Left ArrowWstecz

Mąż "za karę" dla mnie poszedł na seks za pieniądze. Dla mnie to nienormalne, rozstajemy się.

Za to, że czytałam wiadomości męża z koleżanką z pracy, mąż wymyślił mi karę, że pójdzie na seks za pieniądze, bo poczuł się tak urażony... i zagroził, że jak znowu zobaczy, że czytam zrobi to samo. Nie mogłam się z tym pogodzić. Od tego momentu było coraz gorzej w naszym małżeństwie, aż teraz jesteśmy na etapie rozstania. Dla mnie jest nienormalne wymyślić coś takiego. On uważał, że miał prawo tak zrobić i nie ma wyrzutów sumienia i powiedział, że zrobiłby tak samo. Nie wiem czy można po czym takim dalej tworzyć związek. Nie chciałam się rozstawać, ale było tylko gorzej, nie mogłam tego zaakceptować i mieliśmy tylko coraz więcej wzajemnych pretensji. Mąż w końcu stwierdził, że lepiej się rozstać, bo ja nie mogę o tym zapomnieć. Gdyby chociaż przeprosił i powiedział, że już by tak nie zrobił to mogłabym sobie z tym poradzić, ale w tej sytuacji nie dawałam sobie rady...
Aleksandra Działo

Aleksandra Działo

Dzień dobry,

to jak wyznaczamy granice i jakie zachowania są dla nas akceptowalne, a jakie nie, może być uzgadniane w relacji w różny sposób. Najczęściej relacja ma się dobrze, kiedy jest to ustalane konsensualnie i na spokojnie, tak żeby każdy z partnerów miał czas zadecydować jak się czuje w tej sytuacji.

Sytuacja z przeszłości, którą Pani opisuje, wygląda na naznaczoną przemocą - czytanie wiadomości bez zgody partnera, karanie kogoś w sposób, który przekracza granice relacji - trudno czuć się komfortowo i bezpiecznie w takich sytuacjach. Domyślam się, że atmosfera, w której podejmują teraz Państwo o rozstaniu, jest bardzo obciążająca. Jeśli potrzebuje Pani jakiegokolwiek wsparcia - rodziny, przyjaciół czy specjalisty - proszę nie wahać się po nie sięgać.

Jeśli chodzi o decyzję o rozstaniu - mają Państwo prawo podejmować najlepszą dla siebie decyzję. Jeśli pozostając w relacji krzywdzą się Państwo wzajemnie i pozostawanie w niej oznacza cierpienie, rozstanie się, nie jest niczym dziwnym.

Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Działo

1 rok temu
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Pierwsze podstawowe pytanie to czy czuje się przez męża szanowana? Drugie, czy czuje się Pani kochana.

W każdym razie, na samo słowo "kara" dziwnie sie poczułam, bo mówimy o związku dwóch równorzędnych partnerów, a wydaje się, że w Waszym związku jest nieco inaczej.

Myślę, że nie musi Pani szybko podejmować jakichkolwiek decyzji, a przyda się pani czas na pomyślenie o sobie, o tym jak czuła się Pani z mężem, jakie potrzeby zostały zasypane i niespełnione, co musiałoby się między wami stać, żeby doszło do zmiany, a przede wszystkim jak Pani widzi swoją przyszłość, kto może Pani pomóc w jej zaprojektowaniu i jakie swoje zasoby może Pani uruchomić, żeby wystartować dobrze i jak widzi się Pani w tym nowym starcie. 

