Left ArrowWstecz

Po prawie dwóch latach związku około półtora miesiąca temu zostawiła mnie dziewczyna.

Dzień dobry. Po prawie dwóch latach związku około półtora miesiąca temu zostawiła mnie dziewczyna. Ja mam 22 lata, ona 20. Od ponad roku mieszkaliśmy razem i nasz związek był naprawdę udany. Zdarzały się małe zgrzyty, ale tak jak wszędzie. Ona z dnia na dzień poinformowała mnie o tym, że chce zakończyć nasz związek. Pytałem ją wprost czy pojawił się ktoś inny, ale ona przysięgała mi prosto w oczy, że nie. Jednak zawsze po pracy późnym wieczorem znikała z mieszkania i tłumaczyła się tym, że jedzie do koleżanki i wracała zawsze około 4/5 rano. Parę dni później oznajmiła, że się wyprowadza i nie chciała powiedzieć dokąd. Dwa dni później ja byłem w pracy, ona przyjechała po rzeczy i moja mama zobaczyła ją, jak wsiada do auta jakiegoś kolesia. Grzecznie podziękowałem jej za kłamstwo w wiadomości. Minął miesiąc, a ona zaczęła pisać do mnie coraz częściej i zadawać pytania typu czy za nią tęsknie itd. Pewnego dnia przyjechała odebrać paczkę, którą zamówiła na mój adres i wpadła przy okazji na herbatę, oznajmiając, że nadal mnie kocha i że chce wrócić. Doszło między nami do zbliżenia, zaznaczam, że była jeszcze w związku z tamtym kolesiem. Wróciła do niego i tydzień zbierała się do tego, żeby rozstać się z nim i jego rodzinom, aż w końcu wróciła. Ja byłem wtedy w pracy, a gdy wróciłem, ona poszła na nockę do swojej pracy. Nastawiłem budzik na 6, zrobiłem jej śniadanie i przywitałem. Rozmawialiśmy aż razem nie zasnęliśmy o 10. Następny dzień spędziliśmy razem w domu. Rozpakowałem jej ubrania i rozmawialiśmy, ale była smutna i nieobecna. Stwierdziła, że musi wrócić do domu rodzinnego i przemyśleć wszystko. Po jakichś 4 dniach napisała mi, że "uczuć nie oszuka i że wraca do tamtego". Poczułem się już drugi raz potraktowany jak śmieć, więc napisałem tamtemu, że go zdradziła, kiedy jeszcze z nim była. Ona się obraziła i napisała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Dzisiaj przyjechała, spakowała wszystkie swoje rzeczy. Unikała kontaktu wzrokowego i zapytała tylko, czy jakiś sklep jest otwarty. Przez dwa dni, kiedy była u mnie i byliśmy w teorii razem, mówiła, że mnie kocha i że przeprasza. Nic już z tego nie rozumiem i nie wiem, jak mam patrzeć na tę sytuację. Z rozstaniem radzę sobie bardzo dobrze (W końcu zrobiła to drugi raz), ale nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wydaje mi się, że jej nowy związek potrwa długo i wydaje mi się, że tak jak zrobiła to wcześniej, znów będzie chciała odnowić kontakt, a ja nie wiem sam co mam wtedy zrobić.
User Forum

JayJay6

2 lata temu
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

to przykre, ze spotkała Pana taka sytuacja. Uczucia, motywacje, mysli, zachowania ludzi są skomplikowane i często można pogubić się w rozumieniu ich intencji. Trudno odpowiadać na powyższe pytania za tą kobietę, ona jedynie mogłaby wyjaśnić swoje zachowanie, pod warunkiem, ze sama dobrze je rozumie. Gdyby zaś trochę fantazjować, można zastanawiać się czy nie umiała rozpoznać swoich uczuć względem Pana i tego drugiego mężczyzny, czy wróciła aby przekonać się co dokładnie czuje, albo dlatego, ze trudno jej było przezywać stratę. Pewnie moglibyśmy znaleźć wiele potencjalnych wyjaśnień. Ważne są jednak Pana uczucia w związku z dwukrotnym porzuceniem przez dziewczynę, to, co Pan z tymi uczuciami robi. Czy pojawia się nadzieje na to, ze kobieta odezwie się znów? Czy widziałby Pan wówczas możliwość bycia razem? Co z Pana złością i wściekłością na nią za takie traktowanie? Czy są jakieś przesłanki w rzeczywistości mówiące o tym, ze ten związek mógłby się udać? Te i inne pytania warto sobie zadawać i szukać odpowiedzi najbardziej zgodnych z tym, co Pan czuje. Powodzenia ! Magdalena Bilinska Zakrzewicz 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak przestać być zakochanym?
Głupia sytuacja. Zakochałem się w koleżance z pracy, z którą nigdy nie będę bo jest zajęta, ma chłopaka. Nie mam pojęcia jak się z tego uwolnić. Zmiana pracy odpada.
Myśl, że partner mnie okłamuje jest nie do zniesienia - co robić?
Odkryłam że partner z którym jestem od 8lat pisze do innej. Że mu się podoba że chce się z nią spotkac, że z nikim nie ma tak dobrego kontaktu. Tlumaczyl się że chciał być miły w stosunku do niej to piszac że szukał kogoś z kim może porozmawiać mówi że do niczego nie doszło między nimi. Twierdzi że nic dla niego nie znaczy. Że to tylko pisanie. Ale założył hasło na komunikator. Nie mogę się pozbyć wrażenia że się zmienił. I że ma z nią kontakt bo coraz częściej mija się z prawdą lub wogole nie odpowiada jeśli pytam czy ma z nią kontakt. Coraz częściej czuje że ma mnie gdzieś mimo jego zapewnień że jest przeciwnie. Czuję strach. Wizja w głowie że mnie okłamuje jest nie do zniesienia wrażenie że się z nią spotyka każde jego słowo weryfikuje automatycznie, analizuje. Fakt że takie rzeczy pisał i narzekał na mnie po jakiejś nieistotnej kłótni zranil mnie jak nic innego. Rozmawialiśmy o tym że to zabolało że straciłam do niego zaufanie ale przecież to ja mam jakies urojenia według niego chore wizję. Nie wiem co ma robić. Czuję że ciągnie to mnie w dół. Tracę zaufanie do samej siebie. Proszę o pomoc
Jak zerwać toksyczny kontakt z przyjaciółką po 9 latach znajomości?

