Left ArrowWstecz

Okazało się, że mężczyzna, z którym byłam przez pół roku, nadal jest i mieszka z byłą partnerką, nadmienię, że obiecywał mi, że zabierze mnie do siebie, do rodziny, tylko że nie teraz.

Okazało się, że mężczyzna, z którym byłam przez pół roku, nadal jest i mieszka z byłą partnerką, nadmienię, że obiecywał mi, że zabierze mnie do siebie, do rodziny, tylko że nie teraz. Dużo sytuacji się nie pokrywało, więc sama odkryłam prawdę. Oszukuje nas obie. Żyje na dwa lub więcej domów. Tabletki uspokające już nie pomagają. Jak poradzić sobie emocjonalnie i stanąć znowu na nogi????
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Przykro mi, ze spotkała Panią taka sytuacja. Ważne, że próbuje Pani sobie pomóc i chce stanąć na nogi. Zdecydowanie we wszelkich sytuacjach kryzysowych pomocne jest wsparcie psychologiczne - żeby poradzić sobie z emocjami, poukładać mysli, zrozumieć całą sytuację i to, co ona Pani przyniosła. Zachęcam, aby nie zwlekać, tylko jak najszybciej znaleźć specjalistę w Pani okolicy. Pozdrawiam 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak radzić sobie z manipulacjami męża w trakcie rozstania? Zaburza on poczucie bezpieczeństwa u dzieci

Mąż nie godzi się na rozstanie. Postanowiłam rozstać się z mężem. Nie układało nam się od dawna. 

Nasze 8-letnie małżeństwo trwało w dużej mierze w milczeniu. Nie było między nami komunikacji. Rzadko ze sobą szczerze rozmawialiśmy. Pojawił się u mnie ktoś, kto wyznał mi miłość. Mąż wszystko wiedział. Prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa, na terapię, on twierdził, że nikomu nie będzie się zwierzał. Cały czas przy tym ze mną nie rozmawiał, tylko wymagał zerwania kontaktu z kolegą. Kiedy oznajmiłam mu, że się zakochałam, on nagle zaczął ciągnąć mnie do psychologa. Odwiedziliśmy kilku. Tylko że ja już nie chciałam walczyć. 

Kilka miesięcy trwały nasze "rozmowy". Mąż nastawił przeciwko mnie rodzinę, przywiązał do siebie dzieci. Ja nie mogłam na niego patrzeć, chciałam, żeby się wyprowadził. 

Prosiłam. On uparcie twierdził, że jak się wyprowadzi, nie będzie miał już powrotu. Po wielu miesiącach, już pod koniec samych kłótni, odszedł. Teraz przyjeżdża do dzieci bez uprzedzenia mnie, spełnia ich zachcianki, a ja słyszę od niego tylko teksty: przysięgałaś przed Bogiem, zniszczyłaś rodzinę, a marzenia dzieci legły w gruzach. W weekend zrobił coś najgorszego. Po mojej spokojnej z nimi rozmowie, gdzie wytłumaczyłam, że musimy się rozstać, bo czasem tak bywa, ale oni zawsze będą dla nas najważniejsi (dzieci przyjęły to z dużym spokojem), mój mąż zabrał dzieci na kolejne spotkanie, na którym szlochał i mówił: mama zrobiła coś złego, mama wyrzuciła tatę z domu, nie przeprowadzimy się do nowego domu, bo mama podjęła taką decyzję itd. 

Dzieci wróciły bardzo rozstrojone. Musiałam je "przekonać" do siebie z powrotem, zdobywam ich zaufanie na nowo. 

Do tej pory, przez rok tej naszej szarpaniny, nigdy nic mnie tak nie dotknęło. Skąd takie jego zachowanie w stosunku do dzieci? Uparcie twierdzi, że kocha je nad życie. Więc po co burzy ich poczucie bezpieczeństwa? Nie potrafię tego pojąć.

Zazdrość narzeczonego o mojego byłego partnera, z którym siostra ma dziecko - jak pomóc narzeczonemu?

Witam, Za 4 miesiące bierzemy z partnerem ślub. 

Mamy trudną sytuację, gdyż moja siostra wyszła za mąż i ma dziecko z moim byłym partnerem. Mój narzeczony nie może sobie z tym poradzić do tego stopnia, że myślał o odwołaniu ślubu. Mówi, że jedyne co widzi, jak się aportujemy z nimi na rodzinnych przyjęciach czy w życiu to nas razem w łóżku i obsesyjnie o tym myśli. Nie mogę sobie już z tym poradzić. Byliśmy u 2 psychoterapeutów dla par, jednak nic nie pomaga. 