pozdrawiam, psycholog

A. Wloka

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Wstydzę się za swoje myśli, które kompletnie się zmieniają w trakcie miesiączki.
Jestem z partnerem 7 lat, mało się kłócimy, spędzamy sporo czasu ze sobą, jest okay, mieszkamy razem, jesteśmy życzliwymi ludźmi, czuję, że partner mnie wspiera, jest przy mnie zawsze, gdy potrzebuje. 3 lata temu przez rok przyjmowałam leki na depresję, na co dzień jestem osobą bardzo wrażliwą i lękliwą, brak mi pewności siebie. Mam taki problem, że w tym tygodniu podczas miesiączki mój mózg stwierdził, że nie kocha już partnera, że chce być z kimś innym. Miałam też jeden sen, w którym filtrowalam ze swoim dawnym kolegą, z którym nie miałam nawet jakis bliskich relacji, po prostu znajomy. Aktualnie boje się, że mój związek się rozpadnie, jestem płaczliwa, płakałam chłopakowi, że doprowadzę do tego, że nie będziemy razem, że czuję jakbym zrobiła coś bardzo złego. Płaczę z powodu wyrzutów sumienia, jakbym nas zawiodła. Nigdy nie zdradziłam partnera, nigdy nie szukałam nikogo na boku, mój partner też nie robi takich rzeczy, ogólnie mam mało znajomych, ponieważ jestem introwertyczką, więc w sumie to nawet nie miałabym z kim zdradzać. Nie wiem co zrobić z takimi myślami. Pół roku temu miałam pierwszy raz podobną sytuację, tylko że przed miesiączką tak było, po miesiączce minęły takie mysli, ale od tamtego czasu już nie uważam, że mój parter jest taki słodki, nie rozczula mnie tak jak jeszcze pół roku temu. Zawsze czułam, że "to mój słodki chłopak", chciałam go tulić do siebie, bo mnie tak rozczulał A teraz czuję jakbyśmy byli po prostu znajomymi, jesteśmy dla siebie mili i to tyle. Chwilę przed tym pierwszym razem, gdy miałam takie myśli w głowie, to w pracy pojawił się jeden chłopak, z którym miałam bardzo miły kontakt, kontakt tylko online na chacie, bo nie poznałam go osobiście, on to był taki bajerant, pisał bardzo emocjonalnie to co kobieta chciałaby usłyszeć, nic do niego nie czułam, czasem gdzieś pojawiał się w myślach, i trochę czekałam aż do mnie napisze. Myślę, że on mógł mieć wpływ na to, że mój mózg zaczął coś wymyślać. Jak minęła miesiączka to nie myślałam już o tym chłopaku, ale jakiś lęk został. Ze strony chłopaka nic się nie zmieniło, wspiera mnie, wie o wszysktim, ale uważa, że to tylko chwilowe wahania nastroju, że między nami nic się nie zmieniło, że możemy żyć dalej. A ja nie wiem już co o tym wszystkim myśleć, to okropny stan, stan, w którym mam wyrzuty sumienia okropne, jakbym faktycznie zdradziła partnera, a ja naprawdę do niczego takiego nawet nie dążyłam. Proszę o podpowiedź co mogę z tym zrobić, czy to wgl jest normalne :( Wiem, że to minie, będzie lepiej, wrócimy do normalności, ale ta normalność już nie jest taka słodka jak kiedyś, chciałabym żeby znów mnie rozczulał Bo nadal chce z nim być, jest wspaniały Nie wiem co się dzieje w mojej głowie...
Poznawanie faceta-nie wiem jak mam to robić, żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się na mnie.
Co rozumieć przez takie wiadomości - po 5 randkach od faceta po długoletnim związku i rozwodzie. Mamy po 30 lat. Na koniec ostatniego spotkania powiedziałam " myślałam, że już się nie spotkamy, bo nie odczytywałeś moich wiadomości od kilku dni " akurat wtedy już wychodził z taksówki i dalszego ciagu rozmowy nie było, wcześniej powiedział, że bardzo podobały mu się nasze rozmowy. Jak zaproponowałam, żebyśmy się spotkali to odpisał: Nie bardzo mam ochotę, mimo że bardzo fajnie mi się z Tobą rozmawiało, to na koniec spotkania poczułem presję i wyrzutki w moją stronę. Sorry, ale ciężko mi się zaangażować w takim stopniu, w jakim byś chciała. Serio próbowałem, ale najwidoczniej dla mnie jest za wcześnie na poważne relacje. Ja odpisałam: Wiesz co, na koniec spotkania tylko powiedziałam, że nie odczytywałeś wiadomości i myślałam, że już się nie spotkamy. Nie była to presja ani wyrzut, tylko po prostu polubiłam Cię i dziwnie się czułam, kiedy przez tyle dni nie odczytywałeś wiadomości. Mi odpowiadało to wolne tempo poznawania się i myślałam, że też mnie polubiłeś Na pewno nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak presja ani wyrzut, nie to było moim celem. On odpisał: Ale tu lubienie nie ma nic do rzeczy - bo tak bardzo Cię polubiłem🫠 oraz zapytał się, co było celem tego, co powiedziałam Napisałam mu : Nic więcej niż to, że jeśli ktoś nie odczytuje przez kilka dni moich wiadomości, a mamy umówione spotkanie, to ja nie wiem czy zostałam olana czy wszystko jest ok 🤷‍♀️ jeśli tak masz, że nie odczytujesz wiadomości przez kilka dni i to jest dla Ciebie normalne to możesz mi to powiedzieć i ja to będę wiedzieć i nie będę się zastanawiać następnym razem czy zostałam olana bez słowa, czy jest ok i spotkanie aktualne. Niestety nie znam jeszcze Twoich zachowań czy nawyków tak, jak Ty nie znasz moich. Naprawdę nie chciałam, żebyś wtedy odebrał to jako wyrzut i tak samo teraz nie chcę, żebyś odbierał to jako wyrzut. Według mnie to jest bardziej rozmowa o sposobie komunikowania się i sygnalizowanie jak druga osoba może coś odbierać, nic więcej 🙂 Wiem też, że polubiłam Cię, dobrze się z Tobą czuję i chciałabym Cię lepiej poznać w tym tempie, nie przyspieszając niczego i tyle 🙂 Czy jest szansa, żeby rozwijać znajomość powoli ? Nie chciałabym stracić z nim kontaktu. Chcę go poznawać powoli, ale nie wiem jak mam to robić żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się.
Nie mam bliskich, a partner mnie zostawił - jak sobie poradzić?
Miesiąc temu zostawił mnie partner. Byliśmy razem 7 lat, przez ostatni rok mieszkaliśmy razem. On jeszcze przed rozstaniem zaczął spotykać się z inną kobietą, a teraz oficjalnie są razem. Nie mogę w to uwierzyć, nie mieści mi się to w głowie. Nie mam żadnych znajomych, żadnej bliskiej osoby. Jak sobie poradzić?
Spotkanie z aplikacji randkowej w końcu wydaje się być zdrowe - a ja sobie z tym średnio radzę. Co robić?

Poznałam na jednej z aplikacji randkowych mężczyznę, trochę ode mnie starszego. Jesteśmy po drugim spotkaniu. Pierwsze-wiadomo typowo zapoznawcze, zapowiadało się, że kolejne spotkania będą ok. Drugim spotkaniem się zestresowałam, ale pod pozytywnym kątem. Czułam stres i ekscytację jednocześnie. Ale gdy już wsiadłam do jego samochodu totalnie mnie odcięło, nie mogłam za wiele powiedzieć, nienaturalnie ucinałam rozmowę. W końcu poważnie porozmawialiśmy, ponieważ atmosfera robiła się coraz bardziej gęsta i przyznałam się, że faktycznie jestem zestresowana, bo to w końcu normalny mężczyzna w moim życiu, który nie chce mnie wykorzystać na pierwszym spotkaniu. Po poważnej rozmowie, ja trochę się rozluźniłam, on mnie przytulił i faktycznie poczułam, że jestem przy nim bezpieczna. Teoretycznie nasza znajomość ma trwać dalej "na luzie, bez stresu". Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam problem o czym z nim rozmawiać. Znam jego pasje, można powiedzieć, że mam już jakiś jego obraz. Ja jestem jego przeciweństwem, takim w skali 5-6/10, ale byłabym w stanie dojść do kompromisu w wielu kwestiach. Aktualnie intensywnie analizuje całą wczorajszą sytuację. Może powinnam zaproponować jakąś randke inną niż spacer? Nie wiem jakie kroki powinnam dalej podjąć. Może po prostu odpuścić, żeby nie tracił na mnie swojego czasu? Proszę o poradę.