Dzień dobry,

Mam problem, chcę zerwać kontakt z moją przyjaciółką. 

Znam ją 9 lat i jest to trudne, bo obie się ranimy nawzajem. 

Ja zaczęłam, niestety nie schowałam języka za zębami i się wyglądałam. Bardzo mi było przykro z tego powodu i ją przepraszałam, ale od tego momentu się wiele zmieniło i się kłócimy cały czas. Ona też mnie rani, nie chce się zmienić, choć ja się zmieniam - tak mi się wydaje. 

Czy ja dobrze robię, że ja chce zerwać z nią kontakt ?

Kilka lat temu odkryłam, że moj partner korzysta z portali dla dorosłych i masturbuje się do filmów pornograficznych. Nigdy (7 lat związku) nie miał ze mną orgazmu. Obecnie zapewnia, że tego nie robi. Kocham go, ale moja samoocena w sprawach łóżkowych spadła do zera i teraz nie mam ochoty na seks, mam niechęć, bo wiem, że i tak nie jestem w tym wystarczająco dobra. Czasami dochodzi do zbliżenia, ale zawsze wywoluje to u mnie smutek. Mam nawracające epizody depresyjne i zespół lęku uogolnionego. Mam 38 lat. Boję się, że brak seksu jest niezdrowy dla mojego partnera, zaczęłam nawet namawiać go na skok w bok.
Siostra zwraca rodzinie uwagę, by nie czegoś nie mówić jej córkom, mimo że córki nie mają nic przeciwko.
Jak mam postępować z siostrą ,która ma dwie córki. Mam bardzo dobre relacje z nimi jako ciocia, mimo iż zdarza się, że rzadko je widuję. Sama nie mam dzieci z racji choroby. Nie narzucam się...często z siostrzenicami rozmawiam o różnych rzeczach. Bardzo często siostra zwracała mi uwagę jak siostrzenice były małe, że mam "tak do nich nie mówić w sensie zdrobniale" albo jak zwróciłam siostrzenicy uwagę, żeby tak albo inaczej nie robiła, bo coś źle robi, to zaraz usłyszałam od siostry ,że tak nie mówić, bo będzie siostrzenicy przykro, co zdarzało się bardzo często wielokrotnie...albo z druga starszą zaczęłam rozmawiać o szkole, pytać gdzie na studia chce,razem z siostrzenicą rozmawiałam normalniem może do tego albo tamtego miasta,oczywiście usłyszałam, że mam z nią o tym nie rozmawiać ,niech sama decyzję podejmuje. Czasem to już mnie się odechciewa w ogóle z siostrą rozmawiać. Czy w pytaniu gdzie chcesz iść na studia albo skoro wybrałaś dwa miasta to może fajnie tutaj jakbyś poszła, jest coś niewłaściwego?Czasem bywa, że mamy się spotkać, ale w pracy coś wypadnie i muszę przełożyć z siostrzenicami spotkanie to zaraz pretensja siostry, gdzie siostrzenice rozumieją bez pretensji. Czasem mimo iż nie jest to wina moich siostrzenic, nie chce mi się z nimi gadać, bo zaraz znowu będzie ze strony mojej siostry coś nie tak, że coś nie tak. Zawsze zarzucała nam, matce, ojcu, mnie, że powiedzieliśmy coś nie tak i "siostrzenicy będzie przykro". Ale my nic obraźliwego nie mówimy, najwyżej zwrócimy uwagę, że nie rób tak, bo coś sobie zrobisz, nie tak trzymasz np długopis itp. O co chodzi siostrze "...będzie jej przykro". Nie mam dzieci , nie narzucam się siostrzenicom,staram się je wysłuchać, zrozumieć, czasem coś doradzić.
Czy warto odnowić znajomość internetową po 4 latach bez kontaktu?

Potrzebuje rady, bo utknęłam... 