Potrzebuję pomocy jak mu pomóc. Jedynym rozmieszaniem dla mojego partnera jest odcięcie się od mojej rodziny, aby się z nim nie widywać, co oczywiście dla mnie nie wchodzi w grę. 

Z góry dziękuję za każdą radę i pomoc

Jak uratować związek po 24 latach? Partner nie czuje już miłości

Pomocy, rozpada mi się życie – związek z 24-letnim stażem.
Mąż wylał na mnie kubeł zimnej wody – i częściowo miał rację. Na dość długo się wyłączyłam, odizolowałam od świata. Nie wiem, dlaczego – czy przez natłok życia, czy własną głupotę. Wytknął mi, że nie dopuszczałam nikogo do siebie, w tym i jego. Że go odrzucałam, nie rozmawiałam z nim o problemach, nie wspierałam go w jego zainteresowaniach. Że zależało mi głównie na porządkach, a jeśli coś było nie tak – to wszystkich stawiałam „po kątach”.

W końcu wybuchł. Wytknął nawet te drobniejsze rzeczy, które go dręczyły, i stwierdził, że mnie nie kocha, że już nic nie czuje.
Otworzyło mi to oczy. Nagle zmieniłam podejście, staram się walczyć o związek – ale czy jest sens?
On twierdzi, że to wszystko go zmieniło, że nie wróci to, co było między nami. Że jest za późno.
Ratunku. Co robić?
Mi zależy… a widzę, że jemu też jest trudno.