Jak rozmawiać z partnerką, która zatyka uszy i ignoruje mnie podczas rozmowy?

Partnerka podczas mojej próby rozmowy z nią, na nawet banalny temat zatyka uszy, nuci lalala. Nie daje dojść do słowa, przerywa i próbuje mnie uciszyć.

Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża i rodziny przy trudnym dzieciństwie i pobycie 10 lat w domu dziecka, pochodząc z rodziny bardzo patologicznej, jak nie bać się życia i tego, że stracę coś, czego nigdy nie miałam.... Rodziny
Witam, krótko chcę napisać, bo od 3/4 miesięcy myślę w o tym w kółko
Witam, krótko chcę napisać, bo od 3/4 miesięcy myślę w o tym w kółko i kółko i nie daje mi spokoju. Jestem z moją dziewczyną, którą oczywiście kocham już półtora roku, wszystko było dobrze, tylko nagle przestała mi się jakby podobać, ale nie do końca. Bo czasami mi się podoba, ale czasami mi przeszkadzają jej fałdki na brzuchu. Brzmi to, jakby zależało mi tylko na wyglądzie i nie czuję się z tym fajnie, ale jakoś moje myśli o tym nie potrafią mnie opuścić. Często też jak patrzę na inne dziewczyny, po prostu mi się podobają. Chciałbym z nią porozmawiać, ale boję się jej reakcji lub że wprawię ją w kompleksy. Co jest nie tak? Co powinienem zrobić, bo już nie mam sił
Półtora miesiąca temu rozstałam się z chłopakiem.
Witam, Półtora miesiąca temu rozstałam się z chłopakiem. Rozstanie przebiegło całkiem dobrze. Mówiliśmy sobie wtedy, że być może jeszcze do siebie wrócimy, a na razie będziemy utrzymywać kontakt. Tydzień po rozstaniu on przestał się odzywać, rzadko odpisywał na moje wiadomości. Kilka dni temu przyznał, że już ma kogoś, a nasz powrót do siebie jest niemożliwy. Wygarnęłam mu wszystko, co do tej pory trzymałam w sobie, więc się rozłączył i już nie chce rozmawiać. Mój świat się zawalił. Nie mogę spać, nie umiem wstać do pracy, nie mam ochoty spotykać się z ludźmi. Co mam zrobić w tej sytuacji? Proszę o pomoc, bo sama sobie nie radzę.
Oboje jesteśmy po rozwodzie, a nowy partner powiedział, że jego była żona jest atrakcyjniejsza. Czuję się teraz bardzo źle.
Spotykam się z chłopakiem od ponad roku. Oboje jesteśmy po rozwodzie. Mój rozwód przebiegał bez żadnego problemu, mam dobre stosunki z byłym mężem. Rozwód mojego chłopaka był z powodu zdrady jego żony i bardzo go przeżył. Jestem atrakcyjną kobietą, o normalnej budowie ciała. Wiem, że mogę podobać się mężczyznom. Niestety po alkoholu z ust mojego chłopaka słyszałam słowa typu: „Oglądając zdjęcia byłej żony powinnam nabawić się kompleksów” Zawsze chwalił jej urodę, młody wygląd. Te słowa spowodowały, że poczułam się okropnie, obniżyły poczucie mojej wartości. Chłopak mówi mi czasami komplementy, ale po slowach, po których stwierdził, że jego była żona jest atrakcyjniejsza ode mnie przestałam mu wierzyć w jego słowa. Zaczęłam mieć kompleksy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Czy da się tą relację jeszcze naprawić?
Skomplikowany związek, życie na dwa fronty - czy to w ogóle ma sens?
Żyje w dość skomplikowanym związku od 34 lat, jesteśmy zupełnie różni od siebie z partnerem, przez cały ten czas wiedziałam że ma inne potrzeby w życiu. Jest osobą która nielubi się ograniczać w życiu, tzn utrzymywać relacji z innymi kobietami, to czego mi brakowało lub mu niepasuje szuka w innych ale ostatnio skoncetrował się na jednej relacji która spowodowała w zasadzie rozpad naszego związku bo wszystko ma u niej. Na ten mam twierdzi że mnie ko cha o ona jest spełnieniem tego czego szukał we mnie i niechce kończyć tego co zostało miedzy nami. Tylko pytanie jak jest sens życia na dwa fronty, ja i ona. Czy to wogóle ma sens, trzyma nas miłość i nic więcej.
Poznałam kogoś interesującego, jak na razie tylko piszemy i wciąż mi się wydaje, że mi kłamie.
Mam następujący problem. Poznałam kogoś interesującego, jak na razie tylko piszemy i wciąż mi się wydaje, że mi kłamie. Gdy jest dostępny, mam w głowie, że pisze z inną kobietą, gdy nie odpisuje zbyt długo, myślę, że umówił się na randkę. Robię mu sceny zazdrości, że jest ktoś inny w jego życiu. Ta osoba powoli ma dość tych scen, bo mówi, że jest uczciwy wobec mnie. Jednak ja wierzę w to dzień lub dwa, później zaczynam od nowa. Pomocy.
Na początku października poznałam nowych znajomych z różnych państw w ramach wymiany. Wśród nich była między innymi grupka Turków. Z jednym z nich się zakumplowałam
Postaram się opisać krótko, ale niestety jest to trochę skomplikowana sytuacja albo ja po prostu za dużo myślę, ale sobie nie radzę emocjonalnie z tym wszystkim. Na początku października poznałam nowych znajomych z różnych państw w ramach wymiany. Wśród nich była między innymi grupka Turków. Z jednym z nich się zakumplowałam i wpadł mi w oko. Potem jednak dowiedziałam się, że ma dziewczynę, więc odpuściłam. Po tym czasie zaczął do mnie pisać inny z nich i tak bardzo urzekł mnie swoją inteligencją, że po paru spotkaniach się zakochałam, ze wzajemnością. Nie traktowałam go jako "nagrody pocieszenia"; byliśmy bardzo zakochani, nie przypominałam sobie, żebym była kiedyś tak zakochana. Niestety potem wszystko zaczęło się psuć, bo wyszły różnice kulturowe, szczególnie w rolach w związku (chciał, abym jako żona była taką "poddaną"), a na dodatek po zerwaniu zaczęła się bardzo ciężka przemoc psychiczna, którą psychoterapeutycznie leczyłam, w międzyczasie żyjąc w strachu i ukrywając się do czasu jego powrotu do Turcji. Jestem studentką psychologii i wtedy z panią psycholog wstępnie oszacowałyśmy, że ten chłopak mógł mieć zaburzenia osobowości borderline, a także tak urojeniowo reagować po wzięciu zbyt dużej ilości leku Adderall (mimo że nie miał ku temu powodów), do czego się przyznawał. Po zerwaniu jeszcze dwa miesiące