Problemy w związku: partner oskarża i wyzywa, jak sobie z tym radzić?
Witam. Mam bardzo trudną sytuację z partnerem. Ostatnio zadzwonił do mnie i zwyzywał moją rodzinę i mnie poniekąd też. Po krotce, o co chodzi. Zamieszkałam z nim u niego, a moi rodzice wybudowali dom dla mojej siostry. Obok jest rodziców, który ma być kiedyś mój. Facet mówi, że czuję się oszukany, że się „sfrajerzył”, że ktoś się dorobił na tym, że ja mieszkam sobie u niego. To bardzo krótki opis sytuacji, ale czy facet ma rację ? Rozumiem, że może mieć żal, ale czy powinien wyzywać moją rodzinę od najgorszych? Obwinia mnie o wszystko przez to, nawet usłyszałam, że Jego rodzice chorują przeze mnie. Zaznaczę, że sam przyznał, że jest jednocześnie z jednej strony do rany przyłóż, a z drugie jak coś mu zajdzie za skórę to potrafi się mścić. Czuję się strasznie…
Aga

Dorota Żurek
Dzień dobry, ta sytuacja bardzo Panią poruszyła i nie ma się, co temu dziwić. Warto byście porozmawiali z partnerem o Pani emocjach, jakie wywołało jego zachowanie. W każdym związku ważna jest otwartość, ale także szacunek do drugiej osoby. Partner nie powinien obwiniać Pani za decyzję rodziców. Z resztą mają do tego prawo i Pani partner nie może im narzucać swojego zdania. Nawet jeśli jest mu trudno, to wyładowywanie się na Pani i rodzinie, obrażanie, obarczanie winą za cudze zdrowie — to przekroczenie granic, niezależnie od tego, jak się czuje. Nie jest Pani absolutnie winna tej sytuacji, a partner powinien porozmawiać z Panią w sposób spokojny i otwarty. W zdrowym związku partnerzy rozmawiają o nieporozumieniach, nie wykorzystują ich do zemsty czy ataku. Ma Pani prawo do relacji opartej na zrozumieniu i komunikacji, a partner powinien zmienić swoje zachowanie.
Pozdrawiam,
Dorota Żurek- psycholog

Justyna Orlik
Cześć,
to, czym się dzielisz, nosi cechy przemocy emocjonalnej, która może zakłócać Twój spokój i podważać Twoje poczucie wartości oraz poczucie bezpieczeństwa. Zrzucanie odpowiedzialności za własne emocje (nawet te najtrudniejsze) na Ciebie i to w raniący sposób ma ogromne znaczenie dla Twojego dobrostanu psychicznego. Złość, smutek, a nawet wściekłość można wyrażać tak, żeby jednocześnie nie ranić innych.
Relacja oparta na emocjonalnym szantażu i poczuciu winy zamiast wspierać, staje się przestrzenią dla lęku. Czy Ty czujesz się w tym związku bezpieczna? Czy możesz wyrażać swoje emocje bez obaw?
Jeśli dzielisz się swoją historią na forum, to już pierwszy krok do tego, żeby zadbać o siebie i swoje granice.
Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

Katarzyna Brożyna
Dzien dobry,
Widzę, że jest w tym dla Pani dużo bólu, napięcia i poczucia niesprawiedliwości.
Z tego, co Pani opisuje, w relacji dzieje się teraz coś, co bardzo narusza Pani poczucie bezpieczeństwa i szacunku.
Rozumiem, że z jednej strony może Pani rozumieć, że partner może mieć własne emocje czy obawy, a z drugiej forma, w której to wyraża, jest dla Pani krzywdząca. W relacji ważne jest, aby trudne rozmowy prowadzić z szacunkiem, a nie przez obwinianie czy obrażanie.
Chciałabym, aby zadała Pani sobie te dwa pytania:
1. Co w tej chwili byłoby dla Pani najmniejszym, ale realnym krokiem w stronę większego spokoju?
2. Co dotąd pomagało Pani w radzeniu sobie w trudnych momentach w relacji? Może mogłoby być tego trochę więcej w Pani życiu?