Nie wiem jak sobie poradzić, próbuję rozstać się od pół roku z chłopkiem, ale on nie może tego zrozumieć
Nie wiem jak sobie poradzić, próbuję rozstać się od pół roku z chłopkiem, ale on nie może tego zrozumieć. Wyzywa mnie non stop od psychopatek, nie wiem co mam robić, nie mam ochoty dalej tego ciągnąć, ale on nie rozumie nic.
Jak wspierać partnera z depresją i odbudować więź z dzieckiem?
Dzień dobry, Postanowiłam napisać, ponieważ czuje się bezradna, zmęczona sytuacją, sama już nie wiem gdzie szukać pomocy. Mój partner od roku ma ciężki nawracający epizod depresyjny. Niestety bez znaczącej poprawy. W tym czasie zmiana lekarza, leków, terapeuty. Czuje sie ciągle zmęczony, śpiący, wyczerpany, nie ma siły, nie ma energii, nic mu się nie chce. To, co kiedyś go interesowało/cieszyło teraz nie cieszy. W międzyczasie stracił pracę, nie umie się określić co dalej, w jaka stronę pójść, co ma ze sobą zrobić. Ma wobec siebie ogromny krytycyzm, niska samoocenę, perfekcjonizm i poczucie że musi być lepszy, najlepszy a nic w zyciu nie ma i nie osiągnął i pewnie już nie osiągnie. Myśli s i myśli rezygnacyjny czasem występują jednak już w mniejszym stopniu niż wcześniej. W przyszłym tygodniu idzie na diagnostykę i leczenie na oddział psychiatryczny, ze wskazań lekarza. Oprócz tego mamy 20miesieczna córkę. Po porodzie przez pierwsze 2-3 miesiące to ja miałam problem z epizodem depresyjnym po porodzie i to partner przejął opiekę i obowiązki nade mną i dzieckiem. Wyleczyłam się, czuje się dobrze, wróciłam też do pracy, ogólnie wszystko ok. Pracuje na zmiany, mam prace i w weekendy i na noce gdzie partner zostaje z córką sam. Od pewnego czasu partner mówi, że jak jest z nią sam to nie czuje więzi z córką, że przebywanie z nią go po prostu męczy, wyczerpuje energetycznie. Bardzo ją kocha jednak przebywanie z nią jest dla niego ciężkie i to widać. Najczęściej to ja go zachęcam do kontaktu z córką, do zabaw, do interakcji. Zazwyczaj trwa to jakiś czas i partner wraca do swojego pokoju. Co robić? Jak mu pomóc odbudować tą relacje i więź żeby przebywanie z dzieckiem było dla niego przyjemnością, żeby sam chciał z nią przebywać bez mojej zachęty? Jestem naprawdę przeciążona, sfrustrowana biernością i niemocą partnera i zwyczajnie mam dosyć bo sytuacja trwa już długo i jest obciążeniem dla nas wszystkich. Czasem trudno jest mi wydobyć z siebie empatię i zrozumienie, gdy widzę jak jest znowu przybity, kiedy słyszę że po raz kolejny nie ma na coś siły albo gdy widzę że po 10min zabawy z córką po prostu położył się na podłodze i leży, a córka obok bawi się sama. Co robić? Szczerze mówiąc jestem już też pesymistycznie nastawiona i obawiam się, że ten pobyt w szpitalu niewiele pomoże i niewiele zmieni tylko co wtedy pozostaje? Z góry dziękuję jeśli ktoś przeczyta całość i będzie chciał odpisać, pomóc. Serdecznie pozdrawiam.
Poznawanie faceta-nie wiem jak mam to robić, żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się na mnie.
Co rozumieć przez takie wiadomości - po 5 randkach od faceta po długoletnim związku i rozwodzie. Mamy po 30 lat. Na koniec ostatniego spotkania powiedziałam " myślałam, że już się nie spotkamy, bo nie odczytywałeś moich wiadomości od kilku dni " akurat wtedy już wychodził z taksówki i dalszego ciagu rozmowy nie było, wcześniej powiedział, że bardzo podobały mu się nasze rozmowy. Jak zaproponowałam, żebyśmy się spotkali to odpisał: Nie bardzo mam ochotę, mimo że bardzo fajnie mi się z Tobą rozmawiało, to na koniec spotkania poczułem presję i wyrzutki w moją stronę. Sorry, ale ciężko mi się zaangażować w takim stopniu, w jakim byś chciała. Serio próbowałem, ale najwidoczniej dla mnie jest za wcześnie na poważne relacje. Ja odpisałam: Wiesz co, na koniec spotkania tylko powiedziałam, że nie odczytywałeś wiadomości i myślałam, że już się nie spotkamy. Nie była to presja ani wyrzut, tylko po prostu polubiłam Cię i dziwnie się czułam, kiedy przez tyle dni nie odczytywałeś wiadomości. Mi odpowiadało to wolne tempo poznawania się i myślałam, że też mnie polubiłeś Na pewno nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak presja ani wyrzut, nie to było moim celem. On odpisał: Ale tu lubienie nie ma nic do rzeczy - bo tak bardzo Cię polubiłem🫠 oraz zapytał się, co było celem tego, co powiedziałam Napisałam mu : Nic więcej niż to, że jeśli ktoś nie odczytuje przez kilka dni moich wiadomości, a mamy umówione spotkanie, to ja nie wiem czy zostałam olana czy wszystko jest ok 🤷‍♀️ jeśli tak masz, że nie odczytujesz wiadomości przez kilka dni i to jest dla Ciebie normalne to możesz mi to powiedzieć i ja to będę wiedzieć i nie będę się zastanawiać następnym razem czy zostałam olana bez słowa, czy jest ok i spotkanie aktualne. Niestety nie znam jeszcze Twoich zachowań czy nawyków tak, jak Ty nie znasz moich. Naprawdę nie chciałam, żebyś wtedy odebrał to jako wyrzut i tak samo teraz nie chcę, żebyś odbierał to jako wyrzut. Według mnie to jest bardziej rozmowa o sposobie komunikowania się i sygnalizowanie jak druga osoba może coś odbierać, nic więcej 🙂 Wiem też, że polubiłam Cię, dobrze się z Tobą czuję i chciałabym Cię lepiej poznać w tym tempie, nie przyspieszając niczego i tyle 🙂 Czy jest szansa, żeby rozwijać znajomość powoli ? Nie chciałabym stracić z nim kontaktu. Chcę go poznawać powoli, ale nie wiem jak mam to robić żeby go nie odstraszyć i żeby nie zamknął się.
Jak poradzić sobie z ultimatum rodziców nakazującym zerwanie z chłopakiem?