Czy warto i czy jest sens odezwać się po 4 latach bez kontaktu? Czy ktoś w ogóle życzyłby sobie, aby ktoś mu się przypominał? Była to znajomość internetowa z mężczyzną, a do spotkania nie doszło z mojej winy. Poznaliśmy się w czasie pandemii, zimą, wszystko było pozamykane, on był z innego miasta. 
Do tego ja chorowałam, balam się zaryzykować i po paru miesiącach pisania zakończyłam to, aby nie zawracać mu głowy (myślałam ze tak będzie lepiej). 
On stwierdził, że jeśli bede chciała i mogla się spotkać to mam dać znać... 

Ale minęło tyle czasu, że pewnie dawno o wszystkim zapomniał i ma poukładane życie. Ale mnie to niestety wciąż męczy. Co sądzicie o odnawianiu kontaktu w takiej sytuacji?

Nie panuję nad agresją, gdy dzieją się mi przykre rzeczy.

Kilka faktów o mnie: Jestem przed 30. Nie jestem brzydki, ale zawsze miałem kompleksy. Nigdy nie potrafiłem poderwać dziewczyny, zawsze to one podrywały mnie. 

Miałem bardzo trudne dzieciństwo, ojciec pił ciągle i znęcał sie i bił mamę i mnie, miał takie odpały, że robił bardzo złe rzeczy, nie napiszę tego.

Miałem ciągle problemy w szkole i problemy z agresją. Na początku gimnazjum zacząłem dużo ćwiczyć na siłowni, bardzo przybrałem, zacząłem jeździć z dużo starszymi znajomymi po zabawach i ciągle się biliśmy, imponowało mi to jak oni opowiadali co to nie robili po takich imprezach. W końcu podczas kolejnej awantury w domu pobiłem ojca i robiłem to notorycznie, gdy tylko zaczął robić awantury, aż przestał - wiedział, że nie da mi rady. 

Dorosłem, przestałem się bić, znalazłem dobrą pracę i poderwała mnie dziewczyna, zaczęliśmy chodzić ze sobą, ale dowiedziałem się, że mnie zdradza i nie zerwałem, bo nigdy nie potrafiłem tego zrobić, za to stałem się agresywny w stosunku do niej, wyzywałem ją przy każdej kłótni od najgorszych, po 4 latach zerwała ze mną, nie mogłem sobie z tym poradzić - ciągle pisałem do niej i wyzywałem ją, aż podała mnie na policję. Po tej akcji zerwałem całkiem kontakt z nią. 

Było mi bardzo ciężko, miałem myśli samobójcze a każdy dzień był nie do zniesienia, po około dwóch latach stanąłem na nogi, zacząłem się cieszyć życiem aż wreszcie napisała ona - kolejna dziewczyna, zaczęła mnie podrywać, nie chciałem jej, odrzucałem, nie odpisywałem aż w końcu uległem i się z nią spotkałem. Bardzo szybko zaczęliśmy chodzić razem, gdy po paru dniach przypadkiem spotkałem ją z byłym jak się obściskiwali, gdy to zobaczyłem uśmiechałem się do niej i poszedłem do swojego samochodu. Pobiegła za mną, zaczęła mnie przepraszać itp. Powiedziałem jej, żeby dała mi czas, ale ona była twarda i pisała cały czas do mnie aż w końcu jej wybaczyłem i od tego się zaczęło, łącznie przez rok czasu. Dowiedziałem się i widziałem jak kilkakrotnie mnie zdradzała, a ja jej zawsze wybaczałem, ale za to zacząłem ją bardzo wyzywać od najgorszych aż w końcu po roku czasu mnie zostawiła, a ja sobie nie mogę poradzić. Prawie nie jem, nie mogę też spać. Boję się, że już do końca życia sam zostanę, nie znajdę sobie nikogo. Nie potrafię panować nad sobą, jak zaczynam wyzywać od najgorszych. Jak zacząć panować nad tym?

Rozstanie po 11 latach związku: czy jest szansa na odbudowę relacji?

Dzień dobry. Kilka dni temu przeżyłem rozstanie z partnerką, z którą byliśmy ponad 11 lat. Nastąpiło to z jej inicjatywy, chociaż nasze relacje od kilku miesięcy były bardzo trudne. 

Mam 39 lat, partnerka dwa lata młodsza. Ex ma pasję, którą są psy, a ja okazałem się mieć uczulenie na większość czworonogów, które przechodziły przez dom z ciągłym założeniem, że któraś opcja będzie odpowiednia. Był to mocny przyczynek do pogorszenia się relacji i częstych kłótni, pogłębiającego się niezrozumienia działania drugiej osoby. Najgorszy etap trwał ostatnie kilka miesięcy, kiedy ex partnerka uparła się, że zostawi psa, który powoduje u mnie alergię. Zrobiła to po moim "karaniu ciszą" i Ogólnie ja odczuwam związek jako udany do pewnego stopnia, szczególnie gdy mam porównanie do związków znajomych mi osób. Kochałem i dalej kocham ex partnerkę. 