Pani zasługuje na to, by być traktowana z szacunkiem i by mieć przestrzeń na własne emocje. Warto, by w kolejnych krokach skupiła się Pani na tym, co pozwoli odzyskać poczucie wpływu czy to przez spokojną, wyznaczającą granice rozmowę, czy przez szukanie wsparcia w bliskich osobach.
Warto aby Pani partner wiedział o tym, że to w jaki sposób się z Panią komunikuje nie podoba się Pani. A rozmawiając z innymi osobami zyska Pani szerszą perspektywę dla swoich obaw i emocji.
Pozdrawiam
Katarzyna Brożyna
Psycholog

Justyna Bejmert
Droga Pani,
dziękuję za opisanie tej trudnej dla Pani sytuacji. W relacjach partnerskich naturalne są momenty napięcia, także związane z różnymi decyzjami życiowymi - jak mieszkanie, relacje z rodziną, plany na przyszłość. To zrozumiałe, że Pani partner może odczuwać pewien żal czy frustrację, jeśli miał inne wyobrażenia o wspólnym życiu czy przyszłości. Ale sposób, w jaki wyraża swoje emocje - przez wyzwiska, oskarżenia, uderzanie w Pani rodzinę - jest bolesny i niesprawiedliwy.
To, że Pani czuje się źle, że ma Pani wątpliwości i ciężar psychiczny po takich rozmowach, nie jest niczym dziwnym. To nie świadczy o słabości, tylko o tym, że coś w tej relacji zaczęło być zbyt raniące.
Ważne, żeby Pani mogła zadbać o swoje emocje, swoje granice i poczucie bezpieczeństwa. Może Pani mieć w sobie wewnętrzny konflikt: z jednej strony rozumieć partnera i chcieć, żeby było dobrze, a z drugiej - czuć się dotkniętą i zranioną jego zachowaniem. To normalne. Ale warto przyglądać się temu, jak często w tej relacji czuje się Pani spokojna, a jak często musi się mierzyć z poczuciem winy, lękiem, przytłoczeniem.
To nie musi oznaczać od razu radykalnych decyzji. Może dobrym pierwszym krokiem byłaby spokojna rozmowa - nie o winie, ale o uczuciach. Żeby powiedzieć, jak się Pani czuje, kiedy słyszy takie słowa, jak to wpływa na Pani poczucie wartości i bezpieczeństwa w związku. A jeśli nie ma gotowości z jego strony na taką rozmowę, może warto pomyśleć o wsparciu psychologicznym dla siebie - żeby nie być z tym wszystkim sama, żeby mieć przestrzeń na zrozumienie, czego Pani naprawdę potrzebuje i gdzie są granice, których nie powinno się przekraczać.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Olga Żuk
To bardzo trudna i emocjonalnie obciążająca sytuacja. Masz prawo czuć się źle – to, że ktoś przeżywa frustrację, nie usprawiedliwia wyzwisk, obwiniania czy agresji słownej wobec Ciebie i Twojej rodziny.
To nie Ty jesteś odpowiedzialna za jego emocje, ani tym bardziej za zdrowie jego bliskich. Rozmowa o uczuciach i potrzebach może być ważna, ale tylko wtedy, gdy odbywa się z szacunkiem.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Zuzanna Stokłosa
Witaj!
To faktycznie bardzo krótki opis sytuacji, więc trudno znaleźć jednoznaczny komentarz. Nie znam kontekstu sytuacji, więc być może jego emocje były adekwatne, być może nie. Myślę, że szanujący partner szukałby bardziej odpowiednich słów, by wyrazić swoje niezadowolenie, a jednocześnie nie urazić Ciebie i Twoich bliskich. Napisałaś, że "partner czuje, że się sfrajerzył" ponieważ mieszkasz u niego- jak czułby się, mieszkając u Ciebie w domu? Przyszło mi też do głowy pytanie- czy partner jest z Tobą z miłości, czy dla spadku/domu?

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
To, czego Pani doświadcza, brzmi bardzo trudne i emocjonalnie obciążająco. Niezależnie od okoliczności, obrażanie Pani i Pani rodziny oraz przerzucanie odpowiedzialności za zdrowie innych osób jest nieakceptowalne.
W relacji ważne są wzajemny szacunek i konstruktywna komunikacja, bez przemocy słownej czy manipulacji. Warto, by miała Pani przestrzeń na spokojne przyjrzenie się tej sytuacji i własnym potrzebom.
