, tylko szukanie przygód poza nim. Jest furiatem, egoistą, który drze się z byle powodu na mnie i dzieci. Ciągnę ten związek, chociaż marzę, żeby odejść. Ale boję się reakcji. Jestem słaba, nie gotowa do walki rozwodowej Proszę o wsparcie.

Wyznałam uczucia chłopakowi, jednak zostałam odrzucona. Nie wiem jak sobie z tym poradzić?
Podoba mi się pewien chłopak już dość długo... Wyznałam mu to, ale niestety zostałam odrzucona. W odpowiedzi usłyszałam, że jemu ciężko jest w ogóle czuć coś do kogoś bardziej niż przyjaźń. Nie do końca rozumiem jego odpowiedź. Od tamtej pory czuje się źle, że mu powiedziałam cokolwiek, chciałabym cofnąć czas... Nie wiem jak sobie z tym poradzić/odkochać się, ponieważ nie pozwala mi to normalnie funkcjonować. Jest dla mnie bardzo ważny, ale jednocześnie czuję, że tutaj już nawet przyjaźń nie wyjdzie i że to nie ma sensu...co robić?
Źle mieszka mi się z partnerką, chciałbym się wyprowadzić. Przechodzę kryzys, mam myśli samobójcze.
Mam problem, mieszkam z dziewczyną od 4 lat w jednym pokoju , tłumie w sobie to w jakim bałaganie żyjemy i raz na jakiś czas wybucham z tego powodu, bałagan jest głównie jej . Po takim wybuchu po znowu jakimś czasie wybucham z powodu finansów , zarabiam 2 razy więcej od niej , dostaję więc na życie i mieszkanie , tylko ja nic z tego nie mam i żyję w tym bajzlu, chce się uwolnić i wyprowadzić, ale od 2 lat mi to się nie udało, czuję, że stosuje jakieś psychologiczne triki, przez które rezygnuje, i ostatnimi czasy siada mi psychika, mam myśli samobójcze, w których nie czuję zawahania, gdybym miał to zrobić Co ja moge zrobić dalej ze swoim życiem, nie mam rodziny ani znajomych, moje życie to głównie praca.
Mam problem z zarządzaniem emocjami, mam też wrażenie, że czuję wszystko mocniej i niepohamowanie. Przez to rozstałem się z partnerką, co bardzo mnie męczy.
Witam. Mam bardzo ważne pytanie o co chodzi i dlaczego tak jest, że mimo że kocham swoją partnerkę i zależy mi na niej i to bardzo, po 4 latach związku się rozstaliśmy, ponieważ mimo że nie chciałem i nie chcę jej tego robić, to jednak ją ranię, okłamuje, krzywdzę, mimo że tego w ogóle nie chcę. W pewnym momencie też zaczynam się gubić w tym, co mówię lub pisze, mimo że chciałem ją wiele razy wesprzeć, coś doradzić - kończyło się zupełnie inaczej niż powinno, to znaczy, że dochodziło do kłótni, moich wybuchów, jakiś napadów złości. Mam jakieś przebłyski takiej normalności, że można ze mną o wszystkim porozmawiać, pośmiać się itd, ale powiedzmy drugi dzień nastaje i mam doła, nie chce mi się nic, nawet żyć, pełno wyrzutów sumienia i tym podobnych. Bardzo mnie to męczy, niestety nie stać mnie na psychologa prywatnie, a z nfz nadal czekam. W międzyczasie próbuję znaleźć odpowiedź o co chodzi, co jest ze mną nie tak, ponieważ nie chcę taki być. Bardzo ją kocham, próbuję z całych sił, aby do mnie wróciła, ale na przykład dziś jest super świetnie i wspaniale a na nazajutrz najczęściej jest obrót o 180 stopni. Bardzo proszę o pomoc, czuję lęk i obawy, wyrzuty sumienia, nieraz gniew i złość a jednocześnie strach, jakby wszystkie emocje naraz, których nie kontroluję. Nie kontroluję właśnie swoich odruchów, ja naprawdę nie chcę taki być, bardzo mnie to męczy. A co tym bardziej mówiąc jeszcze o mojej byłej partnerce. Wcześniej też myślałem, że sam się z tym uporam, ale im dłużej - tym gorzej, myślałem, że może to przez pracę czy stres i problemy finansowe, że to tak wszystko się połączyło. Dodam jeszcze, bo może być to kluczowe, ale choruję na SM a w moim przypadku Stwardnienie Koncentryczne typu balo.
Nie czuję się dobrze w relacji, jednak chłopak przechodzi kryzys psychiczny. Nie chcę, by coś się stało.
Jestem w związku rok czasu i nie wiem czy nie czas go zakończyć. Między nami jest różnica około roku. Ja mam rocznikowo 16 on 15. Nie mam pojęcia czy dalej coś do niego czuję. Ta myśl dręczy mnie od miesiąca. Czasami jest lepiej, czasem gorzej i nie wiem co mam o tym sądzić lub co zmienić, aby było lepiej. Wyglądowo bardzo mi się podoba, więc w tym nie leży problem. Mam wrażenie, że gdyby nie był moim chłopakiem, to byśmy nie gadali. Wiadomo, że możemy mieć różne poglądy, ale moje a jego się różnią. Na tej podstawie można byłoby stwierdzić, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zerwanie. Sprawa ma jeszcze drugie dno. Mój chłopak jest w dużym kryzysie emocjonalnym już od długiego czasu. Dźwiga duży bagaż emocjonalny i możliwe, że choruje na depresje. Ma myśli samobójcze. Sytuacje z kiedyś skrzywiły jego pogląd na świat i gdyby nie to, możliwe, że byśmy się dogadywali pod aspektem poglądów i chętnie spędzali czas, nawet nie będąc w związku. Mam wrażenie, że wychodzenie na miasto lub gdybym miała trochę więcej czasu samej, mogłoby poprawić związek, lecz jeśli nic by to nie dało, to nawet nie mam jak zerwać, bo on straci sens życia. Jest to strasznie trudna sytuacja.
Jak zakończyć związek z partnerem uzależnionym od alkoholu i zacząć nowe życie?