Nasza relacja miłosna wyrosła z początkowej relacji przyjacielskiej w ciągu dwóch miesięcy. Zawsze dużo żartowaliśmy i czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Niemniej potrafiłem robić jej przykrość głupimi tekstami, upartym zachowaniem, nieodpowiednim komentarzem czy karaniem ciszą. 

Oboje jesteśmy osobami z zaburzeniami nerwicowymi. 

Przed rozstaniem ex wiele razy wspominała, że powinienem się wyprowadzić albo że nie chce już tak żyć. Niemniej jeszcze kilka tygodni temu były momenty dobre i przyjemne, z tym że już tylko momenty. Teraz po rozstaniu, ex twierdzi, że odczuwa wreszcie spokój i wcale, póki co nie odczuwa mojego braku, bo czuła tę samotność już wcześniej, gdy siedziałem w drugim pokoju albo z oczami w komórce i nie zwracając na nią większej uwagi. 

Bardzo mnie to boli, bo ja czuję jej brak i wspominam bardzo te dobre momenty z naszego wspólnego życia. Ona aktualnie jest mocno rozgoryczona. Wypomina mi, że dlaczego nie reagowałem wcześniej, jeśli kochałem. Że przeze mnie ma problemy zdrowotne i przeżywała miesiącami ciągły stres, zresztą ja przeżywałem tak samo stres i brak zrozumienia. I ona mi nie chce dać wrócić, bo musi zadbać o siebie i nie wierzy aktualnie, że będzie dobrze. 

Ona po prostu czuje spokój, gdy mnie nie ma. Niemniej, gdy się spotkaliśmy przedwczoraj, to była miła, trzymała mnie za rękę, przytulając się nawet, płakała, gdy pakowałem się, wyjmując swoje rzeczy osobiste. Piszemy teraz sporo ze sobą, głównie z mojej inicjatywy. Chciałbym wiedzieć, czy ona jeszcze to przemyśli, czy jest szansa na ponowne zjednoczenie i spróbowanie kolejny raz bycia ze sobą? Czy po tym, co napisałem wcześniej, jest szansa, że partnerka zacznie wreszcie odsuwać negatywne emocje, a poczuje tęsknotę za tym, co było? 

Ja aktualnie chce przepracować swoje błędy, jakie popełniałem. Niemniej jest czasem bardzo ciężko, gdy przyjdzie myśl, że to może być koniec tak długiej relacji.

