Jak odnaleźć się w życiu towarzyskim i rozwinąć relacje osobiste, mieszkając w niechcianym mieście
Nie wiem, jak rozwinąć na nowo moje życie prywatne, towarzyskie. Byłam na kilku konsultacjach u psychologa i Pani mi powiedziała, że praca to dobre miejsce na poznanie ludzi. Jestem bardzo młoda i nie wiem, gdzie poznawać ludzi. W dodatku nie mam pracy i nie lubię miasta, w którym mieszkam. W zasadzie to nie wiem też, jak spędzać tutaj wolny czas, ponieważ lubię aktywne formy, nie lubię przesiadywać w kawiarniach/restauracjach, nie znoszę oglądać filmów czy chodzić do muzeów. Lubię chodzić po wzgórzach we Włoszech czy Francji, sporty wodne, marzy mi się wyprawa do lasu i rozpalenie ogniska, chodzenie po wulkanach. Tutaj w Warszawie życie jest bardzo konsumpcyjne i ludzie chodzą wiecznie na kawę albo na zakupy ubraniowe, bądź zabiegi kosmetyczne, ewentualnie na spacer. Sam spacer to za mało dla mnie. Tyle, że zajęcia tego typu są drogie i tu pojawia się problem. Sytuację tę mocno zmienił mężczyzna, którego poznałam 2 miesiące temu, widujemy się regularnie, ale dlatego, bo mieszkamy blisko siebie i czasami zamienimy słowo. Nie zaprosił mnie jeszcze, więc raczej nic z tego nie wyjdzie. Jednak ja się zauroczyłam i od jakiegoś czasu poczułam, jakby on zdjął ze mnie pewną blokadę. Od kiedy o nim tak myślę, nie mam ochoty na wyszukane sposoby spędzania czasu, poczułam bezpieczeństwo i poczucie "utulenia". Nadal jednak pozostaje problem w postaci tego, że nie lubię miasta, w którym mieszkam i potrzebuję poznać ludzi. Myślałam sporo ostatnio o wyprowadzce nad morze, bo mam taką możliwość, jednak nie mam tam żadnych znajomych i mam dosyć tego, że życie, którego pragnę, jest w mojej głowie i ja jestem gotowa, jednak okoliczności mi nie sprzyjają. Na razie wszędzie gdzie jeżdżę, jestem w odosobnieniu i mam tego dosyć.
Anonimowo

Magdalena Żukowska
Twoje odczucia są bardzo zrozumiałe i myślę, że wielu młodych ludzi, którzy wchodzą w dorosłe życie, może odnaleźć w nich cząstkę siebie. Czujesz, że jesteś gotowa na nowe, intensywne życie – pełne bliskości, pasji, ludzi, ale jednocześnie doświadczasz rozdźwięku między tym wewnętrznym pragnieniem a rzeczywistością, która wydaje się nie odpowiadać Twoim potrzebom. To bardzo naturalne, szczególnie gdy jesteś osobą wrażliwą, z jasno określonymi zainteresowaniami i poczuciem, że większość otaczających Cię ludzi żyje według schematów, które są Ci obce. Kluczem do budowania życia towarzyskiego i rozwijania relacji nie jest miejsce, w którym mieszkasz, ani nawet ilość ludzi wokół, ale umiejętność stworzenia sobie przestrzeni, gdzie możesz spotkać osoby podobne do siebie. To prawda, że Warszawa, jak każde duże miasto, może wydawać się miejscem skupionym na konsumpcji i powierzchownych rozrywkach, ale w takim mieście funkcjonuje też ogromna ilość niszowych grup, stowarzyszeń, inicjatyw oddolnych, które mogą być bliższe Twoim zainteresowaniom i wartościom – tyle że nie są tak widoczne. Często wymagają one aktywnego poszukiwania i odrobiny cierpliwości, by się do nich dostać. Twoja potrzeba aktywności, natury, ruchu jest niezwykle cenna – i zamiast próbować zmuszać się do form spędzania czasu, które Cię nie satysfakcjonują, warto skoncentrować się na tym, by właśnie wokół tych naturalnych pasji budować swoje życie społeczne. Zamiast kawiarnianych spotkań, może warto poszukać grup trekkingowych, kajakarskich, inicjatyw związanych z bushcraftem, survivalem, wyprawami po Polsce, wolontariatem przy organizacji eventów sportowych lub ekologicznych. Takie grupy funkcjonują także w dużych miastach – a ich ogromnym plusem jest to, że łączą ludzi podobnie myślących: nastawionych na działanie, przygodę, kontakt z naturą. W dodatku nie muszą one wiązać się z dużymi kosztami – wiele wyjść czy wyjazdów organizowanych jest w formie współdzielenia wydatków lub nawet jako inicjatywy niekomercyjne.