przekonywał mnie, bym do niego wróciła i była jego żoną, aż w końcu odpuścił. Przez cały czas trwania związku kumplowałam się z tym pierwszym kolegą, który wpadł mi w oko i który zresztą był kumplem mojego ówczesnego chłopaka. Później zerwał on z dziewczyną. Po moim zerwaniu pomagałam mu w różnych sprawach, aż w końcu zaczęliśmy się do siebie zbliżać i zostaliśmy parą. Nie była to romantyczna miłość jak z tym pierwszym chłopakiem, ale była bardzo głęboka, on był zupełnie inny. Również był z Turcji. Ten pierwszy miał taką władczą osobowość, a ten drugi był skromniejszy, zawsze się super dogadywaliśmy. Moja rodzina i przyjaciele bardzo mocno przeżyli tę sytuację z pierwszym chłopakiem, związaną z przemocą psychiczną, dlatego nie mówiłam im na początku o drugim związku z Turkiem, by ich nie ranić. Potem dopiero powiedziałam. On zawsze mówił, że to przetrwamy razem. Jedyne co mnie niepokoiło czasem to fakt, że mało rozmawialiśmy, gdy nie byliśmy razem fizycznie. Jestem aktywną osobą, więc często miałam bardzo zajęte dni i czasem trudno się było zobaczyć, jednak zawsze to rozumiał. Mówił, że nie chce mnie stracić, że mnie kocha i że jestem pierwszą dziewczyną, której mówi, że chce ją za żonę. To mi się wydawało takie prawdziwe. Po jakimś czasie coraz częściej dyskutowaliśmy o tym, że za mało rozmawiamy. Głównie to ja na to narzekałam, bo ja do niego pisałam lub dzwoniłam praktycznie cały czas. Później miałam jedną losową sytuację, w której go potrzebowałam, ale się źle zrozumieliśmy i trochę pokłóciliśmy. Wtedy powiedział mi, że nie czuje się sobą, że ma bardzo zły czas od dwóch ostatnich tygodni i że sądzi, że ma depresję. Od tamtego czasu wspierałam go najlepiej, jak mogłam, jednak on coraz bardziej się dystansował, chcąc być sam. Tęsknił za Turcją. Trzy dni temu napisał mi, że nie chce być teraz z nikim w relacji, bo wie, że nie da siebie w 100% i że najpierw musi odnaleźć siebie. Że mnie kocha, ale że on nie jest tym, kogo ja chcę. Od tamtej pory nie piszemy. Z jednej strony rozumiem, że to może być depresja, ale z drugiej bardzo mnie to boli. Bałam się wchodzić w następną relację po ciężkich przeżyciach psychicznych z byłym partnerem, jego kolegą, ale on mi obiecał, że będzie lepiej, że mam mu zaufać. Co mogę teraz zrobić? Praktycznie z dnia na dzień się zmienił i wyrzucił to wszystko do śmietnika. A może się założył z tym moim byłym chłopakiem? Bardzo dziękuję za odpowiedź i przepraszam, za tak długie pytanie, ale już naprawdę nie wiem, co robić, czuję, że to moja wina :(
Wyprowadzka w planach, ale obawiam się, że zostanę sama - nie będę miała do kogo wrócić.
Jestem w nietypowej sytuacji. Poznałam faceta, myślę nad wyprowadzką, chciałabym w końcu jakoś ułożyć życie. Jednak coś stoi na przeszkodzie- moje obawy - on mieszka prawie 500 km od mojego domu rodzinnego. Ja bardzo chce się stąd wynieść, zacząć wszystko "od nowa", rodzina mnie wykańcza, jest toksyczna, ciągle kłotnie, dyskryminacja mnie na każdym kroku. Chciałabym ograniczyć kontakt do minimum i odetchnąć z ulgą, żyć bez nerwów, myślą, że jestem nikim. Boje się tego, że jednak " swoje to swoje" tam będę miała tylko partnera, nikogo nie znam tak naprawdę. Mam cały czas strach przed podjęciem tego kroku wyprowadzki, że jednak może nam się nie uda, że każdego dnia nawet po 2-3 latach on może wyrzucić mnie na bruk. Nie będę miała do kogo już wrócić. Też była sytuacja, byłam w szpitalu po 2 dniach było ciężko być samej z dala od rodziny. Gdy dzwonili napływały łzy do oczu, czułam jakby taką samotność. Nie wiem czy umiałabym sobie z tym poradzić przy takiej odległości, jednak wizyty rodziny nie byłyby częste i jak zaryzykować, by w końcu ułożyć to życie?
Partner nie reaguje na moje słowa dotyczące jego relacji ze swoją byłą partnerką. Są cały czas bliskimi przyjaciółmi.
Dzień dobry. Mam pytanie z zakresu związku. Jest problem, który wykańcza mnie psychicznie. Rozmawiałam z partnerem wiele razy, że sobie z tym nie radzę, ale bez skutku. Mianowicie problem tkwi w tym, że mój chłopak ma bardzo silną relację ze swoją ex. Co prawda ona mieszka w Australii.. Jednak nie ma dnia, by się nie kontaktowali. Wideo rozmowy, czaty, wysyłanie sobie zdjęć. Ona ma nadal dostęp do wszystkich jego danych. Nawet zakupy na platformach robi z jego konta. Mam wrażenie, że mój partner jest w emocjonalnym związku nadal z nią. Czy może to ze mną jest coś nie tak? I za bardzo się przejmuje tym? Czy to on jednak tkwi w tej relacji nadal i tworzymy "trójkąt". Kiedy rozmawiam o tym z partnerem to odpowiada mi, że rozstali się w dobrych relacjach i przysiągł jej, że zawsze będą przyjaciółmi. I ilekroć bym mu nie mówiła jak się źle i niepewnie z tym czuję, nie robi to na nim wrażenia. Na początku relacji to wszystko było porównywane do niej. Czuję się niewystarczająca...Dosłownie mam koszmary w nocy z tym związane. Proszę o odpowiedź.
Zaczęłam spotykać się z chłopakiem. Wydaje się spokojnym i normalnym facetem.
Zaczęłam spotykać się z chłopakiem. Wydaje się spokojnym i normalnym facetem. Ale dowiedziałam się czegoś dziwnego o nim, czego nie mogę zrozumieć. Ma 25 lat i śpi w jednym! łóżku z bratem 18 lat. Mają jeden pokój i jedno łóżko. Wiem, że nie pochodzi z bogatej rodziny, ale nie rozumiem tego. On pracuje i brat też, rodzice też pracują. Mieszkanie rozumiem ma tylko salon gdzie rodzice śpią i pokój, gdzie on z bratem. Jak go pytałam, to dla niego to ok i nigdy nie myślał, że z tym coś nie tak, jak i jego rodzice. Dla tego chciałam spytać państwo, jaki może mieć wpływ na jego psychikę ta sytuacja? Czy tylko ja uważam, że to jest meeega nie ok?
Jak radzić sobie w jednostronnej relacji z mężczyzną unikającym zaangażowania?