Chłopak pożycza moje auto bez poszanowania, a gdy zwracam mu uwagę, obraca kłótnię przeciwko mnie.
Czuję się wykorzystywana przez mojego chłopaka, ponieważ pożycza cały czas moje auto oznajmiając mi , że „biorę twoje auto” , nie pytając mnie o zgodę , czasem nawet nie pyta tylko bierze jak swoje . Kiedy go zapytałam czemu nie pojedzie swoim to oznajmił mi, że moje ma lepsze nagłośnienie i woli jeździć moim , lub jedzie gdzieś zawieźć siostrę czy rodziców to mówi, że u mnie jest więcej miejsca i wygodniej . Ja zapłaciłam za to auto i bardzo o nie dbam, a mój chłopak ni koniecznie jeździ z klasą i poszanowaniem mojej własności . Za każdym razem kiedy zwracam mu uwagę mówi, że mu żałuje i się trzęsę o auto i tworzy się niepotrzebna kłótnia, którą on zaczyna , a ja czuję się nie komfortowo i nie chce kontynuować tej kłótni ,tylko dojść do porozumienia . Kiedy dziś mu pokazałam pewien artykuł o tym , że jeśli spowoduje wypadek moim autem to ja stracę zniżki i ubezpieczalnia może nałożyć na mnie karę za to, że go nie zgłosiłam jako współużytkownika auta . Znów rozpętał wojnę o to , gdzie ja tylko mu pokazałam artykuł . Później niestety nie odzywa się do mnie nawet dwa dni i kiedy w końcu zaczyna ze mną rozmawiać, gdzie zaznacza, że to moja wina i ja mam przeprosić choć nie wiem za co . Czuję się źle z tym faktem, że nie mogę używać swego auta tylko na swoje potrzeby. Czy to ze mną jest coś nie tak ? Czy jestem taka żyła czy moje uczucia są adekwatne?
Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości.
Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości. Boję się iść do pracy. Że sobie nie poradzę, że będę wyśmiana, nielubiana... Raz z pracy zostałam zwolniona. Bo domagałam się by szef dał mi w końcu umowę, a nie tak bez pracowałam przez kilka miesięcy. To mnie zwolnił z dnia na dzień. Strasznie to zniosłam. Potem pracowałam na siłowni jakiś czas, ale natłok pracy, gdzie ciężko mi się było skupić. Plus głupie teksty osób na siłce i konkurencja sprawiały, że nie mogłam znieść tego psychicznie. Wracałam do domu i płakałam, że się wygłupiłam albo że coś źle zrobiłam, powiedziałam, że coś mi nie wyszło. I odeszłam. Ciągle porównuje się do innych dziewczyn, że są ładniejsze, pewne siebie, mają super znajomych, partnerów, wiedzą czego chcą od życia, są zabawne, ja się czuję nudna osoba. Nawet wśród znajomych jak się z kimś spotykam, nie jest zabawnie. Nie śmiejemy się. Faceta też nie mam. Uwolniłam się z toksycznego związku, gdzie na koniec tez usłyszałam, że jestem nie dobra, i coś, że mną nie tak. Skończyłam studia, ale nie czuje się dobrze w swoim kierunku, mam 31 lat. I nie wiem, co chce robić w życiu, czuję, że się nie nadaje. Że zmarnowałam sobie życie. Przytłacza mnie to wszystko... Źle mi jest.
Partner przekracza moje granice, oboje jesteśmy po zdradach, a on pisał z koleżanką-klientką z pracy.
Dzień dobry. Od trzech lat jestem w związku z mężczyzną. Mój partner robi masaże twarzy. Ostatnio odkryłam, że od kilku miesięcy pisze do niego znajoma, czasem wysłała mu zdjęcie, czasem napisała na dobranoc lub na dzień dobry. Kilka razy zdarzyło się, że napisała około północy mówiąc mu gdzie jest i co robi, raz wysłała selfie z imprezy. Nie dawało mi to spokoju, więc sprawdziłam jego telefon. Kiedyś napisała mu, że kobieta która znajdzie się w jego ramionach będzie szczęściarą, on podziękował i tyle. Innym razem kiedy pisała wieczorem nie odpisał jej przy mnie, tylko dopiero kiedy wyszłam od niego z domu (nie mieszkamy razem, widujemy się głównie w weekendy). Na ogół pisał, że miał gości lub że był na wyjeździe. Nigdy nie wspomniał, że jest z kimś w związku. Po tym jak w majówkę wróciliśmy ze wspólnego wyjazdu znów napisała w nocy. Zdenerwowałam się, a on obiecywał, że napisze jej ,że jest ze mną i da do zrozumienia, żeby nie pisała do niego. Twierdził, że jej o tym mówił, tylko ona chyba nie pamięta. Zaczęłam mieć coraz więcej podejrzeń i po pewnym czasie znów zajrzałam do jego telefonu. Okazało się, że jedyne co jej napisał to "my wróciliśmy z wyjazdu majówkowego". Co miało znaczyć słowo "my" bardzo mnie zastanawiało. Twierdził, że podczas masażu opowiadał jej o tym naszym wyjeździe. Jednak to było kłamstwem, bo ona dalej do niego pisała, a on odpisywał. Może nie było z jego strony flirtu w tym co pisał. Nie daje mi jednak spokoju to dlaczego nigdy nie wspomniał o mnie. Bardzo mnie to zabolało i powiedziałam mu o wszystkim. Tłumaczył się, że nigdy nawet nie pomyślał o tym, żeby mnie zdradzać, że ona nie jest obiektem jego westchnień, że ona jest tylko fajną koleżanką i że odpisywał, bo ona polecała go jako masażystę innym koleżankom, dlatego chciał podtrzymywać kontakt. Przysięgał, że to było tylko koleżeństwo. Twierdził, że nie zależy mu na kontaktach z nią. Ale nie odpowiedział dlaczego na gdy o mnie nie wspomniał. Bardzo mnie to boli. Dobrze się rozumiemy, wszystko się między nami układało, a teraz nie wiem czy jeszcze mu zaufam. Nie wiem nawet czy cokolwiek zrobił w sprawie tej koleżanki. On stwierdził, że to były koleżeńskie relacje i nie będzie wracał do tematu. Wiem tylko, że usunął ich całą konwersację. Jestem po rozwodzie z powodu zdrady i on też. Sądziłam, że po takich przejściach nie zawiedzie mojego zaufania i niestety rozczarowałam się. Jestem z nim, ale czuję się jak naiwna idiotka w tym wszystkim. Nie wierzę, że mówi prawdę. Myślę, że nikomu o mnie nie mówi, ponieważ traktuje mnie jak opcję i szuka kogoś innego. Jest ode mnie starszy o kilka lat i wiem, że miał z tym problem. Obawiał się, że kiedyś odejdę z powodu różnicy wieku. Ma problem z zaangażowaniem się w relację.Nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji. Zależy mi na nim, ale nie chcę pozwalać na takie zachowania i na przekraczanie moich granic.
Czemu nie potrafię się odezwać na przerwie do nikogo, gdy jestem sama?
Czemu nie potrafię się odezwać na przerwie do nikogo, gdy jestem sama?
Jak radzić sobie z partnerem wyładowującym złość na rodzinie i unikać toksycznych relacji?

Co zrobić, gdy partner jednego dnia przerzuca złość spowodowaną konfliktem z byłą żoną na mnie i moje dziecko. Krzyczy, obraża, grozi, że wyrzuci nas z domu. A następnego oczekuje, że o wszystkim zapomnę i będę zachowywać się, jakby nie było wcześniejszej sytuacji. Obraża się, że z obawy o agresję wycofuje się z czułości. Żąda, bym przeprosiła go za to, że zwróciłam mu uwagę, by nie podnosił głosu przy dziecku i nas nie straszył wyprowadzką. Czy relacja z taką osobą ma racje bytu? Jak sobie radzić z ciągłym stresem, obawą o utratę dachu nad głową.