Pozdrawiam serdecznie
Martyna Jarosz
psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry,
nie umiem sobie poradzić, odciąć się od przeszłości. Ponad roku temu mój wieloletni partner zdradził mnie jak się okazało później z prostytutką. W lipcu 2023 roku pojechał na wieczór kawalerski swojego kolegi i tam oto poznał tą kobietę. Wszedł z nią w relacje na około 3 miesiące - bo ona po tygodniu od poznania go zaczęła pisać do niego, że się w nim zakochała i rzuci dla niego „pracę”. Jak to później tłumaczył to był impuls i że to miał być tylko chwilowy układ.
Rozstanie było mocno ciężkie - mamy też syna (wtedy lat 5) i partner bardzo nie chciał, aby syn dowiedział się o naszym rozstaniu. Ja jednak nie wyobrażam sobie udawać rodziny, gdy partner znikał na 3-4 dni z wspólnego domu, a dziecko ciągle pytało gdzie jest tata, czy możemy do niego zadzwonić albo wyjść razem na basen. Poszłam do psychologa dziecięcego (informując wcześniej partnera, że zamierzam i że jak chce to również może tam jechać ze mną), aby porozmawiać najpierw z psychologiem jak przekazać dziecku informację o rozstaniu, bo ja nie potrafiłam żyć w takiej relacji i przede wszystkim nie chciałam.
Postawiłam kropkę na „i” że informujemy syna, oficjalnie się rozstajemy i przestajemy ze sobą pomieszkiwać. Wtedy partner nagle jakby się obudził, bo wcześniej raczył twierdzić, że się zakochał w tej dziewczynie. Sam umówił psychoterapię dla par, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, odciął całkowicie kontakt z tą dziewczyną (zablokował numer, w social mediach itd.) Z początku było ciężko, ale z terapią z psychologiem udało nam się poskładać ten związek. Partner mocno się starał i stara o relacje. Po miesiącu od nowego początku powiedział, że kocha… jednak ja nie do końca w to wierzę lub nie chce wierzyć.
Niby wybaczyłam, ale jednak nie potrafię zapomnieć i bardzo często wracają do mnie myśli związane z tym etapem życia. Nie mam już do niego pełnego zaufania i nie wiem czy kiedykolwiek mieć będę. Najgorsze jest dla mnie to, że on potrafił zabierać naszego syna do niej i jej dziecka, spotykać z naszym synem i jej dzieckiem w bawilandiach, na basenie i absolutnie nie widział w tym nic złego, bo cały twierdził, że mówił mu, że to znajoma (mimo, że oficjalnie nasz syn nie wiedział o rozstaniu). Twierdził, że ma 5 lat i nic nie rozumie. Nasze dziecko do dnia dzisiejszego potrafi wspomnieć imię „kolegi” z pytaniem czy może zaprosić go na urodziny, a wtedy tym bardziej przypomina mi się wszystko na nowo.
10 miesięcy temu mój 5-letni związek się zakończył, nie z mojej inicjatywy. Przyczyna? Dobre pytanie, aczkolwiek najprawdopodobniej osoba trzecia (po chwili od zerwania dodawane były zdjęcia z inną dziewczyną, więc nie ciężko mi się domyślić, że był to powód). Nasz związek nie był idealny, byłam, chociażby zdradzana, ale ja kochałam szczerze i prawdziwie.
Ale mniejsza już o to, wiedziałam, że coś się psuło, że się odsunął i mimo moich starań, nic nie potrafiłam już zrobić.