Wątek mężczyzny, o którym wspominasz, również jest istotny – nie tylko dlatego, że pojawiły się uczucia, ale dlatego, że sam fakt tego zauroczenia „zdjął z Ciebie blokadę”, jak to trafnie opisałaś. To pokazuje, jak bardzo potrzebujesz emocjonalnej bliskości, poczucia bezpieczeństwa, by poczuć się swobodnie, by móc skupić się na chwili, a nie nieustannie szukać czegoś „więcej”. Czasami sam fakt zauroczenia potrafi otworzyć przestrzeń w nas samych, która była zablokowana nie przez brak możliwości zewnętrznych, ale przez pewien rodzaj emocjonalnego głodu. Jednak ważne, byś nie uzależniała swojego samopoczucia od tego jednego kontaktu – nie dlatego, że on nie rokuje, ale dlatego, że zdrowe relacje rodzą się wtedy, gdy jesteśmy osadzeni we własnym życiu, a nie tylko w wyobrażeniu o związku. Twoje marzenia o wyprowadzce nad morze, podróżach, wzgórzach, przyrodzie są autentyczne, ale być może nie chodzi teraz o wielką zmianę miejsca, a bardziej o krok po kroku budowanie swojego „życia po swojemu” już tu, gdzie jesteś. Pamiętaj, że zmiana lokalizacji nie zawsze rozwiązuje problemy samotności czy niedopasowania – często potrzeba przede wszystkim zmiany sposobu szukania ludzi, odwagi do podejmowania małych inicjatyw, wyjścia do innych.
Być może warto zacząć od bardzo małych rzeczy – zapisać się na jednodniowy wypad z grupą nieznajomych, spróbować wolontariatu związanego z przyrodą, znaleźć osoby organizujące wspólne wyprawy. To drobiazgi, ale każdy z nich to realna szansa na poznanie ludzi, którzy myślą podobnie i z którymi można stworzyć prawdziwą więź :)

Anastazja Zawiślak
To, co opisujesz, dotyczy głębokiej potrzeby zmiany i znalezienia przestrzeni, w której mogłabyś czuć się bardziej sobą. Masz w sobie ogromną otwartość na życie, przygodę, naturę – a jednocześnie czujesz się uwięziona w miejscu i trybie funkcjonowania, które do Ciebie nie pasują. Nic dziwnego, że to budzi frustrację i poczucie osamotnienia.
Twoje potrzeby społeczne i aktywnościowe są specyficzne, ale to nie znaczy, że nie ma w Warszawie czy innych miejscach ludzi, którzy myślą podobnie. Być może zamiast szukać znajomych „ogólnie”, warto skoncentrować się na tych, którzy mają podobne zainteresowania. Możesz poszukać grup związanych z survivalem, turystyką górską, sportami wodnymi – nawet jeśli na początku będą to spotkania online, mogą pomóc Ci znaleźć osoby, które podzielają Twoje pasje i będą bliżej Ciebie.