Witam, znalazłam to forum dziś rano i potrzebuję pomocy, lub chociaż rady. Mam 19 lat i skończyłam szkołę 2 miesiące temu. Od 4 klasy podstawówki miałam pasek i stypendium, byłam bardzo dobrym uczniem zarówno w młodszych klasach, jak i w liceum. Od 7 miesięcy spotykam się z chłopakiem, jest kochany i bardzo mnie wspiera. W tym roku pisałam maturę, więc moja mama powiedziała, że mogę się z nim spotykać raz w tygodniu. Zgodziłam się na to i tak zrobiłam, jednak wraz z czasem mama zaczęła go obwiniać o „złe oceny”, kiedy dostałam np. 3 ze sprawdzianu. Mama mnie bardzo często wyzywa, nawet za małe rzeczy typu: zapomniałam wnieść ręczniki z balkonu. Wszystko pogorszyło się w trakcie matur, to wtedy też pierwszy raz zadzwoniłam na telefon zaufania i opowiedziałam o mojej sytuacji. Po maturach były moje urodziny, które spędziłam sama, leżąc w łóżku i płacząc. Moi rodzice powiedzieli, że mam zakaz spotykania się z moim chłopakiem do odwołania. Powiedzieliśmy sobie dużo za dużo słów, zarówno ja, jak i oni. Potem zaczęłam chodzić do pracy; temat chłopaka ucichł, a ja spotykałam się z nim w tajemnicy. Jednak parę dni temu matka się dowiedziała, i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Rodzice chcą mnie zmusić, żebym z nim zerwała, bo oni „chcą innego chłopaka dla mnie” i uważają, że mój obecny mnie manipuluje i ma zły wpływ. Prawda jest taka, że po każdej kłótni w domu jak zostałam zwyzywana, to ten „okropny” chłopak zawsze mnie pocieszał, wspierał, i po prostu był dla mnie. Nigdy mi nie pozwolił być samej po kłótniach czy wyzwiskach. Zawsze mogłam mu się wygadać, a on zawsze był i mnie słuchał, nawet jeśli mówiłam o jednej rzeczy kilka razy. Rodzice mają obsesje na jego punkcie do tego stopnia, że ojciec przyszedł i zaczął mi mówić, iż „jakaś osoba z jego pracy” doniosła mu o tym, jaki jest mój chłopak. Domyśliłam się, że może poprosił kogoś, aby poszukał jakichś informacji na jego temat, co dla mnie jest paranoją. Powiedziałam, że mimo iż są moimi rodzicami, nie mają prawa mi mówić z kim mam zerwać, a z kim mogę chodzić; nie mam już 15 lat. Chodzę do pracy, skończyłam szkołę z dobrymi ocenami i jestem już po maturze. Więc bardzo proszę o radę, ponieważ dali mi ultimatum; albo z nim zerwę i będę mogła zostać w domu, albo będę się z nim spotykać, i mam się wyprowadzić, a co za tym idzie; nie będę mogła już wrócić do domu. Mam już dość takiego życia i ciągłych kłótni, próbowałam z nimi rozmawiać wiele razy, ale nie da się. Ja też nie chce rezygnować ze swojego szczęścia, bo rodzice mają takie „widzimisię”.

Jak rozpoznać, że chłopak podrywa z uczucia, a nie dla zabawienia się mną?

Zwracam się o pomoc w sytuacji z pewnym chłopakiem. 

Mieszkam z nim w jednym internacie, mówią, że jest babiarzem, podrywa każdą dziewczynę jaką się da. Dlatego ja nie byłam nim zainteresowana, ale pewnego dnia, siedziałam z moimi koleżankami na stołówce szkolnej, a on nagle zagadał do mnie "Czy znam jakiegoś chłopaka i że z nim chodzę" ja odpowiedziałam, że nie i tak trochę to trwało, dopóki jego kolega nie podszedł do niego i powiedział "stary, ale to nie ona". Oddalił się i po chwili wrócił, siadając obok mnie, chciał "posłuchać" o czym gadam z moimi koleżankami, jednak te kazały mu spadać i jak koledzy go zbuczeli odszedł. 

Wydawało mi się, że to na tyle, ale nagle zaczęłam to wszędzie zauważać; na kolacji, śniadaniu, w szkole. Było też wiele innych sytuacji, ale ostatnia jest jak narazie bardzo interesującą jak dla mnie; nie poszłam na kolacje z moimi koleżankami z internatu, gdy wróciły do pokoju jedna bardzo nalegała, żebym jednak tam poszła, ponieważ ten chłopak tam jest. Ja zapytałam ją, co to ma do rzeczy, że tam jest na co ona, że czeka już tak od godziny. Na kolacji był już od około 19.20, w tym czasie przyszły też tam moje koleżanki. Ten chłopak jadł tak z około 30 minut, po czym wyszedł i gdy Pani pilnująca stołówkę wyszła wszedł znowu. Podobno też w trakcie gdy na początku tam był, gdy moja koleżanka głośniej powiedziała "że idę na kolację" zaczął się poprawiać i wyprostował. Potem już do 20.30 (bo wtedy poszłam na kolację) siedział na kanapie obok pomieszczenia i patrzył się na mnie. Co jest bardzo częste u niego. Była też sytuacja, gdzie byłam na meczu i siedziałam najpierw na górze, gdzie był on a potem zeszłam na dół i on poszedł za mną ze swoimi kolegami i cały czas powoli zbliżał się do mnie, a gdy przechodził obok mnie popatrzył się w moje oczy tak dziwnie (trudno mi to opisać). 