Witam,

mam taki problem, ponieważ od paru miesięcy spotykam się z mężczyzną, który fakt powiedział na początku, że nie chce związku, ale ciągniemy to już 9 miesięcy.

Ja mam wrażenie, że to ja ta relacje ciągnę, ale za każdym razem, kiedy chce to skończyć, to jemu jest przykro.

Nie chce wtedy, żebym odchodziła. Ostatnio nawet powiedział pierwszy raz, że nie chce mnie stracić, ale ja mam cały czas wrażenie, że się narzucam. Jeśli chodzi o życie prywatne, to milczy jak grób, wiem tylko tyle, że jedna kobieta, z którą był, usunęła jego dziecko. Druga jak za którymś razem zaszła w ciążę z nim przez in vitro, to będąc jeszcze w ciąży, wyjechała do Australii. On nawet dziecka na żywo nie widział.

Teraz jak się o tym dowiedziałam (i to siłą można powiedzieć, bo nic z niego wyciągnąć nie można) to, że on próbuje się skontaktować z dzieckiem, a nikt nie odbiera ani wiadomości, ani telefonów. Chodzi o to, że ja przez te miesiące robię totalnie wszystko dla niego, a on nie zrobił tak naprawdę dla mnie nic. Pisze, że nie chce mnie stracić, ale szanuje moją decyzję, jeśli chce odejść, bo on nic nie jest w stanie mi więcej zaoferować, ani w prawo, ani w lewo. Nie chce, żebym odeszła czy jak to nazwać, ale czasu też dla mnie nie ma, ciągle jakieś wymówki, że nie możemy się spotkać.

Jak chce szczerze porozmawiać to albo krąży dookoła, albo przestaje odpisywać, niejednoznacznie odpowiada na pytania, sam o moje życie nie pyta. 

Co ja mam z tym wszystkim zrobić? Jak odejdę, to powie, że go kolejna kobieta zawiodła, a jak próbuje przy nim być, to mnie tak naprawdę olewa, ignoruje. On się w ogóle o mnie nie stara jak mężczyzna o kobietę, nawet jak mu dałam ten komfort, że powiedziałam, że jeśli nie chce związku to ok, ale każda relacja ma swoje zasady, powiedział, że oczywiście a wszystko jest po staremu. Na jedną wiadomość odpowie, a na kilka kolejnych już nie - jak mu się podoba. Czuję się, jak totalnie nikt dla niego. Myślę, że on kocha dalej matkę swojego dziecka (która obecnie jest w związku), pielęgnuje tę miłość, wymieszaną z żalem i bezsilnością, a do czego ja jestem mu potrzebna? 