Jeśli chodzi o wyprowadzkę, to normalne, że pojawiają się obawy. Przeprowadzka nad morze może być ekscytującą perspektywą, ale jeśli nie masz tam jeszcze znajomych ani pracy, to naturalne, że budzi to niepewność. Może dobrym krokiem byłaby próba krótszego wyjazdu – kilkumiesięczna przeprowadzka na próbę, wolontariat w miejscu, które Cię interesuje, czy praca sezonowa, by poczuć, czy to faktycznie kierunek, który Ci odpowiada.
Co do relacji – zauroczenie, które poczułaś, to znak, że w Tobie jest gotowość na bliskość, a nie tylko aktywne życie i przygody.
To bardzo ważne, bo pokazuje, że nie chodzi tylko o zmianę miejsca, ale też o znalezienie emocjonalnej więzi. Może warto pozwolić sobie na tę relację, nawet jeśli nie rozwija się błyskawicznie – nie musisz mieć od razu pewności, czy coś z tego będzie.
Brak dopasowania do miasta, w którym mieszkasz, może być tymczasowy. Czasem potrzeba zmiany otoczenia, a czasem bardziej zmiany sposobu funkcjonowania w nim. Może warto spróbować spojrzeć na Warszawę jako na miejsce, które może być bazą wypadową do Twoich ulubionych aktywności, zamiast czuć, że musisz się do niego dostosować?
Najważniejsze, żebyś nie czuła się bierna wobec swojego życia. Skoro masz gotowość do zmian, to nie czekaj na „sprzyjające okoliczności” – próbuj je tworzyć. Może małe kroki – znalezienie grupy ludzi o podobnych zainteresowaniach, weekendowe wyjazdy, stopniowe sprawdzanie możliwości wyprowadzki – pozwolą Ci poczuć się mniej osamotnioną i bardziej w zgodzie ze sobą. 💙
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam taki problem, iż moje życie nie wygląda zupełnie tak, jak chcę. Nie wiem nawet, jak dojść tam, gdzie chcę, ponieważ chcę mieć pracę, od pół roku jeszcze jej nie znalazłam, nie mam też przyjaciół ani znajomych.
Nie wiem, jak spędzać dzień, nie wiem, gdzie zamieszkać. Wróciłam właśnie zza granicy rozczarowana, bo ani nie nawiązałam głębszych znajomości, czas spędzałam sama, ani też nic większego z tego nie wyszło i zastanawiam się - czy tak ogólnie wygląda życie? 2 lata temu byłam na praktykach za granicą, w kraju europejskim i ludzie byli bardzo zajęci sobą, nie otwarci na mnie, nie znałam języka, kobieta, która była moim supervisorem była dla mnie oschła i wykluczała mnie z zadań, które miała mi dawać.
Pojęcia nie mam, czym mogę jeszcze się kierować, bo jak dotąd mam ogromnego pecha. Nie podobała mi się rola osoby odsuniętej na bok, a niestety często ludzi młodych, jeszcze niedoświadczonych albo mało doświadczonych traktuje się protekcjonalnie, a dla mnie ważne jest, by czuć się szanowaną.
Chciałabym także móc mieć sprawczość i chociaż zadecydować o tym, by wprowadzić ciekawe aktywności do mojego życia. Myślałam o tym i nie wiem, za co się zabrać, bo nie interesuje mnie w zasadzie aktywność sama w sobie, typu: sport, malarstwo, ale chodzi o sposób wykonania: to znaczy, co czuję wtedy, gdzie się znajduję, z jakimi ludźmi itp. Nie wspominając o tym, że hobby często jest drogie, a ja teraz nie mam pracy.
Jestem bardzo zmęczona tą sytuacją, bo poprzez to wykluczenie czuję się jakbym była poza.
Mam też problemy z koncentracją i nie mam takiej jasności umysłu przez to wszystko. W zasadzie to ciężko mi cokolwiek teraz ocenić, bo czuję się wyłączona.