Nie wiem jak mam odbierać jego zachowania, boje się, że jest to zakład (w trakcie tego meczu jego kolega wskazał na grupę moich przyjaciółek, gdzie byłam i oboje zbili sobie piątkę - co mogło sugerować zakład) i chce mnie tylko wykorzystać, ale może też coś czuję? Jak to rozpoznać, że chce się mną zabawiać a jak, że zaczyna coś czuć? I czy powinnam reagować czy zostawić to?

Mąż mówi wprost, że jest ze mną z przyzwyczajenia i planuje się rozwieść.
Witam, Jesteśmy miesiąc po ślubie, a znamy się 9 lat. Od jakiegoś czasu nie umiemy ze sobą rozmawiać. Bardzo się kłócimy o byle co (dużo nie trzeba) i niestety padają bardzo raniące słowa. Mój mąż bardzo często wybucha z błahych powodów. Podczas kłótni zawsze mówi mi, że jest ze mną z przyzwyczajenia, że wcale mnie nie szanuje i nie kocha już. Często też mówi, że planuje się ze mną rozwieść. Wybucha tak, np. jak ostatnio mieliśmy iść na rower, a ja miałam gorszy humor, wróciliśmy do domu i zaczął mnie wyzywać od K**** . Bardzo często też bardzo się wywyższa nade mną . itd.. jesteśmy młodymi ludźmi 25-28 lat. On nie chce kompletnie próbować ze mną rozmawiać, nie wiem co mam robić..
3 miesiące temu zakończył się mój 8-letni związek, moja partnerka mnie zostawiła dla innego
Dzień dobry. 3 miesiące temu zakończył się mój 8-letni związek, moja partnerka mnie zostawiła dla innego... Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawił się ten drugi... Od tego momentu nie potrafię się pozbierać, ciągle o niej myślę, nic mnie nie cieszy, nie mogę się skupić na niczym innym, czasem myślę o śmierci... Czuję się sam, nie mam nikogo, komu mógłbym się zwierzyć, kto by mnie wsparł... Wstydziłem się prosić o pomoc, choć był moment, w którym chciałem skończyć ze sobą, ale nie odważyłem się... Wiem, że szukanie na siłę kolejnego partnera byłoby złym posunięciem i muszę przecierpieć rozstanie, ale nie potrafię... Mam wrażenie, że już do końca życia będę sam...
Jak radzić sobie z lękiem przed ludźmi?
Jak radzić sobie z lękiem przed ludźmi?
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę. Z racji, że jestem najstarsza, a ojca nigdy nie było przy nas, mogę bez zawahania powiedzieć, że jestem głową rodziny. Każdy problem związany z braćmi, problemy rodzinne były wyłącznie na mojej głowie. Wszystko, co by się nie działo spoczywało na moich ramionach. Zawsze potrafiłam wszystko załatwić i każdemu pomoc. Ale od pewnego czasu mój świat wali się i popadam w ciągle problemy. Czuje pustkę. Narkotyki pomagają mi przez chwile zapomnieć o ciężkich dla mnie chwilach i momentach. Jestem bardzo uczuciowa, a wszystko i każdy mnie rani. Nawet jeśli mi się to wydaje. Czuje ze zawsze jestem nie wystarczalne, a każdy wokół jest dla mnie dla korzyści.
Problemy małżeńskie, brak intymności, ciągłe kłótnie i obawa o uczucia męża – jak poradzić sobie dla dobra córki?

W moim małżeństwie bardzo źle się dzieje, straciłam chęć do kontaktów seksualnych z mężem, kłócimy się non stop. Rozmowy nic nie dają - ciągle jest to samo. Brak szacunku, krzyk, ubliżanie. Nie chce rozwodu, jestem już po jednym i mamy nastoletnią córkę, która bardzo przeżywa nasze nieporozumienie. Dla niej chce być w tym związku, ale obawiam się, że mąż mnie już nie kocha. Mam trudny charakter to pewnie moja wina. Nie wiem, co robić, jak żyć i dla kogo. Poza córką mam dwóch dorosłych synów, ale oni żyją już swoim życiem.