Nie wiem, pytałam, odpowiedzi nie dostałam.

Boli mnie to, że upłynęło mi tak wiele czasu i tak wiele odbierają mi moje zaburzenia. Czuję, że nie mam nic i nic nie robię.
Nie mam nic w wieku 25 lat i tak bardzo mi przykro. Staram się nie wybiegać za bardzo w przyszłość i cieszyć się każdym krokiem, bo życie za bardzo mnie przeraża. Staram się robić 8 rzeczy dziennie z swojej listy, to nie jest dużo. W wtorek robiłem Matematykę i Analizę Matematyczną oraz Algebrę Liniową. Jakoś utknąłem z kolejnymi aktywnościami. Chciałbym jak najszybciej przeczytać i obejrzeć "Lalkę", jestem na 36 stronie, zacząłem oglądać pierwszy odcinek serialu Ryszarda Bera. Chciałbym podejść w przyszłym roku do ośmiu przedmiotów na maturze za 400 zł od podejścia i do poprawy praktycznego egzaminu zawodowego AU 68 Technik Administracji za 350 zł. Na moment wróciłem do Algebry Liniowej i chciałem ją porobić, przygotowuję się do wolnego słuchania Fizyki bo chciałbym iść na Fizykę do Łodzi i zacząć swoje własne odpowiedzialne normalne życie. Jestem osobą niepełnosprawną oraz od piętnastego roku życia choruję na zaburzenia psychiczne, współtworzę etiudę jako drugi asystent ds. lokacji. Zrezygnowałem z pójścia na Nowowiejską ze strachu, mam 30 lipca konsultację w Krakowie. Powinienem być w tej chwili na Nowych Horyzontach, nie ma mnie drugi rok, a jeździłem cztery lata, chcę nagrywać vlogi o najlepszych filmach z lat 2018,2019,2021,2022, marzę o tym sześć lat, poszukuję pracy w Baristic Inclusive School, zrezygnowałem z gry w tenisa, bo ukochany trener nie gra już w weekendy. Chciałem wyrzucić w krzaki telefon na dwa lata, zmarnowałem sobie życie przy komputerze i telefonie. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Mój były znajomy chodził na nielegalne ravy w pandemii. Ja nigdy nie miałem tyle swobody do decydowania o swoim własnym życiu. Znam chłopaka, który mając 23 lata był w Tajlandii, był 8 razy w Amsterdamie, był na Słowacji, na Litwie, w Rzymie, Włochy, Neapol, był w Mediolanie, w Maroko, w Belgii, w Luksemburgu, w wieku 26 lat na Malcie, niedawno był w Tokio, nie wiem jeszcze gdzie. Zjeździł masę krajów, jak miał 16 lat to mógł robić co chciał. Nigdy nie czułem się osobą sprawczą oraz odpowiedzialną za swoje życie, dopiero się tego uczę. Nigdy nie miałem poczucia samostanowienia o sobie. Nigdy nie byłem na Openerze, byłem cztery razy na Nowych Horyzontach. Nigdy nie uprawiałem seksu, mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru przez dziewczynę. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. Przykro mi, skończyłem szukać lokacji do filmu studenckiego, a w sumie to całą robotę odwaliła jakaś dziewczyna. Przez moment uczyłem się dzisiaj algebry i fizyki, robię rzeczy dla szesnastolatków. Zjadłem pół ptasiego mleczka. Boli mnie to, że upłynęło mi tak wiele czasu i tak wiele odbierają mi moje zaburzenia. Nie wiem czy to kwestia zaburzeń czy czekogokolwiek, ale nie czuję się osobą dojrzałą emocjonalnie. Bardziej utożsamiam się z szesnastolatkiem niż z dwudziestopięciolatkiem. Moje życie towarzyskie to minimalna ilość ludzi z radio studenckiego a ja powinienem co sobotę wychodzić na imprezy, nigdy nie byłem na imprezie u kogoś ani nigdy u nikogo nie nocowałem. Ostatnio nic nie robię. Ledwo siadłem na moment do Fizyki, wróciłem do zadań z energii fotonu, robię rzeczy dla szesnastolatków i idzie mi to topornie. Bardzo chcę zdawać Fizykę na maturze i te 8 przedmiotów za 400 zł, mocno przeraża mnie upływający czas i sytuacja w której się znajduję. Czas działa na moją niekorzyść, jedyne co mi zostało to działać, ale ostatnio nie mogę robić nic i nie wychodzę z domu. Skończyłem szukać lokacji do filmu studenckiego. Bardzo się boję, że moja praca nigdy nie przyniesie żadnych efektów. Nie mówiąc już o tym, że nieważne co i ile to ogromny ból, żal i syf i tak z mną zostanie. Moje życie towarzyskie jest bardzo dalekie od tego co sobie kiedyś wymarzyłem. Przez swoich toksycznych rodziców nigdy nie byłem samodzielnie zagranicą, nigdy niczego w życiu nie miałem. Nigdy nawet nie byłem z znajomymi na Mazurach, mój były znajomy, który na mnie nasrał był. On chodził na nielegalne ravy w pandemii a kiedy nie miał planów wakacyjnych to zaraz pojechał na weekend z znajomymi nad morze. Ja jeszcze nie mam matury i nie byłem na studiach. Muszę iść do dermatologa, przejść na dietę, powalczyć o włosy i zlikwidować łupież nieleczony przez jedenaście lat, mam krosty i strupy na całym ciele. Muszę znaleźć pracę, zdać maturę z 8 przedmiotów, iść do pracy, iść na studia i zamieszkać w pokoju w Łodzi. Marzę o pracy w PAN, młodsi od mnie jeżdżą do Cannes a ja jeszcze nie byłem. Chciałbym mieć tatuaże i robić tatuaże, chcę sobie kupić Monoxidil i Revadil, wcierki. Pamiętam jak mi mój inny znajomy powiedział, że nigdy nie byliśmy kolegami, kiedy wcześniej zapytałem czy mogę się u niego zatrzymać to powiedział, że tak to nie, nigdy nie, inni mogli. Zbyt wiele oczekuje od ludzi i jestem bardzo mylną osobą. Tak bardzo chciałbym grać na syntezatorach, oglądam sobie pianino na YouTube, chciałbym grać sety DJskie, nauczyć się grać na konsolecie. Rodzice bardzo często mówią do mnie jak do małego dziecka, zmuszają mnie do chodzenia do fryzjera, obcinania włosów. Raz w życiu zrobiłem obiad a dwa razy w życiu kupiłem sobie ubranie. Mam poczucie