Witam! Jestem prawie trzydziestoletnią kobietą w 15-letnim związku. Grzegorz był moim pierwszym partnerem, z którym wiązałam duże nadzieje i plany na przyszłość. 

Z początku nasza relacja wyglądała dobrze, widywaliśmy się codziennie, aż stopniowo nasza relacja zaczęła zanikać. 

W naszym związku pojawił się alkohol (w dużym nadużywaniu właśnie przez partnera, ja jestem osobą niepijąca) przez to dużo czasu spędzałam sama i cierpiałam przez to. 

W roku 2019 dowiedziałam się o zdradzie, co prawda nie fizycznej, ale emocjonalnej (pisał z koleżanką z pracy o seksie i o tym, że chciałby tego z nią spróbować) już wtedy chciałam zakończyć ten związek, ale postanowiłam dać mu kolejna szanse. W roku 2023 dowiedziałam się, że na moim jajniku znajduje się guz, którego musiałam usunąć operacyjnie, żeby w przyszłości móc mieć dzieci. Zrobiłam to także, bo zależało mi na zajściu w ciążę, ale obniżone parametry nasienia przez mojego partnera (głównie przez alkohol i papierosy) i moje PCOS uniemożliwiły nam spełnienie marzenia. Grzegorz obiecał mi, że przestanie pić i poprawi swoje parametry, ale nic się nie zmieniło. 

Przechodząc do sedna sprawy: ponad miesiąc temu poznałam nowego mężczyznę, który uzupełnił lukę po samotności, gdy mój obecny partner zajmował się sobą i alkoholem. Nie zdradziłam go fizycznie, bo nie było takiej możliwości, ponieważ facet, którego poznałam mieszka w Niemczech, ale znam go od przedszkola, bo kiedyś mieszkał w Polsce. Zakochałam się w naszych długich rozmowach i gdy próbowałam rozstać się z obecnym partnerem, zaczęły się schody w dół... nie pozwala mi odejść, obarcza mnie wina, a także powoduje u mnie duże wyrzuty sumienia. 

Nachodzi mnie w pracy z płaczem i mówi, że przeze mnie boli go serce i wtedy ja sama czuje się okropnie. Grozi mi, że gdy odejdę, to może sobie coś zrobić i będę miała go na sumieniu, a ja po prostu chciałam zacząć nowe szczęśliwe życie z mężczyzną, z którym bardzo dobrze się dogaduje, ale jednocześnie cały czas boję się o Grzegorza. Jestem już wykończona psychicznie, chyba również popadam w depresje, bo gdy pojawi się nadzieja na lepsze, to od razu pojawiają się wyrzuty sumienia. I absolutnie nie mówię, że w naszym związku były tylko te złe chwile, ale większość nie rozpamiętuje za dobrze. 

Bardzo proszę o pomoc i odpowiedź, bo już sama nie wiem, co mam robić, tym bardziej, że bardzo zależy mi na nowej relacji.

Zakochałam się w znajomej, jednak chyba jest mężatką. Powiedzieć jej o uczuciach?
Witam i proszę o radę.. spodobała mi się bardzo znajoma z sanatorium gdzie miałyśmy wspólny pokój.. ciągle o niej myśle i o słodkim buziaku, który mi dała w policzek, chyba nawet się w niej zakochałam a ona jest mężatką.. czy mam jej o tym wszystkim powiedzieć.. co mogę zrobić? Dziękuje ☺️
Co zrobić, jeśli mąż robi z siebie ofiarę w związku przed rodziną i sąsiadami, a mnie demonizuje w oczach innych?
Co zrobić, jeśli mąż robi z siebie ofiarę w związku przed rodziną i sąsiadami, a mnie demonizuje w oczach innych? Zawsze jestem „tą złą” i niewdzięczną. Mąż szuka sojuszników wśród innych rysując mnie w złym świetle i grając rolę poszkodowanego i niedocenionego. Nieraz chciałam odejść, wtedy jednak zmienia narrację wobec mnie i robi wszystko, żeby nie dopuścić do odejścia. Jestem tym już zmęczona psychicznie.