Zakończenie związku
Zakończenie związku. Witam, opiszę pokrótce swoją sytuację. Zostawiła mnie dziewczyna po 2 latach związku. Twierdząc, że musi to sobie wszystko przemyśleć. Po dwóch miesiącach do mnie przyjechała, wytłumaczyć mi, co zrobiłem źle. Wypominała mi różne sytuacje, ale ja też miałem co do jej zachowania uwagi w tym związku, choćby usuwanie przede mną wiadomości, bo jak twierdziła, nie chciała „żebym tracił humor” albo usuwanie w historii połączeń na komunikatorach rozmów przez kamerkę z kolegą. Postanowiłem więc, że do niej nie wrócę, bo nawet gdy miałem się zastanowić czy do niej chce wrócić (dała mi czas, żebym to przemyślał, bo ona chciała wrócić, ja nie), to gdy nie odpisywałem jej 6 godzin, miała do mnie pretensje, że nie odpisuje, gdzie ja potrzebowałem po prostu czasu dla siebie… Zresztą nie uznaje przerw w związku, czy takich rozstań, bo to już druga taka sytuacja. Rozumiem raz, ale nie drugi. Zaznaczę, że chciałem pracować nad tym związkiem gdy byliśmy razem, ale ona totalnie nie chciała ze mną rozmawiać zbywając mnie tekstami, np. „Że teraz się musi skupić, bo prowadzi”, „Teraz gotuje”, „Teraz jestem zmęczona”. W ogóle od jakiegoś czasu było ciężko z nią porozmawiać, bo ciągle twierdziła, że potrzebuje czasu. Lubiła mnie też kontrolować, miała cały czas moją lokalizację dostępną i hasła do wszystkich social mediów. Właściwie to nie wiem czemu się na to zgodziłem z perspektywy czasu. Chyba był to mój pierwszy poważny związek i nie wiedziałem, jak się zachować. Tak przynajmniej staram się tłumaczyć. Tylko teraz jestem załamany, bo przeprowadziłem się 500 km dla tej dziewczyny, wiązałem z nią przyszłość, a teraz zostałem sam w dużym mieście. Nikogo tu nie znam, rodzina jest daleko i co najwyżej mogę do nich pojechać na urlopie… jest mi bardzo smutno z tego powodu i czuję się samotny. Czasami sobie po prostu nie radzę i płaczę w domu. Przy ludziach nie daję sobie tego poznać i mówię, że jest okej, ale w domu gdy jestem sam, przygniata mnie czasami ciężar moich decyzji, które podjąłem i chyba już sam siebie przestaje lubić i się zastanawiam, dlaczego bylem taki głupi i nie posłuchałem kogoś bliskiego. Z drugiej strony moi bliscy to też ciężki temat. Rodzice się mną nigdy za bardzo nie interesowali, nie rozmawiali, często się kłócili między sobą, ojciec przesadzał z alkoholem, więc chciałem się wyprowadzić od nich jak najszybciej, ale mimo to za nimi czasem tęsknie jacy by nie byli…. Utrzymuje z nimi kontakt telefonicznie, ale w ogóle mam wrażenie, ze mnie nie słuchają… mówią tylko co u nich, albo czy im nie pożyczę pieniędzy…. Chciałbym po prostu czuć się dobrze, a ostatnio kiepsko mi to idzie i poznać wartościową osobę, która kieruje się jakimiś wartościami, ale im bardziej poznaje ten świat i ludzi to mam wrażenie, ze najczęściej, na czym ludziom zależy to pieniądze, seks i alkohol. Proszę o jakąś radę, pomoc, cokolwiek…
Partner jest moją pierwszą miłością, a ja jego nie. Boję się, że jestem i tak gorsza od jego poprzedniej partnerki.

Dzień dobry. Jestem w związku już 5 lat. Wchodząc w relacje byłam młoda, bo miałam wtedy 17 lat, a mój chłopak był 5 lat starszy i miał już za sobą jedną nieszczęśliwa miłość. Jest to mój pierwszy związek. Na początku związku czułam,że on nie poradził sobie jeszcze z tym rozstaniem, wchodząc ze mną w związek. Często o niej wspominał i dużo szczegółów mi opowiedział. Przez to wszystko męczą mnie obsesyjne myśli, że jestem gorsza od niej, że mnie tak nie kocha...i nigdy nie będą tą najważniejsza. Często, gdy on się zamyśla, martwię się,że on myśli o niej. Boli też mnie to,że on jest moja pierwszą miłością, a ja jego nie. Czasem wypominam mu przeszłość, że opowiadał mi za dużo, przez to zdarzają się różne kłótnie, ktorych później zaluje. Proszę o poradę, jak walczyć z tymi myślami, które niszczą nasz związek.