straconej młodości i jeszcze nie miałem kroku w dorosłe życie. Poczytałem "Lalkę", podręcznik do Administracji, zacząłem, geografię i Konrada Wallenroda. Niestety szukanie kodeksu pracy i kodeksu postępowania administracyjnego przyprawia mnie o wielki stres, próbowałem siąść do polskiego. Zacząłem szukać kodeksów i nic. Zjadłem dwa ciastka i resztę dnia wywaliłem do śmieci, położyłem krzyżyk, biała flaga. Tak bardzo wypadają mi włosy i po prostu płaczę, chcę sobie kupić, rewadil, Monoxidil i wcierki. Mam w wtorek konsultację na OLZON w Krakowie. Chciałbym wrócić na siłownię, nigdy nie prasowałem ani nie prałem, nawet nie gotowałem budyniu. Czuję się tragicznie. Jak moja siostra gdzieś wyjdzie to jest cisza, jak ja gdzieś wychodzę to dwadzieścia wątków i afera na całego. Poszedłem spać i się obudziłem. Chciałbym mieć normalne życie, pojechać na festiwal do Wenecji. Nienawidzę swojego życia i po prostu bardzo płaczę, ja mam dość. Siostra wyszła do chłopaka a ja nigdy u nikogo nie nocowałem i nigdy u nikogo nie byłem na imprezie. Nie chcę tak żyć, gdy będę mieć 35 lat to będę przez całe życie nadrabiać za stracony czas. Zastanawiam sięczy w tym roku poradzę sobie z ośmioma przedmiotami, pogodzeniem tego z wolnym słuchaniem i pracą, zastanawiam się czy znów nie odroczyć matury, mam OGROM pracy. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek w życiu przeczytałem książkę i kiedy przestałem czytać lektury oraz czy się uczyłem po 11 roku życia, nigdy sobie na nic nie zapracowałem a moje wspomnienia zostały wyparte poprzez wątpliwości. Nie starczy mi życia na nadrobienia go w całości, kolejny piątek bez seksu. Codziennie zasypiam z płaczem bo jeszcze śpię u rodziców. Nie zjadłem normalnej kolacji tylko drożdżówkę, nie chcę mi się jeść. Znam chłopaka, który w wieku 20 czy 21 lat i dalej, ciągle gdzieś wychodził, co sobotę był na imprezie z znajomymi. Ja tak nie miałem i nie mam, jak myślę o tym czego nie miałem i nie mam to to mnie potwornie cofa przed zrobieniem czegokolwiek. Nie wyszedłem dziś z domu, bo jest mi wyjątkowo ciężko, kolejny piątek, bez seksu, kolejna sobota bez seksu, 25 lat bez seksu. Nie byłem samodzielnie zagranicą jako dziewiętnastolatek i już nigdy nie pojadę sam do Amsterdamu w wieku 22 lat. To mnie potwornie boli i czuję się przegrany, tak bardzo mnie boli cała masa utraconego czasu. Zacząłem medytować, ostatnio razem z kolegą dotarłem do wniosku że moje problemy i ja sam nie jestem w stanie w tej chwili racjonalnie spojrzeć na swoje życie. Nigdy nie czułem się sprawczy w swoim życiu. Życie jest krótkie i za krótkie na to wszystko co chciałbym w nim osiągnąć, potwornie mi przykro i płaczę, zaraz będę mieć 35 lat. Mój kolega z liceum stracił dziewictwo mając szesnaście lat, zapewne nikt mu nie odebrał poczucia samostanowienia o sobie, sprawdzał granicę u rodziców, robił co chciał,miał otwarte mentalne furtki u rodziców. Jak moja siostra gdzieś wyjdzie to jest cisza, jak ja gdzieś wychodzę to dwadzieścia wątków i afera na całego. Siostra wyszła do chłopaka a ja nigdy u nikogo nie nocowałem i nigdy u nikogo nie byłem na imprezie. Nienawidzę swojego życia i czuję się jak gówno, nie mam nic i czuję się bardzo pusty i czuję ogromny ból. Ja mam same mentalne szlabany. Nigdy niczego w życiu nie miałem, tylko raz w życiu przeżyłem satysfakcjonującego Sylwestra, zazwyczaj tego dnia nakrywamy się kołdrą, płaczę i idę spać, inni dziwią się czemu to robię. W liceum poza dwoma sytuacjami nikt mnie nigdzie nie zapraszał, ludzie wiedzieli, że nie przyjdę przez toksycznych rodziców. Rodzice nie pozwalają mi wracać na piechotęz stacji kolejowej najbliżej domu. Zawsze czułem się niewolnikiem rodziców a uczucie bycia nikim dlatego kogoś dla kogo chcesz być kimś jest straszne. Nigdy nie byłem sam zagranicą przez moich rodziców. Mama kontroluje nawet tonw co się ubiorę, znam chłopaka, który wyjeżdżał na wyjazdy zagraniczne od osiemnastego roku życia, to potwornie boli. Nigdy nie miałem poczucia samostanowienia o sobie. Dzisiaj będę musiał się spakować na ewentualność do Krakowa, mama pewnie będzie się wtrącać w ciuchy. Bardzo się boję, że mimo wszystko nie uda mi się zdać 8 przedmiotów na maturze, za 400 zł od podejścia. Zastanawiam się czy ponownie nie odroczyć matury, mam do zdania jeszcze egzamin praktyczny zawodowy z Techniką Administracji, będę go zdawać piąty raz, muszę złożyć deklarację na początku sierpnia. Czuję się jak gówno, nigdy nie byłem samodzielnie na wakacjach zagranicą. Czuję się jak bohaterowie "Tatuażysty z Auschwitz", nie mogę umrzeć, bo nigdy się nie kochałem. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Nigdy nie prałem. Czuję się jak Ochocki twierdzący, że bardzo mało osiągnął do 28 roku albo jak Wokulski, który zazdrościł Ochockiemu tych dwóch fakultetów.
Czy odrzucenie i brak taty w dzieciństwie, wpływa na relacje w moim dorosłym życiu? Bardzo boje się odrzucenia, przez co nie okazuje swoich emocji w stosunku do nowych partnerów, jestem chłodna (unikam dotyku, przytulania, całowania) mam wrażenie ze przez to kończy się każda moja rozpoczęta relacja, mimo iż chciałabym mieć partnera to każdy po czasie ze mnie rezygnuje. Bardzo ciężko jest mi się przed kimś otworzyć, co mogę z tym zrobić?
Jak zaakceptować zmiany partnerki i poradzić sobie ze strachem przed utratą miłości?