Czy moje przywiązanie do mamy może mieć wpływ na mój brak otwartości na stworzenie romantycznej relacji?
Nie mogę znaleźć sobie chłopaka, otworzyć się na żadną romantyczną relację. Czy moja bliska relacja z mamą i przywiązanie do niej może mieć na to wpływ?
Mam od dłuższego czasu problem z sobą.. przeszłam w życiu sporo.. w dzieciństwie ojciec alkoholik
Mam od dłuższego czasu problem z sobą.. przeszłam w życiu sporo.. w dzieciństwie ojciec alkoholik który ciagle łamał obietnice i zle mnie oceniał (do niczego, córeczka mamusi itd), potem smierć mojej siostry (w dzień porodu mojej mamy zmarła 10 lat temu), rozstanie po 6 latach myślałam, ze to wielka miłość, ale okazało się ze wymienił mnie na inna- zamieszkała pare dni po wyrzuceniu mnie z domu, wykorzystał mnie finansowo, znęcał się psychicznie (ciche dni, kłótnie o nic, oceniał mnie zle, ciagle byłam za mało wystarczająca) w momencie rozstania byłam w rozsypce, to on zebrał mnie w całość i czułam się bezpiecznie a tu zostawił samą. Byłam w tragicznym stanie i doszło jeszcze pare problemów zdrowotnych w rodzinie, ale po burzy wyszło słońce. Byłam sama 5 lat, odżyłam, przekonałam się że najlepiej jest liczyć na siebie, stałam się niezależna finansowo, finansowo idzie mi naprawdę dobrze, mam własna działalność i po długim czasie trafiłam na wspaniałego człowieka, moj narzeczony jest moim aniołem  ja na początku starałam się jak mogę żeby było wszystko między nami dobrze, a teraz? Powracają dni kiedy chce zrujnować sobie dzień, życie nawet mówiąc te rzeczy które mówię i przy okazji jemu tez. On na to nie zasługuje, na moje zachowanie, na te słowa.. ranie jego i siebie. Nie akceptuje siebie, kiedyś byłam dużo grubsza teraz jest dobrze a nienawidzę swojego ciała, są dni kiedy czuje się jak g*wno i tak się nazywam, wszystko krytykuje, własne życie zawodowe tez jest dla mnie ciagle niewystarczające, wszystko niszczę. Błagam, powiedzcie mi co jest ze mną nie tak? O co chodzi? Przychodzą lepsze dni i patrzę na siebie jest super, myśle o moim związku i widzę ze jest cudowny, planujemy ślub, ciagle w to nie wierze.. ze ktos mnie naprawdę szanuje, kocha.. w te gorsze dni on mnie dalej przytula i stara sie zrozumieć, myślałam ze mnie zostawi.. 
Jak radzić sobie z zazdrością i kontrolą w relacjach przyjacielskich oraz odbudować utracone zaufanie?

Witam. Przez pewien czas byłam blisko w relacji z dwiema dziewczynami. Po pewnym czasie zauważyłam, że zaczęły się one obydwie odsuwać ode mnie. Byłam zazdrosna o tę relację (gdzie to niestety ukazywałam) I z jedną z nich straciłam kontakt, bo poczuła, że wtrącam się w jej życie. Zaczęłam się odsuwać od tych koleżanek, stwierdzając, że nie ma co być w relacji na siłę. Po jakimś czasie u nich nastąpił konflikt i jedna z nich zaczęła się do mnie zbliżać. Byłyśmy naprawdę bardzo blisko. 

Każde problemy, troski, żale rozwiązywałyśmy razem. 

Ostatnio ona zaczęła znowu odnawiać kontakt z poprzednią koleżanką, zaczęły znowu być blisko siebie, poczułam, że nasze spotkania, rozmowy już nie są takie jak kiedyś. Zasugerowała mi ona, żebym odezwała się do tej dziewczyny i wyjaśniła z nią wszystko. Napisałam do niej, dowiedziałam się, że miała do mnie problem, ponieważ ona była w ciąży, że była sama, nie miała z kim porozmawiać. Ja po prostu miałam blokadę do niej, bo sama się odsunęła i nie chciała ze mną relacji,  a wymagała ode mnie, żebym jej pomagała (gdzie o tę pomoc mnie nie prosiła). Przyznałam jej i przeprosiłam za to, że kontrolowałam jej życie i ciągle musiałam gdzieś być z nią. Napisałam jej, co czułam, że miała prawo się odsunąć, ale sugerowanie, że nie miała ode mnie pomocy nie prosząc o nią to nie mogła mnie winić. Ona sugerowała mi już w grudniu spotkanie ze możemy się zobaczyc(bo urodziła dziecko i chciała pokazać córkę), ja nie umiałam się spotkać, bo musiałam wszystko przetrawić i napisałam, że porozmawiam z mężem i spotkamy się następnym razem. Ja jej zasugerowałam spotkanie ostatnio, pomoc przy dziecku i ogólnie. Powiedziała, że da znać i dziękuję za troskę. Porozmawiałam z przyjaciółka, powiedziałam, że się do niej odezwałam i powiedziałam co czuje i wql, popierała mnie i była szczęśliwa że zrobiłam krok. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółka i znowu odczułam zazdrość, że znowu do niej idzie, a do mnie po wielu zaproszeniach nawet nie przyszła. I wysłuchałam, że to wszystko moja wina, że powinnam dawno wyciągnąć rękę, bo ona jest taka, że nie potrafi. Zarzuciła mi, że ciągle tłumaczę się i bronie swoimi problemami psychicznymi a ja nie czuje ze to obrona tylko po prostu się tak czuje. Nie umiałam podjąć wcześniej takiej decyzji, żeby się odezwać, bo tego nie czułam, miałam blokadę. Teraz ona wyczuła, że ciągle ja kontroluje, bo ona się z nią spotyka i ciągle mam o to problem i nie umiem się pogodzić ze oni są razem, a jakbym się odezwała to też bym z nimi mogła spędzać czas. Obwiniam mnie ze jestem hipokrytka, bo powinnam od razu się umówić na spotkanie skoro tak mi bardzo na tym zależy. Ale tal naprawdę po prostu czuje ze moja najbliższą przyjaciółka znowu woli ją od niej Czuje się okropnie, chodzę do psychologa. Niby wszystko sobie mówię i tłumaczę, ale nie umiem się z tym pogodzić. Co mam zrobić