Coś jest nie tak z moimi relacjami z ludźmi, ale nie bardzo wiem, jak to ująć. Zaczynam zauważać, że to może być coś z osobowością unikającą, bo odczuwam lęk, kiedy mam być w towarzystwie innych – to powoduje, że unikam spotkań, imprez, po prostu wszystkiego, co wiąże się z byciem z ludźmi.
Mam wrażenie, że każdy mnie ocenia, i to tylko pogłębia moją niepewność. Zdecydowanie czuję się niewystarczający, boję się odrzucenia, przez co łatwiej mi wycofać się i izolować, zamiast spróbować coś zbudować. Ale zaczynam dochodzić do wniosku, że to nie jest dobre i chcę coś z tym zrobić, ale nie wiem, od czego zacząć.
Witam, Mam obecnie 32 lata, męża i dwójkę synków 4l i prawie 1,5 roku. Jakieś 3 lata temu przeprowadziliśmy się do kupionego na kredyt domu około 30 min. samochodem od centrum miasta (oboje pochodzimy z miasta). Wybór taki padł ze względu na wysokie ceny w mieście.. Myślałam, że będę tutaj szczęśliwa, ale obecnie czuje, że jestem w najgorszym momencie moje życia bez celu.. Wcześniej przy jednym dziecku pracowałam jeszcze w mieście, zawoziłam do żłobka i ledwo zdążyłam do pracy.
Teraz po urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem zakończyłam pracę, bo nie miałam już do czego wracać.. Szukam pracy w naszych okolicach już od 4 miesięcy i popadam w załamanie. Niestety nie mam konkretnego wykształcenia, czego teraz bardzo żałuję, nigdy nie mogłam znaleźć, co chciałabym robić i kim być.. i dalej nie wiem, co mnie dodatkowo dobija. Przez to mam małe poczucie własnej wartości.. Dotychczasowe prace były z przypadku lub przez kogoś.. prace biurowe. Teraz czuję się totalnie uziemiona, mąż ma swoją działalność, więc pracuje od rana do wieczora, czasem wróci wcześniej, ale nigdy nie wiadomo jak będzie dzisiaj.. przez to nie mogę pracować na zmiany, Jestem ograniczona czasowo więc i nie mogę jechać dalej do pracy..nie mam niczyjego wsparcia, jedna babcia pracuje, druga mieszka 30 min od nas, ale nie ma prawa jazdy.. (nie dojedzie tu komunikacją). Już raz próbowaliśmy przenieść się do zupełnie innego miasta.. (do dalszej części mojej rodziny), wystawiliśmy dom na sprzedaż, ale krótko mówiąc, nie wypaliło. Praca męża się odwołała a dzieci nie miały pkoli. Ja się źle tam czułam. Wróciliśmy. Teraz znowu zaczynam mieć myśli, że chyba chciałabym sprzedać dom i przenieść się z powrotem do miasta.. np bliżej teściowej, żeby mieć chociaż wsparcie z dziecmi..łatwiej znaleźć pracę i być bardziej mobilna. Z nikim się nie widzę, bo nie ma kiedy i jak ani "za co". Jak już myślę, żeby szukać pracy w mieście i organizować się tak, żeby mąż rano ogarniał dzieci, to teraz za 2 msc ma dostać pracę za granicą wyjazdy na 2 tygodnie.. żeby zarobić na kredyt..I znowu nie mam żadnych możliwości.
Nie chce wegetować za to, żeby spłacić kredyt.. Z drugiej strony żal mi tego, co mamy tutaj. Chociaż dom ciągle nie wykończony, nie ma za co żyć i coś zrobić...to synek ma już kolegów z pkola i jednego z sąsiedztwa. Nie wiem już co robić.. nie chce być ciągle smuta, zła, uzależniona od męża, siedzieć w domu i nie mieć żadnego życia. Chciałabym moc wstać, coś zdecydować, wiedzieć co robić..