Dzień dobry,

Jestem w związku z moją dziewczyną już prawie dwa lata. Moja dziewczyna jest gruba, a mi się podobają takie kobiety – pociągają mnie. Jednak stwierdziła ostatnio, że chce się zmienić i schudnąć. Powodem tej zmiany jest zdrowie oraz samoakceptacja (nigdy mi nie mówiła, że nie podoba jej się jej wygląd). Zaczęła liczyć kalorie, chodzić regularnie na siłownię (byliśmy już nawet raz razem) i ogólnie mówi, że chce mocno schudnąć (chce wyglądać jak kiedyś w liceum).

Mój problem polega na tym, że bardzo się boję. Boję się, że gdy ona tak drastycznie się zmieni, przestanie mi się podobać. Teraz jest dla mnie idealna, nie tylko pod względem wyglądu. Bardzo dobrze spędzamy czas, czuję się bezpiecznie w jej towarzystwie. Jednak cały czas się boję, że wraz ze zgubionymi kilogramami, ja będę gdzieś gubił moją miłość do niej. Ten strach nie daje mi spokoju od dłuższego czasu, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Pamiętam, że gdy pierwszy raz ją zobaczyłem, poczułem coś, czego nigdy wcześniej nie czułem – że to jest ta dziewczyna, której tyle lat szukałem. (Jest ona moją pierwszą dziewczyną w życiu). I teraz bardzo się boję, że mogę ją stracić i to w najgorszy możliwy sposób przez samego siebie.

Nadal nie mogę się uspokoić i uwierzyć sam w siebie, że kocham ją nie tylko za to, jak wygląda, bo w głębi duszy wiem, że kocham ją za to, jaka jest. Jednak boję się, że jej wygląd stanowi sporo tej miłości, którą do niej czuję. Boję się, że jeśli się mocno zmieni, to już nie będzie tą samą dziewczyną, którą poznałem dwa lata temu, z którą miałem to uczucie, że to jest to.

Potrzebuję pomocy, bo nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Czuję się przytłoczony swoimi własnymi myślami, bo mam wrażenie, jakbym sam sobie sabotował ten związek.

Partner złości się i mnie unika, po sytuacji, kiedy było niebezpiecznie i nieodpowiedzialnie z jego strony, a ja zareagowałam.
Witam. Przechodzę z partnerem ciężki okres. Chciałabym zapytać o jedną kwestię. Dzisiaj wróciłam do domu, mój partner siedział z kolegą, widziałam na stole otwarte wino, papierosy i malutkie piwo. Nie siedziałam z nimi a po pewnym czasie mój partner oznajmił mi, że jadą po coś do miasta i wrócą do domu. Zapytałam go kto bedzie kierował na co powiedział mi, że jego brat ich zawiezie i przyjedzie z nimi. Położyłam się do łóżka i nagle przyszedł do domu jego brat. Wyszłam i zapytałam o mojego partnera, a on powiedział, że pojechali sami z kolegą. Nie czekając ani chwili zadzwoniłam do partnera „ No halo gdzie ty jesteś? Kto prowadzi? Czy ty jesteś normalny? Jechać po alkoholu?” Usłyszałam na to „po co znowu robisz problem nie jesteś moją nianią, wypiłem tylko pół piwa i jadę autem kolegi nie swoim, myślę co robię, zawsze jak znajomi są u mnie to robisz taki problem, wkur***** mnie teraz, zaczęłaś sie drzeć i już sie wszystkim odechciało, wiem co robię pa” przyjechał do domu oznajmił mi, że nie chce ze mną rozmawiać, bo przez moje zachowanie i to, że jego kolega słyszał jak się darłam nie chce siedzieć u nas w domu i, że zawsze robię aferę i nikt nie chce tu być i musi iść siedzieć do niego i wróci nie wie kiedy. Nie odpisuje mi i twierdzi, że nie chce ze mną być, bo taki związek nie jest nic wart i że przegięłam. Proszę o obiektywne spojrzenie i wyjaśnienie czy moje zachowanie naprawdę było złe, jeśli tak, to jak mogę nad nim popracować i co konkretnie było w nim złego?