W telefonie żony odkryłem filmik, który obawiam się, że komuś wysłała. Nie wiem co robić.
Dzień dobry, dzisiaj przypadkiem, chcąc obejrzeć nasze wspólne zdjęcia z córką, które robiła Żona jakiś czas temu, odkryłem w telefonie Mojej Żony filmik jak robi striptiz piersi. Nie widać na nim twarzy, ale na dłoni nie ma obrączki. Był to czas, kiedy byłem z córką na spacerze, dzień przed wyjazdem na kurs wojskowy. Bardzo mnie to zszokowało, ponieważ żona nigdy nie przesyłała mi takich filmików. PRAWDOPODOBNIE filmik został do kogoś wysłany, ale na to nie mam dowodów. Jest mi bardzo przykro i nie wiem czy zrobić konfrontację, czy nie wychylać się i obserwować żonę, jednocześnie próbując podreperować nasze relacje ? Nie jesteśmy skłóceni, ale sam wiem, że w naszym związku przydałoby się więcej "ognia".
Partner regularnie mnie zostawia, mówiąc o problemie tworzy we mnie winną.
Partner ciągle mnie zostawia, bardzo mnie to boli...nie rozwiązuje problemów, tylko zostawia- teraz powiedział osobiście, że już nie chce i że tak będzie lepiej też dla mnie...czuje się fatalnie, bardzo go kocham, a czuję się jakby mnie ktoś przepuścił przez maszynkę, czuję się też winna wszystkiemu...gdy to mówił miałam wrażenie, że to było uwolnienie dla niego, wszystko przedstawił tak, że czuję się winna...teraz czuję, że go skrzywdziłam i sama czuję się skrzywdzona...
Jak odzyskać zaufanie i wiarę w miłość po zakończeniu długiego związku ze zdradą?

10 miesięcy temu mój 5-letni związek się zakończył, nie z mojej inicjatywy. Przyczyna? Dobre pytanie, aczkolwiek najprawdopodobniej osoba trzecia (po chwili od zerwania dodawane były zdjęcia z inną dziewczyną, więc nie ciężko mi się domyślić, że był to powód). Nasz związek nie był idealny, byłam, chociażby zdradzana, ale ja kochałam szczerze i prawdziwie. 

Ale mniejsza już o to, wiedziałam, że coś się psuło, że się odsunął i mimo moich starań, nic nie potrafiłam już zrobić. 

Odpuściłam i mimo płaczu przy zerwaniu, bo jednak były emocje, to nie prosiłam, żeby został, wiedziałam, że tak będzie lepiej. Pierwszy raz od pięciu lat poczułam może nawet lekką ulgę. Problem jest w tym, że ja wiem, że ma nową dziewczynę, że wszędzie się sobą chwalą i nie rozumiem, jak od razu po zerwaniu potrafił wejść w nowy związek. Czy jego „Kocham Cię” mówione do mnie było kłamstwem przez te 5 lat? Bo jak można tak szybko mówić to komuś innemu? U mnie minęło tyle miesięcy, a ja nie potrafię się zakochać, nawet zauroczyć się nie miałam okazji i boję się, że już nigdy nie będę umiała. Czuję, że mnie to zniszczyło, mimo świadomości, że tak jest mi lepiej i naprawdę masa dobrych rzeczy się wydarzyła. Spełniam marzenia, to ciągła myśl o tym, że on „ jest szczęśliwy” z kimś innym, a ja mimo wielu możliwości wielu spotkań i mężczyzn wokół, nie czuję nic do nikogo. Próbowałam, ale nie umiem sobie wmówić, że kogoś kocham, bo to trzeba czuć. Nie wiem, ile czasu to potrwa, chciałabym po prostu potrafić jeszcze obdarzyć kogoś tak wielką miłością, jaką dawałam mu. No jak na razie stałam się zupełnym przeciwieństwem siebie. Może to przez lęk, że znowu się poświęcę i ktoś mnie zostawi. Powiedziałabym, że może to przez to, że naprawdę był miłością mojego życia, ale z drugiej strony wiem, że nie mógł nią być. Był agresywny, zdradzał, więc to nie mógł być on. Ale ciągle mam go w głowie i to, że on o mnie zapomniał, jakbym nic dla niego nigdy nie znaczyła, to nie kwestia mojej tęsknoty a bardziej wściekłość na brak szacunku, jakim uważam, że mnie potraktował. 

Jak uwierzyć po czymś takim w miłość i jak na nowo nauczyć się ufać ludziom w ich intencje? Czy da się zapomnieć o kimś, kto naprawdę był dla nas tak ważny? Zmieliłam całe moje życie, ale tych myśli nie potrafię nadal.