Zbyt szybkie angażowanie się w relacje damsko-męskie
Dzień dobry, Zauważyłam, że mam problem zbyt szybkim zaangażowaniem w relacje damsko męskie. Ilekroć jakiś mężczyzna okaże mi większe zainteresowanie ja zaczynam cały czas o nim myśleć i zastanawiać się jakby to było jak byliśmy razem. Później i tak nic nie wynika z relacji, a ja odczuwam tylko smutek i żal, że znowu nic z tego nie wyszło.
Brak szacunku od partnera, wbijanie mi szpileczek, zdrada. Ja w tym wszystkim czuję się beznadziejna, niewartościowa.
Jestem beznadziejna. Moją wartość definiuje mój partner. Nie jestem dla niego dość dobra, pomimo że się staram. Jak go poznałam, byłam atrakcyjną i pewną siebie kobietą. Teraz mam juz 47 lat, moja uroda minęła. Nie mam fajnego hobby, nie chodzę na siłownie, nie uprawiam sportu, jestem zwyczajna, bo lubię czytać książki i tańczyć. Pracuje na pełen etat, w domu mam normalnie czysto, proste obiady gotuję na zmiane z moją mamą, która z nami mieszka. Jestem przeciętnie bogata i przeciętnie mądra. Moj partner nie pije, czasem dołoży się do wydatków związanych z domem, zwali węgiel, narąbie drzewa, skosi trawnik. Jak sie pokłócimy to on pierwszy przeprasza, bo kocha mnie. Niby fajnie, ale on lubi wbijać mi szpileczki. Nie mówi wprost tylko takie niby żarciki. Zawsze znajdzie coś czego nie zrobiłam, albo mogłam zrobić lepiej. Kiedyś miałam siły mu odpyskować, dziś mnie to zwyczajnie boli. Ostatnio, choć go nikt nie pytał, poinformował grono naszych znajomych, że mam bobra między nogami. A kiedy posprzątałam cały dom, ale nie zdążyłam wyrzucić śmieci, to on wszedł i skomentował tylko "piękny ten kosz". To są takie nic nie znaczące uwagi. W gronie znajomych jak mi ktoś zada pytania to on sam odpowiada nie dopuszczając mnie do głosu. Ostatnio zauważyłam, że sie zrobiłam jakaś inna. Nie mam siły ciągle wyznaczać granic, nie mam siły walczyć o jego szacunek i zwracać mu uwagę, że tak się nie mówi, nie robi. Nie mam siły też w relacjach z innymi ludźmi. W pracy czuję się gorsza, wstydzę się siebie, nie lubię się już odzywać. Jestem kierownikiem, a zaczynam się zachowywać jak stażysta. Jestem taka beznadziejna. Nie ufam nikomu. Jak ktoś jest dla mnie miły, to sie czuje niezręcznie. Nie wiem jak odzyskać dawną siebie. Co zrobić, żeby niewinne uwagi partnera nie bolały mnie. Żebym je szybko zapomniała. Dodam jeszcze, że mój partner lubi mieć kogoś na boku. Zdradzał mnie wielokrotnie. Kiedy sie o tym dowiedziałam wyrzuciłam go z domu, ale przez 30 dni wysyłał mi bukiety i przepraszał, więc dałam mu szansę. Obecnie nie wiem czy kogoś ma. Możliwe, ponieważ znowu nie sypia ze mną od wielu tygodni. Ale nawet jakby miał to i tak bym mu przebaczyła, bo teraz zdecydowanie nie chcę być sama, a on nie jest taki zły. Może to nie partnera wina? Nie wiem dlaczego czuję się taka beznadziejna. Proszę o jakieś rady. Pozytywne afirmacje nie pomagają. Ja w środku cała się trzęsę. Nie wiem jak mam odzyskać siły, Może powinnam brać jakieś leki na uspokojenie?
Nie czuję w mężu wsparcia, zaradności. Płacę sama za budowę domu, sama się tym zajmuję. Nie wiem, co mam robić, chcę iść do przodu.