Odpuściłam i mimo płaczu przy zerwaniu, bo jednak były emocje, to nie prosiłam, żeby został, wiedziałam, że tak będzie lepiej. Pierwszy raz od pięciu lat poczułam może nawet lekką ulgę. Problem jest w tym, że ja wiem, że ma nową dziewczynę, że wszędzie się sobą chwalą i nie rozumiem, jak od razu po zerwaniu potrafił wejść w nowy związek. Czy jego „Kocham Cię” mówione do mnie było kłamstwem przez te 5 lat? Bo jak można tak szybko mówić to komuś innemu? U mnie minęło tyle miesięcy, a ja nie potrafię się zakochać, nawet zauroczyć się nie miałam okazji i boję się, że już nigdy nie będę umiała. Czuję, że mnie to zniszczyło, mimo świadomości, że tak jest mi lepiej i naprawdę masa dobrych rzeczy się wydarzyła. Spełniam marzenia, to ciągła myśl o tym, że on „ jest szczęśliwy” z kimś innym, a ja mimo wielu możliwości wielu spotkań i mężczyzn wokół, nie czuję nic do nikogo. Próbowałam, ale nie umiem sobie wmówić, że kogoś kocham, bo to trzeba czuć. Nie wiem, ile czasu to potrwa, chciałabym po prostu potrafić jeszcze obdarzyć kogoś tak wielką miłością, jaką dawałam mu. No jak na razie stałam się zupełnym przeciwieństwem siebie. Może to przez lęk, że znowu się poświęcę i ktoś mnie zostawi. Powiedziałabym, że może to przez to, że naprawdę był miłością mojego życia, ale z drugiej strony wiem, że nie mógł nią być. Był agresywny, zdradzał, więc to nie mógł być on. Ale ciągle mam go w głowie i to, że on o mnie zapomniał, jakbym nic dla niego nigdy nie znaczyła, to nie kwestia mojej tęsknoty a bardziej wściekłość na brak szacunku, jakim uważam, że mnie potraktował.
Jak uwierzyć po czymś takim w miłość i jak na nowo nauczyć się ufać ludziom w ich intencje? Czy da się zapomnieć o kimś, kto naprawdę był dla nas tak ważny? Zmieliłam całe moje życie, ale tych myśli nie potrafię nadal.
Partner ciągle pracuje, bez wolnego, jedynie niedziela, o ile nie jest handlowa. Nie potrafi być może i nie chce ustawić z kierownictwem grafiku, tak, by móc mieć wolne max dwa dni dla mnie i naszych dzieci. Dzieci ciągle narzekają, że nigdzie czy nawet w wakacje nie wychodzimy, czy kino, basem itp. bo ojciec tylko praca i na niej się bazuje. Mi tylko nie wiem, czy chwali się czy zali, że zarobi 6 tys. Kiedy tłumaczę, że ma też kobietę, dom, on, że nic na to nie może poradzić, bo nie ma ludzi do pracy. Ciągle jestem sama od 8.00 do 18.00 bądź 21.00. Nie mam męża. Wracamy zawsze razem, bo chce, bym przyjeżdżała po niego do pracy, co mnie już męczy. Nie mam znajomych, dzięki mężowi, co tylko mam przynieś, podaj, pozamiataj i nie mam prawa mówić mu o pragnieniach, uczuciach itp. bo zaraz mówi, że jego się czepiam, ryje mu głowę i mówię, co ma robić. Owszem mi mówi przez telefon, że bardzo za mną tęskni za każdym razem, że chce przytulić się, ma ochotę na sex...ok co do czego jest po prostu tempo, bo oczywiście zaraz wymówki, że coś go boli, że niby marudzę, że jest mi czegoś mało, za mało.
Nie dociera, że brakuje mi bliskości i jego obecności po każdym dniu bycia po prostu samej i gadaniu do psa. Mówię nie raz, aby rozpalił namiętność w łóżku, zaczepiał itp.,robi to owszem, ale jak można to ująć raz, dwa i idzie spać. Mówi, abym zaczepiała go do sexu w nocy, robię to i za każdym razem dostaje kosza, bo on śpi, bo jest zmęczony. Jednym słowem męża mam na noc, do spania, rannego picia wspólnie kawy, zero wyjść gdziekolwiek jedynie naokoło bloku z psem i puste zdjęcia robi, wstawia na fb posty, że miło czas z żoną itp. Jaki czas???? Kwiaty niespodzianki ot, tak mogę pomarzyć tylko na okazje. Nie wiem, co mam robić mecze się w takim związku, co w sumie co to za związek???? Uważa mąż, że mam znaleźć innego skoro mi nie pasuje, takie ma podejście. Co mam zrobić??? Jestem zniesmaczona. Nawet powiedziałam mężowi, że jest pracoholikiem. Nic Nie dociera, on jego praca kasa to życie a reszta na potem