Przez kłótnie, które wynikały z nadmiernego przywiązania partnera_ki do matki, zakończyliśmy związek. Ja kocham nadal, ale jest mi ciężko.
Niedawno zostałam porzucona po wieloletnim związku, ze wspólnym mieszkaniem. Mam potworne wyrzuty sumienia, bo uczucia drugiej osoby wygasły przez kłótnie, które prowokowałam (raz na kilka miesięcy). W naszym związku istniały problemy - matka osoby, z którą byłam, nie akceptowała naszego związku, nie miałam z nią kontaktu, czułam się wymazywana. Jednocześnie osoba, z którą byłam wspomagała matkę finansowo, szły na to co miesiąc spore sumy, duży był też nakład czasu poświęcany pomocy matce, co zaczęło negatywnie odbijać się na związku - czułam się główną odpowiedzialną osobą za prozę życia, dom. Do tego dochodziły spięcia związane z finansami, czasem na szukanie pracy, obowiązkami, spóźnianiem się itd, bo relacja z matką była bardzo absorbująca dla drugiej strony. Zaznaczę, że w naszym życiu często były imprezy, upijanie się raz na kilka miesięcy. I właśnie w takim stanie wybuchłam - krzyczałam, byłam złośliwa, krytykowałam i raniłam osobę, z którą byłam, mówiłam słowa, których nigdy bym na trzeźwo nie wypowiedziała - wtedy wychodziły ze mnie frustracje związane z całą sytuacją. Druga strona była bardzo wrażliwa, płakała, przeżywała to. Próbowałam z tym walczyć, ale nie wychodziło. W końcu stwierdziłam, że jedyną metodą będzie zupełne zaprzestanie picia. Ale druga strona nie chciała tego - po kłótniach na jakiś czas nie było alkoholowych wyjść, ale później zdarzało się, że sama namawiała mnie na alkohol. Bardzo kocham tę osobę. Bardzo cierpię, bo wiem, że to przez moje wybuchy zniszczyłam jej uczucia. Jest bardzo wrażliwa. Wiem, że nie mamy już szansy - prosiłam o nią, prosiłam o pójście na terapię, rozwiązanie problemu jej trudnej relacji z matką i mojego z wybuchami. Jednak druga strona nie kocha już - przez moje kłótnie. Poza kłótniami starałam się być dobrą partnerką - dbałam, byłam opiekuńcza, starałam się stworzyć ciepły dom. Czy jest możliwe żeby kłótnie były powodem całkowitego rozpadu uczuć drugiej strony? Ja kocham nadal, mimo że wyszły na jaw kłamstwa, również finansowe, że sytuacja rodzinna osoby, z którą byłam, była dla mnie niesamowicie trudna.
Trudności komunikacyjne z żoną. Nie odpowiada mi często na pytania, albo się wkurza.
Moje partnerka stwierdziła, że boli ją ramię nie mogąc znaleźć pozycji do spania. Po chwili powtórzyła to stwierdzenie. Zapytałem z troski czy ciekawości, gdzie ją boli. ,,powiedziałam ramię,,, więc spytałem, ale gdzie na górze, dole, bark? Poczęstowała mnie spojrzeniem, jakby miało oznaczać (moja ocena-(co ty pier..sz) i już zamilkła, spytałem ponownie to gdzie boli ? Udawała, jakby mnie nie było. Przedstawiłem konkretną sytuację z dzisiejszego dnia. Problem w tym, że zdarza się to często w bardzo różnych sytuacjach, po prostu nie odpowiada, milczy, a czasem za chwilę potrafi podjąć inny temat. W sumie już sam nie wiem czy ja jestem przewrażliwiony, bo czuję brak szacunku. Myślę, że gdyby powiedziała cokolwiek, źle czy dobrze, to miałbym szansę odpowiedzieć, np. wkurzyć się czy mieć jakąś sensowną reakcję. W ogóle mam problem z otrzymywaniem jakichkolwiek odpowiedzi od partnerki, problemem są praktycznie wszystkie pytania lub jakiekolwiek pytania. Na pytanie: ,,co chcesz na kolację,, nie potrafi odpowiedzieć, gdy wymienię np. 3 propozycje kolacji, potrafi agresywnie wykrzyczeć,, nie wiem,, - a nadmienię, że to zdarza się podczas przygotowywania kolacji. No dobrze..po kilku takich sytuacjach stwierdziłem, że nie pytam - zrobię kolację , oczywiście było jeszcze gorzej..bo ona tego nie chce, a jak robiłem kolację to mogłem przecież spytać, co ona chce... Dla mnie to prawdziwy rollercoaster, bo jak zadam pytanie to jest źle, jak nie zapytam to też źle...w sumie to nawet nie wiem, kiedy jest właściwy moment na pytanie.... Nie wiem, ale sądzę, że takich wątpliwości, strachu czy niepokoju nie powinienem mieć... Nie jest pewien czego moja żona oczekuje męża czy ojca, czy kogoś innego?