Poznałam swojego męża jak miała 24 lata, po 5 latach wzięliśmy ślub. Jestem teraz 1.5 roku po ślubie i zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, czy może mogłam poznać kogoś bardziej podobnego do mnie, bardziej zaradnego i kogoś kto będzie dla mnie takim typowym facetem, że nie będę musiała się martwić o różne rzeczy. Mąż nie ma nawet matury, u niego w rodzinie nie było kolorowo, jego prawdziwy ojciec nigdy nie chciał mieć z nim kontaktu, miał ojca, który był ojcem jego siostry, ale nie przyszedł nawet na nasz ślub, wiec wg mnie nie miał on wzorca faceta, niestety możliwe, że dlatego nie wie co powinien robić facet, za co odpowiadać. Jestem po studiach, ale moje zarobki nie są zbyt duże jak na dzisiejsze czasy i też czuje, że wolałabym robić coś innego, tylko co.. nie mam celu w życiu i w zasadzie po pracy nie robię nic, oprócz oglądania projektów domów. Aktualnie kupiłam działkę, za swoje pieniądze, bo niestety mąż nie umie oszczędzać- to też jest dla mnie duży minus. Chcę wybudować dom, to było moje marzenie, ale z tym niestety też czuję się sama, bo pod względem finansowym pomaga mi ojciec, mąż stracił pracę- według mnie tez przez to, że mnie nie słuchał, bo miał złe wyniki badań, prosiłam, żeby przestał pić alkohol całkowicie nawet w weekendy, zmienił dietę, ale nie słuchał i przez te wyniki nie przyjęli go do pracy. Aktualnie pracuje gdzie się da, a ja martwię się, że zostanę z tą budową sama, że wykorzystam tylko finansowo rodziców, a oni ciężko pracowali na te pieniądze i że później wszystko się posypie i będziemy musieli sprzedać ten zaczęty dom, na razie jestem na etapie projektanta. Mąż nie pomaga mi w wyborze projektu, bo wg niego każdy jest dobry, a ja wymyślam, a jak ktoś pyta z czego chcemy budować to pytania są w moją stronę, bo mąż mówi, że się na tym nie zna, ja nie chce studiować budowlanki -myśle, że to on powinien o tym myśleć. Chciałabym wybudować ten dom, ale boje się, że to co mam z tyłu głowy, że mąż jest niewystarczający i że nie zapewni mi i w przyszłości dziecku dobrego życia, będzie ciągle ze mną. Zastanawiam się z czego to wynika, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Nie chce stać w miejscu, bo mam te wątpliwości, chcę iść do przodu i wybudować dom, a później urodzić dziecko, ale muszę być na to gotowa. Nie chcę, żeby dziecko na tym cierpiało widząc jak się nie dogadujemy, dodam, że jak jest jakiś problem to mąż się nie odzywa kilka dni, a nawet tydzień, kiedyś nie odzywał się nawet 2 tyg i dłużej, mówi, że nie chce ze mną rozmawiać, bo nie da się ze mną rozmawiać, a później przychodzi jak gdyby nigdy nic, nie rozumiem tego i ciągle płaczę, bo przejmuję się tym i czuję, że tracę wtedy czas. Tak jest od zawsze, chciałabym to zmienić, czy się da?
Mam 19 lat, a moja dziewczyna 18, jesteśmy razem od 1,5 roku. Bardzo kocham moją dziewczynę, ale zaczynam mieć pewne wątpliwości co do naszego życia seksualnego.
Dzień Dobry Mam 19 lat, a moja dziewczyna 18, jesteśmy razem od 1,5 roku. Bardzo kocham moją dziewczynę, ale zaczynam mieć pewne wątpliwości co do naszego życia seksualnego. Sama bardzo lubi, jak sprawiam jej przyjemność różnymi metodami, natomiast sama nie sprawia przyjemności mnie. Zapytałem o przyjemność tylko 4 razy przez ostatni rok (nie chcę przesuwać granic, które ustawia). Za każdym razem dostawałem odpowiedź, że się wstydzi (warto dodać, że ma lęk społeczny), trochę brzydzi i że może kiedyś. Sama natomiast potrafi błagać o przyjemności, a ja za każdym razem ulegam. Podczas pieszczot leży w bezruchu i nie wykazuje żadnej inicjatywy. Czuję się przez nią wykorzystywany i wyczerpany całą sytuacją. Wiem, że nie mogę ją do niczego zmusić, dodatkowo jestem jej pierwszym partnerem seksualnym. Czuję się nieatrakcyjny i po prostu wykorzystany (nie mówię jej tego z powodu jej słabej psychiki i zwyczajnie nie chcę robić jej przykrości). Wiem, że to najprawdopodobniej moja wina, ale nie wiem, co robię źle, stąd moje pytanie: Jak mogę rozwiązać ten konflikt? Przepraszam za taką ścianę tekstu i z góry dziękuję za odpowiedź. Szymon